Archive | 2020/12/24

Polska Republika Wileńska. Jak Sowieci prowadzili Polaków na wojnę z Litwinami

Pomnik Lenina zdemontowany w Wilnie 23 sierpnia 1991 r., w 52. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow (Fot. Sławomir Sierzputowski / Agencja Gazeta)


Polska Republika Wileńska. Jak Sowieci prowadzili Polaków na wojnę z Litwinami

Zbigniew Rokita


Stolicą Polskiego Kraju ma być wschodnia dzielnica Wilna – Nowa Wilejka. Organizm ma liczyć 215 tys. dusz, hymnem ma się stać “Rota”, a flaga ma być biało-czerwona.

.„Żądamy wprowadzenia polskich »zielonych ludzików« na Wileńszczyznę i przeprowadzenia tam referendum wśród autochtonicznej ludności” – nawoływał facebookowy profil Wileńska Republika Ludowa (Wilenskaja Narodnaja Riespublika). Pojawił się w 2014 r., gdy na wschodzie Ukrainy rodziły się donbaskie „republiki ludowe”.

Nic dziwnego, że Wileńszczyzna dołączyła do południa Ukrainy, wschodu Białorusi, północy Estonii i innych regionów, na które spoglądano wówczas jako na potencjalne punkty zapalne. Litwini pamiętają bowiem, co działo się na Wileńszczyźnie przed 30 laty.

Zamrożone konflikty

Jak zauważył Tony Judt, po I wojnie światowej w Europie zmieniano granice, natomiast ludzie pozostali na miejscu. Po II wojnie światowej – z niewielkimi wyjątkami, głównie Polski – było odwrotnie: granice pozostały, a ludzie masowo migrowali. U schyłku zimnej wojny nie było wiadomo, jak wpłynie ona na mapę i jej mieszkańców. Jej kres rozmroził zahibernowane przez Moskwę konflikty. Niektóre, jak ormiańsko-azerski czy gruzińsko-abchaski, przerodziły się w krwawe wojny; inne, jak polsko-czeski czy węgiersko-słowacki, w wojny się nie przerodziły. Nieznana była przyszłość konfliktu Wilna z blisko 250 tys. litewskich Polaków.

Po wojnie do Polski przesiedlono ok. 200 tys. Polaków, głównie z miast, w tym inteligencję. Pozostali – przeważnie chłopi i robotnicy – mieszkali na prowincji. Na Wileńszczyźnie dominowali (rejon solecznicki – blisko 80 proc., wileński – 63 proc.), otaczając pierścieniem wiosek i miasteczek Wilno, gdzie mieszkało ich 100 tys. (co piąty mieszkaniec).

W szczytowej fazie pieriestrojki kraje nadbałtyckie stały się awangardą ruchów niepodległościowych. Litewskie place zapełnili manifestanci śpiewający patriotyczne pieśni i trzymający zabronione dotąd trójkolorowe flagi. W 50. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, który uwięził Litwę w radzieckiej strefie wpływów, powstał 600-kilometrowy łańcuch – 2 mln mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii złapało się za ręce, domagając się potępienia paktu. Jednocześnie Litwini chcieli zachowania anektowanej przez Stalina na rzecz Litewskiej SRR Wileńszczyzny. Litwa była bowiem jednym z państw, które po II wojnie światowej zyskały terytorialnie.

– Poluzowanie cenzury, przywrócenie symboli narodowych, publiczna debata o historii – wszyscy zachłysnęli się wolnością.

Litewscy Polacy nie uczestniczyli jednak aktywnie w odrodzeniu litewskim, to dokonywało się w miastach. Każda społeczność gotowała się we własnym sosie, my mieliśmy swoje odrodzenie narodowe.

– Dobrze to pamiętam, rodzice szyli nam stroje ludowe, cieszyłam się, że nareszcie mogę przypiąć do tornistra biało-czerwoną flagę – opowiadała mi dr Barbara Jundo-Kaliszewska, historyczka pochodząca z Wileńszczyzny, autorka pracy „Zakładnicy historii. Mniejszość polska w postradzieckiej Litwie”.

Obudzony separatyzm

Polscy samorządowcy z Wileńszczyzny pierwszy raz wysunęli ideę polskiej autonomii w 1988 r. W następnym litewscy Polacy popierali ją już masowo. Jundo-Kaliszewska sugeruje, że zapalnikiem konfliktu są „uśpione” dotąd animozje historyczne i polityka językowa Litwy. Dekret „O używaniu języka państwowego Litewskiej SRR” zobowiązuje instytucje do przejścia w ciągu dwóch lat z rosyjskiego na litewski. Na Łotwie i w Estonii, gdzie również żyją duże mniejszości słowiańskie, władze nie posuwają się tak daleko i zamierzają dopuścić ruszczyznę w relacjach obywatel – państwo. Gros litewskich Polaków słabo posługiwało się litewskim lub nie miało z nim styczności. Polacy obawiają się, że gdy zabraknie radzieckiego centrum, zostaną zmarginalizowani i zlituanizowani.

Polskie samorządy jeden po drugim zaczęły się domagać statusu rejonów narodowych – namiastki autonomii. Poza litewskim ma tam obowiązywać polski. Początkowo autonomia ma być kulturalna, ale wraz z eskalacją konfliktu pojawiają się postulaty autonomii politycznej.

„Polrajony” mogą budzić jednak złe skojarzenia. Moskwa tworzyła je w międzywojniu jako przyczółki do dalszych aneksji: Polski Rejon Narodowy im. Dzierżyńskiego w Białoruskiej SRR i Polski Rejon Narodowy im. Marchlewskiego w Ukraińskiej SRR (tym samym było wówczas Naddniestrze wobec Mołdawii czy Karelia dla Finlandii).

Wilno coraz bardziej obawiało się polskiego separatyzmu. Litwini wciąż pamiętali o „buncie Żeligowskiego” – odbiciu przez Warszawę Litwy Środkowej w 1920 r. i przyłączeniu jej do Polski.

Moskwa początkowo nieprzychylnie patrzyła na oddolne próby uzyskania autonomii przez Polaków. Obawiała się, że ten precedens roznieci waśnie narodowe. Im bardziej jednak Litwa wybijała się na niezależność, tym bardziej Moskwa szukała kotwic, które miałyby ją w ZSRR zatrzymać.

Wyrwać co się da

W 1989 r. deputowanym do radzieckiego „parlamentu” został lingwista Jan Ciechanowicz, jeden z kilku litewskich Polaków.

– Wraz z Anicetem Brodawskim [drugim polsko-litewskim deputowanym] wiedzieliśmy, że destrukcja kraju doprowadzi do rozlewu krwi. Myśleliśmy, co robić z litewskimi Polakami. Jedni optowali za trzymaniem się Moskwy, inni chcieli iść z separatystami oddzielającymi się od Moskwy. To był kompletny zamęt – opowiadał mi Ciechanowicz.

Doszliśmy do wniosku, że skoro Sowieci zabrali nam w 1939 r. połowę kraju, a teraz wszyscy domagają się wolności, to może my jako Polacy mieszkający w trzech częściach zaboru sowieckiego [Ukraina, Białoruś, Litwa] wystąpimy z koncepcją własnej autonomii.

– Musieliśmy to zrobić, póki ZSRR istniał, bo gdyby się rozpadł, polska sprawa byłaby umorzona raz na zawsze.

W 1989 r. wysunęli koncepcję stworzenia w ramach ZSRR kolejnej republiki: Wschodniopolskiej. Chcieli ściągnąć do niej Polaków wysiedlonych po 1937 r. do Kazachstanu i Rosji. Pomysł przewidywał zmianę granic radzieckich „województw” o donośnym znaczeniu symbolicznym, a niebawem – być może i praktycznym.

– Dopóki ZSRR trwał, republika istniałaby w jego ramach, a jakby się rozpadł, mielibyśmy zaczątki autonomii – ziemia lwowska, grodzieńska, wileńska. Powstałoby buforowe państewko, które jak Litwa Środkowa przeprowadziłoby referendum i przyłączyłoby się do Polski. Taki był pomysł. Jednocześnie nie zamierzaliśmy uczynić niczego przeciwko Litwie, nie było mowy o powstaniu zbrojnym.

Ciechanowicz przyznaje, że w Moskwie koncepcja Wschodniopolskiej SRR nie wzbudziła entuzjazmu. Wydaje się jednak, że nie odrzucono jej zupełnie, postanowiono wysondować nastroje w Warszawie.

Adam Michnik wspominał w „Wyborczej”: „Dochodził do nas pomysł, by zgłosić projekt Polskiej Republiki Radzieckiej. Przy Okrągłym Stole namawiał mnie do tego wysoki funkcjonariusz PZPR. Naszym problemem nie było wtedy to, jak pomagać Polakom na Wileńszczyźnie, by coś wyrwali Sąjudisowi, ale jak pomagać Sąjudisowi, by dał sobie radę z Moskwą. To nie przypadek, że w Polsce pomysł Polskiej Republiki Radzieckiej najbardziej wspierały dwa środowiska – twardy komunistyczny beton i skrajna nacjonalistyczna prawica, w naszej opinii infiltrowana przez bezpiekę. Baliśmy się, że komuniści mogą wyjąć tego diabła z szafy (…)”.

Litwini udający Polaków

„Solidarność” nie dała się wciągnąć w wewnątrzlitewską grę: nie poparła ani nowej republiki radzieckiej, ani polskiej autonomii narodowej, ani nie chciała odzyskać Wileńszczyzny. Warszawa rozumiała, że jeśli upomni się o dawne Kresy Wschodnie, to to samo może zrobić Bonn. Niemniej Litwa się obawiała, że Wileńszczyznę odbierze jej Warszawa albo Moskwa, która stała się jedynym potencjalnym patronem dążeń litewskich Polaków. Gdy chcąc ostudzić gorące głowy rwących do niepodległości Litwinów, Gorbaczow w styczniu 1990 r. przyjechał na Litwę, padło pytanie o polską autonomię. „Gratulowałbym poszukiwaniom w tym kierunku” – odparł I sekretarz.

W tym czasie na Wileńszczyźnie deklaracje tworzenia polskiej autonomii były coraz odważniejsze. Polacy upominali się o swoje prawa, zwoływali kolejne zjazdy.

Hasła o narodowej autonomii brzmiały szczególnie groźnie w czasie, gdy w konfliktach w Górskim Karabachu czy Abchazji przelewała się pierwsza krew.

Nie pomagali litewscy działacze, którzy widzieli w Polakach spolonizowanych Litwinów lub Białorusinów. „Ja osobiście i cały ruch Sąjudis tych, którzy deklarują się jako Polacy, za takich nie uznajemy. To, że ci ludzie uważają się za Polaków, nie oznacza, że są nimi rzeczywiście” – mówił Alvydas Medalinskas. Polacy zaś pytali: dlaczego deputowani Sąjudisu poparli autonomię Gagauzów w Mołdawii czy Tatarów na Krymie, a ich poprzeć nie chcą?

Sześciu posłów

W „Zakładnikach historii” czytam: „Jeszcze przed ogłoszeniem Aktu 11 marca [niepodległości] Litwini spośród wybranych narodowości najgorzej oceniali Polaków. Pozytywnie postrzegało ich zaledwie 12 proc. ankietowanych. Negatywnie nastawiona do polskości społeczność litewska uważała, że stanowią oni większe zagrożenie dla podmiotowości republiki niż ZSRR”.

Oliwy do ognia dolało głosowanie nad litewską niepodległością, którą w marcu 1990 r. uchwalił litewski parlament. Spośród 130 deputowanych 124 głosowało na „tak”, a jedynie sześciu polskich posłów wstrzymało się od głosu. O ich postawie do dziś pamięta się nad Wilią i Niemnem. Pierwszy prezydent Litwy Vytautas Landsbergis wspominał w rozmowie z TVP, jak jeden z polskich deputowanych wykrzykiwał: „Zrobimy wam Karabach!”. „Moglibyśmy mieć Kaukaz” – dodał Landsbergis.

W książce „Okińczyc – wileński autorytet. Opowieść o wolnej Litwie” Czesław Okińczyc, wówczas również polski deputowany, wspominał tych sześciu posłów: „Oni ciągle tłumaczyli, że to ja nic nie rozumiem, że gdy Litwa stanie się niepodległa, to ich zniszczą, zlituanizują, ograbią”.

Litwa wkroczyła w okres dwuwładzy. Świat nie uznał litewskiej niepodległości, Waszyngton twierdził, że status Litwy to sprawa do rozstrzygnięcia między Wilnem i Moskwą. Na Litwie wciąż były radzieckie wojska, aparat bezpieczeństwa, Litwa zależna była od ZSRR gospodarczo. Niezależność zadekretowana to jedno, realna – drugie.

Polskie władze w Solecznikach nie zgodziły się na niepodległość Litwy. Poinformowały, że na ich terytorium wciąż obowiązuje anulowana przez Wilno konstytucja radziecka, a oni uważają się za część ZSRR.

Moskwa mamiła ich obietnicą większych praw narodowych.

Blisko wojny

Barbara Jundo-Kaliszewska mówi, że kulminacyjnym momentem był zjazd w Ejszyszkach we wrześniu 1990 r. i przyjęcie uchwały o utworzeniu Polskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego, czyli autonomii Wileńszczyzny w ramach Litwy. Wilno ma być wysepką na polskim morzu.

Stolicą Polskiego Kraju ma być wschodnia dzielnica Wilna – Nowa Wilejka. Organizm ma liczyć 215 tys. dusz, hymnem ma się stać „Rota”, a flaga ma być biało-czerwona. Ten zjazd miał kluczowe znaczenie także z innego powodu.

Jeden z liderów Polaków, Jan Sienkiewicz, mówił TVP: „Obecni tam byli wojskowi również, dwóch czy trzech pułkowników armii sowieckiej. Oni, zachowując się dość pewnie, złożyli propozycję, że władze wojskowe sowieckie mogą pomóc w utworzeniu oddziałów samoobrony”.

– Czy wówczas nad Wileńszczyzną zawisła groźba wojny domowej? – pytam Jundo-Kaliszewską.

– Tak. Wskazują na to dokumenty KGB.

Oficerowie radzieccy proponowali uzbrojenie i przeszkolenie miejscowym Polakom, stworzenie grup paramilitarnych, które walczyłyby „w obronie własnej”

– mówi historyczka. – W litewskiej telewizji publicznej nawoływano do przyjazdu do Ejszyszek i zorganizowania masowego protestu w trakcie Zjazdu. Większość Polaków nie chciała jednak wojny. Odrzucili radziecką ofertę.

Historyk Vladas Sirutavicius w „Studiach z dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej” pisze, że litewski wicepremier w latach 1990-91 Romualdas Ozolas, odpowiadając na pytanie dziennikarza gazety „Tiesa”, czy Ciechanowicz i Brodawski naprawdę od przewodniczącego Rady Narodowościowej ZSRR Rafika Niszanowa otrzymali „błogosławieństwo dla rozłamu Litwy”, odparł: „Mnie jest wiadomo, że Niszanow spotkał się z grupą zainteresowanych osób i powiedział: »Stawcie landsbergistów przed faktem dokonanym, nasza armia wam pomoże«”.

Ultimatum

Na początku 1991 r. miało się odbyć zarządzone przez Kreml referendum o zachowaniu ZSRR. Wilno odmówiło jego przeprowadzenia, a ogłosiło własne: poparcia dla litewskiej niepodległości.

Sirutavicius podliczył, że o ile na całej Litwie za niepodległością zagłosowało 76,5 proc. uprawnionych, o tyle na zdominowanej przez Polaków Wileńszczyźnie rezultat był znacznie niższy: w rejonie wileńskim 24 proc., a w solecznickim tylko 13 proc. Jednocześnie w referendum o zachowaniu ZSRR, które mimo wszystko przeprowadzono, aż 98 proc. głosujących na Wileńszczyźnie poparło pozostanie w Kraju Rad.

Sytuacja eskalowała. Wiosną 1991 r. do Wilna przyjechał członek Politbiura Oleg Szenin. Ostrzegł Litwinów, że jeśli nie będą przestrzegać ustalonego na Kremlu „mechanizmu wyjścia z ZSRR”, niepodległa Litwa może utracić ziemie przyznane jej w latach 1939-40 kosztem Polski: a więc Wileńszczyznę z Wilnem. Oświadczył również, że odpaść od Litwy może także Kłajpeda. Pierwszy region miałby się przyłączyć do Białorusi, a Kłajpeda do Kaliningradu.

Tymczasem Polacy na Wileńszczyźnie niedługo po wizycie Szenina przegłosowali projekt polskiego „kraju”, który jako minipaństewko miałby być sfederowany z Litwą. To, czego domagali się Polacy, było czymś więcej niż autonomią. Litwini potraktowali sprawę poważnie, na zjeździe w Mościszkach, na którym uchwalono statut nowego tworu, obecny był m.in. przywódca Litwy Landsbergis. Polacy dali Wilnu kilka miesięcy na zaaprobowanie zmian. Gdyby czas ultimatum dobiegł końca, Wileńszczyzna mogłaby ostatecznie wypowiedzieć posłuszeństwo Litwie. Stało się jednak coś, co zmieniło bieg historii.

Przelicytowali

Latem 1991 r. autonomiści postawili na złego konia. W Moskwie wybucha pucz Janajewa, twardogłowi zbuntowali się przeciwko Gorbaczowowi, ale po kilkudziesięciu godzinach skompromitowani przegrali. Ale skompromitowany był też Gorbaczow. To gwóźdź do trumny ZSRR.

Niepodległość Litwy zostaje przypieczętowana. W następnych tygodniach uznał ją cały świat, a litewskie władze rozpędziły zbuntowane rady rejonów solecznickiego i wileńskiego. Części samorządowców postawili zarzuty, część zbiegła z kraju.

Zastąpili ich litewscy komisarze, którzy nie znali polskiego i byli antypolsko nastawieni. W „Zakładnikach historii” czytam: „Proces »rozwiązania kwestii polskiej« na Wileńszczyźnie w końcu XX w. okazał się jednak pyrrusowym zwycięstwem. Naznaczył się bowiem inwigilacją, zwolnieniami z pracy, pociągnięciem do odpowiedzialności karnej wybranych uczestników opisywanych wydarzeń, delegalizacją niektórych polskojęzycznych gazet – przybrał więc drastyczny i ekstremalnie emocjonalny wymiar. (…) Zastosowanie wobec polskich mieszkańców zasady odpowiedzialności zbiorowej, wyrazem czego było rozwiązanie polskich samorządów i zaostrzenie polityki językowej, spowodowało po raz pierwszy (od 1989 r.) zdecydowaną kontrakcję ze strony władz RP”. Konflikt trwa do dziś.

– Z perspektywy lat możemy stwierdzić, że dobrze się stało, iż nie doszło do ostatecznego separatyzmu i powołania autonomii w składzie ZSRR – mówi mi Jundo-Kaliszewska.

– Temperatura lokalnego konfliktu polsko-litewskiego, polityka językowa i historyczna Wilna, brak poparcia ze strony Warszawy dla aktywności mniejszości i upór tej ostatniej – wszystko to mogło doprowadzić do tragicznych skutków.

Mogliśmy się stać kolejnym Naddniestrzem, nie istnieć na mapie, nie mieć paszportów. Wileńszczyzna przy moskiewskiej pomocy mogła się stać kolejnym poradzieckim parapaństwem.


Zbigniew Rokita jest reporterem, specjalizuje się w tematyce Europy Wschodniej i Górnego Śląska. 30 września nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się jego książka „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Senate approves bipartisan bill to elevate status of antisemitism monitor

Senate approves bipartisan bill to elevate status of antisemitism monitor

OMRI NAHMIAS


“As we have seen far too often, antisemitism is surging in New York state, our country, and across the world.”

The US Senate Session Chamber / (photo credit: Wikimedia Commons)

WASHINGTON – The US Senate passed a bipartisan bill on Wednesday that seeks to elevate the position of special envoy to monitor and combat antisemitism to the rank of ambassador. The legislation also directs the special envoy to report directly to the secretary of state and prohibit the special envoy from being double-hatted with another portfolio of issues.

The “Special Envoy to Monitor and Combat Antisemitism Act” emphasize that the special envoy should be a person of recognized distinction in the field of combating antisemitism or religious freedom. It also clarifies that the special envoy shall be the primary advisor and coordinator for US government efforts to monitor and combat antisemitism and antisemitic incitement in foreign countries.

The legislative effort is led by US Sens. Jacky Rosen (D-Nevada), Marco Rubio (R-Florida), Kirsten Gillibrand (D-New York), Lindsey Graham (R-South Carolina), Bob Menendez (D-New Jersey), Cory Gardner (R-Colorado) and Elizabeth Warren (D-Massachusetts). The bill will now move to the House of Representatives for a final vote.

“Antisemitism, unfortunately, is on the rise and we must do all we can to combat this ancient evil,” Rubio said in a statement. “I welcome the passage of this important bipartisan bill that will ensure that the US remains a leader in the fight against antisemitism worldwide.”

“As we have seen far too often, antisemitism is surging in New York state, our country, and across the world,” Gillibrand said in a press release. “We must do everything in our power to confront, and end, this growing threat,” she added. “I will always stand with the Jewish community, and fight against hatred and prejudice in all its forms.”

“Antisemitism continues to rise at an alarming rate across the globe,” said Rosen in a statement. “To equip the State Department to better address rising antisemitism, it is critical that we elevate the role of the Special Envoy to Monitor and Combat Antisemitism to Ambassador-at-Large,” she added.

Jonathan Greenblatt, ADL CEO and national director said that “congress has taken an important step today to ensure that our government can better fight rising antisemitism around the world.”

Rabbi Andrew Baker, AJC director of International Jewish Affairs, said that elevating the position to the rank of Ambassador, “will enable the US to enhance our leadership addressing the scourge of antisemitism across the globe.”

Nathan Diament, executive director for public policy for the Orthodox Union, said in a statement that the Jewish community “is very grateful for the Senate’s passage of this important legislation.”

“Sadly, we have seen a surge of antisemitic incense around the world in recent years,” he continued. “With the passage of this legislation, the Senate is providing powerful new tools to the State Department to lead impactful international efforts to combat antisemitism.”

Hadassah president Rhoda Smolow and CEO/executive director Janice Weinman said in a statement that “the United States Senate has today determined that the job of monitoring and combating antisemitism is worthy of our highest diplomatic rank. Similar legislation has already passed in the House of Representatives, putting Congress on the cusp of laying a marker in history. Hadassah applauds today’s bipartisan action in the Senate, which clearly demonstrates America’s outstanding commitment to combating a rise in antisemitism that has all too often led to violence.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


When Christians Were Jews: The First Generation

When Christians Were Jews: The First Generation

St Mary’s University, Twickenham


 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com