Archive | 2021/03/06

Oto dziennikarze BBC, którzy byli szczególnie nieuczciwi w sprawie Izraela.

John Simpson (Zdjęcie: Wikipedia)



Oto dziennikarze BBC, którzy byli szczególnie nieuczciwi w sprawie Izraela.

Hugh Fitzgerald
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski


BBC przyznało, że jeden z jej prezenterów błędnie twierdził, iż Izrael ma obowiązek szczepienia Palestyńczyków. To niezwykle rzadki przypadek jeśli idzie o prostowanie nieuczciwego informowania o państwie żydowskim. Warto przyjrzeć się bliżej głównym snajperom, z pierwszej linii frontu antyizraelskiej kabały BBC.

Przez ponad 30 lat John Simpson był głównym wydawcą World Affairs (przepracował w BBC 53 lata). Kształtował sposób informowania o świecie. Miał wpływ na wszystko, na dobór korespondentów zagranicznych (na wybór tego, o czym informować, a o czym nie informować oraz jak informować) jak również kiedy zachowywać, a kiedy tylko udawać, że zachowujemy sztandarową w BBC zasadę bezstronności. Simpson był w świetnych stosunkach z Jeremy Bowenem, korespondentem BBC na Bliskim Wschodzie w latach 1995-2000, a od 2005 kierownikiem Działu Bliskowschodniego. Bowen doskonale znany ze swoich propalestyńskich sympatii, był wiele razy upominany przez BBC Trust w związku ze swoimi stwierdzeniami na temat konfliktu arabsko-izraelskiego w jego korespondencjach. Bowen podzielał z Simpsonem poglądy na temat Izraela i Arabów, niechęć do Izraela i współczucie dla “ciężkiej doli Palestyńczyków” mieszkających w strasznych obozach dla uchodźców w krajach arabskich i na “okupowanych palestyńskich terytoriach”, gdzie izraelscy żołnierze i “osadnicy” (zawsze z dodatkiem “uzbrojeni” lub “fanatyczni”) nadal ich uciskają. Ani Simpson, ani Bowen nigdy nie przejmowali się specjalnie ideologią islamu, ani zachowaniami muzułmanów traktujących nazbyt dosłownie koraniczne wersety.

Pisałem swego czasu na temat szaleńczej odwagi, z jaką Bowen ignorował najważniejsze fakty. Wskazywałem na jego szarmanckie traktowanie terrorystycznych ataków, które uderzają w izraelskich cywilów. W wywiadzie prowadzonym przez Paula Blancharda Bowen stwierdzał, że “wielu Palestyńczyków czuje się bardzo zagrożonych przez osadników, uzbrojonych osadników, przez żołnierzy i ich rajdy pośrodku nocy, przez helikoptery i co chcesz. Wielu Izraelczyków było rannych i nadal obawiają się tych ataków ze strony Palestyńczyków, ale w ostatnich latach nie było ich zbyt wiele”.

Nie jest całkiem jasne, co Bowen miał na myśli mówiąc “w ostatnich latach”, ale w 2015 roku było 2 398 ataków terrorystycznych w Izraelu (z których BBC zauważyło zaledwie 3,2 procenta), W 2016 było 1 415 ataków terrorystycznych (z których BBC odnotowało 2,8 procenta), w 2017 było 1516 ataków (z czego BBC odnotowało mniej niż jeden procent), a w 2018 roku BBC zauważyło aż 30,2 procent z 3,006 ataków terrorystycznych w Izraelu. W pierwszej połowie 2019 roku BBC doniosło o 23,6 procentach z 1709 ataków terrorystycznych, które w tym okresie miały miejsce.

Patrząc na te dane trudno zaakceptować lekceważące uwagi Bowena na temat terrorystycznych ataków Palestyńczyków przeciwko Izraelczykom w postaci stwierdzenia, że tych ataków „w ostatnich latach nie było zbyt wiele”. Dla mnie szokujące było odkrycie, że od 2015 roku było w Izraelu ponad dziesięć tysięcy ataków terrorystycznych, z których zaledwie 1300 BBC uznało za wystarczająco interesujące, żeby przekazać o nich wiadomość. Dane ujawniają nagłe i trudne do wyjaśnienia zwiększenie informacji, widać ktoś odkrył na przestrzeni ostatnich dwóch lat, że informacja o palestyńskim terrorze w Izraelu jest skandalicznie zła. Ostra krytyka doprowadziła do zmiany.

Zdumiewające było to podniesienie liczby doniesień o atakach z mniej niż jeden procent odnotowanych w 2017 roku (15 przypadków z 1516) do 30 procent w 2018 roku. Informacja o zamachach terrorystycznych na poziomie 30 procent nadal jest nie akceptowalna, ale przynajmniej była to jakaś poprawa w porównaniu z poprzednim rokiem.

Co prowadzi mnie ponownie do przyjaciela Jeremy Bowena, Johna Simpsona i jego własnych doniesień na temat Izraela i świata islamu, które podobnie jak korespondencje Bowena pozostawiały zawsze wiele do życzenia. John Simpson napisał kiedyś na swojej stronie internetowej, że “robi co w jego mocy, by zrozumieć zwariowany świat”. Jeśli idzie o islam, należał w BBC do jego najbardziej zagorzałych apologetów. Kiedy przeprowadzał wywiad z Pimem Fortuynem, zirytował tego niezwykle inteligentnego rozmówcę absurdalnymi zarzutami rasizmu i stanowczo odmówił uznania dość oczywistego stwierdzenia, że islam nie jest rasą. W końcu Fortuyn uprzejmie poprosił Simpsona i jego ludzi z BBC, żeby wyszli z jego domu. Można przeczytać w Internecie raport Simpsona o, jak to napisał, ”holenderskim antyislamskim dandysie”. Warto zwrócić uwagę na szyderstwa w opisie domu Fortuyna i jak to ten Holender “siedział w swojej ogrodowej altanie jak osiemnastowieczny dandys, któremu spadła peruka”. Znajdujemy tu mnóstwo pogardy, ale nic o tym, co właściwie było przyczyną niepokojów Fortuyna. Przytoczył jedynie stwierdzenie Fortuyna, że w Holandii “jest już zbyt tłoczno”, ale już to, co miał do powiedzenia o islamie, nie wydawało się interesować Simpsona. Oczywiście, mimo, że nie wiedział o Fortuynie nic poza jego poglądami na islam, obrzucał go dobrym na wszystkie okazje epitetem “prawicowca”, nie zważając na uwagi Fortuyna o taktowaniu przez muzułmanów kobiet i homoseksualistów. Był zbyt zajęty prezentowaniem swojego rozmówcy jako wyniosłego fircyka.

Cztery dni po tym spotkaniu Fortuyn został zamordowany przez człowieka oburzonego jego poglądami na islam. U Simpsona nie wywołało to żadnego przerażenia. Nadal opisywał go jako typowego prawicowca (wyłącznie na podstawie niechęci do islamu, mimo, że wielu ludzi lewicy, włącznie z włoską pisarką Orianą Fallaci i profesorem Richardem Dawkinsem miało poglądy takie same lub jeszcze bardziej krytyczne wobec islamu jak Pim Fortuyn). Fortuyn – pisał Simpson już po zamachu – będzie prawdopodobnie bardziej pamiętany za “spowodowanie wzrostu nienawiści niż za swoje własne osiągnięcia”.

Simpson, zawsze łagodny dla islamu, nigdy nie szczędził zarzutów Izraelowi.

Nikogo nie dziwi, że doniesienia Johna Simpsona na temat Izraela były nieodmiennie niemal karykaturalnie nieuczciwe. Dziesiątki lat antyizraelskich przekazów, prezentujących Izrael jako małą agresywną Spartę, zawsze dążącą do szkodzenia niewinnym Palestyńczykom, to był codzienny chleb w materiałach BBC, zazwyczaj z ukrytym przekazem, że „izraelski ogon macha amerykańskim psem.” W 2001 roku Simpson nazwał Ariela Szarona “architektem masakry” w obozach Sabra i Szatila w 1982 roku. Wszyscy dobrze wiedzą, że masakry dokonali chrześcijańscy falangiści, a nie Izraelczycy i że były to porachunki po wcześniejszych masakrach chrześcijan dokonanych przez Organizację Wyzwolenia Palestyny w północnym Libanie. Jednak w dwadzieścia lat później John Simpson nadal obwiniał Izrael. Trzeba przyznać, że nie różnił się specjalnie w swoich antyizraelskich poglądach od większości swoich kolegów w BBC. Prezentują oni jeżący włosy na głowie obraz nie przejmując się zupełnie całą masą doskonale udokumentowanych skarg na jakość doniesień z Bliskiego Wschodu. Na tym polu BBC nadal ignoruje wszelką krytykę.

John Simpson był również przekonany do jednego z najbardziej nienawistnych (i szczególnie popularnych na antysemickich stronach intenretowch) oskarżeń Izraela. Było to twierdzenie, że pośrodku wojny sześciodniowej, w zamieszaniu, zmęczeniu i przy problemach komunikacyjnych, izraelskie samoloty celowo i z premedytacją zaatakowały amerykański okręt U.S.S. Liberty, zabijając 34 Amerykanów i raniąc dalszych ponad stu. Dlaczego Izrael miałby chcieć zaatakować okręt najbliższego sojusznika tego nikt nie umie powiedzieć. To jednak nie przeszkadza zwolennikom spiskowych teorii. (Szczegółowy opis tej sprawy, włącznie z niedawno odtajnionymi materiałami, przedstawił historyk Michael Oren i jest to opowieść warta przeczytania.)

Jednak John Simpson, najwyraźniej zafascynowany tą teorią konspiracyjną i przekonany o winie Izraela (chociaż on również nie miał żadnej rozsądnej teorii wyjaśniającej, dlaczego Izrael miałby chcieć zaatakować amerykańską jednostkę), postanowił napisać entuzjastyczną przedmowę do książki o rzekomej amerykańsko-izraelskiej konspiracji mającej na celu ukrycie prawdy o ataku na U.S.S. Liberty. Traktowanie przez Simpsona z najwyższym szacunkiem antysemickich fantazji najwyraźniej nie dyskwalifikuje go jako jednej z ważniejszych postaci Serwisu Światowego BBC.

Ta książka, do której napisał swoją przedmowę nosi tytuł Operation Cyanide, a jej autorem jest Peter Hounam, dziennikarz specjalizujący się w najróżniejszych teoriach spiskowych, takich jak Kto zabił Dianę? – książka w której próbował udowodnić, że księżna Diana została „zamordowana” przez jakieś mroczne charaktery. W streszczeniu jego groteskowej Operation Cyanide czytamy: “To bezkompromisowe dochodzenie pokazuje, że tego dnia w 1967 roku świat był o krok bliżej światowej wojny nuklearnej niż kiedykolwiek. W porównaniu z tym incydentem blednie kryzys kubański. Peter Hounam ujawnia, że ten atak był częścią tajnego planu USA i Izraela znanego jako ‘Operation Cyanide,’ mającego zapewnić zwycięstwo Izraela na Bliskim Wschodzie, przez obarczenie Arabów winą za ten atak, tak by usprawiedliwić zakrojone na olbrzymią skalę działania odwetowe”.

Ta książka zaszokuje każdego czytelnika interesującego się Bliskim Wschodem, pokazuje że Stany Zjednoczone były przygotowane do złożenia w ofierze swoich ludzi i do ryzyka wybuchu wojny nuklearnej, żeby zapewnić zwycięstwo Izraela.

John Simpson najwyraźniej traktuje tego rodzaju brednie na poważnie. Jednak to nie jego oczywista antypatia do Izraela jest najbardziej niepokojąca. Jeszcze bardziej przerażające było jego informowanie o islamie, a raczej to, jak bardzo nieścisłe były doniesienia BBC. Simpson nazwał Aung San Suu Kyi  “potworem” ponieważ nie podzielała jego stronniczych poglądów i pełnego poparcia dla muzułmanów Rohingija, totalnego poparcia dla muzułmanów i całkowitego braku sympatii dla buddystów z ich pamięcią długotrwałej agresji ze strony muzułmanów w Mjanmie. To człowiek, który zaledwie w kilka dni po bombowym zamachu w londyńskim metrze i w londyńskich autobusach w 2005 roku pisał: “Czwartek był strasznym dniem w Londynie, ale nie możemy zapominać, że tyle samo ludzi zginęło tego samego dnia w Iraku i nikt nie poświęcił im całych stron w mediach”. Robił co w jego mocy, żeby zminimalizować reakcje na tego typu ataki, określając te reakcje jako “to jest to, czego chcą terroryści”, twierdząc, że “to jest dziennikarska przesada i jest również przesada z bezpieczeństwem”. W dziesięć lat później mówił to samo, krytykując brytyjskie media za poświęcanie zbyt dużej uwagi islamskiemu terroryzmowi w Europie. „Prasa jest w groteskowy sposób selektywna [sic]. Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że myślę, że [paryskie ataki] nie mają znaczenia, jest ważne to, co stało się w Paryżu. To jedno z najważniejszych wydarzeń w tym dziesięcioleciu, Tylko, no wiecie, 130 ludzi zginęło w innych krajach i nie powinniśmy być ślepi i głusi”. Jeśli sądzisz, że zachodnie media poświęcają zbyt wiele uwagi islamskiemu terroryzmowi, John Simpson jest dla ciebie najlepszym źródłem informacji.                            

Z wygodnego i świetnie opłacanego stołka w BBC John Simpson dezinformował ludzi przez ponad pół wieku, o sprawach dużych i małych, robiąc co w jego mocy, “by zrozumieć zwariowany świat”. Nie był to specjalnie udany wysiłek. Słuchacze radia BBC na całym świecie byliby znacznie lepiej poinformowani, gdyby Simpson nie zrobił takiej kariery w BBC, a jeszcze lepiej gdyby go nigdy nie zatrudniono. 

Jednak w BBC jest wielu innych konkurujących z Simpsonem na polu niechęci i stronniczości wobec Izraela. Jest tu Doucet, “nagradzana Główna Korespondentka Międzynarodowa i prezenterka w telewizji BBC World News oraz w Światowym Serwisie BBC.” Nie znalazła nigdy niczego dobrego na temat Izraela. Podobnie jak w przypadku Simpsona, jej niechęć do Izraela jest uderzająca i również ma miękkie serce dla palestyńskich dyktatorów oraz dla muzułmanów. Informując o marszach pod hasłem “Je-suis-Charlie”, których uczestnicy wyrażali sympatię dla ofiar zamachów w Paryżu w 2015 roku, poszukiwała w tłumie gównie dobrych muzułmanów, ukazując ich raczej jako typowych muzułmanów, a nie jako wyjątki.     

Oto opis jak wyglądała jej relacja:

W tych marszach na terenie całej Francji muzułmanie byli niemal zupełnie nieobecni. Kilku tu i ówdzie można było zobaczyć (bardzo tu i ówdzie). Najwyraźniej również wszyscy reporterzy starali się jak mogli, żeby znaleźć muzułmanów i móc pokazać, że muzułmanie we Francji są tak samo przerażeni jak wszyscy inni i że są to naprawdę Wiece Jedności z Francją i na rzecz wolności słowa. Nie widać było ani jednego hidżabu, a garstka muzułmanów, z którymi rozmawiano (nie więcej jak kilkunastu), jak się wydaje nie byli przybyszami z Czarnej Afryki (a tym samym ich islam był rozcieńczony przez kontakty z elementami nieislamskimi i bardziej swobodnymi postawami) lub młodzi ludzie, którzy są muzułmanami dla jakiejś identyfikacji, tylko muzułmanami, ale mającymi nadzieję na chronienie obrazu islamu, ze względu na jego rodzinną świętość. Najbardziej zabawne były te wywiady zrobione przez Lyse Doucet (tą samą, która przez ostatnią dekadę tak zaciekle i nieuczciwie donosiła w BBC, nie mając żadnego zrozumienia ani dżihadu prowadzonego przeciw w Izraelowi ani islamu, ani izraelskich wysiłków obrony swojego kraju i życia ludzi). Znalazła dwie osoby, o których sądziła, że są muzułmanami – jedną z nich był młody człowiek o nieokreślonych właściwościach, drugim był mężczyzna z miłą, inteligentną twarzą o imieniu Osama. Najwyraźniej w jej starannych poszukiwaniach “typowego” muzułmanina, który pozwoliłby na pokazanie publiczności BBC muzułmanów masowo biorących udział w marszu i z całego serca potępiających mordy w redakcji Charle-Hebdo (oczywiście Lyse Doucet nawet nie odważyła się sugerować żadnej sympatii czy muzułmańskiego smutku z powodu żydowskich ofiar w Hyper Cacher) — sądziła, że jej się świetnie udało z dobrze prezentującym się Osamą. Wyobraź sobie jak była zirytowana i zbrzydzona, kiedy zanim jeszcze zaczęła swoje pytania o marsze, na stwierdzenie “Osama, jesteś muzułmaninem…”  usłyszała odpowiedź przed kamerą: „nie, jestem chrześcijaninem”.

Inną świetnością BBC jest Plett, obecnie Barbara Plett Usher, była korespondentka BBC w Izraelu. W październiku 2004, donosiła o transporcie Jasera Arafata helikopterem z Ramallah w drodze do szpitala w Paryżu. Podczas gdy niezbyt zainteresowani Palestyńczycy nie kwapili się do szczególnie serdecznego pożegnania, Plett pytała:

Zastanawiałam się, gdzie są ludzie, gdzie masowa demonstracja solidarności, gdzie gorączkowe wyrazy zaniepokojenia? Czy to jeszcze jedna historia, którą my, zachodni dziennikarze źle rozumiemy, bombardując świat wiadomościami, o których sądzimy że są historycznymi wydarzeniami, podczas gdy ludzie miejscowi żyją dalej swoim życiem?


A jednak kiedy helikopter uniósł się nad ruinami unosząc osłabione ciało starego człowieka niespodziewanie wybuchłam płaczem.       

Dodając z namaszczeniem, że “Życie Arafata było pasmem poświęceń i uporczywej walki.” Zgoda, domyślam się, że trzeba było wielkiego poświęcenia ze strony tego słabego, starego człowieka, żeby zgromadzić fortunę ocenianą na miliard do trzech miliardów dolarów pieniędzy ukradzionych z pomocy, która miała trafić do ludzi, rzekomo będących tak bliskimi jego sercu.      

Co prowadzi nas ponownie do commodious vicus, od której zaczęliśmy – do przyznania przez BBC, że kiedy Shaun Ley, przekonywał 16 stycznia, że Izrael jest zobowiązany do zaopatrzenia Palestyńczyków w szczepionki przeciw COVID19 – twierdzenie łatwe do obalenia w ciągu pięciu minut sprawdzania w Internecie, był całkowicie w błędzie.

Przyznanie przez BBC, że korporacja była, czy też raczej jej prezenter był w błędzie, to tylko odnośnik do ostatniego odcinka złośliwego pomawiania Izraela i nie było to żadne trzęsienie ziemi. Nie zasługuje również na słowa, jakie wypowiedział Charles James Fox po zburzeniu Bastylii – “ Jak bardzo jest to największe wydarzenie w dotychczasowej historii I jak bardzo najlepsze”. Ale zawsze coś… 


Hugh Fitzgerald – Publicysta Jihad Watch.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Demanding Israeli Arabs’ gratitude is hypocritical – opinion

Demanding Israeli Arabs’ gratitude is hypocritical – opinion

EHUD OLMERT
The writer was the country’s 12th prime minister.


The time has come to put an end to our sanctimonious hypocrisy and learn how to act in a more mature manner.

IBTISAM MARA’ANA arrives for a court hearing at the Supreme Court in Jerusalem last month, at which the court overturned the decision of the Central Elections Committee to disqualify her candidacy in the election.
(photo credit: YONATAN SINDEL/FLASH90)

Ibtisam Mara’ana-Menuhim said inexcusable things about Remembrance Day. It would have been better had these words never been uttered, even by someone who was not on the Labor Party’s list of Knesset candidates.

Every year on Remembrance Day, a joint ceremony is held to commemorate Jewish and Palestinian victims. I have never attended one of these ceremonies, and it’s doubtful that I ever will. But I’ve always believed that this ceremony should be allowed to take place and that the participants’ wishes be respected. The desire of Jewish and Palestinian bereaved parents to participate in such a ceremony shows human sensitivity and tolerance toward former enemies. It lets parents on both sides experience together with each other the pain of losing a loved one. This is an exciting step that reflects our ability to overcome hatred, pain and hostility, which are the dominant feelings each side has felt toward the other in the past.

In the face of such manifestations of compassion and rapprochement, Mara’ana’s words of nine years ago sound not only hurtful, unnecessary and lacking the desire of both sides to find new avenues of connection that could lead to a reconciliation, but they are also an example of a tedious and disappointing return to the rhetoric that both sides should have abandoned ages ago.

And yet, on the fringes of the heated debate that was initiated by Israel’s far Right and their demand to disqualify Mara’ana’s right to run for a seat in the Knesset arise a few thoughts that I’d like to share with my readers.
I, of course, approve of the High Court of Justice’s decision to allow Mara’ana to run for a seat in the Knesset. First, the fact that she has married a Jew, she had to overcome the alienation of her community which must have affected her life. Moreover, Mara’ana has stated that she supports Israel as a Jewish and democratic state, and that Israel’s Jewish heritage and holidays are an integral part of the country’s traditions and her life. Whether these claims reflect her true original opinions or are the result of her recent maturation, they are surely far-reaching and, in some ways, even more patriotic than the beliefs of some Jewish MKs, for whom no one is questioning the legitimacy of their Knesset membership. But, beyond the skirmish over Mara’ana’s candidacy for the Knesset, which was led by the great democrat and knight of civil rights Itamar Ben-Gvir, we need to answer the more fundamental question about our legitimate expectations of Arab citizens of Israel.

If the extraneous noise surrounding her Knesset candidacy puts this issue on our agenda, then perhaps it was worth it. What can we really expect from Arab-Israelis?

Loyalty to the state and to its laws? Of course. It’s inconceivable that they would not be loyal to the country, and indeed the vast majority of the Arab-Israeli population is unreservedly loyal to the State of Israel and its laws. On the other hand, should we expect Arab-Israeli citizens to sing the Zionist songs together with the Gevatron, the music troupe I love so much?

The time has come for us to lay out what we expect from them in a fair and reasonable way, and for us to stop with the sanctimonious hypocrisy that ignores the fact that being an Arab-Israeli has not been easy, simple or enjoyable since Israel was founded.

We’re demanding loyalty to the state and will insist on receiving it. That is crystal clear. And yet at the same time, throughout most of the years of Israel’s existence, we have led Arab-Israelis to believe that they are not equal citizens and that they should never expect that to happen one day. We have discriminated against this community for years by restricting their freedom of movement (for reasons that may have been justified at the time) and we’ve blocked their freedom of speech in a variety of ways that do not necessarily correlate with the rules of democracy we so love to flaunt. For many years, Arab schoolchildren could not benefit from high-level education and services like Jewish schoolchildren did. We prevented Arab-Israelis from improving their quality of life, opening up businesses and creating employment and industrial centers.

For decades, we refrained from installing basic infrastructure in Arab towns and neighborhoods. Many Arab villages to this day still do not have proper sewage disposal, and waste can be seen flowing in the streets. Roads are poorly maintained in Arab towns and residents fail to receive the social and welfare services they desperately need. The quality of life in Arab areas is nowhere near the level that we expect the state to provide us and what we consider essential to ourselves. The state must rectify this situation.

HOW CAN we expect, after seeing all this, that the Arab-Israeli population express unending gratitude toward the state for letting them live here? Israeli-Arabs are loyal citizens and I believe that they love their country and are happy to be part of Israeli society. If they had to choose between living in Israel and living in a Palestinian state, most if not all of them would probably prefer to live with us among Israel’s Jews. Arab-Israelis want to live in a country that is tolerant and fair, one that can accept and respect others who are different. Arab-Israelis want the state to treat them as equal citizens. They want their young to receive the same opportunities in education, business, in the public sector and in every facet of life. More than anything, Israeli-Arabs want public discourse to be different and for us – the Israeli Jews – to be more patient and tolerant towards them.

Throughout the entire history of the State of Israel, only once did an Arab serve as a minister. It was Raleb Majadele, a member of the Labor Party, who served as a minister in the government I headed. Today, talks of cooperation with an Arab political are more of a manipulative move intended for the purposes of maneuvering rather than a genuine desire to prepare for a new, more enlightened and tolerant political and social reality.

In a country where the incumbent prime minister signs surplus vote-sharing deals with extremists such as Otzma Yehudit’s Ben-Gvir, and in a reality in which people openly and publicly lambaste anyone who dares to think about collaborating with an Arab party in the upcoming government, how do we have the gall to be so arrogant and condescending as to demand that the Arabs be grateful for all of the wonderful things we’ve supposedly done for them? At the end of the day, this all comes down to one unfortunate statement made years ago by one young Arab woman, who happens to be married to a Jew. Since then, she has apologized numerous times for what she said. Has Ben-Gvir, a partner of the leader of the gang from Balfour Street, apologized yet?

When was the last time we demanded that Ben-Gvir and his friends on the Knesset list stop inciting against Israel’s Arab citizens, or make this a condition for receiving the right to be members of the Knesset in the spirit of democracy? The time has come to put an end to our sanctimonious hypocrisy and learn how to act in a more mature manner.

I’m not asking Arab-Israelis to be more devoted to the state’s values than the fascist right-wingers are, who are now at the center of our political consensus.

Anyone who is not willing to demand that Ben-Gvir and Religious Zionist Party leader Bezalel Smotrich swear allegiance to the State of Israel as a democratic country and not only as a Jewish state should not be allowed to demand from Arab-Israeli citizens things that we aren’t willing to require from the gang of extortionists who openly brag about their right to deny Arabs and Palestinians basic equal rights they deserve.

This election is a crucial test of the willingness of the enlightened majority of people living in the State of Israel to restore sanity and equilibrium and to help us find a more balanced way that includes accepting Arab-Israelis as full citizens who are part and parcel of Israeli society and not to constantly suspect them of being disloyal to Israel, which is their home, too.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


E3 withdraw Iran resolution;Israel-Austria-Denmark cooperate on COVID vaccines

E3 withdraw Iran resolution;Israel-Austria-Denmark cooperate on COVID vaccines

TV7 Israel News


1) Israel, Austria and Denmark have trilaterally agreed to establish a joint fund earmarked for “innovative projects” to combat the coronavirus disease .

2) IAEA Director General Rafael Mariano Grossi reveals that a new technical agreement was reached with Iran to address concerns over undeclared nuclear materials found in the Islamic Republic.

3) Israeli Defense Minister Gantz warns, in an exclusive interview with Fox News, If the International Community fails to thwart Iran’s nuclear aspirations – Israel will be forced to act independently


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com