Archive | 2018/03/02

Wojna polsko-polska pod gwiazdą Dawida

Wojna polsko-polska pod gwiazdą Dawida

Ludwik Dorn


Atakując politykę historyczną ostatnich kilkunastu lat, PiS znalazł się w pułapce. Zniszczył coś, co funkcjonowało, ale sam nie sformułował żadnej koncepcji własnej, przez co otworzył wolne pole dla jedynej obecnie oferty polskiej tożsamości narodowej – oferty radykalnych nacjonalistów spod znaku ONR. Konflikt wokół nowelizacji ustawy o IPN pogłębia tylko uzależnienie obozu władzy od środowisk radykalnych. Zaczyna się nowy rozdział wojny polsko-polskiej, tym razem pod gwiazdą Dawida. Dla Magazynu TVN24 pisze Ludwik Dorn. (http://www.tvn24.pl)

 

Ostatnich kilkanaście lat (do 2015 roku) to ciąg decyzji realizowanych przez różne podmioty publiczne i polityczne oraz różne środowiska, które razem złożyły się na spluralizowaną, polifoniczną, inkluzywną politykę historyczną prowadzoną przez władze polskie jako całość. Politykę prowadzoną ponad podziałami. Wspomnieć tu należy o stworzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Żydów Polskich, Muzeum II Wojny Światowej, postawieniu w Warszawie pomnika Romana Dmowskiego, ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci “Żołnierzy Wyklętych”, uchwale Sejmu oddającej cześć żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych. W Polsce w tych latach szybko postępował proces odbudowy wspólnoty pamięci historycznej, uwzględniający istniejący pluralizm ideowy i wielość doświadczeń przeszłości. Także w polityce sprzeciwu wobec przypadków fałszywych i zniesławiających oskarżeń, czego czołowym przykładem jest używanie frazy “polskie obozy zagłady” zrobiono wiele (choć oczywiście można było zrobić więcej).

Budynek Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN / Źródło: ARKADIUSZ ZIOLEK/EAST NEWS (http://www.tvn24.pl)

Ale niekwestionowanym osiągnięciem wspomnianych lat było stworzenie trwałego i efektywnego sojuszu między polskim i izraelskim rządem oraz najbardziej liczącymi się organizacjami żydowskimi. Wydawało się, że został rozwiązany problem narodowej hańby i wstydu. Po prostu uznano, że choć pamięć o czarnych kartach historii nie tworzy wspólnoty, to uznanie, że one się zdarzały, jest obowiązkiem, który należy wypełnić, choćby bez entuzjazmu. Taki właśnie charakter miał list prezydenta Bronisława Komorowskiego do uczestników upamiętnienia 70. rocznicy mordu w Jedwabnem. Polska wspólnotowa polityka historyczna naprawdę zaczęła działać.

Dwa lata zajęło zniszczenie tej dobrej wspólnoty.

Zniszczyli w dwa lata Zaczęło się od kampanii prezydenckiej w 2015 roku, kiedy to kandydat Andrzej Duda brutalnie zaatakował prezydenta Komorowskiego za słowa ze wspomnianego wyżej listu, że naród ofiar musi przyjąć też tę niełatwą prawdę, że bywał sprawcą. Po objęciu rządów PiS przy pomocy zabiegów organizacyjno-administracyjnych wspartych nagonką propagandową rozpędził ekipę historyków, którzy stworzyli Muzeum II Wojny Światowej.

Wreszcie, gdy okazało się, że nowelizacja ustawy o IPN znalazła się w centrum międzynarodowego konfliktu, propaganda obozu władzy zaczęła przypuszczać na poprzedników ataki, że w ogóle nie dbali oni o obronę dobrego imienia narodu, gdyż nadstawiali plecy na poklepywanie przez Berlin. W zniszczeniu wspólnego – bo obejmującego także działania Lecha Kaczyńskiego – dorobku polityki historycznej minionych kilkunastu lat nie było w sumie nic zaskakującego. Już podczas pierwszej kadencji rządu Donalda Tuska prezes Kaczyński sformułował tezę, że Polska jest „kondominium rosyjsko-niemieckim”, a sam Tusk świadomie prowadzi „politykę antynarodową”. Zarząd „kondominium rosyjsko-niemieckiego” nie mógł prowadzić zatem z definicji polityki historycznej przywracającej pamięć i dumę Polakom. Zmiana ustawy o IPN »

Podczas sławetnych smoleńskich „miesięcznic” do czasu objęcia władzy kierownictwo PiS śpiewało „ Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, a po objęciu władzy przez PiS Bóg miał wolną Ojczyznę „błogosławić”.

Tożsamość ONR-owców

Bezpardonowo atakując politykę historyczną i wspólnotę pamięci, która sam współtworzył, PiS znalazł się w pułapce, polegającej na tym, że zniszczył coś, co funkcjonowało, ale sam nie sformułował żadnej koncepcji własnej, przez co otworzył wolne pole dla jedynej obecnie oferty polskiej tożsamości narodowej, która obecnie istnieje na rynku politycznym – oferty radykalnych nacjonalistów spod znaku ONR. Nie może ona zostać zdecydowanie odrzucona, bo gdy o projekty tożsamości narodowej chodzi, zawsze odrzuca się coś w imię czegoś. „Wielka Polska Katolicka” i „Śmierć wrogom Ojczyzny” mogą dziś krzyczeć ubrani w bojówkarskie uniformy łysi i kibole. Słychać ich wyraźnie, bo cała reszta milczy: nie krzyknie z nimi, ale ich nie zakrzyczy, bo nie ma własnych okrzyków.

Marsz niepodległości z 2016 roku / Źródło: Agata Grzybowska / Agencja Gazeta (http://www.tvn24.pl)

To te środowiska są twórcami najważniejszego społecznie wydarzenia z obszaru polityki historycznej – Marszu Niepodległości w rocznicę 11 listopada, na którym pali się flagi ukraińskie, a na czole pochodu niesie transparenty sławiące „ białą Europę”, ozdobione neonazistowskim krzyżem celtyckim.

W ostatnich latach PiS wielokrotnie odsłaniał swoją bezradność wobec ofensywy radykalnych nacjonalistów. 11 listopada kierownictwo obozu władzy – prezydent, premier, prezes, marszałkowie – tuli uszy, podwija ogon i czmycha z Warszawy – a to do Krakowa na własne, alternatywne wobec nacjonalistycznych obchody, a to do prowincjonalnych miast na harcerskie wspominki przy ognisku. Prawo i Sprawiedliwość nie chce stworzyć alternatywy wobec marszu nacjonalistów, a przyłączyć się do niego nie może. PiS-u, który w polityce historycznej i kształtowania tożsamości narodowej zostawił za sobą spaloną ziemię, nie stać, z powodów politycznych, na ideową konfrontację z radykalnymi nacjonalistami.

Nie stać, bo fundamentalnym założeniem politycznym prezesa Kaczyńskiego jest niedopuszczenie do powstania liczącej się formacji na prawo od jego partii, a wejście w polemikę ze środowiskami nacjonalistycznymi legitymizowałoby je jako poważny podmiot polityczny. Międzynarodowy konflikt wokół nowelizacji ustawy o IPN pogłębia tylko uzależnienie obozu władzy od środowisk radykalnych nacjonalistów. Przesłanie dla Polaków sformułowane przez obóz władzy i jego propagandystów jest schematyczne: gdy Polska dopomina się o swoje interesy, w tym o swoją godność, narusza potężne, wrogie Polsce interesy, które odpowiadają kontruderzeniem. W dobie cywilizacji obrazkowej, w której żyjemy, jeden obraz jest wart tysiąca słów.

Czołowy tygodnik propagandy PiS-owskiej na okładce numeru poświęconego konfliktowi wokół ustawy o IPN zamieścił tytuł „Chcą nas złamać” i fotografie twarzy prezydenta USA, kanclerz Niemiec, prezydenta Rosji i premiera Izraela. Czyli mamy do czynienia z antypolskim spiskiem najmożniejszych z możnych tego świata, swego rodzaju ogólnoświatową konspiracją przeciw Polsce. A skoro mamy z nią do czynienia, to wisienką na torcie jest Żyd, bo przecież wiadomo, że nie ma światowej konspiracji przeciw Polsce, która nie byłaby konspiracją żydowską.

Niebezpieczeństwa związane z naturalnym domykaniem przez element żydowski obrazu światowej antypolskiej konspiracji trafnie i inteligentnie rozpoznał prezes Kaczyński, który podczas „miesięcznicy” 10 lutego br. ni z tego, ni z owego wypalił: „Można powiedzieć, że dzisiaj diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu – tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go odrzucać, zdecydowanie odrzucać”. Tylko że anty-antysemickie eksklamacje pana Kaczyńskiego brzmią dzisiaj jak bezradne labiedzenie ucznia czarnoksiężnika, który uwolnił złe moce, a teraz zarzeka się, że nie chciał, że fatalnie się stało. Może istnieją niewinni czarodzieje, ale nie ma niewinnych czarnoksiężników.

Historia krytyczna, historia monumentalna Przypomnijmy na koniec genezę całego sporu. „Kwestia żydowska” stała się kluczowym problemem dla polskiej polityki historycznej z racji publikacji książki Jana T. Grossa „Sąsiedzi” o masowym mordzie popełnionym przez Polaków na Żydach w Jedwabnym, wszczętego przez IPN śledztwa w tej sprawie i obchodów rocznicy mordu, podczas których prezydent Aleksander Kwaśniewski w imieniu narodu polskiego powiedział: ”przepraszam”. W debacie publicznej, która tym wydarzeniom towarzyszyła sformułowano dwie propozycje narodowej reakcji na prawdę o jedwabieńskim mordzie. Pierwszą bodaj najdobitniej przedstawił historyk idei prof. Marcin Król w „Res Publice Nowej”: „Dla mnie to koniec możliwości myślenia Polaków o sobie samych (…) takiego, że należymy do jakiejś wspólnoty określanej jako „polskość” czy „ojczyzna” (…) Tamta „polskość” i tamta ojczyzna zakończyły swój żywot. (…) Jakakolwiek zatem mogłaby zaistnieć wspólnota określana mianem „polskości” czy „ojczyzny”, to będzie musiała być odbudowana na gruzach.

I nic w tej odbudowie już nie pomogą te składniki pamięci zbiorowej i wyobraźni, które dotychczas dobrze funkcjonowały, czyli romantyzm (…), wspomnienia naszych rodziców i dziadków z czasów AK”. 0:17 Dzięki reklamie oglądasz za darmo

Propozycja prof. Króla była tak radykalna, że musiała zostać odrzucona. Polegała ona bowiem na wyrzeczeniu się całości polskiego dziedzictwa, a nie tylko tych jego elementów, które łączyły się w wrogością wobec Żydów. W wymiarze moralnym, historycznym i politycznym stawiało to Polaków tuż obok Niemców. Po II wojnie światowej Niemcy zakwestionowali całe swoje dziedzictwo i zbudowali swoja tożsamość na jego gruzach. Jeżeli „po Jedwabnym” Polacy mieliby dokonać tego samego, to wynikało z tego, że ich wina i odpowiedzialność są tego samego rzędu. Alternatywną propozycję wobec złożonej przez Marcina Króla sformułował wybitny historyk prof. Andrzej Nowak, w artykule zamieszczonym w 2001 roku w rocznicę Powstania Warszawskiego w „Rzeczpospolitej” pod znamiennym tytułem „Westerplatte czy Jedwabne”. Prof. Nowak uznał, że­­­­­­­­­ „dokonuje się oto starcie dwóch wizji historycznej edukacji Polaków, w których centrum pozostaje doświadczenie drugiej wojny światowej. Z jednej strony jest to “historia monumentalna” – ciąg wzniosłych przykładów (…).

Z drugiej – “historia krytyczna”: siostra kryminału – ta, która odnajduje zwłoki i tropi przestępców; ma za zadanie wykryć grzechy naszej przeszłości i potępić sprawców. Jest to starcie historii chwały narodowej z historią narodowej hańby (…)”. I dodawał: „W edukacji historycznej, którą sam odebrałem, czas drugiej wojny światowej istotnie potwierdzał wartość bycia Polakiem jako członkiem tej narodowej wspólnoty, która stosunkowo najlepiej, najgodniej, z bohaterstwem potwierdzonym w wyjątkowo szerokiej skali przeszła tę historyczną próbę narodów całej Europy. Symbolem tej postawy było Westerplatte. Do tej roli owego szczególnego miejsca nawiązał wprost, zatrzymując się przy nim, Jan Paweł II w 1987 roku”. Historyk zauważał, że „historia “monumentalna”, historia bohaterów, służy budowaniu wspólnoty, zaś propagandystom historii “krytycznej” chodzi o to, by „ów pęd zbiorowości zatrzymać, by zahamować ów odruch wierności”. „Nie oferują jednak w zamian żadnej realnej wspólnoty. Nie da się stworzyć wspólnoty wstydu. Duma ze wstydu jest absurdem, który prędzej czy później się ujawnia.

Dumnie jako wspólnota możemy się czuć przy pomniku bohaterów Westerplatte; przy pomniku w Jedwabnem nie będziemy mogli odczuwać jednoczącej nas dumy z tego, że stać nas na wspólny wstyd z powodu tego, co tam się wydarzyło”. Stosując kategorie Andrzeja Nowaka można powiedzieć, że „po Jedwabnem” polska, wspólna dla olbrzymiej większości sił politycznych, polityka historyczna szła tropem „monumentalnym” i aż do 2015 roku wspólnego dorobku nie kwestionowała na poważnie żadna z istotnych sił politycznych z PO i PiS włącznie. Co więcej, najsilniejszy początkowy impuls takiemu podejściu dał jako prezydent Warszawy Lech Kaczyński poprzez decyzję o stworzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego (otwarcie w 31 lipca 2004). Historia jako źródło podziałów Jeden z architektów polskiej wersji polityki historycznej w wydaniu prawicowo-republikańskim, profesor Marek Cichocki z kręgu „Teologii Politycznej” napisał gorzko o tym, co jemu i jemu podobnym przyświecało, kiedy jakieś dwadzieścia lata temu powstawała koncepcja polityki historycznej: „Chodziło przede wszystkim o to, aby pamięć historyczna stała się zasadniczym elementem obywatelskiego życia, obszarem spajającym wspólnotę polityczną. (…) Historia i pamięć miały włączać w swój obieg jak najwięcej ludzi, być inkluzywne i republikańskie. Dzisiaj tak nie jest.

Polityka historyczna staje się coraz częściej instrumentem politycznej walki, mobilizowania własnych zwolenników i stygmatyzowania przeciwników”. Nie należy tej kolejnej wojny polsko-polskiej opisywać wyłącznie w kategoriach plemiennego starcia PiS z anty-PiS, czy populistów z liberałami. Gdyby chodziło tu tylko o międzypartyjną młóckę, która przeniosła się na kolejny obszar, efekt tego konfliktu byłby tylko naskórkowy, a z tego można się w miarę szybko wykurować. Sądzę jednak, że sięga on głębiej, niszczy żywotne organy wewnętrzne. I zakończy się, może nie śmiercią, ale długim osłabieniem organizmu narodowego. To jest bagaż, z którym wchodzimy w stulecie odzyskania Niepodległości. Nie będziemy w stanie go udźwignąć, bo nikt nie byłby w stanie. Owszem, będą uroczyste obchody, będzie też potężny konflikt, bo te obchody nie będą wspólne, będzie, jak to nieraz w historii bywało: „Jęk, żal i łzy. Taki koniec Nibelungów pieśni”. To, co teraz się dzieje, to tylko antypast. Kolejne dania będą coraz bardziej gorzkie. Przeżyjemy to i będziemy żyć dalej.

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Possible hemophilia cure under study in Israeli hospital

Israel21cPossible hemophilia cure under study in Israeli hospital

Brian Blum


US biotech company BioMarin enlists aid of Sheba Medical Center to take part in international trials of a ‘magic bullet’ treatment for hemophilia A.

Image by Jarun Ontakrai/Shutterstock.com

Is a cure for hemophilia on the horizon? American biotechnology company BioMarin aims to find out with the help of Sheba Medical Center in Ramat Gan, Israel.

BioMarin has chosen Sheba to take part in the next phase of international trials for what’s being touted as a “magic bullet” cure for hemophilia A, a genetic blood-clotting deficiency that results in patients bleeding longer after an injury and more easily bruising. Hemophilia A, which affects mostly men, can be life-threatening.

BioMarin has developed a treatment using viruses to implant new genes into a patient’s cells; a single dose seems to be enough to stop or even cure the disease.

BioMarin has conducted an initial trial on nine patients – all stopped using clotting factor drugs to treat their hemophilia and their annualized bleeding rate fell from some 16 episodes a year to just one.

Prof. Gili Kenet will run the project in Israel. Kenet, the director of the National Hemophilia Center and Institute of Thrombosis and Hemostasis at Sheba Medical Center, is impressed by what she’s seen so far.

“People in the medical community are beginning to speak about curing hemophilia after a one-time treatment with this new drug,” she said.

Sheba’s National Hemophilia Center treats more than 700 hemophiliacs a year and has about 50 patients currently participating in clinical studies. Kenet, an internationally known expert on hemophilia, thrombosis and hemostasis, is the current co-chair of the scientific subcommittee dealing with hemophilia A for the International Society of Thrombosis and Hemostasis.

“These are exciting times, as there are options to cure hemophiliac patients,” Kenet said. “We are hoping that results of this trial at Sheba will be good enough that this will be the therapy of choice that will able to stop this dreaded disease once and for all.”

Pending approval by the Israeli Ministry of Health, Sheba expects to begin enrolling patients shortly.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:

webmaster@reunion68.com

 


Beersheba station bridge in Israel is shaped like a pair of eyes

Beersheba station bridge in Israel is shaped like a pair of eyes

Dezeen



Tel-Aviv firms Bar Orian Architects and Rokach Ashkenazi Engineers have built a bridge in the Israeli city of Beersheba, featuring arches that create the shape of two eyes.

The 210-metre-long bridge traverses a series of railway tracks, providing a link between the Beersheba North Railway Station and the Gav-Yam Negev Advanced Technologies Park.

Bar Orian and Rokach Ashkenazi won an invited competition for the project with their design for a curving structure intended as a new landmark in this fast-developing region to the north of the city centre.

Read more on Dezeen: http://www.dezeen.com/?p=964115

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com