Archive | 2019/01/08

Nikołaj Jeżow: upadek krwawego karła. Jak Stalin wykończył swojego pupila

Nikołaj Jeżow: upadek krwawego karła. Jak Stalin wykończył swojego pupila

Wacław Radziwinowicz


Fragment kolażu dwóch zdjęć wykonanych na Kremlu 20 stycznia 1938 r. przedstawiających nowy rząd ZSRR. Pierwszy od lewej Józef Stalin, czwarty – Nikołaj Jeżow (cały kolaż niżej) (Fot. East News)

Z Nikołajem Jeżowem Stalin rozprawił się bardzo okrutnie. Równo 80 lat temu pozbawił go funkcji szefa NKWD. Ale to był tylko epizod sadystycznej gry, jaką długo toczył ze swym ulubionym wcześniej “Jeżowikiem”.

Kiedy go wprowadzono, zaczął płakać, krzyczeć, wyrywać się. Wierzgał krótkimi nóżkami, jakby przez monstrualnie grube podeszwy znoszonych kamaszy parzył go gładki beton podłogi często zmywanej do czysta strumieniami wody ze szlauchów.


Nikołaj Jeżow: kat pod drewnianą ścianą

Nie, za nic nie chciał stanąć przed ścianą wyłożoną kłodami. On sam trzy i pół roku wcześniej kazał wydłubywać z tych bali kule, które przeszyły głowy Lwa Kamieniewa i Grigorija Zinowiewa.

A kiedy agenci NKWD robili rewizję w jego gabinecie ludowego komisarza transportu wodnego, znaleźli te pociski. Każda troskliwie przechowywana w szufladzie biurka makabryczna pamiątka była pieczołowicie zawinięta w papier z nazwiskiem tego, którego zabiła.

On świetnie rozumiał, dlaczego podłoga w tej sali jest ukośna, obniża się w kierunku ściany z pni. Czemu służą niedbale rozrzucone na niej szlauchy, a betonowa posadzka jest tak gładka. To po to, by kałuże krwi i rozbryzgane mózgi zastrzelonych na jego rozkaz można było szybko zmyć, zanim wprowadzi się następną partię skazanych.

Po takiej gładzi bez trudu można było zaciągnąć trupy do sztolni, którą już same ześlizgiwały się wprost do połutorek, półtoratonowych ciężarówek GAZ-AA z napisem „Przewóz chleba”, które wiozły ładunek prosto na ruszty krematorium na cmentarzu Dońskim.

Wszystko to dobrze wiedział, bo sam skrupulatnie dopracowywał algorytm pracy fabryki śmierci w ponurym budynku przy zaułku Warsonofijefskim na tyłach moskiewskiej Łubianki.

Kolaż dwóch zdjęć wykonanych na Kremlu 20 stycznia 1938 r. przedstawiających nowy rząd ZSRR. Jego najważniejsi członkowie siedzą w pierwszym rzędzie: Nikołaj Jeżow, ludowy komisarz spraw wewnętrznych, drugi od prawej, piąty – Józef Stalin, sekretarz generalny Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Pozostali, patrząc od lewej: członek Biura Politycznego WKP(b) Andriej Żdanow, przewodniczący Rady Związku Rady Najwyższej ZSRR Andriej Andriejew, przewodniczący Prezydium RN ZSRR Michaił Kalinin, ludowi komisarze: spraw zagranicznych – Wiaczesław Mołotow, obrony – Kliment Woroszyłow, komunikacji – Lazar Kaganowicz, przemysłu spożywczego – Anastas Mikojan. Fot. East News

I tego, spod ręki którego od lat wychodził gotowy produkt tutejszej zabójczej taśmy produkcyjnej, osobiście znał bardzo dobrze. Dla stalinowskiego mistrza katowskiego, oficera NKWD Wasilija Błochina, 4 lutego 1940 r. był dniem szczególnym. Strzelać, co od dawna zdarzało mu się bardzo rzadko, przyszło mu tylko jeden raz. Za to do kogo! Wśród zabitych przez niego, a było ich może ponad 50 tys., to była figura najważniejsza: osoba swego czasu druga w całym imperium, ulubieniec Stalina, bohater pieśni, filmów, patron ulic, miast, parostatków, generalny komisarz bezpieczeństwa państwowego (odpowiednik marszałka), ludowy komisarz spraw wewnętrznych (minister), ludowy komisarz transportu wodnego, kandydat na członka Biura Politycznego, zwany też „krwawym karłem” reżyser Wielkiej Czystki Nikołaj Jeżow.

Pod drewnianą ścianą oszalały ze strachu skazaniec łkał i coś bełkotał. Nie był gotów umierać, jak wcześniej obiecywał, „z imieniem Stalina na ustach”.

Doświadczony Błochin strzelił do swego byłego przełożonego precyzyjnie, jak strzelał zawsze. I to było najlepsze, co mogło wtedy spotkać zamęczonego przez stalinowskich oprawców zbrodniarza.

Nikołaj Jeżow, chłopak spod Suwałk

Karierę u bolszewików młody Jeżow robił dzięki życiorysowi skorygowanemu zgodnie z wymogami czasów porewolucyjnych.

Podawał się w nim za urodzonego w Sankt Petersburgu syna odlewnika w słynnych Zakładach Putiłowskich, w których też sam miał w młodości pracować. To ważne, bo petersburski, największy w Rosji, a trzeci w Europie kombinat metalurgiczno-maszynowy był na początku XX w. w agrarnym kraju centrum rewolucyjnego ruchu robotniczego.

W rzeczywistości Iwan Jeżow, ojciec Nikołaja, w 1895 r., kiedy na świat przyszedł syn (ponoć akurat 1 maja, ale być może przyszły ludowy komisarz sam domalował sobie proletariacką datę urodzin), mieszkał w Mariampolu (dziś litewskie Marijampole) w guberni suwalskiej, gdzie służył w carskiej policji. Jego żona była Litwinką. Sam Jeżow początkowo się chwalił, że dobrze mówi po litewsku i po polsku.

Do bolszewików, jak twierdził sam, miał przystać jeszcze w maju 1917 r. i był aktywnym rewolucjonistą.

W pierwszym wydaniu stalinowskiego „Krótkiego kursu historii WKP(b)” (1938 r.) zapewniano, że w październiku 1917 r. na froncie zachodnim masy żołnierskie do rewolucyjnego powstania przygotowywał na Białorusi tow. Jeżow. Z kolejnych wydań komunistycznej biblii Jeżowa już zdymisjonowanego, potem aresztowanego i w końcu rozstrzelanego, wymazali.

Natomiast z dokumentów wynika, że w burzliwy czas przewrotu bolszewickiego Jeżow albo się leczył w lazarecie wojskowym, albo służył jako pisarz w swoim pułku zapasowym. Bo wprawdzie miał za sobą trzy, a może tylko jedną klasę szkoły podstawowej, ale wśród masy analfabetów powołanych do wojska carskiego okazywał się człowiekiem całkiem „gramotnym”.

Z lipną biografią, bez rewolucyjnej przeszłości, bez wykształcenia „tow. Jeżow” zrobił jednak zadziwiającą karierę partyjną. Zaczynał na stanowiskach na średnich urzędniczych szczeblach komitetów partii w kolejnych dalekich prowincjach, lecz już jako 32-latek znalazł się w Moskwie.

21-letni Nikołaj Jeżow (stoi) jako żołnierz carskiej armii. Fot. Domena publiczna

Nikołaj Jeżow – wykonawca idealny

Jeżow, który wybrany na delegata na XIV zjazd WKP(b) został przysłany do stolicy z Kazachstanu, wpadł w oko Iwanowi Moskwinowi kierującemu Organizacyjno-Rozdzielczym Wydziałem Komitetu Centralnego (Orgraspriedotdieł). Ten niby niepozorny, zapełniony kartotekami personalnymi urząd w rzeczywistości miał dla biurokratycznej maszyny bolszewików kluczowe znaczenie.

To on napędzał karuzelę nomenklatury, decydował, kogo z funkcjonariuszy partii gdzie postawić, kogo zdjąć, kogo przesunąć. W burzliwych latach 20., kiedy wciąż trwały frakcyjne walki o władzę nad imperium, kiedy Stalin jeszcze nie stał się „Gospodarzem”, gra kadrami decydowała nie tylko o rozkładzie sił, ale także o tym, kto będzie żył i rządził.

Moskwin stał się pierwszym protektorem Jeżowa. Oceniał go bardzo wysoko: Nie znam bardziej idealnego pracownika niż on. To znaczy nie tyle pracownika, ile wykonawcę. Jeśli mu się coś powierzy, można już niczego nie sprawdzać i mieć pewność – on wszystko zrobi.

Zauważał jednak i „istotną wadę” swojego młodego pupila: On nie potrafi się zatrzymać. I czasem trzeba mu się przypatrywać, żeby na czas go powściągnąć. Krwawa historia Jeżowa dowiodła, że Moskwin miał rację.

Przybysz z prowincji przypadł do serca także Sofii, żonie szefa. Może wzruszył ją wyglądający jak chłopczyk chudziutki, niziutki (151 cm) gość, którego mąż zapraszał często na domowe obiady. Podsuwała mu najlepsze kąski, biadoliła, że mało je. Czyściła mu zniszczone buty na wysokiej podeszwie, przyszywała guziki do wciąż tej samej „gimnastiorki” (wojskowej kurtki), czyściła ten sam płaszcz przez okrągły rok.

Gdy w czasie Wielkiej Czystki Moskwin został aresztowany, Sofia napisała list do ludowego komisarza spraw wewnętrznych Jeżowa, prosząc o pomoc i przypominając, ile dobra doznał od niej i męża. W odpowiedzi szef NKWD wtrącił również ją do więzienia. Cała rodzina Moskwinów, w tym ich przybrana córka, została rozstrzelana. Jeżowa rzeczywiście trudno było powstrzymać.

Nikołaj Jeżow (1895-1940), ludowy komisarz (minister) spraw wewnętrznych ZSRR i szef NKWD, na fotografii z 1937 r. Fot. Fine Art Images

Pierwszy kadrowy

W samym Organizacyjno-Rozdzielczym Wydziale Komitetu Centralnego miejsce swego byłego szefa Jeżow zajął w 1929 r. Pięć lat później stanął też na czele Komisji Kontroli Partyjnej. Stalin powierzył mu też wtedy „oczyszczenie” szeregów partyjnych z „elementów przypadkowych i wrogich”.

To jeszcze nie były represje na wielką skalę, lecz „wegetariańska” biurokratyczna operacja kadrowa polegająca na powszechnej wymianie legitymacji partyjnych poprzedzonej weryfikacją członków.

I tak prymitywny nieuk stał się w rzeczywistości „pierwszym kadrowym” Stalina.

Wodzowi podobało się to, co trwożyło Moskwina – idealny wykonawca, którego nic nie zatrzyma. Obaj podobnie rozumieli najważniejsze zasady gry. Gospodarz powtarzał, że „kadry decydują o wszystkim”.

Jego „kadrowik” wbijał do głowy swoim podwładnym, że sztuka sprawowania władzy sprowadza się do jednego – umiejętnego sterowania kadrami. Wymagał od nich, by wiedzieli i pamiętali wszystko o funkcjonariuszach partyjnych nawet w najbardziej oddalonych regionach, za które odpowiadali.

Musieli znać ich przeszłość, sytuację rodzinną, a przede wszystkim, z kim się przyjaźnią, z kim z naczalstwa są związani, kogo z działaczy niższych szczebli można uważać za ich klientów…

Na tropie centrum centrów

Człowiek o tak szerokiej i głębokiej wiedzy o kadrach, a do tego jeszcze idealny, „niepohamowany” wykonawca, był potrzebny Stalinowi do realizacji planów już bardzo ludożerczych.

Ta misja Jeżowa zaczęła się 1 grudnia 1934 r. Tego dnia na korytarzu Smolnego, siedziby leningradzkiego komitetu partii, bolszewik Leonid Nikołajew zastrzelił popularnego dygnitarza komunistycznego Siergieja Kirowa.

Kto stał za zamachowcem, do dziś nie wiadomo. Może sam Stalin obawiający się konkurencji ze strony ulubieńca mas partyjnych. Przywódcy ta śmierć była w każdym razie bardzo na rękę. Błyskawicznie wprowadził zmiany do kodeksu karnego, zgodnie z którymi oskarżeni o terroryzm mieli być skazywani w pozasądowym trybie uproszczonym, a ich egzekucje wykonywane bezzwłocznie.

Prowadzenie śledztwa w sprawie śmierci Kirowa powierzono „kadrowikowi” Jeżowowi, który żadnego policyjnego stażu nie miał. I to przy „żywym”, to znaczy wciąż kierującym Ludowym Komisariatem Spraw Wewnętrznych, doświadczonym czekiście Genriku Jagodzie.

Bo Stalinowi nie było potrzebne dochodzenie, lecz krwawa operacja kadrowa na ogromną skalę. A do jej przeprowadzenia – „niepohamowany” ekspert od kadr.

Jego zadaniem było nie tyle zdemaskowanie i ukaranie winnych, ile wyplenienie wszystkich i wszystkiego, co mogłoby się przeciwstawić dyktatorowi.

Jeżow miał wykryć, a w rzeczywistości wymyślić opozycyjne „centrum centrów”, w którym mordercze intrygi knuli wspólnie członkowie „starej leninowskiej gwardii” (i „lewicowi”: Kamieniew, Zinowiew, i „prawicowi”: Nikołaj Bucharin, Aleksiej Rykow, Lew Trocki) oraz „byli ludzie”, czyli ci, którzy za cara stanowili klasy rządzące.

Nie udało mu się, jak to określały gazety, „rozgnieść gada” jednym potężnym ciosem. Ale w wyniku trzech kolejnych głośnych „procesów moskiewskich” do sierpnia 1938 r. zgładził najważniejszych (poza Trockim, który jeszcze przez dwa lata czekał w Meksyku na siepaczy z Moskwy) potencjalnych konkurentów „Gospodarza”.

22 kwietnia 1937 r. Inspekcja budowy Kanału Moskwa-Wołga. Od lewej Woroszyłow, Mołotow, Stalin oraz Jeżow, którego nie ma na zdjęciu publikowanym po jego upadku Fot. domena publiczna

„Jeżowe rękawice”

Głowy hydry miały być jednak nie ścięte, ale wyrwane z mięsem. Wyplenić Stalin chciał wszystkich, którzy mieli lub mogli mieć cokolwiek wspólnego z oponentami. I to zadanie powierzył Jeżowowi mianowanemu 26 września 1936 r. ludowym komisarzem spraw wewnętrznych.

Niezapomnianym symbolem wysiłków „niepowstrzymanego” stały się „jeżowe rękawice”. Wcześniej tak określano w Rosji skórzany ochraniacz na dłonie służący do łapania jeży. A w 1937 r. w gazetach stalinowskiego komisarza rysowano jako herosa z marszałkowskimi gwiazdami na klapach wojskowego szynela, który odziany w kolczaste rękawice ze skóry jeża dusi hydrę kontrrewolucji. On mawiał, że „tysiąc rozstrzelanych przez pomyłkę nie stanowi wielkiego problemu”, bo „lepiej przegiąć, niż nie dogiąć”.

Ciął z rozmachem. W czasie rozpoczętej i prowadzonej pod jego dowództwem Wielkiej Czystki, czyli oficjalnie od sierpnia 1937 r. do listopada 1938 r., NKWD co miesiąc wtrącało średnio po 100 tys. ludzi, a 40 tys. rozstrzeliwało. Ilu jeszcze oprawcy zatłukli w czasie dozwolonych i wręcz zalecanych przez najwyższe władze tortur, dziś policzyć się już nie da. Według oficjalnych szacunków w czasie Wielkiej Czystki aresztowano ponad półtora miliona ludzi, 700 tys. z nich stracono.

Stalin i Jeżow domagali się od podwładnych coraz wyższej wydajności. Funkcjonariuszom w guberniach narzucali plany, ilu mają wziąć zaliczonych do „pierwszej kategorii” (skazanych na śmierć), ilu do „drugiej” (zesłani do łagrów). W odpowiedzi z prowincji przychodziły prośby o „podwyższenie planów”. Pełną parą w regionach pracowały „trojki” (szef obwodowego NKWD, prokurator, sekretarz partii), które automatycznie, bez przeglądania dokumentów czy wysłuchania oskarżonych, taśmowo zatwierdzały wyroki.

Ulubieniec

„Niepohamowany” czyściciel, 42-letni (w 1937 r.) minister, marszałek, kandydat na członka Biura Politycznego, szef Komisji Kontroli Partyjnej stał się drugą osobą w państwie.

Miał nieograniczony „dostęp do ucha”. Od początku 1937 r. do listopada 1938 r. odwiedził 290 razy jego gabinet i spędził tam w sumie 850 godzin. Gospodarz pieszczotliwie nazywał go „Jeżowikiem”. A prasa pisała, że jest „pitomcem” (ulubieniec-wychowanek) Stalina.

Kiedy wytężona praca doprowadzała go na skraj wyczerpania, towarzysze, okazując troskę, dawali mu partyjne polecenia udania się na urlop, zapewniali najlepsze warunki leczenia.

Gazety publikowały poemat Dżambuły Dżabajewa „Narkom [ludowy komisarz] Jeżow”. Ludowy poeta Kazachstanu opiewał swego bohatera, który „bystrooki i mądry” objawił się narodowi „w świetle błyskawicy”, a „dla bitwy piastowało go rozumne słowo wielkiego Lenina”.

Imię komisarza nadano parostatkowi, który przewoził więźniów do łagrów nad Kołymą, miastu Czerkiesk, licznym ulicom w całym kraju, stadionowi kijowskiego Dynama.

Symetria wzlotu i upadku Nikołaja Jeżowa

Potężny, wychwalany Jeżow upadał dokładnie tak samo, jak wznosił się na szczyty. I to było dla niego torturą, która sprawiała, że wpadał w panikę, bo już przy pierwszych oznakach tego, że wpadł w niełaskę, musiał doskonale rozumieć, co się będzie dziać z nim dalej i jaki będzie koniec.

Do NKWD wszedł tylnymi drzwiami przystawiony do swego poprzednika Jagody. I szybko zaczął się pozbywać ludzi wciąż urzędującego komisarza.

Stalin narzucił mu w sierpniu 1938 r. jako zastępcę Ławrientija Berię. A ten od razu zaczął się rozprawiać z oficerami wiernymi urzędującemu komisarzowi i samodzielnie też nad głową szefa rządzić na Łubiance.

Jagoda w 1936 r. przekazywał Stalinowi materiały kompromitujące Jeżowa – relacje o jego pijaństwie, homoseksualnych orgiach, dowody na to, że sfałszował biografię. On Berii wyciągnął współpracę z wywiadem białych.

Stalin okazał się nieczuły i wtedy, i teraz. Kiedyś potrzebował Jeżowa do przeprowadzenia wielkiej rzezi. Dwa lata później Beria okazał się niezbędny do zorganizowania koronkowej operacji spowolnienia machiny terroru, rozprawienia się z najbardziej gorliwymi katami, ale jednocześnie zachowania aparatu represji w stanie gotowości bojowej i utrzymania morale jego funkcjonariuszy. Jego zadaniem była likwidacja wspólnika Stalina i narzędzia odrzuconego już przez „Gospodarza”.

Kierując Jagodę na boczny tor, Stalin uczynił go we wrześniu 1936 r. komisarzem łączności. Jeżow, formalnie wciąż jeszcze komisarz spraw wewnętrznych, został w kwietniu 1938 r. szefem resortu transportu wodnego.

Ale znakomicie rozumiał, że gospodarz prowadzi go tą samą drogą co Jagodę, który, kiedy się „zużył”, został najpierw poddany okrutnym torturom, a w końcu rozstrzelany za rzekomą współpracę z obcymi wywiadami. To koszmarne déja vu zapowiadające nieuniknioną, straszną zagładę sprawiało, że pił, jak to mówią w Rosji, „nie przesychając”.

W kremlowskim mieszkaniu, na daczy, w gabinetach chomikował butelki wódki, naładowane i odbezpieczone pistolety. Dobrze wiedział, że będą go katowali, obcinali uszy, gwałcili nóżką taboretu. Sam przecież wiele razy był przy torturach, w miarę swych wątłych sił osobiście bił przesłuchiwanych.

Nie miał jednak odwagi się zastrzelić. W panice przyspieszał areszty i egzekucje tych, którzy mogliby go obciążyć. A podwładnym, którzy wiedzieli o nim zbyt dużo, wysyłał sygnały, że pora zniknąć.

Żonie Jewgienii, która, nie wytrzymawszy napięcia, załamała się psychicznie, przysłał do szpitala figurkę gnoma. To był znak, że wszystko już przepadło. Popełniła samobójstwo.

9 grudnia 1938 r. „Prawda” i „Izwiestia” krótkimi notatkami na ostatnich stronach doniosły, że tow. Jeżow „na własną prośbę” przestał być komisarzem spraw wewnętrznych.

Transparent z wielkim portretem Nikołaja Jeżowa (i mniejszym Stalina) niesiony w 1938 r. podczas manifestacji z okazji 21. rocznicy wybuchu rewolucji październikowej. Kilka tygodni później Jeżow stracił stanowisko szefa NKWD, potem został zesłany na podrzędne stanowisko ludowego komisarza transportu wodnego, a w końcu aresztowany i stracony. Fot. Domena publiczna

Stracony i zatarty

Wciąż nie potrafił wykorzystać szansy, jaką dał mu Stalin, i się zastrzelić. Cztery miesiące później był już w więzieniu. I to jakim – w cieszącej się najgorszą sławą podmoskiewskiej „Suchanowce”, gdzie nad ludźmi znęcali się szczególnie okrutnie.

Tu Jeżowem zajmował się wierny towarzysz Berii, potężny 130-kilogramowy Bogdan Kobułow. Bez trudu mógł podrzucić maleńkiego więźnia tak, by boleśnie uderzył o sufit celi, a potem spadł na podłogę. Już pierwszego dnia złamał mu rękę. A potem było już tylko gorzej. I trwało to długo.

Przed Wojskowym Kolegium Sądu Najwyższego były komisarz spraw wewnętrznych stanął dopiero 3 lutego 1940 r., czyli po 10 strasznych miesiącach w więzieniu. Został skazany na karę śmierci za rzekome przygotowanie przewrotu, zamachu na Stalina, współpracę z wywiadami Polski, Niemiec, Francji i Japonii. Te oskarżenia, podobnie jak w przypadku Jagody, były bezpodstawne i absurdalne. Wyrok jednak wykonano natychmiast.

„Gospodarz”, fizycznie zniszczywszy „Jeżowika”, po cichu zatarł wszelkie ślady po swym ulubieńcu. Jego imię znikło z nazw ulic i miast. Parostatek dostał nowego patrona. A z licznych zdjęć Stalina czy innych dygnitarzy starannie i umiejętnie wyretuszowano maleńką figurkę potężnego niegdyś ludowego komisarza spraw wewnętrznych.


Korzystałem m.in. z książek „Jeżow. Żelazna pięść Stalina” J. Archa Getty’ego i Olega Naumowa oraz „Stalinskij pitomiec” Nikity Pietrowa i Marka Jansena


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Congresswoman Rashida Tlaib Condemned for Deploying Antisemitic Twitter

New Congresswoman Rashida Tlaib Condemned for Deploying ‘Dual Loyalty’ Antisemitic Canard in Twitter Attack on Middle East Bill

Ben Cohen


Michigan Congresswoman Rashida Tlaib embraces House Speaker Nancy Pelosi at the first session of the US Congress in 2019. Photo: Reuters / Jonathan Ernst.

Newly-elected Michigan Congresswoman Rashida Tlaib came under fire on Monday for tweeting that fellow legislators who supported a bill to strengthen US security measures in the Middle East “forgot what country they represent” — invoking, in the eyes of many observers, the classic antisemitic canard that Jews care only for their own community and the State of Israel, and not the countries in which they reside as loyal citizens.

Tlaib was commenting on an earlier tweet from Sen. Bernie Sanders (I-VT) complaining that the first bill during the current US government shutdown “is legislation which punishes Americans who exercise their constitutional right to engage in political activity.” Sanders was referring to those parts of the bill — primarily focused on measures enhancing security cooperation between the US, Israel and Jordan, as well as prosecuting war crimes committed by the Assad regime against its own citizens in Syria — that would penalize the implementation of economic and commercial boycotts targeting Israel.

Tlaib responded by introducing the “dual loyalty” accusation — leveled against Jews or those perceived as Jews across several centuries, often with devastating consequences — to make the point that “boycotting is a right.”

Rashida Tlaib

@RashidaTlaib

They forgot what country they represent. This is the U.S. where boycotting is a right & part of our historical fight for freedom & equality. Maybe a refresher on our U.S. Constitution is in order, then get back to opening up our government instead of taking our rights away.

Bernie Sanders

@SenSanders

It’s absurd that the first bill during the shutdown is legislation which punishes Americans who exercise their constitutional right to engage in political activity. Democrats must block consideration of any bills that don’t reopen the government. Let’s get our priorities right. https://twitter.com/theintercept/status/1081664403622252544 

read more:   New Congresswoman Rashida Tlaib Condemned….


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


FOLLOWING PROTESTS, LONDON MOSQUE CANCELS PLANNED HOLOCAUST EXHIBITION

FOLLOWING PROTESTS, LONDON MOSQUE CANCELS PLANNED HOLOCAUST EXHIBITION

JTA


The Centre for Islamic Understanding in Golders Green, which did not say why it cancelled the event, was due to hold the exhibition about Muslim Albanians who rescued Jews.

JEWISH MEN share a conversation in Golders Green, London, in January 2015.. (photo credit: REUTERS)

Following protests by Muslims, a mosque in London dropped plans to host an exhibition on Muslims who saved Jews during the Holocaust.

The Centre for Islamic Understanding in Golders Green, which did not say why it cancelled the event, was due to hold the exhibition about Muslim Albanians who rescued Jews on Sunday.

It abandoned the plan after some Muslims protested the planned event’s links with Yad Vashem, Israel’s Holocaust museum, the Jewish News of London reported Friday.

Calls for a boycott were spearheaded by Roshan Salih, editor of the British Muslim news site 5 Pillars.

“Commemorations must never be done in conjunction with Israeli oppressors or their supporters,” he said. In response to the cancellation, he wrote that the mosque “is to be commended for responding to community concerns.”

Jews who helped community leaders at the mosque set up the exhibition had said prior to the cancellation that they saw the event as a significant moment in Jewish-Muslim relations in Golders Green, which is one of the United Kingdom’s most-heavily Jewish areas.

It’s “incredibly important to remember that Jewish and Muslim communities have always historically supported each other and will always continue to do so,” Rabbi Natan Levy, head of operations at the Faith Forums for London, which helped organized the cancelled event, told the Jewish News.

“By spending more time together and seeking to understand our commonalities and appreciate our differences we can provide a united front against hatred,” he added.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com