Archive | 2021/03/26

100 lat temu Polska i Rosja podzieliły się ojczyznami Ukraińców i Białorusinów

Delegacja Wojska Polskiego na rokowania ryskie. W środku gen. Mieczysław Kuliński (Fot. Domena publiczna)


100 lat temu Polska i Rosja podzieliły się ojczyznami Ukraińców i Białorusinów

Tomasz Nałęcz


Przy stole obrad spotkały się dwa odmienne ideowo światy, choć zakrawało na ironię historii, że delegacją “burżuazyjnej Polski” kierował syn biednego chłopa, a “państwo proletariatu” reprezentował potomek burżuazji. 100 lat temu trakt ryski podpisały Polska i Rosja bolszewicka.
.

Został on podpisany 18 marca 1921 r. i zakończył nigdy niewypowiedzianą, dwuletnią wojnę, w której stawką była niepodległość Polski oraz kształt całej Europy Wschodniej.

Plan Piłsudskiego, plan Dmowskiego

Jesienią 1918 r., kiedy kończyła się I wojna światowa, w tej części Europy wszystko wydawało się możliwe. Szalał tu dziejowy huragan, który napędzały dwie potężne siły. Pierwszą była rewolucja bolszewicka zmierzająca do przebudowy świata w duchu komunistycznym. Drugą – dążenie narodów, do tej pory zniewolonych przez Imperium Rosyjskie, do zbudowania własnych, suwerennych państw. Rozstrzygnięcie musiało zapaść na drodze wojny, bo nikt nie zamierzał zrezygnować z własnych celów.

Z licznych zbrojnych starć toczonych na wschodzie Europy w latach 1918-21 najważniejszym okazała się wojna sowiecko-polska. Bez zniszczenia odrodzonej w listopadzie 1918 r. Polski niemożliwa była realizacja strategicznego planu bolszewików zakładającego eksport komunizmu na zachód. Chcieli przenieść go do Niemiec i dalej w głąb Europy zgodnie z teorią Karola Marksa mówiącą o powszechnym charakterze rewolucji.

Polska, aby ocaleć, musiała zbrojnie odeprzeć bolszewicką agresję. Jednak nie tylko się broniła. Stojący na czele państwa Józef Piłsudski miał własny plan wymagający militarnego rozgromienia Rosji. Chciał ją okroić terytorialnie i pozbawić mocarstwowego statusu, wspierając niepodległościowe dążenia narodów uciskanych przez Imperium Rosyjskie.

Liczył na to, że zwycięska wojna z bolszewikami umożliwi zbudowanie bloku państw narodowych od Finlandii na północy, przez Estonię, Łotwę, wspólne państwo litewsko-białoruskie, Ukrainę, po państwa kaukaskie na południu.

Polsce dzięki jej potencjałowi ludnościowemu, ekonomicznemu, militarnemu i kulturalnemu miała przypaść rola lidera tego bloku. Takie rozwiązanie miało odepchnąć Rosję od Polski i Europy i zminimalizować jej znaczenie na arenie międzynarodowej.

Z tym planem nie zgadzali się rywalizujący z Piłsudskim o władzę narodowi demokraci z Romanem Dmowskim na czele. Wrogo traktowali aspiracje państwowe narodów na wschód od Polski, obawiając się, że zagrożą one polskiemu stanowi posiadania. Zamierzali podzielić się ziemiami ukraińskimi i białoruskimi z Rosją, licząc, że to pozwoli ułożyć z nią dobrosąsiedzkie stosunki. Chcieli przyłączyć do Polski dawne gubernie: kowieńską, wileńską, grodzieńską, część guberni mińskiej oraz Wołyń i część Podola.

Od Mińska do Rygi

Trwająca od lutego 1919 r. wojna sowiecko-polska toczyła się ze zmiennym szczęściem. Wiosną 1920 r. triumfowali Polacy, których ofensywa wyparła bolszewików z Ukrainy. Państwo ukraińskie nie zdołało jednak okrzepnąć, bo zniszczyła je bolszewicka kontrofensywa. Losu Ukrainy omal nie podzieliła Polska. Ocaliła ją zwycięska Bitwa Warszawska z sierpnia 1920 r. We wrześniu 1920 r. bolszewicy przegrali kolejną wielką batalię, nad Niemnem, która przypieczętowała ich porażkę. Nie zostali jednak całkowicie rozbici i mogli nadal prowadzić wojnę, a to wykluczało narzucenie im kapitulacji na warunkach Piłsudskiego.

Rokowania pokojowe rozpoczęły się jeszcze w sierpniu 1920 r. w Mińsku białoruskim, w momencie największych militarnych sukcesów Armii Czerwonej.

Ówczesne warunki strony sowieckiej równoznaczne były z dyktatem pozbawiającym Polskę suwerenności i czyniącym z niej satelitę Moskwy.

Rozmowy przerwano i wznowiono dopiero 21 września 1920 r., już w korzystnej dla Polski sytuacji na froncie.

Tym razem negocjowano na gruncie neutralnym, w Rydze, stolicy niepodległej od 1918 r. Łotwy. Rozmowy prowadzono w Domu Bractwa Czarnogłowych, okazałej budowli średniowiecznej na ryskiej starówce.

Dwa światy przy stole

Na czele dziesięcioosobowej delegacji polskiej stał wiceminister spraw zagranicznych Jan Dąbski. Aż sześciu delegatów było posłami, bo to Sejm zajmował naczelne miejsce w ówczesnym systemie władzy. Największe partie reprezentowali: Stanisław Grabski – Narodową Demokrację, Władysław Kiernik – Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” i Norbert Barlicki – Polską Partię Socjalistyczną. Delegatami rządu byli dyplomaci: cieszący się zaufaniem Piłsudskiego Leon Wasilewski i Witold Kamieniecki – chargé d’affair w Rydze. Armię reprezentował gen. Mieczysław Kuliński – zastępca szefa Sztabu Generalnego.

Delegacja miała do pomocy ponad 40 ekspertów cywilnych i wojskowych. Osłabiało ją wewnętrzne rozdarcie na dwie frakcje: zwolenników Piłsudskiego, usiłujących ratować choćby resztkę jego planu przebudowy Europy Wschodniej, oraz zwolenników Dmowskiego forsujących zamysły inkorporacyjne.

Delegacja polska na rokowania o zawieszeniu broni i zawarciu pokoju z Rosją Sowiecką 1920. Od lewej siedzą: Władysław Kiernik, gen. Mieczysław Kuliński, Jan Dąbski, Stanisław Grabski, Leon Wasilewski. Stoją: Michał Wichliński, Witold Kamieniecki, Norbert Barlicki, Adam Mieczkowski, Ludwik Waszkiewicz.Delegacja polska na rokowania o zawieszeniu broni i zawarciu pokoju z Rosją Sowiecką 1920. Od lewej siedzą: Władysław Kiernik, gen. Mieczysław Kuliński, Jan Dąbski, Stanisław Grabski, Leon Wasilewski. Stoją: Michał Wichliński, Witold Kamieniecki, Norbert Barlicki, Adam Mieczkowski, Ludwik Waszkiewicz. Fot. domena publiczna

Delegacja sowiecka była mniejsza – zaledwie czteroosobowa. Kierował nią żelazną ręką Adolf Joffe uważany za jednego z inteligentniejszych bolszewików, mający duże doświadczenie dyplomatyczne. Miał on dostęp do przywódcy państwa Włodzimierza Lenina, który na bieżąco monitorował negocjacje i rozstrzygał najważniejsze kwestie.

Przy stole obrad spotkały się dwa odmienne ideowo światy, choć zakrawało na ironię historii, że delegacją „burżuazyjnej Polski” kierował syn biednego chłopa z Galicji Wschodniej, a „państwo proletariatu” reprezentował syn najbogatszego przed rewolucją reprezentanta burżuazji na Krymie.

Liczni relacjonujący negocjacje dziennikarze zwracali uwagę, że chudy i ascetyczny Polak wręcz kontrastował z tęgim Sowietem palącym luksusowe hawańskie cygara.

Polacy chcą pokoju

Pierwsze kilkanaście dni negocjacji były dramatyczne. Wojska polskie ciągle parły do przodu, starając się zająć jak najwięcej terenu, zwłaszcza na białoruskim odcinku frontu. Działo się tak na rozkaz Piłsudskiego, który widząc, że rezultaty wojny nie pozwolą na stworzenie niepodległej Ukrainy, starał się uratować choćby resztkę swoich planów i doprowadzić do utworzenia państwa litewsko-białoruskiego z Kownem, Wilnem i Mińskiem białoruskim. Większość delegacji polskiej w Rydze wspierana w Warszawie przez premiera Wincentego Witosa nie podzielała jednak tych zamierzeń.

12 października 1920 r. podpisano umowę o preliminariach pokojowych i rozejmie, który wszedł w życie sześć dni później. Linia rozgraniczająca wojska, opisana na dwóch stronach umowy biegła wzdłuż osi: Dzisna – Dokszyce – Słucz – Korzec – Ostróg – Zbrucz. Pozostawiała po stronie sowieckiej: Borysów, Mińsk i Kamieniec Podolski, po polskiej zaś: Baranowicze, Pińsk, Równe i Tarnopol. Oznaczała zwycięstwo zwolenników koncepcji inkorporacyjnej i porażkę planów Piłsudskiego. Szczególnie boleśnie marszałek odczuł to, że jego oddziały musiały opuścić Mińsk zajęty w ostatnich dniach działań bojowych. Także po stronie sowieckiej zwolennicy dalszego prowadzenia wojny z Lwem Trockim na czele znaleźli się w mniejszości.

W Warszawie i Moskwie górę wzięli zwolennicy szybkiego podpisania rozejmu. Zdawali sobie sprawę z tego, że oba państwa były wycieńczone wojną i niezdolne do podjęcia nowej kampanii, którą trzeba byłoby prowadzić w zimowych warunkach. Do pokoju bardziej spieszyło się Sowietom, którzy w Bitwie Warszawskiej i nadniemeńskiej ponieśli ogromne straty, a musieli walczyć na południu z wojskami gen. Piotra Wrangla. W Polsce dalszemu prowadzeniu wojny przeciwna była opinia publiczna, silnie oddziałująca na pokojowe nastawienie większości Sejmu.

Endecy górą

Podpisanie rozejmu otworzyło drogę do wynegocjowania pokoju. Pertraktacje trwały pięć miesięcy, choć najważniejsza kwestia, jaką był przebieg granicy polsko-sowieckiej, jak czas pokazał, przesądzona została w umowie z 12 października 1920 r.

Polska i Rosja podzieliły się ziemiami ukraińskimi i białoruskimi, co współpracujący z Piłsudskim Ukraińcy i Białorusini uznali za zdradę i rozbiór ich krajów.

Okazało się, że choć wojnę z Rosją wygrał Piłsudski, to politycznym zwycięzcą był nieobecny w Rydze Dmowski, bo to jego terytorialna wizja państwa stała się faktem.

Białoruska karykatura pokoju ryskiego. Polski pan (szlachcic) z szablą u boku i bolszewik z twarzą przypominającą czaszkę rozrywają Białoruś na dwie części i depczą UkrainęBiałoruska karykatura pokoju ryskiego. Polski pan (szlachcic) z szablą u boku i bolszewik z twarzą przypominającą czaszkę rozrywają Białoruś na dwie części i depczą Ukrainę Fot. materiały prasowe

Atmosferę pierwszych tygodni po podpisaniu rozejmu pogorszyła akcja militarna wojsk ukraińskich i białoruskich, wcześniej sprzymierzonych z Polską, które na wieść o polskim zawieszeniu broni samodzielnie natarły na Sowietów. Stało się to za cichą zgodą Piłsudskiego, z czego Moskwa zdawała sobie sprawę. Napięcie nie trwało jednak długo, bo Armia Czerwona rozbiła nacierające oddziały, zmuszając je do wycofania się poza linię rozejmu, gdzie zostały przez Polaków rozbrojone i internowane.

O momencie sfinalizowania negocjacji ryskich przesądziły wewnętrzne potrzeby obu krajów. W pierwszej połowie marca 1921 r. bolszewicy zmagali się z powstaniem marynarzy w Kronsztadzie oraz buntami chłopskimi w różnych częściach Rosji. Bardzo potrzebowali spokoju na granicach, zwłaszcza z Polską. Z kolei polskim negocjatorom spieszyło się do zawarcia pokoju przed zarządzonym na 20 marca plebiscytem na Górnym Śląsku, tak by zbić argument niemieckiej propagandy, przedstawiający Polskę jako państwo o niepewnej przyszłości.

Mimo wszystko sukces

Uroczyste podpisanie traktatu pokojowego nastąpiło w Domu Bractwa Czarnogłowych 18 marca 1921 r. Poza ostatecznym określeniem przebiegu granicy polsko-sowieckiej traktat gwarantował Polsce zwrócenie przez Rosję zagrabionych dóbr kulturalnych oraz wypłacenie odszkodowań za ewakuowane w czasie I wojny światowej zakłady przemysłowe, tabor kolejowy oraz inne aktywa, w tym bankowe. Uregulowano też kwestie repatriacji Polaków z Rosji oraz sprawę wymiany jeńców.

Traktat nie pozostawiał wątpliwości, że obie strony musiały zrezygnować ze swych dalekosiężnych planów i zadowolić się tym, co w danej sytuacji było możliwe. Piłsudski zmuszony był porzucić wizję przebudowy Europy Wschodniej i oddzielenia Polski od Rosji blokiem państw narodowych utworzonych przez ludy zniewolone przez Imperium Rosyjskie. Z kolei Sowieci musieli zrezygnować z nadziei na przeniesienie rewolucji komunistycznej do innych państw, co Lenin przyznał otwarcie na obradującym od 8 do 16 marca 1921 r. X Zjeździe Rosyjskiej Komunistycznej Partii.

Chociaż nie udało się zrealizować planów Piłsudskiego i trzeba było zadowolić się wcieleniem w życie inkorporacyjnej koncepcji Dmowskiego, to traktat ryski był ogromnym sukcesem Polski. Zakończył burzliwy okres krzepnięcia suwerennego państwa i wytyczania jego granic oraz otworzył drogę do pokojowego rozwoju. Położył podwaliny pod ustabilizowanie sytuacji w całej Europie Wschodniej, nieobjętej traktatami podpisanymi podczas paryskiej konferencji pokojowej kończącej I wojnę światową. Osłonił nowe państwa, które po 1917 r. powstały na gruzach Imperium Rosyjskiego: Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę. Stał się ważnym wschodnim filarem nowego porządku europejskiego, który bez żadnej przesady nazywać powinniśmy ładem wersalsko-ryskim.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Soup Nazi Kitchen restaurant name provokes anger, vandalism

Soup Nazi Kitchen restaurant name provokes anger, vandalism

ABE FRIEDMAN / JTA


“It really diminishes and makes light of the horrors of the Holocaust.”

Main street in downtown Mt Clemens is seen in the county which flipped from voting for Barack Obama in 2012 to backing Donald Trump in Macomb County, Michigan, U.S., April 24, 2018. / (photo credit: REUTERS/REBECCA COOK)

The restaurant signage went up on Tuesday in Everett, Washington: The Soup Nazi Kitchen, a reference to the famous episode of “Seinfeld” that features the angry owner of a soup eatery.

By Wednesday afternoon, the unopened store front was riddled with pellet bullet holes and spray paint, according to the Everett Herald Business Journal. And owner Andrew Ho, who has a history of controversial opinions, had heard complaints from the small city’s local Jewish community. So he removed “Nazi” from the sign.

The restaurant’s logo featured a cartoonish woman looking angry and holding a whip.

“It really diminishes and makes light of the horrors of the Holocaust,” Rabbi Rachel Kort of Everett’s Temple Beth Or told the Herald Business Journal.

The Anti-Defamation League’s Pacific Northwest regional director, Miri Cypers, also objected to the name, saying it dredged up painful memories of Nazis starving Jews in death camps. Everett Mayor Cassie Franklin lamented that she could not require the restaurant to change its name.

“The City of Everett is a Safe City and strives to be inclusive and welcoming for all residents and visitors,” Franklin wrote in a social media post on Wednesday. “Unfortunately, recent US Supreme Court decisions have greatly restricted the City’s authority to regulate the wording of signs and largely prohibits the City from banning signs based on the hateful or offensive wording in that sign.”

Ho said he was jokingly referred to as the “juice Nazi” by customers at his previous eatery, the Alive Juice Bar in the northern outskirts of Seattle. He was hoping to play off that nickname and had already printed shirts with the Soup Nazi name on them — which he will not sell, the Herald Business Journal reported.

Oh his blog, Ho added that he wanted to be provocative and respond to “the lockdown and social distancing measures” imposed during the COVID pandemic.
He also wrote:

– “White supremacy is not on the rise. Nationalism — wrongly conflated with White supremacy — everywhere is on the rise, which is a reasonable response to globalism, the rule of transnational corporations with the US as its private security force.”

Ho has written several other inflammatory blog posts, including a recent one disparaging Dr. Anthony Fauci, and self-published books with titles such as “How to Cook Like a Racist” and “How to look f***able while pregnant.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


New Kippahs Hand-Made in Bahrain Mark Surge in Visitors to Gulf’s Oldest Jewish Community

New Kippahs Hand-Made in Bahrain Mark Surge in Visitors to Gulf’s Oldest Jewish Community

Shiryn Ghermezian


(From left) AJGC President and head of the Bahraini Jewish community Ebrahim Dawood Nonoo and Ambassador Houda Nonoo. Photo: Provided.

One-of-a-kind kippahs designed and hand-made locally in Bahrain debuted last month, celebrating the country’s Jewish culture and community amid warming ties with Israel.

The red and white skullcaps showcase the colors of the Bahraini flag and are emblazoned with “House of Ten Commandments,” the name of the capital Manama’s synagogue. They also feature a hamsa inscribed with a fleur-de-lis.

Houda Nonoo, an ambassador-at-large at Bahrain’s Ministry of Foreign Affairs, introduced the kippahs to the public during a virtual Purim celebration in February hosted by the Association of Gulf Jewish Communities (AGJC), the umbrella organization for the Jewish communities of the Gulf Cooperation Council (GCC).

“Over the last few months, we’ve experienced an influx of Jewish tourists who are coming to Bahrain and want to visit our synagogue (the oldest in the Gulf) and Jewish cemetery (the only operational one in the Gulf) and that interest has further increased since the announcement of the Association of Gulf Jewish Communities last month,” Ambassador Nonoo told The Algemeiner on Thursday. “When they come visit, they often look for a souvenir to remember their time here.”

The association’s board consists of members from all six Gulf countries — Bahrain, Kuwait, Oman, Qatar, Saudi Arabia and the United Arab Emirates — who have the shared goal of growing Jewish life in the region.

Photo: Provided.

The ambassador’s cousin, Haydee Nonoo, designed the kippahs as a tribute to her late mother, Lily Bendahan, “to whom Jewish traditions and values were a significant part of family life, and who loved visiting Bahrain,” Haydee told The Algemeiner.

The AGJC is selling the kippahs for $10 (plus shipping), with proceeds going to charitable causes in Bendahan’s memory.

Announced in mid-February, the organization operates under the leadership of Rabbi Dr. Elie Abadie, based in Dubai, and Bahrain-based president Ebrahim Dawood Nonoo. Its establishment comes after Israel, Bahrain, and the UAE normalized relations last year under the historic Abraham Accords.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com