Archive | 2020/05/30

Między legendą a historią. Esterka, domniemana kochanka Kazimierza Wielkiego

Między legendą a historią. Esterka, domniemana kochanka Kazimierza Wielkiego

Marek Teler


Kazimierz Wielki u Esterki na obrazie Władysława Łuszczkiewicza / Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna

Esterka, żydowska kochanka Kazimierza III Wielkiego, od wielu lat budzi dyskusję wśród badaczy. Postać pięknej Żydówki nie pojawia się w XIV-wiecznych dokumentach, lecz pamięć o niej żywa jest w legendach i tradycjach wielu polskich miast.

Żadna postać z kręgu króla Polski Kazimierza III Wielkiego tak nie pobudzała wyobraźni artystów i literatów jak jego domniemana żydowska kochanka Estera. Ignacy Krasicki wspominał o niej w X pieśni Myszeidy. Zdanie „Kazimierz – wielki! a przecie kwaterką / Łykał miód smaczny w Łobzowie z Esterką” z czasem przeszło w popularne powiedzonko: „Kazimierz Wielki pijał miód u Esterki”. Józef Ignacy Kraszewski poświęcił jej księgę szóstą powieści Król chłopów, a Aleksander Bronikowski dwutomową powieść Kazimierz Wielki i Esterka. W 1870 roku Władysław Łuszczkiewicz namalował obraz Kazimierz Wielki u Esterki. Uwiecznili tę parę też między innymi Aleksander Lesser i Franciszek Żmurko.

Przed II wojną światową Kopiec Esterki, usypany jakoby na rozkaz piastowskiego monarchy na cześć zmarłej ukochanej, stanowił największą atrakcję turystyczną Łobzowa. Oprócz tej miejscowości do Esterki przyznawały się także między innymi Opoczno, Niepołomice, Radom, Sandomierz czy Kazimierz Dolny. Postać ta stała się symbolem polsko-żydowskiej przyjaźni. Była kobietą, dzięki której Kazimierz przeszedł do historii nie tylko jako ten, który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”, ale też jako przyjaciel narodu żydowskiego. Tymczasem okazuje się, że piękną Żydówkę wprowadzono do historiografii w zupełnie odwrotnym celu.

Owoc Długoszowego antyjudaizmu?

Pierwsza informacja na temat Estery i jej romansu z królem Polski pochodzi z XV-wiecznej kroniki Jana Długosza. Pod 1356 rokiem dziejopis notował, że władca, znudziwszy się Krystyną Rokiczaną:

„wziął sobie za nałożnicę kobietę żydowskiego pochodzenia Esterę, z powodu jej niezwykłej urody. Miał z nią dwu synów: Niemierzę i Pełkę. Również na prośby wspomnianej nałożnicy Estery dokumentem królewskim przyznał wszystkim Żydom mieszkającym w Królestwie Polskim nadzwyczajne przywileje i wolności (wysuwano podejrzenia, że dokument ten został przez pewnych ludzi sfałszowany), które ciężko obrażają Majestat Boży. Ich cuchnący odór trwa aż do dnia dzisiejszego”.

Długosz na temat partnerek Kazimierza III nie miał zbyt dokładnych informacji. Jego drugą małżonkę Adelajdę „uśmiercił” w 1357 roku, chociaż żyła jeszcze w 1371 roku. Ślub z Jadwigą żagańską datował na 1357 rok, a odbył się on 25 lutego 1365 roku. Również przekaz o Esterze budzi wątpliwości natury chronologicznej. Związek Kazimierza z Krystyną Rokiczaną zaczął się w 1356 roku i trwał kilka lat, zatem z informacji Długosza wynikałoby, że romans z Żydówką przypadał na początek lat 60. XIV wieku. Tymczasem na podstawie testamentu Kazimierza III z 3 listopada 1370 roku można stwierdzić, że Niemierza, syn króla i rzekomo Estery, był już wówczas dorosły. Badacze uznający żydowską kochankę za postać historyczną przyjęli zatem, że romans ten miał miejsce na przełomie lat 40. i 50. XIV wieku, przed związkiem z Rokiczaną.

Chronologia nie jest jednak jedyną rzeczą, która budzi wątpliwości w przekazie XV-wiecznego historyka. Wbrew informacji Jana Długosza król Kazimierz III wcale nie nadał Żydom nowych przywilejów, a jedynie w latach 1334, 1364 i 1367 potwierdził i rozszerzył na całe Królestwo Polskie i Ruś te, które już w 1264 roku nadał Żydom wielkopolskim książę Bolesław Pobożny. Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki wypowiada się dziejopis na temat tych dokumentów przychylnych religii żydowskiej. Mówienie o przywilejach, które „ciężko obrażają Majestat Boży”, i ich „cuchnącym odorze” wyraźnie pokazuje nienawiść Długosza do wyznawców judaizmu. Dalej w swoim opisie związku króla z Esterą podaje również:

„Jest też rzeczą ohydną i godną potępienia, że córki zrodzone z tej Żydówki, Estery, pozwolił wychować w religii żydowskiej”.

Tolerancja monarchy wobec Żydów i nadanie im przywilejów stanowiły dla historyka coś zupełnie niezrozumiałego czy wręcz niedopuszczalnego. Wydaje się więc dosyć prawdopodobne, że wprowadził do swej narracji postać pięknej Esterki, aby pokazać, że czyn króla nie był podyktowany racjonalnymi pobudkami, lecz podszeptami i intrygami jego nałożnicy.

Kolejni nowożytni historycy podchodzili jednak bezkrytycznie do przekazu Długosza, przez co postać Estery zakorzeniła się w kolejnych przekazach źródłowych. W wydanej w 1551 roku w Krakowie Kronice wszytkiego świata Marcin Bielski napisał o królu Kazimierzu, że kiedy porzucił Rokiczanę „Hester żydówkę na jej miejsce wziął, dla której wiele wolności żydom nadał”. W podobnym tonie pisał Marcin Kromer w swojej kronice z 1555 roku:

„Za tejże to Hesterki sprawą i przyczynami, wielkich wolności w Polscze naród żydowski dostąpił, tak starych, których mu był niekiedy Bolesław książę kaliski w swojej dzierżawie postąpił, jako i wiele inszych od Kazimierza króla nowo nadanych”.

Informacja wkrótce przeniknęła też do historiografii żydowskiej. Już w 1595 roku Dawid Gans w dziele Potomstwo Dawida pisał:

„Casimirus, król Polski, wziął sobie za kochankę Żydówkę imieniem Ester, dziewicę, której urodą nikt nie mógł w całym kraju dorównać. I była jego niewiastą przez wiele lat i przez wzgląd na nią król nadał wielkie przywileje Żydom, a ona otrzymała od króla pisma o łaskach i wolności dla Żydów”.

O prawach nadanych przez Kazimierza III Żydom za namową Esterki pisał też XVII-wieczny Latopis hustyński będący kompilacją polskich i ruskich kronik. Aż do XIX wieku nie kwestionowano historyczności żydowskiej kochanki, uznając przekaz Długosza za autentyczny oraz oparty na żywej jeszcze za jego czasów tradycji ustnej. Uczeni zaczęli nawet dołączać do dziejów romansu Kazimierza i pięknej Żydówki nowe elementy, a także dopisywać nowe informacje.

Jako pierwszy wiarygodność przekazu Jana Długosza o romansie króla z Esterką w pełni odrzucił Jacob Caro w 1863 roku. Badacz zwrócił uwagę na fakt, że milczy o niej Jan z Czarnkowa, który należał do bliskiego otoczenia monarchy i cytował w swej kronice jego testament. Zauważył też analogię między kochanką Kazimierza III a bohaterką Księgi Estery – ona również występowała w obronie uciemiężonego narodu żydowskiego. Podobieństwo między tymi dwiema historiami zauważył już w 1743 roku Menahem Amelander, który pisał o królewskiej kochance: „Zbawiła ona swój lud, tak jak pierwsza Ester uczyniła to dla ludu Izraela w czasach Hamana”. Bezpodstawne jest jednak stwierdzenie Caro, że informacja o pochodzeniu nieślubnych synów Kazimierza ze związku z Żydówką została sfabrykowana, aby pozbawić ich majątku po ojcu. Między bajki włożył też przekaz Długosza o Esterze Ernest Świeżawski, przypisując go rzekomej „erotycznej manii literackiej” kronikarza. Praca tego autora jest jednak w wielu miejscach pełna nieścisłości i nadinterpretacji, które obniżają jej wartość badawczą.

Wcześniej tezę o autentyczności historii o Esterze umocnił swoim autorytetem Joachim Lelewel. Nie tylko uznał ją za matkę Niemierzy (utożsamianego przez badacza z Niemierzą z Nowego Dworu) i Pełki, ale też dodał do listy jej potomków z królem Abrahama z Nowego Dworu, znanego z dokumentu króla Władysława II Jagiełły z 1393 roku. Późniejsi badacze (m.in. Oswald Balzer) zakwestionowali jednak możliwość, że bracia Nowodworscy (Niemierza i Abraham) mogli być synami króla, a co za tym idzie i Estery, chociaż Balzer wyraził w swej Genealogii Piastów pogląd, że tradycja o żydowskiej kochance króla dotyczyła osoby rzeczywiście istniejącej. Badacze Józef Śliwiński, Jerzy Wyrozumski oraz Kazimierz Jasiński, zajmujący się życiem prywatnym Kazimierza III Wielkiego, nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy nałożnica ta istniała, czy stanowiła jedynie wymysł Jana Długosza. Do samego przekazu historyka mieli jednak poważne zastrzeżenia. Przede wszystkim kwestionowali fakt, jakoby Esterka urodziła synów króla Niemierzę i Pełkę. Wyrozumski uznał, że Jan z Czarnkowa raczej nie pominąłby wiadomości o potomstwie władcy ze związku z Żydówką. Jasiński stwierdził, że równie prawdopodobne jest istnienie, jak i nieistnienie żydowskiej kochanki Kazimierza III Wielkiego, gdyż Jan Długosz mógł korzystać ze źródeł, które nie przetrwały do dzisiejszych czasów.

Nie można też całkowicie wykluczyć jeszcze jednej ewentualności. Być może król faktycznie miał kochankę imieniem Estera, lecz nie o żydowskich korzeniach. Wspomniany wyżej przykład Abrahama z Nowego Dworu pokazuje, że imiona starotestamentowe nie były zarezerwowane tylko dla Żydów. Chociaż po raz pierwszy imię Ester pojawia się w źródłach w 1431 roku, prawdopodobnie używano go na ziemiach polskich już w XIV wieku. Dokumenty nie wymieniają jednak nałożnicy króla o tym imieniu. Wiele wskazuje na to, że piękna Esterka była jedynie wytworem wyobraźni Długosza próbującego uzasadnić życzliwość monarchy dla Żydów, których kronikarz darzył ewidentną niechęcią.

Esterka w tradycji i literaturze

Niezależnie od wątpliwości na temat istnienia bądź nieistnienia Esterki, historia żydowskiej kochanki zakorzeniła się w tradycji oraz w legendach zarówno wśród Polaków, jak i Żydów. Jej postać cieszyła się szczególnym szacunkiem w Łobzowie, gdzie wedle informacji Marcina Bielskiego miała zamieszkać po oddaleniu przez króla Krystyny Rokiczany. Tamtejsi mieszkańcy twierdzili, że to właśnie w tym mieście została pochowana, a w miejscu jej pochówku monarcha zlecił usypać kopiec zwany Kopcem Esterki. Lokalną legendą zainteresował się nawet Stanisław August Poniatowski w 1787 roku, kiedy po letniej wizycie w Łobzowie polecił rozkopać kopiec celem odnalezienia szczątków królewskiej kochanki. Rzekomy grobowiec okazał się jednak pusty. Najprawdopodobniej powstał dopiero za panowania króla Stefana Batorego i stanowił jedną z atrakcji parku wokół Pałacu Królewskiego w Łobzowie zaprojektowanego przez Santiego Gucciego.

Z Esterką co najmniej od XVIII wieku związane było też Opoczno, w którym pokazywano turystom dom kochanki monarchy. Do powiązania miejscowości z postacią pięknej Żydówki przyczynił się zapewne przekaz Jana Długosza mówiący o tym, że Kazimierz III porozmieszczał swoje nałożnice między innymi w Opocznie, Czchowie i Krzeczowie. W czasopiśmie „Kłosy” z 1865 roku zamieszczono ilustrację przedstawiającą dom Esterki z informacją, jak wyglądał na początku XIX wieku:

„Dom ten prawie cały był jeszcze zamieszkany, nad główną bramą tylko dach zniszczał, ale sklepienia opierały się czasowi. Budynek ten zachował w sobie charakterystykę XIII-go wieku”.

Badacze uważają jednak, że budynek pochodzi najprawdopodobniej z XVI wieku, chociaż wiadomo, że w czasach króla Kazimierza w Opocznie faktycznie istniało skupisko mniejszości żydowskiej. Podobne domy Esterki i inne poświęcone jej miejsca pamięci znajdują się również w Krakowie, Radomiu, Rzeszowie, Bochotnicy, Kazimierzu Dolnym, Sandomierzu oraz Wiślicy. Czyli zazwyczaj w miejscach zamieszkiwanych swego czasu przez gminy żydowskie.

Ukochana króla inspirowała też licznych polskich i żydowskich artystów oraz literatów – zarówno filosemitów, jak i zagorzałych antysemitów. W 1650 roku Krzysztof Opaliński w Satyrach zarzucił Esterze, że ludność wyznania mojżeszowego przez przywileje, jakie wyjednała dla nich u monarchy, zaczęła wyniszczać gospodarczo polskie miasta. W powieści Aleksandra Bronikowskiego Kazimierz Wielki i Esterka z 1828 roku piękna Żydówka jest przedmiotem intryg swego dziadka Mordechaja, który chce otruć Rokiczanę, inną kochankę króla, by jego wnuczka zajęła jej miejsce. Spisek zostaje jednak wykryty. Esterka i tak staje się nałożnicą Kazimierza, ale po to, by uratować dziadka od śmierci. Często zresztą mylono ze sobą obie kobiety – błędnie pisano, że to Esterka, a nie Rokiczana cierpiała na świerzb (wspomniał o tym m.in. ks. Florian Jaroszewicz w Matce świętych Polsce z 1762 roku). W powieści Nałęcz Feliksa Bernatowicza Esterka jest wnuczką kupca Jonasza z Opoczna, która swą wiedzą medyczną (otrzymaną od zmarłego ojca) ratuje życie królowi Kazimierzowi i się w nim zakochuje.

Józef Ignacy Kraszewski w Królu chłopów przedstawił ją w bardzo pozytywnym świetle jako dobrą, oddaną i wykształconą kobietę, perfekcyjnie posługującą się językiem polskim. W dramacie Heszla Eppelberga Esterka z 1890 roku tytułowa bohaterka zostaje polską królową i wstawia się za swym żydowskim ludem. W poemacie Esterke Samuela J. Imbera postać ta jest z kolei córką kowala, która po porzuceniu przez Kazimierza sprowadza nieszczęście na swą rodzinę, a następnie popełnia samobójstwo. Po wojnie tradycja o żydowskiej kochance króla dotarła też do Izraela. W latach 70. XX wieku żyła tam kobieta, która utrzymywała, że jest potomkinią polskiego monarchy i pięknej Żydówki.

W ciągu wieków Esterka doczekała się ogromnej ilości literackich i malarskich przedstawień. W oczach antysemitów to właśnie ona pozwoliła narodowi żydowskiemu zapuścić korzenie na polskich ziemiach i wzbogacić się kosztem chrześcijan. Dla Żydów i filosemitów stała się symbolem polsko-żydowskiego pojednania, kobietą, dzięki której Polska mogła być dla wyznawców judaizmu drugim domem i bezpiecznym azylem. Być może nigdy się nie dowiemy, czy Estera faktycznie zagościła w królewskim łożu, czy wymyślił ją Jan Długosz na potrzeby swej kroniki. Jednak ta aura tajemnicy wokół pięknej Żydówki rozpala wyobraźnię kolejnych pokoleń artystów i literatów oraz sprawia, że pojawiają się kolejne elementy w funkcjonującej już od lat legendzie.


Autor: Marek Teler
Tagi: Artykuły, Historia kultury i sztuki, Historia kobiet, Judaistyka, Sylwetki i biografie, Późne średniowiecze, Polska
Opublikowany: 2018-09-12 18:29
Licencja: wolna licencja
Czytaj więcej: https://histmag.org/Esterka-miedzy-legenda-a-prawda-historyczna-17409/

Esterka: między legendą a prawdą historyczną
Esterka, żydowska kochanka Kazimierza III Wielkiego, od wielu lat budzi dyskusję wśród badaczy. Postać pięknej Żydówki nie pojawia się w XIV-wiecznych dokumentach, lecz pamięć o niej żywa jest w legendach i tradycjach wielu polskich miast.
Czytaj więcej: https://histmag.org/Esterka-miedzy-legenda-a-prawda-historyczna-17409/


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Netanyahu is running scared

Netanyahu is running scared

EHUD OLMERT


None of the ministers, members of Knesset or partners I had during my years in politics, were part of my decision to resign from my role as prime minister.

A PROTEST against Prime Minister Benjamin Netanyahu in Jerusalem. / (photo credit: REUTERS)

The picture of a mask-free Prime Minister Benjamin Netanyahu standing behind the speaker’s podium, surrounded by leading cabinet ministers who are all donning masks, is surprisingly similar to the picture of Al Capone as he stands surrounded by his associates, assistants and mercenaries just before his trial is about to begin. Of course, this resemblance is misleading as Netanyahu is no Al Capone and his band of ministers is not a group of violent mercenaries who were connected with an organized crime boss like Al Capone.

But the resemblance of the two images is uncanny. It was something about the combination of incitement, victimization, accusations, threats and intimidation that was so dominant in Netanyahu’s appearance before the opening of his trial this week inside the Jerusalem District Court, next to the Ministry of Justice.

I was asked: Could I feel what was going through his mind or what Netanyahu was feeling in those moments before he strode into the Jerusalem courtroom? And in particular, did I have an inkling what he was feeling when the court clerk announced the entry of the judges and Netanyahu stood next to the defendant’s chair, so close (maybe too close for comfort?) to Noni Mozes and Shaul Elovitch and showed respect to the judges who would determine his fate in the near future.

I can’t answer this question, for I am not Netanyahu. There’s no similarity between us at all. Indeed, I, too, had my time in court, and I admit it was not pleasant or easy. I stood up respectfully when the judges entered, offering them my respect. With the help of my attorneys, I attempted to present to the court and the public my arguments, answers and positions regarding my complex web of activity I engaged in over many years in the roles of minister, mayor of Jerusalem and prime minister.

There was not one moment that brought me pleasure or nachas or a feeling of satisfaction during any of those many long days I spent in that very same courtroom in the Jerusalem District Court. I did experience one moment of relief when the verdict was read out acquitting me of the main charges, which were the main focus of the public and media attention. Naturally, there was much discussion of the investigations during the period preceding the trial, including my resignation from the post of prime minister, of course.

One would imagine that I experienced moments of pain, discomfort, uneasiness and intense anger directed at the former state prosecutors (Eran Shender, Moshe Lador, Shai Nitzan), some of the police investigators, former attorney general Manny Mazuz, a few print and electronic journalists who were not too kind to me, and did not, in my opinion, display the correct amount of tolerance and restraint that I expected and for which I had longed.

Of course, there were also public figures, politicians, ministers, members of Knesset and other people I came across whose reactions, conduct, criticism and judgment of me seemed unfair, hasty and baseless.

AS I detailed in my book that I wrote many years after I’d served as prime minister, after my trial was over, and after I finished serving the time I’d been given – contrary to allegations – none of the ministers, members of Knesset or partners I had during my years in politics, were part of my decision to resign from my role as prime minister.

I resigned from a position that I loved so much in order to deal with the wave that threatened to drown me. I renounced the protection the status as prime minister could offer me. Surely, there were many people who yearned for me to resign, some of whom even said so publicly. But, under no circumstances did anyone have the ability or the will to bring about my resignation or to topple the government that would, no doubt, have led to a political crisis the results of which would be impossible to predict.

I took this step that was in complete contradiction to what I knew was true – that I had not failed and that I was not guilty of what had been attributed to me. I deliberated and consulted with my family members, who provided me with emotional support and worried together with me, which was so very important to me.

In the end, it was clear to me that it was not a formal question. The problem wasn’t how flexible the law can be to allow a prime minister to continue to fulfill his role. The crucial question is: What is the public and moral significance of a prime minister continuing to function as prime minister, while at the same time, fighting to keep his personal and political lives intact? This is very much a conflict of interest.

How can we maintain a feeling of national solidarity in fateful matters that require decision-making of the most sensitive matters of state, which sometimes involve danger for individuals and perhaps even large numbers? When this behavior is accompanied by a feeling that, perhaps, the decisions might be affected, not by matter-of-fact, sober responsible national interest, but heaven forbid, by an effort to strengthen the status of a prime minister in his fight for survival. How can one maintain proper and correct governance in such a troubled reality?

This is not an objective question. It’s impossible to measure these feelings with exact figures. At the end of the day, it’s a conscientious, moral decision that no one can make unless one has been in this specific situation: the prime minister.

In my case, the decision was mine to make, and I did not reach this decision easily or happily. I did not make my decision following threats made by the defense minister, warnings from the foreign minister, pressure from newspaper articles or TV broadcasts. Neither did I belittle my role in the mistakes I made. The decisive reasoning behind my decision was the feeling that if I try to postpone making a decision, in the end I might find myself in a position similar to the one we’re currently experiencing.

WHAT’S CURRENTLY happening is the inevitable result of the prime minister’s decision to do everything, without a moment’s rest, with no restriction or restraint, in order to remain in power. As a result, the country has been dragged into holding three elections, which created an atmosphere of direct, almost violent, threat, initially on the prime minister’s political opponents, and later on the gatekeepers, the police chief, the prosecutor’s office and in the end, when left with no choice, on the judges, too.

When a defendant does this – any defendant – it is naturally and somewhat indifferently accepted, even if uncomfortably. When the defendant is a civil servant, the rules of game are different.

For many years now, I’ve felt rage and anger burning inside of me directed toward some of the people who were responsible for making the decisions that I knew were wrong and harmful for me. I’ve harbored this anger inside of me during the entire time I served as prime minister. I knew that the use of my position, authority and power that came from my position, might be understood in a such a way as to cause a schism within the public and within the state, as well.

I waited many years until giving expression to some of these experiences, which I finally did in an autobiographical book that I published in March 2018, nine years after I left the position of prime minister.

All of this is the exact opposite of what’s taking place at the present time. Netanyahu is behaving like an elephant in a china shop. He walks around like a cowboy with two loaded pistols, and shoots in all directions, not caring that innocent bystanders are getting caught in the crossfire.

When a prime minister stands in a courtroom and declares that the chief of police and the attorney general, who he himself appointed, set him up, and then proceeds to declare them as enemies of the state, he is inciting, causing division and disputes, and threatening the basis of the solidarity that anchors and maintains the social stability of the State of Israel.

The prime minister is not trying to defend himself in court. What he’s trying to do is make sure that his political power, combined with the rebellion against the police, the prosecutor’s office and the courts, will eventually lead to the collapse of all of these institutions, without which the country will fall apart and anarchy will take over our lives. He is not the first leader of a democratic country willing to endanger its citizens’ democratic way of life in order to protect himself and his family’s personal interests. He’s just Israel’s first prime minister to do this.

The conduct of the prime minister, the argumentative language, the threats on the “left-wing court” and on his political opponents, puts the Israeli public to a serious test. We are so proud that Israel, as Ehud Barak said when he was prime minister, is a “villa in a jungle.” In other words, we are the only democracy in a crowded region made up of undemocratic countries. These past few months have brought us closer – at a dizzying speed – to a reality that is different from anything Israel has ever before experienced.

WE’VE SURVIVED periods of internal conflict within our public institutions. We got through a period in which our prime minister – who declared the establishment of the State of Israel – also declared an unbearable political boycott of the Herut and Maki political parties. We’ve experienced election campaigns that were saturated with negative emotions that sometimes bordered on violence. The climax was the assassination of Israel’s former prime minister Yitzhak Rabin, who paid with his life for the efforts he made to advance a peace agreement with the Palestinians, even in the face of incitement that spread like wildfire and in the end led to his murder.

Netanyahu himself made a significant contribution to the incitement that led in the end to that terrible tragedy. It probably never occurred to him, though, that such a tragic could result from the parades in which people carried pictures of Rabin wearing an SS uniform, or a coffin on their shoulders as they protested loudly against the government and its leader while he was the main speaker at these rallies.

Netanyahu must have learned a lesson from what happened; the incitement for which he was responsible in the past and in the present is the main cause of the current situation, which could also end in tragedy.

The targets this time around are the prosecutor’s office and the courts. It’s okay to express your disapproval of the way certain people are handling affairs. I, too, have done so in the past, although only as a private citizen, and never when I was prime minister. Everyone makes mistakes – none of us is perfect – and we all sometimes misunderstand the various components of the complicated governmental structure and the person who stands at its head.

It’s permissible for the prime minister and the ministers and members of Knesset who support him to think that certain people have made a mistake, but to incite against them is unacceptable. To send the senior ministers who are under his authority to say that the attorney general is a crook, is tantamount to declaring war on democracy, which is the base our country’s existence depends upon.

What Netanyahu did, and for what he’s being tried, will be decided in the court. Until that moment, he must be presumed innocent.
What Netanyahu, his family and the group of servants that he keeps around him are doing outside of the court are crimes that are potentially worse than the crimes with which he’s being charged inside the Jerusalem courthouse.


The writer was the 12th prime minister of Israel.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel returns to normal – This Week in 60s

Israel returns to normal – This Week in 60s

TV7 Israel News



Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com