Archive | 2019/05/02

DWIE CZY TRZY MATKI?

DWIE CZY TRZY MATKI?

Zuzanna Benesz-Goldfinger


O szkicach do ilustracji opowiadań Abrahama Rajzena opublikowanych w 1957 roku przez wydawnictwo „Idysz Buch” pisze Zuzanna Benesz-Goldfinger.

Izaak Celnikier, ilustracja do opowiadania Abrahama Rajzena „Dwie matki” (dotychczasowy tytuł: „Kobieta z dzieckiem”), papier, tusz, piórko, 1957 r. / Nr inw. A-1576/19, zbiory ŻIH

Szanowni Państwo,

Zapraszamy do lektury pierwszego tekstu z cyklu „Czytanie obrazów” poświęconego interpretacjom wybranych dzieł sztuki z kolekcji Żydowskiego Instytutu Historycznego. Prace tworzących, kształcących się lub urodzonych na ziemiach polskich przed 1939 rokiem artystów żydowskich, których twórczość zachowała się niejednokrotnie w nikłym stopniu, zdają się dzisiaj często wyrwane z kontekstu, pozbawione głosu i zapomniane. Powstawały w dialogu ze światem przedwojennym, a także z pokoleniami pozostających od wieków w kręgu języka jidysz i tradycyjnego judaizmu polskich Żydów, których intensywne, wielowarstwowe życie zostało unicestwione w czasie Zagłady. Dzisiaj, niezależnie od tego, czy mamy żydowskie korzenie, czy nie, czujemy potrzebę kontynuowania tego dialogu w ramach polskiej kultury, którą nasz Instytut aktywnie współtworzy. Poprzez pozostawione nam w spuściźnie obrazy chcemy przybliżać współczesnym świat dawnych gestów, symboli i znaczeń. Pragniemy dzielić się naszymi fascynacjami, naszą wiedzą, pomysłami i odkryciami, a niekiedy także wyjść poza utarty i czasem nużący schemat nakazujący historykowi sztuki pisać wyłącznie w sposób zdystansowany, zobiektywizowany, uwzględniający wszystkie istniejące źródła czy odniesienia. Chcemy, żeby obrazy przemówiły do nas i do czytelników. Pozwalamy więc sobie na odrobinę swobody, na ciekawość i intymność, na domysły i niedopowiedzenia.

Życzymy dobrej lektury!

Dział Sztuki ŻIH


ZUZANNA BENESZ-GOLDFINGER

DWIE CZY TRZY MATKI? 

Z cyklu: ilustracje Izaaka Celnikiera do opowiadań Abrahama Rajzena

W kolekcji muzeum ŻIH znajduje się zbiór kilkudziesięciu rysunków autorstwa Izaaka Celnikiera z drugiej połowy lat pięćdziesiątych XX wieku. Zostały zatytułowane opisowo przez kustoszy działu sztuki, ponieważ w chwili przekazania prac przez spadkobierców nieznana była ich proweniencja czy tytuły. Dzięki informacjom zawartym w spuściźnie pierwszych kuratorów muzeum ŻIH, Józefa i Ernestyny Sandlów, udało się ostatnio odkryć proweniencję niektórych rysunków Celnikiera. Są to szkice do ilustracji opowiadań Abrahama Rajzena opublikowanych przez wydawnictwo „Idysz Buch” w 1957 r. Jednym z nich jest poniższy szkic.

Tyle pytań rodzi się, patrząc na intymną scenę bliskości kobiety i dziecka naszkicowaną przez Izaaka Celnikiera w ostatnim roku pobytu w Polsce, zanim wyemigrował na stałe do Paryża. Kim jest ta kobieta i jaka jest jej relacja z dzieckiem opierającym się o jej kolana? Czemu zostało ono nakreślone intensywną, jednostajną kreską w odróżnieniu od pospiesznego, zamaszystego rysunku kobiety? Czemu dziecko, pomimo fizycznej bliskości z matką, sprawia wrażenie zupełnie odrębnego bytu? I w końcu: czy ono w ogóle jest żywe?

Kobieta wskazuje dłonią na serce chłopca. Od jej palca wskazującego we wszystkie strony rozchodzą się promienie. Czy tchnęła w niego nowe życie, czy też może oddała mu swoje? Artysta ujął moment ruchu jej głowy, jak gdyby w chwili przekazywania chłopcu życiodajnej energii, przebudziła się właśnie z głębokiego snu. Jak długo pozostawała w letargu?

Szukanie odpowiedzi wymaga uważnego wpatrywania się w rysunek, ale jak się okazuje, również w tekst. Jest to bowiem szkic do ilustracji pewnej okrutnej historii spisanej w 1916 r. przez Abrahama Rajzena, którą autor umieścił w zbiorze krótkich opowiadań jidyszowych.

Opowieść została spisana z punktu widzenia mężczyzny, którego żona Chana znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że kobieta straciła pierwsze dziecko, a w obecnym stanie wydaje jej się, że Lejbełe – jej synek – wciąż żyje. Dalszy ciąg zdarzeń może przybliżyć nas do metod stosowanych w psychiatrii na początku XX wieku.

Za poradą lekarza mąż przyprowadza do szpitala dziecko sąsiadów, a matka jednoznacznie utożsamia je ze swym nieżyjącym synem. Co więcej, po chwili Chana wpada na ten sam okrutny pomysł, na który wpadł wcześniej jej lekarz. Na oddziale znajduje się bowiem jeszcze jedna kobieta pogrążona w rozpaczy po utracie syna. Chana przyprowadza jej dziecko, które sama usynowiła, przekonując kobietę, że jest jego matką. Powtarza przy tym, kierując swoje słowa do męża: „To wariatka, biedactwo”.

Czy przeniknęła zamysł lekarza, który nie chciał pozbawiać jej złudzeń? W opowiadaniu obecny jest ledwie zasugerowany topos przenikliwego szaleńca, który na swój sposób uświadamia pozostałym aktorom dramatu, że nie da się oszukać. Jednocześnie dopiero odkrycie faktu, że „jej syn” może przynieść ulgę innym cierpiącym, przywraca kobiecie spokój ducha. O uczuciach samego chłopca skonfrontowanego z nagłym faktem posiadania trzech matek nikt najwyraźniej w owym czasie nie myślał, ale dla aktorów dramatu nie miało to żadnego znaczenia (sic!). Dlatego też Celnikier ujął dziecko w tak abstrakcyjny sposób jako postać ledwie obecną, patrzącą w dal i przypominającą obiekt-lalkę, w którą tchnięto życie.

Abraham Rajzen

Dwie matki

Tę historię opowiedział mi mój przyjaciel, którego ukochana żona znajduje się już od kilku lat w szpitalu dla umysłowo chorych.

Dla umysłowo chorych! Tak nazywamy tych wszystkich, którzy się za bardzo różnią od nas swoimi słowami, czynami i opiniami. Z początku choroba ukochanej żony mojego przyjaciela polegała na zbyt wielkiej dobroci. Przez cały czas mówiła o miłosierdziu. Odczuwanie współczucia wobec innych w niewielkiej dawce jest normalne. Wraz z wielkim ciężarem egoizmu i małostkowością, które nas cechują, jesteśmy w stanie żyć normalnie w zdrowiu i sile, jak Bóg przykazał.

Lecz ukochana żona mojego przyjaciela czuła w sobie nadmiar współczucia dla wszystkich cierpiących i nieszczęśliwych. Już nie potrafiła się odnaleźć między normalnymi. Przyjaciel opowiadał mi:

„Stała się bardzo melancholijna, chodziła po pokoju, załamywała ręce, jęczała i szlochała.

– Co ci jest Chano? – pytał.

– Tak im współczuję… – odpowiadała.

– Komu współczujesz?

– Im wszystkim.

Gdy współczucie wzmagało się w niej, odprowadzono ją do szpitala dla umysłowo chorych.

Tam zwykłem ją odwiedzać raz w tygodniu, by zobaczyć co u niej słychać. Jednak nie została tam wyleczona. Jej serce stawało się co raz miększe i bardziej wrażliwe. Ujrzawszy mnie, jej pierwsze pytanie brzmiało:

– Co u nich słychać?

– O kogo pytasz Chano?

– O nieszczęśliwych… Czy mają co jeść? Czy są zdrowi? Czy nie wymierają?

Potem zazwyczaj drapała się i szukała czegoś w swoich ubraniach. Zaraz potem wpadała w szloch.

– Nic nie mam, nic, jestem taka biedna.

I płacząc jeszcze mocniej zwracała się do mnie:

– Drogi, pożycz mi trochę pieniędzy…

– Do czego są Ci potrzebne?

– Żeby rozdać im wszystkim. Widzisz ilu tu jest chorych – wskazywała na otaczające nas postacie poruszające się po dużej izbie przyjęć.

Oczywiście nie odmówiłem jej.

– Dziękuję Ci! Dziękuję! – mamrotała – dobry z ciebie człowiek!

Z upływem czasu choroba się nasiliła. Do innych symptomów dołączyły silne matczyne uczucia. Początkowo wystarczało, gdy przyprowadzałem ze sobą nasze trzyletnie dziecko, które urodziła, gdy była jeszcze zdrowa i które sam wychowywałem. Później jednak zaczęła mnie prosić ze łzami w oczach, żebym przyprowadził jej chłopczyka.

– O jakim chłopczyku mówisz? – pytałem.

– O Lejbełe – odpowiadała, a jej wielkie, przestraszone oczy patrzyły na mnie błagalnie.

Lejbełe to było nasze pierwsze dziecko, które zmarło lata temu, gdy jeszcze była zdrowa, ale ja się bałem przypominać o jego śmierci i wprowadzałem ją w błąd. Odkładałem przyprowadzenie go z tygodnia na tydzień!

– Przyprowadź go! – prosiła – tak chcę go zobaczyć!

W końcu za radą doktora przyprowadziłem syna sąsiadów. Ach, jak się nim cieszyła! Nawet wydawało jej się, że rozpoznała w nim własnego syna. To właśnie jej Lejbełe!… Tuliła go do siebie i zalewała mu główkę łzami. W tej minucie była przeszczęśliwa. Jej wielkie oczy lśniły ogienkami dobroci i szczęścia. Ale rychło ten ogień zgasł.

– Nie mam prawa się nim cieszyć. – stwierdziła.

– Dlaczego? – spytałem.

– Widzisz tę kobietę? – wskazała na postać, która stała jak cień pod ścianą i patrzyła nieruchomo w przestrzeń. – Spójrz na nią. To wariatka, biedactwo.

Izaak Celnikier, ilustracja do opowiadania A. Rajzena „Dwie matki” (dotychczasowy tytuł „Portret młodej kobiety”), karton, piórko, tusz, 1957 / nr inw. A-1576/15, zbiory ŻIH

Ledwo powstrzymałem się od uśmiechu.

– Tak – szepnęła moja żona. – Jest, biedna, szalona. Zmarł jej synek. Przez to, biedactwo, odeszła od zmysłów. Widzisz, jak stoi zasmucona. Pocieszmy ją. Chodź!

Moja żona wzięła mnie za rękę i zaprowadziła mnie do niej wraz z chłopczykiem. Naraz twarz mojej żony nabrała szczęśliwego wyrazu.

– Mój drogi – szepnęła mi do ucha – powiemy, że to jej dziecko! Jej synek! Oj, jak ona się ucieszy! Z pewnością uwierzy…

I zanim miałem czas odwieźć ją od tego pomysłu, moja żona obudziła drugą, nieszczęśliwą kobietę i mówiła do niej z egzaltacją:

– Twój synek!

Na co kobieta odpowiedziała:

– Moje dziecko! – i zaczęła przyciskać chłopca do siebie.

Moja żona promieniała ze szczęścia i uśmiechała się do mnie.

– Widzisz jaka jest szczęśliwa. Naprawdę uważa, że nasz Lejbełe to jej dziecko… To wariatka, biedactwo.

Od tej pory musiałem przyprowadzać to obce dziecko raz w tygodniu do mojej żony, która głęboko wierzyła, że jest to jej Lejbełe. Potem na krótki czas przekazywała go tej drugiej matce i była zdumiona, gdy tamta szeptała:

– Moje dziecko, moje dziecko.

– Jest biedna, szalona – wzdychała moja żona cicho, by tamta nie słyszała. I odczuwała wobec niej silne współczucie. – Biedactwo, taka nieszczęśliwa –kręciła głową.

Później przestałem ciągnąć tę straszną grę, ale jakiś czas później, znalazłszy się pomiędzy zdrowymi, normalnymi ludźmi, obserwując ich łzy i radość, ich szczęście i nieszczęście, stawały mi przed oczami dwie nieszczęśliwe kobiety w szpitalu…

1916.


Tłumaczenie z jidysz na potrzeby niniejszej publikacji: Magdalena Wójcik
Redakcja: – Zuzanna Benesz-Golfinger
Bibliografia:Abraham RajzenDwie matki, w: Ojsgewejłte werk [Dzieła wybrane], t. II, pod red. Sz. Ferdmana, wyd. Idysz Buch, Warszawa 1957, s. 115–119. 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Netanyahu Warns of Danger Still Posed by Antisemitism Worldwide

As Holocaust Remembrance Day Begins, Netanyahu Warns of Danger Still Posed by Antisemitism Worldwide

Algemeiner Staff


Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu speaks during the opening ceremony of the annual Israeli Holocaust Remembrance Day at the Yad Vashem World Holocaust Remembrance Center in Jerusalem, May 1, 2019. Photo: Reuters / Ronen Zvulun.

As Israel’s annual Holocaust Remembrance Day commemorations got underway on Wednesday night, Prime Minister Benjamin Netanyahu warned of the danger still posed by antisemitism across the globe.

“The radical right, the radical left and radical Islam agree only on one thing — hatred of Jews,” Netanyahu said in his speech at an official state ceremony at Yad Vashem in Jerusalem.

The prime minister made an apparent reference to the recent controversy surrounding a cartoon published in the international edition of The New York Times that was widely condemned as antisemitic.

“The publication of caricatures of hate toward Israel undermines the legitimacy of the Jewish state,” he said.

Netanyahu also called for more international pressure on the regime in Tehran,

“Iran threatens to destroy us day and night,” he said. “We don’t ignore them, and we are not deterred by them.”

At the same ceremony, Israeli President Reuven Rivlin cautioned that Europe was seeing the “reemergence of ghosts of the past.”

“Ideas of superiority, national purity, xenophobia and blatant antisemitism from left and right are hovering over Europe,” he said.

On Thursday morning at 10 a.m. local time, sirens across the country will wail for two minutes and Israelis will stand in silence to remember the six million Jews who were murdered by the Nazis in the Holocaust.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Days after Poway, man harasses and lunges at Chabad rabbi in NY

Days after Poway, man harasses and lunges at Chabad rabbi in NY

Josefin Dolsten


Chabad rabbi harassed on Manhattan street by man who lunged at him, hurling anti-Semitic slurs.

Rabbi Uriel Vigler was heading to morning prayers on Tuesday as he does every day on Manhattan’s Upper East Side, just before 7 a.m., when a man began shouting anti-Semitic insults at him.

Vigler said the man called him a “f***ing Jew.”

“Instinctively, I moved away,” he told the Jewish Telegraphic Agency. “I moved to the other side of the street, and he follows me and he said, ‘Are you nervous, are you scared?’”

As Vigler neared the synagogue, he said the man lunged at him. When the assailant noticed the congregation’s security guard, he turned around and called the rabbi “the devil.” The rabbi recorded the end of the incident and shared the video on Facebook.

Though the man did not harm Vigler, the rabbi believes that if the security guard had not been present, the assailant would have physically attacked him. Vigler has filed a report with the New York Police Department but has yet to hear back.

The incident comes just days after a shooter attacked a Chabad synagogue in Poway, California, killing one and wounding three.

Vigler, who leads the Chabad Israel Center on the Upper East Side along with his wife, Shevy, said he would not let the incident deter him from doing his work.

“We are not afraid,” he said. “We are going to continue our mission to spread goodness and kindness in the world, to reach out to Jews with unconditional love.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com