Archive | September 2017

Phyllis Chesler na wojnie z “fałszywymi feministkami” z lewicy

Phyllis Chesler na wojnie z “fałszywymi feministkami” z lewicy

Richard Landes


Dlaczego wielu tak zwanych progresistów protestuje przeciwko syjonizmowi, ale akceptuje przemoc wobec kobiet na pozostałym Bliskim Wschodzie?

Na początku tego miesiąca UJA Women of the Federation of NY wręczyły Phyllis Chesler nagrodę za osiągnięcia całego życia i z tej okazji Chesler wygłosiła mowę o problemie tego, co nazywa “fałszywym feminizmem”. Odpowiadała jej Linda Scherzer, była reporterka CNN, stacjonująca na Bliskim Wschodzie w latach 1990., a obecnie dyrektorka Kontaktów ze Społecznością Federacji Żydowskiej z Greater MetroWest NJ. Potem razem odpowiadały na pytania.

Przemówienie Phyllis Chesler było w najlepszym wydaniu: celne, nieustraszone i dewastujące dla “fałszywych feministek” za ich odmowę przyznania problemów z islamem, czym zdradzają swoje muzułmańskie siostry, które są celem miażdżącej, zakamuflowanej wojny ze strony mężczyzn muzułmańskich i kompensujące swoje milczenie w sprawie muzułmanów ostrymi potępieniami Izraela za jego wady prawdziwe i urojone:

Postmodernistyczny i postkolonialny feminizm, który z pasją potępia chrześcijaństwo i judaizm jako największe zagrożenia praw kobiet, ale nie odważa się krytykować religijnie supremacyjnego islamu; intersekcjonalny „Fałszywy feminizm”, który potępia tylko zachodni imperializm i odmawia przyznania długiej historii islamskiego imperializmu, kolonializmu, niewolnictwa, anty-czarnego rasizmu i religijnego oraz zawodowego apartheidu; „fałszywy feminizm”, który jest znacznie bardziej zajęty rzekomą okupacją nieistniejącego kraju („Palestyny”) niż okupacją kobiecych ciał, twarzy, umysłów i genitaliów na całym świecie – włącznie z tymi kobietami, które zmusza się do zakrywania twarzy, grozi śmiercią i zabija w imię honoru na terytoriach spornych; „fałszywy feminizm:, który jest bezdusznie i irracjonalnie antysyjonistyczny.

Chesler zarzuciła im, że zdradziły zarówno kobiety żydowskie, jak kobiety kolorowe, co widać po ich atakach na Ayaan Hirsi Ali, kobietę kolorową i wzór kobiecej emancypacji. (Największą grupą wśród sygnatariuszy petycji przeciwko przyznaniu przez Brandeis nagrody dla Hirsi Ali były studentki i nauczycielki Women’s Studies).

Każdy kto śledził prace Chesler w XXI wieku, słyszał już o tym wcześniej. Problem polega na tym, jak to podkreśliła, że niewielu to słyszało, ponieważ od czasu jej cri de Coeur z 2003 r. o “nowym antysemityzmie” została wygnana do Amerykańskiego Gułagu, recenzje z jej książek zniknęły z pierwszych stron „New York Timesa”, wrzucone do kosza na książki nierecenzowane. Za jej lakonicznymi słowami kryje się bolesne doświadczenie bycia marginalizowaną przez jej siostry feministki za jej niewybaczalne, “prawicowe” stanowisko wobec Izraela. Na długo przed pojawieniem się Lindy Sarsour ta formułka już była w obiegu: „Nie możesz być feministką i syjonistką”.

Chociaż Chesler nie wspomniała Lindy Sarsour w swoim formalnym wystąpieniu, w pytaniach i odpowiedział sprawa tej współprzewodniczącej Marszu Kobiet ze stycznia 2017 r. pojawiła się niemal natychmiast. Jak mogły feministki, żydowskie feministki, występować w towarzystwie z kobietą, która nie wahała się przed powiedzeniem syjonistkom, że nie mogą być dobrymi feministkami, i że zamiast tego muszą okazać solidarność z głęboko mizoginistycznym kierownictwem palestyńskim? Wiele kobiet, które zabierały głos, mówiło o swoich dzieciach na uczelniach, które unikają obrony Izraela ponieważ, jak to ujęła jedna z nich „chcą mieć przyjaciół”.

Kiedy Chester wspominała swoje życie od czasu, kiedy próbowała zwrócić uwagę na niebezpieczeństwa odrodzonej wrogości do Żydów na lewicy, byłem pełen głębokiego podziwu dla jej wytrwałości. Wszystkie uprzejme i nie tak uprzejme oznaki ignorowania jej ze strony wpływowych ludzi – żydowskich przywódców, izraelskich przedstawicieli – za to, że jest panikarką lub, co gorsza, paranoiczką, utrata przyjaciół i kolegów, odwołane zaproszenia, wykluczenie z uczestnictwa w debacie publicznej… Prowadziła tę samą syzyfową walkę i płaciła tę samą cenę psychiczną trzykrotnie dłużej niż ja. I była tutaj: z podniesionym czołem, na pewnym gruncie moralnym, nie trawiona gniewem i urazą, nadal próbująca porozumieć się.

Kiedy medialni mędrcy, społeczni aktywiści i feministki przyjmują dyskurs kozła ofiarnego, jakiego używają przywódcy palestyńscy w celu obwiniania Izraela za cierpienia, jakie systematycznie zadają własnej ludności, a szczególnie własnym kobietom, gdy progresiści podporządkowują się żądaniom fałszywie umiarkowanych muzułmanów i twierdzą, że każda krytyka traktowania kobiet przez muzułmanów jest islamofobiczną mową nienawiści, tam głos, taki jak głos Phyllis Chesler, jest istotnie z trudem słyszany.

To jednak nie są czasy pocieszania, łatwych przyjaźni, dołączenia do popularnych grup „sprawiedliwości społecznej”. To są czasy, kiedy potrzebna jest odwaga, prawość, stawianie czoła wygnaniu przez fałszywych postępowców, nieustępliwego stania w obronie prawdziwie postępowych wartości, niezależnie od kosztów w liczbie utraconych przyjaciół. Jeśli nie teraz, to kiedy? Z pewnością, jeśli młode kobiety i mężczyźni chcą zmienić świat, chcą dać własny wkład w tikkun olam, nie mogą znaleźć lepszego źródła inspiracji niż długie, produktywne, pełne pasji i odwagi życie Phyllis Chesler.


Richard Allen Landes

Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy tzw. „Raportu Goldstone’a”.
“Goldstone’s Gaza Report, Part I: A Failure of Intelligence”, Middle East Review of International Affairs (MERIA), January 2010.
“Goldstone’s Gaza Report, Part II: A Miscarriage of Human Rights,” Middle East Review of International Affairs (MERIA), January 2010.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


In first, Denmark deploys troops to guard synagogue, Israeli embassy

In first, Denmark deploys troops to guard synagogue, Israeli embassy

AFP


Unprecedented use of soldiers in capital since World War II follows deadly attacks in 2015 and with national terror threat level at ‘serious’

Rabbi Jair Melchior (R) talks to a Danish soldier guarding the Jewish Synagogue in Copenhagen, Denmark, on September 29, 2017. Danish soldiers took to the streets of Copenhagen for the first time on Friday, September 29, 2017, replacing the police to protect the synagogue and the Israeli embassy which have been guarded ever since two deadly 2015 attacks. (AFP PHOTO / SCANPIX DENMARK / Nikolai Linares)

COPENHAGEN, Denmark — The Danish military deployed troops in Copenhagen on Friday to guard the city’s synagogue and the Israeli embassy, hours ahead of the Yom Kippur Jewish holiday.

The deployment was the first by troops in the Danish capital since WWII.

The synagogue and the Israeli embassy have been under police protection since two deadly attacks in 2015.

An AFP correspondent at the scene saw armed soldiers standing outside Copenhagen’s main synagogue, with the narrow medieval street where it is located sealed off on both ends, hours before the start of Yom Kippur on Friday evening.

“This is the first time they are used in this type of situation, so it’s unique,” Copenhagen police spokesman Rasmus Bernt Skovsgaard said.

Danish soldiers guard the Jewish Synagogue in Copenhagen, Denmark, on September 29, 2017. Danish soldiers took to the streets of Copenhagen for the first time on Friday, September 29, 2017, replacing the police to protect the synagogue and the Israeli embassy which have been guarded ever since two deadly 2015 attacks. (AFP PHOTO / SCANPIX DENMARK / Mads Claus Rasmussen)

Danish police have protected Jewish institutions in the country since Omar El-Hussein, a Danish citizen of Palestinian origin who swore allegiance to the Islamic State group, opened fire outside the synagogue, killing one Jewish man and wounding two police officers in 2015.

Hours earlier, El-Hussein attacked a cultural centre hosting a free speech and Islam forum attended by the controversial Swedish artist Lars Vilks, who faced death threats for penning a caricature of the Prophet Mohammad.

A filmmaker, Finn Norgaard, was killed in that attack. Police later killed El-Hussein.

The soldiers, who will be deployed until March 2018, are “well-trained and equipped to carry out this type of mission,” Lieutenant Colonel Steen Dalsgaard of the Danish army told AFP.

Some 160 soldiers have been deployed in Copenhagen and at the Danish-German border, where controls were restored at the end of 2015 to limit a migrant influx.

Denmark’s terror threat level is “serious”, ranked four on a five-point scale, according to the Danish Security and Intelligence Service (PET).

The latest deployment is not a response to any new threat, but rather aims to assist Copenhagen police strained by operations in other parts of the city.

Police will continue to guard the Jewish museum and the school.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Wiesław Michnikowski lubił żartować, ale aktorstwo traktował bardzo poważnie

Wiesław Michnikowski lubił żartować, ale aktorstwo traktował bardzo poważnie

Aneta Kyzioł


Zmarł w wieku 95 lat. Na szczęście zostają z nami jego piosenki z Kabaretu Starszych Panów, skecze z Dudka i wiele ról z najbardziej znaną – Jej Ekscelencji z „Seksmisji”.

Wiesław Michnikowski (Iwona Burdz/Agencja Gazeta)

„Nie lubię mówić o sobie / Ale trudno, co ja zrobię. / Różnych ludzi się pytałem / I sporo się dowiedziałem. / Nie wiedziałem, teraz wiem / Dużo o Wiesławie M.” – tak Wiesław Michnikowski zwracał się do Szanownego Czytelnika we wstępie do wywiadu rzeki, jaki trzy lata temu przeprowadził z nim syn Marcin. Tytuł równie autoironiczny – „Tani drań”. I to prawda, bo Wiesław Michnikowski był tyleż powszechnie znany (i uwielbiany), co przez całe dziesięciolecia bogatej kariery niezbyt skłonny do publicznych zwierzeń.

Kto nie ma w głowie i uszach jękliwego „Już kąpiesz się nie dla mnie”, nostalgicznego „Addio pomidory”, „Tanich drani”, „Odrobiny mężczyzny” czy wreszcie: „Wesołe jest życie staruszka”? Kto choć raz w życiu nie widział „Seksmisji” i Michnikowskiego w kobiecym przebraniu? Albo „Sęka” Kabaretu Dudek, szmoncesu wszech czasów, w którym mistrzowsko brnęli w nieporozumienia z Edwardem Dziewońskim?

Marzenia Wiesława Michnikowskiego

Ale już o jego wielkich pasjach pozaaktorskich – samochodach i majsterkowaniu – wiedzieli nieliczni. „W czasie wojny zostałem skierowany przez niemiecki urząd pracy do zakładów naprawczych Elektrycznej Kolejki Dojazdowej w Grodzisku Mazowieckim. Tam pewnego razu dostałem polecenie, żeby zreperować pantograf. I jak się tym zajmowałem, kopnął mnie prąd. Zleciałem z wagonika na ziemię. Musiałem upaść na głowę, bo po wojnie zostałem aktorem…” – żartuje w wywiadzie rzece.

Lubił żartować, a jednak aktorstwo traktował bardzo poważnie. Marzył o rolach różnorodnych, role komediowe albo komediowo-tragiczne cenił, ale też bał się, że staną się szufladką, w której będzie mu zbyt ciasno. Najbardziej lubił grać wbrew warunkom, fizycznym i psychicznym, cenił grane na serio czarne charaktery. Marzył o roli Rzeckiego w „Lalce”, zagrał ją jego kolega z teatru Bronisław Pawlik, marzył o Tartuffe′ie w „Świętoszku” Moliera. Ze swoich ról najbardziej cenił Strzałkę w „Skąpcu” Moliera czy tytułowego, z ducha chaplinowskiego bohatera w „Historii fryzjera Vasco” Georges′a Schehadé.

To jest facet, który wszystko umie

Został specjalistą od komedii podszytej smutkiem, desperacją, tragizmem. Sztuk Fredry, Bałuckiego, Moliera, Ioneski, Pintera. Krytycy, doceniając te kreacje, pisali: „Michnikowski urodził się dla Mrożka”. Podkreślali, że mając naturalną vis comica, potrafi ten talent do rozśmieszania powściągnąć, by nie robić karykatury, nie wygłupiać się. Jedną z ostatnich wielkich ról był Wuj Eugeniusz w „Tangu” Mrożka w reż. Macieja Englerta, grany w Teatrze Współczesnym w Warszawie od 1997 r.

„To jest facet, który wszystko umie, bo ma w sobie syntezę prawdy. Bez względu na to, czy jest to Szekspir, czy Dudek, ta prawda z niego emanuje. Poza tym to wspaniały kolega, a do tego autentyczny przedwojenny warszawski inteligent” – opisywał Michnikowskiego przyjaciel nie tylko z Dudka, Edward Dziewoński.

Ulubioną piosenką Michnikowskiego z Kabaretu Starszych Panów była „Inwokacja”: „Bez ciebie / jestem tak smutny / jak kondukt w deszczu pod wiatr / Bez ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat”. Z Michnikowskim byliśmy smutni i wyzuci dużo mniej. Na szczęście zostały nagrania.


Inwokacja, Wiesław Michnikowski, Kabaret Starszych Panów

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Yom Kippur War

Fields Of Armour The October War Documentary

   History Of Wars



On October 6, 1973, Egypt and Syria launched a surprise attack on Israel to reclaim land lost during the 1967’s Six Day War. The results was one of the most ferocious armoured battles in history.

 


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Polacy – gapie Zagłady

Polacy – gapie Zagłady

BARBARA ENGELKING


Żydzi sprzątają na warszawskiej ulicy w czasie drugiej wojny światowej. Widoczni również policjanci niemieccy. Fot. Ministerstwo Informacji i Dokumentacji rządu RP na emigracji / NAC

Wątły parawan ze Sprawiedliwych wśród Narodów Świata nie jest w stanie zasłonić ogromu podłości i zła, które dotknęło Żydów ze strony ich polskich sąsiadów.

Trzeba poważnie potraktować komentarz prof. Jana Grabowskiego, iż prawda o postawach Polaków wobec Żydów w czasie niemieckiej okupacji nie podlega negocjacjom. Zgadzam się z tym całkowicie i uważam, że wątły parawan ze Sprawiedliwych nie jest w stanie zasłonić ogromu podłości i zła, które dotknęło Żydów ze strony ich polskich sąsiadów.

Warto pamiętać, że mimo niemieckiej opresji, okupacyjnych przepisów i terroru kwestia postaw wobec Żydów pozostawała w obszarze wolnej woli i indywidualnej decyzji pojedynczego Polaka. Można było narażać swoje życie i ratować ich ze świadomością grożących konsekwencji – i ten bohaterski wybór nielicznych stanowi wciąż wygodne alibi dla pozostałych. Można było nie robić nic – co oznaczało po prostu stanie pod krzyżem czy wokół stosu, bycie gapiem i świadkiem cudzej męki, bycie „osobą, która nie jest aktywnie zaangażowana w sytuację, w której ktoś inny potrzebuje pomocy”, jak definiuje „gapia” Petruska Clarkson. Można było także na wiele rozmaitych sposobów wykorzystywać położenie Żydów, szkodzić im, a w końcu – denuncjować i mordować.

Tych, którzy wydawali Żydów
było o wiele więcej niż tych,
którzy im pomagali

Jestem przekonana, że tych, którzy szkodzili i wydawali było o wiele więcej niż tych, którzy współczuli i pomagali. A ci „obojętni” – którzy stali i tylko się gapili – także współtworzyli atmosferę, w której możliwe było poniżanie, upokarzanie, wyzyskiwanie i uśmiercanie Żydów.

Gapie nie są niewinni – zasadne jest bowiem pytanie, czy ich bezczynność i bierność nie stawała się przyzwoleniem dla sprawców zła? Czy ci Polacy, którzy bezwstydnie wydawali lub bez żadnych hamulców i niemal publicznie mordowali Żydów, mogliby tak czynić, gdyby nie milcząca akceptacja i bierne przyzwolenie otaczających ich gapiów? Istotne wydaje się w tym kontekście sformułowanie Zygmunta Baumana:

„Powstrzymanie się od działania jest niewiele mniej brzemienne w skutki niż działanie. Brak oporu ze strony gapiów może w większym stopniu czynić ich odpowiedzialnymi za złe czyny niż obecność ludzi o złych intencjach”.

To mocne słowa i bezkompromisowa diagnoza winy gapia – jego bierności, zaniechania – która wydaje mi się trafna w odniesieniu do Polaków jako gapiów Zagłady. Jak podkreślaliśmy w naszych książkach, rola gapia czy świadka w ostatniej fazie eksterminacji Żydów stała się kluczowa z punktu widzenia osób poszukujących ratunku.

Wychodząc z roli biernego gapia i działając, Polacy brali na siebie odpowiedzialność za życie Żydow – mogli pomagać i ratować, przemilczeć ich ukrytą obecność albo donieść o niej, a także zaprowadzić ich do Niemców lub sami pozbawiać Żydów życia. Wszystko to były wolne wybory jednostki ludzkiej – oczywiście kierowanej strachem, chciwością, litością lub współczuciem – niemniej decyzja pozostawała autonomiczna. Ze strachu można, ale nie trzeba było wydawać. Wydając czy mordując Żydów, gapie stawali się sprawcami zła i jednocześnie niemieckimi kolaborantami, współpracującymi z nimi w dziele Zagłady.

Zakaz pomocy Żydom
nie oznaczał przymusu
ich wydawania

I choć Polacy nie byli wolni od strachu, to byli – w sensie duchowej wolności jednostki ludzkiej – wolni do dokonania każdego wyboru i podjęcia różnych działań. Przecież strach nie musiał skutkować wydawaniem, ze strachu można było po prostu odmówić pomocy. Za odmowę pomocy nie groziły żadne kary. Odmowa była także całkowicie zrozumiała dla Żydów, którzy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że stanowią dla innych śmiertelne zagrożenie. Wspominając odmowę pomocy ze strony znajomej, Stefania Szochur zanotowała: „Nie mam do niej żalu. Każdy ma prawo do strachu, a ja przecież jestem jak wyrok śmierci. Czy mam prawo chcieć ratować swoje życie za cenę innego życia? Czy mam prawo narażać ludzi lub całe rodziny?”. Podobne wątpliwości moralne zapewne powodowały, że wielu Żydów nie szukało w ogóle ratunku, nie chcąc narażać swoich znajomych czy przyjaciół – zwłaszcza przyjaciół.

Odmowa pomocy to jeden z możliwych wyborów, zakaz pomocy – choć pod groźbą kary śmierci – nie oznaczał przecież przymusu wydawania. A jednak wydawano i mordowano, a gapie stawali się bezwzględni i okrutni, jakby ślepi i głusi na cierpienie Drugiego. I choć nie poczuwali się do winy, część z nich poniosła odpowiedzialność karną za swoje czyny. Nie poczuwali się do winy, tym bardziej do winy moralnej – czyli według Karla Jaspersa takiej, której są świadomi ci, którzy popełniają zły czyn – ponieważ nie uważali, że popełnili coś złego. Podobnie uważają tak i dzisiaj niektórzy Polacy: że nie stało się nic złego.

Ja jednak wierzę Jaspersowi, kiedy twierdzi że istnieje ponadto wina metafizyczna, która rozciąga się poza „moralnie uzasadniony obowiązek” i wynika z działań człowieka (lub zaniechania działania), które spowodowało ludzkie cierpienie. W sensie metafizycznym jesteśmy winni zawsze, ponieważ międzyludzka solidarność jest absolutnym fundamentem moralności i nawet jeśli nie ma powiązań między naszym działaniem a cierpieniem Innego – nie zmienia to, jak chce Levinas, bezwarunkowej wzajemnej międzyludzkiej odpowiedzialności.


Fragment tekstu, który ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 8-9/2011.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com