Archive | 2020/09/24

Na „białe niedźwiedzie”

Na „białe niedźwiedzie”. 80 lat temu Sowieci rozpoczęli zsyłki Polaków

KRZYSZTOF ZWOLIŃSKI


Po 17 września 1939 w ciągu 15 miesięcy z polskich Kresów zesłano przynajmniej dziesięć razy więcej Polaków niż w czasie 120 lat rozbiorów. O ile jednak zesłańcy z XIX wieku czynnie występowali przeciwko zaborcy, to zesłańcy z lat 1940-41 po prostu byli Polakami, mającymi nieszczęście mieszkać tam, gdzie mieszkali.

10 lutego 1940 roku ruszyły na wschód transporty pierwszej z z czterech wywózek ludności polskiej w głąb ZSRR z terenów zajętych przez Armię Czerwoną na mocy układu pomiędzy państwem robotników i chłopów a III Rzeszą.

Następne wywózki miały miejsce w kwietniu i czerwcu 1940 oraz na przełomie maja i czerwca 1941. Te ostatnie transporty niejednokrotnie przeprowadzano pod bombami niemieckich samolotów po ataku III Rzeszy na ZSRR, 22 czerwca 1941roku.

Nie tylko Syberia

Wywózki obejmowały różne kategorie ludności.

❶ W pierwszej przeważali pracownicy lasów, kolei, osadnicy cywilni i wojskowi, urzędnicy II Rzeczypospolitej.
❷ Druga objęła rodziny wcześniej zesłanych, aresztowanych i skazanych, także bliskich jeńców wojennych, w tym oficerów osadzonych w Ostaszkowie, Starobielsku i Kozielsku.
❸ Trzecia dotyczyła uchodźców z zachodniej i centralnej Polski i w większości składała się z polskich Żydów.
❹ Czwarta uzupełniała poprzednie, szczególnie o ludność polską z Wileńszczyzny.


Więźniowie gułagu w Workucie przy budowie linii kolejowej. Fot. Sovfoto/Universal Images Group via Getty Images

Najliczniejszą grupą ofiar zsyłek byli Polacy, następną Żydzi oraz Ukraińcy i Białorusini.

Ziemiaństwo, mieszczaństwo, czyli każdy, kto coś miał, oraz inteligencja byli naturalnym potencjalnym wrogiem komunistów i – jeżeli można tak powiedzieć – nie dziwi ich obecność w wagonach zmierzających na wschód, ale jak wytłumaczyć, że 1/3 ofiar pierwszej wywózki stanowili małorolni chłopi?

Klucz klasowy musi być uzupełniony o narodowy – polskość jako przeszkoda w dziele sowietyzacji była usuwana z nowo pozyskanych terenów przez Białoruską, Ukraińską, a później i Litewską Republikę Radziecką.

Zsyłki na „białe niedźwiedzie” czyli na Sybir nie ograniczały się do Syberii, a nawet – wbrew tradycji represji carskich – w większej liczbie przypadków dotyczyły północnych europejskich terenów Rosji (okolice Archangielska, republika Komi) i Kazachstanu. Zamarzające Morze Białe i minus 50 stopni zimą w upalnym latem Kazachstanie wpisywało się w XIX wieczne opowieści rodzinne o warunkach katorgi, na którą carowie skazywali polskich powstańców.

Co do liczby przymusowo przesiedlonych to w ciągu 15 miesięcy pierwszej okupacji sowieckiej z polskich Kresów zesłano przynajmniej dziesięć razy więcej Polaków niż w czasie 120 lat rozbiorów. O ile zesłańcy z XIX wieku czynnie występowali przeciwko zaborcy, to zesłańcy z lat 1940-41 po prostu byli Polakami, mającymi to nieszczęście mieszkać tam, gdzie mieszkali.

Przynajmniej setki tysięcy

Trudno precyzyjnie ustalić liczbę ofiar czterech wywózek z polskich Kresów. Historycy emigracyjni, a za nimi rząd RP na uchodźstwie, szacowali wywiezionych na 1,2 do nawet 1,7 miliona. Gdy na początku lat 90-ych otworzyły się dla badaczy archiwa NKWD, cztery wywózki zsumowano na 320 tysięcy osób. W tym Polaków 200-210 tysięcy, 70 tysięcy Żydów, 25 tysięcy Ukraińców i 20 tysięcy Białorusinów. Rozbieżność między obliczeniami dziś tłumaczy się tym, że emigracyjni analitycy liczyli wszystkie ofiary sowieckiego terroru na terenach dawnej II RP, i tym, że duża część archiwów NKWD jest jeszcze do zbadania.

Terror sowiecki wobec obywateli polskich zamieszkałych w 1940 i 1941 roku na terenach dzisiejszej Ukrainy, Białorusi i Litwy to nie tylko cztery masowe deportacje. Zanim doszło do pierwszej już zginęło lub zostało aresztowanych i wysłanych do obozów karnych w ZSRR tysiące Polaków. Armia Czerwona nie zawsze brała jeńców. Walczący z nią żołnierze polscy po poddaniu się byli nierzadko rozstrzeliwani – a zdarzały się też tak makabryczne sytuacje jak rozjeżdżanie gąsienicami czołgów obrońców Grodna.

196 tysięcy jeńców rozlokowano w ponad 130 obozach, a 210 tysięcy obywateli polskich przymusowo wcielono do Armii Czerwonej. Wielu – nie wiadomo ilu – zginęło w wojnie fińskiej i broniąc Sojuza przed III Rzeszą. Nieznana ilość oficerów, znacznie mniejsza niż na liście katyńskiej, trafiła do łagrów.

42 tysiące szeregowych i młodszych podoficerów zwolniono do domów, aby część z nich później zagarnąć w pierwszej i szczególnie czwartej wywózce. Emigracyjni historycy sumując rodaków, którym udało się wyjść z Armią Andersa , wojskiem Berlinga i tych z repatriacji w latach 40. i 50. nie mogli się doliczyć setek tysięcy ludzi.

Liczbę ofiar samych wywózek, 320 tysięcy z znanych dokumentów NKWD, współcześnie historycy podnoszą do około 500 tysięcy. Historyk brytyjski, Roger Moorhouse w swojej książce „Pakt Diabłów” do każdej osoby znanej z udostępnionych dokumentów NKWD dodaje trzech lub czterech nierejestrowanych deportowanych. Podobnie jak historycy polscy po wojnie na emigracji, Moorhouse oblicza ofiary deportacji na ok. 1,5 miliona.

Do w miarę pełnego obrazu należy dodać, że po agresji III Rzeszy na ZSRR w więzieniach na terenach RP zajętych po 17 września 1939 przez Armię Czerwoną NKWD wymordowało 35 tysięcy obywateli polskich.

Bezustanne spisy ludności

Zanim doszło do sformowania pierwszego transportu w lutym 1940 roku nastąpiły liczne aresztowania ludzi aktywnych społecznie przed wojną, działaczy państwowych i osób, które zdaniem NKWD, mogły najbardziej przeszkadzać w sowietyzacji polskich Kresów. Przed pierwszą zsyłką najbardziej niebezpieczny element był już zneutralizowany.

Do sukcesu aresztowań i późniejszych zsyłek wydatnie dopomogła współpraca mniejszości narodowych z sowieckimi organami bezpieczeństwa. Nacjonalistycznie nastawieni Ukraińcy i komunizujący Białorusini brali odwet za realne i wydumane krzywdy doznane od polskiej władzy. Odwetowo nastawieni byli też komunizujący Żydzi, którzy mawiali do Polaków: „Chcieliście Polski bez Żydów, macie Żydów bez Polski”. Podobnie jak Ukraińcy i Białorusini, byli skuteczni i dla Polaków niebezpieczni. Znali teren i wiedzieli kim, kto był przed wojną.

Władze sowieckie przyjmowały chętnie tę współpracę, ale nie ufały bez reszty miejscowym przyjaciołom. Powiedzenie przypisywane samemu Stalinowi mówiło: „Ufaj, ale sprawdzaj.”

i zgodnie z tą maksymą robiono bezustanne spisy ludności. Służyły temu zapisy na odbiór żywności i reglamentowane (czyli wszystkie) towary, spisy lokatorów, spisy wyborcze itp. A pośpiech z jakim wycofały się władze polskie pozostawił w rękach następców całą dokumentację urzędową i policyjną. Nad ranem 10 lutego 1940 roku NKWD szło jak po sznurku i jak po swoje.

Pozostałości jednego ze stalinowskich obozów pracy w górach Kodar w azjatyckiej części Rosji. Fot. PAP/CTK

N.K.W.D. wpadli jak wilki z naganami i sztyletami do naszego domu, zaczęli niszczyć obrazy święte, łamali meble, wyzywać nas od polskich burżuij. Ojca z oka nie spuszczali wciąsz pytali się o broń, której tatuś nie miał, więc poczęli wyrywać deski z podłogi, wyżucać ubranie z szaf, łamać łóżka. Po godzinnym zniszczeniu naszego domu kazano nam zbierać się przyczym wolno nam było zabrać trochę odzierzy i tylko 5 kg mąki, choć wywieziono nas 5 cioro.

Głód, zimno, wszy

Ze wspomnień tych, którzy przetrwali wiadomo, że pierwsza wywózka była najcięższa do przeżycia. W 40-stopniowym mrozie w towarowych wagonach wprawdzie z jednym piecykiem „kozą” na wagon, ale który nie mógł ogrzać 50 osób. Podróż trwała tygodniami, całe dni bez jedzenia i bez wody. Na każdym przystanku z wagonów wynoszono zamarznięte zwłoki.

Pamiętam ówczesny mroźny dzień, kiedyśmy ze swej miejscowości dojechali do stacji to sowieci chodzili po wagonach, nosząc pod rękami zmarzłe dzieci, niemowlęta, pytając się czy „zamierszczych rebiat nima”.

W czasie podróży na Sybir wyrzucano co dzień z transportu po kilka trupów zmarłych z głodu i zimna. W czasie podróży nie wolno było wyjrzeć oknem, jeść dawano bardzo źle, a wody tylko raz na dzień i bardzo mało. Jedliśmy śnieg z dachu. Z naszego wagonu umarło trzy osoby.

Podczas następnych wywózek, wiosną i wczesnym latem nikt już nie zamarzał. Podczas nie kończącej się jazdy umierano „tylko” z głodu, chorób i wyczerpania.

Sytuacja w wagonach była straszna. Na pryczach, pakunkach, walizkach, leżały lub siedziały w kuczki kobiety przez kilka dni nie zdejmując sukien. To też momentalnie pojawiły się wszy.

Dzieci ułożone w wygodniejszych miejscach, ale bez dobrego powietrza, ruchu i należytego pożywienia zaczęły gorączkować. Nerwy ludzi, zmęczone zaduchem, brakiem snu, dobrej wody i gotowanego jadła, a nawet dostatecznej ilości wody do mycia, wytwarzały atmosferę nie do zniesienia.


Żołnierze NKWD stali się ordynarni, grozili kolbami, ubliżali lub czasem kokietowali prostacko dziewczęta. (…) W ciągu 18. dni podano 4 razy ciepłą strawę, raz w nocy, o drugiej, 2 razy wieczorem, 1 raz rano. Była przypalona, wstrętna kasza lub brudna zupa bez tłuszczu.

W chlewach i oborach

Wywożeni mieli różny status, jeśli tak można powiedzieć, prawny. Pierwsza i trzecia wywózka to specjalni przesiedleńcy, osiedleni w specjalnych ośrodkach zarządzanych bezpośrednio przez NKWD, gdzie był przymus pracy i inne warunki, jak w łagrach.

Druga, czyli rodzin uprzednio aresztowanych, złożona z kobiet, dzieci i starców to byli administracyjnie wysłani do normalnych osiedli, przemieszani z miejscową ludnością i zatrudnieni na zasadach ogólnych. Bez formalnego przymusu pracy ale w kazachskich kołchozach była zasada; „kto nie pracuje, ten nie je” i dotyczyła nawet dzieci.

Zakwaterowanie z miejscową ludnością znaczyło w praktyce – przynajmniej na początku – mieszkanie w chlewach i oborach. Z czasem przesiedleńcy budowali sobie domy takie, jakie mieli miejscowi, z gliny, wysuszonego krowiego łajna i chrustu. Na porządku dziennym była dyskryminacja przy przydziale żywności i opieki medycznej przez zarząd kołchozu.

Czwarta wywózka to zesłani na osiedlenie na dwadzieścia lat. Wspomniana dyskryminacja na rzecz miejscowych bądź więźniów kryminalnych w osiedlach o reżimie łagrowym, dotyczyła Polaków ze wszystkich wywózek. Jeden z przymusowo osiedlonych wspominał, że na skargi na ciągłe zaniżanie wyników jego pracy, a od tego zależał przydział jedzenia, czyli to, czy się przeżyje, czy nie usłyszał od nadzorcy: „ Twoja rzecz pracować, a moja rzecz pisać”. Na wszystkie narzekania, postulaty i prośby najczęstsza odpowiedź to: „przywykniecie, a jak nie przywykniecie to zdechniecie”

Powszechny brud, wszawica a z nią tyfus, pluskwy, pchły, nierealne do wykonania normy pracy, brak odpowiedniej odzieży – zamarzanie zimą, a trudne do wytrzymania komary i jadowite muszki w tajdze latem. Prymitywne i nieodpowiednie narzędzia i opieka medyczna reagująca opieszale dopiero przy 40 stopniach gorączki.

Na zawsze w ZSRR

To wszystko sprawiało, że śmiertelność w osiedlach specjalnych i kołchozach można ostrożnie obliczyć na minimalnie 10% zesłanych. Śmiertelność oficjalnie przyznawana w raportach NKWD dla łagrów wynosiła 30%.

Pozostając przy 10 procentach i przyjmując milion zesłanych, to daje 100 tysięcy ludzi. O setkach tysięcy zmarłych w wyniku wysiedleń pisano na emigracji tuż po wojnie. Te tragicznie duże liczby uprawdopodobniają się jeżeli doliczyć Polaków przymusowych żołnierzy Armii Czerwonej poległych na wojnie z Finlandią i zabitych przez NKWD w innych okolicznościach.

Po amnestii dla Polaków w wyniku układu Sikorski-Majski z lata 1941 do Armii Andersa dotarło tylko 115 tysięcy ludzi. Zwolniono więcej, ale wielu wygłodniałych, chorych i wyczerpanych nie zdołało dojechać do miejsc koncentracji, a władze lokalne po drodze nie szczędziły trudności podróżującym przez bezkresne terytoria ZSRR, z podawaniem fałszywych kierunków włącznie.

Msza polowa Armii Polskiej w Buzułuku nad Samarą w ZSRR z okazji Święta Niepodległości w 1941 roku. Z przodu dowódca gen. Władysław Anders. Fot. NAC/ Datka Czesław /Archiwum Fotograficzne Czesława Datki

Nie wszystkich, których obejmowała amnestia, w ogóle zwolniono. Z tych – różnie licząc na obecnym stanie badań – kilkuset tysięcy Polaków, którzy nie opuścili Związku Radzieckiego, jakaś część na pewno przeżyła czas wojny, ale nie zobaczyli ani Polski, ani wolnego świata.

Zostali przymusowo na zawsze obywatelami ZSRR – kraju, w którym ludność za czasów Stalina dzieliła się na tych, co już siedzieli, siedzą lub będą siedzieć. Więzienia lub egzekucji bali się nie bez przyczyny wszyscy z najwyższymi dostojnikami włącznie. Oprócz samego Stalina, który bał się zamachu. Po jego śmierci strach zelżał, ale pozostały nędza i beznadzieja, dla zesłanych, ich dzieci i wnuków.


Cytaty pochodzą z książki Ireny Grudzińskiej-Gross i Jana T. Grossa „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”, pisownia oryginalna.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Former IDF Soldier Files $6 Million Defamation Lawsuit Against BDS-Hole

Former IDF Soldier Files $6 Million Defamation Lawsuit Against BDS-Hole

David Lange


Back in June 2018, following the death of volunteer paramedic Razan Najjar in the “March of Return” riots, I posted how Israel-haters had falsely accused an IDF soldier called Rebecca of having killed her. As I mentioned at the time, they had merely taken her picture and some details from an old IDF Facebook page post.

Now Rebecca is suing for defamation.

Former soldier Rebecca Ram today (Tuesday) filed a $6million defamation lawsuit through Shurat Hadin against Suhair Nafal, a senior member of the BDS movement who spread false information that led to threats and incitement to murder against her.

Ram was accused by the BDS movement of being responsible for the murder of Palestinian paramedic Razan al-Najjar, who was killed by IDF fire on the Gaza Strip border about two years ago.

Rivka Ram (26), a young Jewish woman from California, immigrated to Israel in 2012 and enlisted in the IDF for a training position in the Education Corps.

About three years after Rivka’s release from the IDF, in 2018, Suhair Nafal, a Palestinian Christian originally and now a key activist in the California BDS movement, posted a post on her personal Facebook page claiming that Rivka was responsible for the death of Razan al – Najjar, a Palestinian paramedic from the Gaza Strip who was killed by IDF fire during one of the “return marches”.

The same post was circulated on social media among BDS activists and pro-Palestinian organizations in the United States, who began threatening and harassing Rebecca and her family on a daily basis. This week, the organization filed a defamation lawsuit against Suhair Nafal, the distributor of the post, for $ 6million in California court. After receiving the lawsuit, Nafal blocked her Facebook page profile to hide the incriminating evidence.

The indictment emphasized that this was a blood libel since Rebecca had never been in the Gaza Strip as part of her military service, since she had served in a training and back-office role only and certainly not in combat. In addition, Rebecca was discharged from the IDF in 2015, about three years before al-Najjar’s death.

The president of the Shurat HaDin organization, Adv. Nitzana Darshan-Leitner, stated: “It seems that we are returning to the protocols of the elders of Zion and the antisemitic blood libels of the past. Rebecca and her family were condemned and threatened with murder just because she was a soldier in the IDF. The war on haters of Israel has also taken a legal toll, and Rebecca’s lawsuit is at the forefront of the fight against the global boycott movement against the State of Israel. The BDS activists will know that they themselves may be personally indebted for their anti-Zionist activities and even pay a high price. ”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Kanye West Praises Jared Kushner

Rapper Kanye West Praises Jared Kushner for Role in Historic Middle East Accords: ‘He’s Done More for Peace Than Anyone in 30 Years’

Algemeiner Staff


Rapper Kanye West praised senior White House adviser Jared Kushner on Tuesday, hours after historic peace accords were signed between Israel, Bahrain and the United Arab Emirates.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com