Archive | June 2019

A Lesson for Pope Francis on Walls and Muslims


A Lesson for Pope Francis on Walls and Muslims

RAYMOND IBRAHIM


Italian soldiers preventing terrorism in front of walls of Vatican City in anticipation of the Jubilee, Rome. (Sipa via AP Images)

“I appeal not to create walls but to build bridges” has long been Pope Francis’s mantra.

Most recently, when asked last Sunday “a question about migration in general and about U.S. President Donald Trump’s threat to shut down the southern border with Mexico,” the pope pontificated in platitudes: “Builders of walls,” he said, “be they made of razor wire or bricks, will end up becoming prisoners of the walls they build….  With fear, we will not move forward, with walls, we will remain closed within these walls.”

Less than a week earlier, Pope Francis lectured the mayor of Rome about the need to be more welcoming to Muslim migrants. “Rome,” he declared, “a hospitable city, is called to face this epochal challenge [Muslim migrants demanding entry] in the wake of its noble history; to use its energies to welcome and integrate, to transform tensions and problems into opportunities for meeting and growth.”

“Rome,” he exulted, “city of bridges, never walls!”

The grand irony of all this is that Pope Francis lives in the only state to be surrounded by walls—Vatican City—and most of these bastions were erected to ward off centuries of Islamic invasions.

Most notably, in 846, a Muslim fleet from North Africa consisting of 73 ships and 11,000 Muslims, landed in Ostia near Rome.  Muslim merchants who frequently visited Italy had provided them with precise intelligence that made the raid a success.  Although they were unable to breach the preexisting walls of the Eternal City, they sacked and despoiled the surrounding countryside, including—to the consternation of Christendom—the venerated and centuries-old basilicas of St. Peter and St. Paul.  The Muslim invaders desecrated the tombs of the revered apostles and stripped them of all their treasures.

Pope Leo IV (847-855) responded by building many more walls, including fifteen bastions along the right bank of the Tiber River, the mouth of which was forthwith closed with a chain to protect the sacred sites from further Muslim raids and desecrations.  Completed by 852, the walls were in places 40 feet high and 12 feet thick.

Further anticipating the crusades against Islam by over two centuries—and thus showing how they were a long time coming—Pope Leo (and after him Pope John VIII) offered the remission of sins for those Christians who died fighting Islamic invaders.

Such was the existential and ongoing danger Muslims, referred to in contemporary sources as “Sons of Satan,” caused for Europe—more than two centuries before the First Crusade was launched in 1095.

Indeed, just three years after the initial Muslim invasion of Rome, “in 849 the Muslims attempted a new landing at Ostia; then, every year from around 857 on, they threatened the Roman seaboard,” explains French medieval historian C. E. Dufourcq:

In order to get rid of them, Pope John VIII  decided in 878 to promise them an annual payment [or jizya] of several thousand gold pieces; but this tribute of the Holy See to Islam seems to have been paid for only two years; and from time to time until the beginning of the tenth century, the Muslims reappeared at the mouth of the Tiber or along the coast nearby.

Today, many Muslims, not just of the ISIS-variety, continue to boast that Islam will conquer Rome, the only of five apostolic sees never to have been subjugated by jihad (unlike Antioch, Alexandria, Jerusalem, and Constantinople).  Similarly, Muslims all throughout Europe continue exhibiting the same hostility and contempt for all things and persons non-Islamic, whether by vandalizing churchesand breaking crosses, or by raping “infidel” women as theirs by right.  As for Italy, click herehere, and/or here for an idea of how Muslim migrants behave.

And that is the point Pope Francis misses: walls should only go down and bridges should only be extended when both parties are willing to live in amicable peace—as opposed to making the destructive work of those who have been trying to subjugate Europe in the name of Islam that much easier.

Note: For more on how walls saved Western civilization against Islam, see Ibrahim’s recent book, Sword and Scimitar: Fourteen Centuries of War between Islam and the West.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Informacja na temat STOSUNKU JUDAIZMU DO KARY ŚMIERCI.

Informacja na temat STOSUNKU JUDAIZMU DO KARY ŚMIERCI.

Paweł Jędrzejewski


(ilustracja: XIX-wieczne wyobrażenie Sanhedrynu)


od autora: Ponieważ wątek o karze śmierci wzbudził spore zainteresowanie (ponad 220 komentarzy), zamieszczam informację na temat STOSUNKU JUDAIZMU DO KARY ŚMIERCI.


Jest zaskakujące, jak bardzo stanowisko Tory w sprawie kary śmierci za morderstwo różni się od praktycznych konsekwencji stanowiska rabinów.
Tora nie tylko zabrania morderstwa, ale także zdecydowanie i wyraźnie nakazuje stosowanie kary śmierci za morderstwo z premedytacją. Jest to jedyna micwa (przykazanie), wymieniona we wszystkich pięciu Księgach Mojżeszowych.

W Bereszit (Księga Rodzaju) (9:6) czytamy: “Kto rozlewa krew człowieka – tego krew będzie rozlana przez człowieka. Bo (Bóg) człowieka uczynił według istoty Boga.”

Zauważmy, że prawo to (obowiązek karania śmiercią za morderstwo) jest skierowane do całej ludzkości i stanowi rozwinięcie Siedmiu Praw Potomków Noego (Noacha).

Z prawa tego dowiadujemy się wiele na temat traktowania przez Torę kary śmierci.

Po pierwsze: nie tylko Bóg ma prawo wymierzania sprawiedliwości (tak, jak zrobił to z pokoleniem Noacha, czy z mieszkańcami Sodomy i Gomory).
Bóg daje to prawo – w postaci nakazu – człowiekowi: “krew będzie rozlana przez człowieka”

Drugą ważną sprawą jest uzasadnienie nakazu wymierzania kary śmierci za morderstwo. Jest nim stwierdzenie, że wszyscy ludzie uczynieni są “wedle istoty Boga”. Fakt ten decyduje o dwu sprawach.

Po pierwsze, wprowadza świętość życia ludzkiego, nadaje mu wartość, czyni życie ludzkie cennym tak bardzo, że ten, kto je bezprawnie odbiera, nie zasługuje na zachowanie swojego własnego życia. Zamordowanie niewinnego człowieka oznacza w myśl zasad etycznych judaizmu automatyczne pozbawienie się przez mordercę prawa do kontynuowania własnego życia. Uznaje więc morderstwo za najpoważniejsze z przestępstw. Do tego stopnia, że darowanie życia mordercy staje się równie ogromną niesprawiedliwością, jak odebranie życia niewinnemu człowiekowi przez mordercę.

Po drugie, nie dzieli ludzkich istnień na lepsze i gorsze: każdy człowiek, niezależnie od rasy, narodowości, statusu społecznego, religii – jest “uczyniony według istoty Boga”, więc świętość życia dotyczy wszystkich ludzi. Np. zamordowanie niewolnika nie-Żyda (Mechilta, Raszi) było karane śmiercią przez ścięcie mieczem (Sanhedryn 52b, Raszi), co można uznać za rewolucyjne postanowienie etyczne oparte na przeświadczeniu, że w oczach Boga życie niewolnika nie jest mniej istotne niż życie jego pana.
Takie podejście do życia ludzkiego zasadniczo różniło Hebrajczyków, a później Żydów, od współczesnych im sąsiadów, u których wartość życia ludzkiego zależała przede wszystkim od społecznej pozycji człowieka: życie bogatego i silnego warte było zemsty. I to nie tylko na mordercy, ale także na jego rodzinie.

Natomiast życie człowieka stojącego nisko w hierarchii społecznej warte było niewiele lub po prostu nic.

A gdzieś tam, pośrodku ówczesnej drabiny społecznej, śmierć można było okupić karą pieniężną.

Inaczej wśród Izraelitów, którym Tora zdecydowanie zakazywała takiego postępowania: “Nie możecie przyjmować żadnego okupu za życie zabójcy, który winien jest śmierci. Musi zostać zabity.” (Bemidbar/Księga Liczb 35:31)

W odróżnieniu od życia zwierzęcia, za które Tora akceptowała odszkodowanie pieniężne, czy za uszkodzenie ciała (patrz: “Oko za oko”), za życie człowieka jedyną sprawiedliwą karą była śmierć mordercy.

Biblia Hebrajska ma tak zdecydowany pogląd na sprawiedliwość wymierzania kary śmierci, że ustanawia, iż: “Jeżeli ktoś zamierzał zabić podstępnie swojego bliźniego, to nawet od Mojego ołtarza zabierzesz go na śmierć” (Szemot/Księga Wyjścia 21:14). Oznacza to, że morderca nie może powoływać się na Świątynię jako na sanktuarium, gdzie jest wyłączony spod działania ludzkiej sprawiedliwości – ołtarz nie może stanowić sanktuarium dla mordercy, niezależnie kim on jest (Abarbanel). Wynika z tego również, że morderstwo musi być zbrodnią z premedytacją, aby kara śmierci mogła być zastosowana. (Tych, którzy byli winni zabójstwa z przypadku – wypędzano do “miast zesłania”).

Tora wyraża stanowisko reprezentujące pogląd, że gdy mordercom pozwala się pozostać przy życiu, spada waga morderstwa jako przestępstwa, a w konsekwencji także wartość życia ludzkiego.

Kara śmierci za to przestępstwo ma stanowić nie tylko wypełnienie tego, czego domaga się sprawiedliwość, ale także absolutnie jednoznaczną informację dla społeczeństwa, jak ogromne jest to przestępstwo, jak nienaprawialne i niewybaczalne. Co za tym idzie, społeczeństwa, które pozostawiają wszystkich morderców przy życiu (tendencja dominująca współcześnie), uważają morderstwo za czyn mniej przerażający, niż społeczeństwa, które pozbawiają mordercę życia.

Nieuzasadniony etycznie przelew krwi ludzkiej staje się przyczyną skażenia świata. To nie tylko zamordowany człowiek traci życie. Naruszona zostaje głęboko etyczna równowaga Kosmosu. Właśnie z tej przyczyny nawet zwierzę, które zabiło człowieka, musi – wedle nakazu Tory – zostać uśmiercone. Prawo to nie ma – rzecz jasna – na celu wymierzenia zwierzęciu kary, bo jako pozbawione wolnej woli nie może ono ponosić moralnej odpowiedzialności; nie ma też ono nauczyć pozostałych zwierząt, że nie można zabijać. Ma ono wykazać ludziom, że życie ludzkie jest tak cenne, iż nie można go komuś odebrać, nie tracąc przy tym własnego życia.
Jednak zasadnicza zmiana w egzekwowaniu kary śmierci za morderstwo i skazywaniu na te karę nastąpiła już na początku epoki rabinicznej.
Rabini, żyjący w czasach, gdy kara śmierci była powszechnie nadużywana przez systemy prawne innych ludów, wprowadzili tak istotne i ostre warunki, które musiały być spełnione, aby można było mordercę skazać na karę śmierci, że w Misznie czytamy: „Sanhedryn, który skazuje na karę śmierci jednego człowieka w ciągu siedmiu lat, uważany jest za tyrański. Rabi Eleazar ben Azarja mówi: jedna osoba w ciągu siedemdziesięciu lat. Rabi Tarfon i rabi Akiwa mówią, że gdyby oni zasiadali w Sanhedrynie, nikt nie byłby skazany na śmierć” (Makot 7a). Jedynym, który miał inną opinię, był rabi Szimon ben Gamaliel, oceniający w surowy sposób postawę tych dwóch mędrców: „Ich pogląd zwiększyłby rozlew krwi” (Makot 7a).
Rabini nigdy nie podważali stanowiska Tory na temat kary śmierci za morderstwo, ale odwołując się do stwierdzenia z Bemidbar (Księgi Liczb): “Jeżeli ktoś popełni zabójstwo, skazuje się go na śmierć na podstawie zeznań świadków; jednak zeznanie jednego świadka nie wystarczy do wydania wyroku śmierci” wprowadzili takie obostrzenia, że skazanie kogokolwiek na karę śmierci okazywało się w praktyce prawie niemożliwe.
Musiało być co najmniej dwóch świadków, którzy widzieli dokonanie morderstwa.

Musiał istnieć dowód, że morderca miał pełną świadomość, iż za jego czyn grozi mu kara śmierci. To sprowadzało się do wymogu stawienia się w sądzie świadka, który mógł zapewnić, że osobiście ostrzegał mordercę.
Każda wątpliwość w sprawie dotyczącej kary śmierci musiała być rozpatrywana na korzyść oskarżonego (Bawa Batra 50b).

Jeżeli wyrok skazujący na śmierć był jednomyślny, to nie był wykonywany, ponieważ zachodziła obawa, że jest on tendencyjny; wyrok musiał jednocześnie zapadać przewagą co najmniej dwu głosów – jeden nie wystarczał.

Z dyskusji w Talmudzie na temat stosowania kary śmierci można jednak wywnioskować, że rabini, którzy uczynili tę karę wyjątkowo trudną do wyegzekwowania, uważali morderstwo za przestępstwo pojawiające się w społeczeństwie żydowskim bardzo rzadko, stąd ich ostrożność i obawy o popełnienie niesprawiedliwej pomyłki. W sytuacji, gdyby morderstwo stało się zjawiskiem bardziej powszechnym, zalecali powrót do szerszego stosowania kary głównej.

Analizując historię kary śmierci na przestrzeni tysięcy lat, można zaryzykować twierdzenie, że w ciągu co najmniej 1900 lat, poza zupełnymi wyjątkami, żaden sąd żydowski nie skazywał na karę śmierci.
Jeden z wyjątków jest powszechnie znany.

Od czasów powstania państwa Izrael w roku 1948, do dziś, wydany tam został i wykonany tylko jeden wyrok śmierci: na Adolfa Eichmanna, w roku 1962.

Sytuacja nieobecności kary śmierci w prawie Izraela (jej stosowanie jest dopuszczalne wyłącznie w czasie wojny i wyłącznie w szczególnych sytuacjach, np. ludobójstwa, zbrodni przeciw ludzkości) nie jest dla Żydów niczym nowym. Kara śmierci mogła być bowiem stosowana wyłącznie w czasach Bet Hamikdasz (Świątyni), gdy obrady Sanhedrynu miały miejsce w pomieszczeniu należącym do Świątyni, które nazywało się Salą Ciosanych Kamieni [Liszkat hagazit] (Sanhedryn przeniósł się na inne miejsce już około 30 roku n.e. i od tego momentu wyroki skazujące na śmierć nie były wydawane). Każdy wyrok wydany poza tym miejscem i nie przez Sanhedryn nie byłby legalny z punktu widzenia żydowskiego prawa religijnego.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


BDS: A SUSTAINED ASSAULT AGAINST THE JEWISH STATE

BDS: A SUSTAINED ASSAULT AGAINST THE JEWISH STATE

ABRAHAM COOPER


BDS’s roots trace back to two arenas – the Arab states’ boycott of Israel and the so-called Durban Conference against Racism.
AN ANTI-BDS poster calling on Palestinians to free Gaza from Hamas.. (photo credit: MINISTRY OF STRATEGIC AFFAIRS)

I recently participated in an international conference that brought together activists from 30 countries to discuss the ongoing extreme global anti-Israel BDS campaigns.

As BDS impacts negatively less on Israel’s economy and more on negativity toward Israel and her Zionist supporters around the world, I offer reflections on the history of BDS and how to fight it moving forward.

BDS’s roots trace back to two arenas – the Arab states’ boycott of Israel and the so-called Durban Conference against Racism.

• The longstanding economic boycott of Israel led by Arab nations for decades was simply another front in the war to destroy Israel. In the United States, dating back decades, the US Congress passed legislation against those entities who cooperated or supported the boycott. No one back then defended the boycott as “free speech.” It was and is a tool to weaken the Jewish state and erode its economic viability. In 2019, we should not allow governments, universities, NGOs, or church leaders to use “free speech” as a fig leaf for BDS campaigns that have the same goals as the original Arab boycott.

• BDSers continuously move the goalposts regarding the stated goal of their campaign. We can trace its ideological roots to the ill-fated 2001 United Nations World Conference against Racism that was convened in Durban, South Africa. That continent’s first such conference was hijacked to delegitimize and demonize Israel as the 21t century’s apartheid state. Some 3,900 global NGOs formalized the insidious narrative against the Jewish state within which BDS operates. I know since I had a front row seat at the antisemitic hatefest and served as a spokesman for the outmanned and outgunned Jewish groups who attended. It was there that we learned that so-called civil society was anything but civil when it came to the state of Israel.

Initially BDSers insisted that they were not attacking the Jewish state, that they were only opposing economic activity beyond the Green Line in an effort to bring an allegedly recalcitrant Israel back to the negotiating table with the long-suffering Palestinians. It was their assertion that the tactic of economic pressure was the only nonviolent way of pressuring Israel to negotiate.

In 2019, BDS has shed its initial nuanced stance and pursues a full-fledged war against the Jewish state. It leads the charge to isolate Israel in the cultural, economic and educational domains. This isn’t a matter of free speech but a sustained assault that fulfills Sharansky’s 3Ds (Double Standard, Delegitimization, Demonization).

BDS is antisemitic. It should be unequivocally identified as such in every venue where BDS manifests. You don’t have to believe the Simon Wiesenthal Center. The German Bundestag recently took a vote acknowledging it as such. An amazing admission from a country whose unofficial motto is “exports uber alles.”

IT IS no accident therefore, that there has been a spike in antisemitic activity – including intimidation and hate crimes – on leading US campuses where anti-Israel BDS campaigns have been launched. Jewish students and the Jewish community have every right to press university and government authorities to denounce BDS for what it is and to protect their rights and safety.

To defeat BDS we need support of the full community’s leadership. It makes no difference if your rabbi’s name is Sheila or Shmuel, if you are a progressive or conservative, combating extreme antisemitic/ anti-Israel campaigns is everyone’s concern. We have the right to expect our key organizations from Federations to Hillel to hold the line when the 3Ds are being breached, and we should withhold support for anyone – Jew or Gentile, Israeli or Diaspora Jew – who legitimizes or supports BDS, a campaign designed from day one not to help Palestinians but only to hurt Israel and supporters of Zion.

Every person has the right to say what they want, but there is no obligation for Jewish money to pay for the privilege of being slapped in the face or worse for defending Israel, home to the world’s largest Jewish community.


The writer is associate dean of the Simon Wiesenthal Center and director of Center’s Social Action agenda. 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Germany Rules ‘BDS is anti-Semitic’ – will others follow suit?

The Jewish World – Germany Rules ‘BDS is anti-Semitic’ – will others follow suit?

ILTV ISRAEL DAILY



Former Ambassador to Poland Zvi Ravner, Senior Fellow at the Menachem Begin Heritage Center Paul Gross, and Dr. Natan Aridan, of the Ben Gurion Research Institute for the Study of Israel and Zionism hold a panel discussion on the German declaration that BDS is anti-Semitic and its implications.

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com

 


Priorytety palestyńskich przywódców

Priorytety palestyńskich przywódców

Khaled Abo Toameh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Na zdjęciu: Palestyńczycy siedzą w ruinach obozu uchodźców Jarmouk w Syrii dostały się (Źródło: UNRWA)

Osiemnastu palestyńskich dziennikarzy, politycznych i społecznych działaczy i akademików zostało zabitych w Syrii w ostatnich latach, a dziesiątki innych aresztowano. Te dane ujawniła niedawno Action Group For Palestinians of Syria, mieszcząca się w Londynie organizacja praw człowieka, która monitoruje sytuację Palestyńczyków w rozdartej wojną Syrii.

Tych informacji jednak nie zauważyła społeczność międzynarodowa ani „propalestyńskie” grupy w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii ani innych zachodnich krajach. Najbardziej prawdopodobny powód: Izrael nie miał nic wspólnego ze śmiercią palestyńskich dziennikarzy, działaczy politycznych i akademików. Zginęli w arabskim kraju (Syrii). Zostali zabici przez swoich arabskich braci, nie zaś przez Izraelczyków.

Gdyby ci Palestyńczycy zginęli, zostali ranni lub aresztowani przez Izrael, ich los byłby natychmiast krytykowany przez międzynarodową społeczność, zagranicznych dziennikarzy i media. Po co jednak duże organizacje medialne miałyby informować o tych Arabach, skoro są ofiarami arabskiej brutalności i represji?

Ta grupa praw człowieka powiedziała, powiedziała, że tych 18 Palestyńczyków zabito w kilku częściach Syrii, kiedy próbowali relacjonować przebieg wojny domowej, która wybuchła tam w 2011 roku. Dziewięciu zginęło w bombardowaniach, pięciu zmarło od tortur w syryjskich więzieniach, a czterech zastrzelili snajperzy – jak informuje ta grupa.

Podaje nazwiska ofiar: Fadi Abu Ajjaj (fotograf), Jamal Khalifeh (fotograf), Ahmed al-Sahli (działacz medialny), Bassam Hamidi (działacz medialny i fotograf), Ahmed Taha (fotograf), Bilal Saeed (działacz medialny i fotograf), Jihad Shehabi (fotograf), Yamen Thaher (działacz medialny), Tareq Ziad Khader (dziennikarz), Niraz Saeed (fotoreporter), Khaled Bakrawi (fotograf), Hassan Hassan (artysta), Ala’al-Naji (działacz polityczny), Bilal Ahmed (dziennikarz), Eyas Farhat (dziennikarz), Ghassan Shehabi (działacz medialny i akademik), Ahmed Kusa (działacz medialny) i Muneer al-Khatib (działacz medialny).

Nieznany jest los dziesiątków palestyńskich dziennikarzy, pisarzy i osobistości medialnych, których władze syryjskie aresztowały na przestrzeni ostatnich kilku latach. Wśród zaginionych Palestyńczyków – jak się sądzi, już nieżyjących – są następujący dziennikarze i pisarze: Muhanad Omar, Ali al-Shehabi, Rami Hejjo, Ali Musleh i Ahmed Jaleel.

“Warto zanotować, że zabicie palestyńskich dziennikarzy, nie wywołało oficjalnej palestyńskiej reakcji” – wskazuje grupa praw człowieka. Zauważa także, że palestyńscy przywódcy nie wezwali do „doprowadzenia sprawców przed oblicze wymiaru sprawiedliwości pod zarzutem mordowania i torturowania cywilów, którzy mieli kamery i telefony komórkowe jako narzędzia swojej pracy”.

Zastanawiając się, dlaczego palestyńscy przywódcy nie zwracali uwagi na los swoich ludzi w Syrii, ta grupa praw człowieka albo jest naiwna, albo jeszcze nie rozumie, że ci przywódcy mają inne priorytety niż troszczenie się o własną ludność.

Spójrzmy na te „inne priorytety”. Przywódcy Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu, na przykład, są bardziej zatroskani o własne płace niż o cierpienia ludzi. W zeszłym tygodniu palestyńskie źródła ujawniły, że ministrowie rządu Autonomii Palestyńskiej dali sobie 2000 dolarów jako podwyżkę ich miesięcznej pensji. Ta decyzja wywołała falę protestów wśród Palestyńczyków, którzy mówią, że przyszła w czasie, kiedy palestyńskie kierownictwo twierdzi, że przeżywa kryzys finansowy.

Przywódcy Hamasu w Strefie Gazy nie mają czasu myśleć o Palestyńczykach w Syrii. Ci przywódcy są zbyt zajęci martwieniem się o to, jak uciszyć i zastraszyć krytyków Hamasu.

Niedawno Hamas postanowił zakazać dystrybucji na terenie Strefy Gazy palestyńskiej gazety ”Al-Hayat Al-Jadida” pod zarzutem ”podżegania i wywoływania konfliktów” między Palestyńczykami. Gazeta, która należy do rywali Hamasu w Autonomii Palestyńskiej, od dawna była krytyczna wobec władców Strefy Gazy.

Źródła Hamasu powiedziały, że zakaz pojawił się po tym, jak gazeta podobno „podżegała” Palestyńczyków podczas rozprzestrzenionych protestów w marcu z powodu ekonomicznych trudności w Strefie Gazy. Hamas, dodali, rozważa także zakazanie działania telewizji Autonomii Palestyńskiej, Palestine TV, na terenie Strefy Gazy. Hamas jest podobno wściekły, ponieważ Palestine TV poinformowała, że funkcjonariusze Hamasu ukradli tony mięsa podarowane Palestyńczykom w Strefie Gazy przez Arabię Saudyjską.

Według Action Group For Palestinians of Syria, 3987 Palestyńczyków zginęło w Syrii od początku wojny domowej w 2011 roku. 18 palestyńskich dziennikarzy, politycznych i społecznych działaczy i akademików było wśród ofiar. Prawdopodobnie można założyć, że całkowita liczba zabitych wkrótce sięgnie 4000.

Niemal nie ma dnia bez informacji o kolejnym zabitym w Syrii Palestyńczyku.

Najnowsza ofiara zmarła z powodu tortur w syryjskim więzieniu w zeszłym tygodniu. Rodzina ofiary poprosiła o niepublikowanie jego nazwiska ze strachu o swoje życie. Ich syn, jak mówią, był w więzieniu przez pięć lat zanim zmarł podczas tortur. Władze syryjskie dały rodzinie świadectwo zgonu, ale ciała jeszcze nie wydano. Jego śmierć podnosi do 606 liczbę Palestyńczyków, którzy zmarli od tortur w Syrii w ciągu minionych ośmiu lat.

Można wątpić, czy palestyńscy przywódcy na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy w ogóle są świadomi tych przerażających liczb. Kiedy ostatni raz wysoki rangą przedstawiciel palestyński mówił o torturach i aresztowaniach Palestyńczyków w kraju arabskim? Doprawdy, nie mają na to czasu: są zbyt zajęci potępianiem Izraela i administracji USA, by zauważyć fakt, że tysiące ich ludzi jest zabijanych, wysiedlanych i torturowanych w krajach arabskich.

Palestyńscy ministrowie biorą sobie jeszcze więcej pieniędzy z kieszeni własnej ludności. Przywódcy Hamasu mają obsesje na punkcie kneblowania każdego, kto ośmiela się mówić o ich pełnym przemocy i despotycznym zachowaniu – także, kiedy chodzi o mięso, które ukradli z talerzy własnych ludzi. To jest kierownictwo palestyńskie w działaniu. Kiedy, można zapytać, zobaczymy jakąś reakcję ze strony międzynarodowej społeczności i mediów?


Khaled Abu Toameh – urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w “The Jerusalem Post”, “Wall Street Journal”, “Sunday Times”, “U.S. News”, “World Report”, “World Tribune”, “Daily Express” i palestyńskim dzienniku “Al-Fajr”. Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com