Archive | 2019/04/07

100 lat PKO. Żyd, który uczył Polaków oszczędzać

100 lat PKO. Żyd, który uczył Polaków oszczędzać

Janusz Ostaszewski


Warszawa, listopad 1931 r. Prezes PKO Henryk Gruber (1892-1973) przed mikrofonem w studiu Polskiego Radia nagrywa audycję popularyzującą oszczędzanie. (Fot. NAC)

Henryk Gruber nie tylko zbudował potęgę powstałej 100 lat temu Pocztowej Kasy Oszczędności (dziś PKO BP), ale położył też podwaliny pod krajowy system ubezpieczeń. Zawdzięczamy mu również pierwszy neon w Polsce

Założycielem i pierwszym prezesem PKO był Hubert Ignacy Linde. W grudniu 1918 r. przedstawił premierowi Jędrzejowi Moraczewskiemu projekt organizacji Pocztowej Kasy Oszczędności. W styczniu 1919 r. został mianowany ministrem poczt i telegrafów w rządzie Ignacego Jana Paderewskiego, co ułatwiło mu zrealizowanie projektu życia. PKO erygowano dekretem naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego z 7 lutego 1919 r.

Jednak już w 1925 r. Linde został zdymisjonowany po kontroli NIK, która wykryła nieprawidłowości w PKO. Później sąd uniewinnił Lindego, który jednak tego nie doczekał. 17 kwietnia 1926 r. zastrzelił go na ulicy sierżant Wojska Polskiego Wacław Trzmielowski, który uważał się za „mściciela krzywdy publicznej”, ale prawdopodobnie był płatnym mordercą. Motywu zabójstwa nie wyjaśniono.

Kiedy Linde budował polski system oszczędnościowy, jego następca na stanowisku prezesa PKO budował ubezpieczenia. Kilka tygodni po proklamowaniu niepodległości szef MSW Stanisław Thugutt powierzył 26-letniemu Henrykowi Gruberowi pieczę nad ubezpieczeniami od ognia. Ten od razu wziął się do opracowania dekretu zmieniającego rosyjską ustawę na polską, uporządkowania pracy towarzystw ubezpieczeniowych i przejęcia przez państwo majątku byłych towarzystw carskich.

Z Sokala w wielki świat

Sokal, ostatnia stacja kolejowa monarchii austro-węgierskiej przed granicą z Rosją. Na chodnikach barwne chustki spacerujących ruskich dziewcząt mieszają się z kapeluszami żon i córek urzędników Polaków. Jest tu też wielkie skupisko chasydów.

Nie ma elektryczności, telefonu, samochód jest znany z opowiadań. Pracują cegielnia i młyn parowy. Ważna gałąź handlu to spęd świń do Lwowa, a główna atrakcja to jarmark.

Pradziad Grubera był flisakiem i spławiał drewno do Gdańska. Dziad – kupcem drzewnym. Zbankrutował i synowie zostali tylko drobnymi urzędnikami. Rodzina Gruberów była spolonizowaną rodziną żydowską, ale najlepszym przyjacielem Henia był ojciec Jan – bernardyn z miejscowego klasztoru. Henio śpiewał w chórze kościelnym i chodził na religię.

Nauki w przemyskim gimnazjum nie wspominał dobrze: Szkoły nie lubiłem w ogóle, nie rozumiałem, czego chce ode mnie Rostafiński, autor podręcznika botaniki, czy Limbach, autor podręcznika zoologii. (…) postanowiłem uczyć się według własnego systemu: poezji wprost z dzieł Mickiewicza, historii polskiej z Sienkiewicza, historii obyczajowej u Kraszewskiego, Reymonta, muzyki od orkiestr wojskowych na publicznych placach, geografii na mapach z rozkładami jazdy na ścianach dworca kolejowego.

Ojciec przeniósł go do gimnazjum we Lwowie, ale tam nie było lepiej. Wolał chodzić na dyskusje koła socjalistycznego. Im – jak napisze – zawdzięczał umiejętność analizy problemów.

W końcu porzucił naukę mimo perswazji ojca i groźby zostania bez grosza w obcym mieście.

Znalazł pracę w agencji towarzystwa ubezpieczeń na życie. Wydawało się, że nie może być nic nudniejszego, ale okazało się, że ma żyłkę detektywistyczną. Polisy i wykazy kalkulacji – pisał – przychodziły z Wiednia na olbrzymich papierzyskach i w takichże kolumnach. Na nich i na kwitach zacząłem według własnej metody orientować się w branży ubezpieczeniowej, z nich dowiedziałem się, jak się kalkuluje premie za ten typ ubezpieczeń, i zacząłem zbliżać się do rozumienia jego podstaw technicznych. Te początki otworzyły mi drogę na całe życie.

Uroczystość poświęcenia gmachu Pocztowej Kasy Oszczędności u zbiegu ulic Jasnej i Świętokrzyskiej w Warszawie, 18 grudnia 1932 r. Z przodu na fotelu siedzi prezydent Ignacy Mościcki, w głębi widać Aleksandrę Piłsudską. Za prezydentem siedzą: premier Aleksander Prystor, marszałek senatu Władysław Raczkiewicz, a w kolejnym rzędzie m.in. minister spraw zagranicznych Józef Beck. Henryk Gruber stoi ze złożonymi rękami za pierwszym rzędem krzeseł Fot. NAC

Wszystkie popołudnia spędzał w bibliotece uniwersyteckiej, przygotowując się do matury. Gdy się zorientował, że we Lwowie nie nauczy się niczego więcej – wyjechał do Wiednia. Miał 21 lat i w kieszeni kilkadziesiąt koron austriackich. W kawiarni przewertował księgę adresów, wypisał z niej nazwy większych towarzystw ubezpieczeniowych i już w pierwszym – o nazwie Anker – otrzymał pracę. Zestawiał wypełnione formularze lekarskie i kierował je do biura przygotowującego polisy. Praca mechaniczna, ale dała wgląd w całość interesów towarzystwa.

Legionista doskonały

Uczył się w pracy i na kursach ubezpieczeniowych. Był gotowy do zdawania matury, gdy wybuchła I wojna światowa. Wiedeński oddział Związku Strzeleckiego werbował Polaków do Legionów. Gruber rzucił się w wir wydarzeń. Legionową epopeję zakończył z Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości i Krzyżem Walecznych, przepojony patriotyzmem i uwielbieniem dla Józefa Piłsudskiego. Był legionistą doskonałym, ale też oryginalnym. Gdy jego 6. Pułk Legionów stał na froncie nad Styrem, poprosił o urlop, zdał maturę w Żółkwi i zapisał się na prawo w Krakowie.

Przedostatnim jego wojskowym wyczynem było przejęcie od Prusaków 10 listopada 1918 r., w towarzystwie dwóch kolegów, komendy nad Zamkiem Królewskim w Warszawie. Ostatnim – wojna z bolszewikami w 1920 r.

Oprócz talentu urzędnika i żołnierza ujawnił jeszcze jeden – literacki. „Hycel, łotrzyk, poeta – nadczłowiek” – jak sam się określił w latach 20. w wierszu „Mądrość”.

Przyjaźnił się ze skamandrytami, uczestniczył w założycielskim posiedzeniu Polskiego PEN Clubu, pisał poematy: „Pomnik Kopernika” i „Kościół Świętego Krzyża”. Jego autorstwa jest pierwszy polski przekład „Pieśni o miłości i śmierci…” Rainera Marii Rilkego.

Nie został w wojsku, wybrał administrację. Stworzył Państwowy Urząd Kontroli Ubezpieczeń i jednolite normy działalności prywatnych towarzystw ubezpieczeniowych dla byłych zaborów, opanowując bałagan wynikający z odmienności przepisów. Negocjował w imieniu rządu z zagranicznymi towarzystwami ubezpieczeniowymi, by uzyskać dla obywateli polskich jak największe zadośćuczynienie za zobowiązania sprzed wojny. Uważał, że obowiązkiem rządu jest zabezpieczenie interesów klientów, kontrola taryf i bezpieczeństwa lokat. Na podstawie wzorca szwajcarskiego przygotował projekt rozporządzenia prezydenta RP w sprawie koncesjonowania działalności towarzystw ubezpieczeniowych oraz poddania ich gospodarki finansowej ścisłemu nadzorowi rządu.

31 marca 1928 r. Henryk Gruber został mianowany na stanowisko prezesa PKO.

Pierwszy neon w Warszawie

Gdy prowadził w Wiedniu rozmowy w sprawie zasad działalności na Górnym Śląsku niemieckich towarzystw ubezpieczeniowych, zobaczył na ulicy reklamę neonową – w Polsce jeszcze nieznaną. Natychmiast odnalazł w Wiedniu firmę, która się nimi zajmowała, i niebawem na rogu Brackiej i Alej Jerozolimskich zabłysła pełnym światłem reklama PKO – pierwszy neon w Warszawie!

Drugi neon kazał umieścić w najlepszym jego zdaniem punkcie – przy placu Piłsudskiego, gdzie odbywały się zgromadzenia patriotyczne. Zwrócił się do administratora budynku z prośbą o zgodę, a gdy ten odmówił, kupił budynek i wkrótce świecił się na nim neon PKO.

Do reklamy przywiązywał olbrzymią wagę – neony PKO z dewizą „Pewność, zaufanie” (był jej autorem) zabłysły więc nie tylko w Warszawie. W gazetach, niezależnie od barwy politycznej, ukazywały się ogłoszenia i artykuły; tylko w 1930 r. – blisko 600. Reklama PKO pojawiła się w Polskim Radiu w specjalnych audycjach: „Skrzynka pocztowa” i „Aktualności finansowo-gospodarcze”. PKO reklamowało się także na krajowych i zagranicznych targach. Niekonwencjonalna reklama – w formie pociągu wystawy – objeżdżała województwa kresowe, świat zabity deskami.

Prezes Gruber szczególnie starał się o pozyskanie dzieci i młodzieży. W szkołach powstawały kasy oszczędności (wkrótce minie 75 lat tej działalności, podtrzymywanej przez PKO do dziś), a w zakładach pracy kasy dla młodzieży zrzeszonej w rozmaitych organizacjach. Najaktywniej współpracujących nauczycieli PKO nagradzało.

Gruber hołubił też kobiety, które – co wynikało z corocznych analiz struktury oszczędności – wnosiły znaczną część wkładów. PKO zorganizowało wielki konkurs z nagrodami na najoszczędniejszą gospodynię domową, wydało specjalną broszurkę „Dola kobiety” i rozesłało teksty specjalnych odczytów dla kobiet wiejskich.

Gruber współpracował też z duchowieństwem katolickim, wydając zbiór kazań i pogadanek na temat oszczędności. Reklamy PKO widniały na milionach paczek papierosów i zapałek, na kalendarzach, rozkładach lekcji i skarbonkach.

Bankier państwowiec

Do rozkręcenia ruchu oszczędnościowego Gruber wykorzystał krótki przebłysk koniunktury – między zamętem powojennym zakończonym reformą Grabskiego w październiku 1927 r. a wybuchem Wielkiego Kryzysu dwa lata później. Oszczędności lokowane w PKO rosły szybciej niż w innych bankach, a w 1939 r. liczba książeczek oszczędnościowych przekroczyła 3,4 mln.

Dzięki temu PKO stało się jedną z głównych instytucji finansujących rozwój kraju. Kredytowało budowę elektrowni, gazowni, wodociągów. Prezydent Stefan Starzyński otrzymał kredyt w wysokości 5 mln zł na rozpoczęcie robót publicznych w Warszawie. Na niemieckim Górnym Śląsku PKO wspierało polskie spółdzielnie ignorowane przez banki niemieckie. Nade wszystko jednak lokowało fundusze w emitowanych przez państwo papierach wartościowych, umożliwiając rządowi sfinansowanie Centralnego Okręgu Przemysłowego, mostów na Wiśle w Krakowie, Płocku i Włocławku, dworca kolejowego w Warszawie, zapór i elektrowni na Sole w Porąbce i na Dunajcu w Rożnowie, dróg i linii kolejowych, wreszcie budowy miasta i portu w Gdyni.

Hubert Linde fanatycznie dbał o interesy kasy, zażarcie broniąc jej autonomii. Henryk Gruber miał inną osobowość, rozumował kategoriami interesów państwa. Godził się z ograniczeniem autonomii kasy dla dobra publicznego. Doceniał wysiłki ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego, zgadzał się z jego opinią, że PKO jest instrumentem regulacji stopy procentowej na rynku i nie może się kierować wyłącznie zasadą rentowności, interes państwowy zmusza ją często do zawierania transakcji nierentowych, jak kupno papierów po kursach sztywnych.

Coś z Keynesa

Nie znaczy to, że zawsze się zgadzał z polityką ministra i prowadzoną przez Bank Polski. Gruber był zwolennikiem angielskiego ekonomisty Johna Keynesa, który uważał, że w razie zaburzeń w gospodarce, a zwłaszcza recesji, konieczna jest interwencja rządu w celu ożywienia koniunktury. Z poglądami Keynesa nie zgadzała się większość prominentnych osób zajmujących się finansami państwa. „Kontrolowana inflacja” proponowana przez niego dla ożywienia gospodarki przerażała ludzi, którzy pamiętali hiperinflację sprzed reformy Grabskiego.

Pierwszy prezes Pocztowej Kasy Oszczędności Hubert Ignacy Linde (1867-1926) Fot. Nac

W rezultacie Polska prowadziła bezkompromisową politykę deflacyjną, broniąc za wszelką cenę złotego. We wspomnieniach Gruber opowiada, jak przekonywał Edwarda Rydza-Śmigłego: Jeśli nie „nakręcimy” koniunktury, wszystko obróci się przeciw nam. Uważam za konieczną ostrożną, kontrolowaną, ale stale wzrastającą emisję banknotów pod weksle zdrowych warsztatów produkcyjnych i instytucji publicznych kierujących inwestycjami. Zdeklarowałem się jako zwolennik inicjatywy prywatnej, ale rozumiem, kiedy trzeba interwencji państwa, a kiedy jej nie trzeba.

Szczególnie na polityce Banku Polskiego i ministra skarbu, któremu podlegał, cierpiało wojsko. Gruber wspomina: Kwiatkowski żył w przekonaniu, że Hitler gra komedię i że nie dojdzie do wojny. (…) Skoro tak, więc po co przesadzać z dawaniem pieniędzy na wojsko? W tym względzie nie zawsze postępował zgodnie z zaleceniami Kwiatkowskiego. Gdy na jednej z konferencji w Ministerstwie Skarbu oświadczyłem, że PKO może postawić do dyspozycji ministra spraw wojskowych 120 mln zł (…), Kwiatkowski czynił mi gorzkie wyrzuty, że przełamałem linię jego polityki, gdyż potrzebuje on pieniędzy na cele „bardziej palące”.

Na ogół jednak Gruber wykonywał dyspozycje Kwiatkowskiego, nawet jeśli mogło to być dla kasy niekorzystne, ale wymagał tego interes publiczny. Gdy jednak minister zaproponował mu stanowisko swego zastępcy, dając do zrozumienia, że niebawem obejmie po nim tekę – odmówił.

Ekspansja

Gruber wprowadził udogodnienia dla posiadaczy kont czekowych. Uruchomił instytucję stałych zleceń i postarał się, by obrót czekowy wyszedł poza granice kraju. Sieć korespondentów zagranicznych rozszerzono na Europę i USA. W 1938 r. PKO obsługiwało już 80 proc. obrotu czekowego.

Za jego prezesury rozwinęła się sieć bankowa, powstały oddziały w Wilnie, Lwowie i Gdyni, reaktywowany został oddział w Łodzi, a poznański przeniósł się do nowego gmachu. PKO podjęło też całkowicie nową działalność – ubezpieczenia na życie, prezes bowiem uważał, że są one również formą oszczędzania. Gruber myślał przy tym nieszablonowo; nie zamierzał konkurować z instytucjami ubezpieczeniowymi zakorzenionymi na rynku i całą uwagę skierował na rozwój ubezpieczeń, którymi nikt się nie interesował – ludowych i dla ludzi niezbyt zamożnych.

Jak powstało PKO SA

W latach 1928-29 do Francji wyemigrowało z Polski mnóstwo robotników, rolników, kupców i rzemieślników. Słali stamtąd do kraju oszczędności, chroniąc je przed częstymi dewaluacjami franka. Na przekazach zarabiały banki francuskie, więc Gruber postanowił, że Bank Polski przejmie obsługę tych pieniędzy, a także usługi kredytowe emigracji.

Okazało się jednak, że działalność filii PKO we Francji uniemożliwia francuskie prawo. Gruber powołał więc na początku 1929 r. Bank Polska Kasa Opieki SA, spółkę akcyjną z formalnym udziałem Banku Gospodarstwa Krajowego i Państwowego Banku Rolnego, której wszystkie akcje miało jednak PKO. Z marketingowego punktu widzenia ważne było zachowanie marki. Bank – w skrócie – nazywał się tak samo, a więc budził wśród emigrantów zaufanie. Pierwsza placówka PKO SA została otwarta w lutym 1929 r. w Paryżu. Przejęła nie tylko obsługę emigracji, ale też polskiego handlu zagranicznego.

Inny charakter miał oddział powstały w 1931 r. w Argentynie, który – ze względu na prawo argentyńskie – był formalnie niezależny i nosił nazwę Banco Polaco. Obsługiwał wymianę handlową z tym krajem, eliminując pośrednictwo banków niemieckich. Z oddziałem tym Gruber związał swe późniejsze okupacyjne losy. Pracował tam też Witold Gombrowicz poprzez Bank Polski.

Utworzony w 1933 r. oddział w Tel Awiwie obsługiwał osobliwą wymianę handlową Polski z Palestyną. Polska – centrum wydawnicze literatury hebrajskiej – eksportowała ją do Palestyny na równi z polską. Oprócz książek instrumenty muzyczne oraz tałesy – modlitewne szale żydowskie.

Z drugiej strony zwiększał się też stale import cytrusów oraz żydowskich liturgicznych win. Zadzierzgnięte wówczas więzi zaowocowały podczas wojny, kiedy palestyński oddział banku PKO SA funkcjonował jako ekspozytura PCK i oddał nieocenione usługi polskiej armii na Bliskim Wschodzie.

Ostatnia zorganizowana przez Grubera placówka powstała w 1939 r. w Nowym Jorku. Zakorzeniła się wśród Polonii i pomogła w sfinansowaniu wielu polsko-amerykańskich transakcji handlowych.

Ruch to życie, a więc Orbis

Od lat 30. państwa europejskie traktowały turystykę jako gałąź wymiany gospodarczej. Gruber podchwycił tę ideę i w 1933 r. stworzył narodowe biuro podróży Orbis – agendę PKO SA, która miała 99 proc. jego akcji.

W kraju i za granicą Orbis intensywnie się reklamował, m.in. w radiu, prasie i na ulicznych plakatach. Miesięcznik „Turystyka” miał olbrzymi jak na tamte czasy 15-tysięczny nakład. Orbis utworzył 10 okręgów turystycznych, które we współpracy z Polskim Towarzystwem Krajoznawczym, Towarzystwem Tatrzańskim, Ligą Morską i Kolonialną, Towarzystwem Rozwoju Ziem Wschodnich, Unią Związków Zawodowych Pracowników Umysłowych organizowały różnorodne imprezy turystyczne.

Za granicą biuro miało 19 agencji i oddziałów, m.in. w Berlinie, Nowym Jorku, Paryżu, Rydze, Sztokholmie i Tel Awiwie. Placówki te obsługiwały też transporty robotników sezonowych z Polski za granicę i w drugą stronę. Paryski oddział Orbisu obsługiwał 65 proc. polskiego ruchu emigracyjnego do Francji.

Henryk Gruber zmarł w 1973 r. w Argentynie, w zapomnieniu. W wydanej w 1995 r. Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN hasła „Henryk Gruber” nie ma. A przecież był człowiekiem niepospolitym. I choć po wrześniu 1939 r. nie zyskiwał przychylnych opinii w zeznaniach składanych przed komisją do zbadania przyczyn klęski wrześniowej powołanej przez rząd Władysława Sikorskiego, jego zasługi dla rozwoju ekonomicznego II Rzeczypospolitej były ogromne.


Korzystałem z: Henryk Gruber „Wspomnienia i uwagi 1892-1942”, wyd. 1968, Gryf Publications Ltd.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


THE MOST UNREALISTIC CAMPAIGN PROMISE

THE MOST UNREALISTIC CAMPAIGN PROMISE

DOV LIPMAN


‘ISRAEL HAD a female leader (Golda Meir) more than forty years ago, while in America they’re still arguing about the glass ceiling and wondering whether a woman can be trusted with the highest office in the land.’. (photo credit: REUTERS)

Campaigns are traditionally filled with promises, as parties pledge many things to voters who are then left to determine what they believe to be true, or even realistic. 

There is one promise being made by some parties that I can confidently declare as unrealistic.

During my first year as a member of Knesset, I was invited to meet with “moderate” Palestinian leaders.

These were not actual peace negotiations, but a gathering held away from Israel for a few days in a relaxed, comfortable setting, to give new Knesset members and Palestinian ministers the chance to get to know one another and speak openly and candidly.

I learned a lot from these meetings, and after learning about the living conditions their leaders don’t seek to change, felt bad for the innocent Palestinians who suffer from inadequate basic services and lack hope for a better life.  

But the most important lesson I learned came on the last day. I approached the man often referred to as “the most moderate” Palestinian leader. I asked him to please tell me the bottom line. 

What would it take for the Palestinians to come to a final-status agreement with Israel?

He first made me promise that I would never quote him by name, which I agreed to, and then he answered: 
“We would require that Israel withdraw from the 1967 lines – completely. No major settlement blocs for Israel, and of course, dividing Jerusalem. We would require a right of return for at least 100,000 Palestinians. And we would require all Palestinian prisoners to be freed from Israeli jails.”

I was stunned.

Let us remember, in all the negotiations with the Palestinians, it has been a given that the major settlement blocs of Gush Etzion, Ma’aleh Adumim and Ariel would remain in Israel, and that the Palestinians would be given land swaps to make up for that “lost” land. A right of return for 100,000 Palestinians has never been on the table. 

But I decided to focus on his last “condition,” the release of all Palestinian prisoners from Israeli jails. I asked if he meant to include the murderers of the Fogel family, the ones who entered the Itamar settlement on a Friday night, broke into the family’s home, and butchered parents and their children while they slept in their beds. 

“Of course,” he said.

I ASKED HIM if he understood that even the Meretz Party, the most left-wing Jewish party in the Knesset, would never agree to that. I also pointed out that there have been a few Jews who have killed innocent Palestinians, and Israel has prosecuted and incarcerated them. 

It would never cross my mind to release them from Israeli jail in the construct of an agreement with the Palestinians. How could he suggest that these barbaric murderers of the Fogel family, and hundreds of other terrorists who killed innocent Israelis, be released from jail simply because there is an agreement between Israel and the Palestinians?

“Because they are freedom fighters,” he replied, “and at the end of a conflict all prisoners of war must be returned.”

I told him that Israel would never agree to that. And then he said the key words, “So, we won’t have a deal.”

This was the most “moderate” Palestinian leader, making it clear that the demands from the Palestinian side mean that they will never agree to a deal with Israel. All their calls for negotiations and two states side by side are essentially a farce. 

I recently came across a video clip in which Golda Meir asks the obvious question regarding calls for a Palestinian state in the West Bank and Gaza. “People say to us, ‘Go back to the borders of 1967 and then there will be peace,’” she says. “We were in the borders of ’67 in May and June of 1967. 

Why was there war? And immediately after the war we said, ‘Let us sit down and negotiate peace.’ They didn’t do it. The quarrel with the Arabs is not a quarrel for a piece of land.  It’s not for territory. It’s not for anything concrete. They just refuse to believe that we have the right to exist at all.” 

This was confirmed to me in my conversation with this Palestinian leader.

As we approach elections, I feel the need to warn readers to be wary of any party that blames Israeli leaders for not doing enough to resolve the conflict, and suggests that they will lead Israel to an agreement with the Palestinians based on the two-state model. 

They may mean well, but it is clear to me this vision is not attainable because of the Palestinian leadership, and that trying to make it happen will only hurt Israel. And those who indicate that they will initiate unilateral withdrawals are simply playing into the hands of the patient Palestinians, who will continue their anti-Israel efforts regardless of disengagements or other actions which make us think we are solving this centuries-old conflict.

The time has come for new ideas and proposals regarding how to manage this complex conflict, while also taking steps to improve the quality of life for Palestinians living in Palestinian areas. And I look forward to assessing any new initiatives from parties bold enough to acknowledge the truths revealed to me by this “most moderate” Palestinian leader.


The writer served as a member of the 19th Knesset.  


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Poll: American sympathy for Israel lowest in nearly a decade

Poll: American sympathy for Israel lowest in nearly a decade

World Israel News Staff


Protesters march through the streets of Chicago to protest President Trump’s announcement that he will move the U.S. Embassy to Jerusalem, Dec. 7, 2017. A recent Gallup poll finds U.S. support for Israel at a low. (AP/Charles Rex Arbogast)

The poll says that liberal Democrats are no less favorable towards Israel but are also more favorable towards the Palestinians.

The majority of Americans remain partial toward Israel in the Israeli-Palestinian conflict, with 59 percent saying they sympathize more with the Israelis whereas 21 percent sympathize more with the Palestinians, according to a Gallup poll.

However, while still widespread, sympathy toward Israel is down from 64 percent in 2018 and marks the lowest percentage favoring Israel since 2009, says Gallup.

Meanwhile, the 21 percent sympathizing more with the Palestinians, statistically unchanged from a year ago, is the highest by one point in Gallup’s trend since 2001.

These results are based on Gallup’s annual World Affairs survey, conducted each February. The 2019 poll was conducted Feb. 1-10 prior to Minnesota Rep. Ilhan Omar’s recent remarks questioning U.S. support for Israel and suggesting that some supporters of Israel are pushing for “allegiance to a foreign country.”

Pro-Israel U.S. motorcyclists visit the Western Wall in Jerusalem, Nov. 6, 2011. (AP/Sebastian Scheiner)

The slight decline in U.S. sympathies toward Israel in the past year can be explained by drops among both Republicans and Democrats, says the polling company.

The percentage of Republicans saying they sympathize more with Israel in the conflict fell from an all-time high of 87 percent in 2018 to 76 percent today. Last year’s reading was taken as the Donald Trump administration was preparing to move the U.S. embassy in Israel to Jerusalem, a change that highlighted Trump’s strong support of Israel.

The percentage of Democrats siding more with Israel fell less sharply, (49% to 43%); however, today’s figure approaches the lowest level of Democratic partiality toward Israel since 2005.

The views of political independents are unchanged.

In summarizing its data, Gallup says “Americans’ overall views toward Israel and the Palestinian Authority have changed little in the past year, with roughly seven in 10 viewing Israel very or mostly favorably and two in 10 viewing the Palestinian Authority in the same terms. At the same time…while liberal Democrats are no less favorable toward Israel today than they have been over the past two decades, they have grown more favorable toward the Palestinians and, perhaps as a result, less likely to side with Israel in the conflict,” says Gallup.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com