Archive | 2020/11/29

Jak wygląda palestyńska porażka

W tym miesiącu prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, wyprawił do Syrii delegację jako część jego starań o zjednoczenie Palestyńczyków przeciwko Izraelowi i USA. Delegacja, na której czele stał Dżibril Radżoub, sekretarz generalny komitetu centralnego Fatahu, podczas pobytu w Damaszku całkowicie zignorowała los Palestyńczyków w Syrii. Na zdjęciu: Dżibril Radżoub. (Zdjęcie: Abbas Momani/AFP via Getty Images)


Jak wygląda palestyńska porażka

Khaled Abu Toameh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Kiedy Arabowie tacy jak saudyjski książę Bandar bin Sultan bin Abdul Aziz potępiają palestyńskich przywódców jako “nieudaczników”, odnoszą się konkretnie do finansowej korupcji, podziałów między Palestyńczykami, niewdzięczności wobec krajów arabskich, które wspierały ich finansowo i politycznie oraz do zmarnowanych okazji rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Ostatnio jednak palestyńscy przywódcy pokazali kolejną ze swoich trwających “porażek”, kiedy odwiedzili Syrię, gdzie przez ostatnich dziewięć lat zabito, zraniono, przesiedlono, aresztowano i wygnano z domów tysiące Palestyńczyków. Przywódcy nie pojechali do Syrii, by znaleźć sposoby na udzielenie pomocy żyjącym tam Palestyńczykom.

Tym razem palestyńscy przywódcy, reprezentujący rządzącą frakcję Fatah, przybyli do Damaszku w pierwszym tygodniu października na rozmowy z przywódcami mieszczących się w Syrii palestyńskich frakcji o sposobach osiągnięcia “narodowej jedności”, przeprowadzenia nowych wyborów na prezydenta i do parlamentu Autonomii Palestyńskiej (AP) i “przeciwstawienia się izraelsko-amerykańskim spiskom” przeciwko palestyńskiemu narodowi.

Delegację Fatahu wyprawił do Syrii prezydent AP, Mahmoud Abbas, jako część starań o zjednoczenie Palestyńczyków przeciwko Izraelowi i USA oraz o przeprowadzenie bardzo opóźnionych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

Delegacja, na której czele stał Dżibril Radżoub, sekretarz generalny komitetu centralnego Fatahu, podczas pobytu w Damaszku całkowicie zignorowała los Palestyńczyków w Syrii.

Radżoub i jego delegacja nie poruszyli tego tematu także w rozmowach z syryjskim wiceministrem spraw zagranicznych, Faisalem Mekdadem, kiedy spotkali się z nim 6 października. Zamiast tego Radżoub podobno chwalił syryjski rząd za sukces w “osiągnięciu bezpieczeństwa i stabilności” i wyraził nadzieję, że Syryjczycy będą w stanie “zlikwidować terroryzm we wszystkich częściach Syrii”.

Raz jeszcze palestyńska delegacja nie miała nic do powiedzenia o cierpieniach Palestyńczyków w Syrii, kiedy jej członkowie spotkali się z przywódcami wspieranego przez Iran Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu i innych radykalnych grup palestyńskich, takich jak As-Saika, Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny (LFWP), Demokratyczny Front Wyzwolenia Palestyny (DFWP) i Ludowy Front-Komenda Główna.

Warto zauważyć, że te syryjskie frakcje całkowicie sprzeciwiają się jakiemukolwiek procesowi pokojowemu z Izraelem, nie uznają prawa Izraela do istnienia i są poświęcone “zbrojnej walce”, by zniszczyć Izrael. Niektóre z tych frakcji, szczególnie Ludowy Front-Komeda Główna pod przewodnictwem Ahmeda Dżibrila, brały udział w organizowanych przez władze syryjskie potwornościach wobec Palestyńczyków w Syrii od początku wojny domowej w tym kraju w 2011 roku.

Te mieszczące się w Syrii grupy należą do palestyńskiego obozu “negacjonistów”, którzy odrzucili Umowy z Oslo podpisane przez Izrael i OWP w 1993 i 1995 roku. Czy Abbas jest tak naiwny, że zakłada, iż obóz “negacjonistów” zgodzi się uczestniczyć w palestyńskich wyborach zgodnych z Umowami w Oslo, którym się tak zaciekle sprzeciwiają? Tych frakcji nie obchodzą wybory. Nie obchodzą ich plany pokojowe. Nie obchodzi ich “jedność” między Fatahem Abbasa a Hamasem. Mają tylko jeden cel: dokonywanie ataków terrorystycznych przeciwko Izraelowi i zabijanie tylu Żydów, ile to możliwe.

Jeśli palestyńskich frakcji nie obchodzą cierpienia ich ludności w Syrii, co powoduje, że Abbas uważa, iż będzie ich obchodzić dobro Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu lub w Strefie Gazy?

Podczas dyskusji w Damaszku przywódcy palestyńskich frakcji nie powiedzieli ani słowa o 4048 Palestyńczykach zabitych podczas wojny domowej w Syrii. Nie wspomnieli o 1800 Palestyńczykach zamkniętych od wielu lat w syryjskich więzieniach i ośrodkach internowania. Przywódcy palestyńskich frakcji nie mieli nic do powiedzenia o 620 Palestyńczykach, którzy zmarli w wyniku tortur w syryjskich więzieniach. Oczywiście, zignorowali także apele rodzin i krewnych 333 Palestyńczyków, którzy zaginęli w Syrii podczas wojny domowej.

Nie trzeba dodawać, że przywódcy palestyńskich frakcji nie słyszeli o sprawie Szadiego Amareena, Palestyńczyka z syryjskiego miasta Duma, który zmarł 11 października w syryjskim więzieniu w wyniku tortur. Według informacji od jego rodziny, Amareen został aresztowany przez syryjskie siły bezpieczeństwa cztery lata temu z nieznanego powodu.

Można by argumentować, że przywódcy palestyńskich frakcji boją się, że podniesienie sprawy potworności popełnianych przeciwko ich ludziom, spowodowałoby zemstę reżimu Baszara Assada. Wiedzą, że w chwili, w której przemówią przeciwko zbrodniom Syryjczyków wobec Palestyńczyków, podpiszą własny wyrok śmierci.

Przywódcy palestyńskich frakcji wiedzą także, że jeśli zrażą do siebie reżim Assada, będą mieli szczęście, jeśli zostaną tylko wtrąceni do więzienia wraz z setkami Palestyńczyków już trzymanych tam przez Syryjczyków. Gdyby nie mieli szczęścia, ci przywódcy powiększyliby statystyki ponad czterech tysięcy Palestyńczyków zabitych w Syrii w ciągu ostatnich dziewięciu lat.

Zawieść własną ludność przez kradzież pieniędzy, jakie przysłała jej społeczność międzynarodowa, to jedna rzecz. Na innym poziomie jest jednak nieakceptowalna obojętność i zamknięcie oczu na potworności popełniane przeciwko własnym ludziom przez kraj arabski.

Przeprowadzenie nowych wyborów nie zrekompensuje ani nie pocieszy rodzin Palestyńczyków zabitych w Syrii. Podobnie, 1800 Palestyńczyków siedzących w syryjskich więzieniach nie mogłoby dbać mniej o wybory lub o odrzucenia planu pokojowego prezydenta USA, Donalda Trumpa, natychmiast ostro potępionego przez Abbasa i wszystkich przywódców palestyńskich frakcji.

Wychwalając syryjski rząd za “osiągnięcie bezpieczeństwa i stabilności”, przywódcy Fatahu w rzeczywistości mówią Assadowi, że może nadal zabijać, więzić i torturować tysiące Palestyńczyków.

Organizując spotkania w Damaszku bez poruszenia kwestii, jak pomóc swoim ludziom oblężonym w Syrii, palestyńscy przywódcy mówią, że udaremnienie planów pokoju i potępienie Arabów za zawieranie pokoju z Izraelem mają pierwszeństwo przed bezpieczeństwem ich ludności. Krótko mówiąc, ta wizyta dołożyła palestyńskiemu przywództwa kolejny medal za “porażkę”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel Respects Gay Rights; the Palestinians Do Not

Israel Respects Gay Rights; the Palestinians Do Not

Aidan Segal


Revelers take part in Tel Aviv’s annual Pride Parade, June 14, 2019. Photo: Reuters / Ronen Zvulun.

The University of Pittsburgh’s chapter of Students for Justice in Palestine (SJP) held a meeting in October on the topic of “pinkwashing” —  the accusation that Israel exploits the LGBTQ+ community to propagandize a progressive image of the country, and to obscure the reality that Israel is allegedly an apartheid state.

Pinkwashing is one of many false narratives manufactured by anti-Israel organizations. Like any country, Israel is not perfect and not without prejudice; but it strives to be a beacon of freedom for all its inhabitants. In a region hardly brimming with liberal democracies, Israel “adamantly protects the rights of its gay citizens, and the LGBT community is represented in the highest echelons and in all facets of Israeli society.”

Israel celebrates the community not to appear progressive, but because it truly respects gay rights, and has an uncanny level of support for the LGBT+ community.

The founder of modern Zionism, Theodor Herzl, wrote that a Jewish state would be a positive force not only for Jews, but “for the good of humanity.” Nothing could be more true for the prosperous LGBTQ+ community in Israel, though anti-Zionist activists such as adherents to the BDS movement insist that an ulterior motive is at play.

The BDS movement claims that “Israel’s pinkwashing agenda seeks to portray itself as a fun-loving gay haven while using racist stereotypes to depict Palestinians as backward.”

In reality, there are no civil rights protections for LGBTQ+ people in the territories controlled by the Palestinian Authority and Hamas, which has prompted hundreds of gay Palestinians to flee to Israel for fear of persecution.

According to Amnesty International, there have been “at least eight cases of LGBTI individuals who were arbitrarily arrested or ill-treated by Palestinian security forces in the West Bank in relation to their sexual orientation or gender identity.” Not to mention that, according to a survey conducted by the Arab Barometer research network just last year, only 5% of West Bank Palestinians accept gay relationships.

Homosexual activity is an imprisonable, even fatal, offense in the Gaza Strip. The terrorist organization Hamas executed one of its own commanders in 2016 for, among other allegations, “moral turpitude, by which Hamas meant homosexuality,” according to a New York Times report. While no society is completely free of intolerance, singling out the Jewish state as uniquely evil while disregarding the plight of the LGBTQ+ community throughout the region is antisemitic and intellectually dishonest.

For example, Middle East Eye contributor Nada Elia didn’t seem the least bit concerned about the treatment of the LGBTQ+ community under the Palestinian leadership in an article published in 2018. Instead, she accused Israel of pinkwashing. “All of Israel is not gay-friendly,” she wrote, “and even those few places that are, are ‘white-and Jewish-gay-friendly.’”

Elia’s canards are nothing new. In her book How to Fight Anti-Semitism, journalist Bari Weiss explains how antisemitism conveniently “turns Jews into the symbol of whatever a given civilization defines as its most sinister and threatening qualities.” In Elia’s case, Jews aptly fill the role of colonialist white people — a nonsensical attempt to conceal Israel’s distinctive LGBTQ+ rights record and its vibrant communities from North Africa and the greater Middle East.

In nations such as Iran, Saudia Arabia, and Yemen, same-sex relations are punishable by death, yet these countries seldom face the same degree of criticism from activist groups as Israel does.

Pinkwashing claims can be similar to other falsehoods peddled by anti-Zionist organizations, in that they are at best an undermining of Israel’s LGBTQ+ rights records, and at worst, a political facade masking Jew hatred and antisemitism. In 2019, the DC Dyke March banned the Israeli flag in the name of restricting “nationalist symbols” and representations of “violent nationalism.” Palestinian flags, on the other hand, were deemed acceptable, even though they are also “nationalist symbols.”

Israelis know better than anyone the pain of being rejected by the world, and thus should be proud to have fostered such a tolerant environment for another persecuted people. Anti-Zionist organizations continually selling the baseless and homophobic myth that LGBTQ+ Israelis are simply parts of an apartheid propaganda machine only decreases chances for peace, and more devastatingly, risks hurting the very people they claim to be liberating.


Aidan Segal is a student at the University of Pittsburgh, and a campus fellow for the Committee for Accuracy in Middle East Reporting and Analysis (CAMERA).


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Hebrew language and Israeli culture institute opens in UAE

Hebrew language and Israeli culture institute opens in UAE

Abigail Klein Leichman


First-of-its-kind school opening in 4 locations in Abu Dhabi and Dubai for businesspeople interested in Israeli conversation, culture and cuisine.

Image via Shutterstock.com

Here’s an item you never would have read in the United Arab Emirates’ Khaleej Times until quite recently: First Hebrew institute to open in UAE in January.”

Josh Samet, director of the forthcoming Educational Hebrew Institute, told Khaleej Times that the Abraham Accords signed by Israel and the UAE “have fueled curiosity for knowledge and education centered around the Hebrew language.”

Indeed, as ISRAEL21c reported recently, businesspeople and government officials from the UAE and Bahrain are signing up to learn conversational Hebrew online with Israeli-based language schools.

But now, Emirati authorities have confirmed that EHI, the first Hebrew language and Israeli culture institute in the UAE, will open in January.

In-person classes taught by Israelis in Dubai and Abu Dhabi will acquaint local businesspeople with Israeli-style communication and cuisine in “a fun and interactive way.”

EHI is offering a variety of formats — morning, afternoon and evening classes, private instruction and gender-segregated classes in English-Hebrew and English-Arabic for beginner, intermediate and advanced students – at four locations or onsite at corporate or government offices.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com