Archive | 2020/05/23

O co walczył Marek Edelman?

O co walczył Marek Edelman


MICHAŁ BOJANOWSKI


Fragment okładki przedstawiającej kładkę w getcie warszawskim /autorka: Edyta Marciniak CHIDUSZ 2018

„KSIĄŻECZKĘ TĘ, KTÓREJ MASZYNOPIS PRZYNIÓSŁ MI NIEZNAJOMY, MŁODY AUTOR, JEDEN Z PRZYWÓDCÓW ŻYDOWSKIEGO POWSTANIA, PRZECZYTAŁAM JEDNYM TCHEM, NIE ODRYWAJĄC SIĘ OD NIEJ ANI NA CHWILĘ. 

– JA NIE JESTEM PISARZEM – POWIEDZIAŁ. – TO NIE MA ŻADNEJ WARTOŚCI LITERACKIEJ. 

JEDNAK JEGO NIELITERACKIE OPOWIADANIE OSIĄGA TO, CO UDAJE SIĘ NIE WSZYSTKIM ARCYDZIEŁOM. DAJE W SŁOWIE POWAŻNYM, CELNYM, POWŚCIĄGLIWYM, WOLNY OD FRAZESU PROTOKÓŁ ZBIOROWEGO MĘCZEŃSTWA, UTRWALA MECHANIZM JEGO PRZEBIEGU. JEST TAKŻE AUTENTYCZNYM DOKUMENTEM ZBIOROWEJ MOCY DUCHA, OCALONEJ Z NAJWIĘKSZEJ KLĘSKI, JAKĄ ZNAJĄ DZIEJE NARODÓW”.

Te słowa napisała Zofia Nałkowska w 1945 roku jako wstęp do Getto walczy Marka Edelmana. Dziś wydaje się, że mało kto pamięta o tej „książeczce”. Szkoda, bo Nałkowska nie pomyliła się w swojej ocenie, a Edelman przez całe życie powtarzał, że to, co miał do powiedzenia, powiedział właśnie tam. 

GETTO WALCZY

Już sam tytuł tej książki wydaje się bardzo znamienny. Czy getto walczy? Z kim? W jaki sposób? W pierwszym momencie można pomyśleć, że chodzi o powstanie, ale jego opis pojawia się dopiero pod koniec opowieści Edelmana. Podtytuł brzmi Udział Bundu w obronie getta warszawskiego. A przecież wydaje się, że nikt getta ani nie bronił, ani nie obronił. Nawet powstanie ostatecznie nie z tego powodu wybuchło – w kwietniu 1943 roku na Muranowie na śmierć czekało zaledwie kilka procent jego dawnych mieszkańców.

A jednak Edelman nazywa swój tekst raportem obrony getta i opisuje w nim działalność Bundu, robotniczej partii, w którą mocno był zaangażowany. Ciekawe, czy gdyby nazwał go wspomnieniami, zająłby inne miejsce w historii literatury? Osiąga w nim przecież to, jak pisała Nałkowska, co udaje się nie wszystkim arcydziełom. Uznana pisarka stawia go zatem w pewnym sensie ponad częścią najwybitniejszej literatury. Mimo to Getto walczy chyba w ogóle się tam nie zadomowiło.

BAŚŃ I PUENTA 

Trzeba było Hanny Krall, żeby po trzech dekadach od wydania Getto walczy rozsławić Edelmana. Może to już czas, aby zapytać, czy Zdążyć przed Panem Bogiem również jest literackim arcydziełem? Lepiej, autentyczniej opowiada tę historię?

W rozmowie z Joanną Szczęsną na łamach „Gazety Wyborczej” Edelman powiedział: „To, co tam mówię, jest w porządku. Tylko że Hania lubi puentować od siebie zdanie, anegdotę, sytuację. A ja byłem zbyt skrępowany, żeby jej coś próbować poprawiać czy narzucać. I tak zostało”. To nie jedyny raz, gdy wspomina o puentowaniu, widocznie naprawdę go to uwierało. Puentyzm zdaje się być ważnym elementem baśniowego, patetycznego widzenia świata Hanny Krall. Uważna lektura jej tekstu prowadzi do wniosku, że pisarka szuka sensów tam, gdzie ich nie ma, usilnie uspójnia to, co przypadkowe.

Tymczasem Edelman pisze prosto, autentycznie, a przy tym nie boi się oceniania. Tej ocenie poddaje nie tyle ludzi, co sytuację. Obrazuje, jak się sprawy miały i dlaczego się wydarzały.

Gdy Joanna Szczęsna zapytała go o Getto walczy, odpowiedział, że książka „powstała nazajutrz po zakończeniu wojny, jeszcze różne rzeczy nie zatarły się w pamięci, jeszcze nie było żadnych politycznych korekt czy nacisków”.

WALKA

Getto walczy można czytać na wiele sposobów, ale dziś może warto skupić się na – wyeksponowanej w tytule – walce i obronie getta.

Poniżej znajduje się chronologiczny wybór cytatów z „książeczki” Edelmana, który ma ukazać tę walkę i obronę getta, główne wątki opowieści do momentu wybuchu powstania. Cytaty mają zachęcić do sięgnięcia po Getto walczy, ale też odpowiedzieć na pytanie, o co walczył Marek Edelman i jego towarzysze.

א

„7 września opuścił Warszawę prawie cały aktyw społeczny. Przywódcy polityczni, działacze społeczni, inteligencja pozostawili Stolicę własnemu losowi. Trzystutysięczna masa żydowska poczuła się bardziej niż inni bezradna i samotna. Wobec takiej sytuacji nietrudno jest Niemcom w krótkim czasie nad tą masą zapanować, gnębić ją represjami i doprowadzić do stanu biernej rezygnacji”. 

Ukoronowaniem zakazów, ograniczeń i terroru pierwszych miesięcy okupacji jest niepisane prawo zbiorowej odpowiedzialności. „Tak więc w pierwszych dniach listopada 1939 roku rozstrzelanych zostaje 50 mężczyzn z domu Nalewki 9 za rzekome pobicie przez jednego z mieszkańców policjanta polskiego. Ten pierwszy wypadek zbiorowego morderstwa pogłębia jeszcze nastroje paniczne wśród Żydów. Strach przed Niemcami wzrasta do nieopisanych granic”.

ב

„W takiej atmosferze i w takich zmienionych kardynalnie warunkach Bund rozpoczyna, a właściwie kontynuuje swą społeczną i polityczną działalność. (…) Gigantycznym wysiłkiem jest dla nas już samo przezwyciężenie własnej rozpaczliwej apatii, wykrzesanie z siebie jakiejkolwiek aktywności, samo przeciwstawienie się ogólnej panice”. Partia pod przewodnictwem Abraszy Bluma dołącza do obrony Warszawy, tworząc żydowskie oddziały. Choć na początku września wraz z jej szefostwem wyjeżdża i redakcja dziennika „Folkscajtung”, pismo ukazuje się regularnie. Redaguje je między innymi Blum, który szybko wyznacza też nowe Centralne Kierownictwo Partii. „Uruchomione w czasie oblężenia jadłodajnie i kuchnie społeczne funkcjonują nadal”.

ג

„W czasie świąt wielkanocnych 1940 roku zostaje zorganizowany kilkudniowy pogrom. Niemieccy lotnicy werbują polskie męty, płacąc im po 4 zł za każdy dzień roboczy. Przez pierwsze trzy dni hulają bezkarnie. Czwartego dnia bundowska milicja przeprowadza akcję odwetową”.

„O tym, jak bardzo zdezorientowane było w tym czasie społeczeństwo żydowskie, świadczy fakt, że żadna z działających wówczas partii w akcji tej nie brała udziału. (…) Akcja nasza wstrzymuje jednak wówczas działalność Niemców i staje się pierwszym czynnym wystąpieniem społeczeństwa żydowskiego”.

ד

„Trzeba było, żeby ogół to zrozumiał. Trzeba było tym wszystkim zbitym, zgnębionym ludziom powiedzieć, trzeba było im pokazać, że przecież mimo wszystko i wbrew wszystkiemu jesteśmy jeszcze zdolni do tego, żeby podnieść głowę. Wtedy to, na dzień 1 Maja, ukazuje się wydany na starym powielaczu (…) pierwszy numer «Biuletynu» (…). Numer poświęcony jest wypadkom wielkanocnym. Ale ogół pozostaje głuchy”.

ה

„Z dnia na dzień rosną teraz mury i druty okalające getto, aż 15 listopada odcinają całkowicie społeczeństwo żydowskie od świata i ludzi z zewnątrz. (…) To, co się dzieje poza murami, staje się coraz dalsze, coraz bardziej mgliste, obce. Ważny jest już tylko dzień dzisiejszy, sprawy najbliższe (…). Ważne jest tylko, żeby żyć. (…) Tego «życia» każdy czepia się kurczowo na swój sposób. Ci, którzy mają pieniądze, widzą cel w dostatku (…). Ci, którzy nie mają nic, nędzarze – szukają «szczęścia» ukrytego w wygrzebanym ze śmietnika spleśniałym kartoflu. (…) Stąd ta kontrastowość ulicy getta, tyle razy wykorzystywana przez Niemców, fotografowana dla celów propagandy i złośliwie przekazywana opinii świata: «Oto w getcie warszawskim pod wspaniałymi wystawami, pełnymi przemyconej z dzielnicy aryjskiej żywności, mrą nędzarze spuchnięci z głodu»”.

ו

„A głód rośnie z dnia na dzień, wydostaje się z ciemnych, natłoczonych mieszkań na ulice, wciska się w oczy widokiem karykaturalnie obrzękniętych ciał-kloców, owiniętych brudnymi szmatami zaropiałych nóg, pokrytych wrzodami, ranami z odmrożenia i niedożywienia. Głód przemawia przez usta żebrzących po podwórkach starców, młodych i dzieci. (…)

Nędza jest tak wielka, że ludzie umierają z głodu na ulicach. (…) Jedni padają na ulicy, inni umierają w domu, lecz rodzina, rozbierając ich do naga (by spieniężyć ubranie), wyrzuca ciała przed dom, by pogrzeb odbył się na koszt Gminy Żydowskiej. (…) Jednocześnie szaleje tyfus plamisty. (…) Jest wszędzie, grozi zewsząd, staje się wraz z głodem wszechmocnym panem getta”.

ז

„W takiej atmosferze w lutym 1941 roku nadchodzą do Warszawy pierwsze wiadomości o gazowaniu Żydów w Chełmnie na Pomorzu. (…) Getto w te wiadomości nie uwierzyło. Nie mogli uwierzyć ci wszyscy czepiający się życia ludzie, że to życie może być im w taki sposób zabrane. Jedynie zorganizowana młodzież, obserwując uważnie stopniowy wzrost terroru niemieckiego, uznała wypadki te za prawdopodobne i prawdziwe i postanowiła przeprowadzić szeroką akcję propagandową dla uświadomienia społeczeństwa. (…) W kilkudziesięciu egzemplarzach kolportowany jest w getcie opis zbrodni chełmińskich. Za granicę przesyłamy raport z żądaniem zastosowania kroków represyjnych wobec ludności cywilnej niemieckiej. Ale zagranica także nie wierzy” – pomimo wystąpienia Szmula Zygielbojma w BBC. „Nazajutrz przemówienie to w specjalnie wydanym numerze naszego organu «Der Weker» oraz w gazetkach wszystkich innych stronnictw politycznych kolportowane jest na całe getto”.

ח

„Wybuch wojny rosyjsko-niemieckiej (lato 1941) daje początek masowym akcjom eksterminacyjnym na terenach zachodniej Białorusi i Ukrainy. (…) I znów podejście nieświadomego społeczeństwa jest krótkowzroczne. Większość uważa, że nie jest to zorganizowana, uporządkowana akcja tępienia narodu żydowskiego, ale wybryki żołdactwa upojonego zwycięstwem. Natomiast stronnictwa polityczne i ugrupowania społeczne są innego zdania”.

ט

Na początku 1942 roku wszystkie stronnictwa polityczne w getcie podejmują nieudaną próbę utworzenia organizacji bojowej. „My tworzymy w porozumieniu z Polskimi Socjalistami (skrajna lewica PPS) pierwszą organizację bojową”.

י

„W ogólnej tragicznej sytuacji całej ludności żydowskiej najtragiczniejsza jest sytuacja młodzieży, która najbardziej jest prześladowana przez Niemców. Łapana bezustannie na roboty, nie tylko nie może myśleć o zajęciu się pracą zarobkową, ale nie może nawet swobodnie poruszać się po ulicach”. Troszczy się o nią młodzież bundowska.

כ

„Wydajemy 6 pism: 1. «Der Weker» (tygodnik), 2. «Biuletyn» (miesięcznik), 3. «Cajt-Frang» (organ teoretyczny), 4. «Za naszą i waszą Wolność» (miesięcznik), 5. «Jungt Sztime» (miesięcznik), 6. «Nowa Młodzież» (miesięcznik). Nakład pism waha się od 300 do 500 egzemplarzy. (…) Udało nam się przeprowadzić pewnego rodzaju statystykę, z której wynikało, żę przeciętnie każdy egzemplarz czyta 20 osób”.

ל

„Wydawanie prasy odbywa się w bardzo ciężkich warunkach. Na jednym starym powielaczu Skifu odbija się przez całą noc. Przeważnie nie ma światła elektrycznego. Praca przy lampach karbidowych jest szalenie męcząca. Około godziny 2 w nocy personel drukarni (…) zawsze tak narzeka na ból oczu, że dalsza praca staje się prawie niemożliwa. Nie wolno jednak tracić ani chwili. O siódmej nad ranem numer, niezależnie od ilości stron, musi być gotów do kolportażu. Ludzie pracują naprawdę ponad siły. Takie bezsenne noce wypadają 2–3 razy w tygodniu. W dzień odespać nie można. Trzeba wszak zachować pozory, że się z drukarnią nie ma nic wspólnego. (…) Po nieprzespanej nocy – cały dzień w napięciu – czy wszystko doszło, czy wszystko załatwione, czy nie ma jakiej «wsypy»”.

מ

„Tymczasem terror w getcie wzrasta. Izolacja od świata zewnętrznego staje się coraz ściślejsza. Aresztowania za przejście na aryjską stronę mnożą się z dnia na dzień, aż w końcu zostają wprowadzone «sądy specjalne»”. Wiele osób ginie za bezprawną próbę przedostania się na aryjską stronę, wielu osadzonych czeka na ostateczny wyrok. „Getto czuje wyraźnie oddech śmierci”. Bund chce reagować na te zabójstwa, wydając ulotki z hasłem „A szande di merder!” („Hańba mordercom!”), ale propozycja nie przechodzi. Ludzie z kierownictwa partii (poza Abraszą), „tak samo jak całe getto, przytłoczeni są grozą wypadków i obawą przed nowymi zbiorowymi konsekwencjami”.

נ

„Teraz wypadki zaczynają toczyć się w zawrotnym tempie. Ulice getta stają się krwawą rzeźnią. Niemcy bezustannie bez jakichkolwiek przyczyn strzelają do przechodniów. (…) Przy pomocy żydowskiej policji łapią na ulicach, wyciągają z mieszkań i wysyłają ludzi do obozów pracy rozrzuconych w Guberni. Zyskują na tym podwójnie – zdobywają siłę roboczą i pokazują namacalnie wszystkim, którzy może nie ufają, że wszelkie wysiedlenie ma na celu «produktywizację», że w niemieckim obozie pracy, co prawda w ciężkich warunkach, ale można przeżyć wojnę. Niemcy są wspaniałomyślni. Pozwalają pisać listy do rodziny. Te listy nadchodzą masowo do getta i sprawiają, że docierające wraz z nimi wiadomości o niszczeniu ludności żydowskiej w żaden sposób nie mogą znaleźć wiary. Ciągłe wysiedlenia na prowincję, rzekomo do Besarabii, przechodzą prawie bez wrażenia, gdyż getto uparcie ufa plotce, że i stamtąd przychodzą listy”.

ס

„Stracenie w lasach lubelskich całego prawie transportu jeńców żydowskich (…) również nie znajduje wiary. Wieści o mordowaniach pod Lublinem są za okrutne, żeby mogły być prawdziwe. Getto nie wierzy”.

ע

„My jednak czynimy wszelkie starania otrzymania broni ze strony aryjskiej. (…) Jest to łańcuch nieprzerwanych rozczarowań i niepowodzeń. Ciągle zawiedzione nadzieje otrzymania broni, brak zrozumienia dla sprawy ze strony polskich towarzyszy – to atmosfera, w której rośnie i działa nasza organizacja”.

פ

„Przychodzi wiadomość o likwidacji getta w Lublinie. (…) Getto warszawskie wobec braku bezpośredniego kontaktu z prowincją przyjmuje te wiadomości z niedowierzaniem, wysuwa tysiąc argumentów, zbijających całkowicie najlżejszy nawet cień prawdopodobieństwa tych relacji, nie dopuszcza do siebie myśli, że podobna zbrodnia powtórzyć się może w stolicy Polski (…). Trudno jest normalnemu człowiekowi o normalnej psychice zrozumieć, jak można ludzi mordować za to, że mają taki, a nie inny kolor włosów i oczu, za to, że są innego pochodzenia”.

צ

„Jednakże bezpośrednio po tych wiadomościach, jakby jaskrawa zapowiedź tego, co się stanie, następuje tragiczna, krwawa noc z 17 na 18 kwietnia 1942 roku. Niemieccy oficerowie wyciągają z domów przeszło 50 działaczy społecznych i rozstrzeliwują ich na ulicach getta. (…) Nazajutrz całe getto przerażone, oszołomione, zdenerwowane gubi się w domysłach, jaki był powód tych egzekucji. Większość uważa, że stracono redaktorów gazetek nielegalnych, że cała ta akcja skierowana jest tylko przeciwko działaczom politycznym, że należy przestać działać, by niepotrzebnie nie zwiększać i tak dużej liczby ofiar”.

ק

„19 kwietnia ukazuje się specjalny numer naszego tygodnika «Der Weker», który wskazuje na to, że jest to jeszcze jedno ogniwo w akcji wyniszczenia Żydów, że Niemcy chcą wymordować aktywniejsze elementy żydowskie, by potem cała masa poszła biernie na śmierć (…).

Pogląd nasz pozostaje jednak nadal zupełnie odosobniony, tylko niektóre młodzieżowe ugrupowania («Szomer», «Hechaluc») są tego samego zdania”.

ר

„Od tego momentu następuje w pracy naszej reorganizacja. Cała praca nielegalna zostaje nastawiona tylko i wyłącznie na organizowanie ruchu oporu. (…) Oczekujemy nadejścia transportu broni (…), zapowiedzianego przez PS”.

Niemcy zabijają coraz więcej osób zaangażowanych w podziemie, szukają ofiar we wszystkich warstwach społecznych. „Jest to robione zupełnie celowo, by tak zastraszyć ludność, żeby była niezdolna do żadnych samodzielnych porywów, żeby obawa przed śmiercią z rąk niemieckich paraliżowała jej najmniejsze odruchy sprzeciwu i kierowała ją na drogę bezwzględnego, biernego posłuszeństwa. Ale to rozumie tylko mała garstka. Ogół daremnie głowi się, o kogo właściwie chodzi i co ma na celu ta akcja”.

ש

„Troje dzieci siedziało rzędem przed szpitalem im. Bersonów i Baumanów. Przechodzący ulicą żandarm jednym nabojem zabił całą trójkę.

Ciężarna kobieta potknęła się i upadła, przechodząc przez jezdnię. Obecny przy tym Niemiec nie pozwolił jej wstać i zastrzelił leżącą”.

ת

„W tym czasie następuje jedna z większych naszych «wsyp». Zostaje «zasypane» mieszkanie, w którym mieści się nasza drukarnia. Niemcom nie udaje się jednak nakryć nikogo, gdyż nasz wywiad wie o tym 24 godziny wcześniej i zdąża w porę przenieść cały skład papieru, powielacz i maszyny w inne bezpieczne miejsce”.

א

„Z dnia na dzień zmienia się teraz nastrój getta. Dzień 18 kwietnia był dla getta dniem przełomowym. Do tego dnia, jakkolwiek źle było, czuli mieszkańcy getta, że byt ich i ich codzienność opiera się na czymś ustabilizowanym i trwałym. Że można układać budżet miesięczny i robić zapasy na zimę. Tego dnia nagle poczuli, że grunt usuwa się im spod nóg. Każda noc następna, pełna głuchych strzałów, mówi im wyraźnie, że getto nie ma podstaw, że żyje z łaski Niemców, że jest kruche i słabe, jak domek z kart. Wszyscy rozumieją, że zostanie zlikwidowane, ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że getto pójdzie na śmierć”.

ב

„W połowie lipca 1942 roku zagęszcza się czarna chmura. Na pozór wszystko wygląda normalnie, krążą tylko «nieprawdopodobne» pogłoski (…) o tym, że zostanie z getta przesiedlonych 20, 40 lub 60 tysięcy mieszkańców, o tym, że w Warszawie pozostaną tylko pracujący. Pogłoski te, chociaż ciągle jeszcze «niewiarygodne», wywołują już zaniepokojenie, a nawet panikę. Ludzie masowo garną się do pracy: do fabryk, do instytucji społecznych, do urzędów. Przesiadujące dotąd w kawiarniach panie na gwałt przeobrażają się w spracowane szwaczki, cerowaczki, urzędniczki. Niektóre fabryki przyjmują do pracy tylko z własną maszyną krawiecką. Cena maszyn do szycia momentalnie skacze w górę”.

ג

„20 lipca rozpoczynają się aresztowania. Zostają osadzeni na Pawiaku prawie wszyscy lekarze szpitala «Czyste», część zarządu Żydowskiej Samopomocy Społecznej (ŻSS), pewna liczba radnych Gminy (m.in. J. Jaszuński).

Rozumiemy, że getto jest w przededniu likwidacji”.

ד

Dnia 22 lipca 1942 roku o godzinie 10 rano zajeżdżają przed dom Rady Żydowskiej niemieckie samochody. (…) Krótkie posiedzenie i przedstawiciele Judenratu wiedzą już, czego chcą Niemcy. Sprawa jest prosta. Wszyscy «nieproduktywni» Żydzi zostaną przesiedleni na wschód. Po wyjściu Niemców drugie wewnętrzne tajne posiedzenie. Żaden z radnych nie zastanawia się nad tym, czy zarządzenie to ma wykonać Rada Żydowska, żaden z radnych nie znajduje odpowiedzi na rzuconą przez obecnego na posiedzeniu sekretarza Rady Żydowskiej uwagę: «Panowie, nim przejdziecie do technicznego wykonania zarządzenia, zastanówcie się, czy w ogóle należy je wykonać». Nad tym, czy wykonać zarządzenie, nie ma dyskusji. Omawia się stronę techniczną, układa plan pracy. (…)

W ten sposób Niemcy doprowadzili do tego, że Rada Żydowska sama wydała wyrok śmierci na przeszło 300 000 mieszkańców getta”.

ה

„Drugiego dnia akcji, 23 lipca, odbywa się posiedzenie tzw. Komitetu Robotniczego, gdzie reprezentowane są wszystkie stronnictwa polityczne, i na którym my, popierani jedynie przez «chaluców» i «szomrów», zajmujemy stanowisko czynnego oporu. Niestety cała opinia publiczna była przeciwko nam. Ogół uważa wystąpienie takie za prowokacyjne, przekonuje, że jeżeli Żydzi spokojnie dostarczą wymaganego kontyngentu, reszta getta pozostanie na miejscu. Instynkt samozachowawczy kieruje powoli psychikę ludzi na drogę ratowania siebie, choćby za cenę innych. Nikt z nich nie wierzy jeszcze wprawdzie, że wysiedlenie to śmierć. Ale Niemcom udało się już podzielić ludność żydowską na dwie części – jedną skazaną na śmierć, drugą – mającą nadzieję utrzymania się przy życiu”.

ו

„Przez pierwszych kilka dni «akcji» bez przerwy obraduje Rada Partyjna (…). Z godziny na godzinę oczekujemy przybycia broni, cała młodzież jest zmobilizowana. Przez trzy dni, dopóki nie znikły ostatnie nadzieje otrzymania broni, trwa stan ostrego pogotowia”.

ז

„Drugiego dnia akcji popełnia samobójstwo prezes Rady Żydowskiej inż. Adam Czerniakow. Wiedział on dokładnie, że rzekome przesiedlenie na wschód to śmierć setek tysięcy ludzi w komorach gazowych, i nie chciał być za to odpowiedzialny. Nie mając możności przeciwstawienia się temu, co się stało – wolał odejść. Uważaliśmy wówczas, że tak postąpić nie było mu wolno, że obowiązkiem jego, jako jedynej autorytatywnej osoby w getcie, było zawiadomić całą ludność żydowską o faktycznym stanie rzeczy i rozwiązać instytucje, a w szczególności policję żydowską, która oficjalnie podlegała Radzie Żydowskiej i przez nią została stworzona”.

ח

„Tego samego dnia ukazuje się pierwszy numer naszego wydawnictwa «Ojf der Wach» („Na straży”), który przestrzega ludność przed dobrowolnym zgłaszaniem się do wyjazdu i nawołuje do stawiania oporu. «W wielkiej naszej bezsilności – pisze towarzysz Orzech w artykule wstępnym – nie dajcie się złapać – brońcie się rękami i nogami». Numer ten, wydany w potrójnym nakładzie (…)”.

ט

„Dla ostatecznego i konkretnego sprawdzenia, co się dzieje z transportami ludzi odchodzącymi z getta, wysłany zostaje na aryjską stronę w ślad za transportem Załmen Frydrych (Zygmunt). Podróż jego na «wschód» trwa bardzo krótko, gdyż zaledwie trzy dni. Od razu po wyjściu z murów getta wszedł w kontakt z kolejarzem z Dworca Gdańskiego, pracującym na linii Warszawa–Małkinia i z nim odbył podróż w ślad za transportem. Dojechał do Sokołowa, gdzie, jak informowali miejscowi kolejarze, linia kolejowa rozdwaja się i jedna bocznica idzie w kierunku Treblinki. Jeździ tą linią codziennie jeden warszawski pociąg towarowy napełniony ludźmi i wraca pusty. Żadnego dowozu żywności nie ma. Dostęp do stacji Treblinka jest dla cywilów wzbroniony. Był to niezbity dowód, że ludzie zwożeni tam zostają straceni. Następnego dnia wysłannik spotkał w Sokołowie na rynku dwóch nagich Żydów, uciekinierów z Treblinki. Ci już dokładnie opisali kaźń. Nie były to więc teraz żadne domysły (…)”.

י

„Po powrocie Zygmunta zostaje wydany drugi numer «Ojf der Wach», w którym podany jest dokładny opis Treblinki. Ale i teraz Żydzi uparcie nie wierzą. Przed twardą prawdą zaciskają oczy, zatykają uszy, bronią się rękami i nogami.

A Niemcy, nie przebierając w środkach, stosują nowy chwyt propagandowy. Przyrzekają i dają każdemu ochotniczo zgłaszającemu się do wyjazdu 3 kg chleba i 1 kg marmolady. To wystarcza. (…)

Ludzie są na zapas. Po 4-5 dni czekają na załadowanie do wagonów. Ludzie wypełniają każdą wolną przestrzeń, cisną się do gmachów, biwakują w pustych salach, korytarzach, na schodach. Brudne, lepkie błoto zalewa podłogi. Wody w kranach nie ma, ubikacje są zatkane. Co krok noga grzęźnie w kale. Zapach potu i moczu dławi w gardle”.

כ

„W tym okresie straciliśmy prawie wszystkich naszych towarzyszy. Z przeszło 500 naszych członków pozostało zaledwie kilkudziesięciu. (…) Pozostaje nas mała garstka. Robimy, co można, ale można bardzo mało. Chcemy za wszelką cenę ratować jeszcze to, co się da. (…) Jest to najtragiczniejszy nasz okres. Widzimy, że zostajemy bez organizacji. Że wszystko, cośmy pielęgnowali przez długie i ciężkie lata wojny – ginie w ogólnym kataklizmie. Że cały nasz trud i wysiłek idzie na marne. Jedynym człowiekiem, który potrafił w tym okresie ująć siebie w karby, był Abrasza Blum. To, że przetrwaliśmy te koszmarne chwile, zawdzięczamy właściwie jemu”.

ל

„Każdej firmie niemieckiej oraz Radzie Żydowskiej Niemcy przyznają określoną liczbę pracowników, którzy mogą pozostać. Tym wybrańcom rozdawane są numerki. Numerki oznaczają życie. Szanse są małe, ale to, że są, wystarcza, by znów całkowicie splątała się myśl ludzka, żeby znów cała uwaga skoncentrowała się wyłącznie na jednym, żeby wszystko, poza otrzymaniem numerka, przestało być ważne”.

מ

„To, co się dzieje na Umschlagu teraz, gdy ratunku już nie ma żadnego i znikąd, nie daje się ująć w najmocniejsze ludzkie słowa. Sprowadzeni już wcześniej chorzy, dorośli i dzieci ze szpitala, leżą opuszczeni w ciemnych salach. Robią pod siebie i pozostają już tak w cuchnącej mazi moczu i kału. Pielęgniarki wyszukują w tym tłumie swoich ojców i matki i z dzikim jakimś błyskiem w oczach wstrzykują im dobrą śmierć, dając morfinę. Czyjaś litościwa lekarska ręka wlewa po kolei w rozpalone buzie obcych chorych dzieci wodę z rozpuszczonym cyjankiem. Należy jej się cześć – oddaje swój cyjanek. Bo cyjanek teraz to skarb najdroższy, nieodkupiony. Cyjanek oznacza cichą śmierć, ratuje przed wagonami”.

נ

„Dnia 12 września akcja jest oficjalnie skończona. Nominalnie pozostało w Warszawie 33 400 Żydów. (…) Nowe mury dzielą getto, między poszczególnymi blokami ciągną się długie, opuszczone, bezludne tereny, strasząc martwą ciszą ulic, stukającymi na wietrze pustymi ramami pootwieranych okien i mdłym zapachem niepochowanych trupów”.

ס

„Około 20 października zostaje utworzona tzw. Komisja Koordynacyjna (KK), do której wchodzą przedstawiciele wszystkich istniejących żydowskich partii politycznych, a z naszego ramienia – Abrasza Blum i Berek. Na tym samym posiedzeniu wyłoniona [zostaje] komenda Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). (…) Znów wybudowaliśmy, już nie sami, lecz wspólnym wysiłkiem, wielką organizację (…)”. ŻOB wykonuje pierwsze zamachy – ginie komendant policji żydowskiej i przedstawiciel Rady Żydowskiej. „ŻOB zyskuje sobie pierwszą popularność”.

ע

„Dla dokładniejszej orientacji w warunkach, w jakich wówczas pracujemy, chcę dodać, że gdzieś w połowie listopada (w okresie «spokoju») nastąpiła wywózka kilkuset Żydów (…). Wtedy to właśnie tow. W. Rozowski wyłamał zakratowane okno wagonu towarowego, wyrzucił przez nie w biegu pociągu siedem dziewcząt (…) i ostatni sam wyskoczył. Podobne czyny w czasie pierwszej akcji były jeszcze nie do pomyślenia. Jeśliby nawet w wagonie znalazł się śmiałek chcący uciekać, współtowarzysze nie pozwoliliby mu na to z obawy przed konsekwencjami dla pozostałych. Teraz Żydzi zaczynają wreszcie rozumieć, że wysiedlenie to śmierć. Że nie ma innej rady, jak ginąć z honorem. Tylko że wciąż jeszcze (jak to już jest w naturze ludzkiej) wolą tę chwilę ginięcia i honoru odwlec jak najdalej”.

פ

„Tymczasem niemiecka propaganda działa, stara się znów otumanić Żydów, tworząc legendę o rezerwatach żydowskich w Trawnikach i Poniatowej (…)”.

צ

„ŻOB prowadzi szeroko zakrojoną akcję propagandową. Wydaje kilka odezw, które plakatuje na domach i murach getta. Többens w odpowiedzi na to szykuje odezwę do ludności żydowskiej, lecz obydwa jej nakłady zostają przez ŻOB skonfiskowane jeszcze w drukarni”.

ק

„W tym okresie ŻOB panuje już niepodzielnie w getcie. Jest jedyną siłą i władzą, która ma autorytet i z którą liczy się społeczeństwo”. Niedługo Edelman zacznie pisać o powstaniu, ale tę historię wszyscy mniej więcej znają.

ר

Wiele lat później w jednym z wywiadów wróci do tematu. Znów opowie, że nikt im w getcie nie wierzył: „Także potem, jak się pisało w «Biuletynie», to było ciekawe, że przychodzili do nas ludzie i mówili: «Nie piszcie tych bujd, nie róbcie tej propagandy, bo wam przestają wierzyć we wszystko inne, co piszecie»”. Taka była sytuacja. Ciekawe jakby się «Gazeta Wyborcza» dziś w tej sytuacji zachowała – tak sobie myślę – dalej by pisała? Ciekawe. Jak ty myślisz? Ja się tak pytam – psychologiczna sprawa. Bo to trzeba trafić do ludzi. A jakbyś nie trafiała i byś mówiła, że idą na śmierć, a oni mówią, że nieprawda. To nie chodzi o to, żeby mieć duży nakład, to chodzi o ten stosunek… Bo tych gazetek podziemnych przecież nie wydawali zawodowi dziennikarze. To wydawali działacze polityczni. Rozumiesz? Może tam byli jacyś dziennikarze… Felietonów się nie pisało. Rozumiesz? I reportaży się nie pisało, że ciocia klocia wczoraj zrobiła siusiu pod płotem. To były polityczne artykuły i wiadomości. I przychodzi wiadomość, że w Nowym Dworze wywieźli dwa tysiące ludzi i zginęli oni tu i tu. Nikt nie wierzy w to. Co by zrobiła taka «Gazeta Wyborcza», która ma mir wśród czytelników? By straciła ten mir czy nie?”.

WALKA O PRAWDĘ

Najbardziej uderza w Getto walczy – miejmy nadzieję, że widać to w powyższych cytatach – opis ciągłych wysiłków, by Żydzi zamknięci w getcie uwierzyli, w jakiej znaleźli się sytuacji i co ich czeka. Grupa młodych aktywistów walczy na początku wojny z własną apatią, by już po chwili rzucić się w wir tragicznej, bo w końcu przegranej, wojny medialnej. Próbują wielokrotnie przekonywać do swoich racji społeczeństwo żydowskie, ale zupełnie im się to nie udaje. „Getto nie wierzy” – pisze Edelman. Kilkukrotnie odnotowuje, co wydaje się być bardzo znamienne, że sytuację rozumieją jedynie osoby politycznie zaangażowane, a cała reszta (z Czerniakowem na czele) nie daje wiary. Ludzie walczą o życie, chwytają się, czego tylko mogą, a bundowcy walczą o ich uwagę. To była walka o prawdę, czyli o wolność – o to, co do końca życia pozostawało Edelmanowi najdroższe.

Getto walczy to lektura wyjątkowa, tak jak wyjątkowa jest perspektywa i postawa Edelmana, który pomimo kolejnych porażek uparcie wierzy, że może w końcu uda się ludzi przekonać. Dlatego ten „autentyczny dokument zbiorowej mocy ducha” można postawić wyżej niż jakąkolwiek narrację zbudowaną wokół Marka Edelmana.

NIEZNANE ZAPISKI O GETCIE WARSZAWSKIM 

Drugim i ostatnim tekstem, który Edelman sam napisał, są wydane w 2018 roku Nieznane zapiski o getcie warszawskim. Tworzył je w latach sześćdziesiątych jako „dawno przyrzeczony prezent” dla żony, ale w pewnym momencie przerwał, „by zrobić Jej inną przyjemność”. Na koniec przyrzekł, że dokończy, ale już tego nie zrobił (lub kontynuacja zaginęła).

PRENUMERATA
Warto jednak przed lekturą Nieznanych zapisków przeczytać Getto walczy, ponieważ już po kilku stronach tej późniejszej publikacji Edelman pisze: „Jasnym było, że Bund zacznie wydawać gazetkę nielegalną. Za wszelką cenę chciałem się wkręcić do drukarni. Strasznie mi to imponowało. I zresztą zależało mi bardzo na tym, by robić coś konkretnego, coś takiego, po czym zostaje jakiś ślad”. Począwszy od tego fragmentu sporo będzie Bundu i opowieści o podziemnych gazetach, ale ich wydźwięk będzie już nieco inny – a przy tym i mniej zrozumiały – niż w Getto walczy.

Edelman nie tylko zaangażował się w pracę wydawniczą, ale – jak pisał – „tak się jakoś złożyło, że w drukarni byłem pierwszą ręką, jakby to powiedzieć – kierownikiem”. Dlatego też „dla mnie nic innego przez te trzy lata nie istniało jak praca organizacyjna. Przecież pracowałem w szpitalu – mogłem sobie i inaczej zarobić na życie – ale naprawdę «wszystko było nieważne». Z każdej załatwionej drobnostki miałem dziką satysfakcję”.

I BYŁA MIŁOŚĆ W GETCIE

Swoje Nieznane zapiski pisze dla żony, nie szuka jakiejś właściwej formy językowej, przytacza wiele anegdot i obfitujących w szczegóły opowieści o wychodzeniu z opresji albo o stosunkach między konspiratorami. Na przykład tę o drukowaniu „Der Wekera”, gdzieś „zimą albo na wiosnę 1942”:

„Berek się zdecydował pójść ze mną na noc do drukarni. Do dziesiątej zrobiliśmy ostatnią stronę. A potem zaczęliśmy drukować. Berek położył się na tapczanie, przymknął oczy i leżał, widziałem, że nie śpi. U nas przy stole było jakoś cicho. Blumka, co się nigdy prawie nie zdarzało, się rozśpiewała, jakieś smętne piosenki, zdaje się, że z piątego roku, w pokoju półmrok, pali się tylko karbidówka tuż przy maszynie, Zyferman od czasu do czasu dobasowuje. Piecyk jak zwykle czerwony. Numer poszedł bardzo szybko, o trzeciej zaczęliśmy kompletować. Berek wstał – ja wam pomogę – było przy stole bardzo ciasno, ale że Blumka czuła, jak każda cukunftystka, do niego słabość i była do głębi wzruszona, że ten niby bezduszny człowiek zwrócił na nią uwagę, daliśmy mu robotę. Niewprawione jego ręce ubijały powoli, z trudem, mokre jeszcze prawie strony. Blumka miała uciechę, w ciągu dwudziestu minut zrobiła cztery razy tyle ile On. Tej nocy ani jednego guzika nie odpięła, nie dlatego, że było zimno”.

FILM O GETCIE

„Andrzej Wajda chciałby zrobić film o getcie. Mówi, że wykorzystałby archiwalne zdjęcia, a Edelman powinien sam opowiedzieć o wszystkim do kamery” – Hanna Krall w Zdążyć przed Panem Bogiem roztacza wizję przyszłego filmu, w którym Edelman miałby stać w miejscach, gdzie to się wszystko działo i opowiadać. Dużo w tej wizji, jak to u Krall, znaków, snów, przypadku i przeznaczenia. I na koniec puenta: „Edelman oświadcza, że nie będzie mówił niczego do kamery. Mógł to wszystko opowiedzieć jeden raz. I już opowiedział”.

 – historia / kultura


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Netanyahu’s historic trial is finally here

Netanyahu’s historic trial is finally here

YAAKOV KATZ


Editor’s Notes: There are many problems with having someone on trial while at the same time serving as prime minister.

THE STAIRS Prime Minister Benjamin Netanyahu will climb on Sunday inside the Jerusalem District Court on his way to his trial. / (photo credit: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)

It is one of those historic events that you’ve known is coming, but until it starts, it’s hard to believe that we are actually here.

The “event” in this case is the criminal trial that will open on Sunday against Prime Minister Benjamin Netanyahu, marking a historic low for Israel: a sitting prime minister standing trial on charges of bribery, fraud and breach of trust.

Throughout the years of the Netanyahu investigations, there were countless predictions that Israel would never reach this point. “The coalition won’t let him stay in power,” some analysts predicted; others said that the top Likud ministers would eventually send him home.
But the investigation carried on.

First the police recommended he be indicted, and then came the indictment; only one Likudnik challenged him outright, and he lost; and even as some in the media and the Knesset called on Netanyahu to step down, he was defiant.
Not only did the prime minister stay in power; he maneuvered his rival – Blue and White leader Benny Gantz – to agree to sit under him in a coalition as his defense minister.

There are many problems with having someone on trial while at the same time serving as prime minister, the most visible political representative of every country. There is, for example, the impact it will have on the country’s moral fabric: is this the political role model to look up to for the younger generation – or any generation? An indicted leader who will now need to sling mud to survive? Is there no shame anymore? Does political survival come before anything else?

Another problem: it will be impossible to know anymore what is sincere and what isn’t. Let’s say there is another Tehran cyberattack against Israel – there appeared to be one on Thursday, and a possible earlier attack two weeks ago – and Netanyahu decides to retaliate with an all-out aerial assault against Iran’s nuclear facilities. Will Israel strike because that is genuinely what is needed, or because the prime minister wants to divert attention away from his trial?

What about the coronavirus? If and when the much-expected “second wave” of the coronavirus arrives, and Netanyahu decides to impose tough draconian restrictions on civilian life including the closure of courts – is he doing it because that is what’s needed? Or because it helps his case to delay it? These scenarios are not hypothetical. They can happen as early as Sunday afternoon, just after his first appearance in the Jerusalem courtroom.

Every decision will be suspect, every move will be suspicious. The division in this country will only grow between the camp that trusts Netanyahu and the sincerity of his decisions, and the camp that does not. Little good will come of this.

And then there is the third problem: the war he and the Likud are waging against the judicial system that has the potential to forever alter the rule of law here. This does not mean that Netanyahu will soon raze the courts – but that is only because he doesn’t have to. Not every revolution happens in a single day. In some cases, it is a slow but systematic process that focuses first on changing public opinion.

For example: just a few weeks ago, former Knesset speaker Yuli Edelstein blatantly ignored a High Court ruling. Did the people rise up? No. The reason is because Netanyahu and the Right’s campaign against the Supreme Court has been effective in getting the public to lose trust in the country’s most important judges. According to one recent poll, only about half the country trusts the courts.

When all they hear from the Likud is the “Court is drunk on power” (Gideon Sa’ar), “I won’t let the court intervene” (Yariv Levin), or “Not every ruling needs to be obeyed” (Amir Ohana), there will be a lasting effect.
Add to this the direct attacks on the attorney-general, the police and the prosecution, and you get the picture: a targeted campaign to delegitimize the judicial system by portraying the case against Netanyahu as personal and unjustified.

When Netanyahu’s attorneys filed a request on Tuesday that the prime minister be exempt from attending the opening hearing on Sunday, they claimed that bringing him to court would incur exorbitant costs for security. Basically, the lawyers argued, the prime minister is only trying to save money for the taxpayer.

The problem was that not only was the argument ridiculous – the prime minister goes almost anywhere he wants including crowded places like open marketplaces and malls – but also cynical. It came just two days after Netanyahu swore in his new government of 34 ministers – some for made-up ministries – and 16 deputy ministers. This cost the country hundreds of millions of shekels – and suddenly he cares about the security costs for his court appearance?

The request was really only submitted so that when it was rejected, the lawyers could issue their response: “There is no alternative but to conclude that the prosecution’s decision is a continuation of the ‘Just not Bibi’ campaign,” his lawyers said.

In other words, this decision, as well as the entire legal process against Netanyahu, is nothing more than a ploy by the deep state and the media to overthrow the prime minister. That is the message that will continue echoing over the next few years of this legal process. It will have nothing to do with the legal arguments being brought before the court or the charges against him; everything will be about delegitimizing the court, in front of the only court that really matters to Netanyahu: public opinion.
All of this has the potential to cause Israel irreparable damage. When the courts are systematically undermined and the rule of law disintegrates, who will be there to stop it? Who will prevent anarchy from breaking out? This revolution won’t happen in one day. It has the potential to creep up on us, but when we finally see it, it might be too late.

This does not mean that the courts are perfect. Far from it. They make mistakes, they intervene in cases that they shouldn’t. But a suspect in a crime, indicted and standing trial, cannot oversee judicial reforms at the same time as he is fighting to prove his innocence. Is there no greater conflict of interest?

***

FIFTY-THREE YEARS AGO today, the IDF liberated Jerusalem. It was the third day of the Six Day War, a war that ended with Israel also in possession of the West Bank/Judea and Samaria, the Gaza Strip, the Golan Heights and the Sinai Peninsula.

Earlier this week, I looked back at The Jerusalem Post’s coverage of the war. It is always interesting to see how this paper was laid out back then, what stories were highlighted on the front page. On the third day of the war, June 7, the headline read: “Scopus Road Opened, Old City Encircled.” IDF paratroopers would reach the Western Wall later that day, and Israelis would hear the famous words: “Har Habayit Beyadeinu,” the Temple Mount is in our hands.

The Jerusalem Post’s coverage of the Six Day War.

What struck me about the page though was a 2” x 2” ad that appeared at the bottom, placed there by Moshe Dayan, the defense minister in the midst of becoming an Israeli war hero. “I would like to thank all of those who have expressed their good wishes on my appointment as Minister of Defence,” Dayan wrote, adding: “I would ask my friends to forgive me for not being able to reply to each one personally in view of the needs of the hour.”

Think about that: Israel was in the middle of a historic war that would change the country and the Jewish people forever – and the defense minister puts an ad in the paper apologizing to his friends that he cannot reply to their good wishes? Amazing.

As I moved on to June 8, the next day’s paper that reported on the liberation of Jerusalem, I saw a beautiful column headlined “Sixty Hours” appearing on the front page. It did not have a byline, and served as that day’s editorial.

“Let no one think that Zahal’s [the IDF’s] fantastic array of simultaneous victories is due to luck or chance, the poor training and morale of the Egyptians or even the profound consciousness of every soldier that he is fighting quite literally for his own survival and for that of his family and people.

Their training and planning started with the watchmen of the “Shomer” – one of whose earliest theorists was Mr. Ben-Gurion – and it was continued in the difficult underground days of the Haganah, when defence against Arab hostility had to be prepared in secret for fear that British policemen would confiscate the small store of precious weapons.

“The result is an army with all of the best qualities of the civilians of whom it is made up, fortified by devotion, loyalty and unity. They have proved victorious every time against armies whose officers were trained at some of the best European and American academies. The army was born out of need, not pride, and shaped by adversity, not privilege. Its face is the face of Israel, and the success of its youthful legions has marked the nation in gratitude, pride and a deep affection.”

Yom Yerushalyim Sameach! Happy Jerusalem Day!


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Weekly Review – May 22, 2020

Weekly Review – May 22, 2020

   ILTV Israel News



Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com