Archive | 2019/02/20

Długa ucieczka z Polski Ludowej. O książce Marka Walickiego „Z Polski Ludowej do Wolnej Europy”

Długa ucieczka z Polski Ludowej. O książce Marka Walickiego „Z Polski Ludowej do Wolnej Europy”

Henryk Grynberg


Okupacja, działalność w Szarych Szeregach, brawurowa ucieczka na Zachód. Tak zaczyna się fascynująca wspomnieniowa książka długoletniego szefa nowojorskiego oddziału Radia Wolna Europa i pracownika Głosu Ameryki, jednego z najważniejszych emigracyjnych radiowców.

Marek Walicki, który urodził się w 1931 roku, dobrze pamięta dziesięciopokojowe mieszkanie w pięknej dzielnicy Warszawy. Jego ojciec był dentystą (matka też), ale z herbowego rodu („w gabinecie ojca, na biurku, stał mały olejny portret Michała Walickiego, ostatniego podstolego koronnego”). Pamięta także polowanie na bażanty u boku ojca i Juliusza Poniatowskiego, który był ciotecznym bratem jego ojca, ministrem rolnictwa i reformy rolnej oraz wicemarszałkiem Sejmu. W swoich wspomnieniach zatytułowanych „Z Polski Ludowej do Wolnej Europy” [Warszawa 2018] pisze, że jego rodzice byli spokrewnieni z Wielopolskimi i zaprzyjaźnieni z Branickimi, Adamem i Beatą (z domu Potocką) – ich pacjentami. Gdy w nocy z 13 na 14 maja 1943 roku sowiecki nalot dywanowy zburzył ich mieszkanie, zamieszkali u Branickich – w Pałacu Wilanowskim. W tym kręgu bywali również ówczesny biskup lubelski Stefan Wyszyński i „Stanisława Wyszyńska-Jaroszowa, rodzona siostra późniejszego Prymasa Polski [która] należała do NSZ”. Ta orientacja polityczna może częściowo wyjaśnia chłodny stosunek jej brata do Żydów, choć autor wspomnień podkreśla, że w rozmowie ze swoją siostrą i z jego rodzicami „z przejęciem mówił o krwawej hekatombie Żydów z getta warszawskiego” [s. 48].

Henryk Grynberg – Opis tej ucieczki dwóch piętnastolatków przez dwie pilnie strzeżone granice czyta się z zapartym tchem. Trzeba było być bardzo sprawnym harcerzem, […] umieć jeździć na buforach pociągu, wyskakiwać w biegu, wykazać męską wytrwałość. […] a nade wszystko odwagę, gdy za każdy błąd groziła śmierć, jeśli nie wieloletnie więzienie.

Mając 12 lat Marek Walicki został zaprzysiężony jako „zawiszak” do Szarych Szeregów podziemnego harcerstwa i był jednym z warszawskich zuchów, którzy wypisywali na murach symbole i hasła Polski Walczącej. Po wojnie uczęszczał do „Platerówki”, zwanej tak, bo mieściła się w letniej siedzibie przedwojennego gimnazjum i liceum imienia Emilii Plater. Autor wspomina ją jako jedną z najlepszych szkół średnich w Warszawie i okolicy. Polonistka Janina Znamirowska „sprzeciwiała się nowej a ponurej rzeczywistości doborem odpowiedniej literatury” [s. 63]. Księdzem katechetą był pułkownik Antoni Czajkowski, powstaniec warszawski, który został „aresztowany w 1947 roku i przesiedział siedem lat w stalinowskim więzieniu we Wronkach” [s. 64]. Wronki były wcześniej znanym więzieniem sanacyjnym. Wiem, bo przesiedział w nich parę lat mój ojczym – za komunizm. W gronie swoich bliskich szkolnych kolegów i koleżanek autor książki wymienia Hankę Żurek, którą poznałem kilka lat później na Wydziale Dziennikarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Była atrakcyjna, wybitnie inteligentna, przyjaźniła się z Agnieszką Osiecką (i bodajże obie miały romans z Markiem Hłaską). Jeśli „Platerówka” była szkołą opozycji, to Hanka Żurek musiała przejść znamienną ewolucję, bo na Wydział Dziennikarski przyjmowano tylko lojalnych, jeśli nie wręcz gorliwych. W 1950 roku przedwojenna dyrektorka „Platerówki” Emilia Szteinbokówna została zmuszonona do odejścia na emeryturę za „nieodpowiednie nastawienie młodzieży pod względem ideowym”, z powodu ucieczki jej dwóch uczniów – Marka Walickiego i Mariana Krauzego – przez „zieloną granicę” na Zachód.

Opis tej ucieczki dwóch piętnastolatków przez dwie pilnie strzeżone granice, polsko-czechosłowacką i czechosłowacko-niemiecką, czyta się z zapartym tchem. Trzeba było być bardzo sprawnym harcerzem – na fotografii w harcerskim stroju Marek ma trzynaście sprawności na rękawie – umieć jeździć na buforach pociągu, wyskakiwać w biegu, wykazać męską wytrwałość podczas wielogodzinnego forsownego marszu nocą w okropną jesienną niepogodę, a nade wszystko odwagę, gdy za każdy błąd groziła śmierć, jeśli nie wieloletnie więzienie. Godna podziwu jest również ufność, z jaką młodociani zbiegowie zdali się na pomoc prawie nieznajomych ludzi w nielegalnej podróży przez Czechy bez nawet pozornych dokumentów i znajomości języka. Też kiedyś w młodości przybyłem nielegalnie do Pragi. Przewiozła mnie od granicy samochodem przypadkowo poznana młoda czeska para. Przenocowali mnie, pokazali mi miasto i na koniec on mi się zwierzył, że chciałby przez szczeciński port wydostać się na Zachód. Nie pamiętam, jak mi się udało zamaskować nieufność. Po jakimś czasie dostałem pocztówkę, w której pisał, że zamierza przyjechać do Polski i liczy na moją pomoc w realizacji swoich zamiarów. Nie odpowiedziałem, bo się bałem, że to prowokacja. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że dłużej się wychowywałem w Polsce Ludowej niż tamci dwaj harcerze, a do tego byłem już po debiucie pisarskim, a więc kimś, kogo opłacało się sprowokować.

Henryk Grynberg – Walicki wyjaśnia, że jednym z zadań agentów „od Brydaka, przez Czechowicza, aż do ostatnio ujawnionych wtyczek SB, które przetrwały do roku 1989” było „skłócanie nas i podważanie autorytetu kolejnych dyrektorów”.

W książce Marka Walickiego nie brak opisu autentycznej, klasycznej prowokacji, która była jedną z ulubionych – i najbardziej skutecznych – metod komunistycznej władzy. Nie bez powodu. Bo o czym myślał junak z dobrej, dobrze sytuowanej i kochającej go rodziny, uciekając w 1949 roku na Zachód? „Myślałem przede wszystkim o dostaniu się do wojska polskiego na Zachodzie, powrocie do Polski i rozprawiemu się z komunistami” [s. 75]. Między innymi w odwecie za uwięzienie i torturowanie starszego, przyrodniego brata Michała, który podczas okupacji służył w kontrwywiadzie AK. Prowokatorem okazał się Zbigniew Brydak, podharcmistrz, Marka hufcowy, który zaraz po jego ucieczce „wciągnął kilku swych kolegów z Szarych Szeregów do fikcyjnego, tajnego, antykomunistycznego harcerstwa”, po czym wydał ich wszystkich w ręce UB. Aby zatrzeć ślady, „UB przeprowadziło w mieszkaniu Brydaka pozorowaną rewizję”. Parę lat później został przerzucony na Zachód, „gdzie zaczął udawać uchodźcę politycznego” [s. 73]. Wziął udział w konkursie spikerów ogłoszonym przez Głos Ameryki i został przyjęty do pracy. Kilkakrotnie proponował Markowi, który pracował wtedy w Wolnej Europie, żeby przekradł się z nim do kraju z misją „dla Amerykanów, z którymi – jak twierdził – miał doskonałe stosunki”. Kusił „możliwością zarobienia dużych pieniędzy” i sprowadzeniem z kraju atrakcyjnych dziewcząt [s. 173]. Aresztowano go. „Ja, Zbigniew Juliusz Brydak, przyznaję się, że jestem pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa” – napisał w zeznaniu, które autor wspomnień widział na własne oczy, ale nie nadano tej sprawie rozgłosu, przeciwnie, została „zarządzona cisza”. Czyżby zaoferował współpracę w przeciwną stronę? Walicki pisze, że „kontrwywiad amerykański, z uwagi na śmierć i okrutne traktowanie działaczy harcerskich, sprowokowanych i wydanych w Polsce, zdecydowanie odrzucił ofertę Brydaka” [s. 179]. Jeśli tak, to jak to się stało, że wkrótce znalazł się z powrotem w Warszawie i występując w Rozgłośni Kraj nadającej dla Polaków za granicą, atakował nie tylko Wolną Europę, lecz „rząd londyński, działaczy emigracyjnych, a takźe swych niedawnych pracodawców z Głosu Ameryki”? [s. 181].

Walicki wyjaśnia, że jednym z zadań agentów „od Brydaka, przez Czechowicza, aż do ostatnio ujawnionych wtyczek SB, które przetrwały do roku 1989” było „skłócanie nas i podważanie autorytetu kolejnych dyrektorów” [s. 166]. Wiem to z własnego doświadczenia. Gdy zacząłem pracować w polskiej sekcji Głosu Ameryki, otrzymałem nagle list ze Szwecji od byłego kolegi z letniego obozu ZMP, gdzie przyjaźnił się ze mną i dwoma moimi kolegami z żydowskiej szkoły, co w naszych żydowskich oczach świadczyło, że jest „porządnym Polakiem”. Otóż starał się teraz o azyl w USA i pytał, czy mogę za niego poręczyć. Oczywiście podpisałem formularz, jaki mi przysłano, a następnie poparłem również jego starania o pracę w Głosie Ameryki, gdzie brakowało mi rówieśnika i przyjaciela. Nikt mi tak nie dokuczył jak ten „przyjaciel”. Intrygował, prowokował. „Obywatele z dwutygodniowym wymówieniem” – mruknął przy wszystkich, gdy otrzymałem obywatelstwo. Nasz Security Office udostępnił mi moje dossier, gdzie znalazłem jego zeznanie – z zatuszowanym nazwiskiem, ale oczywiście jego – w którym przekonywał, że nie można mi ufać, bo tacy jak ja idą tam, gdzie im lepiej płacą (co w amerykańskich oczach nie było żadną wadą). Atmosfera w sekcji stała się na tyle nieprzyjemna, że nasz polski szef zaproponował, żebym poszedł ze swym przyjacielem na „ubitą ziemię”. Ponieważ posada rządowa przysługiwała obywatelowi, a nie przybłędzie jak on, więc nie odnowiono jego tymczasowego kontraktu i – został zdalnym sprawozdawcą Wolnej Europy. A po przewrocie w Polsce gdzieś przepadł i wszelki ślad po nim zaginął.

Henryk Grynberg – Do przyjaciół Marka Walickiego należeli między innymi Jan Nowak-Jeziorański, Zofia Korbońska, Zdzisław Najder, Hilary Krzysztofiak, Zbigniew Herbert. Większość z nich była również moimi przyjaciółmi.

Marek Walicki pracował w nowojorskiej filii Wolnej Europy, gdy zaczęły się cięcia budżetowe i niejednikrotnie pytano mnie jako stosunkowo nowego zbiega z Polski Ludowej, które radio należałoby zamknąć. Nieodmiennie odpowiadałem, że raczej Głos Ameryki, bo Wolna Europa była naprawdę potrzebna swoim słuchaczom. Ponieważ w Głosie Ameryki pracowało dużo więcej Amerykanów niż w Wolnej Europie, sprawę załatwiono kompromisowo, zamykając nowojorską filię Wolnej Europy i Marek po wieloletniej praktyce u Jana Nowaka w Monachium oraz Karola Wagnera w Nowym Jorku szczęśliwie wylądował u nas w Waszyngtonie, gdzie się bardzo przydał. Zwłaszcza w maju 1978 roku, gdy nasz polski zwierzchnik spowodował usunięcie z nadesłanej wzmianki o zbrodni katyńskiej daty 1940 roku oraz informacji, kto był sprawcą, co notabene było zgodne z polityką appeasmentu, stosowaną przez ówczesnego prezydenta Cartera. Tylko jedenaście osób z naszej dwudziestoosobowej sekcji podpisało protest. Marek Walicki należał do tych, którzy go zainicjowali i nadali mu rozgłos, w wyniku którego sam dyrektor Głosu Ameryki opowiedział się po naszej stronie. Szczegóły tych wydarzeń opisałem w artykule „Skandal katyński w Waszyngtonie” [„Gazeta Wyborcza”, nr 79/1998] i w książce „Ciąg dalszy” [Warszawa 2008, rozdz. „Skandal”].

rekomendował: Leon Rozenbaum

Mój kolega trochę niedokładnie zaliczył mnie do „zwykłych boadcasterów”, którzy tylko tłumaczyli teksty i wygłaszali je przed mikrofonem, bo od samego od początku, to jest od września 1973 roku, co czwartek pisałem i nadawałem mój „Notatnik Kulturalny” pod pseudonimem Robert Miller, a było ich w sumie ponad czterysta. Poza tym powtarza w swojej książce błąd terminologiczny, nazywając szefa polskiej sekcji językowej dyrektorem, a jego zastępcę – którym sam pod koniec został – wicedyrektorem. Otóż Voice of America miał tylko jednego dyrektora, którym za naszych wspólnych czasów był Peter Straus z Nowego Jorku. Oprócz niego naszymi zwierzchnikami byli Chief of the European Division i Chief of the Polish Desk oraz ich zastępcy. Sekcja polska liczyła około dwudziestu pracowników i trudno szefa takiej jednostki nazywać dyrektorem, nawet, gdy w okresie „Solidarności” wzrosła do trzydziestu. Gdyby kierownicy sekcji językowych byli „dyrektorami”, to Głos Ameryki miałby blisko czterdziestu dyrektorów i nie wiadomo, kim byłby wówczas Strauss.

W książce nie ma wzmianki o tym, że wskutek pośpiesznej rekrutacji, spowodowanej wydarzeniami w Polsce, przyjęto co najmniej pięciu agentów SB. Tadeusz Lipień, ostatni szef polskiej sekcji (i pierwszy, który nazywał siebie dyrektorem), pisał na swojej stronie internetowej, że sami mu się przyznali. Warto by zbadać, jakie szkody zdołali wyrządzić, zwłaszcza że był to okres, gdy polska sekcja językowa była uprzywilejowana i – jak pisze Walicki – „dyrekcja VOA dała nam niemal wolną rękę, co ma iść na antenę” [s. 241]. O jednej szkodzie wiem na pewno. Co najmniej trzech z nich prowokowało mnie. Jeden nawet fizyczną pogróżką – oczywiście bez świadków. Gdy zostałem starszym redaktorem, nie wykonywali moich poleceń. Znikali, gdy kładłem im na biurku „newsy” do przetłumaczenia i sam je musiałem tłumaczyć, by trafiły na czas do dziennika. Gdy poskarżyłem się naszemu polskiemu szefowi, odpowiedział: „Musi pan sobie radzić”. Co nie było zgodne z prawdą, bo to byli jego pracownicy, nie moi. W rezultacie udało im się to, czego nie dokonał poprzedni prowokator i byłem zmuszony z polskiej sekcji odejść, właśnie w owym najważniejszym okresie, gdy mogłem się najbardziej przydać.

W końcowych partiach książki przedstawiona jest galeria przyjaciół autora, jak Jan Nowak-Jeziorański, Zofia Korbońska, Zdzisław Najder, Hilary Krzysztofiak, Zbigniew Herbert. Większość z nich była również moimi przyjaciółmi. „Żyjąc niemal 70 lat poza Polską, działałem na rzecz Polski. Najdłużej, bo niemal 40 lat, w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa w Monachium i Nowym Jorku i w Głosie Ameryki w Waszyngtonie”. Tak mój przyjaciel Marek Walicki podsumowuje swoje życie, zaiste imponujące. Pozostał wierny sobie i dokonał tego, czego chciał, mając osiemnaście lat, choć zajęło mu to dużo więcej czasu, niż się spodziewał.


Książka:

Marek Walicki, „Z Polski Ludowej do Wolnej Europy”, wyd. Bellona, Warszawa 2018.

Henryk Grynberg – prozaik, poeta, eseista, laureat Nagrody Kościelskich, czterokrotnie nominowany do Nagrody Nike. Autor m.in. zbioru opowiadań „Drohobycz, Drohobycz”, powieści „Memorbuch” i „Dziedzictwo” oraz trzytomowego „Pamiętnika”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


10 Israeli companies scouring digital data to save our lives

Israel21c10 Israeli companies scouring digital data to save our lives

Brian Blum


Medical records image by Metamorworks via Shutterstock.com

Making sense of the vast amount of data stored in our medical records and coming from the growing number of medical devices we use at home or in the hospital is a hot area for technological advances.

Running artificial intelligence algorithms on health data collected via HMOs, wearable devices or hospitals can aid with diagnoses, suggest unexpected ailments and prevent fatal complications.

Israel has a cluster of startups doing exactly that. ISRAEL21c looks at 10 of the most promising.

1. MonitHer

Jerusalem-based startup MonitHer doesn’t have a website yet, but we suspect it won’t be long: The company, founded by American immigrant to Israel Yehudit Abrams, won the $360,000 grand prize at the WeWork Creator Awards in Jerusalem in June 2018.

MonitHer is developing an ultrasound device that can be used by women at home to monitor for abnormalities in breast tissue. Women using the device will scan their breasts once a month for about 10 minutes. Software then monitors the images, looking for any changes over time. The images are also uploaded to MonitHer’s servers.

Once MonitHer has more than 100,000 users, artificial intelligence and machine learning will be able to compare tissue images in a woman’s offline MonitHer medical record with those in the cloud. The result: increased chances of early detection compared with monthly self-exams and more frequent scans than an annual mammogram at a much lower cost.

“We are changing the paradigm from breast cancer screening to breast health monitoring,” Abrams says.

2. MaxQ AI

A patient is admitted to the emergency room with a head injury. The care team will send the patient for a head CT to assess the possibility of a stroke or intracranial hemorrhage. That scan will become part of the patient’s permanent medical record. But meanwhile, doctors need to act fast because for every minute that passes, brain cells die.

That’s one reason why Tel Aviv-based MaxQ AI (formerly known as MedyMatch) was granted an “Expedited Access Pathway and Breakthrough Device” designation by the US FDA earlier this year. The company’s artificial intelligence-based Accipio software platform uses deep-learning technologies to alert physicians automatically of a potential brain bleed.

MaxQ AI has already signed agreements with IBM Watson, GE Healthcare and Samsung Electronics. Accipio received FDA clearance in November 2018.

3. Aidoc

Aidoc automatically pinpoints
areas of concern on the CT scan.
Photo: courtesy

Aidoc takes what MaxQ AI does for head injuries and applies it to CT scans of all kinds. The company’s software uses artificial intelligence to help radiologists catch serious issues in real time. By comparing a fresh scan with the 300,000 patient images that have already been analyzed, Aidoc’s “always-on AI” displays an alert on the radiologist’s computer screen immediately if an abnormality is detected.

“The radiologist doesn’t have to click anything for this to happen,” the company’s CEO Eyal Walach told ISRAEL21c. That led TIME magazine to place the two-year-old company on its list of “50 genius companies of 2018” and has helped the company raise $13 million.

Aidoc says it has saved radiologists some 50,000 hours of work and flagged 140,000 abnormalities. X-rays and MRI analysis will be added in 2019. The company has already received US and European approval to assess scans of brain hemorrhages and spinal fractures.

4. ART Medical

If you are connected to a ventilator in the hospital ICU, your chance of contracting ventilator associated pneumonia (VAP) is 25 percent. VAP develops because, along with the ventilator, a patient must be hooked up to a feeding tube where gastric content from the stomach can flow into the lungs due to reflux and aspiration. Ten percent of patients with VAP never recover.
ART Medical’s advanced sensor-based feeding-tube solution enables automated and real-time intervention to avoid intubation-related medical complications. Photo: courtesy

ART Medical has developed smart feeding tubes laden with sensors that automatically collect patient data including reflux rates, food requirements, saliva and urine output to adjust the nutritional doses delivered through the tube. The eight-year-old company has raised $29 million to develop its Anti-Reflux Tube (that’s where the “ART” comes from).

The company’s algorithms also automate the placement of feeding tubes in the stomach – a process that currently must be done through X-ray imaging – as well as provide real-time monitoring to assure the tubes stay in place. ART Medical has been collaborating over the past year with hospitals in Israel and the United States.

5. Clew Medical

Two years ago, Gal Salomon’s mother developed sepsis during a stay in the hospital and died. “It was a big hospital with a lot of patients and no one saw or understood it was happening,” Salomon recalls.

Salomon now heads Clew Medical, which develops software that uses artificial intelligence to predict which patients in a hospital’s ICU are at the highest risk of imminent deterioration, and alerts staff so they can intervene early.

Clew’s software connects to the ICU’s systems – for example, those that track blood pressure and heart rate – and pairs it with data from a patient’s electronic medical record as well as data in the cloud that Clew has collected on patients with similar conditions. Clew can predict how long a patient will need to be connected to a ventilator or a dialysis machine, and when a patient will be ready for discharge.

The company is testing its software at Sheba and Ichilov hospitals in Israel, and the Mayo and Cleveland clinics in the United States. Clew has raised $30 million since it was founded in 2014.

6. Nucleai

If you’ve ever had a biopsy taken to check for cancer or a gastrointestinal disease, you know that waiting for results – which can take anywhere from a few days to a month – can be nerve-racking. Disease diagnosis is performed by pathologists who must examine the tissues and cells taken from the biopsy manually under a microscope.

Avi Veidman, a veteran of an Israeli intelligence unit specializing in computer vision, wondered if the kind of software his team had developed for decoding aerial and satellite images could work for detecting patterns on a cellular level. He started Nucleai with two other veterans of the same IDF unit in 2017 to make the painstaking work of pathologists faster and more accurate and, as a result, reduce patients’ wait times.

Nucleai’s software also factors in information drawn from patients’ medical records and their genomics data. The company has raised $5 million and is working on a prototype with a pilot expected to launch in the coming months.

7. Medial EarlySign

Medial’s algorithms analyze the data in a patient’s electronic health record to identify those at high risk for specific medical conditions. There’s no need to connect Medial’s software to an ICU system or a CT machine.

Medial’s first product, ColonFlag, uses its AlgoAnalyzer operating system to identify patients who might develop colorectal cancer by looking at their blood-test results, age and gender; it’s now being used in Israel by the Maccabi HMO. Of 80,000 patients evaluated in 2017, 690 were marked as high risk, with 20 cases of cancer confirmed.

Medial is also applying its predictive models to detecting diabetes among pre-diabetic patients where early care could make a real difference in their quality of life. High-risk individuals are only 5% of the total patient population but account for 50% of healthcare costs. Medial is conducting clinical data studies in 14 sites in the US, Israel, Europe and Asia, comprising some 20 million patients.

8. MilagroAI

MilagroAI does for hospital records what Medial EarlySign does for patients’ individual electronic health records. Combining deep-learning algorithms and text analysis, Milagro can parse the 70% of medical information that’s locked in unstructured data sources such as hospital documents and summaries of surgical and radiological procedures.

Milagro says its technology turns “all the relevant trapped and noisy data into simple, clear and actionable real-time information about a patient.” Medical staffers receive relevant alerts and the company’s software identifies patients at the highest risk for hospital-acquired infections.

Milago’s software is in use at several Israeli medical centers including Sheba, Assuta, Rambam and Tel Aviv Sourasky. The company changed its name from OpiSoftcare earlier this year. Milagro is Spanish for “miracle.”

9. MedAware

The straw that broke the camel’s back for Dr. Gidi Stein was when he encountered the case of a nine-year-old boy who was incorrectly prescribed an anti-coagulant instead of an asthma medicine. The boy fell off his bike and subsequently died as a result of a cerebral hemorrhage.

As Stein, who specializes in internal medicine, dug deeper, he discovered other cases: insulin prescribed to a patient without diabetes, chemotherapy given to a 28-year-old healthy male. Stein cofounded MedAware in response.

The company uses machine-learning algorithms and AI to prevent clinicians from issuing the wrong prescription. MedAware scours its database of millions of prescriptions and compares it to a patient’s medical record to flag “statistical outliers to normal behavior patterns.”

Using AI is key: other decision-support systems only alert physicians based on pre-programmed rules. During testing with 400,000 patients, MedAware turned up 6,000 incorrect prescriptions, “some of which were life threatening,” says Stein.

MedAware, which has an accuracy of up to 80%, is installed at sites in the US and Israel, including Sheba Medical Center. The company, founded in 2012, has raised $12 million.

10. Zebra Medical Vision

Making sense of radiology is becoming an Israeli specialty. Zebra Medical Vision, the most veteran firm on the imaging block, was founded in 2014 and is headquartered on a kibbutz. Its software parses patterns in medical images to identify diseases a radiologist might miss. Zebra’s chest x-ray analytics product was “trained” using 2 million images to help identify 40 common conditions.

Zebra charges its hospital clients $1 per image scanned – less than a medical center would have to pay a radiologist for the time spent. And the company’s structured clinical dataset of millions of images is available for researchers to use.

In November 2018, the company received FDA clearance for a coronary calcium scoring algorithm, critical in identifying heart disease. Zebra already has European CE approval for an additional seven algorithms. In June 2018, the company raised $30 million, bringing its total investment to $50 million.


Brian has been a journalist and high-tech entrepreneur for over 20 years. He combines this expertise for ISRAEL21c as he writes about hot new local startups, pharmaceutical advances, scientific discoveries, culture, the arts and daily life in Israel. He loves hiking the country with his family (and blogging about it). Originally from California, he lives in Jerusalem with his wife and three children.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Netanyahu: Bible is the ‘foundation for Israel’s eternity’ – TV7 Israel News 29.01.19

Netanyahu: Bible is the ‘foundation for Israel’s eternity’ – TV7 Israel News 29.01.19

  TV7 Israel News



Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com