Archive | 2020/05/29

Mój profesor Brzeziński

Mój profesor Brzeziński

Irena Lasota


Wolał przedstawiać się jako doktor Zbigniew Brzeziński. Dla mnie pozostał jednak profesorem Brzezińskim. „Zbigiem” nazywali go zazwyczaj ludzie pretendujący do bliskiej z nim znajomości.

Wolał przedstawiać się jako doktor Zbigniew Brzeziński. Dla mnie pozostał jednak profesorem Brzezińskim. „Zbigiem” nazywali go zazwyczaj ludzie pretendujący do bliskiej z nim znajomości.

W latach 1975–1979 studiowałam nauki polityczne na Uniwersytecie Kolumbia w Nowym Jorku. Zbigniew Brzeziński był tam nie tylko profesorem, ale i kierownikiem założonego przez siebie Instytutu Badawczego Spraw Komunizmu. Po studiowaniu filozofii w Polsce i pedagogiki specjalnej w USA ciągle miałam ochotę uczyć się czegoś nowego i jesienią 1975 roku stanęłam przed dylematem, który z dwóch uniwersytetów, jakie przyznały mi kilkuletnie stypendia doktorskie, wybrać. Wybrałam Kolumbię ze względu na Brzezińskiego i do dziś nie żałuję, że nie poświęciłam się parapsychologii na Uniwersytecie Duke.

Pamiętam doskonale pierwszy wykład Brzezińskiego, o tym, czym jest Związek Sowiecki. Pojawił się znienacka na katedrze, bardzo punktualnie i zaczął szybko mówić, lekko skandując. Brzeziński miał wtedy 47 lat. Wykład mnie zachwycił. Chociaż minęło ponad 40 lat, pamiętam, że Brzeziński przyniósł ze sobą magnetofon i puścił chrapliwy, przestraszony, załamany głos mówiący po rosyjsku. To był Stalin 3 lipca 1941 roku, dwa tygodnie po napaści Hitlera na Związek Sowiecki. Chociaż Brzeziński miał ogólnie skłonność do teoretyzowania, jego wykłady były wykładami w starym stylu – bardzo dynamiczne, przeplatane dużą ilością przykładów oraz sugestiami lektur, które do dziś uważam za podstawowe dla zrozumienia istoty sowieckiego komunizmu.

Jednym z nauczycieli Brzezińskiego na Harvardzie był zapomniany dziś (niesłusznie) Merle Fainsod, autor książki ”Smoleńsk pod władzą sowiecką”, napisanej na podstawie dokumentów z okresu wielkiej czystki. Gdy armia niemiecka błyskawicznie posuwała się na wschód, NKWD miało za zadanie natychmiast rozstrzeliwać więźniów, palić wszystkie dokumenty i niszczyć cały sprzęt, którego nie zdążono ewakuować. W Smoleńsku nie spalono części dokumentów i przez dziesiątki lat były one najcenniejszym materiałem źródłowym do badania tego, co można by nazwać codziennym, zwyczajnym komunizmem. Fainsod, tak jak jego uczniowie, w tym i Brzeziński, uważał, że nauki polityczne (zwane wtedy zazwyczaj studiami rządzenia) nie mogą istnieć w izolacji i muszą zajmować się też kulturą, historią, geografią czy antropologią. W opinii akademickiej lat 70. Brzeziński, tak jak Richard Pipes czy Adam Ulam, zaliczany był do zimnowojennych antykomunistów, którym przeciwstawiała się już nowa armia odprężeniowych profesorów sowietologii, takich jak Stephen F. Cohen czy Jerry F. Hough, apologetów komunizmu i Związku Sowieckiego, których uczniowie dominują dziś na amerykańskich uniwersytetach.

Zbigniew Brzeziński podczas partii szachów w przerwie rokowań w Camp David w 1978 roku.

*Urodzony antykomunista *

Antykomunizm i antysowietyzm dla niektórych pozostał na zawsze anatemą. Nekrolog Brzezińskiego w ”New York Timesie” roi się od typowych dla tej gazety zwrotów uważanych przez jej czytelników za negatywne, które w moich uszach brzmią jak komplementy: ”jastrząb”; ”demokrata (chodzi o partię) tylko z nazwy”; ”jego sztywna nienawiść do Związku Sowieckiego stawiała go na prawo od wielu republikanów”; ”w czasie czterech lat, gdy doradzał Carterowi, ograniczenie sowieckiego ekspansjonizmu było przewodnim wątkiem polityki amerykańskiej, na dobre czy na złe”, ”sprowadzał właściwie każdy problem do zagrożenia sowieckiego (…) nawet wtedy, gdy wielu znawców polityki zagranicznej uważało politykę odprężenia (…) za najlepszy kurs”. Nie zabrakło jednak wyjaśnienia, że nienawiść Brzezińskiego do ZSSR wywodziła się z jego osobistego doświadczenia (bycia Polakiem – dodawali jego przeciwnicy polityczni). Niezależnie od późniejszych poglądów Brzezińskiego, z którymi nie zawsze się zgadzałam, zawsze będę mu wdzięczna, że nauczył mnie, jak systematycznie analizować komunizm i Związek Sowiecki oraz w jakich źródłach i książkach szukać potwierdzenia tezy, że komunizm sowiecki jest okropnym systemem.

W drugim semestrze zaczęłam chodzić na niewielkie seminaria Brzezińskiego i kiedy już zapowiadało się, że zostanie on doradcą Cartera, zaczął prowadzić seminarium na temat roli doradcy i tego, jak najlepiej ją wykonywać. Prezydent ma na głowie dużo problemów i rolą doradcy jest przygotowywanie pisemnych streszczeń problemu – memorandów. Wybieraliśmy konkretny temat, który należało streścić na pół strony. Resztę strony miały zapełnić, najlepiej w punktach, cele, uwarunkowania, możliwości działania i konkretne propozycje piszącego. Dziś często nazywa się to executive summary, a ten, kto nie posiada sztuki wyrażenia swojej myśli w kilku jasnych zdaniach, może mieć problemy w Stanach Zjednoczonych. Do tego streszczenia problemu należało dołączyć kilkunastostronicowe rozwinięcie tematu, zakładając, że przeczytają je inni doradcy, ale już niekoniecznie prezydent. Chociaż później krytykowano Brzezińskiego, że nie był specjalnie skłonny do współpracy z innymi, to właśnie na tych seminariach uczyliśmy się pracy w grupie (w domyśle – doradców) oraz umiejętności przedstawiania swoich racji. Polemizując z opiniami przedstawiającymi Brzezińskiego jako politycznego wilka samotnika, warto wziąć pod uwagę, że współpracownicy, dobierani przez prezydenta Cartera, mieli często tak odmienny światopogląd, że nie powinno dziwić, iż Brzeziński wolał ich czasem odsunąć, niż szukać elementów wspólnych.

Profesorowi Brzezińskiemu zawdzięczam umiejętność kontrolowania się w pisaniu, co sprawia, że jeśli trzeba, umiem się streścić w jednym felietonie. Ciągle bardzo lubię ujmować problemy w punktach, ale redaktorzy zazwyczaj mi to wyrzucają, mówiąc, że ”czytelnik tego nie lubi”. Pisanie wspomnień o kimś wybitnym bywa czasem okazją do dowartościowania się piszącego i wielu zna ten moment zażenowania, gdy na pogrzebie mówca zaczyna od chwalenia się swoją rolą w życiu nieboszczyka. Mnie się pod tym względem udało – nie muszę sama niczym się chwalić, bo moja niegdysiejsza koleżanka z Nowego Jorku, a dziś zajadła przeciwniczka polityczna Helena S. napisała (donos? komplement?) na Facebooku:

”Kiedyś, gdy [Brzeziński] był jeszcze profesorem na Kolumbii, wybrałam się do niego [by] wystarać się o stypendium dla Henryka Szlajfera, który miał wilczy bilet (…) stypendium dla Heńka ostatecznie nie załatwiłam, bo podobno Brzeziński poradził się swej polskiej ukochanej studentki Ireny Lasoty, co ma zrobić, i ta odpowiedziała mu: »Po moim trupie«, albo jakoś tak”.

Zbigniew Brzeziński był sowietologiem, znawcą stosunków międzynarodowych, doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego USA.

Szlajfer bez pomocy Brzezińskiego lub mojej zrobił doktorat w PRL, a w RP doszedł nawet do stanowiska ambasadora. Jedyne zastrzeżenie do tego tekstu, jakie mam, jest takie, że miałabym jakoby powiedzieć profesorowi Brzezińskiemu ”Po moim trupie” albo jakoś tak. Otóż do Brzezińskiego nikt się tak nie zwracał. Myślę, że nawet prezydentowi Carterowi nie przyszłoby to do głowy. Brzeziński zachowywał do ludzi dystans, jakby otoczony niewidzialną powłoką, która nie pozwalała nawet bardzo wyluzowanym Amerykanom klepnąć go na przykład po plecach. Był w tym bardzo podobny do redaktora Jerzego Giedroycia. Brzeziński był zawsze bardzo zajęty, znajdował się w ciągłym ruchu, ale jeśli już był z kimś umówiony, to do spotkania zawsze dochodziło. Jego konkretność – tak niepolska – przejawiała się nawet w tym, że jego wieloletnia asystentka Trudi pytała zazwyczaj petenta, który chciał się z nim umówić: ”Czy chce pan poradzić się doktora Brzezińskiego czy mu doradzić?”.

Polska w sercu

Z ludźmi z Polski, na przykład ze mną, bardzo lubił rozmawiać po polsku. Wiedział bardzo dużo o tym, co się działo w Polsce, ale zawsze chciał wiedzieć więcej. W 1975 r. udało mi się być w Polsce przez kilka dni (pod innym nazwiskiem) i Brzeziński dokładnie wypytywał mnie o szczegóły tego, co się działo w kraju, interesowały go nastroje społeczne, opozycja i niestety polska ”kremlinologia”, którą z kolei ja się nie pasjonowałam i nie umiałam powiedzieć, kto ma większe wpływy w KC – Ciosek czy Bulwa? Już po wyjeździe do Waszyngtonu jego ciekawość w tej czy innych dziedzinach zaspokajał Jan Nowak-Jeziorański. Z drugiej strony jego polskie dziedzictwo przejawiało się i w tym, że miał czasem łagodniejszy stosunek do polskich komunistów niż do sowieckich, czeskich czy rumuńskich. Ten duch polskiej szlacheckiej solidarności ujawnił się na przykład po 13 grudnia 1981 roku, kiedy stwierdził, że Jaruzelski, polski szlachcic, nie może zrobić narodowi polskiemu zbyt wielkiej krzywdy.

Byliśmy w tej samej audycji telewizyjnej, on w Waszyngtonie, ja w Nowym Jorku, i odpowiedziałam mu słowami Romana Zimanda, że Polak może zrobić Polakowi to samo co Rosjanin Rosjaninowi, a Niemiec Niemcowi. Nie przeszkodziło mu to jednak natychmiast zgodzić się, gdy zaproponowaliśmy mu członkostwo w Radzie Komitetu Poparcia Solidarności, a potem w Radzie Instytutu na rzecz demokracji we Wschodniej Europie (IDEE – nie mylić z polską filią, zamkniętą w 2002 roku za nadużycia). Współpracowaliśmy jeszcze później w 1999 roku, na początku drugiej wojny czeczeńskiej, w American Committee for Chechnya (Amerykański Komitet dla Czeczenii). Zbigniew Brzeziński był wówczas jego wiceprzewodniczącym razem z Aleksandrem Haigiem. Brzeziński bardzo silnie zaangażował się w obronę Czeczenii. Była to dla niego sprawa nie tylko polityczna, ale bardzo ludzka. Gdy dotarły do nas fotografie: trupów, ciężko rannych dzieci, zburzonych domów – Brzeziński wziął je od nas i rzucił je na biurko sekretarza stanu Madelaine Albright, która akurat miała dużo poważniejszy stosunek do Czeczenii niż jej następca, republikanin Colin Powell. Pamiętając o naukach wyniesionych z seminariów Zbigniewa Brzezińskiego, obawiam się, że mógłby skrytykować powyższy tekst jako za długi i bez konkretnych wniosków. Ale tak go zaplanowałam.


Zbigniew Brzeziński urodził się w Warszawie 28 marca 1928 roku. W 1938 roku wyjechał z rodziną do Kanady, gdzie jego ojciec został mianowany konsulem generalnym R.P. w Montrealu. Tam Brzeziński studiował na McGill University. W 1953 roku przyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie uzyskał doktorat na Harvard University. W 1957 roku przyjął obywatelstwo amerykańskie. Był członkiem Działu Planowania Politycznego Departamentu Stanu USA (1966 – 68) oraz doradcą prezydenta J. Cartera ds. Bezpieczeństwa Narodowego (1977 – 81). Wśród licznych funkcji, sprawowanych przez Zbigniewa Brzezińskiego wymienić trzeba członkostwo w radach dyrektorów „Amnesty International” oraz Narodowego Funduszu dla Demokracji, członkostwo w Prezydenckiej Radzie Doradców Wywiadu Zagranicznego a także w Amerykańskiej Akademii Nauki i Sztuki. Zbigniew Brzeziński zmarł 26 maja, 2017

Najważniejsze publikacje: The Soviet Bloc (New York 1960), Between Two Ages (New York 1970), Game Plan (New York 1986), The Grand Failure. The Birth and Death of Communism in the Twentieth Century (New York 1989). Zbigniew Brzeziński został odznaczony Medalem Wolności, jest laureatem nagrody im Humberta Humphreya oraz doktorem honorowym kilku uczelni amerykańskich i zagranicznych.


Wikipedia.org
Irena Lasota (born 25 July 1945 as Irene Hirszowicz) is a Polish philosopher, publicist, publisher, social and political activist, and president/co-director of the Institute for Democracy in Eastern Europe. Lasota began her political activism as a student in Poland during the 1968 Polish political crisis, which pitted protesting students against the then-Communist government. Soon after the so called March events, Lasota would emigrate to the United States, eventually returning to Europe in the first half of the 1980s to settle down in France. Lasota is to this day a frequent commentator on Polish and American political affairs,[1] and remains an outspoken supporter of freedom of speech and democratic institutions.[2][3]


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Why No One Can Explain the Drop in Coronavirus Cases in Israel

Why No One Can Explain the Drop in Coronavirus Cases in Israel

Meirav Arlosoroff


Policy decisions were based on contagion models developed by physicists and mathematicians ‒ not epidemiologists, and no one predicted the number of new coronavirus cases would in fact fall once the lockdown was lifted

Coronavirus mask left on the beach in Tel AvivCredit: Oded Balilty,AP

The number of new confirmed coronavirus cases in Israel ranged between 10 and 20 a day last week. That tiny number comes even though the lockdown measures began to be gradually eased a month ago and have virtually ended over the past two weeks. Israelis can now go to the beach, attend concerts and were even allowed to go out in public without their masks during last week’s heat wave.

Amid continuing suspicions that Prime Minister Benjamin Netanyahu cynically exploited the coronavirus to create hysteria and lure Benny Gantz into a national unity government, the politicians haven’t emerged from the crisis looking good. The same applies to the scientists, none of whose models predicted that the number of daily cases would fall once the lockdown was lifted.

LISTEN: Bibi’s slash-and-burn strategy puts Israel on trial

Based on their models, the health and finance ministries engaged in a titanic battle over whether the lockdown would have to be reimposed if the number of daily cases rose to 100 or 300. With the reality being just a tiny fraction of those estimates, the debate is wholly irrelevant.

How could it be that all the models were mistaken? That question has divided the Israeli scientific community and has created enmity between the physicists and mathematicians on the one side and the epidemiologists on the other as to why the first group led management of the crisis instead of the second.

The physicists have ruled since early March when the Gertner Institute, a research arm of the Health Ministry, issued a distressing forecast that became the basis for ministry policy that between 8,600 and 21,600 Israelis would die from the coronavirus. The physicists and mathematicians warned us that Israel’s health care system would be overwhelmed and so we needed to flatten the curve to avert disaster. The problem is that their expertise is on the movement of particles and the arcana of numbers theory not the science of epidemics or public health.

All their models were based on mathematical assumptions on the rate of contagion that in the end proved wrong. To their immense disappointment, it turns out the coronvirus is a biological phenomenon that doesn’t fit the rules of mathematics. The bastard killer didn’t study math at an advanced level and to the shock of those doing the calculations tended to change its behavior over time. Why? Maybe because of the change in temperature, maybe because of genetic diversity. The bottom line is all the models predicted a rise in cases with the end of the lockdown and yet the opposite has occurred.

This has become a signal for the epidemiologists – the ones who are the experts on epidemics and public health who were ignored throughout the crisis – to protest.

  • First Signs if a COVID-19 Vaccine Works Possible in Autumn, Says GAVI
  • Coronavirus Live: Sharp Uptick in New Cases After Israel Reopens Bars, Restaurants
  • Israel’s Biggest Challenge in Preparing for a Second Wave of Coronavirus

“They took models from physics, based on faulty assumptions, because of that they created a panic,” said Prof. Hagai Levine, chairman of the Israel Association of Public Health Physicians and one of the strongest critics of the Health Ministry’s coronavirus strategy.

“The models looked at anchored cruise ships or at Italy but forgot that Israel is different from these two cases by an infinite number of parameters. You can, you must, be helped by models, but you need to remember that a model is just one tool among many and is a less valuable one than monitoring disease rates in real time,” he said.

Levine speaks out of frustration. He saw how the ministry’s director general, Moshe Bar siman Tov, and his top aides managed the crisis without the advice of experts on how epidemics progress. In fact, Prof. Sigal Sadetzki, who is in change of public health services, is an epidemiologist by training, but she was the only more or less at the center of the decision-making process.

Absurdly, nearly all the other epidemiological experts in Israel were left out, including those working at the ministry. All but 15% of the staff of its Center for Disease Control was put on unpaid leave; the ministry’s emergency unit, which only had an acting head when the endemic erupted, was never put into operation.

The result was an overreliance on physicists and decision-making based on hysteria and exaggerated forecasts even though it was known at the time that the models had limited utility.

“Of course, our assumptions based on the mathematical movement of particles is problematic,” admits Dr. Michael Assaf of The Hebrew University’s Racach Institute of Physics, which built the model for the virus’ spread. “Not only did we treat the virus as a mathematical particle with fixed behavior, but we made the same assumptions about humans. So necessarily the models presented the worst-case scenario and should be regarded that way.”

Gertner’s projection was also based on faulty assumption that led to needless panic.

“Gertner’s scenario assumed that Israel is attacked on four fronts at the same time by surprise with no army to defend it. That was an unreasonable assumption because it was clear that when the pandemic arrived we would defend against it both through the health care system and through changes in the public’s behavior,” said Levine.

recomended by: Eva Rozenbaum Yerushalmi
In retrospect, epidemiologist say the models should have taken a back seat to a policy of constant and widespread testing and identification and quarantining of coronavirus carriers.

“Epidemiology is a scene of facts, not of models,” says Levine, You need to constantly check outbreaks on a geographical basis, if there is evidence of conagion from surfaces, if crowds at beaches are as dangerous as in a gym. It’s a world where the variables are constantly being created and changing. Only on the basis of these variables can you make decisions,” said Levine.

According to public health officials if officials had systematically investigated all those who came down with the illness, they would have realized that before they took the decision March 19 to begin imposing a lockdown that the incidence o f coronavirus had begun to fall, except in areas with concentrations of Haredim. Later, they would have found that a week before the most severe lockdown was imposed on the eve of Passover that the overall rate of contagion was falling.

If they were investigating the situation comprehensively today, say public health experts, decision makers would realize that Israel is easing its social-distancing rules faster than anywhere else in the world and that they are probably acting too quickly and dangerously.

They don’t know whether the virus is in temporary retreat because of the summer or gone forever. The SARS virus is from the same family as the coronavirus, and it disappeared after eight months with the onset of the summer and never returned. In contrast, the flu, which has been with us for centuries, disappears every summer only to return in the winter. No one can explain why.

The fact that science can’t explain the flu’s recurrence is hardly encouraging vis a vis the coronavirus. Scientists know a lot less than the public thinks. This calls for modesty, which epidemiologists are the first to admit is needed.

“We don’t know what are the best ways to fight the epidemic. There are signs that a minimum of distancing is enough to cope with it,” said Levine. “This isn’t like the Holocaust. It appears that moderate policies based on the constant monitoring of infection is the best way of handling it.”

The epidemiologists’ voice of moderation wasn’t heard at all during the coronavirus crisis. It’s not being heard today as the National Security Council sets up a team, with representatives from the army, the police and the Shin Bet, to prepare for a possible second wave of the virus. Again the experts in epidemiology and public health are shunted to the side as if we’ve learned nothing.

In response, the Health Ministry said the Center for Disease Control took a “significant part” in controlling the pandemic. “The center monitors the coronavirus contagion the same way it monitors the spread of the flu each winter.” Regarding the emergency center, it said its activities were done in accordance with directives issued by the Supreme Hospitalization Authority.

The ward for coronavirus patients at Hasharon hospital in Petah Tikva, April 13, 2020 / Credit: Eyal Toueg


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Trump to sign executive order on social media Thursday, says spokeswoman

Trump to sign executive order on social media Thursday, says spokeswoman

REUTERS


US President Donald Trump speaks about negotiations with pharmaceutical companies over the cost of insulin for US seniors on Medicare at an event in the Rose Garden at the White House during the coronavirus disease (COVID-19) outbreak in Washington, US May 26, 2020 / (photo credit: REUTERS/JONATHAN ERNST)

US President Donald Trump will sign an executive order on social media companies on Thursday, White House officials said after Trump threatened to shut down websites he accused of stifling conservative voices.

The officials gave no further details. It was unclear how Trump could follow through on the threat of shutting down privately owned companies including Twitter Inc.

The dispute erupted after Twitter on Tuesday for the first time tagged Trump’s tweets about unsubstantiated claims of fraud in mail-in voting with a warning prompting readers to fact-check the posts.

Separately, a three-judge panel of the U.S. Court of Appeals in Washington on Wednesday upheld the dismissal of a lawsuit by a conservative group and right-wing YouTube personality against Google, Facebook, Twitter and Apple accusing them of conspiring to suppress conservative political views.

In an interview with Fox News Channel on Wednesday, Facebook’s chief executive, Mark Zuckerberg, said censoring a platform would not be the “right reflex” for a government worried about censorship. Fox played a clip of the interview and said it would be aired in full on Thursday.

Facebook left Trump’s post on mail-in ballots on Tuesday untouched.
The American Civil Liberties Union said the First Amendment of the U.S. Constitution limits any action Trump could take.

Facebook and Alphabet’s Google declined comment. Apple did not respond to a request for comment.

“Republicans feel that Social Media Platforms totally silence conservatives voices. We will strongly regulate, or close them down, before we can ever allow this to happen,” Trump said in a pair of additional posts on Twitter on Wednesday.

The president, a heavy user of Twitter with more than 80 million followers, added: “Clean up your act, NOW!!!!”

Republican Trump has an eye on the November election.

“Big Tech is doing everything in their very considerable power to CENSOR in advance of the 2020 Election,” Trump tweeted on Wednesday. “If that happens, we no longer have our freedom.”

STRONGEST THREAT YET

Trump’s threat is his strongest yet within a broader conservative backlash against Big Tech. Shares of both Twitter and Facebook fell on Wednesday.
Last year the White House circulated drafts of a proposed executive order about anti-conservative bias which never gained traction.

The Internet Association, which includes Twitter and Facebook among its members, said online platforms do not have a political bias and they offer “more people a chance to be heard than at any point in history.”

Late on Wednesday, Twitter CEO Jack Dorsey said Trump’s tweets about California’s vote-by-mail plans “may mislead people into thinking they don’t need to register to get a ballot.”

Separately, Twitter said Trump’s tweets were labeled as part of efforts to enforce the company’s “civic integrity policy.”

The policy document on Twitter’s website says people may not use its services for manipulating or interfering in elections or other civic processes.

In recent years Twitter has tightened its policies amid criticism that its hands-off approach allowed fake accounts and misinformation to thrive.
Tech companies have been accused of anti-competitive practices and violating user privacy. Apple, Google, Facebook and Amazon.com face antitrust probes by federal and state authorities and a US congressional panel.

Republican and Democratic lawmakers, along with the US Justice Department, have been considering changes to Section 230 of the Communications Decency Act, a federal law largely exempting online platforms from legal liability for the material their users post. Such changes could expose tech companies to more lawsuits.

Republican Senator Josh Hawley, a frequent critic of Big Tech companies, sent a letter to Dorsey asking why Twitter should continue to receive legal immunity after “choosing to editorialize on President Trump’s tweets.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com