Archive | 2019/11/26

„Aktion Erntefest”

„Aktion Erntefest”

Jakub Chmielewski


„Aktion Erntefest”

W połowie października 1943 r. w obozie zagłady w Sobiborze wybuchło powstanie, którego skutkiem była ucieczka około 300 więźniów. Pomimo zakrojonej na szeroką skalę obławy około 50 z nich doczekało zakończenia wojny. Zaistniała sytuacja stała się dogodnym pretekstem dla Reichsführera SS Heinricha Himmlera, który kierując się „względami bezpieczeństwa” wydał rozkaz eksterminacji Żydów przebywających w obozach na terenie dystryktu lubelskiego. Formą realizacji tej decyzji była operacja o kryptonimie „Erntefest” („Dożynki”), przeprowadzona pomiędzy 3–4 listopada 1943 r. w KL Lublin (Majdanek), a także obozach pracy w Trawnikach i Poniatowej.

Operacja była zarazem ostatnim etapem realizowanej od połowy marca 1942 r. na terenie Generalnego Gubernatorstwa „Aktion Reinhardt”, stanowiącej element planu eufemistycznie nazywanego „ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”, którego celem była zagłada w skali europejskiej dzieci, kobiet i mężczyzn żydowskich. Jej ofiarami stali się w znacznej mierze Żydzi warszawscy, schwytani podczas powstania w tamtejszym getcie, a także więźniowie zlikwidowanego getta białostockiego. Po przetransportowaniu ich do obozów na terenie dystryktu lubelskiego przez kilka miesięcy pracowali na rzecz przedsiębiorstwa „Ostindustrie” („Przemysł Wschodni”), w skrócie „Osti”, stanowiącego podwaliny imperium gospodarczego SS, którym zarządzał miejscowy dowódca SS i policji Odilo Globocnik, jednocześnie bliski współpracownik Himmlera.

Przygotowania do „Aktion Erntefest” trwały około dwóch miesięcy i przebiegały w ścisłej tajemnicy, a pojawienie się w obozach komand śmierci było zaskoczeniem nie tylko dla ofiar, ale także SS-manów pełniących w nich służbę. W pamięci nieżydowskich więźniów operacja zapisała się jako tzw. „Krwawa Środa”. Zaledwie dwa dni potrzebowały niemieckie władze bezpieczeństwa, aby zamordować blisko 42 tys. Żydów. Krótki czas oraz liczba ofiar sprawiły, że „Aktion Erntefest” stanowiła największy jednostkowy mord w czasie II wojny światowej przeprowadzony w niemieckich obozach.

Wokół decyzji

„Względy bezpieczeństwa”, na które powołał się Himmler wydając rozkaz wymordowania ostatnich Żydów w dystrykcie lubelskim, były jednym z kilku czynników determinujących decyzję. Istotną przesłanką była także rywalizacja pomiędzy administracją cywilną, wojskiem, prywatnymi przemysłowcami, a także SS, obawiającą się utraty kontroli nad żydowską siłą roboczą, co zniweczyłoby plany budowy imperium gospodarczego. Deficyt rąk do pracy w połączeniu z pogarszającą się sytuacją gospodarczą i militarną Rzeszy Niemieckiej jedynie wzmagał konflikty pomiędzy różnymi instancjami państwa nazistowskiego. W tym kontekście należy rozpatrywać silną pozycję ministra uzbrojenia Alberta Speera, któremu Hitler przyznał w lecie 1943 r. specjalne prerogatywy umożliwiające pełne wykorzystanie siły roboczej na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Jednocześnie z funkcji dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim odwołano Globocnika, który objął stanowisko wyższego dowódcy SS i policji w rejonie Morza Adriatyckiego. Zaistniała sytuacja w oczywisty sposób naruszała interesy SS, co powodowało wywieranie presji na Himmlera, który kierując się ambicjami i względami ideologiczno-rasowymi wolał wymordować znajdujących się w jego gestii więźniów żydowskich, niż zrzec się nad nimi kontroli.

Decyzja zapadła pod koniec sierpnia 1943 r., a realizację planu powierzono następcy Globocnika, Jakobowi Sporrenbergowi. W trakcie spotkania z wyższym dowódcą SS i policji w GG Wilhelmem Friedrichem Krügerem, przedstawiono Sporrenbergowi pismo Himmlera, w którym znalazło się następujące stwierdzenie: „Problem Żydów w dystrykcie lubelskim urósł do groźnych rozmiarów. Ten stan rzeczy musi być wyjaśniony raz na zawsze”[[refr:|1946 luty 25, Londyn – Fragment raportu z przesłuchania dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim Gruppenführera SS Jakoba Sporrenberga przez War Crimes Interrogation Unit at London District Cage, [w:] 3–4 listopada 1943. Erntefest zapomniany epizod Zagłady, red. W. Lenarczyk, D. Libionka, Lublin 2009, s. 350.]]. Tym samym, w sposób zawoalowany przekazano rozkaz wymordowania Żydów przebywających w dystrykcie lubelskim.

Przygotowania

W KL Lublin przygotowania do „Aktion Erntefest” rozpoczęto we wrześniu 1943 r., co wiązało się z usunięciem Żydów ze stanowisk więźniów funkcyjnych. Pod koniec miesiąca rozstrzelano żydowskich członków Sonderkommando, którzy obsługiwali bunkier z komorami gazowymi, a w ostatnich dniach października zmuszono kilkuset więźniów do kopania trzech nieregularnych kształtem rowów w pobliżu tzw. nowego krematorium. Podobne prace trwały w Poniatowej i Trawnikach. Jednocześnie rozpuszczono w obozie pogłoski mające na celu uspokoić napiętą sytuację i utwierdzić w przekonaniu osadzonych, że w ramach prac budowanych kopane są okopy lub stanowiska artylerii przeciwlotniczej. W 1981 r. zakończył się przed Sądem Krajowym w Düsseldorfie sześcioletni proces kilkunastu zbrodniarzy z Majdanka, a w sentencji wyroku znalazł się opis rowów egzekucyjnych:

„Pod koniec października 1943 r. – prawdopodobnie z polecenia Sporrenberga – od strony wschodnich naroży obozu, za polem V, w pobliżu tzw. nowego krematorium, w odległości około 100 m od znajdującego się tam baraku w kształcie litery L, zaczęto kopać dół szerokości około od 6 do 7 m i co najmniej trzy odchodzące od niego rowy, które biegły ukośnie w linii zygzakowatej w głąb terenu obozu. Rowy te miały do 100 m długości, mniej więcej od 1,5 do 3 m głębokości i około 3 m szerokości u podstawy. Miały one służyć jako miejsce egzekucji; dół był przeznaczony do tego, aby «rozdzielać» w nim ofiary do poszczególnych rowów”[[refr:|Cyt. za: T. Kranz, Egzekucja Żydów na Majdanku 3 listopada 1943 r. w świetle wyroku w procesie w Düsseldorfie, „Zeszyty Majdanka”, t. XIX, s. 30.]].

Rozpoczęcie operacji poprzedziła narada, która odbyła się późnym wieczorem 2 listopada pod przewodnictwem Sporrenberga. Wzięli w niej udział dowódcy jednostek wyznaczonych do jej przeprowadzenia, w tym policji bezpieczeństwa w Lublinie, Waffen-SS, 22. i 25. pułku policji, a także komendanci obozów pracy w Poniatowej i Trawnikach oraz KL Lublin. Przekazano wówczas informacje, że akcja rozpocznie się następnego dnia o godzinie 8 rano, a egzekucją objęci zostaną wszyscy Żydzi osadzeni w KL Lublin oraz innych placówkach pracy na terenie Lublina (Flugplatz, Lipowa 7, Sportplatz), a także obozach pracy w Poniatowej i Trawnikach. Wokół poszczególnych obozów zakładano sformowanie kordonów bezpieczeństwa, tworzonych przez funkcjonariuszy policji i Waffen-SS, zaś w przypadku KL Lublin zadanie to przydzielono członkom załogi wartowniczej, którzy nie brali jednak czynnego udziału w egzekucjach. Dowództwo nad operacją w Lublinie powierzono jednemu z oficerów miejscowej Komendy Policji Bezpieczeństwa, którego nazwiska nie udało się ustalić.

Przebieg akcji

W godzinach wczesnorannych 3 listopada do KL Lublin przybyły oddziały w sile około 2000 ludzi, których zadaniem było przeprowadzenie „Aktion Erntefest”[[refr:|T. Kranz, Egzekucja Żydów, s. 29.]]. Poinformowano wówczas kierownika oddziału więźniarskiego Antona Thumanna jaki jest cel operacji, a także nakazano SS-manom z załogi obozowej wyselekcjonowanie wszystkich Żydów, których następnie poprowadzono na pole V. Tym samym, wyznaczono je jako punkt koncentracji, zaś więźniów nieżydowskich przeniesiono na pole IV, gdzie zostali zamknięci w barakach. Podobną procedurę zastosowano na innych polach, czego celem było ograniczenie liczby świadków. Tego dnia nie wysłano także więźniów do pracy. W trakcie selekcji w obozie macierzystym wybrano około 6 tys. osób, zaś kolejne 12 tys. dzieci, kobiet i mężczyzn przypędzono z obozów na Flugplatzu, Lipowej, Sportplatzu, a także innych placówek pracy na terenie Lublina. Po przekroczeniu bramy pola V ofiary pędzono do baraku usytuowanego w rogu na jego końcu po stronie południowo–wschodniej, gdzie musiały się rozebrać oraz oddać kosztowności i rzeczy wartościowe. Z tyłu baraku był rozcięty drut kolczasty, a za nim ustawiony szpaler SS-manów, przez który Żydzi biegli do rowów egzekucyjnych. Oddzielnie kobiety z dziećmi i mężczyźni. Po wbiegnięciu, pędzono ofiary na koniec każdego z nich, gdzie kładły się twarzą do ziemi, a następnie wybrani funkcjonariusze dokonywali egzekucji. Kolejne grupy zmuszano do ułożenia się na osobach zamordowanych. Podobną procedurę zastosowano w Trawnikach i Poniatowej. W przypadku ostatniego obozu grupa Żydów stawiła opór, który szybko Niemcy zdusili podpalając barak i wrzucając do niego granaty. Przebieg masakry w KL Lublin opisał jeden z jej uczestników, a zarazem kierownik krematorium, Erich Muhsfeldt:

„Około godziny 6 – możliwe, że mogła być już nawet 7 rano – rozpoczęła się duża akcja. Wpędzono część Żydów, zgromadzonych na polu 5 do jednego baraku, gdzie musieli rozebrać się do naga. Następnie Schutzhaftlagerführer Thumann przeciął druty ogrodzenia między polem 5 a owymi rowami. Powstało w ten sposób przejście. Od przejścia tego do dołu utworzono szpaler uzbrojonych policjantów. Przez szpaler ten pędzono nagich Żydów w kierunku dołów. Tam jeden SS-man z Sonderkommando wpędzał do każdego z rowów po dziesięciu. Tych, którzy znaleźli się w rowie, pędzono do jego drugiego końca. Tam musieli się oni położyć, a następnie stojący nad brzegiem rowu SS-mani z Sonderkommando strzelali do nich. Następne grupy pędzono rowem również aż do jego końca, tam musieli się ci ludzie kłaść na już rozstrzelanych poprzednio, tak że z biegiem czasu rów taki zapełniał się odcinkami, aż prawie po brzegi. Mężczyzn rozstrzeliwano osobno […], a kobiety w grupach osobnych”[[refr:|A. Żmijewska-Wiśniewska, Zeznania szefa krematorium Ericha Muhsfeldta na temat byłego obozu koncentracyjnego w Lublinie, „Zeszyty Majdanka”, t. XX, s. 28.]].

Pluton egzekucyjny składał się z około 100 SS-manów i funkcjonariuszy policji, którzy nie należeli do załogi KL Lublin. Z wydziału propagandy NSDAP w Lublinie wypożyczono dwa samochody ciężarowe wyposażone w megafony, celem zagłuszenia strzałów. Puszczano z nich marsze wojskowe oraz muzykę taneczną. Jeden ustawiono w pobliżu głównej bramy wjazdowej do obozu, zaś drugi przy krematorium. Pomimo próby zamaskowania zbrodni, do więźniów oraz mieszkańców pobliskiej wsi Dziesiąta docierały strzały i krzyki ofiar. Kilka dni później rozpoczęto palenie ciał[[refr:|A. Żmijewska-Wiśniewska, Zeznania szefa krematorium, s. 27-30; T. Kranz, Zagłada Żydów w obozie koncentracyjnym na Majdanku, Lublin 2007, s. 31-33.]].

Zacieranie śladów

Egzekucję czasowo przeżyło 615 Żydów. Grupę 300 mężczyzn, w większości jeńców Wojska Polskiego pochodzenia żydowskiego z obozu przy ulicy Lipowej, skierowano do pracy przy zacieraniu śladów zbrodni na terenie KL Lublin oraz Lasu Borek koło Chełma, gdzie od początku okupacji mordowano ludzi. Utworzono z nich tzw. Sonderkommando lub Himmelskommando, którego zadaniem było palenie ciał, a po wykonaniu pracy większość rozstrzelano. Wojnę przetrwało zaledwie kilku z nich, w tym Józef Reznik i Józef Sterdyner. Kierownictwo Sonderkommando w KL Lublin objął Muhsfeldt, w którego skład weszli także jeńcy radzieccy. Stosy spaleniskowe układano w rowach egzekucyjnych, zaś pozostawione po kremacji kości mielono w specjalnym młynku. Zwłoki uprzednio przeszukiwano w poszukiwaniu ukrytych kosztowności, a także wyrywano złote zęby. Uzyskany w ten sposób kompost, składający się z prochów ludzkich, wykorzystywano następnie jako nawóz do użyźniania pól uprawnych na terenie obozu. Zacieranie śladów trwało około dwóch miesięcy. W tym czasie po okolicy rozchodził się nieznośny fetor, o czym wspomina polski więzień polityczny Czesław Skoraczyński:

„Od chwili podpalenia stosów trupów nastały na Majdanku dni nowej udręki. Gęste kłęby białego dymu o potwornym fetorze palonych ciał zasnuwały szczelnie wszystkie pola. Nie do zniesienia smród zatykał dech w piersiach, u wielu więźniów wywoływał torsje, a każde brane do ust pożywienie śmierdziało trupem”[[refr:|Cz. Skoraczyński, Żywe numery, Kraków 1984, s. 90.]].

Wyselekcjonowano także 315 Żydówek, które zatrudniono w tzw. Filzkommando. Zadaniem ich było przeszukiwanie i sortowanie mienia po ofiarach. W obozie przebywały do kwietnia 1944 r., gdy jednym z ostatnich transportów ewakuacyjnych zostały wywiezione do obozu zagłady Auschwitz–Birkenau. Niedługo po przybyciu zamordowano je w komorach gazowych. Wojnę zdołało przetrwać zaledwie kilkanaście kobiet, które wyskoczyły z pociągu, w tym Ida Mazower i Henryka Mitron[[refr:|A. Żmijewska-Wiśniewska, Zeznania szefa krematorium, s. 32; T. Kranz, Zagłada Żydów, s. 69.]].

Gehenna Żydów trwała jeszcze przez kilka kolejnych dni, gdyż SS-mani szukali wśród więźniów osób ukrywających się. Znanych jest przynajmniej kilka przypadków, gdy ofiary zadenuncjowano, a wśród nich byli przywieziony ze Słowacji lekarz Otto Reich, a także Włodzimierz Zadziewicz i Helena Gallowa. Przynajmniej kilka osób przetrwało na tzw. „aryjskich papierach”, w tym Rachel Blank, Shoshana Kliger oraz Maryla Reich[[refr:|T. Kranz, Zagłada Żydów, s. 68-69.]]. Skutkiem „Aktion Erntefest” była całkowita zmiana struktury narodowościowej wśród więźniów. Dominującą grupą stali się Polacy, a oprócz nich w obozie przebywali obywatele Związku Radzieckiego, Niemcy, Francuzi oraz niewielkie grupy przedstawicieli innych państw.

Ofiary

Pod koniec sierpnia 1943 r. w KL Lublin przebywało 6065 Żydów, w tym 4607 polskich, 875 słowackich, 370 greckich, a także niewielka grupa czeskich, niemieckich, holenderskich, francuskich, rosyjskich, a nawet serbskich[[refr:|T. Kranz, Zagłada Żydów, s. 31.]]. Stan liczbowy obozu męskiego nie ma odpowiednika w kontekście obozu kobiecego, gdyż nie zachowały się dokumenty. Prawdopodobnie najliczniejszą grupę stanowiły polskie Żydówki, a obok nich w obozie przebywały kobiety przywiezione z Czechosłowacji, Grecji, Holandii oraz Niemiec. W dniu 3 listopada na terenie KL Lublin zamordowano ok. 18 tys. Żydów, w tym 6 tys. z obozu macierzystego oraz 12 tys. przypędzonych z innych obozów i placówek pracy na terenie Lublina. Tego samego dnia egzekucję przeprowadzono w Trawnikach, gdzie zginęło około 10 tys. osób, zaś 4 listopada komando dokonało zagłady 14 tys. więźniów żydowskich w Poniatowej. W ciągu zaledwie dwóch dni niemieckie władze bezpieczeństwa zamordowały około 42 tys. dzieci, kobiet i mężczyzn żydowskich w kilku obozach na terenie dystryktu lubelskiego.


Uwagi, sugestie, propozycje zdjęć i tekstów prosimy przesyłać bezpośrednio na adres: sztetl@polin.pl Administrator dołożył wszelkich możliwych starań, aby prezentowane treści były prawdziwe i aktualne oraz nie naruszały praw osób trzecich, w tym praw autorskich, jednak nie może tego zagwarantować. Dlatego błędne informacje na stronie internetowej nie mogą być podstawą roszczeń.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Syracuse University, racism and anti-Semitism.

Syracuse University, shaken by racism and anti-Semitism, welcomes holiday break

CAROLYN THOMPSON


Upstate New York campus rocked in recent weeks by unsolved incidents of graffiti, vandalism targeting Jews, black students, alongside fears of a mass shooting

Signs posted on windows and doors at Syracuse University display anti-racism expressions, November 21, 2019, in Syracuse, New York. (AP Photo/Carolyn Thompson)

SYRACUSE, NY (AP) — Benny Callahan didn’t leave her dorm for two straight days this week.

The Syracuse University freshman didn’t feel safe, she said, away from home and under siege, it seemed, by day-after-day reports of racism in campus residence and academic halls.

“My parents are freaking out,” Callahan, who is black, said as she prepared to head home to Jersey City, New Jersey, for a Thanksgiving break that, for many, couldn’t come soon enough.

Campus and city police, along with New York State Police and the FBI, are trying to solve more than a dozen reports of racist graffiti and vandalism targeting black and Jewish people, Asians and Native Americans at the private university in upstate New York since November 7.

Thursday alone brought news of four more reports: racist graffiti on two floors of the Day Hall dormitory targeting black people. A sticky note in the Flint residence hall degrading Native Americans. Graffiti targeting Asians at Comstock Art facility.

A professor who is Jewish also this week reported receiving an anonymous email containing anti-Semitic language that included a threat to “get in the oven where you belong.”

As of Friday, none of the cases had been solved.

An investigation into reports that a white supremacist manifesto copied from the New Zealand mosque shooter was sent to the cellphones of students in Bird Library on Monday night have not turned up any devices that received the document.

But the reports raised fears about a mass shooting and frightened many students off the campus in the following days, several students said.

The university also has suspended the social activities of all fraternities through the end of the semester. One was suspended entirely pending the investigation of a black student’s complaint last week that she was called by a racial slur by people identified by the university as fraternity members and their guests.

The residence Syracuse University’s chapter of the Alpha Chi Rho fraternity, November 21, 2019, in Syracuse, New York. (AP Photo/Carolyn Thompson)

The national organization of Alpha Chi Rho denied its members were involved.

Taken together, the recent events have shaken a school more accustomed to making headlines for playing good basketball.

“You definitely feel insecure if you are a person of color, or if you are someone who has been attacked by these,” said Shiv Das, a graduate student from India as he walked on an increasingly empty campus this week.

The national fury surrounding immigration is unsettling enough for international students, Das said. This feels more personal.

“This is something we are affected by directly. It’s happening here, right now,” he said, “which is very different than something else that happens on a government level.”

And while it’s typical for the campus population to thin as a break approaches, Das and others said it’s hard to miss that many students left days earlier than usual.

Callahan estimated less than half of the 50 or so students normally in her fashion design class showed up Thursday, unconvinced by increased patrols and assurances.

“‘You‘re safe,’ but you still have people doing these things,” she said.

A peaceful student protest, seeded in anger that the university hadn’t acted quickly and aggressively enough early on, wound down Thursday with protesters seeking the resignation of Chancellor Kenton Syverud, along with Department of Public Safety Chief Bobby Maldonado and two other officials.

“These individuals have exacerbated a hostile campus environment and have actively allowed hate speech to prevail at this university,” protest organizers, who labeled the movement #NotAgainSU, wrote in a statement. Organizers and participants declined to speak with reporters during their final day inside the wellness center where they had camped since November 13.

The hashtag, some students said, referred to videos that emerged last year showing members of a now-expelled fraternity laughing and taking part in skits using racist language against black, Jewish and Hispanic people and simulating the sexual assault of a disabled person.

Others described an underlying current of racism dating back several years.

“I think that Syracuse will get better because of this experience,” Syverud told the student newspaper and television station in a brief interview Thursday evening. “I think that it’s a place that we have a stake in making better.”

Syverud’s office has released summaries of meetings with protesters and groups of international and Jewish students in which he has agreed to meet demands that include monitored cameras in university-owned buildings, improved diversity training for students and staff, regular reports of bias-based incidents and the hiring of more counselors.

About eight percent of the university’s nearly 23,000 students are Hispanic or Latino, 7% are black and 6% are Asian, according to the university website. More than half of students are white.

“I like to think of the community here as united, and I like to think the racism and discrimination is getting better,” said freshman Jade Hoff, of Baldwinsville. “But the feelings I’m getting from everything that’s going on is that it’s never going to go away.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Documentary About Hunting, Breeding, Wildlife Conservation Wins Emmy

Israeli Documentary About Hunting, Breeding, Wildlife Conservation Wins Emmy

by JNS.org


A scene from the trailer for “Trophy.” Photo: Screenshot.

An Israeli documentary won an Emmy for Outstanding Nature Documentary at the 2019 News and Documentary Emmys, which were announced in New York earlier this week.

“Trophy” examines the controversial sport of animal hunting, breeding and wildlife conservation industries in the United States and Africa, and discusses whether the industry can ensure the survival of endangered species, according to The Jerusalem Post.

The documentary was produced by Israeli cable network, YES Docu, in association with other companies, and was distributed by CNN.It was co-produced by Alon Schwarz, the brother of the film’s Israeli co-director, Shaul Schwarz, and edited by Halil Efrat.

YES previously won Emmy documentary awards for “Google Baby” in the Outstanding Science and Technology Programming category in 2011 and “Forever Pure,” about the Beitar Jerusalem soccer team’s extremist fans, for Outstanding Politics and Government Documentary in 2018.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com