Archive | 2020/05/02

Co Adam Michnik ma do powiedzenia młodym, których papiery nie leżą w IPN-ie, ale których “lustruje” analityk bankowy?

Co Adam Michnik ma do powiedzenia młodym, których papiery nie leżą w IPN-ie, ale których “lustruje” analityk bankowy?

Andrzej Brzeziecki


Adam Michnik i Helena Łuczywo w pierwszej redakcji ‘Gazety Wyborczej’ przy ul. Iwickiej, 5 maja 1989 (Fot. Sławomir Sierzputowski / Agencja Gazeta)

Adam Michnik jest jak stary Szymon Gajowiec z “Przedwiośnia”. Musi więc czasem wysłuchać pretensji tych, którym zapowiadano szklane domy, a którym deweloper uciekł z kasą.
*

Andrzej Brzeziecki – ur. w 1978 r., były naczelny „Nowej Europy Wschodniej”, autor książek „Tadeusz Mazowiecki. Biografia naszego premiera” i – z Małgorzatą Nocuń – „Białoruś. Kartofle i dżinsy”, „Łukaszenka. Niedoszły car Rosji”, „Armenia. Karawany śmierci”

Nie poznałem Michnika poprzez drugoobiegowe pisma, bo byłem na to za smarkaty, ale gdzieś w 1989 r. przeczytałem, że rock and roll to nie tylko muzyka, ale też styl bycia i można go dostrzec także w rozciągniętym swetrze naczelnego „Wyborczej”. Od tej pory wiedziałem, że Michnik jest OK, choć on sam z głowy nie wymieniłby pewnie żadnego utworu Led Zeppelin czy White Stripes, a to, co umie zanucić, to niewiele więcej niż jakieś dumki, których przed laty nauczył go Jacek Kuroń.

Minęło 30 lat i Michnik niczym rasowy dinozaur rocka raczy nas składankami swych dawnych utworów. W jego najnowszej książce „W cieniu totalitaryzmu” znajdziemy teksty pisane w czasach PRL-u, te pisane zaraz po politycznym przełomie i w następnych dekadach. Skoro jednak przypominane są one dziś, należy rozumieć, że autor uważa je za wciąż aktualne i czytać je możemy także z dzisiejszej perspektywy i umieszczać je w dzisiejszym kontekście.

Jest to tym łatwiejsze, że Michnik jest konsekwentny w swych poglądach. Te same myśli odnajdujemy w tekstach z różnych epok, prezentuje w niej za to autor cały wachlarz talentów publicystycznych: umie czytać wzniosłą poezję, ale nieobca jest mu zimna polityczna analiza, wie, co to patos, ale nie gardzi ironią.

Rockandrollowy, a więc buntowniczy, image Michnika był zresztą źródłem wielu nieporozumień. W PRL-u władze komunistyczne miały go za groźnego radykała, podczas gdy on z więzienia (!), i to na wiele lat przed Okrągłym Stołem, pisał: „Porozumienie będzie konieczne. Dla Polski i dla świata”. Dziś zaś Kościół katolicki w Polsce ma go za groźnego libertyna, podczas gdy on wyznaje: „Boję się świata, w którym rządzić będzie moralność bez ograniczeń i kultura bez sacrum. Będzie to bowiem świat bez moralności i bez kultury”.

Najwyraźniej i komuniści, i niektórzy polscy biskupi woleli i wolą potępiać Michnika, jakiego sobie wyobrazili albo jakiego obraz ktoś im podszepnął, niż ze spokojem i uwagą przeczytać, co naprawdę ma on nam do powiedzenia.

Bez pedantycznej moralności

Michnik ma swój sposób opowiadania nam świata. Czyni tak poprzez obszerne cytowanie głosów, które uważa za ważne. Tak skonstruowana była książka „Z dziejów honoru w Polsce”, tak skonstruowane są liczne eseje w „W cieniu totalitaryzmu”. Czasem te cytaty mogą wydawać się zbyt obszerne, ale dzięki nim poznajemy lepiej świat Antoniego Słonimskiego, Kazimierza Moczarskiego, Kazimierza Wyki, Krzysztofa Pomiana, Józefa Czapskiego, Bronisława Baczki, Václava Havla i innych obywateli „république des lettres”.

To świat ludzi mądrych, odważnych, którym zdarzało się pobłądzić. Nie wszyscy bowiem byli tak niezłomni – w prawdziwym, a nie współczesnym, sensie tego słowa – jak Moczarski. Przez to ludzie ci stają się nam bliżsi, a ich odwaga – osiągalna dla zwykłych śmiertelników. Łatwiej nam bowiem żyć ze swoimi grzechami i ze swoim tchórzostwem, wiedząc, że ci, których stawia nam się za wzór, też mogli się potknąć. Zresztą o samym Moczarskim pisze Michnik: „Pan Kazimierz nie był pedantem moralistyki – sądzę, że nic, co ludzkie, nie było mu obce. Dlatego był człowiekiem pobłażliwym”.

Michnikowi też raczej nic, co ludzkie, nie było obce. Dlatego nie jest zwolennikiem nadmiernego karania, też stawia na wyrozumiałość – także wobec dawnych swych oprawców i przeciwników politycznych. Wyznaje: „Zawsze lękałem się chwili, w której ci, którzy szturmowali Bastylie dyktatury, zaczną budować Bastylie własne. Dlatego uparcie – choć często w sposób nieprzemyślany – przeciwstawiałem się logice odwetu i wykluczenia”.

Za to przeciwstawianie się przyszło mu w Polsce płacić cenę chyba największą. Bywał Michnik pobłażliwy aż za bardzo, za co potem przychodziło mu przepraszać.

Książka ma wielu bohaterów, ale tak naprawdę główną bohaterką „W cieniu totalitaryzmu” jest Polska i polskość. Michnik jest polskim patriotą i także do niego odnoszą się słowa, które napisał o innych: „był nosicielem pewnej cechy szczególnej, pewnego etosu osobliwego, który Żeromski nazywał »skazą polskości«”, ale ta jego polskość jest »polskością trudną«, wciąż pytającą o swój sens, wciąż zespalającą wierność z odwagą, ufność z nieubłaganym krytycyzmem, ryzyko osamotnienia z nakazem solidarności w klęsce”.

Demokracja niedoskonała

Michnik, jaki wyłania się z książki, to człowiek politycznego umiaru i kompromisu. Z aprobatą pisze o środowisku Słonimskiego z czasów wojennej emigracji, że odrzucało „wizję wędrówki do »ziemi obiecanej« przez morze czerwone od krwi przeciwników politycznych. Rozumiano jasno, że nadużywana przemoc łatwo może przeobrazić się w trwałe urządzenie społeczne”.

Przerażają Michnika różni maksymaliści i ci, którzy łatwo szafują polską krwią. Pisze: „»Reduta Ordona« jest pięknym wierszem i wstrząsającym przesłaniem ideowym, ale brana dosłownie jako program politycznej edukacji narodu prowadzi do groźnych i tragicznych mistyfikacji”.

Jego credo to „patriotyzm bez nacjonalizmu, kompromis bez serwilizmu, radykalizm społeczny bez doktrynerskiego fanatyzmu”.

Takie poglądy Michnik głosił przed laty i głosi dziś. Dlatego konspirował, gdy trzeba było, a gdy można było rozmawiać, brał udział w obradach Okrągłego Stołu, promował wejście Polski do Unii i konsekwentnie broni wszystkich kompromisów, jakie zawierano w Polsce – zarówno z komunistami, jak i z Kościołem. Nic więc dziwnego, że przez te wszystkie lata Michnik obrywał od przeciwników i od swoich. Z prawa i z lewa. Jak pisał Sándor Márai, „człowiek środka – także arystotelesowskiego złotego środka! – jest na prawicy postrzegany jako lewicowiec, na lewicy zaś jako podejrzany prawicowiec”.

Nie przestał jednak Michnik wierzyć w demokrację, choć widzi jej niedostatki. Pisze: „demokracja bowiem jest ze swej natury niedoskonała i nigdy doskonała nie będzie. Dlatego winna być stale krytykowana, gdyż krytyka demokracji jest jej nieusuwalnym składnikiem”.

III Rzeczpospolita, Polska, w której budowaniu brał udział, też nie jest tworem idealnym, Michnik jednak nie godzi się z potępianiem jej w czambuł. Jest jak stary Szymon Gajowiec z „Przedwiośnia”. Musi więc czasem wysłuchać pretensji tych, którym zapowiadano szklane domy, a którym deweloper uciekł z kasą.

Bitwy już wygrane?

Czytając „W cieniu totalitaryzmu”, możemy przyjrzeć się komunizmowi i faszyzmowi z każdej strony – czytamy, jak groźne potrafią być te systemy, jakimi obietnicami potrafią kusić i jak sobie z nimi radzili intelektualiści. Czasem można odnieść wrażenie, że naczelny „Wyborczej” szykuje się na wojny już dawno rozegrane. Że cała filozofia niezależnego humanisty powinna polegać na tym, by nie dać się zmiażdżyć przez bolszewizm z jednej strony i skrajną prawicę z drugiej. Tak jakby XX wiek się nie skończył i jakby nie czyhały na nas inne, nowe zagrożenia.

Sukcesy prawicowych populistów w Europie pokazują, że dawne demony wciąż jednak krążą wokół nas. Nawet jeśli komunizm jako ideologia jest już martwy, to jako sposób sprawowania władzy marzy się wielu politykom – także antykomunistom i także w Polsce. „Powszechne odrzucenie faszyzmu i komunizmu doprowadziło do zaniku poważnej refleksji nad polskimi wcieleniami tych fenomenów. (…) W epoce II RP łączyło ich jedno: przekonanie o klęsce demokracji liberalnej i parlamentaryzmu” – pisze Michnik. I cytuje Miłosza: „słowo »demokracja« brzmiało wtedy starczo, niby bezzębne mamlanie”.

Dziś też często demokracja uważana jest za system dla mięczaków, a do politycznego słownika wchodzi słowo jeśli nie „rasa”, to „naród”, w swym najbardziej agresywnym znaczeniu. Mówił niedawno Marian Turski: „Auschwitz nie spadło z nieba. Zaczęło się od drobnych form prześladowania Żydów. To się wydarzyło, to znaczy, że się może wydarzyć wszędzie. Dlatego trzeba bronić praw człowieka, demokratycznych konstytucji”.

Tymczasem znów koncepcje zakorzenione „w tradycji myślowej drobnomieszczańskiego kołtuna” stają się modne i „na czasie”. Pisze Michnik: „Należę do pokolenia ludzi, którzy boją się »dojrzewania do wielkości« na trupie demokracji liberalnej”.

Podejrzanie wielu ludzi chciałoby dziś zobaczyć liberalną demokrację w trumnie. Dlatego książkę Michnika trzeba czytać nie tylko jako świadectwo minionego czasu, ale też jako przestrogę przed tym, co może jeszcze nadejść czy może raczej: wrócić.

Dlatego też warto powtórzyć cytowane w książce słowa: „prawdziwą Polskę stanowią »ludzie wolni, dusze rogate, karki nieugięte«”.

Dziś dusze rogate to ludzie pokroju Jurka Owsiaka, Adama Bodnara czy sędziego Igora Tulei.

W cieniu golema

„Nic dla was nie mam, hippiesy pijane/ Brodate dzieci w kolorowych wiankach” – pisał Antoni Słonimski i kierował te słowa do pokolenia Michnika. Warto dziś zapytać, co ma Michnik dla swoich dzieci i wnuków. Co ma do powiedzenia ludziom, którzy są za młodzi, by ich papiery leżały w IPN-ie, ale których za to „lustruje” analityk bankowy i w ten sposób decyduje o ich przyszłości?

Jest w książce przeczucie, że zagraża nam także świat, w którym mamy do czynienia z wolnym rynkiem, ale w którym nie ma prawdziwej demokracji i prawdziwej wolności słowa. To jednak tylko przeczucia, jak choćby w cytacie ze Stanisława Ossowskiego, który pisał już kilkadziesiąt lat temu, że niewiele zostało z wiary w dokonujący się postęp ludzkości, a właściwie tylko „zawrotne tempo postępu technicznego”, albo w przestrodze Krzysztofa Pomiana przed „wiarą w samoczynne dobrodziejstwo badań naukowych”.

Przeczucia te obecne były także w eseju Słonimskiego „Golem”, pisanym po zrzuceniu bomb atomowych na japońskie miasta, który cytuje Michnik: „Pokolenie ludzi wychowanych na Spencerze i teorii ewolucji marzyło kiedyś o tej chwili, gdy ludzkość pokona siły natury, gdy walka z przyrodą stanie się anachronizmem, gdy nauka usunie nędzę, głód, lęk istnienia; uskrzydli człowieka, ustokrotni jego siły, rozszerzy jego pole widzenia. Jakże obraz dzisiejszy daleki jest od marzeń pozytywistów wieku XIX, jakże daleki od marzeń mego pokolenia wychowanego na wielkich pisarzach socjalistycznych, na humanitaryzmie naukowym G.H. Wellsa”.

Michnik i humaniści, których przywołuje na świadków, pokazali, że wiedzą, jak radzić sobie z władzą komunistów czy faszystów, ale czy ich opowieść pokaże nam, jak radzić sobie z władzą korporacji i algorytmów albo z dewastacją środowiska?

Pisał Michnik w latach 80.: „Nie sposób dzisiaj porozumieć się ze społeczeństwem polskim za pośrednictwem przekupywania np. literatów i aktorów cieszących się społecznym prestiżem”.

Problem w tym, że dziś są inne źródła prestiżu niż wtedy i spokojnie można porozumieć się ze społeczeństwem, omijając elity intelektualne i kulturalne, za to zaspokajając jego apetyty. Z dezaprobatą cytuje Michnik pewnego francuskiego publicystę, który pisał, że demokracja to „rządy oligarchii finansowych ukrytych za partiami politycznymi”.

A potem relacjonuje jego myśl: „kapitalizm – nazywany produktywizmem – także zasługuje na odrzucenie, gdyż polega na produkcji permanentnej, z której zyski są udziałem tylko wąskiej grupy kapitalistów. Reszta społeczeństwa skazana jest na pierwotną walkę o przetrwanie biologiczne i zagrożona bezrobociem”. Dla człowieka siedzącego w komunistycznym więzieniu albo stojącego w komunistycznym kraju w kolejce po podstawowe produkty słowa te musiały jawić się niczym rojenia pijanego. Ale przecież nie jest tak, że są one zupełnie bez sensu. Demokracja i wolny rynek mogą wyrodzić się w rządy oligarchów, czego przykładem mogły być Włochy Berlusconiego i są dziś Węgry Orbána. Ludziom pokolenia Michnika, którzy tęsknili do kolorowego Zachodu, trudno czasem uwierzyć, że wolny rynek również nie zawsze ma ludzką twarz. Tymczasem już teraz widzimy, jak politycy grali i grają koronawirusem próbując umocnić władzę, a wkrótce przekonamy się, jak świetną okazją do zarobienia pieniędzy dla niektórych okazała się pandemia. Na tej tragedii skorzystają chciwi i obrotni, najwięcej stracą zaś najbiedniejsi.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Izrael pokazuje, jak protestować w czasie epidemii

Izrael pokazuje, jak protestować w czasie epidemii

Robert Stefanicki


Fot. Oded Balilty / AP Photo

Dwa tysiące ludzi zebrało się w niedzielę na placu Rabina w Tel Awiwie, żeby zaprotestować przeciwko premierowi Beniaminowi Netanjahu i jego niedemokratycznym, zdaniem demonstrantów, metodom walki z koronawirusem.
*

Zgromadzeni stojąc w oznaczonych miejscach, utrzymywali przepisowy odstęp dwóch metrów i nosili maseczki dostarczone przez organizatorów.

Symbolem protestu była czarna flaga – po raz pierwszy użyto jej na początku marca, kiedy do Jerozolimy wjechała kawalkada kilkuset samochodów, aby zaprotestować przeciwko pozwoleniu służbie bezpieczeństwa na śledzenie telefonów Izraelczyków, co wcześniej było zarezerwowane dla walki z terrorystami. Kiedy podkomisja parlamentarna odmówiła zatwierdzenia tej metody, Netanjahu przepchnął ją dekretem.

– Tak umierają demokracje w XXI wieku: od środka, a nie dlatego, że czołgi rozjeżdżają parlament – przemawiał Jair Lapid, lider centrowego ugrupowania Jest Przyszłość. Stwierdził, że Netanjahu „uczynił z demokracji słowo »lewackie«” i ocenił, że Izrael idzie drogą Węgier i Turcji.

Jego polityczny sojusznik i były minister obrony Mosze Jalon oskarżył premiera, że „zagłodził” publiczną służbę zdrowia z powodów politycznych.

Zaś jeden z przywódców izraelskich Arabów Ajman Odeh ocenił, że obecny kryzys „stwarza wielką okazję na powstanie wspólnego frontu arabsko-żydowskiego na rzecz pokoju i demokracji”.

Izraelczycy niezadowoleni z działań antykryzysowych

Jak pisze „Haarec”, szef MSW Gilad Erdan chciał ograniczenia wielkości niedzielnego protestu, ale Netanjahu się nie zgodził, uznawszy, że to mu zaszkodzi. Przy paru wcześniejszych okazjach policja wręczała protestującym mandaty.

Dotąd 9-milionowy Izrael doliczył się 13,5 tys. zachorowań na koronawirusa i 172 zgonów z tego powodu.

Przez ostatni miesiąc Izraelczykom nie wolno było oddalać się od domów bez ważnego powodu, dozwolone były tylko zakupy żywności i innych niezbędnych artykułów. Pracodawców zobowiązano do mierzenia temperatury pracownikom.

W niedzielę restrykcje złagodzono. Otworzyły się małe biznesy, ale duże centra handlowe pozostają zamknięte.

Protest na placu Rabina nie był jedynym tego dnia. Parę godzin wcześniej przed Knesetem i siedzibą prezydenta demonstrowali samozatrudnieni i drobni przedsiębiorcy. Powodem była nieefektywność pomocy państwa. Z 41 tys. wniosków o nadzwyczajne pożyczki na utrzymanie firmy urzędnicy rozpatrzyli dopiero 3 tys.

Będą czwarte wybory w ciągu półtora roku

Epidemia nie załagodziła sporów politycznych w Izraelu. Wszystko wskazuje na to, że 4 sierpnia odbędą się tam czwarte wybory w ciągu półtora roku. Trzy poprzednie głosowania nie pozwoliły wyłonić rządu.

Tym razem było blisko powołania rządu jedności narodowej z udziałem rządzącego Likudu i głównej siły opozycji, Niebiesko-Białych.

Ostatecznie jednak lider opozycji Benny Ganc nie dogadał się z Netanjahu – podobno poszło o to, że oskarżony o korupcję premier naciskał na uchwalenie prawa wiążącego ręce sądowi najwyższemu.

Najświeższy sondaż dla Kanału 12 wskazuje, że w kolejnych wyborach Likud zdobyłby 40 mandatów, czyli o cztery więcej niż ostatnio, i jego prawicowej koalicji udałoby się osiągnąć większość. Koalicja Niebiesko-Białych tymczasem się rozpadła – odszedł z niej Lapid i Jalon, a bez nich Ganc może liczyć na skromne 19 mandatów. Partie arabskie utrzymałyby swoje rekordowe 15 miejsc w Knesecie, natomiast Partia Pracy, która rządziła Izraelem przez kilka dekad od niepodległości, po raz pierwszy w historii nie przekroczyłaby progu.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


‘Unorthodox’ Star Amit Rahav Shares Video of Transformation Into Character Yanky Shapiro

‘Unorthodox’ Star Amit Rahav Shares Video of Transformation Into Character Yanky Shapiro

Shiryn Ghermezian


Amit Rahav in an Instagram video showing how he transformed into his ‘Unorthodox’ character, Yanky Shapiro. Photo: Screenshot.

Israeli actor Amit Rahav, who stars as Yanky Shapiro in the Netflix mini-series “Unorthodox,” posted on Instagram on Thursday a video that showed him getting clip-on sidelocks, also known as payot, to help him transform into his ultra-Orthodox Satmar character.

The sped-up clip shows the 24-year-old sitting in a chair as his makeup and hair artist Jens Bartram gives him the sidelocks, sported by many ultra-Orthodox Jews, by attaching the ringlets to the sides of his short hair.

Bartram clips the payot to each side of Rahav’s head before blending them in with the rest of the actor’s hair.

Rahav praised the artist’s work in the video’s caption, explaining that Bartram soaked the payot in oil overnight “so I’ll have the shiniest curlers on screen.”

In the Netflix mini-series, Yanky Shapiro is the spouse of the lead character Esty (played by Israeli actress Shira Haas), who feels like she is suffocating in the ultra-Orthodox community she was raised in and ultimately decides to flee to Berlin.

Watch Amit Rahav’s transformation into Yanky Shapiro in the clip below:


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com