Archive | 2020/03/22

Dwa rodzaje antysemityzmu stały się częścią prezydenckiej kampanii

Dwa rodzaje antysemityzmu stały się częścią prezydenckiej kampanii

Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Bernie Sanders pokazuje, że można być zarazem ofiarą nienawiści do Żydów i kimś, kto ułatwia szerzenie nienawiści do Żydów.

Prezydencka kampania już dostarczyła wielu niemiłych momentów, ale to, co zdarzyło się w zeszłym tygodniu w Phoenix w Arizonie, sięga dna. Podczas wiecu dla poparcia senatora Bernie Sandersa (I-Vt.), mężczyzna rozwinął transparent ze swastyką i zaczął wykrzykiwać antysemickie wyzwiska, oddając nazistowski salut.

Tego człowieka, dobrze znanego miejscowego białego nacjonalistę, wyrzucono z wiecu. Incydent ten jednak ujawnił rosnącą gotowość radykalnych, prawicowych ekstremistów do publicznego wylewania żółci.

Niemniej, choć jest przerażające pojawienie się w miejscu publicznym tego, co Sanders słusznie nazwał „symbolem wszystkiego, przeciwko czemu stoi ten kraj”, przyzwoici ludzie mogą znaleźć pociechę w fakcie, że incydent został powszechnie potępiony. Prezydencka kampania Sandersa może i jest na ostatnich nogach, ale nie trzeba podzielać jego socjalistycznych poglądów ani popierać jego kandydatury, by szokował czyn neonazistów, którzy atakują go dlatego, że jest Żydem. Każdy przypadek jawnej nienawiści do Żydów to o jeden za dużo i jest mocnym przypomnieniem, że wirus nienawiści do Żydów okazał się na przestrzeni dziejów trudniejszy do zwalczenia niż najbardziej śmiercionośna choroba.

W tym wypadku Sanders był ofiarą antysemityzmu i to powinno zwrócić naszą uwagę na konieczność zwalczania trolli białej supremacji, jak również mieć się na baczności przed możliwością, że są uzbrojeni, niebezpieczni i gotowi do popełniania masowych morderstw, jak masakra w synagodze w Pittsburghu w październiku 2018 roku.

Jednak, mimo narodowego poruszenia spektaklem, w którym w ten sposób szydzono z żydowskiego kandydata i zrozumiałego współczucia dla Sandersa, niewiele uwagi poświęcono ironicznemu aspektowi tej historii. Chociaż szeroko nagłośniono uzasadnione oburzenie Sandersa, w tej wrzawie zupełnie zgubiono fakt, że człowiek, który chce być pierwszym żydowskim prezydentem, w rzeczywistości ochoczo przyjął poparcie ze strony notorycznych antysemitów.

Niektórzy potępiają samo podniesienie kwestii antysemickich stronników Sandersa jako próbę zmiany tematu, marny przykład rozumowania w stylu „a co z…”. Nie da się jednak uniknąć faktu, że choć Sanders i wielu ludzi na lewicy jest z uzasadnionych powodów oburzonych na incydenty prawicowego antysemityzmu, są oni obojętni lub wręcz gotowi do racjonalizowania lub usprawiedliwiania antysemitów, którzy są ich kolegami na lewicy.

Sanders prowadzi kampanię wraz z reprezentantkami Ilhan Omar (D-Minnessota) i Rashidą Tlaib (D-Michigan). Ta para nie tylko otwarcie opowiada się za ruchem BDS, który dąży do zmiecenia żydowskiego państwa z tej planety, ale ich retoryka jest zanurzona w retoryce tradycyjnego antysemityzmu. Obie także wygłaszały opinie, które są nie do odróżnienia od nienawiści do Żydów. Szczególnie Omar z jej wypowiedziami demonizującymi żydowskich zwolenników Izraela jako kupujących poparcie Kongresu, (“It’s all about the Benjamins”) stała się jednym z najbardziej wyróżniających się piewców antysemityzmu.

Niemniej Sanders nie ma żadnych problemów ani z jedną, ani z drugą, a nawet wychwalał je jako wzory osobowe, nie zwracając uwagi na fakt, że obie są żywymi przykładami tego jak antysyjonizm w sposób naturalny prowadzi do antysemityzmu.

Ani też nie są one jedynymi przykładami antysemitów wokół Sandersa.

Menadżer kampanii, Faiz Shakir, jest kolejnym zwolennikiem BDS. Biorąc pod uwagę to, że Sanders często powtarza, że jest zwolennikiem Izraela i jedynie krytykuje jego rząd, trudno zrozumieć, dlaczego dał tak wysokie stanowisko komuś, kto jawnie sprzeciwia się istnieniu Izraela.

Ostatnio sztab kampanii Sandersa zatrudnił także Phillipa Agnew, innego zajadłego zwolennika BDS, który wielokrotnie powtarzał oszczerstwa o Izraelu i promował programy szkolne, które wzywają do zlikwidowania państwa żydowskiego i poparcia grup terrorystycznych, które starają się urzeczywistnić ten koszmar.

Była przywódczyni Marszu Kobiet i palestyńsko-amerykańska aktywistka, Linda Sarsour, jest jedną z twarzy kampanii Sandersa, mimo jej długiej historii antysemickich wypowiedzi i gotowości do pójścia razem ze zwolennikami podżegającego do nienawiści przywódcy Nation of Islam, Louisa Farrakhana.

Inną z twarzy kampanii Sandersa jest Amer Zahr, zwolennik BDS, który wielokrotnie szkalował Żydów i Izrael.

Te fakty nie przesłaniają tego, że ten socjalista z Vermontu jest celem ataków ze strony antysemitów, ponieważ jest Żydem. Niemniej, uparta odmowa Sandersa zrozumienia, że antysemityzm istnieje również na lewicy, a nie tylko na prawicy, podważa jego wiarygodność jako człowieka, który chce zwalczać nienawiść.

Jest powszechną cechą politycznego dyskursu, że większość ludzi jest ślepa na uprzedzenia, kiedy chodzi o politycznych sojuszników, podczas gdy potępia te same uprzedzenia u politycznych przeciwników. Ta wada nie jest ograniczona do lewicy; z pewnością istnieją na prawicy ludzie, którzy wydają się niezdolni do potępienia białych nacjonalistów lub są zbyt zajęci traktowaniem ich jako nic nieznaczących, by poprzeć izolowanie takiego zagrożenia. Tak samo jak tych na lewicy interesuje tylko nienawiść, którą w jakiś sposób można powiązać – nawet jeśli związek jest albo wątpliwy, albo nie istnieje – z prezydentem Donaldem Trumpem, są ludzie na prawicy, którzy występują tylko przeciwko lewicowym żydożercom.

Z pewnością jednak dla racjonalnych ludzi jest możliwe rozpoznanie i potępienie obu rodzajów nienawiści. Bernie Sanders jednak wydaje się niezdolny do zrobienia tego. Co gorsza, dostarcza przykrywki żydożercom, którzy mogą chwalić się, że pracują na rzecz wyboru żydowskiego prezydenta, podczas gdy równocześnie angażują się w antysemicką nienawiść i pracę na rzecz zniszczenia Izraela.

Choć jest wysoce nieprawdopodobne, by Sanders został pierwszym Żydem-prezydentem, osiągnął zamiast tego inne, wątpliwe wyróżnienie. Choć nie wydaje się to logiczne, Bernie Sanders pokazał, że można być zarówno ofiarą antysemityzmu, jak wspierać szerzenie się wirusa antysemityzmu.


Jonathan S. Tobin – Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


European Union: The End?

European Union: The End?

Judith Bergman


    • When an entire continent is in the midst of a highly contagious virus epidemic, solidarity becomes a more complex issue. Every state inevitably considers whether it can afford to send facemasks and protective equipment that might be needed for its own citizens. In other words, every state considers its own national interest first. In the case of Italy’s appeal for help, EU member states made their own interests their highest priority. This is classic state behavior and would not have caused any outrage prior to the establishment of the European Union.
    • While such revelations may not spell the immediate end of the European Union, they certainly raise questions about the point of an organization that pledges solidarity as a founding principle, but abandons that principle the moment it is most called for.
    • The current crisis on the Greek-Turkish border has shown the EU not only as unhelpful, but an actual liability: The EU has left an already overwhelmed Greece to deal with the migrant crisis — manufactured by Turkish President Erdogan for political gain — on its own… On top of Europe’s attempts to deal with the coronavirus outbreak, the EU Commissioner for Home Affairs, Ylva Johansson, ordered that Greece must allow the migrants that Erdogan transported to the border to apply for asylum.
    • If the EU were to approve visa-free travel for Turks – or anyone who had the means to buy a Turkish passport – millions of Turks would be able to enter the EU legally and potentially “disappear” there. Already at breaking point, the EU would arguably become a very different kind of “European” Union with Turkey, a country of 80 million people, literally invited to enter Europe.
    • All Erdogan needs to do now it sit back and wait for the EU, with Merkel at the helm, to meet his demands.

When Italy appealed to the EU for supplies of medical equipment at the beginning of its coronavirus crisis, it received exactly nothing. In addition, Germany and France even imposed bans or limitations on the export of facemasks and protective equipment. Pictured: Cleaning personnel in protective gear work in a tent of a new field hospital in Cremona, Italy on March 20, 2020. The field hospital is financed by the American evangelical Christian NGO Samaritan’s Purse. (Photo by Miguel Medina/AFP via Getty Images)

Since the outbreak of coronavirus in Italy, Italians have learned that other European Union member states do not always practice the beautiful words that they like to preach — especially solidarity.

Solidarity is supposedly a fundamental principle of the European Union. It is enshrined in the EU treaties and the EU refers to it as one of its goals. According to article 222 of the Treaty on the Functioning of the European Union, one of the two principal treaties of the European Union:

“The Union and its Member States shall act jointly in a spirit of solidarity if a Member State is… the victim of a natural or man-made disaster. The Union shall mobilise all the instruments at its disposal… to assist a Member State in its territory, at the request of its political authorities, in the event of a natural or man-made disaster”.

The EU has invoked the solidarity principle when it comes to receiving migrants: During the 2015 migrant crisis, the EU assigned each EU country a fixed quota of migrants and refugees to accept. In 2017, the EU took Hungary, Poland and the Czech Republic to the Court of Justice of the European Union (CJEU) over their refusal to take migrants. In late October 2019, the Advocate General, legal advisor to the Court, said that EU law must be followed and that the EU’s principle of solidarity “necessarily sometimes implies accepting burden-sharing”. The Court has yet to issue a ruling on the issue, but it usually follows the advice of the Advocate General.

The EU even has a specific unit, the Emergency Response Coordination Centre (ERCC), which operates under the EU’s Civil Protection Mechanism, which helps both EU and certain non-EU states with crisis management, in accordance with the solidarity principle. This is where Italy appealed for help at the beginning of its coronavirus crisis — and received in return exactly nothing. “We asked for supplies of medical equipment, and the European Commission forwarded the appeal to the member states,” Italy’s permanent representative to the EU, Maurizio Massari, told Foreign Policy. “But it didn’t work.”

In addition, Germany and France, leading EU member states, even imposed bans or limitations on the export of facemasks and protective equipment. This drew mild criticism from European Union officials, such as Stella Kyriakides, the EU’s Commissioner for Health and Food Safety, who had to remind member states, fruitlessly, that, “Solidarity is key.”

In the past, EU member states have shown solidarity. According to its website, since its inception in 2001, the EU Civil Protection Mechanism has responded to more than 330 requests for assistance inside and outside the EU. In July 2018, for instance, when Sweden was facing widespread wildfires, primarily forest fires, EU member states sent firefighting assistance.

The coronavirus outbreak, however, is different from geographically isolated crises, such as forest fires in a member state that can be managed by pooling firefighting or other resources. When an entire continent is in the midst of a highly contagious virus epidemic, solidarity becomes a more complex issue. Every state inevitably considers whether it can afford to send facemasks and protective equipment that might be needed for its own citizens. In other words, every state considers its own national interest first. In the case of Italy’s appeal for help, EU member states made their own interests their highest priority. This is classic state behavior and would not have caused any outrage prior to the establishment of the European Union.

What the coronavirus crisis reveals is that the member states of the European Union will revert to national interests when extreme circumstances call for it. While such revelations may not spell the immediate end of the European Union, they certainly raise questions about the point of an organization that pledges solidarity as a founding principle, but abandons that principle the moment it is most called for.

Coronavirus, however, is not the only recent issue to put into question the viability of the European Union.

The current crisis on the Greek-Turkish border has shown the EU not only as unhelpful, but an actual liability: The EU left an already overwhelmed Greece to deal with the migrant crisis — manufactured by Turkish President Recep Tayyip Erdogan for political gain — on its own, despite the apparent rhetorical support by European Commission President Ursula von der Leyen, who called Greece Europe’s “shield”.

On top of Europe’s attempts to deal with the coronavirus outbreak, the EU Commissioner for Home Affairs, Ylva Johansson, ordered that Greece must allow the migrants that Erdogan transported to the border to apply for asylum. Greek Prime Minister Kyriakos Mitsotakis had announced earlier that Greece was suspending all asylum applications based on article 78 (3) of the Treaty on the Functioning of the European Union, which states:

“In the event of one or more Member States being confronted by an emergency situation characterised by a sudden inflow of nationals of third countries, the Council, on a proposal from the Commission, may adopt provisional measures for the benefit of the Member State(s) concerned”.

Ylva Johansson, however, said that the commission would not propose suspending the right to asylum:

“Individuals in the European Union have the right to apply for asylum. This is in the treaty, this is in international law. This we can’t suspend.”

Suspending all common sense, however, is apparently something of which the EU is fully capable. As Johansson was making her irrational demands to Greece at a time when Europe was at a breaking point grappling with the coronavirus outbreak, German Chancellor Angela Merkel appeared to show signs that she might submit to Erdogan’s migrant blackmail. Less than two weeks after Erdogan had thousands of migrants transported to the border with Greece, Merkel said, according to a report by Die Welt, that she would work “with all her strength” to “take the EU-Turkey agreement to a new level”.

The agreement to which Merkel was referring is the 2016 deal between the EU and Turkey, to hold migrants in Turkey in exchange for six billion euros. Up until now, the EU had focused less on Turkey’s other demands, also written in the 2016 deal, but Merkel’s recent statement brought the issues back into focus: Visa-free travel for Turks in the EU, duty-free movement of Turkish goods within the EU, the setting up of a “safe zone” in northern Syria, and the resumption of regular meetings between Turkey and the EU.

If the EU were to approve visa-free travel for Turks — or whoever has the means to buy a Turkish passport — millions of Turks would be able to enter the EU legally and potentially “disappear” there. Already at breaking point, the EU would arguably become a very different kind of “European” Union with Turkey, a country of 80 million people, literally invited to enter Europe.

Germany also pledged more money for Turkey. According to Deutsche Welle, Merkel told Erdogan that she was willing to increase EU funds for “the care of refugees in Turkey in return for Ankara stopping thousands of refugees attempting to cross the Turkish-Greek border”.

Turkey’s migrant blackmail worked surprisingly well and surprisingly fast. “We must not allow refugees to be turned into pawns for geopolitical interests,” announced German Foreign Minister Heiko Maas at the beginning of the Greek border crisis. “No matter who tries, they must reckon with our resistance.” Germany, and the EU with it, has been exposed as a house of cards. As the house folded, the world was left in little doubt that Erdogan was running the show.

Consequently, on March 18, Erdogan announced that the migrant crisis that he had orchestrated was officially over: Turkey was closing its borders with Greece and Bulgaria, ostensibly due to the coronavirus. The Telegraph cited reports from Turkish news website Medyascope that around 150 buses had been readied to collect migrants from the border and ferry them back to Istanbul and refugee camps. Erdogan got what he wanted.

All Erdogan needs to do now it sit back and wait for the EU, with Merkel at the helm, to meet his demands.


Judith Bergman, a columnist, lawyer and political analyst, is a Distinguished Senior Fellow at Gatestone Institute.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


„Fabryka muchołapek”

„Fabryka muchołapek”

Teatr Nowy / reż. Andrzej Bart


„Fabryka muchołapek” to dokonana przez Andrzeja Barta teatralna adaptacja jego słynnej powieści pod tym samym tytułem.

Widowisko opowiada o wielkości i upadku jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci XX wieku. Widzowie Teatru Nowego wezmą udział w procesie nad Przewodniczącym Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie – Chaimem Rumkowskim. Procesie, który nigdy się nie odbył.

prapremiera: 13 października 2017 r., Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
spektakle: Fabryka muchołapek | Andrzej Bart
reżyseria: Andrzej Bart
scenografia: Natalia Kitamikado
kostiumy: Anna Sitkowska
film i światło: Rafał Wróblewski
współpraca reżyserska: Martyna Quant
asystent reżysera: Gracjan Kielar
inspicjentka: Hanna Molenda

występują: Barbara Dembińska, Maria Gładkowska, Jolanta Jackowska, Malwina Jelistratow, Magdalena Kaszewska, Agnieszka Korzeniowska, Mirosława Olbińska, Aleksandra Posielężna, Lucyna Szierok-Giel, Katarzyna Żuk, Hanna Molenda (gościnnie), Paweł Audykowski, Wojciech Bartoszek, Przemysław Dąbrowski, Wojciech Droszczyński, Gracjan Kielar, Michał Kruk, Tomasz Kubiatowicz, Marek Lipski, Konrad Michalak, Piotr Seweryński, Bartosz Turzyński, Lena Ledoff (gościnnie), Bogumił Antczak (gościnnie), Jakub Kryształ (gościnnie)

O spektaklu: tu

W 2016 r. Andrzej Bart wyreżyserował, na podstawie własnej powieści, słuchowisko Teatru Polskiego Radia „Fabryka muchołapek”. Premiera odbyła się na Scenie teatralnej Trójki. W 2017 r., na XVII Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej Dwa Teatry, Andrzej Bart otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz słuchowiska radiowego, będący adaptacją dzieła literackiego.

„Bei Mir Bistu Shein”
kompozycja: Sholom Secunda
słowa: Jacob Jacobs
śpiewa: Lucyna Szierok
na pianinie: Lena Ledoff
video: Rafał Wróblewski

www.nowy.pl


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com