Archive | 2018/12/18

Jest rok 1918 i Żydzi muszą zdecydować co dalej. Czy ten kraj będzie polsko-żydowski?

Jest rok 1918 i Żydzi muszą zdecydować co dalej. Czy ten kraj będzie polsko-żydowski?

Dawid Warszawski


Grupa ortodoksyjnych Żydów na jednej z ulic w Radomiu. Spis powszechny z 1921 r. wykazał, że Polska liczyła 25,67 mln mieszkańców, wśród których było 2,05 mln Żydów (8 proc.). Dziesięć lat później populacja wynosiła już 32,1 mln, a społeczność żydowska liczyła prawie 2,5 mln (7,8 proc.) (Fot. NAC)

Ocknijcie się wreszcie, bracia- Polacy,/ By uczcić prawo w godzinie dziejowej:/ Wolność przy wspólnej zdobędziemy pracy,/ Niechęć nam obu zgotuje okowy. , Tak w 1915 r. w wierszu zamieszczonym w warszawskiej “Opinii Żydowskiej” zwracał się , “Do przyjaciół Polaków” Henryk Heiman

Pierwsza wojna światowa zmiotła geopolityczny ład we wschodniej Europie. Padły trzy imperia, odrodziły się, acz w zmienionych granicach, państwa wymazane z mapy przed stuleciem lub dawniej i pojawiły się państwa wcześniej nieznane. Wszystko to w myśl nowej, triumfującej zasady prawa narodów do samostanowienia.

Ale z prawem narodów do samostanowienia od początku był kłopot. „Świetny pomysł. I to znaczy prawo kogo do czego mianowicie?” – przytomnie spytał Lew Trocki, gdy dowiedział się o tej zasadzie, po raz pierwszy sformułowanej przez konferencję antywojennej lewicy walczących państw w Zimmerwaldzie w 1915 r. Za swoją przyjął ją jednak zarówno prezydent USA Woodrow Wilson, jak i Lenin oraz petersburski sowiet delegatów, no i same narody europejskie – od Albańczyków po Żydów. I wtedy zaczęły się kłopoty.

Poddani chcą być obywatelami

By się bowiem samostanowić, naród musiał nie tylko być, ale też władać terytorium, które uznawał za swoje i które za jego uznawały inne narody. Dlatego żmudne negocjacje w Wersalu i korekty granic dokonywane na polach bitew. A i tak nie wszystkim się udało: Słowacy, Słoweńcy czy Ukraińcy na niepodległość czekali aż do końca XX w. i nowego upadku imperiów.

Narody nieterytorialne nawet takiej szansy nie miały: ani Wilson, ani Lenin ich istnienia nie uwzględnili, gdy ogłaszali zasadę samostanowienia. W Europie Środkowej dotyczyło to dwóch narodów: Romów i Sinti, zwanych wówczas wspólnie Cyganami, oraz Żydów. Ich problem rozwiązać miał wprawdzie wkrótce Stalin posunięciem prostym jak podpis pod listą proskrypcyjną, orzekając, iż żeby być narodem, trzeba mieć terytorium, a więc oni narodami nie są. Ostateczny wniosek wyciągnął zaś Hitler, stanowiąc, że nie tylko nie są narodami, lecz w ogóle nie mają prawa istnieć – i wprowadził swe stanowisko w życie, a raczej w śmierć.

Na razie jest rok 1918 i Żydzi muszą zdecydować: co dalej, gdy stary ład przestał istnieć?

Decydować musieli, rzecz jasna, wszyscy, ale ci wszyscy mieli jakieś narodowe przywództwo lub grupy walczące o to miano, jakiś obszar, gdzie stanowili większość, więc niemal automatycznie się samostanowili, oraz jakąś pamięć o – mniej lub bardziej mitycznej – wspólnej państwowej przeszłości. Żydzi takiego przywództwa nie mieli nawet na szczeblach lokalnych, co dopiero kontynentalnym. Nie mieli też nigdzie absolutnej większości: co z tego, że w Lubomlu było 94 proc. Żydów, skoro na całym Wołyniu – ledwie 10 proc. A stanowiący 69 proc. jego mieszkańców Ukraińcy byli z kolei ledwie 15-procentową mniejszością w II RP.

Mitologia narodowa Żydów wiązała się nie tyle z krajem, w którym mieszkali, ile z innym kontynentem. Syjoniści – żydowscy nacjonaliści – chcieli ich wszystkich tam przeprowadzić, co lokalnych problemów nie rozwiązywało, nawet gdyby było realne. Zresztą liczna część Żydów ani nie chciała być narodem w Palestynie, ani być narodem w ogóle. Chcieli oni jak przez wieki żyć pod własnym samorządem lojalnym wobec władzy, bez wtrącania się w jej sprawy i oczekując wzajemności. Model ten stał się anachroniczny na długo przed tym, zanim padły imperia: nie tylko władza chciała, by Żydzi spełniali jej wolę, ale też sami Żydzi coraz bardziej chcieli wpływać na władzę. Nie chcieli być kastą poddanych, lecz obywatelami.

Na pewno coś knują…

A obywatele mają różne poglądy. Oprócz tradycjonalistów i syjonistów różnych orientacji asymilatorzy głosili, że celem Żydów powinno być pełne obywatelskie równouprawnienie, które poprowadzi ich do asymilacji. Byli więc też nacjonalistami, tyle że nie narodu, z którego się wywodzą. Socjaliści z kolei uważali, że żadne równouprawnienie pod władzą kapitału nic nie da i dopiero w społeczeństwie socjalistycznym Żydzi będą wolni i równi. Za wrogów mieli nacjonalistów – zarówno asymilatorów, syjonistów, jak i tradycjonalistów, z którymi łączyło ich jednak wspólne przywiązanie do kultury żydowskiej i języka jidysz. Tradycjonalistów za przeszkodę do postępu uważali też jedni i drudzy nacjonaliści.

I weź się tu teraz przy takim zamieszaniu samostanów!

Dla wielu nie-Żydów brak oficjalnego żydowskiego kierownictwa narodowego oznaczał jedynie to, że ono istnieje, ale głęboko ukryte. Bo niemożliwe, by grupa tak liczna (ok. 9 mln w Europie na początku XX w.) i miejscami tak wpływowa nie miała kierownictwa. A skoro kierownictwo jest ukryte – to Żydzi muszą coś knuć. „Protokoły mędrców Syjonu” nie stworzyły antysemickiej mitologii lęku – one z niej wyrosły.

Żydzi mieli inny od pozostałych mniejszości stosunek do upadłych imperiów. W większości nienawidzili carskiej Rosji, która nie tylko ich dyskryminowała prawnie, ale także rozpętywała przeciw nim państwową przemoc. Z niepokojem jednak myśleli o konsekwencjach jej rozpadu, które musiały nowymi granicami podzielić Żydów, tak jak upadek Austro-Węgier podzielił Węgrów między państwa sukcesorskie i to, co pozostało z korony św. Stefana. Żydzi litewscy na przykład, będący zwartą społecznością od średniowiecza, zostali w końcu podzieleni między cztery państwa. Zarazem jednak można było mieć nadzieję, że sukcesorzy umożliwią Żydom emancypację, której Rosja odmawiała.

Chlubne tradycje i antysemityzm

Mimo fatalnej przeszłości rosyjscy Żydzi dali się unieść fali nacjonalistycznego entuzjazmu po wybuchu wojny. Nawet w Warszawie rabinat zanosił modły o zwycięstwo „naszej armii”. Taka postawa rychło osłabła w obliczu antysemityzmu, którym Rosja zareagowała na pierwsze klęski. Zarazem w Kongresówce nadal żywy był mit Rzeczypospolitej jako ziemi, gdzie Żydów nie prześladowano, oraz patriotyczne tradycje polskich Żydów symbolizowane przez Berka Joselewicza, rabina Bera Maizelsa czy Michała Landego.

Rzeczywistości nie kształtowały jednak tradycje, lecz polski antysemityzm ujawniony z całą siłą w Warszawie po wyborach do IV Dumy w 1912 r. Głosy żydowskie, w tym mieszczańskie, przesądziły o zwycięstwie kandydata PPS, który obiecał walczyć o równouprawnienie Żydów, nad endekiem. Endecja uznała to za dowód „żydowskiej wrogości wobec wszystkiego co polskie” i odpowiedziała bojkotem żydowskich sklepów. Ewentualna niepodległość Polski budziła więc zarówno nadzieje, jak i obawy – podobnie jak ewentualny upadek Rosji.

Nadzieje wiązały się nie tylko z romantyczną przeszłością, ale też z przeświadczeniem o wspólnocie interesów i losów obu narodów. To przeświadczenie widać w zacytowanym na wstępie wierszu Henryka Heimana.

Żydzi kulturalni i niekulturalni

W imperium niemieckim Żydzi cieszyli się obywatelskim równouprawnieniem i możliwością asymilacji, z czego korzystali. Istniały tam ruchy antysemickie, ale liberałowie i państwowcy, żydowscy i nie, byli przekonani, że to ostatni wysiłek słabnącej reakcji, a przyszłość będzie demokratyczna – i oczywiście niemiecka. Żydzi niemieccy byli patriotyczni: z półmilionowej ludności 100 tysięcy służyło podczas wojny w wojsku. Zarazem ze względu na to, że stanowili niecały procent ludności, nie dążyli do uzyskania praw mniejszości narodowej.

Podzielali przy tym niemieckie uprzedzenia wobec rzekomo prymitywnych Polaków oraz niezasymilowanych, a więc „niekulturalnych” polskich Żydów – Ostjuden. Żydzi z zaboru pruskiego nie różnili się od reszty niemieckich Żydów. Niepodległość Polski była dla nich, tak jak dla pozostałych Niemców, wyobrażalna wyłącznie pod niemieckim nadzorem i na pewno nie kosztem ich kraju. Gdy jednak do niej doszło w innych okolicznościach, większość wielkopolskich Żydów wyemigrowała do Niemiec.

Prezydium Zjazdu Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski, który obradował w styczniu 1936 r. w sali Rady Miejskiej w Warszawie. Za stołem w środku prezes Leon Bregman. Za prezydium poczty sztandarowe. W Legionach Piłsudskiego Żydzi z Galicji stanowili 10 proc., a z Kongresówki 4 proc Fot. NAC

Galicyjskie lęki i nadzieje

Najsilniejsze więzi łączyły Żydów z Austrią. Była ona nie tylko państwem prawa, co odróżniało ją i Prusy od Rosji, lecz także państwem wielonarodowym i nienarzucającym, inaczej niż w Prusach, narodowej tożsamości poddanym. Więcej: Austria tolerowała odrębne tożsamości poddanych: od połowy XIX w. jedna z tych tożsamości, węgierska, zyskała polityczne równouprawnienie, a imperium Habsburgów stało się monarchią podwójną.

Gdyby nie wojna, Austria zapewne ewoluowałaby w stronę państwa wielonarodowego, w którym Polacy, a może także Ukraińcy, Chorwaci i Czesi, mieliby takie prawa jak Węgrzy. Ale wiedeńska syjonistyczna „Jüdische Zeitung” pisała w 1916 r., że na autonomię przyznaną Polakom w Galicji spogląda „bez radości”, pamiętając nieprzyjazne stosunki między Polakami a Żydami w Rzeczypospolitej.

Żydzi jako naród nieterytorialny na autonomię nie mogli liczyć, lecz poważni myśliciele rozwijali koncepcję „osobistej autonomii narodowej”, której zwieńczeniem byłaby Izba Żydowska – jako część struktury państwowej oprócz parlamentów autonomicznych ziem. W Austrii Żydzi mogli w pełni rozwijać swą potrójną tożsamość: politycznie austriaccy, kulturowo zasymilowani – bądź nie – do któregoś z austriackich narodów (najczęściej niemieckiego, węgierskiego lub polskiego), lecz pozostający etnicznie Żydami. Dla austriackich Żydów niepodległość Polski byłaby katastrofą. Oznaczałaby polityczny regres w porównaniu z austriackim liberalizmem (choć także w Austrii nasilały się ruchy antysemickie) i zagrożenie ze strony polskiego nacjonalizmu.

Zarazem wśród Żydów zasymilowanych do kultury polskiej wskrzeszenie Rzeczypospolitej było wartością nadrzędną. Widzimy w wyzwoleniu Polski jedyną drogę sprawiedliwego i pomyślnego rozwiązania kwestii żydowskiej w Polsce – głosiła odezwa podpisana przez asymilatorów z Rady Państwa i parlamentu galicyjskiego oraz przewodniczących gmin z Krakowa, Lwowa i Przemyśla.

W Legionach Piłsudskiego Żydzi z Galicji stanowili 10 proc., a Żydzi z Kongresówki, którzy mogli wstępować w ich szeregi po wybuchu wojny, zaledwie 4 proc. Żydowscy rzemieślnicy i dostawcy chętnie produkowali dla nich mundury i sprzęt, choć tu zapewne austriacki patriotyzm państwowy (Legiony były w końcu częścią austriackiej armii) był równie ważny jak nadzieje na polską niepodległość.

Judeo-Polonia, pomysł kulą w płot

Odrębne postawy polityczne Żydów z trzech zaborów zbiegły się jednak, gdy w 1915 r. wojska niemieckie zajęły Warszawę i resztę Kongresówki, a rok później wspólnie z Austriakami odparły rosyjską ofensywę gen. Aleksieja Brusiłowa i odbiły większość Galicji. Państwa centralne zapowiedziały wtedy odtworzenie niepodległej Polski, choć pod niemieckim berłem i w nieokreślonych granicach. Jasne się wówczas stało, że żydowskie postawy wobec tej perspektywy będą się kształtować jako wypadkowa czterech orientacji politycznych: tradycjonalistycznej, syjonistycznej, socjalistycznej oraz asymilatorskiej, za to z trzech różnych doświadczeń państwowych.

Jedną z konsekwencji wejścia Niemców do Warszawy było chwilowe wstrzymanie działalności antyniemieckiej i antysemickiej przez endecję oraz wznowienie publikowania zawieszonej przez Rosjan prasy żydowskiej. „Opinia Żydowska” pisała: Zaledwie przywódcy endeccy czmychnęli z Warszawy, stolica Polski zmieniła nagle swój wygląd. Jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej Warszawa przesunięta została na Zachód… Szersze masy ku swojemu zdziwieniu przekonały się, że zgodne współżycie Polaków i Żydów nie tylko w niczym nie naraża na szwank interesów polskich, lecz, przeciwnie, stwarza atmosferę miłego pokoju i spokoju.

Niemcy znieśli przepisy dyskryminujące Żydów i traktowali ich na równi z Polakami, co wywoływało oburzenie środowisk narodowych. Atmosferę podgrzał jeszcze pomysł, lansowany przez niemieckich syjonistów, utworzenia z części ziem Kongresówki państewka zależnego od Niemiec, w którym Polacy i Żydzi byliby narodami konstytutywnymi, trochę jak Niemcy i Węgrzy w Austro-Węgrzech. Celem utworzenia tego tworu, nazwanego przez jego krytyków „Judeo-Polonią”, miała być ochrona Żydów przed polskim nacjonalizmem, a w rzeczywistości skuteczniejsza eksploatacja ziem polskich oraz ich germanizacja za pośrednictwem mówiących w jidysz Żydów.

Pomysł zarzucono w obliczu oburzenia Polaków, braku zainteresowania polskich Żydów, niechętnych próbom dominacji nad nimi ich rzekomo bardziej oświeconych niemieckich pobratymców, oraz słabych wpływów politycznych jego twórców w niemieckich elitach władzy. Prawicowi publicyści do dziś jednak przywołują go jako dowód rzekomego żydowskiego zamachu na polską niepodległość.

W rzeczywistości opinia żydowska w Kongresówce traktowała niepodległość Polski jako nieuchronny rezultat wojny niezależnie od tego, kto ją wygra. W 1916 r. sędziwy syjonistyczny rabin Samuel Poznański wygłosił w Wielkiej Synagodze na Tłomackiem patriotyczne kazanie w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, a potem poprowadził ulicami miasta żydowski pochód rocznicowy. Najważniejsza stawała się jednak kwestia tego, jakie prawa w przyszłej Polsce będą przysługiwać Żydom.

Ugodowcy i niepokorni

Postulat pełnego równouprawnienia obywatelskiego był traktowany jako oczywistość przez wszystkie partie żydowskie, tym bardziej że pod okupacją niemiecką Żydzi uzyskali emancypację. Spory – między partiami żydowskimi oraz między nimi a politycznymi reprezentantami Polaków – dotyczyły tego, czy i jakie prawa kulturalno-narodowe mieliby otrzymać polscy Żydzi. Tymczasem przeprowadzone latem 1916 r. wybory do Rady Miasta Warszawy, uważanej za zalążek przyszłego parlamentu, podważyły wręcz to równouprawnienie.

Polskie stronnictwa uznały, że wszystkie partie powinny w nich startować jako jeden blok, by móc zajmować jednolite stanowisko wobec okupanta. Wymagało to uprzedniej zgody co do podziału mandatów. Stronnictwa zaprosiły do bloku także partie żydowskie, ale zastrzegły, że Żydzi, stanowiący wraz z wojennymi uchodźcami 40 proc. mieszkańców, nie mogą liczyć na reprezentację proporcjonalną do liczby ludności, lecz jedynie na 15 mandatów, czyli jedną czwartą.

Większość stronnictw żydowskich zaakceptowała, w imię „zgody narodowej”, ten dyskryminujący dyktat. Odrzucili go wspierający żydowską autonomię narodową w Polsce fołkiści oraz lewicowy Bund, zdobywając odpowiednio dodatkowe – cztery i jeden mandat. Okazało się, że część żydowskiej opinii nie godzi się na ograniczone prawa darowane z łaski. Wśród nich byli zapewne także tradycjonaliści, choć – jak pisała endecka „Gazeta Poranna” – oni zawsze pamiętają o tym, iż tu jest polski, a nie polsko-żydowski kraj. Gdyby wszyscy byli jak oni, wzdychała gazeta, nie byłoby w Polsce miejsca na antysemityzm.

Oburzenie fołkistów i bundowców na wyborczą ugodę było uzasadnione. Żydowscy radni nie byli w stanie wyegzekwować nawet prawa Żydów w tradycyjnych strojach do przebywania w „reprezentacyjnych” punktach miasta, jak Ogród Krasińskich, skąd przeganiała ich straż miejska.

Podstawowa różnica między ugodowcami a autonomistami dotyczyła jednak praw Żydów w przyszłej Polsce.

Jaka autonomia i czy w ogóle?

Fołkiści żądali osobnej organizacji narodowej, której miała być przekazana odpowiednia część funduszy państwowych i komunalnych na zaspokojenie żydowskich potrzeb kulturalnych. Podobnie jak fołkiści Bund godził postulat żydowskiej autonomii z postawą niepodległościową: petersburski Sowiet w marcu 1917 r. opowiedział się za niepodległością Polski na wniosek bundowca Henryka Ehrlicha. Partia, działająca w imperium rosyjskim, wnet się podzieliła na Bund polski i rosyjski. Drugi przystał wkrótce w większości do bolszewików, pierwszy w Polsce międzywojennej był ostoją antykomunistycznej lewicy. Ehrlich zaś jako radny Warszawy złoży razem z Wiktorem Alterem, drugim przywódcą Bundu, 17 września 1939 r. dowódcy sowieckiego czołgu bezsilny protest wobec pogwałcenia polskiej suwerenności. Obaj zginą rozstrzelani w sowieckim więzieniu za „szpiegostwo na rzecz Niemiec”.

Postulat żydowskiej autonomii odrzucały nie tylko wszystkie stronnictwa polskie, ale także żydowscy asymilatorzy i część tradycjonalistów. Teoretyczne programy, nieurzeczywistnione dotąd nigdzie na świecie, hasła o autonomii kulturalnej i prawach żydowskiej mniejszości narodowej, są wysuwane jako jedyne zbawienie! – pisali założyciele asymilatorskiej Partii Równości Narodowej Żydów Polskich. Lecz głoszący te idee zamykają oczy, nie chcą mówić o tem, że takie idee doprowadzą do zaciekłych sporów i walk na ziemi polskiej… To niebezpieczeństwo dla Polski i dla samych Żydów.

Pomysł autonomii nieterytorialnej dla mniejszości istotnie był nowatorski i niesprawdzony.

Zresztą II RP odmówić miała autonomii terytorialnej nawet mniejszościom stanowiącym lokalnie ponad dwie trzecie ludności, jak wspomnianym Ukraińcom na Wołyniu.

O sensowności tej odmowy można debatować, zwłaszcza w świetle wojennych losów Wołynia, ale prawa narodowe nie były wówczas częścią koniecznego pakietu demokratycznego. W międzywojniu nie przyznała ich swoim mniejszościom nawet Czechosłowacja – wzór demokracji w regionie. Zaś dla polskich stronnictw i opinii publicznej postulat ten był tożsamy z zamachem na państwo polskie, które rozumiano nie jako państwo Polaków i pozostałych narodów Polskę zamieszkujących, lecz po prostu jako państwo Polaków.

W tym tkwiło sedno polsko-żydowskiego konfliktu.

Co było możliwe?

Tę kwadraturę koła usiłowano rozwiązać na poziomie deklaracji. Czołowy działacz syjonistyczny Apolinary Hartglas stwierdzał: „Ten kraj, ta ziemia, należą do narodu polskiego i tylko do narodu polskiego”. Ale zastrzegał, że to „nie wyklucza prawa narodowości mniejszych… do własnego samorządu krajowego z własnym językiem urzędowym”.

Przy maksimum dobrej woli z obu stron takie rozwiązanie może byłoby możliwe. Nie można jednak było go oczekiwać w państwie, w którym mniejszości (z wyjątkiem Żydów) w naturalny sposób ciążyły do swych państw narodowych poza granicami. A większość tylko dlatego wywalczyła niepodległość, że państwa narodowe, w których wcześniej była mniejszością, poniosły wojenną klęskę.

To nie znaczyło, że oczekiwania żydowskie były bezzasadne; przeciwnie, jak pokazał bieg wydarzeń, potrzeba instytucjonalnych gwarancji praw Żydów w odradzającej się Polsce była oczywista. Ale były nie do spełnienia, w każdym razie na forum wewnętrznym.

Dlatego na konferencji wersalskiej i na poprzedzających ją konsultacjach dwustronnych działacze żydowscy kładli nacisk na konieczność zagwarantowania w Polsce praw mniejszości narodowych, w tym Żydów, w formie traktatowej. Roman Dmowski z kolei przekonywał zachodnich polityków, że żądania takie są przejawem żydowskiego spisku przeciw Polsce, czym dostarczał najmocniejszego potwierdzenia zasadności żydowskich obaw.

Efektem był mały traktat wersalski, odbierany w Polsce jako obca ingerencja, nigdy zresztą niezrealizowany w pełni i wnet wypowiedziany. Także on dla polskich stronnictw, nie tylko endecji, był potwierdzeniem, że Żydzi działają przeciw polskim interesom, a dla żydowskich – że Polakom nie można ufać.

„Pogromy protestacyjne”

Dużo życzliwiej do żydowskich postulatów odnieść się miały powstające latem 1918 r. rządy Litwy i Ukrainy Zachodniej, poszukujące sojuszników w walce o przetrwanie. Wiedziały, że będą musiały ją stoczyć na dużo gorszych warunkach niż Polacy. W obu rządach powstały referaty żydowskie, zalążki obiecywanego Żydom samorządu. Wielu kresowych Żydów uznało, że z nowych państw te dwa bardziej niż Polska mogą zagwarantować im prawa. Gdy jednak Ukraińska Republika Ludowa zawarła z Niemcami pokój w Brześciu, w którym Berlin przyznał jej Chełmszczyznę, przez Galicję i Kongresówkę przetoczyła się fala ponad stu „pogromów protestacyjnych” – w ukraińskim rządzie były bowiem także partie żydowskie.

W efekcie lwowscy Żydzi ogłosili neutralność w polsko-ukraińskiej bitwie o miasto, choć po stronie ukraińskiej walczył niewielki oddział syjonistyczny, a po stronie polskiej – żydowscy ochotnicy. Postawa inna niż neutralność oznaczałaby śmiertelne zagrożenie dla Żydów mieszkających po niewłaściwej stronie frontu. Potwierdziło się to, gdy polskie wojska, uznawszy obecność oddziału syjonistów po stronie wroga za naruszenie neutralności, urządziły w mieście pogrom, w którym zginęły 72 osoby.

Podobnie było w Wilnie, gdzie Żydzi większe nadzieje wiązali z obietnicą autonomii wydaną w Kownie niż z ogłoszonym w Warszawie kategorycznym jej odrzuceniem. Gdy do miasta weszły wojska gen. Lucjana Żeligowskiego, w pogromie – motywowanym rzekomymi bolszewickimi sympatiami Żydów – zginęło kilkadziesiąt osób.

Ale polskie pogromy ustępowały skalą zbrodniom popełnianym przez innych uczestników wojen na Kresach. Gdy w Rydze negocjowano w 1912 r. wschodnią granicę Polski, dziesiątki żydowskich gmin słały błagalne supliki, by wejść w skład II RP. Analogicznie na zachodzie miejscowi Żydzi masowo opowiadali się w referendach za Niemcami, licząc na bezpieczeństwo, które zapewni lepiej zorganizowane państwo.

Jednych i drugich czekał zawód, bo – jak się okazało – mniej niebezpieczne dla Żydów okazało się życie na peryferiach kontynentu niż w jego sercu. Krwawy paradoks polegał na tym, że przed 1939 r. niesprawiedliwa i coraz bardziej antysemicka II RP była mimo wszystko najmniej niedobrym miejscem dla Żydów – póki jeszcze istniała.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


90% of European Jews feel anti-Semitism increasing

Unprecedented EU poll finds 90% of European Jews feel anti-Semitism increasing

ROBERT PHILPOT


Anti-Semitism ‘disturbingly normalized,’ says EU rights chief after massive survey of 12 EU states finds 85% of Jews rate it the biggest social problem in their countries

Illustrative: Nazi signs reading ‘Jews out’ and swastikas are painted at the entrance of a Jewish cemetery in Herrlisheim, eastern France, in this April 30, 2004 photo. (AP Photo/Gil Michel)

LONDON — Nearly 90 percent of European Jews feel that anti-Semitism has increased in their home countries over the past five years, and almost 30% say they have been harassed at least once in the past year, reveals a major European Union  report published on Monday.

The poll was carried out in 12 European Union member states, and was the largest ever of its kind worldwide.

Of the more than 16,000 Jews who participated in the online survey, 85% rated anti-Semitism the biggest social or political problem in the country where they live. Thirty-eight percent said they had considered emigrating because they did not feel safe as Jews.

Britain, Germany, and Sweden saw the sharpest increases in those saying anti-Semitism is a “very big” or “fairly big” problem. The highest level recorded was in France at 95%. Denmark saw the lowest level at 56%, while Jews in Hungary suggested that anti-Semitism was becoming less of a problem.

The UK results, experts suggest, may point to a “Corbyn factor” connected to the ongoing row over anti-Semitism in the British Labour party.

“Decades after the Holocaust, shocking and mounting levels of anti-Semitism continue to plague the EU,” said Michael O’Flaherty, director of the EU’s Agency for Fundamental Rights (FRA), which published the research. “In many ways,” he suggested, anti-Semitism had become “disturbingly normalized.”

The research is a follow-up to a 2012 survey conducted by the FRA. The 12 EU countries surveyed — Austria, Belgium, Denmark, France, Germany, Hungary, Italy, the Netherlands, Poland, Spain, Sweden and the United Kingdom — are home to 96% of the EU’s estimated Jewish population. The online survey was conducted from May to June this year.

Anti-Semitic graffiti reading ‘Jewish scum live here,’ on a building in Paris. ‘Notably on the third floor,’ it adds on the other side of the door, above a drawing of a target. (Twitter)

The report was released after a major poll for CNN last month found that one-fifth of Europeans believe Jewish people have too much influence in finance and politics, and a third said they knew nothing at all or “just a little” about the Holocaust.

Nearly half of those participating in the FRA survey said they were worried about becoming the victim of an anti-Semitic verbal insult or being harassed in the next year, while over one-third suggested they avoided visiting Jewish sites and events because they do not feel safe. Forty percent fear being physically attacked in the next 12 months and 3% report they actually have been over the past five years.

Over one-third suggested they avoided visiting Jewish sites and events because they do not feel safe

While the 28% of Jews who said they had been subject to harassment at least once in the past year (a figure which rose to nearly 40% in the five years before the survey), almost 80% said they do not report serious incidents to the police — often because they feel nothing will change. Seventy percent believe national governments’ efforts to combat anti-Semitism are ineffective, although more than half positively assessed their work to ensure the security needs of Jewish communities.

“The survey findings suggest that people face so much anti-Semitic abuse that some of the incidents they experience appear trivial to them,” argues the report.

Around 90% of those surveyed said anti-Semitism was most problematic online and on social media. Seven in 10 cited public spaces, the media and politics as common sources of anti-Semitism.

Anti-Semitic Facebook post posted by an employee of German aid organization GIZ. (Screen capture: Hadashot news)

read more: Unprecedented EU poll finds 90% of European Jews…


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


KINDERTRANSPORT SURVIVORS TO RECEIVE COMPENSATION FOR 80TH ANNIVERSARY

KINDERTRANSPORT SURVIVORS TO RECEIVE COMPENSATION FOR 80TH ANNIVERSARY

SARA RUBENSTEIN


The Kindertransport Fund will be opened by the Claims Conference on January 1, 2019. As of this date, requests for compensation can be submitted for free, even in Israel, without the need for assistance from any party.

Children evacuated from Germany on the Kindertransport in 1938/1939 are given candies in Southampton, England. (photo credit: MAARIV)

Julius Berman, President of the Conference on Jewish Material Claims Against Germany (Claims Conference), announced on Monday morning that an agreement has been negotiated between the Claims Conference and the German government for child survivors to receive compensation payments for the 80th anniversary of the Kinderstransport.

“Our team has never given up hope that the moment would come when we could make this historic announcement,” Berman said.

The Kindertransport (German for “children’s transport”) is the name of a rescue operation that transported Jewish children under the age of 17 from Nazi Germany and the territories annexed by Austria and Czechoslovakia to Great Britain between December 1938 and the outbreak of World War II on September 1, 1939.

Following Kristallnacht (November 1938), the situation of Jews in Germany and throughout the Third Reich worsened. An appeal was made to the Prime Minister of the United Kingdom, Neville Chamberlain, to allow unaccompanied Jewish children, without their parents, into the safety of the United Kingdom.

Ultimately, more than 10,000 children from Germany, Austria, and Czechoslovakia, Poland, and the Free City of Danzig were saved from a certain death by being transported into Great Britain. Almost all of the children, who were placed throughout Great Britain in homes, schools, and farms, were the only members of their families to survive the Holocaust.

Ambassador Stuart Eizenstat, Claims Conference Special Negotiator, said “This payment comes at a time when we are commemorating 80 years since these children took their fateful journey from Germany, Austria and Czechoslovakia to Great Britain. After having to endure a life forever severed from their parents and families, no one can ever profess to make them whole; they are receiving a small measure of justice.”

Greg Schneider, Claims Conference Executive Vice President said, “We must all take a moment to commemorate this recognition and sacrifice. No one can imagine the pain on train platforms as the Kindertransports began and the extraordinary steps these parents took to give the opportunity for life to their children – a life those children led without mothers, without fathers, and in many cases, without family of any kind.”

The Kindertransport Fund will be opened by the Claims Conference on January 1, 2019. As of this date, requests for compensation can be submitted for free, even in Israel, without the need for assistance from any party.

In the past, some Holocaust survivors received payment during the 1950s, but previous payments will not prevent those eligible to receive this new compensation. The criteria for receiving the compensation were determined by the German government.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com