Archive | 2018/01/04

Mały trybik w machinie podłości

Mały trybik w machinie podłości

Andrzej Koraszewski


Przeczytałem artykuł młodego dziennikarza, właściwie zaledwie kompilację tekstów organizacji, której szlachetnym celem jest ujawnianie okrutnych praktyk i działań. Czytałem go w trakcie lektury niedawno wydanej książki izraelskiego historyka, pod znamiennym tytułem: „Industry of lies” (Przemysł kłamstw).

Jej autor, Ben-Dror Yemini, należy do pokolenia tych ludzi lewicy, którzy z niepokojem patrzą, na zamienianie medialnych informacji i publikacji naukowych w handel narracjami. W przypadku Izraela jest to szczególnie groźnie ze względu na długą tradycję chrześcijańskiej i muzułmańskiej demonizacji Żydów z jej niedawną kulminacją w czasach nazizmu.

Wtedy – pisze Yemini – „Wielkie Kłamstwo zmierzało do przekształcenia międzynarodowego żydostwa w arcywroga Trzeciej Rzeszy. Jak głosiło to kłamstwo, Żydzi kontrolowali Związek Radziecki, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone i spiskowali by wszcząć ‘wojnę eksterminacji’ przeciw Niemcom [40]. Wielkie kłamstwo tworzyło odwrócenie rzeczywistości. Tak więc, żołnierz Wehrmachtu, który walczył na rosyjskim froncie mógł pisać do swojej rodziny w 1941 roku o ‘niewiarygodnych zbrodniach popełnionych przez Żydów” [41]. Najwyraźniej wierzył w to co pisze. Kłamstwo jednak nie kończyło się na tym i nie ograniczało się do żołnierzy, których poddano praniu mózgów.”

Współczesna wersja Wielkiego Kłamstwa, pisze dalej Yemini, kieruje się na Izrael, zmieniając ten kraj w jakieś zbrodnicze państwo. Autor wcześniej wielokrotnie podkreśla, że:

„Oczywiście można krytykować Izrael, jest to uprawnione i konieczne. Jednak propagujący kłamstwa twierdzą, że obrońcy Izraela mówią ci, iż żydowskie państwo ‘nie może robić niczego złego’.”

Jest to jeszcze jedno kłamstwo, szczególnie często powtarzane, aby przekonać, że wszystkie inne kłamstwa o Izraelu zawierają prawdę i tylko prawdę, którą próbuje się ukryć. Osobliwa obsesja świata na punkcie Izraela nie pozostawia jednak wielu wątpliwości. Organizacja Narodów Zjednoczonych produkuje więcej rezolucji potępiających Izrael niż całą resztę świata, organizacje obrony praw człowieka, takie jak Amnesty International, czy Human Rights Watch, poświęcają więcej uwagi Izraelowi niż jakiemukolwiek innemu krajowi. Światowe media uznały Jerozolimę za stolicę korespondentów wojennych.

Ben-Dror Yemini przywołuje relację dziennikarza, Matti Friedmana, który spędził wiele lat w biurze Associated Press w Jerozolimie:

„Kiedy byłem korespondentem AP – pisze – agencja miała ponad 40 osób personelu zajmującego się Izraelem i palestyńskimi terytoriami. To było znacznie więcej niż AP miała w Chinach, Rosji czy w Indiach, lub we wszystkich 50 krajach muzułmańskich.”

Mimo tej zupełnie niesłychanej uwagi, jaką poświęca się Izraelowi, te doniesienia są nie tylko tendencyjne, są raz za razem kłamliwe. Udokumentowane kłamstwa media czasem prostują, ale te sprostowania ukazują się drobnym drukiem na dalszych stronach, podczas gdy kłamstwa krzyczą wielkimi tytułami z pierwszych stron.

„Większość czytelników, słuchaczy i widzów – pisze Yemini – nie wie, że są to kłamstwa, nie wiedzą, że obok okruchów poprawnych informacji szczególnego rodzaju wykładowcy i dziennikarze wciskają w umysły odbiorców doniesień w mediach ogromne porcje niedokładnej, toksycznej informacji.”

Odbiorcy renomowanych mediów są bezbronni, nie mają żadnych szans obrony przed tym zalewem kłamstwa.

Wspomniany na początku artykuł jest klasycznym przykładem tego, o czym pisze izraelski historyk. 28 grudnia portal wiadomości.gazeta.pl opublikował artykuł Patryka Strzałkowskiego pod tytułem [Gazeta Wyborcza] Służyłem w izraelskiej armii. Wchodziliśmy do domów niewinnych ludzi. Dzieci robiły w majtki. Wkład autorski autora jest ograniczony do doboru fragmentów tekstów publikowanych przez izraelską organizację Breaking the Silence. Nie komentuje, nie informuje, że istnieją jakieś zastrzeżenia zarówno do tej organizacji, jak i do samych ”świadectw”. Niewielu czytelników zauważy, że „świadectwa” opatrzone są tylko numerkami, że praktycznie nie ma tam nazwisk żołnierzy, nazwisk ich dowódców, dat i miejsc rzekomych zdarzeń. Ani dziennikarz, ani jego redakcja nie czują się zaniepokojeni tą formułą świadectw zbrodni. Dziennikarz jest sam najwyraźniej głęboko poruszony ogromem bestialstwa izraelskiej armii i pewnie w najlepszej wierze informuje świat o tym, czego się dowiedział. Czy nigdy nie słyszał o zastrzeżeniach wobec Breaking the Silence? Coś jednak słyszał, bo na początku artykułu czytamy:

„Za przerwanie milczenia nazywa się ich “zdrajcami”, “wrogami Izraela”, “auto-antysemitami”, “samonienawidzącymi się Żydami”.

Jeśli nie wie nic więcej, to mamy powód do zastanawiania się nad etyką człowieka zarabiającego na życie informowaniem i przekazującego „informacje” bez ich sprawdzania. Jesteśmy w podobnej sytuacji. Nie mogę sprawdzić prawdziwości świadectw opublikowanych przez cieszącą się sławą izraelską organizację.

Załóżmy, że jestem dziennikarzem gazety i czytam takie przerażające „świadectwa”. Dawniej musiałbym zasięgać języka, teraz wystarczy wbić hasło w wyszukiwarkę. Po kilku głęboko oddanych idei tej organizacji linkach pojawia się link do krytycznego tekstu NGO Monitor.

Powiedzmy, że nic nie wiem o NGO Monitor i czytam ich informacje o Breaking the Silence równie sceptycznie jak informacje tych anonimowych świadków.

Według tych informacji z NGO Monitor dochód BtS w 2016 roku wynosił 7,4 milionów szekli. W latach 2012-2016 prawie 13 milionów szekli organizacja otrzymała od rządów obcych państw (na czele listy donatorów była Dania, Holandia, Szwecja i Szwajcaria). Wśród hojnych donatorów znajduje się również Human Rights Watch (nie wiedziałem, że oni nie tylko zbierają pieniądze, ale i rozdają), organizacja, od której jej założyciel odciął się, ze względu na jej głęboko nieetyczną stronniczość. Z tej informacji dowiadujemy się, że organizacja BtS koncentruje się głównie na dostarczaniu materiałów zachodnim mediom, zbiera „świadectwa” od żołnierzy, którzy służyli na terytoriach palestyńskich podczas drugiej intifady.

Warto tę informację o BtS przeczytać samodzielnie, ale zacytujmy dwa fragmenty:

„14 czerwca 2016 izraelska strona internetowa NRG opublikowała wideo pokazujące jak współzałożyciel BtS, Yehuda Shaul, mówi do turystów w Izraelu: ‘Taak, w jednej z wiosek, a dokładniej w tej właśnie wiosce, do której właśnie wrócili, bo osadnicy w zasadzie zatruli wszystkie cysterny z wodą w wiosce…’

To oskarżenie nie miało żadnych podstaw, nie było nigdy udowodnione. Jak się okazuje bazowało na pojedynczej skardze z 2004 roku, która została zbadana przez izraelską policję i sprawa została zamknięta ze względu na brak dowodów.”

Oczywiście, nie mam możliwości sprawdzenia, kto ma rację, izraelska policja mogła być stronnicza, więc mamy tylko jakiś dzwonek alarmowy (wzmocniony przez opowieść prezydenta Abbasa, który w Parlamencie Europejskim poinformował, że rabini namawiają do zatruwania palestyńskich studni, a w dwa dni później przyznał, że miał złe informacje).

Dziennikarz powinien również zwrócić uwagę, że – jak czytamy w informacji NGO Monitor:

„BtS odmawia zrealizowania żądań izraelskiego rządu dostarczenia informacji o incydentach dokumentowanych w świadectwach byłych żołnierzy na temat rzekomych zbrodni.”

W efekcie na ogół nie ma żadnych możliwości zbadania tych spraw. Chociaż nie zawsze, w niektórych przypadkach udało się.

16 listopada 2017 prasa izraelska informowała o zakończeniu procesu przeciwko rzecznikowi BtS, który twierdził, że osobiście bił Araba na rozkaz przełożonego.

Dean Issacharof w wystąpieniu nagranym na wideo opowiadał, że podczas swojej służby wojskowej, którą odbywał w Hebronie pobił zatrzymanego Araba tak, że ten był cały zakrwawiony i w końcu zemdlał. Prokurator uznał, że jeśli to faktycznie robił, złamał etykę armii izraelskiej. Okazał się jednak, że nie można go ukarać za złamanie etyki żołnierskiej, bo wydarzenie nigdy nie miało miejsca. Udało się ustalić, o który incydent mogło chodzić (faktycznie rzucający kamieniami Arab został aresztowany i założono mu kajdanki), on sam jednak przedstawiał zupełnie inną wersję wydarzeń i zapewniał, że nie był bity i nie przypomina sobie, żeby krwawił i zemdlał. Również pozostali żołnierze z tej jednostki, którzy byli obecni przy aresztowaniu tego Araba, oraz dowódca jednostki, stanowczo zaprzeczyli w sądzie, by takie zdarzenie miało miejsce.

Ponownie możemy spekulować, czy aby świadkowie nie zostali zastraszeni, ale nie wolno udawać, że bardzo licznych informacji o nadużyciach ze strony BtS po prostu nie ma.

Patryk Strzałkowski opublikował „swój” tekst tak, jak gdyby nic o tych wszystkich kontrowersjach nigdy nie słyszał. Jeśli to prawda, to jest bardzo złym dziennikarzem i nie powinien w tym zawodzie zarabiać na życie, bo zarabia nieuczciwie, jeśli natomiast wiedział o tych kontrowersjach i zataił je przed czytelnikami, sprawa przedstawia się znacznie gorzej.

Osobiście podejrzewam, że mógł nie wiedzieć. Przeczytał, wzruszył się, przetłumaczył fragmenty, złożył do kupki i dostarczył do redakcji, gdzie przyjęto towar z pocałowaniem ręki.

Jak powstaje taka imponująca dziennikarska niewiedza? No cóż, polski dziennikarz dowiaduje się o szacownej organizacji dokumentującej żydowskie zbrodnie od jeszcze bardziej szacownych kolegów z „Guardiana”, „New York Timesa”, „Le Monde” i podobnych. Jedzie osobiście do Izraela, odwiedza redakcję „Ha’aretz”. Jedzie z wycieczką Breaking the Silence na tereny palestyńskie, rozmawia przez dostarczonego przez BtS tłumacza ze wskazanymi przez BtS Palestyńczykami, wraca nad Wisłę i opowiada, co widział na własne oczy.

Aktywiści Braeking the Silence (Zdjęcie: Luise Green)

Nigdy nie byłem na takiej wspaniałej wycieczce, więc jestem skazany na relacje innych. Jest taka książka, po której lekturze redakcja „Ha’aretz” napisała „…po tej książce nie mamy już przywileju niewiedzy” (by w kilka dni później powrócić do swojej splendid isolation).

Książka, o której mowa, to efekt sześciomiesięcznego pobytu w Izraelu pewnego dyrektora teatru z Nowego Jorku. Tuvia Tenenbom urodził się w Izraelu, w rodzinie niemieckich Żydów, więc jego pierwszym językiem był niemiecki, drugim hebrajski, a trzecim arabski, angielskiego nauczył się dopiero w szkole. Od lat mieszka w Nowym Jorku, gdzie prowadzi teatr żydowski, pisując również do prasy niemieckiej i amerykańskiej. Kilka lat temu niemiecki wydawca namówił go na reportaż o niemieckim antysemityzmie. Jeździł więc i rozmawiał z ludźmi jako Niemiec, a że jest blondynem z niebieskimi oczyma, aryjską gębą i brzuchem piwosza, więc ludzie otwierali przed nim serca i dusze, niczego nie ukrywając (a dusze okazywały się aż nazbyt często paskudne). Książka jest mało optymistyczna, ale była bestsellerem, więc wydawca zaproponował, żeby dla odmiany pojechał jako niemiecki dziennikarz do Izraela. Tak powstała książka „Catch the Jew” (Allein unter Juden), w której Izraelczyk, znający arabski, jako Niemiec Tobi ogląda Izrael. Tuvia Tenenbom chodził po tych samych ścieżkach, przy których zbierają swoje informacje korespondenci z dalekich krajów. Odwiedził redakcję „Ha’aretz” pojechał z wycieczką BtS na tereny palestyńskie. Słyszał co ludzie mówią po hebrajsku, po arabsku rozmawiał na boku z Palestyńczykami. Widział więcej, dużo więcej. Tak dużo więcej, że po tej książce nie mamy już przywileju niewiedzy.

Patryk Strzałkowski wydaje się być nadal dziennikarzem uprzywilejowanym. Tak bardzo uprzywilejowanym, że bez żadnych zahamowań utrwala obraz Izraela jako kraju, w którym zbrodnia goni zbrodnię, a władze przyklaskują. Czy zdaje sobie sprawę z tego, że jest trybikiem w machinie kłamstw? Wątpię. Prawdopodobnie szczerze wierzy w to, co przeczytał, a pytań nigdy nie zadawał.

Kiedy spotykamy tych, którzy „widzieli na własne oczy” te wszystkie izraelskie zbrodnie, warto pytać czy znają nazwiska palestyńskich dysydentów, o to ilu palestyńskich dziennikarzy siedzi w palestyńskich więzieniach, czy spotkali kiedyś Bassama Eida lub Khaleda Abu Toameha albo arabskich żołnierzy IDF? Kiedy zadajemy takie pytania, nieodmiennie otrzymujemy odpowiedzi wymijające, świadczące o tym, że sympatia naszych informatorów do Palestyńczyków jest instrumentalna, że chcą w nich widzieć tylko biedne uciśnione i słabe ofiary strasznych Żydów i że piszą tylko to, na co czekają redakcje. Jednak Palestyńczycy to ludzie, a ludzie są różni, ale żeby się o tym dowiedzieć, trzeba czegoś więcej niż krótkiej rozmowy przez tłumacza dostarczonego przez BtS, czy tylko lektury świadectw BtS.

Pewien publicysta amerykański napisał kiedyś, że Palestyna stała się ojczyzną zachodniej lewicy, która z braku domowego proletariatu zaczęła sobie szukać nowego narodu. Przypomniało mi to powiedzenie pewnego znanego poety, który w 1967 roku, kiedy Władysław Gomułka wrzeszczał, że Polak może mieć tylko jedną ojczyznę, zapytał z kpiną: „Ja rozumiem, ale dlaczego to musi być Egipt?” Adam Michnik był później sekretarzem tego poety.

Zastanówmy się na koniec, z jaką wiedzą zostali czytelnicy artykułu Patryka Strzałkowskiego? Prawdopodobnie z taką, z jaką zostawali czytelnicy „Der Stürmera”, chociaż zapewne Patryk Strzałkowski nie ten efekt chciał osiągnąć, zapewne był wręcz przekonany, że nas informuje.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com

 


IDF opens criminal investigation into Palestinian double amputee’s death

IDF opens criminal investigation into Palestinian double amputee’s death

JUDAH ARI GROSS and AGENCIES


Move comes after Southern Command probe failed to determine how Ibrahim Abu Thurayeh died during a riot on the Gaza border last month

This photo taken on May 19, 2017, shows handicapped Palestinian demonstrator Ibrahim Abu Thurayeh waving a Palestinian flag during clashes with Israeli soldiers following a protest against the blockade on Gaza, near the border fence east of Gaza City. (MOHAMMED ABED / AFP)

The army on Thursday morning announced that the Military Police was launching a criminal investigation into the death of a disabled Palestinian man during a riot along the Gaza security fence on December 15, after an earlier IDF probe failed to determine how he had died.

Since Ibrahim Abu Thurayeh’s death, Palestinian officials have been insisting that the man, a wheelchair-bound double amputee, was killed by Israeli sniper fire during a protest against US President Donald Trump’s recognition of Jerusalem as Israel’s capital.

The death of Abu Thurayeh sparked angry denunciations by Palestinians and others, who said he could not have presented a serious threat during the protest. His image emerged as an international symbol of resistance to Trump’s December 6 Jerusalem declaration, which the Palestinians see as siding with Israel.

The Israel Defense Forces’ Southern Command launched an investigation into the allegation that Abu Thurayeh was killed by Israeli sniper fire, and found that no live round had been explicitly aimed at him, but failed to determine the exact cause of death.

“No live fire was aimed at Abu Thurayeh. It is impossible to determine whether Abu Thurayeh was injured as a result of riot dispersal means or what caused his death,” the army said at the end of the investigation on December 18.

Wheelchair-bound Palestinian demonstrator Ibrahim Abu Thurayeh waving a Palestinian flag during a protest along the Gaza-Israel border on December 15, 2017, as clashes with Israeli security forces against Washington’s recognition of Jerusalem as Israel’s capital intensified. (MOHAMMED ABED / AFP)

The military said it was hindered in its investigation by the fact that Palestinian authorities did not share the details of Abu Thurayeh’s injuries from the demonstration.

“Despite numerous IDF requests for information, no precise details or conclusions regarding Abu Toriya’s (sic) injuries were received. If additional details will be received, they will be examined and studied,” an army spokesperson said at the time.

Despite failing to identify Abu Thurayeh’s cause of death, the army asserted that its investigation had uncovered “no moral or professional failures.”

On Thursday morning, the IDF said it was handing the case to the Military Police for renewed scrutiny after obtaining previously unavailable information about the incident from groups inside Gaza.

“In order to further examine the case, including information received from organizations operating in the Gaza Strip, it was decided that the circumstances of Abu Thuraye’s death will also be examined by a Military Police investigation,” the army said.

On December 28, the Associated Press reported it had received Palestinian medical records showing that Abu Thurayeh was killed by a bullet that struck him in the head.

The medical records, which include a hospital report and a death certificate, said that Abu Thurayeh, 29, was struck by a bullet above his left eye and died from bleeding in the brain. The same findings were detailed in a report by the Palestinian Red Crescent ambulance service reviewed by the AP.

US President Donald Trump holds up a signed memorandum after he delivered a statement on Jerusalem from the Diplomatic Reception Room of the White House in Washington, DC on December 6, 2017 as US Vice President Mike Pence looks on. (Saul Loeb/AFP)

The reports did not specify who fired the bullet or what caliber it was.

The AP showed the report from Gaza’s Shifa hospital and the death certificate to the army. In a statement, the military noted the report had come from the media and said it “will be studied and examined during the following days.”

The military has maintained that the demonstration on December 15 “was extremely violent and included thousands of rioters,” who threw rocks and rolled burning tires at the security fence itself and the soldiers on the other side of it.

The army said that troops mostly used crowd dispersal weapons — tear gas and rubber bullets — against the protesters, but that in some cases live fire was used. Though such riot dispersal munitions are less lethal than standard rounds, there have been numerous cases of people being killed by rubber bullets and tear gas canisters, as well as from complications connected to inhaling tear gas.

“Few controlled shootings were carried out toward main instigators. Troops received approval prior to shooting each round by a senior commander in the field,” the army said at the time.

While the clash turned violent, with protesters hurling stones, firebombs and burning tires at the border fence, witnesses have said there was no gunfire from the Palestinian side.

The protest came amid a wave of violence that erupted in the Palestinian territories after Trump’s Jerusalem declaration, and in which 12 people died, almost all of them in Gaza. Hamas, the terror group that controls the coastal enclave, urged Palestinians to confront soldiers and settlers, and allowed thousands of Gazans to clash with Israeli troops at the border fence. Its leader, Ismail Haniyeh, praised the “blessed intifada,” urged the liberation of Jerusalem, and made plain the group was seeking to intensify the violence against Israel.

Palestinians carry the body of 29-year-old Ibrahim Abu Thurayeh during his funeral in Gaza City, on December 16, 2017, after he was killed during clashes between Israeli soldiers and Palestinian protesters along the Gaza security fence the day before. (Mahmud Hams/AFP)

Abu Thurayeh’s story drew international news coverage, and thousands attended his funeral in Gaza. Addressing the funeral, Hamas chief Ismail Haniyeh praised him as a hero and a martyr, and vowed never to relinquish Jerusalem. “And I don’t mean East Jerusalem, but unified Jerusalem,” Haniyeh said, in footage screened by Israel’s Channel 10. “Not East Jerusalem and not West Jerusalem. Muslim. Muslim.”

Last month, UN High Commissioner for Human Rights Zeid Ra’ad Al Hussein decried Abu Thurayeh’s death as “incomprehensible — a truly shocking and wanton act.” Despite the Israeli army’s own internal probe into the events at the time, Zeid urged “an independent and impartial investigation” to ensure perpetrators were held accountable.

Abu Thurayeh was a regular presence at protests at the border.

While relatives have claimed he lost his legs in an Israeli airstrike while trying to rescue people, AP records showed that he was wounded on April 11, 2008, in a clash between Israeli forces and Palestinian operatives in the Bureij refugee camp in central Gaza. AP television footage from that day shows Abu Thurayeh identifying himself as he is taken away on the back of a pickup truck.

Both gunmen and civilians were wounded and killed that day, and it is not clear whether Abu Thurayeh had participated in the violence. Since losing his legs, he often rolled around Gaza City, earning a living by washing cars. He also was a frequent participant in protests along the border.

Ibrahim Abu Thurayeh at the Gaza border on December 15, 2017. (YouTube screenshot)

According to the IDF, some 3,500 Palestinians protested along the Gaza security fence on December 15 over Trump’s controversial decision to recognize Jerusalem as Israel’s capital and ultimately move the American embassy to the holy city.

Palestinians consider East Jerusalem, captured by Israel from Jordan — which had been occupying it since 1948 — in the 1967 Six Day War, as the capital of their future state. Trump said his declaration did not prejudge a final status agreement as part of a future peace deal, but Palestinians were infuriated by the decision.

The Guardian quoted eyewitnesses who said Abu Thurayeh’s wheelchair had been pushed up to the fence, whereupon he climbed out of it and tried to crawl forward toward it, before being hit.

In video footage recorded at the protest, Abu Thurayeh could be seen carrying the Palestinian flag and waving the victory sign at Israeli soldiers across the border.

“I want to go there,” he said, referring to the other side of the border, as a number of young men surrounding him waved Palestinian flags and others threw stones toward the troops.

“This land is our land,” he said, in another video posted on social media. “We will not give up. America has to withdraw its decision.”


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com