Archives

Ludobójstwo i miliony jego obrońców

Palestyńscy członkowie Brygad Al-Aksa podczas parady militarnej w „obozie dla uchodźców” Balata na Zachodnim Brzegu 21 września 2022r. Źródło zdjęcia magazyn +972. (Nasser Ishtayeh/Flash90)


Ludobójstwo i miliony jego obrońców

Andrzej Koraszewski


Facebook oferuje sałatkę, mój wzrok trafia na obrazek gigantycznej tamy, za którą jest suchy ląd, podpis po ukraińsku informuje, że Ukraina chroni Europę przed rosyjskim potopem. Jestem już po porannym przeglądzie informacji ze świata, które od wielu tygodni nieodmiennie zaczynam od źródeł izraelskich. Rosyjska wojna z Ukrainą zmieniła się w wojnę pozycyjną. Przestaliśmy się nią podniecać, nadal współczując Ukraińcom i nadal potępiając putinowską Rosję. Ten skrót na obrazku nie kłamie, ale Rosja nie jest jedynym naszym zagrożeniem. Wojna obronna Izraela budzi inne emocje. Napadnięty naród jest coraz chętniej oskarżany, coraz częściej pada zarzut rzekomego ludobójstwa, któremu towarzyszą ozdobne arabeski na temat poprzedzającej wojnę z Hamasem bestialskiej napaści.

Nowa wicemarszałek Senatu, Magdalena Biejat, 29 października zamieściła na swoim Facebooku post, w którym stwierdza:

„Mijają trzy tygodnie, odkąd Hamas przeprowadził terrorystyczne ataki, zabijając ponad 1400 obywateli Izraela, w tym dzieci i osoby starsze. Izrael w akcie zemsty dokonuje odwetu na bezbronnej palestyńskiej ludności cywilnej zamieszkującej Strefę Gazy. Eskalacja przemocy każdego dnia przynosi kolejne ofiary wśród ludności cywilnej.”

Post miał setki polubieni i dziesiątki przekazań, zamknięto pod nim możliwość komentowania, dla mnie najistotniejsze jest w nim środkowe zdanie: „Izrael w akcie zemsty dokonuje odwetu na bezbronnej palestyńskiej ludności cywilnej zamieszkującej Strefę Gazy.„

Pani Biejat jest tłumaczką literatury hiszpańskiej, ale studiowała socjologię, jest również współprzewodniczącą Nowej Lewicy. Pierwszy raz zwróciłem na nią uwagę, kiedy z polską grupą parlamentarną wybrała się w lipcu 2022r. z pielgrzymką do grobu Jasera Arafata.

Tamta pielgrzymka wydaje się doskonale tłumaczyć to zdanie. Ciekaw jestem, czy ta doskonale wykształcona czterdziestoletnia kobieta zadawała sobie kiedykolwiek pytanie, czy aktywność społeczna jej idola spowodowała więcej śmierci muzułmanów, czy Żydów?

Prawdę mówiąc nikt tego nie wie. Arafat wywołał dwie wojny domowe, zniszczył Liban, jest winny śmierci tysięcy Palestyńczyków i nie tylko Palestyńczyków, ale jego absolutnym priorytetem było zawsze mordowanie Żydów. Pani Biejat mogła słyszeć o zorganizowanej przez niego masakrze izraelskich sportowców w Monachium, o zamachach terrorystycznych najpierw z terenu Jordanii, a potem Libanu, o porwaniach samolotów, o pierwszej i drugiej intifadzie, o tysiącach zamachów organizowanych do ostatnich dni życia. Czy nasza parlamentarzystka kojarzy go bardziej ze Związkiem Radzieckim czy z nazizmem?

Wychowany w podziwie dla swojego krewnego, Amina al-Husejniego, nigdy nie powiedział złego słowa ani o Hitlerze, ani o nazizmie, ale korzystał głównie z wsparcia ZSRR, więc wielu wolało go postrzegać raczej jako człowieka lewicy niż jako kontynuatora nazizmu. (Mało kto dostrzegał, że nie ma tu żadnej sprzeczności, że można to doskonale łączyć.) Arafat raz wyrzekł się terroru, ale tylko po angielsku i natychmiast wyjaśnił swojemu społeczeństwu po arabsku, że postąpił jak Mahomet, żeby oszukać wroga.     

Magdalena Biejat nazywa izraelską wojnę z Hamasem „odwetem na bezbronnej ludności”. Nie sugeruje, żeby Hamas natychmiast uwolnił porwane żydowskie dzieci, starców i kobiety, nie proponuje, żeby przestał ostrzeliwać izraelskie miasta i wsie, nie przychodzi jej na myśl, że mógłby się poddać, a przynajmniej uznać prawo Żydów do życia, nic nie wie o wysiłkach oszczędzania palestyńskiej cywilnej ludności przez IDF, (często z narażeniem życia własnych żołnierzy). Nowa wiceprzewodnicząca naszego Senatu wybiera kłamliwe oskarżanie ofiar ludobójczej napaści o odwet na cywilnej ludności.

W tym krótkim wpisie, nie tylko znika bezmiar bestialstwa tej konkretnej napaści w dniu 7 października, nie tylko znika uzbrojony po zęby wróg, który zorganizował tę napaść, który deklaruje zamiar ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej od chwili swojego powstania i wybrał mordowanie Żydów kosztem swojego własnego społeczeństwa i który zajmuje się wychowywaniem palestyńskich dzieci na sadystycznych morderców.

Ten wpis można interpretować tylko w jeden sposób: należy natychmiast zrezygnować z zamiaru zniszczenia Hamasu, przywrócić władzę tej organizacji nad Palestyńczykami w Gazie, uznać zbrodnie Izraela, którego wszystkie ofiary w Gazie to jacyś bezbronni cywile.              

W Polsce w ostatnich wyborach udało nam się pokonać Zjednoczoną Prawicę, ilu sympatyków Hamasu i Fatahu (Fatah poparł bestialstwa Hamasu) wprowadziliśmy do wyższej i niższej Izby Ustawodawczej, ilu takich sympatyków wejdzie do rządu?

Wielu ludzi twierdzi, że Izrael jest dziś głównym frontem walki o wartości oświecenia, o demokrację, o wolność jednostki, wolność wyznania, prawa kobiet i prawa dziecka. Są Arabowie (i nie tylko Arabowie), twierdzący, że Izrael walczy również o prawa Palestyńczyków. Ci ludzie zauważają, że zachodnie feministki nie potępiają masowych gwałtów, tortur i zabijania izraelskich kobiet i dziewcząt. Dla nich to były tylko Żydówki. Ci ludzie zauważają, że organizacje obrony praw dzieci nie potępiają sadystycznego mordowania niemowląt. Dla nich to były tylko żydowskie niemowlęta. Te organizacje nie potępiają również wychowywania palestyńskich dzieci na sadystycznych morderców, ponieważ wierzą, że będą mordować tylko Żydów. Ci ludzie zauważają, że organizacje takie jak Lekarze bez Granic miały informacje o wykorzystywaniu szpitali przez ludobójczych terrorystów, ale wybrały milczenie. Politycy mniej lub bardziej otwarcie wspierający Hamas nie domagają się międzynarodowych nacisków na natychmiastowe wypuszczenie wszystkich porwanych żydowskich dzieci, kobiet i starców, ani przerwania ostrzeliwania izraelskich miast i wsi, swoje zdawkowe potępienia bestialskiej napaści 7 października dopełniają natychmiast gromkimi oskarżeniami o atakowanie bezbronnej ludności cywilnej i wręcz o ludobójstwo Palestyńczyków.

Na polskiej scenie ciekawym przykładem jest znany publicysta Konstanty Gebert, który pisze o swoim zawodzie, bo Ghazi Hamad wydawał mu się wcześniej umiarkowanym przedstawicielem Palestyńczyków. Publicysta nie wyjaśnia, czytelnikom dlaczego zmienił zdanie. Być może zakłada, że czytelnicy wiedzą, iż ten zbrodniarz był jednym z głównych organizatorów ludobójczej napaści w dniu 7 października, pewnie sądzi, że wszyscy znają jego wypowiedź z 24 października, kiedy w telewizji zapewniał, że Hamas będzie nadal przeprowadzał takie masakry Żydów i że nikomu nie wolno potępiać Hamasu za to, co zrobił 7 października. Gebert pisze tylko, że Hamad wydawał mu się wcześniej taki miły. Nie wyjaśnia dlaczego tak chętnie dał się oszukać, ani czy znał wcześniejsze wypowiedzi tego polityka wygłaszane po arabsku.

Polska scena polityczna i polskie media są w tym wszystkim drugorzędne (ale ważne dla nas i dla naszego człowieczeństwa). Istotne są reakcje świata. Te nie przestawiają się ciekawie. Najnowsze badania wykazały że 70 procent młodych Amerykanów (18-30 lat), popiera Hamas. Nie mamy takich badań pokazujących jak to wygląda w krajach Europy Zachodniej, ale nic nie wskazuje na to, że jest dużo lepiej. Politycy, nawet centrowych partii politycznych zdają sobie sprawę z tego poparcia i albo szczerze, albo ze względów taktycznych dostosowują swoje wypowiedzi do oczekiwań wyborców. Nie krytykują kolegów takich jak Magdalena Biejat. Setki tysięcy demonstrantów domagających się wymordowania Żydów nie mogą być ignorowane.           

Jaką rolę odgrywają tu media i świat akademicki oraz organizacje zajmujące się obroną praw człowieka? 

Media głównego nurtu systematycznie przekłamują obraz tego konfliktu. Systematycznie starają się zamazać wrogość świata muzułmańskiego wobec państwa żydowskiego i przedstawiają to jako konflikt potężnego Izraela z biednymi i uciskanymi Palestyńczykami. Znikają źródła finansowania palestyńskiego terroryzmu, zaopatrzenie w broń, a przede wszystkim znika cała islamska ideologia.

Zachodni dziennikarze nigdy nie kwestionują informacji władz Autonomii Palestyńskiej i Hamasu, (często podając je jako fakty, nawet bez podania źródła), z powagą traktują zeznania „naocznych świadków”. Informacje władz izraelski opatrują nieodmiennie rytualną formułą: „nie mogliśmy tego zweryfikować”.

Czy reakcje światowych mediów na twierdzenie Hamasu, że Izrael zburzył szpital Al Ahli i zabił 500 osób przejdą do historii dziennikarstwa i będą pokazywane studentom jako przykład zarówno najgorszych form łamania etyki dziennikarskiej, jak i ochoczej współpracy dziennikarzy z terrorystami? Praktycznie wszystkie media głównego nurtu podchwyciły tę „wiadomość” tak pospiesznie i tak łapczywie, że nawet nie mieli czasu chociażby na pobieżne sprawdzenie, w jakim stanie jest ten „zbombardowany” szpital. Również następnego dnia, kiedy Hamas zorganizował konferencję prasową z udziałem lekarzy i dekoracyjnie rozłożonych zwłok, nadal traktowano sceptycznie informacje z Izraela, że nie miał z tym nic wspólnego, że na parking tego szpitala spadła wadliwa rakieta palestyńska, która zabiła kilkanaście do kilkudziesięciu osób.

Nie był to ani pierwszy, ani ostatni przykład ścisłej współpracy zachodnich mediów z ludobójczą organizacją. Kiedy nie można już było zaprzeczyć, że media wprowadziły opinię publiczną w błąd, wycofywano się z tego cicho, bełkotliwie i bez żadnego poczucia wstydu. Czy usłyszeliśmy głos potępienia, ze strony stowarzyszeń dziennikarskich, etyków i innych obrońców moralności? Nic takiego się nie stało, po prostu uznano to za drobne i nie warte wspomnienia potknięcia, a dziennikarze uprawiający ludobójcze dziennikarstwo nie spotkali się z najmniejszym nawet potępieniem ze strony swoich przełożonych i ze strony swojego środowiska.    

Wprowadzeni w błąd politycy równie pospiesznie jak ci dziennikarze, potępili Izrael, żeby następnie uznać, że nie ma powodu przepraszać Izraela, ani tym bardziej potępiać dziennikarzy za wprowadzenie wszystkich w błąd. 

Perwersja oskarżania Izraela o mściwość i ludobójstwo w odwecie w mediach głównego nurtu praktycznie nie spotyka się z krytyką.     

Fakt, że wśród oskarżających Izrael o ludobójstwo są również niektórzy Izraelczycy, nie powinien budzić zdziwienia. Od dwóch tysięcy lat chrześcijański antyjudaizm chętnie posługiwał się żydowskimi pomocnikami, robił to również później antyjudaizm muzułmański, a do perfekcji doprowadził tę praktykę antysemityzm radziecki z jego tłumem judeo-marksistów.       

Wśród najnowszych przykładów widzimy tu dwóch izraelskich historyków pracujących w USA. Ci panowie to Raz Segal i Omer Bartov.      

Raz Segal w tydzień po 7 października  opublikował w amerykańskim magazynie  „Jewish Currents” (pierwotnie powiązanym z amerykańską partią komunistyczną i nadal wściekle izraelożerczym), artykuł, który natychmiast go rozsławił w antysemickich kręgach całego Zachodu. Segal nazywa wojnę Izraela w Gazie „podręcznikowym przypadkiem ludobójstwa”. Twierdzi, że Izraelczycy prowadzą kampanię mającą na celu wydalenie Palestyńczyków z Gazy i do Egiptu.

Jak piszą dwaj inni amerykańscy historycy, Norman Goda i Jeffrey Herf, te zarzuty są absurdalne. Podczas gdy Hamas otwarcie głosi zamiar eksterminacji ludności żydowskiej, Izrael dokłada wszelkich starań, żeby zminimalizować liczbę ofiar wśród ludności cywilnej. Nie tylko ostrzega ludność cywilną, które obiekty będą celami wojskowymi, zrzuca ulotki, ostrzega telefonicznie, wzywa ludność  cywilną do opuszczenia terenów walk, ale również ma najniższą liczbę ofiar cywilnych w stosunku do zabitych terrorystów podczas walk w miastach z wszystkich armii na świecie.  Co więcej, Izrael nie tylko nie proponował jakiegoś wydalenia Palestyńczyków z Gazy do Egiptu, ale Egipt stanowczo zapowiedział, że nie przyjmie żadnych uchodźców z terenu wojny (co jest poważnym naruszeniem prawa międzynarodowego). Fakty w niczym nie przeszkadzają nagłego lawinowego zainteresowania mediów tym właśnie historykiem.

Omer Bartov opublikował swoje rewelacje 10 listopada w „New York Times”, twierdząc, że operacje izraelskie wywołały kryzys humanitarny w Gazie, co może być zbrodnią wojenną, a następnie sugeruje, że to może być zwiastunem czystki etnicznej, a nawet ludobójstwa. To ludobójstwo Bartov wyprowadza z publicznych wypowiedzi izraelskich, sugerując, że słowa mogą się zamienić w czyny w zbliżających się tygodniach lub miesiącach.           

Te słowa, które rzekomo są zapowiedzią czynów, to na przykład nazwanie terrorystów Hamasu ludzkimi bestiami (co najmniej jakby mordy, tortury, gwałty, palenie żywcem, zabijanie niemowląt, porwania, zupełnie takiego określenia nie usprawiedliwiały). Uczony obawia się, że to może dehumanizować członków Hamasu. Bartov, podobnie jak Segal oddala uwagę opinii publicznej zarówno od bestialskich działań Hamasu w dniu 7 października, jak i od ludobójczej konstytucji Hamasu spisanej w 1988 roku zgodnie z nazistowską retoryką Bractwa Muzułmańskiego, jak i jej wersją poprawioną w 2017 roku i dostosowaną do retoryki przebudzonej lewicy (bez uszczerbku dla zapisanego w tej konstytucji rozwiązania kwestii żydowskiej w Palestynie i na pozostałych obszarach kuli ziemskiej). Bartov zabawia się w obwinianie izraelskiego rządu za zbrodnie Hamasu, nie zauważając, że te zbrodnie były wzmocnioną wersją wcześniejszych działań, a sam bestialski napad 7 października był przygotowywany przez co najmniej dwa lata, a więc przed pojawieniem się obecnego rządu w Izraelu.    

Izraelska kampania, przypominają Norman Goda i Jeffrey Herf, ma na celu zniszczenie infrastruktury wojskowej, zasobów broni i amunicji oraz możliwości dalszego prowadzenia wojny przeciw Żydom z tego terytorium. Tak, to jest katastrofa humanitarna zarówno dla tej części mieszkańców Gazy, która popiera cele Hamasu (do niedawna była to większość, a jak się to teraz zmieniło, tego nie wiemy), jak i tych, którzy woleliby żyć pod inną władzą.

Wywody takich uczonych jak Segal i Bartov to miód na serca nadmiernie przebudzonych ateistów, jak i na duszę Ojca Świętego, który 22 listopada raczył oznajmić, że:

„Przemoc rozpętana przez państwo Izrael i bojowników Hamasu przekroczyła granicę wojny i stała się terroryzmem”.

Ten Ojciec Święty, podobnie jak jego poprzednicy, lubi przestawiać kolejność. Izrael w swojej całej historii nie rozpętał ani jednej wojny, ale watykańska tradycja każe to prezentować wiernym inaczej. Wojny rozpętane przez Hamas były terroryzmem, któremu Izrael musi położyć kres wyzwalając Palestynę od Hamasu.

Katastrofę humanitarną w Gazie stworzył przede wszystkim Iran, który zbroił terrorystów i podżegał ich do mordowania Żydów z wykorzystaniem ludności cywilnej jako ludzkiej tarczy i z nadzieją na liczne ofiary cywilne jako atut w międzynarodowej propagandzie.

Irański przywódca zapowiedział w 2014 roku, że uzbroi Zachodni Brzeg tak, jak uzbroił Gazę. Dotrzymał słowa, nasilił zbrojenie Gazy i uzbroił Zachodni Brzeg. Nie w trosce o dobro Palestyńczyków, ale w nadziei na mordowanie Żydów, co doprowadziło do bestialstwa i, tak, do katastrofy humanitarnej.     

Papież nigdy nie zaprotestował przeciw tym ludobójczym praktykom, protestuje dziś przeciwko temu, że Żydzi bronią swojego życia. Nic nowego.  

Papież Franciszek przyczynia się i do katastrofy humanitarnej, i do wzmocnienia palestyńskich planów ludobójstwa. Nieco bardziej przyzwoici ludzie wybierają tylko milczenie, zapewne nie zdając sobie sprawy z faktu, że milczenie nie tylko może być, ale jest formą wsparcia.

Hamas jest tylko awangardą dżihadu przeciw wszystkim wartościom cywilizowanego świata. Maleńki Izrael jest dziś tamą powstrzymująca potop. Po naszej stronie wielu podejmuje wysiłki, aby tę tamę osłabić.    

Pisane w godzinach oczekiwania na powrót do Izraela pierwszej grupy porwanych przez bestie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Gilad Erdan, Israel’s Envoy to the UN delivers a strong message.

Gilad Erdan, Israel’s Envoy to the UN delivers a strong message.

AIJAC


Gilad Erdan, Permanent Representative of Israel to the United Nations at the emergency special session of UNGA said,’This is not a war with Palestinians, but with Hamas terror organisation.’ He added,’Hamas is counting on you, they are certain that despite the terror & massacre, the UN will come to the rescue & prevent Israel from defending itself.’


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


List otwarty do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosława Kurskiego

Iran Press – Palestyńskie grupy oporu w Gazie planują w tym tygodniu swoje czwarte wspólne ćwiczenia by wzmocnić gotowość na wypadek możliwego ataku ze strony izraelskiego reżimu. 10 września 2023r.


List otwarty do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosława Kurskiego


Andrzej Koraszewski


Szanowny Panie Jarosławie,

Amerykański dziennikarz Jonathan Tobin pisze, że uczciwi liberałowie mogą dziś wyrządzić znacznie więcej szkód niż ci, którzy organizują masowe poparcie dla nazistowskich wyczynów Hamasu w Izraelu.

Być może warto rozważyć ten argument, gdyż po raz kolejny uczciwi ludzie zbiorowo popełniają ten sam błąd.

Zaledwie marginalnie obserwuję krajową prasę, koncentrując uwagę na światowych mediach, wiedząc, że w naszych znajdę tylko powtórzenie tego, co widzę gdzie indziej. Nie zdziwiłem się zatem czytając w kierowanej przez Pana gazecie tytuł:  Po tej wojnie Izrael będzie znacznie bardziej prawicowy i rasistowski. Wybór tego właśnie dziennikarza jako informatora o tej wojnie nie był szczęśliwy, ale nie budzi zdziwienia. Takie właśnie wybory podejmują dziś „wszyscy” zajmujący się zawodowo informowaniem.

Dzień wcześniej zareagowałem na krzyk znanej i zasługującej na szacunek działaczki, która napisała, że „na Gazę lecą pociski z białym fosforem. To jest potworne. Mord za mord.” Autorka tych słów wzięła swoją „informację” z szacownego źródła Human Rights Watch. Wywołała dyskusję uczciwych i głęboko zdezorientowanych przez szacowne źródła ludzi. Tę dyskusję warto przestudiować. To nie były głosy trolli. To były głosy ludzi, którzy zawierzyli dziennikarzom, ale nie dostali rzetelnej informacji.

Artykuł Davida Grosmana z „Haaretz” nie dostarcza żadnej informacji, jest opinią izraelskiego  środowiska, które przed niespodzianą napaścią Hamasu namawiało żołnierzy izraelskich do odmowy służby wojskowej, a lotników do odmawiania lotów bojowych. Grosman bawi się w kontynuowanie propagandy nienawiści. W Izraelu zdecydowana większość mówi dziś dość. Nie chcą teraz szukać winnych, chcą zapobiec niebezpieczeństwu kolejnej Zagłady. Dla reszty świata zrozumienie tego, co się właściwie dzieje, nie jest bez znaczenia. Jonathan Tobin ma rację, zachowania uczciwych liberałów zajmujących się zawodowo informowaniem społeczeństwa będą tu miały ogromne znaczenie.

Nie będzie mi łatwo klarownie przedstawić charakter tego potwornie złożonego problemu. Wróćmy na moment do tych masowych demonstracji poparcia nazistowskich wyczynów Hamasu. Widzieliśmy je na Times Square w Nowym Jorku, w Berlinie i w Paryżu, w Sydney i (oczywiście) w Teheranie. W Nowym Jorku słyszeliśmy okrzyki „chwała mordercom”, na tych wiecach nie ukrywano pochwały metod walki z Żydami obejmujących obcinanie głów niemowlętom, gwałty, mordowanie całych rodzin.

Wielkie media głównego nurtu były dalekie od takiej pochwały, widzieliśmy przerażenie i wyrazy solidarności i podobnie jak po zamachu na WTC 11 września 2001, obawy przed islamofobią, przed odwetem, niechęć do analizy powiązań islamofaszystowskiego frontu, odmowę publikowania głosów palestyńskich i innych arabskich dysydentów.

Panie Jarosławie,

Karykaturzysta używa symboli, o których sądzi, że wszyscy je kojarzą. Prasie nie wolno stosować zasad obowiązujących w karykaturze. 

Arabski dziennikarz Khaled Abu Toameh pisze:

Przez ostatnie trzydzieści lat funkcjonariusze Hamasu nigdy nie ukrywali ambicji swojej grupy, by zniszczyć Izrael poprzez dżihad (świętą wojnę). Nie ma dnia bez kolejnego oświadczenia Hamasu dotyczącego potrzeby „wyzwolenia całej Palestyny” (co oznacza zniszczenie Izraela).

Na kilka dni przed ostatnim atakiem Hamasu na Izrael ta grupa terrorystyczna wezwała wszystkich Arabów i muzułmanów do „kontynuowania prawomocnej walki we wszelkich formach” do czasu, aż Izrael zostanie pokonany i wyrzucony z „naszej historycznej ziemi”.

Ale wy wolicie publikować Davida Grosmana. Toameh prezentuje dokumenty Hamasu zapowiadające walkę do ostatniego Żyda, m. in.:

„Przywódcy Hamasu, w tym Ismail Hanija, Chaled Maszaal, Saleh Arouri i Chalil al-Hajja, mieszkający bezpiecznie w pięciogwiazdkowych hotelach w Katarze i Libanie, zaprosili reporterów, aby sfilmowali ich podczas specjalnej modlitwy, którą odprawiali, dziękując Bogu za masakrę Żydów. Ci fałszywi przywódcy w najmniejszym stopniu nie dbają o tysiące Palestyńczyków w Strefie Gazy, którzy stracili życie, domy i bliskich, bo Hamas pragnie żydowskiej krwi.”

 Dla ludzi dobrze wiedzących kto jest odpowiedzialny za los Palestyńczyków, takich jak Toameh, Bassem Eid, Yoseph Haddad czy egipski dysydent Husain Abubakr Mansour nie ma wątpliwości, że Izrael nie ma innego wyboru jak zniszczenie faszystowskiego gniazda terroru. Uczciwi liberałowie ukrywają to przed uczciwymi czytelnikami. Czytelnicy nie dowiedzą się od uczciwych liberałów, którzy  kierują wielkimi mediami, że duchowy przywódca sunnickich muzułmanów już 7 października pogratulował Hamasowi pisząc, że Al-Azhar „z największą dumą oddaje hołd wysiłkom oporu dumnego narodu palestyńskiego” i że „wspiera serca i ręce dumnego narodu palestyńskiego, który nasycił nas duchem i wiarą oraz przywrócił do życia”.

Grzegorz Gauden, były redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, pisze do mnie w prywatnym liście, że powinienem napisać o powiązaniach palestyńskiego ruchu narodowego od czasów Wielkiego Muftiego Jerozolimy i założyciela Bractwa Muzułmańskiego Al Bany z niemieckim nazizmem. Ciekawa propozycja, ale miliony uczciwych ludzi nie szukają informacji na niszowych stronach, ufają informacjom przekazywanym przez uczciwych liberałów, którzy w obronie swojej szlachetności wybierają artykuły takie jak ten Grosmana i starannie eliminują wszystko, co może wskazywać na odpowiedzialność tych, którzy rządzą Palestyńczykami, którzy finansują i zbroją nazistowskich terrorystów, którzy zaopatrują ich w ideologię. Efektem jest i musi być rozbita busola moralna uczciwego odbiorcy zniekształconego obrazu świata.  

Po upadku komunizmu chcieliśmy być prawdziwymi Europejczykami, mogło by się zdawać, że powinniśmy zauważyć, że uczciwi zachodni liberałowie masowo przejęli tak dobrze znane z naszej młodości hasło „Antysyjonizm to nie antysemityzm”. Zajmująca się historią Izabella Tabarovsky pisze, że wszystko, co czyta dziś w amerykańskiej prasie na temat antysyjonizmu, czytała pierwszy raz w czasach swojej młodości w ZSRR. Jej doskonałych analiz uczciwy czytelnik nie znajdzie w mediach redagowanych przez uczciwych liberałów. Tabarowsky pokazuje, w jak wielkim stopniu sowiecka antysemicka propaganda przejęła, udoskonaliła  i przekazała na Zachód nazistowską antysemicką propagandę.

Wspomniany tu Husain Abubakr Mansour analizuje jak arabskie elity intelektualne zachłysnęły się najpierw nazistowską propagandą, żeby po klęsce nazizmu przeskoczyć do stalinizmu i dalej do islamofaszystowskiej syntezy. Szukający zrozumienia tamtego świata uczciwy czytelnik jest bez szans, media, które darzy zaufaniem serwują mu propagandę „Guardiana”, ‘Le Monde”, „New York Times’a” czy Haaretz. Uczciwi ludzie nie mogą żądać uczciwej informacji, bo nie wiedzą, że cokolwiek innego istnieje.

8 października Serwis Russia Today opublikował wywiad z wysokim funkcjonariuszem Hamasu Alim Barakiem. Ten człowiek powiedział zupełnie wyraźnie: „Sprawiliśmy, że myśleli, że Hamas jest zajęty rządzeniem w Gazie i że chce się skupić na 2,5 milionach Palestyńczyków [w Gazie]… przez cały czas pod stołem Hamas przygotowywał się do tego wielkiego ataku”.

 

tym wywiadzie hamasowski przedstawiciel uczciwie mówił:

Mamy fabryki moździerzy i ich pocisków. Mamy fabryki produkujące działa B-7 i B-10 oraz ich amunicję. Mamy fabryki produkujące karabiny Kałasznikowa i ich kule. Mamy rosyjską licencję na produkcję pocisków Kałasznikowa w Gazie.

[…]

Naszymi sojusznikami są ci, którzy wspierają nas bronią i pieniędzmi. Przede wszystkim to Iran daje nam pieniądze i broń. Jest także Hezbollah oraz naród arabski i islamski, którzy stoją za nami. Są kraje, które nas wspierają politycznie. Także Rosja sympatyzuje z nami. Także Rosjanie wysłali nam wczoraj rano wiadomości. Sympatyzują z nami. Rosja jest szczęśliwa, że Ameryka jest uwikłana w Palestynę. Zmniejsza to presję wywieraną na Rosjan w Ukrainie. Jedna wojna łagodzi presję w drugiej wojnie. Dzięki temu nie jesteśmy sami na polu bitwy.

Czy nie sądzi Pan, że to jest ważniejsza informacja dla polskiego czytelnika niż majaczenia oszołoma z Izraela? Obawiam się jednak, że Pana redaktorzy nie umieją dotrzeć do tych informacji.

Ten problem ma głębokie korzenie. Ponad dziesięć lat temu zastanawiały mnie zachwyty polskiej wyrobionej publiczności nad wierszem Güntera GrassaZastanawiałem się wówczas nad pytaniami, na które nie ma rzetelnej odpowiedzi. Ile  tych zachwytów związanych było z dziedzictwem Prymasa Tysiąclecia, a ile z tęsknotą do zachodniego postępu?

Grass jako dziecko miał wyprany mózg jak dzisiejsze dzieci w Gazie i pod władzą Autonomii Palestyńskiej. Był ciągle dzieckiem, kiedy w ostatniej fazie wojny znalazł się w szeregach SS.  

Pod koniec  życia doszedł do wniosku, że Żydzi zagrażają światowemu pokojowi, ponieważ bronią się przed ludźmi z kompletnie wypranymi mózgami. Nie tak to ten poeta ujmował. Poeta udawał człowieka uczciwego i przerażonego potęgą Żydów zdolnych do obrony swojego życia. Taki dobry, taki uczciwy człowiek. Świat tak pięknie zareagował na jego krzyk moralnego oburzenia. Nie osądzam, nie wiem, czego poeta dowiadywał się o Iranie od uczciwych liberałów z niemieckiej prasy. Przyznawał, że trochę wiedział, ale tę nazistowską oszalałą nienawiść uznawał za nic nie znaczące puste gadanie.

Jak pięknie i jak głośno wybrzmiał wiersz poety, jak wielu uczciwych ludzi uznało go za głos sumienia świata? Czy muszę przypominać jak skromnie „Gazeta Wyborcza” informowała o nazistowskiej propagandzie Islamskiej Republiki Iranu w czasach Ahmadinedżada?

Panie Jarosławie,

Przed paroma dniami zareagowałem na radosną wypowiedź, że świat musi porzucić wszystkie religie. Przypomniałem cicho, że porzucenie religii nie zawsze oznacza gotowość rozstania się z potrzebą zapisania się do jakiegoś klubu mądrych i dobrych, że religię może doskonale zastąpić komunizm, nazizm czy postmodernizm. To ostatnie bezgranicznie oburzyło jakiegoś człowieka z wykształceniem historyka. Odpisał, że przecież postmodernizm to wyraz najwspanialszego humanizmu. Nie wdawałem się w dyskusję, nie przypomniałem, że znakomita część tego ruchu uznaje Hamas za niezbywalną część frontu walki z rasizmem, imperializmem i kolonializmem. Zastanawiałem się komu zaufał, gdzie zdobył swoją pewność, gdzie znalazł swój klub mądrych i dobrych.

           

Ci, do których żywimy odrazę moralną rzadko wprowadzają nas w błąd, prawdziwym zagrożeniem są ci, którym ufamy, i którzy zazwyczaj mają najlepsze chęci. Dziś, po raz kolejny, stosunek do Żydów jest papierkiem lakmusowym moralności świata. Siódmego października dostaliśmy próbkę tego, jakie są zamiary Hamasu, Fatahu, Hezbollahu, Iranu, Turcji i setek milionów ludzi. Artykuł Davida Grossmana nie ma wielkiego znaczenia. Rzetelna informacja uczciwych ludzi ma ogromne znaczenie, bez niej uczciwi nie z własnej winy mogą w poszukiwaniu szlachetności znowu podpisać się pod wezwaniem jakiegoś poety.                            

Łączę serdeczne pozdrowienia
Andrzej Koraszewski
Dobrzyń nad Wisłą, 14 października 2023r.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel-Gaza conflict: Fears grow for hostages held by Hamas as ground invasion looms

Israel-Gaza conflict: Fears grow for hostages held by Hamas as ground invasion looms


Global News


The Hamas assault in Israel killed more than 1,300 people, most of them civilians, and they took more than one hundred hostages.

Now, the eyes of the world are on Gaza ahead of a looming Israeli ground offensive, where Hamas are believed to be hidden in buildings and the network of vein-like tunnels that run under the Palestinian enclave, a likely place to hold some of the hostages.

Meanwhile, The Gaza Health Ministry said Saturday that more than 2,200 people have been killed in the territory, including 724 children and 458 women, as Israeli airstrikes continued.

Jeff Semple reports.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


America’s Betrayal of Israel

America’s Betrayal of Israel

IEL LEIBOVITZ


A decade of perverse U.S. policy sets the stage for mass murder.
.

STILL IMAGE FROM A VIDEO OF ISRAELI WOMAN NOA ARGAMANI BEING KIDNAPPED BY HAMAS

I am writing this on Saturday, as news outlets report hundreds of Israeli dead, and dozens, if not hundreds, of soldiers and civilians kidnapped by Hamas terrorists and taken into Gaza.

It is never a good idea to write anything as events are still rapidly unfolding, especially as neither I nor anyone else can answer the only question that ultimately matters—namely, “what happens now?” But we can answer another, much more rudimentary and no less urgent question: Who’s at fault?

There will be plenty of time to pore over how a cataclysmic disaster of this magnitude could happen, and who—from Bibi down to the IDF Chief of Staff, head of intelligence, et al.—failed to protect the lives of Israelis. A lot of it will have to do with people who should have known better—including former prime ministers and former and current high level security officials—abandoning the core commitment of defending Israel and instead entertaining themselves by cosplaying some game of Demokratia, complete with donning handmaid outfits and ululating about fascism. Hysterics about your political opponents being the enemies of democracy may be fun in Kalorama; in Sderot and Ofakim, and even in Tel Aviv, there’s a price to pay for abandoning the real world and indulging in fetish play.

But the bigger mistake on the part of the Israelis is that over the past few years they have gotten the power equation that governs their lives backwards: Instead of understanding themselves to be citizens of a strong but beleaguered country whose first responsibility is to protect itself, they luxuriated in the fantasy that the United States was and always would be their protector—when in fact the ruling party in America has decided that Israel is a liability.

Watch this video. That’s a Hamas drone taking down an Israeli Merkava tank. A drone operated by an organization sponsored and trained by Iran applying both Iranian tactics and, most likely, Iranian hardware to attack Israel. This happened weeks after America sent Iran six billion dollars, and one week after we learned that the American government had over the past years ceded whole parts of its own intelligence units to Iranian spies.

The stage for this attack was not set in or by Israel. It was set by the United States.

For the better part of the last decade, the United States has pursued a foreign policy designed to strengthen Iran and enable it to form a strong sphere of influence in the region. This is the idea behind what Tony Badran and Michael Doran called “the Re-Alignment,” a vision of a new world order in which America partners with Iran in order to “find a more stable balance of power that would make [the Middle East] less dependent on direct U.S. interference or protection.” Those words aren’t Badran and Doran’s; they’re Robert Malley’s, Barack Obama’s lead negotiator on the Iran Deal who, as Semafor reported this week, helped to infiltrate an Iranian agent of influence into some of the most sensitive positions in the U.S. government—first at the State Department and now the Pentagon, where she has been serving as chief of staff for the assistant secretary of defense for special operations. Biden himself, in an op-ed in The Washington Post, spoke of “an integrated Middle East,” using the phrase no less than three times to make clear that his administration was intent on pursuing his predecessor’s commitment to seeing Iran not as a U.S. foe but as our collaborator.

And the Biden administration wasn’t just talking the talk. It was also walking the walk, from unfreezing billions in assets to make it easier for Tehran to support its proxy, Hezbollah-controlled Lebanon, to sending huge cash infusions used primarily to pay the salaries of tens of thousands of unvetted “security personnel.” And while the previous administration halted all aid to the Palestinians—directly because of the “pay for slay” policies that support the families of those who slaughter Israelis—the Biden administration was quick to reverse the decision.

Lots of people argued that this was simply clear-minded realpolitik after decades of disastrous wars in Afghanistan and Iraq. Bullshit. Here’s how you know this policy was, and is, motivated not by what’s best for America but by what would kneecap the Jewish state: Because it extended to inside Israel’s borders.

In addition to creating the external circumstances for terror, the Biden administration did everything in its power to derail Israel’s democratically elected government and prevent it from being able to see an attack like today’s coming. That the Israelis let themselves fall for this was stupidity of criminal order. But the invisible hand here was America’s. Biden himself took to CNN to call Netanyahu’s government “the most extreme” he’s ever seen, and lost no opportunity to lecture his Israeli counterpart about democratic values. The former U.S. ambassador to Israel, Tom Nides, took the unprecedented step of intervening in the country’s domestic affairs, announcing ominously that he “think[s] most Israelis want the United States to be in their business.” And if words weren’t enough, the administration also sent American dollars to support the anti-Netanyahu NGOs organizing the protests that brought Israel to a halt for months. Netanyahu was famously denied an invite to the White House; his key opponent, opposition leader Benny Gantz, had no such problem.

One idea floating around my inbox this afternoon is that part of Israel’s complete military collapse today was caused by a massive Iranian cyber attack that hacked its systems and prevented it from seeing what ought to have been obvious. That this could not only be true but related to the U.S. having recently given a team of Iranian agents high-level access to U.S. intelligence, which could very well have included information about Israeli systems, is not nearly as far-fetched a scenario as many would like it to be. And to the extent that we ever find out the truth about any of this, it will be because of Elon Musk, without whom we’d only have access to state-approved propaganda.

It doesn’t matter what words Biden says today. When you champion Iran; when you send it and its proxies money; when you reward Palestinian violence; when you go out of your way to portray Bibi as a dangerous fascist; when you finance and champion his opponents, contributing to further instability and unrest; when you hand over U.S. intelligence keys to Iranian agents; when you have your spokespeople declare it “disinformation” for people to connect obvious dots; when you do all of this, you know what is going to happen. You mean for it to happen.

Here today, then, is the challenge for Israel’s leadership: Can you accept that this is what’s happening? Can you imagine a future for the Jewish state decoupled from America? Because you must.

For at least a decade now, we’ve been told that part of what makes Israel so mighty and so safe is its superior technology, developed in partnership with America. Who, went this line of argument, needs to worry about missiles when we have Iron Dome and F-35 stealth fighter plans as part of a 3 billion dollar military aid package? Who cares about guns and grenades when we’ve developed high level cybersecurity systems that can strike at will? The war of the future, we’ve been promised, will be waged on computer terminals, in cyberspace—not in dusty border towns.

And then came a gaggle of Gazans with Kevlar vests and pick-up trucks and small arms that brought Israel to its knees. “Start-up Nation” has been ravaged by reality. It is clear that the dream Israel’s elites have entertained for the past decade—to become part of the global set of people who make all the money and all the decisions and have all the right opinions and fashionable friends—has soured into a nightmare.

And now it’s time to wake up. Stop prattling about the “cycle of violence,” about faults on both sides, about “the occupation,” about Bibi’s cabinet appointments, or any other distraction.

Re-root yourself in what you should never have forgotten—which is that we have enemies not because of what we did or didn’t do here or there, or on this day or that one, or because our hasbara isn’t good enough or because it is too good, or any other pointless argument. It is because we have vicious enemies, and they hate us. Instead of trying pathetically to curry favor with American overlords by scrubbing Judaism from your streets, pray to HaShem to fulfill the promise made to Isaiah and deliver vengeance. Reject, with great force and wrath, the death cult that has gripped so much of American political, public, and intellectual life and that sees virtue in prompting up benighted regimes in the name of diversity, equity, and inclusion. We don’t need an integrated Middle East, because we don’t wish to integrate with the murderous Mullahs and their packs of wild animals. We have our own interests, and if we’re smart—and if we wish to survive—we’ll never forget it again.


Liel Leibovitz is Editor at Large for Tablet Magazine and a host of its weekly culture podcast Unorthodox and daily Talmud podcast Take One. He is the editor of Zionism: The Tablet Guide.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com