Pod koniec wojny Niemcy przewieźli garstkę greckich Żydów przez pół Europy po to tylko, by ich zabić
Grzegorz Motyka
Plac Żydowskich Męczenników w mieście Rodos (Fot. 123RF)
Radykalne rozwiązania naziści sugerowali też Japończykom, których zachęcali do utopienia w morzu wspólnot żydowskich żyjących na okupowanych terenach Chin. Nawet jednak dla armii odpowiedzialnej za rzeź Nankinu taka propozycja była niezrozumiała i w efekcie została odrzucona.
Grzegorz Motyka – historyk, politolog, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN
Do odwiedzenia Rodos, jednej z piękniejszych greckich wysp, nie ma potrzeby nikogo zachęcać. Gdy już tam w końcu dotrzemy, warto na jednym z placów w stolicy wyspy odnaleźć skromny monument z czarnego marmuru postawiony ku pamięci miejscowych Żydów.
Właśnie z tego placu, dziś nazywanego imieniem Żydowskich Męczenników, w lipcu 1944 r. naziści wywieźli na kontynent tych mieszkańców Rodos (około 1600), którzy mieli żydowskie korzenie. Przetransportowano ich do obozu w Auschwitz, gdzie w znakomitej większości szybko zostali zamordowani. Deportacji dokonano na rozkaz komendanta archipelagu Dodekanezów gen. Ulricha Kleemana. „Przymuszony” jakoby do czystki antyżydowskiej przez SS przeprowadził ją na tyle sprawnie, iż do Auschwitz nie trafili jedynie ci, którzy zdołali uciec do pobliskiej Turcji.
Historia Żydów z Rodos była tylko drobnym epizodem Holokaustu, jednak wyraziście pokazuje wyjątkowość tej gigantycznej zbrodni. Kiedy w lipcu 1944 r. z wyspy przez morze ruszały transporty do dalekiego Oświęcimia, alianci mocno trzymali się już w Normandii i właśnie zdobyli Rzym, a Armia Czerwona dosłownie za parę dni miała wyzwolić obóz koncentracyjny na lubelskim Majdanku. Pomimo to zdecydowano, że garstkę greckich Żydów warto wieźć przez pół Europy po to tylko, by ich zabić. Stało się tak, ponieważ dla nazistowskich Niemiec wymordowanie Żydów było jednym z podstawowych celów wojny. Uwolnienie Niemców od „żydowskiego zagrożenia”, „podstępnych podludzi”, rzekomo od stuleci niszczących ducha, a nawet – poprzez kontakty intymne – kod genetyczny „rasy panów” warte było w ich przekonaniu największych poświęceń. Dlatego nie zrezygnowano z eksterminacji nawet wtedy, kiedy wojna była już w sposób oczywisty przegrana.
Niemcy mordowali oczywiście także inne narody. W ich planach było wyniszczenie trzeciej części Słowian (Polaków, Czechów, Rosjan), czego początkiem były egzekucje polskiej inteligencji w latach 1939-40 czy zagłodzenie 3 mln sowieckich żołnierzy wziętych do niewoli w 1941 r.
Jednak tylko w wypadku Żydów ich ambicją było zabicie wszystkich przedstawicieli tego narodu.
Gdzie sięgała władza Wehrmachtu, tam zaczynało się wyszukiwanie osób „skażonych” żydowską krwią (wystarczyło mieć w bliskiej rodzinie Żyda, by z rasistowskiego punktu widzenia samemu stać się Żydem), a następnie ich unicestwianie. Na wschodzie Europy od 1941 r. działały grupy operacyjne SS dokonujące masowych egzekucji. Z zachodu i południa Europy Żydów zwożono zaś do obozów zagłady zbudowanych w Generalnym Gubernatorstwie, gdzie mordu dokonywano w przemysłowy sposób, w komorach gazowych. Radykalne rozwiązania naziści sugerowali też Japończykom, których zachęcali do utopienia w morzu wspólnot żydowskich żyjących na okupowanych terenach Chin. Nawet jednak dla armii odpowiedzialnej za rzeź Nankinu taka propozycja była niezrozumiała i w efekcie została odrzucona.
W październiku 1943 r. w Poznaniu (a więc niemal dokładnie 75 lat temu) szczerze i nie bez swoistej satysfakcji opowiedział o Zagładzie szef SS Heinrich Himmler. Przemawiając do dowódców SS, a nieco później do partyjnych gauleiterów uznał ją za chwalebną kartę historii Niemiec, o której wszakże – przestrzegał – nie należało mówić otwarcie. Tłumaczył, czemu uznał za konieczne zabijanie nawet malutkich dzieci, i z dumą podkreślał, że dokonana rzeź jakoby nie zepsuła morale sprawców zbrodni. Wprawdzie skonfiskowali majątek ofiar, lecz przecież nie dla siebie, ale na rzecz państwa. Mordowali też nie dla przyjemności, tylko z poczucia moralnego obowiązku wobec ojczyzny. Zebrani wynurzenia Himmlera przyjęli bez zdziwienia i przynajmniej ze zrozumieniem, co pokazuje, jak głęboko wierzyli w rasistowskie przesądy.
To oczywiste, że w historii świata znajdziemy wiele wypadków przerażających zbrodni i genocydu (ludobójstwa). Jednak wyłącznie zagładzie Żydów towarzyszyły ambicje dokonania eksterminacji absolutnej, totalnej, obejmującej bez mała cały ziemski glob. Właśnie dlatego niespełna rok po przemówieniu Himmlera sięgnięto po Żydów mieszkających na Rodos, choć nawet dla sprawców tej zbrodni było jasne, że nie ma to żadnego wpływu na przebieg działań wojennych.