Archive | 2021/03/15

“New York Times” wybiela Turcję



“New York Times” wybiela Turcję

Seth J. Frantzman
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


“New York Times” został oskarżony o wybielanie tureckiej okupacji Afrin i czystki etnicznej

“New York Times” został oskarżony o wybielanie tureckiej okupacji Afrin i czystki etnicznej Kurdów. W relacjach z Afrin udzielano głosu tylko tureckim funkcjonariuszom okupacyjnej armii i zwolennikom Ankary. 

Ta okupacja jest nielegalna. Turcy kradną towary rolne i wywożą je do swojego kraju. Sprowadzeni osadnicy demolują i atakują miejscową ludność. Mniejszości religijne są prześladowane. Porywania, przetrzymywanie w tajnych, wojskowych ośrodkach internowania. Czystka etniczna. Wszystko to zdarzyło się w Afrin w północnozachodniej Syrii, na obszarze, który był kurdyjski i został w 2018 roku najechany i jest okupowany przez Turcję i wspierane przez okupanta ekstremistyczne syryjskie milicje. Od tego czasu został etnicznie oczyszczony z Kurdów a cmentarze i miejsca święte tej mniejszości splądrowano i zniszczono. „New York Times” jest teraz oskarżany, że w artykule z 16 lutego wybielił turecką okupację Afrin.

Eksperci, działacze. byli mieszkańcy i komentatorzy wyrazili zaszokowanie artykułem online. pisząc, że nie wspomniał nawet o łamaniu praw człowieka i o ludziach wygnanych z Afrin. Niektórzy porównywali ten artykuł do propagandy państwowych mediów tureckich. Prasa USA szczyci się sprzeciwem wobec skrajnej prawicy w USA i krytykowaniem autorytarnego przywódcy oraz “mówieniem władzy prawdy w oczy”, piszą krytycy tej stronniczej relacji w NYT, zwracając uwagę na brak jakichkolwiek odmiennych głosów.

W artykule zatytułowanym In Turkey’s Safe Zone in Syria security and misery go hand in hand,[W tureckiej ‘bezpiecznej strefie’ w Syrii bezpieczeństwo i niedola idą ręka w rękę] autorka twierdzi, że choć inwazja Turcji trzy lata temu była powszechnie krytykowana, “dzisiaj Syryjczycy, których bronią, cieszą się że Turcy tam są”. Jest w artykule wzmianka o fakcie czystki etnicznej 160 tysięcy Kurdów. “Tysiące kurdyjskich rodzin uciekło przed turecką inwazją wraz z kurdyjskimi bojownikami. W ich miejsce domy zajęły setki tysięcy Syryjczyków z innych terenów, którzy powiększyli populację”. Zazwyczaj, kiedy wygania się rdzenną populację i sprowadza inne populacje w jej miejsce, nazywa się to czystką etniczną. W tym wypadku, Turcja i kontrolowane przez nią skrajnie prawicowe, religijne, ekstremistyczne bojówki usunęły Kurdów i sprowadziły sunnickich Arabów i Turkmenów do Afrin.

Usunięcie Kurdów nie było pomyłką. Turcja ma dosyć miejsca, by pomieścić syryjskich uchodźców na terenach, które okupuje w Idlib i Tel Abjad. Turcja dążyła do zmiany struktury demograficznej w Afrin przez usunięcie Kurdów, Jazydów i innych mniejszości. Nazywa to “bezpieczną strefą”, podobnie do tego, jak nazistowskie Niemcy mówiły o lebensraum na terenach, które okupowały w Europie Wschodniej, dokąd wysyłały etnicznych Niemców i usuwały Żydów i Słowian.  

Według artykułu, dziennikarze byli “eskortowani” przez Turcję podczas wizyty w Afrin. Gazeta nazwała to “de facto bezpieczną strefą”. Jednak działacze praw człowieka opisali niebezpieczny los kobiet na tym terenie. Kobiety są często porywane i przetrzymywane w tajnych więzieniach, gdzie są poddane maltretowaniu i nierzadko mordowane. „New York Times” twierdzi, że Turcja dostarczyła “infrastrukturę, edukację i opiekę zdrowotną”. Zaniedbali jednak napisania, że okupacja Afrin przez Turcję jest nielegalna według prawa międzynarodowego. Zaniedbali przeprowadzenia wywiadów z ludźmi wygnanymi z Afrin i z jakimikolwiek krytykami.  

W artykule nie ma niemal żadnych głosów kobiet. Jest wywiad z “Muhammadem Amarem”, o którym pisze, że jest wojownikiem ewakuowanym z Damaszku i wysłanym do Afrin przez Turcję zgodnie z umową z reżimem Assada. Podobnie jak inne wojskowe okupacje, które przerodziły się w aneksję, czytamy dalej w artykule, że “Miasto podłączono do tureckiej sieci elektrycznej, kończąc lata przerw w dostawach elektryczności; jest turecka sieć telefonii komórkowej i turecka waluta; zarejestrowano 500 syryjskich firm z prawem handlu przez granicę”. Zauważono także w artykule, że nie ma na miejscu niezależnych organizacji mogących monitorować łamanie praw człowieka. „Turcja zmusiła do wyjazdu wiele międzynarodowych grup pomocowych, by mogła sama sprawować ścisłą kontrolę”.

Jest tam twierdzenie, że zdarzają się “terrorystyczne” ataki w Afrin, bez dostarczenia żadnych dowodów poza wypowiedziami tureckich funkcjonariuszy. Zazwyczaj, kiedy “New York Times” pisze o innych konfliktach, podaje głosy obu stron, ale nie tutaj. Mówi o “szefie policji w Afrin”, który “powiedział, że 99% ataków jest dziełem PKK, kurdyjskiego ruchu separatystycznego”. To jest niepoprawne stwierdzenie, ponieważ Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) nie jest separatystyczna i nie ma żadnych dowodów, że Kurdowie w Afrin chcieli „separacji” od Syrii.

Jest wręcz odwrotnie; to Turcy zmusili Afrin do separacji poprzez swoją okupację. Miejscowi ludzie w Afrin mówią, że często mają miejsce walki między wspieranymi przez Turcję grupami oraz porywanie miejscowych ludzi, których przetrzymuje się w tajnych więzieniach.

Dalej w artykule czytamy twierdzenie, że w “Afrin Turcy zajmują się bezpieczeństwem tak jak każda siła NATO, otaczając swoje budynki administracyjne wysokimi betonowymi murami i odgradzając ‘zieloną strefę’, która obejmuje główną handlową ulicę w centrum miasta”. Nie jest jasne, jakie dowody miała autorka, by uważać to za zachowanie za podobne działaniom “NATO”.

Pod turecką okupacją wojskową nie ma wolnej prasy, wolności zgromadzeń, a mniejszości i kobiety są prześladowane. W większości krajów NATO jest odwrotnie.

Wygląda na to, że tylko jedna kobieta wypowiadała się do artykułu. Rasmia Hunan al-Abdullah mówi, że “wszystko jest bardzo trudne”. Otrzymujemy w artykule informację, że niesie ona małe dziecko. W czasie przed inwazją Ankary i spuszczeniem ze smyczy skrajnie prawicowych bojówek na Afrin, ten obszar miał kobiety na kierowniczych stanowiskach. Wszyscy pozostali, z którymi prowadzono wywiady do tego artykułu, byli mężczyznami, w tym Sulaiman, Amar, Muhammad, Orhan, Mouaz, Ibrahim, Jariri i Said. Nie prowadzono wywiadu ani nie cytowano nikogo o odrębnym lub krytycznym zdaniu.

Azad Nebi pisze, że “nieopowiedzianą historią jest to, że przeważająca większość rdzennych kurdyjskich mieszkańców została wygnana ze swoich domów w Afrin”. Tweetował, że ten artykuł jest haniebny. Alison Meuse oskarżyła, że ten artykuł jest wybieleniem zgodnym z artykułami “New York Timesa” wychwalającymi niedawną wojnę Azerbejdżanu. Także Ariz Kader ostro skrytykował artykuł: “Z powodu medium, w którym został opublikowany, jak również pominięcia kluczowych danych o sytuacji (jak się wydaje, większość treści otrzymano od tureckiego przedstawiciela miasta), szkodzi to znacznie bardziej Afrińczykom niż jakakolwiek państwowa propaganda turecka”. Meghan Bodette, która śledzi sytuację w Afrin, zapytała, czy rządy państw NATO otrzymują “pełną zgodę na czystki etniczne od ‘New York Times’”.

Niektórzy krytycy skoncentrowali się na Carlotcie Gall, szefowej stambulskiego biura „New York Times”. Turcja więzi najwięcej dziennikarzy na świecie i krytycy są często skazywani milczenie, każda krytyka rządzącej partii jest dławiona. 16 lutego grupa Zaginione Kobiety Afrin poinformowała, że w Afrin porwano kobietę. Podała jej nazwisko. Nie jest jasne, czy “New York Times” dotarł do choćby jednej kobiety prześladowanej podczas trzyletniej okupacji tureckiej.  

Nie brakuje specjalistów sprawy Afrin. Pisał o tym Michael Rubin z American Enterprise Institute, a eksperci tacy jak Amy Austin Holmes z Harwardu, mówili o wsparciu udzielanym ekstremistom przez Ankarę. Alberto Fernandez, były ambasador USA także mówił o Afrin i, kiedy był prezesem Middle East Broadcasting, prowadził wywiady o tamtejszym konflikcie.  

Nie jest jasne, czy “New York Times” ma jakieś wskazówki do relacjonowania konfliktów, według których obie strony konfliktu mają mieć głos, szczególnie w sprawach sporu i czystki etnicznej. Zazwyczaj, kiedy jest to relacja o konflikcie izraelsko-palestyńskim lub Zachodnim Brzegu, ta gazeta oddaje głos Palestyńczykom, a nie tylko przedstawicielom Izraela. W sprawie Turcji i Afrin wygląda jednak na to, że Kurdom nie pozwala się na zabranie głosu. Mówi się tylko o nich negatywnie jako o “separatystach”, którymi nie są. Są miejscową ludnością Afrin.

. W relacjach z Afrin udzielano głosu tylko tureckim funkcjonariuszom okupacyjnej armii i zwolennikom Ankary.

Ta okupacja jest nielegalna. Turcy kradną towary rolne i wywożą je do swojego kraju. Sprowadzeni osadnicy demolują i atakują miejscową ludność. Mniejszości religijne są prześladowane. Porywania, przetrzymywanie w tajnych, wojskowych ośrodkach internowania. Czystka etniczna. Wszystko to zdarzyło się w Afrin w północnozachodniej Syrii, na obszarze, który był kurdyjski i został w 2018 roku najechany i jest okupowany przez Turcję i wspierane przez okupanta ekstremistyczne syryjskie milicje. Od tego czasu został etnicznie oczyszczony z Kurdów a cmentarze i miejsca święte tej mniejszości splądrowano i zniszczono. „New York Times” jest teraz oskarżany, że w artykule z 16 lutego wybielił turecką okupację Afrin.

Eksperci, działacze. byli mieszkańcy i komentatorzy wyrazili zaszokowanie artykułem online. pisząc, że nie wspomniał nawet o łamaniu praw człowieka i o ludziach wygnanych z Afrin. Niektórzy porównywali ten artykuł do propagandy państwowych mediów tureckich. Prasa USA szczyci się sprzeciwem wobec skrajnej prawicy w USA i krytykowaniem autorytarnego przywódcy oraz “mówieniem władzy prawdy w oczy”, piszą krytycy tej stronniczej relacji w NYT, zwracając uwagę na brak jakichkolwiek odmiennych głosów.

W artykule zatytułowanym In Turkey’s Safe Zone in Syria security and misery go hand in hand,[W tureckiej ‘bezpiecznej strefie’ w Syrii bezpieczeństwo i niedola idą ręka w rękę] autorka twierdzi, że choć inwazja Turcji trzy lata temu była powszechnie krytykowana, “dzisiaj Syryjczycy, których bronią, cieszą się że Turcy tam są”. Jest w artykule wzmianka o fakcie czystki etnicznej 160 tysięcy Kurdów. “Tysiące kurdyjskich rodzin uciekło przed turecką inwazją wraz z kurdyjskimi bojownikami. W ich miejsce domy zajęły setki tysięcy Syryjczyków z innych terenów, którzy powiększyli populację”. Zazwyczaj, kiedy wygania się rdzenną populację i sprowadza inne populacje w jej miejsce, nazywa się to czystką etniczną. W tym wypadku, Turcja i kontrolowane przez nią skrajnie prawicowe, religijne, ekstremistyczne bojówki usunęły Kurdów i sprowadziły sunnickich Arabów i Turkmenów do Afrin.

Usunięcie Kurdów nie było pomyłką. Turcja ma dosyć miejsca, by pomieścić syryjskich uchodźców na terenach, które okupuje w Idlib i Tel Abjad. Turcja dążyła do zmiany struktury demograficznej w Afrin przez usunięcie Kurdów, Jazydów i innych mniejszości. Nazywa to “bezpieczną strefą”, podobnie do tego, jak nazistowskie Niemcy mówiły o lebensraum na terenach, które okupowały w Europie Wschodniej, dokąd wysyłały etnicznych Niemców i usuwały Żydów i Słowian.

Według artykułu, dziennikarze byli “eskortowani” przez Turcję podczas wizyty w Afrin. Gazeta nazwała to “de facto bezpieczną strefą”. Jednak działacze praw człowieka opisali niebezpieczny los kobiet na tym terenie. Kobiety są często porywane i przetrzymywane w tajnych więzieniach, gdzie są poddane maltretowaniu i nierzadko mordowane. „New York Times” twierdzi, że Turcja dostarczyła “infrastrukturę, edukację i opiekę zdrowotną”. Zaniedbali jednak napisania, że okupacja Afrin przez Turcję jest nielegalna według prawa międzynarodowego. Zaniedbali przeprowadzenia wywiadów z ludźmi wygnanymi z Afrin i z jakimikolwiek krytykami.

W artykule nie ma niemal żadnych głosów kobiet. Jest wywiad z “Muhammadem Amarem”, o którym pisze, że jest wojownikiem ewakuowanym z Damaszku i wysłanym do Afrin przez Turcję zgodnie z umową z reżimem Assada. Podobnie jak inne wojskowe okupacje, które przerodziły się w aneksję, czytamy dalej w artykule, że “Miasto podłączono do tureckiej sieci elektrycznej, kończąc lata przerw w dostawach elektryczności; jest turecka sieć telefonii komórkowej i turecka waluta; zarejestrowano 500 syryjskich firm z prawem handlu przez granicę”. Zauważono także w artykule, że nie ma na miejscu niezależnych organizacji mogących monitorować łamanie praw człowieka. „Turcja zmusiła do wyjazdu wiele międzynarodowych grup pomocowych, by mogła sama sprawować ścisłą kontrolę”.

Jest tam twierdzenie, że zdarzają się “terrorystyczne” ataki w Afrin, bez dostarczenia żadnych dowodów poza wypowiedziami tureckich funkcjonariuszy. Zazwyczaj, kiedy “New York Times” pisze o innych konfliktach, podaje głosy obu stron, ale nie tutaj. Mówi o “szefie policji w Afrin”, który “powiedział, że 99% ataków jest dziełem PKK, kurdyjskiego ruchu separatystycznego”. To jest niepoprawne stwierdzenie, ponieważ Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) nie jest separatystyczna i nie ma żadnych dowodów, że Kurdowie w Afrin chcieli „separacji” od Syrii.

Jest wręcz odwrotnie; to Turcy zmusili Afrin do separacji poprzez swoją okupację. Miejscowi ludzie w Afrin mówią, że często mają miejsce walki między wspieranymi przez Turcję grupami oraz porywanie miejscowych ludzi, których przetrzymuje się w tajnych więzieniach.

Dalej w artykule czytamy twierdzenie, że w “Afrin Turcy zajmują się bezpieczeństwem tak jak każda siła NATO, otaczając swoje budynki administracyjne wysokimi betonowymi murami i odgradzając ‘zieloną strefę’, która obejmuje główną handlową ulicę w centrum miasta”. Nie jest jasne, jakie dowody miała autorka, by uważać to za zachowanie za podobne działaniom “NATO”.

Pod turecką okupacją wojskową nie ma wolnej prasy, wolności zgromadzeń, a mniejszości i kobiety są prześladowane. W większości krajów NATO jest odwrotnie.

Wygląda na to, że tylko jedna kobieta wypowiadała się do artykułu. Rasmia Hunan al-Abdullah mówi, że “wszystko jest bardzo trudne”. Otrzymujemy w artykule informację, że niesie ona małe dziecko. W czasie przed inwazją Ankary i spuszczeniem ze smyczy skrajnie prawicowych bojówek na Afrin, ten obszar miał kobiety na kierowniczych stanowiskach. Wszyscy pozostali, z którymi prowadzono wywiady do tego artykułu, byli mężczyznami, w tym Sulaiman, Amar, Muhammad, Orhan, Mouaz, Ibrahim, Jariri i Said. Nie prowadzono wywiadu ani nie cytowano nikogo o odrębnym lub krytycznym zdaniu.

Azad Nebi pisze, że “nieopowiedzianą historią jest to, że przeważająca większość rdzennych kurdyjskich mieszkańców została wygnana ze swoich domów w Afrin”. Tweetował, że ten artykuł jest haniebny. Alison Meuse oskarżyła, że ten artykuł jest wybieleniem zgodnym z artykułami “New York Timesa” wychwalającymi niedawną wojnę Azerbejdżanu. Także Ariz Kader ostro skrytykował artykuł: “Z powodu medium, w którym został opublikowany, jak również pominięcia kluczowych danych o sytuacji (jak się wydaje, większość treści otrzymano od tureckiego przedstawiciela miasta), szkodzi to znacznie bardziej Afrińczykom niż jakakolwiek państwowa propaganda turecka”. Meghan Bodette, która śledzi sytuację w Afrin, zapytała, czy rządy państw NATO otrzymują “pełną zgodę na czystki etniczne od ‘New York Times’”.

Niektórzy krytycy skoncentrowali się na Carlotcie Gall, szefowej stambulskiego biura „New York Times”. Turcja więzi najwięcej dziennikarzy na świecie i krytycy są często skazywani milczenie, każda krytyka rządzącej partii jest dławiona. 16 lutego grupa Zaginione Kobiety Afrin poinformowała, że w Afrin porwano kobietę. Podała jej nazwisko. Nie jest jasne, czy “New York Times” dotarł do choćby jednej kobiety prześladowanej podczas trzyletniej okupacji tureckiej.

Nie brakuje specjalistów sprawy Afrin. Pisał o tym Michael Rubin z American Enterprise Institute, a eksperci tacy jak Amy Austin Holmes z Harwardu, mówili o wsparciu udzielanym ekstremistom przez Ankarę. Alberto Fernandez, były ambasador USA także mówił o Afrin i, kiedy był prezesem Middle East Broadcasting, prowadził wywiady o tamtejszym konflikcie.

Nie jest jasne, czy “New York Times” ma jakieś wskazówki do relacjonowania konfliktów, według których obie strony konfliktu mają mieć głos, szczególnie w sprawach sporu i czystki etnicznej. Zazwyczaj, kiedy jest to relacja o konflikcie izraelsko-palestyńskim lub Zachodnim Brzegu, ta gazeta oddaje głos Palestyńczykom, a nie tylko przedstawicielom Izraela. W sprawie Turcji i Afrin wygląda jednak na to, że Kurdom nie pozwala się na zabranie głosu. Mówi się tylko o nich negatywnie jako o “separatystach”, którymi nie są. Są miejscową ludnością Afrin.


Seth J. Frantzman – Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na Hebrew University w Jerozolimie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


East German Stasi and Polish secret service shared deep distrust

East German Stasi and Polish secret service shared deep distrust

Jacek Lepiarz


Officially, East Germany and Poland were “socialist brother countries.” But new evidence reveals that their intelligence services shared a mutual distrust and dislike.

Stasi headquarters in East Berlin in 1985East Germany’s secret service, the Stasi, was intelligence agency and secret police in one

Many Polish journalists describe the relationship between the People’s Republic of Poland and the German Democratic Republic until the fall of the Berlin Wall as a “forced friendship.” Even if the rulers of both countries celebrated their harmonious alliance in public, behind the scenes there was a profound distrust between Warsaw and East Berlin.

Many Poles considered their neighbors on the Western side of the Oder River as potentially dangerous “red Prussians,” while East Germans considered their Polish comrades as unreliable allies whose liberal reforms put the whole Communist bloc at risk.

For a long time, it was believed that the relationship between the countries’ secret services was an exception to this rule: The fact that both agencies shared a common enemy in the West meant they were supposed to cooperate closely.

According to new archive evidence, this was not the case: While the rivalry between the two countries was palpable on a political and social level, it was considerably more apparent in intelligence. 

Protesters storming Stasi headquarters in 1990Demonstrators stormed the Stasi headquarters, home to a repressive and efficient secret police agency, in January 1990

In his book entitled “Von einer Freundschaft, die es nicht gab. Das Ministerium für Staatssicherheit der DDR und das polnische Innenministerium 1974-1990” in German (“About a friendship that didn’t exist: The State Security Ministry in the GDR and the Polish Interiror Ministry from 1974-1990”), the Polish political scientist Tytus Jaskulowski from the Polish Institute of National Remembrance (IPN) dispels some of the myths that continued to exist long after the collapse of communism.

“The GDR’s Stasiwas considered to be a powerful institution with tremendous intelligence and operative capacities, capable of infiltrating and influencing Polish life. The Polish Interior Ministry for its part was considered to be weak and no match for the Stasi [short for the East German state security ministry]. Despite this, the cooperation between the two institutions was thought to be comparably harmonious,” Jaskulowski told DW. “But new archive findings have dispelled the myth.”

The series of strikes that took place on Poland’s Baltic coast in the summer of 1980 and led to the emergence of the Solidarnosc (Solidarity) trade union marked a turning point in the relationship. The East Berlin leadership thought that the developments in Poland represented an existential threat to its existence and that of the whole Eastern Bloc.

Stasi head Erich Mielke and his entourage were stricken with panic by the attempts of Poland’s communist leadership to find a compromise with Solidarnosc. GDR politicians accused their Polish comrades of being weak and yielding to “anti-socialist enemies.”

Workers on strike at Lenin shipyard in Gdansk in 1980Polish workers went on strike in 1980, which led to the formation of an independent union

Therefore, there was a great deal of relief in East Berlin when the Polish government introduced martial law on December 13, 1981. But the Stasi doubted that this would resolve the crisis. On December 14, Mielke issued a series of orders outlining steps to be taken against Poland. One order was given the codename “Besinnung” (“reflection”) and put Poland in the same category as West Germany and other Western countries: Poland was declared an “Operational Area” and thus an enemy.

The Stasi had already set up the Warsaw Operations Group (OGW) within the GDR’s embassy in the Polish capital. Its staff members were tasked not only with preventing GDR citizens from escaping to the West but also with spying on Poland.

Fewer spies in Poland than estimated

After the strikes of 1981, East Germany tried to recruit more spies who could report on what was going on east of the Oder River, the border with Poland. After the fall of communism, it was estimated that the Stasi had at least 1,500 IMs (“Inoffizielle Mitarbeiter,” or unofficial informers) in Poland. Later, this number was revised to 200. Jaskulowski guesses there were about 100 sources but only a dozen GDR IMs were able to carry out complicated operations such as infiltrating Solidarnosc circles.

Jaskulowski pointed out that Mielke and his colleagues became increasingly arrogant with regard to building up contacts in Poland. They strengthened conservative forces in the apparatus of Poland’s ruling Communist Party and were very open about their misgivings about more liberal comrades. 

Fußball DDR Meister BFC DynamoErich Mielke (center right, congratulating football champions in 1987) headed the Stasi for more than 30 years

The Polish side could do little to resist, considering they were often in a position of having to ask favors as a result of the deep economic crisis Poland found itself in. The Polish Interior Ministry asked its East German counterpart for support to develop its stock of batons, rubber truncheons and shields as well as shoes, socks and warm underwear. There was nothing in the shops at the time.

Poland takes revenge

The Poles took their revenge for the humiliation that the Stasi had subjected them to after the transition to democracy in Poland. In the summer of 1989, East Germans crossing the border into Poland in order to reach the West German Embassy in Warsaw were allowed in by Polish border guards despite binding agreements with East Germany. 

East German refugees arriving in West German Helmstedt via WarsawThese East German refugees arrived in West German Helmstedt via Warsaw in October 1989

Warsaw did not react to the protests from East Berlin. In early 1990, when Mielke was behind bars awaiting trial, General Czeslaw Kiszczak, who was still interior minister, wrote a telegram congratulating his new GDR counterpart Peter-Michael Diestel, the head of the Stasi’s successor, the “Office for National Security.”

The Stasi, which had always been better equipped in terms of staff, logistics and funds than Poland’s secret service, had now lost “everything that could be lost,” explained Jaskulowski. “As opposed to their Polish colleagues, the Stasi people were incapable of understanding the world as it was because of their ideological narrow-mindedness.”

Though German-Polish relations flourished after 1991, the secret services of both countries continued to distrust each other. In 1993, a Polish officer was convicted of spying for Germany. German diplomats were reportedly expelled after allegations of spying.

In 2013, at the height of the spy row with the US, German Chancellor Angela Merkel declared that “spying on friends was not on at all.” Jaskulowski is more realistic: “Spying on friends was and is tolerated in politics. However, this tolerance has limits.”


This article has been translated from German.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Trump zareagował na wywiad Harry’ego i Meghan. „Już dawno o tym mówiłem, teraz wszyscy to widzą”

Trump zareagował na wywiad Harry’ego i Meghan. „Już dawno o tym mówiłem, teraz wszyscy to widzą”

Źródło: The Independent


Donald Trump / Źródło: Newspix.pl / ABACA

Rzecznik Donalda Trumpa zdradził, w jaki sposób były prezydent USA zareagował na wywiad, którego książę Harry i Meghan Markle udzielili Oprah Winfrey.

Rzecznik  ujawnił w rozmowie z mediami, jak były prezydent USA zareagował na wywiad Harry’ego i Meghan Markle. Jason Miller powiedział, że początkowo były przywódca Stanów Zjednoczonych chciał wydać publiczny komunikat, ale ostatecznie uznał, że to nie jest najbardziej fortunny pomysł. – Tak,  nie jest dobra. Już wcześniej ją krytykowałem, a teraz wszyscy to widzą. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jak powiem coś negatywnego o niej, to wyleje się na mnie hejt i skończę jak Piers Morgan – miał powiedzieć Donald Trump.

Co Trump mówił o Markle?

We wrześniu 2020 roku Donald Trump powiedział, że „nie jest fanem” księżnej i życzył jej mężowi „dużo szczęścia” z nią u boku. Kilka miesięcy wcześniej w wywiadzie dla jednego z brytyjskich dziennikarzy określił Meghan Markle słowem „nasty”. Później polityk tłumaczył się z użycia wyrażenia, które jest tłumaczone jako „złośliwa” lub nawet „paskudna”.

Polityk wyjaśnił, że nie miał na myśli, iż Meghan jest „złośliwa”. Uściślił, że księżna po prostu w taki sposób zachowywała się w stosunku do niego. – Była wobec mnie złośliwa i to jest w porządku. Nie byłoby w porządku, gdybym ja był wobec niej wredny, na szczęście nie byłem. Ale wiesz co? Uważam, że świetnie sobie radzi. Mam nadzieję, że dobrze jej tutaj, uważam, że jest bardzo miła – podkreślił Trump.

Morgan odchodzi z telewizji po krytyce Markle

9 marca stacja ITV poinformowała o efektach rozmowy dyscyplinarnej z popularnym prezenterem Piersem Morganem. Obie strony zdecydowały, że jest to odpowiedni czas na zakończenie współpracy. Wszystko odbyło się krótko po tym, jak dziennikarz po raz kolejny bezpardonowo skrytykował Meghan Markle.

Piers Morgan zarzucał Meghan Markle kłamstwa

Co powiedział Piers Morgan? „Nie uwierzyłbym Meghan Markle nawet w sprawie prognozy pogody” – stwierdził podkreślając, że nie wierzy w żadne z jej słów. Jego wypowiedź spotkała się z dużą krytyką środowiska dziennikarskiego. Do sprawy wrócono w programie „Good Morning Britain” emitowanym we wtorek 9 marca nad ranem. Obecny na planie Alex Beresford stwierdził, że wszystko, co nastąpiło po ślubie Harry’ego i Meghan, było „niesamowicie szkodliwe dla zdrowia psychicznego” pary książęcej.

– Rozumiem, że nie lubisz . Miałeś z nią relację i ona odcięła ci się. Czy powiedziała coś o tobie po tym, jak ci przerwała? Ma prawo się odciąć, jeśli chce – stwierdził dziennikarz w kierunku siedzącego obok Morgana.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com