Archive | 2018/07/08

Peereliada, czyli krótki kurs historii dla młodszych i zaawansowanych (cz.2)

Peereliada, czyli krótki kurs historii dla młodszych i zaawansowanych (cz.2)

Joanna Szczęsna
21 listopada 2001


do (cz. 1)

Jan Lityński

J.Sz.: Nie myślisz, że Szpot kształtował język opozycji, dostarczał jej idiomów, szlagwortów…

J.L.: Powiedziałbym mocniej – to był nie tylko język, to był sposób myślenia. Język Szpota nie był przypadkowy, był rodzajem opisu rzeczywistości. To Szpot narzucił nam sposób myślenia o rzeczywistości PRL-u lat 60., ale też opozycji.

We wczesnych latach 70. często się z nim spotykałem, raz na tydzień co najmniej. Wiesz, jak się zaprzyjaźniliśmy? Na przyjęciu pożegnalnym Natana Tenenbauma, który wyjeżdżał na emigrację, Szpot coś zacytował, a ja dokończyłem. Bo w więzieniu uczyłem się niemieckiego i czytałem “Fausta” w oryginale. I Szpot uznał, skądinąd niesłusznie, że jestem erudytą i znawcą Goethego. To go dobrze do mnie usposobiło. Ciekawe, że Szpot, który tłumaczył z niemieckiego, był zresztą samoukiem, nie mówił po niemiecku. Choć doskonale czytał i potrafił cytować dzieła, które lubił.

J.Sz.: Ale wracając do balu u Prezydenta, gdzie podstępnie wdarli się Cisi, by donieść Gnomowi o zamiarach Gęgaczy. Gnom – to określenie nadzwyczaj się Szpotowi udało i w opozycji nikt już inaczej Gomułki nie nazywał. Słyszałam, że Szpota nigdy nie spytano na przesłuchaniach, któż to jest Gnom. Choć ubeków ciekawiło, jakie postacie kryją się za bohaterami Opery. Czemu się nie dziwię, bo mnie też ciekawi. Na przykład kim jest Amorek, który wyśpiewuje o tajnym spotkaniu z Gęgaczami w Cafe-Snob, a że potem depczą mu po piętach Cisi – postanawia zmylić pogonie:

“Pojadę do Otwocka, z Otwocka wprost do Płocka,
a z Płocka zaś do Kocka i w Grójcu zmylę ślad!
Czekając drżą Gęgacze, że się przeciąga zbyt,
lecz potem błogosławią Amorka wielki spryt”.

J.L.: Amorek, czyli Hania Rudzińska, miała piękny akowski życiorys, była znakomitym socjologiem, sekretarzem Klubu Krzywego Koła. Swoje powołanie jednak widziała we współpracy opozycyjnej z Janem Józefem, stała się kimś w rodzaju jego pretorianki. Kiedy rozwiązano Klub, zaraz potem aresztowano ją pod zarzutem kolportażu parys- kiej “Kultury”. Chciano uderzyć w Krzywe Koło i ona stała się ofiarą.

J.Sz.:: Wydaje mi się, że Szpot nieźle sobie na niej poużywał.

“Profesor Tatarkiewicz, nerwowy kryjąc tik,
pośpiesznie ściągał spodnie i w mych objęciach nikł.
I Kołakowski Leszek lubieżny miał uśmieszek,
bo myślał sobie: “Grzeszek popełnić z nią bym rad!” (…)
Matejko i Lizdejko, Moniuszko i Kościuszko –
to wszystko przewalało się przez moje łóżko”.

J.L.: Nie zgadzam się, myślę, że to jest Hani życzliwe. Zresztą wiem, że ona to lubiła. Hania urodą nie grzeszyła, a Szpot przedstawił ją jako wspaniałą uwodzicielkę.

Tu widać zresztą pewną podwójność Szpota. Bo przecież był w opozycji, ale się od niej dystansował. Ośmieszał własne środowisko, ale je uwieczniał. Dziś mało kto wiedziałby, kim była Hania Rudzińska, gdyby nie to, że Szpot dał jej pewną wieczność, oczywiście w postaci karykaturalnej.

Kiedy Szpot pisał Operę, właściwie opozycji jeszcze nie było. I udało mu się utrwalić moment jej narodzin. Historia opozycji, można powiedzieć, zaczyna się od Jana Józefa, który już w latach 50. skupiał wokół siebie niewielką grupkę ludzi dystansujących się wobec komunizmu. Po 1956 roku dołączyli do nich rewizjoniści, później doszło do tego środowisko pomarcowe i z tego narodziła się opozycja lat 70.

Na imieninach Jana Józefa pojawiało się kilkadziesiąt osób, które później w różny sposób weszły do opozycji. I Szpot pokazuje, że tu się toczy jakaś może śmieszna, ale autentyczna walka. Ci opozycjoniści są może i słabi, ale stanowią wyzwanie dla systemu. A jak pamiętasz, Opera kończy się tym, że wszystkich Gęgaczy wsadzają do więzienia. To jest możliwe, bo jest ich tylu co kot napłakał.

J.Sz.: A wiesz, kto posłużył za pierwowzór “przerażonej mumii”, która omyłkowo zjawia się u Prezydenta?

“By się rozerwać nieco, przybyłam do tych sal,
sądząc, że dobroczynny tu się odbędzie bal…
Ach, z przerażeniem widzę, że popełniłam błąd!
Tu knuje się intrygi, tu sarka się na rząd.
Swą pozytywną pracę wystawiam tym na szwank.
Wnet wkroczy tu policja, by wrogi ująć gang!
I jak się wytłumaczę, ja oraz drogi Jan?
Podstępni nas Gęgacze wciągnęli w niecny plan!”

J.L.: Mówiło się, że to żona reżysera Andrzeja Munka, która po jego śmierci zajęła się – zawsze była społecznicą – działalnością charytatywną. Szpot trochę się z tego podśmiewał, a trochę mu się to podobało.

J.Sz.: To taki wieczny PRL-owski dylemat: czy być w opozycji, czy zajmować się raczej “ratowaniem substancji”. Można się z tego śmiać, ale dylemat był prawdziwy, a substancję tu i ówdzie ratowano.

J.L.: Prawda. Dlatego na przykład na uniwersytecie do niektórych sprzyjających nam asystentów nie zwracaliśmy się po podpis, bo uważaliśmy, że bardziej niż udział w jakimś apelu czy proteście opłaca się, by zostali w pracy. Ja osobiście bardzo zwracałem uwagę na to, by nie wymuszać moralnym szantażem decyzji o podpisaniu czegokolwiek.

J.Sz.: A teraz Strzelczykowski i jego “Wielka aria kanapowa”. Czasem Szpot trafiał w opisie kogoś genialnie w samo sedno.

J.L.: Tak, do historii przeszło słynne “Na cierpień padam otomanę, w socjalizm wierzyć nie przestanę”. Wielu ludzie z opozycji przyjaźniło się z socjologiem Janem Strzeleckim, znane im były jego rozterki, hamletyzowania. Powszechnie uważano go za człowieka przyzwoitego, choć nie rozumiano, czemu pozostaje w partii. Autor “Socjalizmu humanistycznego” był dla ludzi lewicy guru.

“Na cierpień padam otomanę,
w socjalizm wierzyć nie przestanę.
Choć wszyscy weń zwątpili w krąg,
ja nie opuszczę jednak rąk!
Marksizmu stanę się podporą.
Choć wokół wszystkich diabli biorą,
ja na kanapie będę trwał
i pisał słynne memoires (…)
Bo jestem zaangażowany
na pluszu mojej otomany.
Widzicie ten bolesny gest?
Jam Chrystus socjalizmu jest! (…)
Niech dowie cała się lewica,
jak czuwa PPS-nerwica –
Warszawie, Laskach, Chamonix
na otomanie wiernie tkwi”.

J.L.: W paryskiej “Kulturze” wydrukowano omyłkowo, że “czuwa PPS-dziewica”. Szpotowi się to nawet spodobało.

J.Sz.: Zostało niewiele do rozszyfrowania. Gęgacz trockista?

J.L.: Hass Ludwik. W objęcia trockizmu pchnął go antystalinizm. Dorobił się go w ZSRR, gdzie spędził 17 lat w łagrach i na zesłaniu. Schował “List otwarty” Kuronia i Modzelewskiego w dziale starodruków Biblioteki UW, niestety, zatrzymany złamał się i wskazał miejsce.

“Białe gnidy na czerwonej szmacie,
chcecie tylko żłopać naszą krew!
Fałszywymi głosami gęgacie,
sracie w portki, gdy Gnom zmarszczy brew! (…)
Lecz choć stale tak bardzo cierpicie,
swój pluszowy dźwigając wciąż krzyż,
niebywale się sprawnie kręcicie,
by załatwić wyjazd a Paris!”

“Pluszowy krzyż” – genialne określenie. Podobnie zresztą jak: “Wy szlachetni wolności obrońcy,/ Gdy wolności zagraża de Gaulle!”.

J.Sz.: A świecki archanioł?

“Wesołe jest życie ramola
i sprzyja mu PRL
gdy słabnie intelekt i wola,
socjalizm osiąga swój cel”.

J.L.: To Tadeusz Kotarbiński, którego Szpot, trzeba ci wiedzieć, nie znosił, podobnie jak całej tej formacji myślowej opartej – jak uważał – na powierzchownej, rozpływającej się w humanizmie filozofii i niedostatkach logicznego myślenia. Teorie Kotarbińskiego, zwłaszcza “Traktat o dobrej robocie”, uważał za pleplutki, napisał zresztą taki cykl: “Pleplutki Teofoba Doro”.

Przy całym swoim lekceważącym stosunku do rzeczywistości Szpot chciał, by rzeczy nazywane były właściwie i znajdowały się na właściwym miejscu. Cenił naturalny porządek rzeczy i jego twórczość jest opisywaniem odstępstwa od naturalnego porządku rzeczy.

J.Sz.: A kto się kryje za “Lamentem wysokiego dygnitarza”?

J.L.: Stefan Staszewski, dygnitarz partyjny obracający się w kręgach opozycyjnych.

“W sekrecie, towarzyszu, powiem wam,
nie bawią już idee mnie ogromne!
W szwajcarskim banku małe konto mam,
że o londyńskim nawet już nie wspomnę.
Mieszkanko niezłe mam w alei Róż,
na Szucha zaś rozkoszną garsonierę, przed oknem luksusowy stoi wóz
i wrastam tak powoli w lepszą sferę”.

Szpotowi czasem w genialnym skrócie udawało się oddać charakterystyczne cechy jakiejś osoby, innym razem portretował raczej rodzaj postawy w stanie czystym, niekoniecznie mającej odpowiednik w rzeczywistości. Tu opisuje cyniczne odsuwanie się od ideologii pezetpeerowskiej przy jednoczesnym korzystaniu z dobrodziejstw systemu. Jednak nie wszystko się zgadza. Staszewski był zainteresowany polityką, aspirował do opozycji i chyba nie mógłby tak się wypowiadać po Liście 34.

“I nagle – proszę was – on robi wrzask,
że ktoś do kogoś listy pisze!
A cóż ja z tym wspólnego mogę mieć?
Ja o tym wcale nie chcę słyszeć!
Przez ośli upór towarzysza G.
w kabałę niebywałą wpadam!
Spotykam Leszka, wołam: “Leszku, cześć!”,
a on mi, proszę was, nie odpowiada!
I w jakim – proszę was, powiedzcie mi –
w jakim mnie on postawił położeniu!
Mnie, co do Kotta mówię: “Cher ami”,
a ze Słonimskim jestem po imieniu!”

J.Sz.: O jednym ze spotkań, na których Szpot wygłaszał Operę, doniesiono SB i odtąd mógł z więzienia oglądać, jak wypełniają się jego proroctwa o roli cichych i losie gęgaczy.

Janusz Szpotański

J.L.: W więzieniu napisał “Balladę o Łupaszce”, przez co przesiedział się dłużej, bo rękopis – prawdopodobnie za sprawą kapusia – wpadł i odmówiono mu zwolnienia warunkowego. Przesiedział się do amnestii w lipcu 1969 roku.

J.Sz.: To niesamowite, ale Szpot miał jakby radary, które pozwalały mu uchwycić klimat, atmosferę tego, co działo się na zewnątrz.Wtedy jeszcze w więzieniu na Rakowieckiej można było zamawiać całą prasę, później tylko “Trybunę”. No i genialnie sparodiował brednie o syjonistyczno-rewizjonistycznym spisku.

“Bez przeszkód żydowska
rozwija się akcja,
bo kler ją popiera
i czarna reakcja (…)
do spisku się wszyscy
włączyli Gęgacze,
a także studenci,
sztubaki i chule
na zgubę swą sojusz
zawarli ze Srulem. (…)
W marcowe wieczory
pod wieszcza pomnikiem
spotyka się Dajan
z niejakim Michnikiem.
Gdy Dajan szwargoce,
to Michnik wciąż gęga
i straszny się spisek
pod wieszczem wylęga. (…)
Gdy niecni sjoniści
nasz kraj zgubić pragną,
na szczęście się ocknął
generał nasz – Bagno.
A Bagnu niestraszne
żydowskie przechwałki,
bo on ma za sobą
gazrurki i pałki”.

Szpot dokonał w tym poemacie wielkiej syntezy nagonki na bandy podziemia, które w Marcu ’68 musiały się oczywiście okazać bandami żydowskimi. Tytułowy “Łupaszka” to Zygmunt Szendzielarz, dowódca oddziału AK, który nie poddał się bodaj do 1948 roku. Nim oddział rozbito – ujawnił się jego żołnierz Paweł Jasienica. Z więzienia pomógł mu się wydostać Bolesław Piasecki, do życia politycznego przywrócony przez Sierowa, zastępcę namiestnika NKWD na Polskę. Wiosną 1968 roku Gomułka w perfidny sposób insynuował, że Jasienicę zwolniono w zamian za współpracę z UB.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 



Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Anne Frank’s family tried in vain to flee to the US

Anne Frank’s family tried in vain to flee to the US

Nicole Chavez


A portrait of Anne Frank stands in front of a black marble wall with the names of the Hungarian holocaust victims at the memorial of Central Europe’s first Holocaust museum in Budapest on January 27, 2014.

(CNN)The efforts of Anne Frank’s family to emigrate to the United States were thwarted by “American bureaucracy, war, and time,” historians say.

New joint research by the Anne Frank House and the US Holocaust Memorial Museum indicates the family applied for American visas twice and Anne’s father, Otto Frank, applied for a Cuban visa. But these efforts were undermined by suspicious and skeptical immigration officials, wartime events and endless bureaucratic hurdles here and in Europe.

“I am forced to look out for emigration and as far as I can see the USA is the only country we could go to,” Otto Frank wrote in a letter to a friend living in New York.

Anne was 13 when she went into hiding from the Nazis with her family in the “Secret Annex,” a hidden enclave at the back of her father’s former office in Amsterdam, Netherlands. After her family was arrested by the German secret police in 1944, she was taken to a concentration camp in Bergen-Belsen, where she died shortly before the end of World War II.

She kept a diary throughout her time in hiding, and after her death, her father published it in 1947. The book remains one of the world’s best-read, and it transformed a young girl who had perished in the Holocaust into a potent symbol. An English version, The Diary of a Young Girl, was issued in 1952.
Based on new documents and interviews, the museums’ historians said the family appears to have collected numerous documents around 1938 and filed visa applications at the US consulate in Rotterdam, Netherlands — the only one in the country issuing visas.

But the consulate was destroyed in 1940 during a German bombardment as the family waited for an answer.

Anne Frank: The girl who wanted to write

When the consulate reopened, the family was not denied entry to the US. Instead, new findings show their application was never processed, historians said.

Otto Frank started anew to collect the paperwork needed for their visas and even asked his friend in the US for help to speed the process but once again, the war intervened and his effort was interrupted.
With the German invasion of western Europe, applications spiked. Immigration rules became stricter and finally the American consulate in the Netherlands as well as those in German-occupied Europe were closed in retaliation for the US closing German diplomatic offices. What’s more, American public opinion was not in favor of more immigrants, particularly from Germany. This stemmed in part from suspicion of spy infiltration.

Otto Frank then turned his attention to Cuba, where he hoped to use admission to the island as a “jumping board to the United States,” the new report says.

That application was later canceled, four days after the bombing of Pearl Harbor.
“Those seeking to escape Nazi persecution in Europe, like the families of Otto Frank and Hermann van Pels, had to clear the same bureaucratic hurdles as other immigrants,” the historians wrote.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


ILTV ISRAEL21 MAMANET

ILTV ISRAEL21 MAMANET

אמאנט ישראל



כתבה בעיתון israel21c , כתבה מרשימה ויפה במיוחד!
“The international growth of Mamanet was spurred by its admission into CSIT, the world’s largest amateur sports organization, based in Europe. CSIT President Harald Bauer saw the mothers playing in Eilat a couple of years ago and was intrigued enough to contact Abramovich on his next trip to Israel a year later.“He said that many sports groups try to enter his organization and only rarely do they find something that is a ‘wow.’ The last time it happened was 15 years ago, when they discovered Nordic walking. Harald told me that he wanted to bring us into CSIT and have Mamanet everywhere.” MAMANET

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com