Archive | October 2017

Na obraz Boga [Parsza Noach]

Na obraz Boga [Parsza Noach]

RABIN JONATHAN SACKS
tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2017


“Potop” autorstwa angielskiego malarza Johna Martina. Fot. Wikipedia

NOACH– 21 PAŹDZIERNIKA 2017/ 1 CHESZWAN 5778

Historia pierwszych ośmiu rozdziałów księgi Be-reszit jest prosta, choć tragiczna. Składają się na nią trzy etapy: stworzenie, zniszczenie i odbudowa. Bóg tworzy porządek, który zostaje zniszczony przez ludzi do tego stopnia, że „skażona była ziemia przed Bogiem i napełniła się ziemia bezprawiem” i „skaziło wszelkie ciało drogę swą na ziemi”. Następnie zsyła potop, który zmiata z powierzchni ziemi wszystko, co żyje, z wyjątkiem Noego, jego rodziny i zwierząt na arce, po czym ziemia wraca do stanu, który opisany jest na samym początku Tory: „[…] była zamętem i bezładem, a ciemność nad otchłanią; a duch Boży unosił się nad powierzchnią wód” (Be-reszit 1:2).

Dając obietnicę, że nigdy więcej nie zniszczy życia na ziemi (lecz jednocześnie nie zapewniając, że nie zrobią tego ludzie), Bóg zaczyna od początku. Stawia Noego w miejsce Adama, ojca ludzkości, żeby ten zaczął pisać jej historię od początku. Rozdział dziewiąty księgi Be-reszit jest więc odpowiednikiem pierwszego, z wyjątkiem dwóch znaczących różnic.

Po pierwsze, w obu rozdziałach występują słowa-klucze, które powtarzają się kilkakrotnie. W pierwszym rozdziale tym słowem jest tow (dobry), w dziewiątym – brit (przymierze).

Po drugie, w obu powiedziane jest, że Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, ale opisane jest to na dwa, wyraźnie różne sposoby. W rozdziale pierwszym czytamy:

„I rzekł Bóg: ‘Uczyńmy ludzi na obraz Nasz i podług podobieństwa Naszego, a niech panują nad rybami morza, i nad ptactwem nieba, i nad bydłem, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, który pełza po ziemi! I stworzył Bóg człowieka na obraz Swój, na obraz Boga stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (Be-reszit 1:26-27).

W dziewiątym zaś:

„Kto przeleje krew człowieka, przez człowieka krew jego przelaną będzie; bo na obraz Boży stworzył człowieka!” (Be-reszit 9:6).

Różnica jest zasadnicza. Z pierwszego rozdziału dowiadujemy się, że to my stworzeni jesteśmy na Boże podobieństwo, a z dziewiątego, że na Jego obraz stworzony został drugi człowiek. Pierwszy rozdział opowiada o wyższości człowieka nad całym owocem Boskiego stworzenia i o władzy, jaką on posiada; dziewiąty – o nienaruszalności ludzkiego życia i zakazie zabijania, czyli o moralnych ograniczeniach tej władzy, która w żadnym wypadku nie może być użyta, aby pozbawić życia drugą osobę.

Dlatego też słowo-klucz zmienia się z „dobry” na „przymierze”. Nazywając coś dobrym, podajemy tylko opis rzeczy. Mówiąc o przymierzu, wskazujemy na stosunek dwóch rzeczy względem siebie. Przymierze jest rodzajem moralnej więzi między dwiema stronami.

Po potopie zmieniają się stosunki ludzi z Bogiem, który nie wymaga już od nich, aby byli dobrzy, bo rzekomo leży to w ich naturze. Przeciwnie, Bóg wie, że „zamysł serca ludzkiego [jest] zły od młodości jego” (Be-reszit 8:21), mimo że zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo.

Ale Bóg jest jeden, a ludzi wielu. Pojedynczy człowiek mógłby żyć w zgodzie ze światem, wiemy jednak, że „nie dobrze, aby pozostał człowiek samotnym”. Człowiek to zwierzę społeczne. W momencie, kiedy jeden jest przekonany, że ma boską władzę nad drugim, rodzi się przemoc. Myślenie o sobie w boskich kategoriach jest bardzo niebezpieczne. Jesteśmy tylko ludźmi ze wszystkimi ludzkimi niedoskonałościami.

Dlatego też jednym szybkim posunięciem Bóg zmienia zasady, ucząc Noego (a z nim całą ludzkość), że nie powinien myśleć o sobie samym, ale o drugim człowieku jako o istocie stworzonej na obraz i podobieństwo Boga. Tylko tak możemy, jako gatunek, uchronić się przed przemocą i samozniszczeniem.

Oto kolejna idea, która może odmienić nasze życie. Największym wyzwaniem religii okazuje się możliwość dostrzeżenia boskiego obrazu w każdym człowieku, nawet jeśli nie odpowiada on obrazowi nas samych; nawet jeśli różni nas kolor skóry, status społeczny, kulturowy czy wyznanie.

Częścią ludzkiej natury jest strach przed różniącym się od nas człowiekiem, co było przyczyną przemocy od początku istnienia naszego gatunku. Nieznajomy, obcokrajowiec, inny – prawie zawsze kojarzony jest z zagrożeniem. A co, jeśli tak nie jest? Co, jeśli w rzeczywistości ludzie różni od nas ubogacają nasz świat, wcale mu nie zagrażając?

Jest pewne dziwne błogosławieństwo, które odmawiamy po każdym zjedzonym posiłku lub wypitym napoju, nad którym wcześniej wypowiedzieliśmy Sze-ha-kol. Jego słowa to: „bore nefaszot rabot we-chesronam”, Bóg „stwarza wiele dusz i ich niedostatki”. W dosłownym rozumieniu to błogosławieństwo jest niemalże pozbawione sensu. Dlaczego mielibyśmy sławić Boga za niedostatki?

PRENUMERATA

Jedną ze wspaniałych odpowiedzi na to pytanie (za którą należą się podziękowania Joshui Rowe’owi, od którego po raz pierwszy usłyszałem to piękne wytłumaczenie) byłoby, że nie mając niedostatków, nie potrzebowalibyśmy innych ludzi. Bylibyśmy samotnikami. Ponieważ jednak wszyscy jesteśmy inni i wszyscy mamy wady, potrzebujemy siebie nawzajem. Tylko dzięki koegzystencji możemy uzupełniać swoje braki i czerpać z tego obopólne korzyści*. To właśnie nasza różnorodność sprawia, że jesteśmy istotami społecznymi.

To spostrzeżenie wyrażone zostało w sławnym rabinicznym powiedzeniu: „Monety, które człowiek bije według jednego wzoru, wyglądają tak samo. Bóg ukuł nas według jednego wzoru – na swoje podobieństwo – a mimo to każdy z nas jest inny” (Miszna, Sanhedryn 4:5). Jest to podstawą idei nazwanej przeze mnie „dumą inności” („The Dignity of Difference” to także tytuł jednej z moich książek).

To kolejna idea, mogąca odmienić nasze życie. Następnym razem, gdy spotkamy kogoś całkowicie od nas innego, powinniśmy spojrzeć na to, co nas różni nie w kategoriach zagrożenia, ale raczej ubogacającego daru. Po potopie, a przede wszystkim, aby uniknąć sytuacji, w której „ziemia napełnia się bezprawiem”, Bóg każe nam dostrzegać Swój obraz w drugim człowieku. Adam wiedział, że został stworzony na Boże podobieństwo. Noe i jego potomkowie muszą pamiętać, żeby widzieć obraz Boga w drugim człowieku.

Wielkim wyzwaniem religii jest próba dostrzeżenia Boskiego pierwiastka w osobie nieznajomego.

* Podobna idea towarzyszyła XVIII-wiecznym myślicielom, takim jak na przykład Monteskiusz, w których rozumieniu handel mógł służyć jako alternatywa dla wojen. Między jednym plemieniem spotykającym na swej drodze inne plemię może dojść albo do walki, albo do wymiany dóbr. W pierwszym przypadku oba plemiona ponoszą straty, nawet jeśli jedno wygrywa walkę. W drugim przypadku oba zyskują. To jeden z najważniejszych sposobów, w jaki gospodarka rynkowa przyczyniła się do budowania pokoju, tolerancji i postrzegania różnorodności jako dobrodziejstwa, a nie przekleństwa. Zobacz: A. O. Hirschman, Namiętności i interesy: u intelektualnych źródeł kapitalizmu.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


UNRWA DEMANDS END TO TUNNEL BUILDING UNDER ITS SCHOOLS

UNRWA DEMANDS END TO TUNNEL BUILDING UNDER ITS SCHOOLS

TOVAH LAZAROFF


Palestinian militants must stop building tunnels under Gaza schools, UNRWA says

A hamas militant takes part in a tunnel attack simulation during a graduation ceremony in Rafah, in the southern Gaza Strip, last November. (photo credit:REUTERS)

Palestinians must stop building tunnels under Gaza schools, the United Nations Relief and Works Agency for Palestinian Refugees in the Near East said this weekend, as it made public the presence of a new tunnel under one of its schools.

UNRWA said it first discovered “what appeared to be a tunnel” under one of its schools on October 15.
It sealed the tunnel and reopened the school on October 25.

“The presence of a tunnel underneath an UNRWA installation, which enjoys inviolability under international law, is unacceptable.

It places children and agency staff at risk,” the organization said in a statement.

“The agency again demands full respect for the neutrality and inviolability of United Nations premises at all times. Any activities or conduct that put beneficiaries and staff alike at risk, and undermine the ability of UNRWA staff to provide assistance to Palestine refugees in safety and security, must cease,” UNRWA said.
Israel has long warned that Hamas, which controls Gaza, hides military installations, tunnels and weapons under schools and hospitals in the Strip. The terrorist group has increasingly focused on the construction of concrete tunnels to launch attacks against Israel.

“Hamas is using the UNRWA facilities to build a network of terror,” Foreign Ministry spokesman Emmanuel Nahshon said. “We are glad that UNRWA noticed what we have been telling them for years,” he said.

Israeli Ambassador to the UN Danny Danon said: “Yet another terror tunnel under an UNRWA school yard – this is what Hamas rule looks like and this is more proof of the double warcrime committed as terror tunnels are built to attack Israelis, while using the children of Gaza as human shields.

“We cannot accept a situation in which UNRWA schools are used as terror bases. This dangerous incident must not be ignored and strict oversight is needed to ensure that UN facilities are not used to protect terrorists.”

In June, UNRWA similarly reported it had discovered a tunnel that passed under two of its primary schools, which had already closed for the summer. That tunnel has also been sealed.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


FRENCH STARS GERARD DEPARDIEU AND ISABELLE ADJANI TO PERFORM IN ISRAEL

FRENCH STARS GERARD DEPARDIEU AND ISABELLE ADJANI TO PERFORM IN ISRAEL

AMY SPIRO


The two will perform ‘Love Letters’ for two performances in March.
Gerard Depardieu and Isabelle Adjani. (photo credit:Courtesy)

Two famed French stars are coming to perform in Israel – for two nights only. In March, actors Gerard Depardieu and Isabelle Adjani will be performing Love Letters in Haifa and then Tel Aviv. The show, written by the late A. R. Gurney, has been played by dozens of actors and actresses over the years. It features a man and woman, seated side by side, reading over notes, letters and cards from 50 years of life.

It has been performed on Broadway, off-Broadway, and at theaters around the globe, and was nominated for a Pulitzer Prize.

The play is known as a favorite for busy actors since they don’t need to memorize the lines – which can be written on the notes and cards they hold.

It will be performed in French with subtitles in Hebrew and Russian. Depardieu and Adjani are two of France’s most well-known film stars; he is most famous for Cyrano de Bergerac and she for Possession and One Deadly Summer.

While Adjani has never visited Israel before, Depardieu has been here many times, including to film 2008’s Hello Goodbye which also starred Lior Ashkenazi and Sasson Gabai.

Love Letters will be performed first in Haifa on March 3 and then in Tel Aviv on March 5. Tickets, which range from NIS 205- 505, are available at kupatbravo.co.il


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


Żydzi, mniejszość, która irytuje

Żydzi, mniejszość, która irytuje

Fred Maroun
tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Tel Aviv, którego narodziny datuje się na 11 kwietnia 1909, kiedy grupa Żydów zebrała się na wydmach na północ od Jaffy planując na nabytych działkach budowę miasta.

Żydzi są znienawidzoną mniejszością. Zawsze byli. Nienawidzono ich dłużej niż jakąkolwiek inną mniejszość, bardziej powszechnie i zazwyczaj z większą intensywnością. Dlaczego tak jest?

Co jest w Żydach, co tak bardzo ludzi denerwuje?

Nie ma niczego szczególnie wyjątkowego w Żydach. Żydzi nie są jednolitą mniejszością. Nie wszyscy wyglądają tak samo. Nie wszyscy ubierają się tak samo. Trudno ich zidentyfikować. Niemożliwe jest ustalenie ich opinii, choć wielu próbowało. Obwiniano ich o kapitalizm, komunizm i wszystko co znajduje się pomiędzy tymi dwoma biegunami.

Tym, co najbardziej irytuje świat, jest fakt, że Żydzi są mniejszością, która nie zachowuje się jak mniejszość.

W odróżnieniu od innych mniejszości, czy to przeciwstawiając się Imperium Rzymskiemu dwa tysiące lat temu, czy przeciwstawiając się Organizacji Narodów Zjednoczonych dzisiaj, Żydzi odmawiają pokornego milczenia, dostosowania się i stania się niewidzialnymi. Tworzą armie, wchodzą do elitarnych zawodów, są właścicielami przedsiębiorstw, handlują, tworzą związki zawodowe, przemawiają, rewolucjonizują naukę, rewolucjonizują gospodarki i obalają rządy. Są i irytują jak diabli.

Nawet po tym, jak wymordowano niemal połowę z nich, Żydzi nie wtopili się w tło. Ich pęd do zbudowania świątyni w Jerozolimie po raz trzeci stał się wyłącznie silniejszy, więc wskrzesili to, co francuski dyplomata nazwał w 2001 r. “tym gównianym, małym krajem, Izraelem”.

Mały, oczywiście, ale gówniany? Nie sądzę. Chyba, że przez gówniany rozumiał on niewiarygodnie mocny, zdumiewająco odporny i odnoszący niebywałe sukcesy. Wszystko, czego nikt nie spodziewa się ze strony mniejszości.

Także po tym, jak odzyskali swoje państwo, także po tym, jak wskrzesili język hebrajski, Żydzi nadal nie odpuszczają. Nadal nie akceptują w milczeniu agresji. Nadal nie akceptują sytuacji, kiedy mówi się im, co mają robić.

Odmawiają wręczenia państwa Palestyńczykom, jak tego żąda świat. Twierdzą uparcie, że Palestyńczycy w rzeczywistości nie chcą swojego państwa na Zachodnim Brzegu i nie zatrzymają się aż zniszczą Izrael. Twierdzą uparcie, że Izraela nie stać na oddanie za darmo ani centymetra, jeśli chce przeżyć w tym sąsiedztwie. Twierdzą uparcie, że Żydzi mają długą historię w Judei i Samarii (nazwanej przez Jordańczyków Zachodnim Brzegiem) i dlatego mogą tam być, jeśli tego chcą. Twierdzą uparcie, że jakoś sobie poradzą mimo demografii, mimo BDS i mimo opinii świata, bo wszystko to już widzieli w przeszłości i nie dbają dłużej o udobruchanie swoich wrogów.

Upierają się, upierają się i upierają się. Nie tego oczekuje się od miłej mniejszości.

Dla tych, których irytują Żydzi, a więc właściwie dla wszystkich, Izrael jest najgorszym wrzodem na tyłku. Żydzi nie tylko nie zanikli, ale mają teraz własne państwo, gdzie rządzą i zachowują się jak większość, pewna siebie większość.

Wiceprezydent i były premier Iraku, Nuri al-Maliki, powiedział Kurdom, którzy sięgają po niepodległość: „Nie pozwolimy na stworzenie drugiego Izraela”. Innymi słowy, zachowujcie się jak dobra, mała mniejszość i zamknijcie się!

Nic nie zadziałało przeciwko Żydom, by zmusić ich do podporządkowania się. Nie zadziałały wojny. Nie zadziałały pogromy. Nie zadziałała marginalizacja. Nie zadziałała asymilacja. A dzisiaj nie działają także bojkoty i demonizacja.

Wrogowie Żydów użyli nawet przeciwko nim ostatecznej broni – twierdzenia, że Żydzi zachowują się wobec Palestyńczyków w ten sam sposób, w jaki oprawcy Żydów zachowywali się wobec Żydów. Miało to nie tylko zdyskredytować Żydów w oczach świata, ale także zmusić ich do zwątpienia w siebie i do nienawiści do samych siebie. Chociaż dało się na to nabrać kilku Żydów, ta strategia jest jawną hipokryzją. Jest oczywiste, że Palestyńczycy sami przygotowali sobie swoje madejowe łoże z pomocą ich arabskich przyjaciół. Więc ta strategia także zawodzi.

Niewiele jest spraw, co do których Żydzi zgadzają się między sobą, także w sprawie Izraela i z pewnością w sprawie religii. Mają tylko jedną rzecz wspólną: bycie Żydami. Jakoś jednak przez lata, dziesięciolecia, stulecia i tysiąclecia pokazali upór, by przetrwać. I prawdopodobnie ten upór pozostanie im na zawsze.

Żydzi są mniejszością, która pokazuje większościom środkowy palec – ku zawiści innych mniejszości – i dlatego są nienawidzeni.

Tel Awiw 2017.


Fred Maroun
Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


The Communist Party’s Human Gramophones, and the Liberal Who Opposed Them

The Communist Party’s Human Gramophones, and the Liberal Who Opposed Them

Ron Capshaw


Header

When George Orwell died in 1950 at the age of 46, the literary critic Edmund Wilson found it symbolically appropriate. For in the new postwar age of play-acting Stalinists, Wilson saw Orwell as the last prophet of commonsense independent-minded thought on the left.

But there was one who took up the baton. Robert Warshow, born 100 years ago, approached film, literature, and politics, with uncompromising honesty and complexity in a difficult time. Like Orwell, he did not follow any “line,” be it Communist or McCarthyist. Dead at 37, he left behind very little work—enough to be collected in one slim book. Nevertheless, his output is exceedingly relevant for our times.

Unlike many of the “New York Intellectuals,” that postwar brand of liberal but anti-Stalinist writers—peopled by such literary heavyweights as Lionel Trilling, Mary McCarthy, and Dwight MacDonald—who dominated the opinion journals for a generation, and were then lionized by a generation of academics, Warshow never went through the obligatory Communist phase. While in college, he submitted articles to The New Leader, a social-democratic but fiercely anti-Communist magazine. After graduation, he worked for Commentary, then a liberal publication, as a managing editor. Hence, he could approach Communist politics without a sense of guilt or a need to overcompensate in his attacks on it.

Warshow’s particular métier was analyzing the Communist sloganeers that Orwell typified as “human gramophones,” and the damage they did to cultural and intellectual life. For him, the horrors of Stalinism weren’t limited to the purges, gulags, and mass executions and the American followers who defended them. It was the how it cut party members off from having any ideas connected to reality. He lamented that for his generation coming up in the 1930s the Communist Party’s influence was so great that it “determined what you think about and on what terms” well into the ’50s.

As Orwell sought to save socialism from Soviet influence, Warshow tried to save high culture from Stalinism. Because of Communist domination of culture, one could no longer have “free judgments,” he wrote. One could no longer connect literature to one’s own actual experiences. Instead, culture was boiled down to politically correct individual “responses” promulgated in the most vulgar terms by literary commissars.

In an astute analysis of Julius and Ethel Rosenberg’s prison letters, Warshow noted that the supposedly “confidential” letters—later published—between the two accused atomic spies and Communist Party members were not actually intimate personal documents—rather, they were tailored for the public consumption of the party faithful. Hence, they constantly avowed their innocence, all the while knowing they did give atomic secrets to the Soviets. Julius, with one eye on giving those who protested for him ammunition, peppered his letters with “frame-ups” and “American fascism” against “progressive” Jews like himself. (Communism was never mentioned, except in distancing quotation marks.) Even without the censorship of prison officials, Warshow saw that for them “the truth could not be told.”

What Warshow found most revealing about Julius was the place in one prison letter where he told his wife about cutting out a copy of the Declaration of Independence from The New York Times and taping it to his prison wall. He reported reading from it the rights of “freedom of speech, freedom of the press, and of religion.” Warshow pointed out that the declaration does not mention any of these concepts, and hence Julius could never have “read” about them. From this, Warshow concluded that the couple “had no internal sense of their own being but could only see themselves from the outside, in whatever postures their cases demanded”—in this case, a phony Americanism that in fact contradicted Rosenberg and the party’s actual beliefs and doctrines.

Warshow’s key target were “anti-anti-Communists,” who saw attempts “to expose the Communist menace” as more of a threat to American democracy than Stalin. Warshow denounced this “equation” as “clearly absurd and too often conceals a desire to remain ‘neutral’ in the struggle against Soviet totalitarianism.”

But Warshow had no radical past to lead him into the far right, either. In a review of My Son John (1953), an anti-Communist film so extreme that even some anti-Communists were embarrassed by it, he noted that the son, a thinly veiled Communist, and the father, a Bible-thumping American Legionnaire, were mirror images of each other in their fanaticism.

As Orwell sought to save socialism from Soviet influence, Warshow tried to save high culture from Stalinism.

With its Our Town setting, the film took the familiar and “true” theme of a father laboring to send his son to college only to have the son, after graduation, if not before, rebuke the father’s values. But Warshow found “the hero” father no less “monstrous” than his Communist spy son. The father in frustration hits his son with the Bible and drunkenly roars patriotic platitudes. The pious mother, caught in the middle, sides with the father at film’s end, admiring his wisdom because he “believes what is in his heart.”

Warshow found the film repulsive not because it denounced communism but because it made anti-Communism one-dimensional and stupid. He did not quarrel with the film’s depiction of communists being part of a conspiracy, nor did he doubt the possibility that Communists would murder their own, as happened at the climax of the film. But he reminded audiences, based on his and their experiences, that Communists were “complex and their lives much duller.” What was needed, he asserted, was a film that exposed “the melodrama” of Communist fanaticism masquerading as dull government servants.

Warshow lived and died in age different from ours. As of yet, Russia hasn’t assumed the menacing dimensions of Stalin, nor is PC culture as oppressive as Stalinism proved to be for writers like Orwell or Ralph Ellison. But the problem of liberalism that Warshow analyzed and lamented in relation to radical politics remains. As in his time, some liberals today also view radicals as admirable because they are idealistic; even if radicals are proven misguided later and the liberals realize that they were duped (rightists do this as well, especially the social conservative faction). The very act of having ideals, even with no relation to reality, is still to be admired if one’s “heart is in the right place.”

Stalin is dead. But Warshow may have been correct in his analysis that the damage that communists did to liberalism continues on.


This article is part of a week-long Tablet series analyzing the 100th anniversary of the Soviet Revolution.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com