Archive | 2020/01/26

Wyszli z Auschwitz w biały dzień.

Wyszli z Auschwitz w biały dzień. On udawał esesmana, ona była potulną więźniarką. Ludzie szli do pieca, a oni się zakochali

Stanisław Zasada


Ilustracja: Zygmunt Januszewski

Telefon z Nowego Jorku. Głos kobiecy. – Jureczku, to ja, twoja Cyluchna. Telefonistka ponagla – na połączenie ze Stanami czeka kilkadziesiąt osób, a oni tak godzinę.

Cyla

1920 rok, Polska ma dwa lata. W Łomży niedługo po żydowskim święcie Chanuka Mordechajowi i Feli Cybulskim rodzi się czarnowłosa dziewczynka Cyla. Bogaci – Mordechaj jest właścicielem młyna. W szabat chodzą do Wielkiej Synagogi. Zaprojektował ją słynny włoski architekt, stoi w narożniku rynku.

Żydzi to połowa mieszkańców Łomży. Mają zakłady, sklepiki, swoje gazety. Żydowski Makabi toczy piłkarskie boje z Łomżyńskim Klubem Sportowym. Gdy mecz jest w sobotę, chasydzi z długimi pejsami nie chcą wpuszczać Żydów na stadion – szabat zabrania – mało kto ich słucha.

Po mieście chodzą „prawdziwi Polacy”. Przepędzają Żydów z kina Reduta – widownia świeci pustkami. „Nie kupuj u Żyda!” – nawołują. W targowy dzień nie chcą wpuścić chłopów do żydowskich sklepów; wieśniacy spuszczają im manto orczykami.

W Boże Ciało małej Cyli nie wolno wychodzić z rodzeństwem z domu – w czasie procesji żydowskim dzieciakom zabrania się biegania po ulicach. Zbezcześciłyby katolickie święto. Obawy nie są bezpodstawne – w końcu to Żydzi kazali ukrzyżować Pana Jezusa.

Tamtego września władza w Łomży zmienia się trzy razy. Polskie wojsko broni się dzielnie, ale nadlatuje Luftwaffe, wkracza Wehrmacht. Żołnierze ze swastyką zostaną dwa tygodnie. Zastąpią ich żołnierze z czerwoną gwiazdą. Niemiecko-sowiecki pakt Łomżę oddał Stalinowi. Niektórzy Żydzi witali Armię Czerwoną kwiatami. Sowieci wywożą na Sybir i stepy Kazachstanu polskich nauczycieli, urzędników, działaczy, ale Żydów też.

Niemcy wypędzili Cybulskich do getta. W ciasnym kwartale kilku ulic prawie dziesięć tysięcy ludzi. Na ubraniach noszą żółte łaty, bo Hitler pokłócił się ze Stalinem, a w Łomży druga okupacja niemiecka. Nadprezydent Prus Wschodnich Erich Koch plan ma taki: „Wysłać z Białostocczyzny do Niemiec maksymalną ilość ludzi zdolnych do pracy, a resztę zetrzeć z powierzchni Ziemi”.

W Tykocinie przez dwa dni esesmani zastrzelą nad dołami 1,5 tysiąca Żydów. Niemcom pomagają czasem „prawdziwi Polacy”. Jak w Jedwabnem: spędzili do stodoły 300 żydowskich sąsiadów, podłożyli ogień.

W Łomży pogromu nie było.

Wywieźli Cybulskich do Zambrowa – jest tam obóz przejściowy. Warunki gorsze niż w getcie. Wieści niedobre: Żydzi już wiedzą, co Niemcy z nimi robią. Rozpowiadają o tym żydowscy chłopcy, którym udało się uciec z Treblinki. Chociaż Cyla ma wątpliwości. Masowe mordy? Palenie zwłok? W XX wieku? Cyla słyszała już nazwę Treblinka, ale o żadnym Auschwitz nie ma pojęcia.

– Jedziecie do pracy – powiedzieli esesmani.

W bydlęcym wagonie tłok, ale są razem: mama Fela, tata Mordechaj, bracia Natan i Jakub, dziewięcioletnia siostrzyczka. I ona – 22-letnia.

– Rechts! Links! – komenderuje esesman. To już selekcja na rampie w Auschwitz.

Cyla, jej dwaj bracia i ojciec na prawo. Mama z najmłodszą córką na lewo.

Obozowy tatuażysta zostawił na jej lewym przedramieniu cyfry: 29558.

Jerzy

Jerzy Bielecki urodził się trzy miesiące później, w Poniedziałek Wielkanocny. Mieszkają z rodzicami i rodzeństwem w Igołomi pod Krakowem. Ojciec jest wysokim urzędnikiem w gminie. Pobożni katolicy.

Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny z XVII wieku stoi na skraju wsi. Jurek chodzi tu od dziecka. W Wielki Piątek słucha, jak ksiądz się modli za „Żydów wiarołomnych”. Chociaż nie jest pewne, czy rozumie – modlitwa jest po łacinie.

Miał 18 lat, po wakacjach miał zaczynać klasę maturalną, jednak spadły bomby i lekcje odwołano. Nie chce się dekować, gdy wróg okupuje kraj. Pożegnalny list zostawił w biurku ojca. Pisał, że ma nadzieję, iż go rozumieją. I że wróci, jak ojczyzna będzie wolna.

Jest 1940 rok. Z szóstką kolegów chce uciec na Węgry, stamtąd do polskiego wojska we Francji. Granica blisko.

– Halt! Hände hoch! – słyszy nagle w ciemnościach.

Więzienie w Nowym Sączu.

– Georg Bielecki! – wołają na przesłuchanie.

Gestapowiec pyta, co robił na Węgrzech. Kto go tam wysłał? Przystawia pistolet do głowy. Jerzy do celi wraca ze spuchniętą twarzą i piekącymi plecami.

W więzieniu w Tarnowie – tam go przewieźli – prycze wygodniejsze, jedzenie trochę lepsze. W celach więcej takich śmiałków jak on.

W pociągu, który w czerwcu 1940 roku wyruszył z Tarnowa, było jeszcze 727 mężczyzn. Słyszeli, jak na dworcu w Krakowie niemieccy żołnierze fetowali salwami zwycięstwo nad Francją.

Auschwitz. Taki napis zobaczył na końcowej stacji. Nazwa nic mu nie mówiła. Powiedzą mu później, że Niemcy nazwali tak Oświęcim.

– Przyjechaliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego! – drze się na powitanie Lagerführer Karl Fritzsch. – Jeśli są w transporcie Żydzi, to mają prawo żyć nie dłużej niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące.

Ostrzyżono mu włosy. Dostał drelich w szaro-niebieskie pasy, czapkę (musi pamiętać, żeby zdejmować ją przed esesmanami), drewniane chodaki. Od świtu kopie fundamenty, rozłupuje kamienie, naprawia rolnicze maszyny, kosi trawę. W upale, deszczu, zimnie.

Zmienili mu tożsamość. Zamiast imienia i nazwiska numer 243.

Worki

Młoda, ładna, nadawała się jeszcze do pracy, dlatego na rampie esesman kazał jej iść rechts. Przez kilka tygodni burzyła domy po Polakach wokół obozu – Niemcy nie chcą mieć świadków tego, co dzieje się za drutami. Teraz ma lżej: z dziewięcioma kobietami łata worki na zboże. Praca pod dachem. Mieszka w piwnicy, ale budynek jest murowany, sucho, śpi na sienniku. Codziennie kąpiel (Niemcy boją się tyfusu), lepsze jedzenie.

Zamiast obozowego pasiaka nosi granatową sukienkę z szarym fartuszkiem. Żeby było widać, że to więźniarka, na plecach wymalowano czerwoną farbą ukośny krzyż.

Silniki

– Potrzebuję dwóch mechaników – kapo Otto Küsel szuka fachowców do pracy w młynie. To jeden z 30 niemieckich kryminalistów w Auschwitz. Miał „wychowywać polskich bandytów”. A Küsel wygrywa im na skrzypcach „Mazurka Dąbrowskiego”, daje lżejszą pracę, niejednego ocalił od śmierci. – Niemiec, który nigdy Polaka nie uderzył – powiadają o nim.

– Ich bin ein guter Mechaniker – odzywa się Jerzy.

Całymi dniami oliwi teraz maszyny. Nikt go nie pogania. Pracuje pod dachem.

Chce z bliska zobaczyć Himmlera. Reichsführer SS przyjechał sprawdzić, jak się pali Żydów. Komendantowi Hössowi każe przyspieszyć rozbudowę Birkenau.

Jerzy pręży się na baczność.

Widzi niepozornego człowieczka w okularach i zbyt dużej czapce z trupią czaszką. Jest rozczarowany – nie tak wyobrażał sobie największego zbrodniarza Europy.

Reichsführer z wizyty jest zadowolony. Wieczorem pije wino.

Jerzy trzęsie się ze śmiechu, a z nim cały obóz – uciekło czterech więźniów: trzech Polaków i Niemiec – „dobry kapo”. Ten, który wygrywał „Mazurka Dąbrowskiego” i żadnego Polaka nie uderzył. Jerzemu załatwił pracę w młynie.

A teraz wyciął nadzorcom taki numer.

Po Bożym Narodzeniu wyjechał za obozową bramę konnym zaprzęgiem. Eskortował ich esesman (jeden z Polaków przebrał się w mundur). Nie miał pistoletu. Żeby wyglądało poważnie, do kabury włożył latarkę.

Powiodło im się.

Dziura

Kobiety? Tutaj? Nie może uwierzyć. A jednak. Jest ich dziesięć. Młode, ładne. Najbardziej podoba mu się ta o smagłej twarzy, z oczami jak u Cyganki, spod chustki wystają jej ciemne kosmyki. Ładnie się uśmiecha.

– Szkoda, że to Żydówka – esesman drwi z Jerzego. – I tak pójdzie na śmierć.

Wszyscy to wiedzą. Dziwią się nawet, że dziewczyny potrafią się śmiać.

Pierwsza puściła do niego oko.

Mówi do niej: Cyluchna.

Ona: Juracku.

Rozmawiają ukradkiem. Przez dziurę w deskach na przykład. Albo gdy ona wynosi śmieci. Albo on udaje, że rozwiązał mu się but, gdy ona akurat przechodzi. Opowiada, jak straciła matkę i siostrzyczkę. A kilka tygodni później ojca i braci. On mówi o sobie. Czasem pogładzi ją po włosach. Czasem całus po kryjomu. Do intymności w obozie nie ma zbyt wielu okazji.

Bujasz!

Jego czwarte Boże Narodzenie w Auschwitz. Dostaje paczkę.

– Cylusiu, życzę ci szybkiego doczekania wolności – łamie się z nią opłatkiem (wie, że Żydzi nie świętują narodzin Jezusa, ale święta to święta). Dzieli się smakołykami z paczki. Tymczasem w Birkenau śmierć szaleje jak nigdy wcześniej. Przybywa coraz więcej transportów. Krematoria nie nadążają ze spalaniem zwłok.

– Jurku, co z nami będzie? – pyta kilka dni później.

Dobrze wie, czemu spytała. Też musiała widzieć, że kominy w Birkenau dymią bez przerwy.

– Wyrwę cię stąd – przerywa, bo milczenie zrobiło się zbyt długie.

Czuje, że mu wierzy – tak na niego ufnie patrzy.

To jego wersja, bo ona powie potem, że wcale mu nie uwierzyła.

– Bujasz! – miała powiedzieć.

Prowadzą ją z innymi kobietami do gazu, on patrzy zza drutów, nic nie może zrobić. Budzi się zlany potem. Nie śpi do rana. Nie może się doczekać, kiedy zaczną pracę. Nie wie, czy ją jeszcze zobaczy.

Przyszła.

– Udusisz mnie – mówi.

Tak mocno tuli ją do siebie.

Plan

Już wie, jak się wyrwać z Auschwitz: wyjdą w biały dzień. On będzie udawał esesmana. Ona ma być potulną więźniarką.

Mundur zdobył kolega – ukradł z niemieckiego magazynu. Znajomym kazał wydrukować przepustki w różnych kolorach – każdego dnia obowiązują inne. Tylko broni nie ma. Żeby kabura nie wyglądała na pustą, obciąży ją śrubami. Uczy się swojego nowego nazwiska. Zapuszcza włosy.

– Może będziesz żyła na wolności tylko tydzień lub dwa – przyjaciółka Sonia Rotschild namawia ją, żeby uciekała. – Może cię złapią. Trudno! Ale powiesz światu, co się tu dzieje.

A ona tak strasznie się boi.

Zabrali Cylę z magazynu zbożowego. Myśli, że już jej nie zobaczy. Tej nocy znowu nie śpi. Cztery dni później Cyla napisze mu w grypsie, że przenieśli ją do innego budynku. Rzadziej się widują.

A Niemcy już wiedzą, że przegrali wojnę.

Latem 1944 roku Armia Czerwona jest 300 kilometrów od Auschwitz. I wciąż posuwa się do przodu. Po obozie krążą plotki o ewakuacji. Jerzego czas nagli. Gdy dojdzie do ewakuacji obozu, nie wiadomo, gdzie go wywiozą. Na pewno bez Cyli.

Nie ma co czekać.

Aż się ściemni

– Która to? – SS-Rottenführer Helmuth Stehler pyta szefową komanda o więźniarkę numer 29558. Z kartki czyta nazwisko. Mówi, że zabiera ją na przesłuchanie.

Jest 21 lipca 1944 roku, piątek. W Auschwitz minęła 15.

– Niech Bóg cię prowadzi! – Sonia Rotschild popycha Cylę.

– Na komm, los! – esesman rozkazuje jej, żeby szła przodem. Idzie pewnie za nią, ale koszulę pod mundurem ma mokrą.

– Heil Hitler! – Stehler hajluje przed strażnikiem. Pokazuje przepustkę.

Strażnik macha ręką, że mogą iść.

Dwa kilometry za obozem wchodzą w zarośla. Czekają, aż się ściemni.

Syrena wyje wieczorem. Esesmani wiedzą już, że Jerzy Bielecki i Cecylia Cybulska uciekli. Więźniowie z jego bloku stoją za karę do 2 w nocy z rękami na karkach.

Wędrują nocą, w dzień śpią. Błąkają się tak dziewięć dni po nieprzyjaznym terenie Rzeszy. Raz ostrzelał ich cywilny patrol Niemców. Uratowały ich ciemności. Ludzie boją się ich wpuścić. Esesman w ubłoconym mundurze, który prosi o pomoc, to słaby argument.

Zlituje się organista z Bachowic koło Spytkowa. Dostaną jeść, czyste ubrania, mogą się normalnie przespać. Ktoś zaufany przerzuci ich przez zieloną granicę do Generalnej Guberni.

Wuj Jurka długo nie może poznać krewniaka, nim padną sobie w objęcia. Matka załamuje ręce, że pokochał Żydówkę. – Jak sobie życie ułożycie? Kto wam da ślub?

Odpowiedział, że o to będą się martwić po wojnie.

Manewr wymijania

Całą noc się żegnają.

Ona jest w Gruszowie – Jerzy ma tam rodzinę. Ciotka traktuje Cylę jak córkę. On zostaje w Igołomi. Brat walczy w Armii Krajowej – Jerzy będzie chodził z leśnymi na patrole. Po wszystkim przyjedzie po nią. Tak się umawiają.

„Ciągle myślę o Tobie. Bądź cierpliwa, wojna niedługo się skończy. Niebawem się spotkamy” – pisze do niej z lasu.

List posyła przez łączniczkę. Nie wie, że ona listu nie przeczyta.

A ona codziennie wychodzi na drogę. Marszałek Koniew przegnał już Niemców, a jego wciąż nie ma ani listu żadnego.

„Może zapomniał?” – myśli.

Zrozumiała, że nie ma tu czego szukać. W Łomży ma ciotkę (też przeżyła wojnę). Pojedzie do niej, skoro Jurek nie wrócił.

A on szedł w tęgi mróz 50 kilometrów. Do Gruszowa dotarł w sobotę, a Cyla wyjechała we wtorek.

Wszystko przez wojenną taktykę. Marszałek Iwan Koniew chciał oszczędzić Kraków, dlatego zastosował manewr ominięcia miasta. A może po prostu chciał jak najszybciej zająć niemieckie fabryki na Śląsku. Wersje są sprzeczne. W każdym razie Armia Czerwona wyzwoliła Cylę na początku stycznia. Jerzego – miesiąc później.

Dlatego się rozminęli.

Braci Zacharowiczów jest dwóch. Jadą do Warszawy tym samym pociągiem co ona. Dawid mówi, że skoro przeżyli wojnę, powinni się trzymać razem. Odradza podróż do Łomży. Wysiadają w podwarszawskich Włochach. Jeszcze tej wiosny rabin udzieli im ślubu.

Martwa, zazdrosny

Na czarno-białej fotografii ona leży na szpitalnym łóżku. Obcy mężczyzna przy niej. Jerzy nie wie, kto to. Zdjęcie zrobiono w Sztokholmie (Cyla z mężem wyjechali tam po wojnie, czekają na wizę do Stanów). Jerzy ogląda fotografię u ciotki w Gruszowie, Cyla dołączyła ją do listu. Pisała, że jest ciężko chora. Listy chodzą długo. Gdy patrzą na zdjęcie, ciotka mówi, że Cyla już pewnie nie żyje. O tym, że Cyla pisze do Gruszowa, Jerzy dowiedział się przypadkiem. Od listonosza.

Jerzy poznaje Stenię w Krakowie – po wojnie kończył tam maturalną klasę. Przypominała mu Cylę. Pobiorą się. Urodzi mu dwie córki i syna.

A mąż Cyli jest zazdrosny, zabrania jej szukać Jerzego. Cyla co roku pierwszego listopada zapala na kredensie świeczkę.

Po pięciu latach klejenia kopert i kartonowych pudełek Cecylia Zacharowicz ma już dość Szwecji. W Nowym Jorku łatwo nie jest. Ciężko pracuje, czasem do późna w nocy. Nie zna angielskiego. Potem im się poprawi – założą zakład złotniczy. Mieszkają z Dawidem na Brooklynie. Mają córkę.

Jest po pięćdziesiątce, gdy zostaje wdową.

Zemdlała

A on nie wierzy, że Cyla nie żyje. Chce jechać do Szwecji i sam jej poszukać. Polska Ludowa odmawia mu paszportu.

„Szukaj Cecylii Cybulskiej” – prosi kolegę w Malmö (byli razem w obozie).

„Szukałem wszędzie, gdzie się dało. Cecylii Cybulskiej nikt nigdzie nie odnotował” – odpisuje kolega.

Jerzy nie wie, że Cyla nazywa się teraz Zacharowicz.

O obozowych przeżyciach, o miłości do Cyli, o ucieczce Jerzy lubi opowiadać. Reżyser Feliks Kidawa kręci o nim reportaż. Półgodzinny dokument pokazuje telewizja. Po studiach dostał nakaz pracy w Nowym Targu. Był dyrektorem PKS-u, nauczycielem. Teraz jest dyrektorem technikum mechanicznego. Odważny. Chodzi do kościoła (chociaż partia krzywo patrzy), popiera „Solidarność”.

Młoda sprzątaczka jest Polką. Ma na imię Irka, przyjechała do Ameryki z Małopolski. Co piątek przychodzi ogarnąć mieszkanie Cecylii na Brooklynie.

W ten majowy piątek gospodyni proponuje Irce kawę. Zebrało się jej na wspomnienia. Opowiada o swojej wielkiej miłości w Auschwitz, o ucieczce.

– Widziałam tego pani Juracka w telewizji – Irka przerywa. – On żyje.

Zemdlała.

„Proszę sprawdzić, czy Mister Jerzy Bielecki, były więzień Auschwitz, mieszka w Nowym Targu. Była więźniarka Auschwitz, Cyla Zacharowicz”.

List wysłała do komendanta Milicji Obywatelskiej w Nowym Targu. Odpowiedzi się raczej nie spodziewa – w Polsce stan wojenny, prezydent Reagan to największy wróg generała Jaruzelskiego.

Myli się. Milicjant wysyła jej adres i numer telefonu do Jerzego.

Połączenie

Myśli, że to Ludwik. W obozie uratował mu życie.

Jest maj 1983 roku. W Polsce nerwowo. W komisariacie na warszawskiej Starówce milicjanci zatłukli maturzystę. Pogrzeb Grzegorza Przemyka zamienia się w manifestację przeciwko juncie Jaruzelskiego.

Też miał w swojej szkole matury. Ale telefon jest z Nowego Jorku, więc się uspokaja, że to nie o któregoś z uczniów chodzi. Skojarzył mu się Ludwik – mieszka w Stanach.

Ale głos jest kobiecy.

– Jureczku, to ja, twoja Cyluchna.

Od razu ją poznaje. Zaczynają opowiadać, co u niego, co u niej.

Telefonistka ponagla – na połączenie ze Stanami czeka kilkadziesiąt osób.

Godzinę tak przegadali.

Ławka

Na lotnisko wpadł w ostatniej chwili. 8 czerwca 1983 roku. W Polsce znowu nerwowo. Za tydzień ma przyjechać papież. Co powie Jaruzelskiemu? Czy poprze „Solidarność”?

Jerzy ma swoje zmartwienie. Jak pozna Cylę? Ta ciemnowłosa, niewysoka starsza pani to chyba ona. Wsiada teraz do lotniskowego autobusu.

Chwilę później Jerzy wręcza jej 39 róż – tyle lat się nie widzieli. Wszystkie czerwone.

– To naprawdę ty? – pyta, jakby jeszcze nie wierzyła.

Chce, żeby ją objął jak wtedy. Siedzą znowu na ławce przed domem ciotki w Gruszowie jak 39 lat wcześniej.

Ma do niego żal.

– Pamiętasz, jak przysięgałeś, że będziesz czekał na mnie do końca życia? Nie czekałeś.

– Przecież to ty pierwsza wyjechałaś i wyszłaś za mąż.

Zrozumieli: czasu nie da się cofnąć.

Uznanie

„Kto ratuje jedno życie, jakby świat cały ratował” – napis na dyplomie jest po polsku i hebrajsku. Tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata izraelski instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał Jerzemu Bieleckiemu „w dowód uznania, że z narażeniem własnego życia ratował Żydów prześladowanych w latach okupacji hitlerowskiej”.

Wniosek złożyła Cyla.

Noc

Przestała odpisywać na listy. Nie przysyła kartek z życzeniami. Nie odpowiada na telefony. Nie chce wracać do starych wspomnień?

Jerzy róż ma dziś 50. Tyle lat minęło od ich ucieczki z Auschwitz. Przyjechał do Stanów w odwiedziny do córki. Cyla zgodziła się spotkać. Nie pozwoliła, żeby nocował w hotelu. Przegadali całą noc.

Potem znowu kartki, listy, telefony.

Dlaczego?

Musi być gorąco, bo Jerzy jest bez marynarki. Ubrał się jednak odświętnie – ma białą koszulę, krawat. Ostatni raz przyszedł do Cyli. Jej imię i nazwisko jest wyryte w kamieniu na żydowskim nagrobku.

Umarła w 2005 roku. Chorowała. Przeżył ją o sześć lat.

Do końca życia będą dręczyły ich następujące pytania:

Dlaczego:

– rodzina Jerzego powiedziała Cyli, że zginął?

– ciotka Jerzego ukrywała przed nim, że dostaje listy ze Szwecji?

– powiedziała Jerzemu, że Cyla nie żyje?

– nie chcieli, żeby ożenił się z Żydówką?


Korzystałem z książki Jerzego Bieleckiego „Kto ratuje jedno życie…” oraz z dokumentów archiwalnych Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Why the World Zionist Congress elections matter

Why the World Zionist Congress elections matter

DR. IGOR BRANOVAN


The stakes are extremely high and that is why more and more organizations and activists have entered the fray for this year’s election.

Dr. Igor Branovan (photo credit: Courtesy)

Today, the World Zionist Congress elections open, and Diaspora Jewry will have almost two months to elect those who will hold seats in the World Zionist Congress (WZC), the legislative body that determines the policies of the world’s leading Jewish organizations – the World Zionist Organization (WZO), the Jewish Agency of Israel (JAFI), the Jewish National Fund (JNF) and Keren Hayesod.

The WZC is the body that makes major policy decisions concerning the future of Zionism, Aliyah and absorption, Israeli advocacy worldwide, Jewish education and the war against antisemitism, settlement in Israel and other vital issues for Israel and the Jewish people’s future.

Policies will be decided, and resources are allocated.
The stakes are extremely high and that is why more and more organizations and activists have entered the fray for this year’s election.

Unfortunately, while the Left has been largely out of power in Israel for a number of decades, they have significant control of the WZC due the liberal Diaspora Jewish establishment’s resources and power. In these elections, some extreme-Left figures like Peter Beinart and Jeremy Ben-Ami, the president of the far-Left group J Street, have entered the fray to move the balance of power even further Left.

This means that every single vote counts in an election open to all Jews above the age of 18.

Unfortunately, the Right is now playing with one hand tied behind its back.

A recent decision was made by the Area Elections Committee of the American Zionist Movement, the organization in charge of the elections in North America, that while students can have a discount on their registration fee, Holocaust survivors, World War Two veterans and other senior citizens may not.

The American Forum for Israel, an organization I proudly chair, which sees an increasingly liberal Jewish establishment, critical of Israel, supportive of dangerous concessions to the Palestinians and in agreement with a capitulation by the West to Iran, as extremely dangerous to Israel and the Jewish future, has appealed this discriminatory and dangerous decision which at first sight seems rather innocuous.

However, according to the Pew Research Center, one-fifth of all US Jews report annual household incomes of less than $30,000, especially affecting those who have reached retirement age.

This decision is thus discriminatory against Holocaust survivors, the elderly, new immigrants and those on lower incomes.

Like the liberal Jewish establishment, we know that while students tend to veer Left politically, the elderly, especially those who lived through the Holocaust, World War Two and the establishment of the State of Israel, tend to understand the need for a strong and proud Israel.

The Jewish establishment also know that it is precisely these Jews who are sick and tired of their concessionist polices.

The American Forum for Israel’s election campaign has been centered around loosening the grip by the liberal and critical Jewish establishment.
It is seen as a threat by those who have been in power for so long.

We are those Jews who have had enough and we want to see our voices heard where it matters and no longer kowtow to the Left, those who wish to see a constricted Israel, favor the Iran nuclear agreement and do not condemn the insidious and anti-Semitic BDS movement.

Their Zionism is about concessions, submission and weakness.
Unfortunately, they are in control and place Jews who want a strong, proud and successful Israel on the sidelines, and try and keep us out. However, we want to stop this and have our voicesheard. We have an opportunity to say enough, and that we will no longer accept this contempt and disdain.

We should stand up proudly and say it is our time, it is time for our Zionism. Our Zionism is about strengthening Israel, it is about standing unequivocally with Israelis against their enemies, and it is about ensuring an unbreakable partnership between Israel and the Diaspora. It is about fighting Antisemitism in all of its manifestations, including anti-Zionism.

This is what these World Zionist Congress elections are really about, and any attempt to artificially tip the scales should be condemned and amended immediately.

This is a battle worth fighting and we will take all legal measures necessary to fight for inclusion and our Zionism.
We hope you will join us.


The writer is President of the American Forum for Israel www.AmericanForumForIsrael.com


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Roy Nissany Becomes Israel’s First Formula One Driver

Roy Nissany Becomes Israel’s First Formula One Driver

JNS.org


Roy Nissany at the Winter Cup in Lonato, racing for Morsicani Racing. Photo: Wikimedia Commons.

Roy Nissany will become the official test driver for the Williams Group, making him Israel’s very first Formula One driver, announced the motor racing team and constructor ROKiT Williams Racing on Wednesday.

Nissany was joined at a press conference on Wednesday morning at the Peres Center for Peace and Innovation by the group’s president, Claire Williams, and Sylvan Adams, who has supported Nissany’s development in motor racing and serves as president of Nissany’s management group.

The 25-year-old began his journey in motor racing at age 14 and comes to Formula One following two successful seasons in Formula V8 3.5, where he secured 13 podium finishes and reached pole position seven times.

Nissany’s achievements include two consecutive victories at the Silverstone track in the United Kingdom, plus wins at Italy’s Monza track, France’s Paul Ricard circuit and Jerez in Spain. He competed in the Formula Two championship in 2018, but missed last season due to an injury.

In 2014, he completed his first test in a Formula One car with the Swiss team Sauber Motorsport.

In early December, Nissany was asked by Williams to participate in two days of testing in Abu Dhabi, after which the group decided to sign the Israeli as the team’s third driver. As such, Nissany will train with the team and drive on Fridays during Grand Prix practice at Formula One weekends, waiting for the opportunity to compete behind the wheel of one of two championship cars.

He joins a distinguished list of past drivers for the UK-based Williams team, which includes Formula One legends such as Brazilians Ayrton Senna and Nelson Pique, Keke Rosberg of Finland, Britain’s Nigel Mansell, Damon Hill and Jenson Button, Frenchman Alain Prost and Canada’s Jacques Villeneuve.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com