Archive | 2021/07/01

Kraków: Historia społeczności

Dom pod Globusem u zbiegu ul. Basztowej i Długiej


Kraków: Historia społeczności

PWN


GALERIA
Title of photo: Kraków. Drużyna piłkarska Jutrzenka Kraków (1927)

Description of photo: Drużyna piłkarska Jutrzenka Kraków w czerwcu 1927 r., przed meczem z Legią Warszawa w rozgrywkach I ligi.
Zbiory: Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-S-2350.
Author of photo: nieznany
Date of the photo: 06.1927
Place the photo was taken: Kraków
Source: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Latitude and longitude: No data
ID: 105593
Article: Kraków: Historia społeczności


Data pojawienia się Żydów w Krakowie jest trudna do ustalenia. Na podstawie materiału źródłowego z 1028 r., w którym wspomniano o dwóch podróżujących na Ruś kupcach żydowskich, oferujących swe towary krakowskiej gminie żydowskiej, można zakładać, że żyli tu już w pierwszej połowie XI wieku. Pod koniec XI w. doszło w Pradze do wystąpień antyżydowskich (wywołanych przez krzyżowców). Jak podaje czeski kronikarz Kosmas, część Żydów została pod przymusem ochrzczona, część natomiast zbiegła na Węgry i do Polski. Mimo że nazwa Kraków nie została wymieniona, można przypuszczać, że większość zbiegów osiedliła się właśnie w tym mieście, znajdując stosunkowo bezpieczne warunki bytowania (tu rezydował władca, nie przebiegał tędy trakt krzyżowców).

Pierwsza pewna wzmianka o Żydach w Krakowie pochodzi z kroniki Wincentego zwanego Kadłubkiem. Odnotował on, że za panowania Mieszka III Starego jako księcia krakowskiego (1173–1177) doszło do pobicia pewnego Żyda, za co sprawcy zostali osądzeni jako „świętokradcy”. Kwalifikacja tego czynu wynikała ze statusu Żydów, których uznawano za „sługi skarbu”; napaść na nich równała się więc naruszeniu prawa książęcego (przepis zawarty w przywileju wydanym w 1157 r. dla Żydów przez Fryderyka I Barbarossę przyjął się również w Polsce).

Po raz pierwszy imię Żyda krakowskiego odnotowane zostało dopiero w 1287 roku. Był to niejaki Charnisz, zamordowany przez pewnego Jakuba, zapewne mieszczanina krakowskiego, któremu za ten czyn skonfiskowano dom.

Od początku XIV w., dzięki zachowanym księgom miejskim, informacje o krakowskiej gminie żydowskiej były coraz liczniejsze; wiadomo też, że istniała ul. Żydowska (ob. Św. Anny), co świadczy, że Żydzi mieszkali w skupisku, tzw. vicus Judeorum (dzielnicy żydowskiej), gdzie działały dwie synagogi, łaźnia i szpital. Cmentarz żydowski położony był poza murami miasta, nad Rudawą, w okolicy młynów. Drugie skupisko Żydów znajdowało się w rejonie obecnego pl. Szczepańskiego, gdzie również stała synagoga.

Społeczność żydowska posiadała zorganizowaną strukturę. Na czele gminy stał rabin, zwany w źródłach biskupem żydowskim (episcopus Judeorum), wraz ze starszymi gminy, których liczba wahała się od 4 do 6; rabina w obowiązkach kapłańskich i sądowniczych wspomagał tzw. szkolnik; sądownictwo nad Żydami było podzielone: sprawy między Żydami podlegały sądowi kahalnemu, spory między Żydami i chrześcijanami natomiast rozstrzygał sąd wojewodziński; w wypadku, gdy powodem był Żyd, stawał przed sądem właściwym dla pozwanego, a więc miejskim lub ziemskim (stanowy sąd szlachecki); księgi sądowe dostarczają informacji o wielu konfliktach między Żydami i chrześcijanami.

W średniowiecznym Krakowie kilkakrotnie doszło do gwałtownych wystąpień antyżydowskich. Najwcześniejsze miało miejsce ok. 1369 roku. Rada Krakowa złożyła wówczas na ręce króla obszerny memoriał, w którym przedstawiła wiele „nieprawości”, jakich miasto doznawało z powodu „panoszenia się żydowskiego” (w skardze jednak rajcy wyraźnie tłumaczyli się przed władcą). Na początku 1370 r. natomiast ta sama rada, na polecenie Kazimierza III Wielkiego, wystawiła dokument, w którym obiecywała opiekę i obronę Lewkowi i jego rodzinie oraz rabinowi Kasymowi; można sądzić, że właśnie wystąpienia antyżydowskie ok. 1369 r. spowodowały interwencję króla u władz miejskich, przynajmniej w obronie kilku bardziej wpływowych Żydów.

Drugi tumult nastąpił w 1407 roku. Jego przyczyną, według późniejszej o kilkadziesiąt lat relacji Jana Długosza, miała być pogłoska o dokonanym rzekomo przez Żydów rytualnym mordzie na chrześcijańskim dziecku. W rezultacie tłum napadł na dzielnicę żydowską, gdzie doszło do morderstw oraz rabunku mienia. Na wieść o rozruchach przybyła do miasta z Wawelu straż zamkowa, która przywróciła porządek i odebrała zrabowane rzeczy (gł. zastawy chrześcijan). Oskarżono ok. 30 osób z pospólstwa. Proces sądowy, którego zakończenie nie jest znane, trwał jeszcze do 1409 roku. Do niewielkich rozruchów antyżydowskich doszło również w 1423 roku. Za bezprawne aresztowanie Żydów w stan oskarżenia postawiono wówczas radę miasta, rajcy jednak nie stawili się na rozprawę.

W krakowskiej gminie żydowskiej zapanował niepokój, gdy w 1453 r. przybył do Krakowa kaznodzieja Jan Kapistran, którego kazania wywołały wcześniej we Wrocławiu wielki pogrom Żydów (ponad 100 ofiar), a wielu zostało pod przymusem ochrzczonych. W mieście jednak nie doszło do ekscesów. Sytuacja Żydów krakowskich zaczęła się stopniowo pogarszać. W 1462 r. doszło do zatargu między gminą żydowską a radą miejską. Jego szczegóły nie są znane, sprawa musiała być jednak poważna, gdyż interweniował król, nakazując zachowanie spokoju pod groźbą zapłaty ogromnej sumy (10 tys. grzywien) przez stronę, która się temu nie podporządkuje, i zarządzając, aby wszystkie sporne kwestie rozwiązano na drodze sądowej.

W 1469 nastąpiło przeniesienie siedzib żydowskich. Zabudowania przy obecnej ul. Św. Anny zostały wykupione przez kapitułę krakowską (reprezentowaną przez Jana Długosza), która następnie wymieniła je z uniwersytetem. Żydzi otrzymali parcele za kościołem Św. Szczepana. W 1485 r. nałożono poważne ograniczenia na handel żydowskiego w Krakowie i okolicy; w rezultacie Żydzi zrzekli się prawa do handlu i wykonywania rzemiosła na terenie miasta (układ nie był wprawdzie przestrzegany aż do końca istnienia Rzeczypospolitej, jednak wynikające z niego formalne ograniczenia były podstawą wszystkich późniejszych umów zawieranych między władzami Krakowa i Żydami).

W nocy z 29 na 30 czerwca 1494 r. wybuchł pożar, który strawił część miasta między ulicami Mikołajską i Szewską, w tym część dzielnicy żydowskiej. Winą za klęskę obciążono Żydów. W trakcie pożaru doszło do grabieży i napadów na domy żydowskie. Zniszczenia w dzielnicy żydowskiej musiały być znaczne, gdyż niedługo po pożarze król Jan I Olbracht wydzielił Żydom pod zabudowę północno-zachodnie tereny Kazimierza, między obecnymi ulicami Józefa, Bożego Ciała i murami miejskimi (nie usunął jednak gminy żydowskiej z Krakowa). U schyłku XV w. rozpoczął się proces przesiedlania Żydów na Kazimierz, w znacznym stopniu dobrowolny, gdyż szybko rozwijające się tam Miasto Żydowskie dawało Żydom większe poczucie bezpieczeństwa niż Kraków, w którym osiedlali się oni coraz rzadziej.

Materiały źródłowe niewiele mówią o zajęciach Żydów krakowskich w tamtych czasach (średniowieczne dokumenty gminy żydowskiej nie dotrwały do XX w., inne natomiast uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej). Wiadomo, że trudnili się głównie pożyczaniem pieniędzy na procent, często pod zastaw; zadłużali się u nich mieszczanie, szlachta, duchowieństwo, a nawet władcy (m.in. Ludwik Węgierski, Jadwiga, Władysław II Jagiełło, Kazimierz IV Jagiellończyk). Zobowiązania płatności często były poręczane przez osoby trzecie lub dłużnik wystawiał tzw. skrypt dłużny; ten proceder wywoływał wiele konfliktów, które najczęściej kończyły się w sądach. Oprócz operacji finansowych Żydzi zajmowali się handlem, zapewne także rzemiosłem, jednak ta działalność nie znalazła odbicia w księgach sądowych. Bożena Wyrozumska

W nowej dzielnicy żydowskiej na Kazimierzu zamieszkali Żydzi, którzy przenieśli się z Krakowa, niewielka grupa Żydów już wcześniej osiadłych na Kazimierzu, a także rosnąca zbiorowość żydowska rodem z Czech i Moraw (przybywająca do Polski od początku XVI w., głównie w latach 1517–1518) oraz wielu emigrantów z miast niemieckich i Śląska. Mieszkała tu również niewielka grupa Żydów sefardyjskich. Mimo takiego zróżnicowania i wielu sytuacji konfliktowych (m. in. w 1519 r. Żydzi czescy i morawscy założyli przejściowo na Kazimierzu odrębną gminę z własnym rabinem) supremacja gminy kazimierzowskiej nie była zagrożona.

W 1595 r. wydano statut, który w 93 artykułach normował całokształt życia społecznego, obyczajowego, prywatnego i codziennego krakowskich Żydów. Kontrolę nad różnymi sferami życia sprawowały wydziały: dobroczynności, targowy i porządkowy, skarbowy oraz nadzoru moralnego. Podatki płacono zarówno na rzecz państwa (m.in. tzw. podatek koronacyjny), jak i władz miejskich (m.in. opłaty za prawa handlowe, za rozszerzenie Miasta Żydowskiego). Środki na te świadczenia czerpano z tzw. chazaki (koncesji na prawo do handlu lub dzierżaw).

Mimo ograniczeń działalności przez władze Krakowa i Kazimierza Żydzi od końca XV w. do potopu szwedzkiego żyli bardzo dostatnio. Wynajmowali wiele sklepów w Krakowie, utrzymywali kontakty handlowe z miastami czeskimi i niemieckimi (m. in. Frankfurt nad Odrą, Frankfurt nad Menem, Lipsk), austriackimi (Wiedeń) i niderlandzkimi, a także z Lewantem (za pośrednictwem Lwowa). Handlowali m. in. skórami, futrami, tekstyliami (głównie suknem), rynsztunkiem wojennym. W znacznym stopniu przejęli kontrolę nad obrotem szlachetnymi kruszcami i kamieniami oraz luksusowymi produktami rzemiosła artystycznego (m. in. wyrobami jubilerskimi i zegarami). Pomyślny rozwój handlu żydowskiego był czynnikiem osłabiającym napięcia wewnątrz gminy. Do połowy XVII w. oligarchia kahalna mocno dzierżyła władzę w gminie, nie dopuszczając na ogół do głosu uboższych kramarzy, rzemieślników lub drobnych handlarzy obwoźnych, co ułatwiało jej działalność w interesie ogółu.

Na mocy układu, który w 1583 r. zawarto między magistratem kazimierskim i stradomską gminą żydowską powiększono obszar Miasta Żydowskiego (ponownie w 1608 r.) oraz ustalono wiele przepisów rozszerzających żydowskie prawa handlowe (ponownie w 1609 i 1615 roku). Żydzi uzyskali prawo wolnego handlu wszystkimi artykułami, z wyjątkiem obrotu owsem i sianem oraz szynkarstwa. Starania Żydów o rozszerzenie praw handlowych trwały ze zmiennym szczęściem aż do upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej. Według Majera Bałabana w połowie XVII w. na Kazimierzu mieszkało ok. 4,5 tys. Żydów (liczba wydaje się jednak zawyżona). Źródła notują również działalność ok. 70 rzemieślników żydowskich, głównie krawców, kuśnierzy, czapników, pasamoników i szmuklerzy, a także szewców, garbarzy i introligatorów; powstawały też pierwsze cechy żydowskie. Kraków był ważnym ośrodkiem drukarstwa hebrajskiego. Dobrze rozwinięte było szkolnictwo żydowskie. Krakowska jesziwa cieszyła się znakomitą renomą w ośrodkach nauki i myśli żydowskiej za granicą (głównie w Czechach, na Morawach, w Wiedniu i Nadrenii). Czołowym przedstawicielem żydowskiej elity intelektualnej Krakowa był Mojżesz Isserles.

Schyłek pomyślnego rozwoju krakowskiej gminy żydowskiej zapoczątkował w 1643 r. wielki pożar, który strawił większość budynków żydowskich, a także wielka zaraza (1651–1652), która pochłonęła w Krakowie ok. 3,5 tys. ofiar. Oprócz tego w 1648 r. do Krakowa dotarła wielka fala uchodźców z terenów ogarniętych powstaniem Bohdana Chmielnickiego. Decydującą zmianę sytuacji krakowskich Żydów przyniosła okupacja Krakowa przez wojska szwedzkie, które we wrześniu 1655 r. splądrowały Miasto Żydowskie (mimo to Żydzi kazimierscy już dwa miesiące później złożyli połowę żądanej przez Szwedów kontrybucji w wysokości 40 tys. talarów). Jesienią 1656 r. w dzielnicy żydowskiej, podobnie jak w całym mieście, zapanował głód, gdyż przyznane racje żywieniowe okazały się niewystarczające. Po opuszczeniu Krakowa przez wojska szwedzkie (1657), Żydów kazimierskich oskarżano o współpracę ze Szwedami; część opinii publicznej utożsamiała ich zachowanie z postępowaniem arian. Żydów jednak nie spotkał podobny los, chociaż władze miejskie zamierzały drastycznie ograniczyć ich aktywność gospodarczą. Jan II Kazimierz po wkroczeniu do Krakowa przyjął na Wawelu delegację Żydów, którzy ofiarowali mu 60 tys. zł, dowódcy sojuszniczych wojsk austriackich J. F. Keisersteinowi natomiast 30 tys. zł, i zwrócili się z prośbą o wybaczenie postawy w czasie okupacji szwedzkiej. Szlachta krakowska nie zajęła wówczas wobec Żydów jednoznacznie nieprzychylnego stanowiska i w rezultacie nie usunięto ich z Kazimierza. Żydzi przystąpili do odbudowy szerokich międzynarodowych kontaktów handlowych i naukowych, wznowili w zniszczonym mieście produkcję rzemieślniczą.

Niechęć otoczenia spowodowała, że w drugiej połowie XVII w. nasiliły się tumulty antyżydowskie (m. in. 1660, 1663 i największy w 1682 r., w związku z tzw. sprawą Żyda Szachny, oskarżonego o kupno kradzionych sreber kościelnych). W większości przypadków spotykały się one ze zdecydowaną reakcją samorządu szlacheckiego i władz państwowych. W styczniu 1661 r. Jan II Kazimierz potwierdził Żydom kazimierskim ich dotychczasowe przywileje.

W latach 70. i 80. XVII w. wraz z poprawą sytuacji gosp. Krakowa i próbami odbudowy miasta ze zniszczeń, nastąpił wyraźny wzrost handlu żydowskiego, mimo to kryzysu finansowego nie udało się przezwyciężyć, czego skutkiem było nasilające się w drugiej połowie XVII w. i w czasach saskich zjawisko niewypłacalności kupców i bankierów żydowskich wobec świeckich i duchownych wierzycieli lokujących u nich kapitały. Złej sytuacji finansowej nie poprawiło też moratorium na spłatę zobowiązań Żydów wobec wierzycieli, które w czerwcu 1698 r. ogłosił August II zw. Mocnym, zwłaszcza, że zbiegło się ono z bankructwem dużej firmy R. Forbesa, w której poważnie zadłużonych było 187 Żydów. Komisja likwidacyjna firmy skontaktowała bezpośrednio jej wierzycieli z żydowskimi dłużnikami, co dodatkowo pogłębiło kryzys gminy kazimierskiej, którego nie udało się już zażegnać do końca trwania Rzeczypospolitej szlacheckiej.

Na przeł. XVII i XVIII w. nasilił się proces przenikania ludności żydowskiej do Krakowa, Kleparza, Stradomia, a także na obszary jurydyk i gruntów wielkorządowych, gdzie wprawdzie nie wolno im było nabywać nieruchomości, ale ten zakaz najprawdopodobniej nie był przestrzegany. Z pewnością natomiast nie zabraniano im wynajmowania sklepów i składów, a nocowanie najemców w użytkowanych pomieszczeniach często traktowano z pobłażaniem (wiele sklepów żydowskich znajdowało się m. in. w Szarej Kamienicy).

Różne materiały źródłowe odnotowały w tym okresie znaczny wzrost liczby Żydów krakowskich; do Miasta Żydowskiego natomiast przestały już napływać większe grupy imigrantów (ostatnia przybyła z Wiednia 1670–1671). W jurydykach coraz więcej żydowskich rzemieślników nie przestrzegało zakazów i reglamentacji, licząc na szlacheckich i duchownych protektorów. Inni wykorzystywali koniunkturę i zajmowali czołowe pozycje w niektórych dziedzinach wytwórczości, m. in. kaletnictwie i kuśnierstwie, obrocie skórami (firma A. Rebesa), handlu solą (rodzina Pawłowiczów) oraz wyrobami złotniczymi, a także cyną i ołowiem. Powiększył się zasięg kontaktów handlowych kupców żydowskich. Jeździli oni m. in. do Lipska (1675–1764 bywało tam ponad 80 krakowskich Żydów, handlujących głównie futrami), Wrocławia (gdzie były rabin krakowski J. J. Fränkel skupił wokół siebie środowisko wywodzących się z Krakowa Żydów, którzy utrzymywali stały kontakt z rodzinnym miastem) oraz Frankfurtu nad Odrą. Aktywność i międzynarodowe powiązania stwarzały gminie żydowskiej dodatkowe możliwości odbudowania swojej dawnej pozycji. Sprzyjały temu również szwedzkie kontrybucje, które gmina otrzymała w 1702 i 1705 r., w trakcie wojny północnej (1700–1721).

Od 1727 r. wielkorządowe dochody dzierżawił na 3 lata Jakub Abrahamowicz wraz z żoną Heleną. Żydzi coraz częściej trudnili się szynkarstwem i dzierżawili browary, m. in. królewski browar nad Wisłą od lat 30. XVIII w. dzierżawili Lejzor Mojżeszowicz, Jakub Lejzorowicz i jego syn Lejb Jakubowicz (dwaj ostatni w 1759 r. zostali królewskimi faktorami, co zwalniało ich całkowicie od jurysdykcji gminnej i opłat na jej rzecz).

Walka konkurencyjna między żydowskimi i chrześcijańskimi szynkarzami na Kleparzu toczyła się do lat 40. XVIII wieku. Coraz częściej oskarżano Żydów o naruszanie umów z władzami miejskimi. Równocześnie upadło znaczenie organizacji gminnej, która stała się instytucją zamkniętą w wąskim kręgu kilku rodzin, strzegących swej niepodzielnej władzy; doprowadziło to do poważnego uzależnienia gminy żydowskiej od szlachty i magnatów (wierzycieli kahału), a także wojewody i jego aparatu administracyjnego. Taka sytuacja sprzyjała zaostrzeniu konfliktów między wyłamującą się spod sądowej i skarbowej jurysdykcji kahału lokalną oligarchią a żydowską biedotą; narastało też napięcie między Żydami a władzami miejskimi. Podniesienie podatków i opłat gminnych nie zrównoważyło gminnego budżetu. Sytuacja gminy w XVIII w. stawała się coraz trudniejsza, głównie z powodu postawy oligarchii kahalnej, która przerzucała rosnące obciążenia podatkowe na ubogie warstwy społeczności żydowskiej i zaciągała nowe pożyczki celem wywiązania się ze starych zobowiązań. Po sejmie grodzieńskim w 1718 r. na prośbę gminy kazimierskiej specjalna komisja zaczęła analizować sytuację finansową kahału i weryfikować zadłużenie, szacowane na ok. 600 tys. złotych.

Po śmierci króla Augusta II zwanego Mocnym (1733) kryzys finansowy w krakowskiej gminie żydowskiej uległ dalszemu pogłębieniu. Toczyły się również spory kompetencyjne między ziemiaństwem krakowsko-sandomierskim a kahałem kazimierskim. Żydzi z mniejszych ośrodków miejskich Małopolski coraz ostrzej spierali się z Żydami kazimierskimi m.in. o stanowisko rabina ziemskiego (nie chcieli go powierzyć rabinowi z Krakowa). Do dalszego nasilenia konfliktów doszło w latach 40. i 50. XVIII w. (m.in. spór o stanowisko rabina między rodzinami Landauów i Fränklów). W 1722 r. Żydzi popadli również w konflikt o prawa handlowe z Krakowską Kongregacją Kupiecką. W jego następstwie 4 marca 1744 r. August III zalecił zamknięcie sklepów żydowskich w Krakowie i zabronił Żydom handlu suknem, jedwabiem, przyprawami, wyrobami żelaznymi oraz tzw. norymberszczyzną; towarzyszył temu zakaz wyszynku trunków oraz posiadania domów na przedmieściach Krakowa. Wprawdzie w 1745 r. dekret zawieszono, ale spór trwał do połowy 1761 roku. 17 czerwca 1761 r. straż miejska zniszczyła ok. 40 żydowskich sklepów położonych na Rynku Głównym i w jego okolicy. Akcję przerwała interwencja wojska, a wojewoda krakowski Jan Klemens Branicki wystąpił w obronie Żydów, nakazując m.in. zwrot skonfiskowanych im towarów.

W okresie konfederacji barskiej Żydzi przyjęli postawę neutralną (wyczekującą). Doznali jednak wielu krzywd zarówno ze strony konfederatów, jak i żołnierzy rosyjskich, dla których Kazimierz stanowił bazę operacyjną podczas ataku na Kraków w sierpniu 1769 roku. W rezultacie obie strony nałożyły na Żydów kontrybucję.

W latach 1772–1776 Kazimierz znalazł się pod okupacją austriacką. Zaborcy próbowali przeprowadzić spis ludności żydowskiej (w drugiej połowie XVIII w. na Kazimierzu mieszkało ok. 3,5 tys. Żydów) oraz oszacować jej majątek. Przedłużano terminy spłat żydowskich długów. Mimo starań nie udało się jednak uzdrowić finansów gminy. W 1776 r. doszło do kolejnej ugody pomiędzy magistratami Krakowa i Kazimierza a Żydami, mimo to władze krakowskie nieustannie postulowały ograniczenie handlu żydowskiego (m. in. w 1787 i 1789 r.). Żądania podtrzymywano również po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja. Starano się też zabronić Żydom zamieszkiwania poza Kazimierzem. Wszystkie próby okazały się jednak bezskuteczne, a zmiany przyniosły dopiero rządy zaborców. Andrzej K. Link-Lenczowski

Po przyłączeniu Krakowa do Austrii (1796) nowe władze obciążyły Żydów specjalnymi podatkami (świeczkowe, koszerne i szpilkowe), nałożyły na nich obowiązek służby wojskowej (zamieniony później na dodatkowe świadczenie finansowe), wprowadziły wysokie opłaty ślubne i zreorganizowały tradycyjny kahał, na którego czele stanęło 5 Vorsteherów wybieranych na 3 lata spośród kilkudziesięciu najbogatszych członków gminy i zatwierdzanych przez magistrat krakowski. W zamian Żydzi korzystali z tzw. patentu tolerancyjnego z 1789 r., który zagwarantował im nieskrępowaną wolność wyznania mojżeszowego. Austriacy poddali Żydów silnej presji germanizacyjnej, celem uczynienia z nich punktu oparcia dla swego panowania w Krakowie. Stanowiło to poważne utrudnienie dla zachowania tradycji żydowskiej, głównie szkolnej, gdyż dotychczasowy system edukacyjny oparty na chederach i jesziwach zastąpiły nowe, wywodzące się z ducha europejskiego oświecenia szkoły, tzw. haskale, które na terenie całej Galicji zakładał H. Homberg.

Wszystkich Żydów krakowskich w ramach tzw. rumacji (1801–1802) wysiedlono z innych części Krakowa (nieżydowskie rejony Kazimierza, Stradom, Zwierzyniec) i zgromadzono w Mieście Żydowskim na Kazimierzu. W rezultacie tej akcji z Krakowa znikło ok. 300 szynków, kramów i sklepików. W 1804 r. w Mieście Żydowskim znajdowało się 207 drewnianych domów, w których mieszkało ok. 4,3 tys. ludzi (ok. 18% całej ludności Krakowa). Panująca ciasnota nie przeszkadzała sprawnemu funkcjonowaniu handlu. Transakcje odbywały się głównie na ulicznych kramach lub w sklepach (tych ostatnich było 164); zasada „niski zysk — duży obrót” decydowała o atrakcyjności i konkurencyjności sprzedawanych towarów (wywoływało to protesty kupców chrześcijańskich). W żydowskim rzemiośle pracowało 324 mistrzów wraz z czeladnikami i terminatorami; najczęściej byli to kowale i szmuklerze, a także krawcy, szewcy, piekarze, rzeźnicy i złotnicy. Czasy wojen napoleońskich i związane z nimi zmiany granic oraz szlaków komunikacyjnych umożliwiły najbogatszym kupcom żydowskim pomnożenie fortun (m.in. dzierżawca podatków B. Luxenburg).

Istotne zmiany w Mieście Żydowskim nastąpiły w latach 1809–1813, gdy Kraków został przyłączony do Księstwa Warszawskiego, którego konstytucja proklamowała zasadę wolności i równości wszystkich ludzi (przepisy w stosunku do Żydów nie były wprawdzie stosowane, ale zapowiadały zbliżającą się emancypację). Dla kupców żydowskich duże znaczenie miało uzyskanie przez Kraków statusu miasta wolnohandlowego. 10 maja 1810 r. książę warszawski Fryderyk August podczas pobytu w Krakowie odwiedził Miasto Żydowskie, gdzie został uroczyście powitany. Dekret władcy z 19 marca 1812 r. nakazywał rozszerzenie Miasta Żydowskiego w kierunku Wisły i zezwalał przedstawicielom elity żydowskiej zamieszkiwać poza jego murami (pod warunkiem założenia europejskiego stroju i posłania dzieci do szkół publicznych). Przywrócona została też dawna instytucja kahału i zniesiono świeczkowe.

Upadek Księstwa Warszawskiego i okupacja Krakowa przez wojska rosyjskie zbiegły się z dużymi stratami, jakie poniosła ludność żydowska podczas powodzi na Wiśle latem 1813 roku.

Utworzenie decyzją kongresu wiedeńskiego Rzeczypospolitej Krakowskiej spowodowało nowe regulacje prawne dla społeczności krakowskich Żydów. Wydany w 1817 r. tzw. Statut urządzający starozakonnych ustanawiał m. in. powołanie w miejsce kahału Komitetu Starozakonnych (instytucji spełniającej wszystkie funkcje administracyjne w stosunku do ludności żydowskiej), któremu podlegały komisje zajmujące się opieką społeczną, dobroczynnością oraz szpitalem, a także założona w 1810 r. szkoła wydziałowa z polskim programem nauczania (od 1835 z siedzibą w ratuszu kazimierskim), której absolwenci stali się zalążkiem środowiska nowoczesnych, asymilujących się Żydów (tzw. postępowców lub maskilów). Celem przyspieszenia procesu „cywilizowania Izraelitów” władze nakazały zamknięcie szkół żydowskich. Po upływie 6 lat od ogłoszenia statutu młodzi ludzie mieli obowiązek wykazania się znajomością języka polskiego lub niemieckiego. Wszyscy Żydzi nadal nie posiadali praw publicznych (obywatelskich, politycznych i miejskich), prawo wyborcze natomiast przysługiwało jedynie najbogatszym (w pierwszych wyborach do Komitetu uczestniczyło 291 Żydów). Przepisy ograniczały ludności żydowskiej m.in. swobodę zawierania małżeństw, a także dostęp do wielu instytucji miejskich (m.in. cechów, Kongregacji Kupieckiej i magistratu), wykonywanie różnych zawodów, nakładały również obowiązek zamieszkiwania w getcie[1.1], które było odgrodzone od miasta murem. Prawo do ubiegania się o niektóre prawa publiczne (np. zamieszkanie w chrześcijańskiej części miasta) warunkował sześcioletni staż zamieszkania, cenzus majątkowy, a także noszenie europejskiego stroju, zgolenie zarostu i posłanie dzieci do szkół publicznych (na początku lat 40. XIX w. w Krakowie mieszkało ok. 200 „cywilizowanych” Żydów). Opuszczenie getta[1.1.1] współwyznawcy traktowali jak przestępstwo, a rabin piętnował je klątwą, tzw. cherem. Mieszkająca w Krakowie postępowa grupa żydowskiej inteligencji (głównie lekarze i prawnicy z niemieckimi, rzadziej polskimi dyplomami) skupiała się w założonym w 1840 r. Stowarzyszeniu Religijno-Cywilizacyjnym, na którego czele stał A. Gumplowicz (kilku członków tej organizacji uczestniczyło w powstaniu listopadowym). Jednym z pierwszych mieszkańców Kazimierza publikującym po polsku był sekretarz gminy S. Baum.

Przeciwności prawne nie wstrzymały rozwoju zbiorowości żydowskiej, która w chwili włączenia Krakowa do Galicji (1846) liczyła 13 tys. ludzi (ok. 1/3 ludności Krakowa). Bardzo duża gęstość zaludnienia w getcie zwiększała ryzyko zachorowań (ponad 40% ofiar epidemii cholery 1813 stanowili mieszkańcy Miasta Żydowskiego). Żydzi kazimierscy trudnili się głównie handlem i lichwą; do popularnych należał też zawód faktora (1850 — aż 225). Wielu Żydów pracowało w rzemiośle, przemysłowcy natomiast stanowili rzadkość. Do najbardziej intratnych zajęć zaliczało się wekslarstwo (1843 — ponad 40 wekslarzy) oraz handel zbożem. W skali całego Krakowa potentatami finansowymi były rodziny Bornsteinów, Halberstamów, Horowitzów, Meiselsów i Samelsohnów. Położenie miasta na granicy trzech mocarstw zaborczych i jego wolnohandlowy status sprzyjały rozwojowi żydowskich fortun (ich źródłem bywał też przemyt); równocześnie w Mieście Żydowskim notowano wysoką liczbę żebraków (1832 — ok. 400).

W XIX w. udział Żydów w gospodarce Krakowa stopniowo się zwiększał. Istniały dziedziny handlu i wytwórczości, w których byli monopolistami, m.in. handel bławatny, obrót cynkiem, cholewkarstwo, introligatorstwo. Prowadzili również liczne antykwariaty (gł. w rejonie ul. Szpitalnej). Życie religijne koncentrowało się w gminnych synagogach i prywatnych domach modlitwy. Oprócz dominującej ortodoksji coraz wyraźniejsze były wpływy chasydyzmu. Przez kilka dziesięcioleci między ich wyznawcami trwała zaciekła rywalizacja. Na początku lat 40. XIX w. dotarł na Kazimierz judaizm reformowany. Postępowcy (maskile) otworzyli własny dom modlitwy według rytuału brunszwickiego, przez co natychmiast stali się obiektem ataku ze strony obu zwaśnionych wspólnot. W 1862 r. wzniesiono na Kazimierzu postępową synagogę Tempel, która stała się centralnym ośrodkiem zwolenników asymilacji.

Podczas powstania krakowskiego w 1846 r. Żydzi poparli Rząd Narodowy, który 22 Iutego 1846 r. w manifeście Do narodu polskiego, proklamował zasadę równości wobec prawa wszystkich obywateli tworzącej się Polski, a następnie zwrócił się do Żydów ze specjalną odezwą Do braci Izraelitów. Oprócz postępowców (m. in. J. Warszauera, J. Oettingera, H. Markusfelda, M. Krzepickiego, H. Rosenzweiga) do najaktywniejszych postaci zaangażowanych w działalność powstańczą należał ortodoksyjny rabin Dow Ber Meisels. Grupa Żydów wzięła udział w starciu z wycofującym się przez Kazimierz oddziałem austriackim. Konsekwencją uczestnictwa w walkach powstańczych były represje, m.in. aresztowania i nałożenie na gminę kontrybucji.

Krakowscy Żydzi poparli polskie aspiracje wolnościowe również w okresie Wiosny Ludów. Należeli do komitetu obywatelskiego, wstępowali w szeregi Gwardii Narodowej. Rabin Meisels natomiast wszedł w skład polskiej delegacji, która udała się do Wiednia. Żydzi znaleźli się też wśród ofiar bombardowania Krakowa przez Austriaków (26.04.1848), a manifestacyjny pogrzeb zabitych, w tym 2 Żydów, umocnił poczucie solidarności z Polakami. W odezwie Do współwyznawców w Wielkim Księstwie Poznańskim (03.05.1848) krakowscy Żydzi piętnowali zaangażowanie tamtejszych współwyznawców po stronie niemieckiej. W odezwie do parlamentu wiedeńskiego natomiast, w której domagali się emancypacji, wspominali też o polskich dążeniach narodowych. Latem 1848 r. grupa najaktywniejszych Żydów założyła Klub zur Förderung der geistigen und materiellen Interessen der Israeliten oraz Klub Naukowej Pomocy. Przejawem dążenia do równouprawnienia była demonstracja na Kazimierzu przeciwko dalszemu pobieraniu podatków koszernego i świeczkowego (maj 1848). W wyborach uzupełniających do parlamentu wiedeńskiego (grudzień 1848) mandat uzyskał rabin Meisels; inny członek Komitetu Narodowego Sz. Samelsohn wziął udział w misji A. Młockiego do Francji. Grono postępowych i spolonizowanych Żydów wsparło Polaków w obliczu wybuchu powst. styczniowego; punktem zbornym dla wyruszających do walki (m.in. A. Aleksandrowicz, J. Bienefeld, J. Drobner, H. Markusfeld, S. Loewenhardt) było mieszkanie A. Gumplowicza, którego dwaj synowie również walczyli w powstaniu.

Wśród Żydów krakowskich jednak zdecydowaną większość nadal stanowili mówiący w języku jidysz ortodoksi i konserwatyści słabo zintegrowani z polskim społeczeństwem Krakowa. Utrzymywali się głównie z handlu z chrześcijanami. Posłuszni nakazom prawa talmudycznego we wszystkich istotnych kwestiach stosowali się do wyroków miejscowego rabina. W okresie 1856–1883 godność tę pełnił Sz. Schreiber, lider konserwatywnego odłamu Żydów galicyjskich. Jego następcami byli równolegle Ch. L. Horowitz (konserwatywny) i A.O. Thon (postępowy).

Konstytucja grudniowa z 1867 r. przyniosła Żydom niemal całkowite równouprawnienie i otworzyła drogę ku modernizacji. Nowy ustrój uzyskała także gmina żydowska, nazywana początkowo zborem izraelickim. Od 1912 r. jej siedziba znajdowała się w specjalnie w tym celu wzniesionym budynku przy ul. Skawińskiej 2. Statut gminy, w 1869 r. przyjęty przez Namiestnictwo, był później jeszcze trzykrotnie modyfikowany (po raz ostatni w 1914 r.). Na czele zboru (gminy) znajdowała się licząca 24 (później 30) członków Rada Wyznaniowa, złożona z czterech sekcji (religijnej, oświatowej, skarbowej i dobroczynnej), którą wybierano w trzech kołach wyborczych wg ordynacji cenzusowej (zbliżonej do gminnej). Organami wykonawczymi były: przełożeństwo, prezydent i wydziały. Oddzielną instytucją publicznoprawną był żydowski okręg metrykalny spełniający funkcje urzędu stanu cywilnego. Odpowiednie księgi jako urzędnik krajowy prowadził rabin. Statut określał również obowiązki poszczególnych funkcjonariuszy gminnych (w tym rabina). Od strony finansowej działanie gminy zabezpieczały (oprócz majątku własnego w postaci nieruchomości i kapitałów) m. in. podatek wyznaniowy oraz rozmaite opłaty (m.in. za koszerny ubój bydła i drobiu, mąkę macową), a także zapisy i fundacje.

Największe wydatki wiązały się z utrzymaniem nowego szpitala przy ul. Skawińskiej (zbudowanego w latach 1861–1866), wynagrodzeniami dla funkcjonariuszy oraz wspieraniem ubogich. W działalności dobroczynnej i opiekuńczej, zawiadywaniu cmentarzami, szpitalem, domami dla starców i sierot gminę wyręczały organizacje społeczne (bractwa, stowarzyszenia i fundacje). W 1872 r. w gminie funkcjonowało osiem takich instytucji. W 1899 r. oficjalnie zarejestrowano 7 bractw i 13 stowarzyszeń. Do najstarszych i najbardziej znanych bractw należały m. in. Chewra Kadisza (opieka nad cmentarzami), Bikur Cholim i Machsike Cholim (pomoc chorym i cierpiącym), Talmud Tora (opieka nad szkolnictwem). Do instytucji nowego typu należały m.in. fundacja A. Rappaporta, loża B’nei Brith (od 1895), Schlaraffia (od 1909). Edukację zawodową wspierał oddział fundacji barona Hirscha. Powstawały czytelnie i biblioteki, towarzystwa samokształceniowe i oświatowe.

W drugiej połowie XIX w. liczba Żydów krakowskich wzrosła z 13,5 tys. (1850) do 32 tys. (1910). Równocześnie jednak, w związku z rozwojem Krakowa, ich odsetek zmalał z 34 do 22%. Od około 1848–1849, mimo sprzeciwów krakowskiego magistratu, trwał nieprzerwany proces przenoszenia się Żydów z getta[1.1.1] w głąb dzielnic śródmiejskich, Jego kulminacją było przejście na własność Żydów dwóch kamienic przy Rynku Głównym (1912). U schyłku epoki autonomicznej Żydzi mieszkali już we wszystkich dzielnicach Krakowa, najliczniej (poza Kazimierzem i Stradomiem) w Śródmieściu i na Wesołej. Coraz częściej posiadali własności w centrum miasta (ulice Grodzka, Floriańska, Sławkowska, Szpitalna, Sienna). W r. 1910 w ich posiadaniu znajdowały się ogółem 763 domy (38% ogółu).

Mocna pozycja ekonomiczna Żydów krakowskich pozwalała im na podejmowanie inwestycji, głównie w rejonie ulic Dietla i Starowiślnej. Posiadali również znaczne udziały w Komunalnej Kasie Oszczędności miasta Krakowa. W strukturze zawodowej wciąż dominowały zajęcia handlowe, w mniejszym stopniu rzemieślniczo-przemysłowe. Wykształcenie się stosunków kapitalistycznych przyczyniło się natomiast do modernizacji profilu społecznego. Powstały nowe warstwy społeczne, m.in. inteligencja rekrutująca się spośród rosnącej liczby młodych Żydów i Żydówek podejmujących naukę w gimnazjach, następnie kontynuujących ją na Uniwersytecie Jagiellońskim (w okresie 1866–1918 przez Uniwersytet Jagielloński przewinęło się 1462 studentów i studentek wyznania mojżeszowego, gł. na wydziałach prawa i medycyny). Powstał również proletariat.

Najwięksi żydowscy kapitaliści (przemysłowcy, bankierzy, handlowcy, a także właściciele dóbr ziemskich) w pełni kontrolowali krakowską Izbę Handlowo-Przemysłową (jej długoletnim wiceprezesem, a od 1897 r. prezesem był A. Mandelsburg, jego następcą M. Dattner). W wyborach do władz gminy żydowskiej rywalizowały ze sobą inteligencja (wraz z bliskim jej odłamem burżuazji) i pozostała część gminy z ortodoksyjnym i chasydzkim drobnomieszczaństwem. Niedemokratyczna ordynacja wyborcza wciąż wykluczała z udziału w wyborach biedotę. Kolejnymi prezydentami kahału w latach 1869–1914 byli: Sz. Samelsohn, A. Mandelsburg, L. Horowitz i S. Tilles.

Od początku XX w. Żydzi angażowali się również w rodzące się wówczas nowoczesne życie polityczne. Ruch „Miłośników Syjonu” (1893), który działał pod postacią propagujących nawrót do tradycji hebrajskiej stowarzyszeń (Libanon, Akiba, Sfas Emes), w 1906 r. przekształcił się w dystrykt Organizacji Syjonistycznej na Galicję Zachodnią. W 1910 r. odbył się zjazd krajowy nowego ruchu, którego liderem przez 30 lat pozostawał rabin i kaznodzieja synagogi Tempel A. O. Thon. W 1904 r. zebrani na kongresie w Krakowie członkowie stowarzyszenia Achdut utworzyli partię Poalej Syjon, reprezentującą lewicowy odłam żydowskiego ruchu narodowego. Do roli partii liberalno-demokratycznej aspirowało Stronnictwo Niezależnych Żydów A. Grossa. Żydowscy socjaliści, zgrupowani dotychczas głównie w stowarzyszeniach Postęp i Bruderlichkeit, których przywódcami byli m. in. H. Grossman, E. Haecker i M. Horowitz, rozpoczęli działalność w szeregach Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej (PPSD) i odrębnej Żydowskiej Partii Socjalistyczno-Demokratycznej. Nowe żydowskie organizacje polityczne i ideowe dysponowały własnymi organami prasowymi i wydawnictwami propagandowymi.

Podziały kulturowo-językowe, które nasiliły się w społeczności żydowskiej na przełomie XIX i XX w., spowodowały wykształcenie się trzech systemów oświatowych: hebrajskiego (syjoniści), jidysz (tradycyjni ortodoksi) i polskiego (asymilatorzy). Żydzi krak. brali udział w wyborach do Rady Miejskiej, Sejmu Krajowego i parlamentu wiedeńskiego. Od lat 60. XIX w. posiadali większą lub mniejszą reprezentację w magistracie krakowskim (w okresie 1905–1927 wiceprezydentem miasta był Józef Sare), zajmowali fotele deputowanych w Wiedniu (Rappaport, Mandelsburg, Schreiber, Gross) oraz zdobywali mandaty do Sejmu Krajowego (Samelsohn, Rappaport, Sare). Mieli też reprezentanta w Okręgowej Radzie Szkolnej. W Akademii Umiejętności zajmowali miejsce członków korespondentów (starania Żydów o uniwersytecką profesurę przebiegały zazwyczaj z wielkim trudem).

Codzienne stosunki z ludnością chrześcijańską ograniczały się głównie do sfery handlowo-usługowej. Wystąpienia antyżydowskie należały w tym okresie do rzadkości (ekscesy na Stradomiu w 1894 roku).

11 sierpnia 1914 r. władze gminy utworzyły Komitet Izraelicki, który wystosował Odezwę Żydów polskich, następnie cała elita żydowska w popłochu opuściła zagrożony rosyjską ofensywą Kraków, pozostawiając współwyznawców na łaskę wojennego losu. Rozpad gminnych struktur opiekuńczych dodatkowo zwiększył trudności aprowizacyjne. Grono inteligenckiej młodzieży żydowskiej wstąpiło do Legionów Polskich; ich czyn wsparli finansowo starsi (z zadeklarowanych 10 tys. koron wpłynęło jednak tylko 2 tysiące).

Upadek dotychczasowej władzy gminnej doprowadził ok. 1917 r. do przejęcia kierownictwa przez syjonistów. Od lipca 1918 r. zaczął się ukazywać ich organ prasowy „Nowy Dziennik”. Radykalizację nastrojów zapowiadały m.in. rozruchy głodowe (styczeń, luty i kwiecień 1918). W listopadzie 1918 r. wybuchła tzw. rewolucja żydowska, która ostatecznie pozbawiła wpływów skłonną do asymilacji propolską elitę. Pod naciskiem 20-tysięcznej manifestacji władzę w gminie przejęła Żydowska Rada Narodowa dla Zachodniej Galicji z A. O. Thonem na czele. Utworzono oddziały samoobrony, przekształcone następnie w Straż Żydowską, którą zakwaterowano w budynku przy pl. Wolnica. 6 czerwca 1919 r. Straż broniła współwyznawców podczas antyżydowskich rozruchów wywołanych przez halerczyków[1.2].

W okresie międzywojennym liczba Żydów krakowskich (do 1937 r, zorganizowanych w dwie gminy: krakowską i podgórską) wzrosła z 45 tys. (1921) do 56,6 tys. (1931). Ich odsetek natomiast wzrósł z 24,5 do 25,8%. Pod koniec lat 30. XX w. 60-tysięczna krakowska gmina żydowska była czwartą co do wielkości w Polsce.

Nowe przepisy regulujące życie zbiorowości żydowskich w II Rzeczypospolitej dotarły do Krakowa dopiero w 1928 roku. Określały na nowo ustrój gminy i kładły na nią obowiązek przynależności do Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego. Nowością było też wprowadzenie w pełni demokratycznej, 5-przymiotnikowej ordynacji wyborczej. Gmina zachowała religijny charakter (nie zaś narodowy, do czego dążyli syjoniści), ale z szerokim zakresem kompetencji i znaczną autonomią. Religijne, dobroczynne, a także kulturalne potrzeby członków zaspokajała za pośrednictwem rozbudowanego systemu agend, instytucji, fundacji i stowarzyszeń, których sprawne funkcjonowanie zapewniał gminny budżet z dodatnim saldem.

Ok. 45% krakowskich Żydów zatrudnionych było w handlu. W rzemiośle i przemyśle pracowało ok. 35% (w niektórych dziedzinach stanowili większość, m.in. w produkcji odzieży, zegarmistrzostwie, jubilerstwie, budownictwie i przemyśle spożywczym). Umacniała się też pozycja żydowskich lekarzy i adwokatów. W społeczności żydowskiej proletariat stanowił ok. 30%, inteligencja i pracownicy umysłowi — ok. 20%. Na resztę składało się głównie drobnomieszczaństwo i nieliczna burżuazja.

Zapoczątkowanemu w latach 60. XIX w. procesowi akulturacji sprzyjał system edukacji publicznej. Młodzież żydowska, widząc w nauce szansę na awans, masowo rozpoczynała edukację w polskich szkołach. W roku akademickim 1923/1924 na Uniwersytecie Jagiellońskim studenci wyznania mojżeszowego stanowili ok. 32%; w następnych latach pod presją zasady numerus clausus odsetek ten zmalał do 12% (rok akademicki 1937/1938). Rozbudzone (głównie przez syjonistów) u schyłku XIX w. poczucie tożsamości narodowej sprawiło, że wielu wykształconych Żydów za swą ojczyznę uznawało Palestynę. W 1921 r. podczas spisu powszechnego ok. 60% krakowskich Żydów zadeklarowało narodowość żydowską, z drugiej strony 1931 r. ok. 20% uznawało polszczyznę za swój język ojczysty. O poprawę stosunków między oboma narodami próbowało zabiegać środowisko Żydów-Polaków, skupione m.in. w akademickim Zjednoczeniu, Związku Polaków Wyznania Mojżeszowego oraz Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski. Była to jednak działalność mało efektywna, mimo protekcji ze strony władz.

Chociaż wśród elit żydowskich pojawiła się tendencja do laicyzacji, większość krakowskich Żydów pozostała wierna judaizmowi. Nad ich życiem duchowym czuwała sekcja do spraw religijnych Rady Wyznaniowej i rabinat, w którego skład oprócz rabina (używającego również tytułu nadrabina krakowskiego) wchodziło 8 (później 9) asesorów, zw. podrabinami. W Krakowie funkcjonowało 6 gminnych synagog i 66 prywatnych domów modlitwy, które utrzymywane były m. in. przez bractwa religijne, stowarzyszenia rzemieślnicze i dobroczynne oraz wspólnoty chasydzkie. W szczególnej sytuacji znajdowała się należąca do Stowarzyszenia Izraelitów Postępowych prywatna synagoga Tempel, która posiadała własnego rabina i podlegała zwierzchności gminnej. Bożnice i domy modlitwy rozrzucone były na terenie całego miasta, ale centrum życia religijnego nadal stanowiła ul. Szeroka, przy której mieściły się 4 synagogi, 4 domy modlitwy i cmentarz z grobem M. Isserlesa. Powstały dwa nowe cmentarze żydowskie, a także dwie rytualne łaźnie (mykwy). Nad zachowaniem koszerności czuwało kilka rzeźni i gęsiarni. W Krakowie działały również żydowskie biblioteki i czytelnie; część z nich koncentrowała się na literaturze talmudycznej, inne na świeckiej (m. in. pierwsza judaistyczna biblioteka na ziemiach polskich Ezra, założona w 1899 roku).

Zróżnicowanie ideowe i kulturowe społeczności żydowskiej uwidoczniło się podczas dwukrotnych wyborów do władz gminy, w 1924 r. (według ordynacji kahalnej) oraz w 1929 r. (według ordynacji demokratycznej). Podczas pierwszych główna rywalizacja toczyła się między syjonistami (Związek Stronnictw Narodowo-Żydowskich) i reprezentantami pozostałych orientacji kahalnych (postępowcy, ortodoksi i chasydzi), zgrupowanymi w Żydowskim Komitecie Obywatelskim, który zdobył ok. 75% głosów (spośród 3,8 tys. uprawnionych). W drugich większe poparcie zyskał blok stronnictw syjonistycznych (lista nr 3), otrzymując 9 mandatów w 25-osobowej Radzie Wyznaniowej. Elity, które od kilku dziesięcioleci rządziły kahałem, utraciły bezwzględną większość w Radzie i Zarządzie. Kolejne wybory odraczano ze względu na przeciągający się proces łączenia gmin krakowskiej i podgórskiej (do unifikacji doszło ostatecznie 1 stycznia 1937 r.) i do wybuchu II wojny światowej społecznością Żydów krakowskich kierował Zarząd Komisaryczny z R. Landauem na czele.

Wybory parlamentarne w latach 1919–1930 zdominowali syjoniści, których listy zdobyły ponad 90% głosów żydowskich. Zasiadający do 1935 r. w sejmie II Rzeczypospolitej A. O. Thon był liderem frakcji Et Liwnot („Czas Budować”), która opowiadała się za współpracą z Polakami (jego następcą od 1938 r. był krakowski syjonista I. Schwarzbart). Oprócz tzw. ogólnych syjonistów w Krakowie działały jeszcze dwa inne żydowskie ugrupowania narodowe: religijne Mizrachi i radykalne Syjonistów Rewizjonistów. Ich rywalami byli członkowie i sympatycy Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego, tzw. Bundu (wraz z młodzieżową przybudówką Cukunft), któremu przewodzili J. Bross i L. Feiner. Inne ugrupowania próbowały łączyć ideologię socjalistyczną i narodową, m. in. Poalej Syjon oraz Hitachdut, wspierana młodzieżowymi organizacjami Przedświt i Gordonia. Żaden z nurtów lewicowych jednak, mimo dużej aktywności i zaplecza związkowego, nie zyskał większego poparcia wśród ubogich, lecz religijnych Żydów krakowskich. Umiarkowane środowiska ortodoksyjne reprezentowała Aguda, pod której auspicjami w 1927 r. odbył się w Krakowie zjazd małopolskich rabinów. W inny sposób przebiegały wybory do Rady Miejskiej, głównie w latach 30. XX w., gdy pod wpływem sanacji dwukrotnie doszło do powstania dużych bloków prorządowych, łączących ortodoksów i syjonistów: Żydowskiego Bloku Współpracy Gospodarczej (1933) i Reprezentacji Zjednoczonego Żydostwa miasta Krakowa (1938).

W czasach II Rzeczypospolitej Żydzi powiększyli swój dorobek naukowy, oświatowy i kulturalny. Oprócz profesorów uniwersyteckich (m. in. R. Taubenschlag, L. Sternbach, J. Rosenblatt, A. Rosner) w środowisku żydowskim pracowali nauczyciele 3 szkół średnich o różnych profilach, 6 podstawowych, a także szkół zawodowych, artystycznych i seminarium nauczycielskiego. Szkoły te należały do kilku struktur edukacyjnych, odpowiadających zróżnicowaniu ideowo-kulturowemu społeczności żydowskiej (Jawne, Tarbut, Centos, Bet Jakow, Chorew). Niektórzy nauczyciele żydowscy pracowali w polskich szkołach. Życie kulturalne tworzyli m. in. malarze (A. Nacht-Samborski), architekci, poeci (M. Gebirtig), publicyści i dziennikarze (ukazywało się ok. 70 tytułów prasy żydowskiej). Działali wydawcy, księgarze, drukarze i antykwariusze. Funkcjonował teatr żydowski, założony w 1897 r. jako scena amatorska, w połowie lat 20. XX w. przekształcony w stały Krakawer Jidysz Teater, z siedzibą przy ul. Bocheńskiej. Istniały żydowskie kina i aż 18 klubów sportowych (m. in. Makkabi, Jutrzenka, Siła). Tomasz Gąsowski

Ostateczny kres istnieniu krakowskiego Miasta Żydowskiego przyniósł wybuch II wojny światowej i Zagłada, będąca konsekwencją niemieckiej polityki wobec Żydów; zakładała ona stopniowe ograniczanie ich praw, pozbawianie materialnych podstaw egzystencji, grabież majątku, izolację w gettach i obozach koncentracyjnych, eksploatację jako tanią siłę roboczą i wreszcie całkowitą eksterminację. W akcje antyżydowskie zaangażowana była administracja cywilna (urzędy gubernatora dystryktu i starosty miejskiego) i policja. Nadzór sprawował komendant policji bezpieczeństwa na dystrykt krakowski, w którego IV wydziale (Gestapo) funkcjonował referat kierujący wszystkimi sprawami dotyczącymi ludności żydowskiej w Krakowie (jego kolejnymi szefami byli: P. Siebert, O. Brandt, W. Kunde i H. H. Heinrich). Szczególną gorliwością w prześladowaniu Żydów wsławili się starostowie miejscy (niemieccy) Karl Schmid i Rudolf Pavlu.

Zarządzenia administracyjne miały głównie charakter dyskryminujący, m. in. znakowanie opaskami z Gwiazdą Dawida (23.11.1939), kary za brak opasek (19.02.1940), oznaczanie żydowskich sklepów i przedsiębiorstw (08.09.1939), gabinetów lekarskich (18.09.1940), zakaz posiadania prywatnych aut (05.04.1940), ograniczenie korzystania z tramwajów (01.03.1940) i kolei (26.01.1940, 20.02.1940), ograniczenie poruszania się po Plantach i zakaz wejścia na Rynek Główny (29.04.1940). Wyłączeniu Żydów z życia gospodarczego i pozbawieniu ich majątków służyć miały m. in. rozporządzenia o zgłaszaniu majątku i mienia prywatnego (24.01.1940, 15.02.1940), blokada kont bankowych (20.11.1939); przeprowadzano konfiskaty przedsiębiorstw i warsztatów, rozwiązywano żydowskie organizacje gospodarcze. 

15 listopada 1939 r. powołano urząd powierniczy (Treuhandstelle), który objął zarząd nad przejętymi firmami żydowskimi. Rozwiązano również żydowskie organizacje społeczne i kulturalne, usunięto Żydów z instytucji wymiaru sprawiedliwości, zlikwidowano szkolnictwo publiczne (pozostały tylko szkoły utrzymywane przez gminę żydowską). Zniszczono i zbezczeszczono zabytki kultury żydowskiej, m.in. Starą Synagogę i cmentarze żydowskie. Skradziono wyposażenie synagog i bóżnic, splądrowano skarbce synagogalne, archiwa i księgozbiory. Synagogi zamieniono na składowiska i magazyny. Zajmowano bogate mieszkania i sklepy, wymuszano kontrybucje i łapówki. Każda akcja Niemców w getcie kończyła się masowymi grabieżami, wywożeniem wartościowych dóbr z opustoszałych domów (meble, dzieła sztuki, dywany, odzież, artykuły codziennego użytku); w kamienicach przy ul. Limanowskiego 2 i 4 urządzono magazyny mienia żydowskiego wywożonego później do Rzeszy. Prywatnych grabieży dopuszczało się setki funkcjonariuszy niemieckich, m. in. gubernator dystryktu R. Wendler.

Liczba Żydów w Krakowie, którą bezpośrednio przed wybuchem II wojny światowej szacowano na około 60 tys., wzrosła w rezultacie napływu uchodźców wojennych do ok. 70 tys., co wykazała przeprowadzona w dniach 8–21.11.1939 r. przez gminę żydowską rejestracja. Władze niemieckie uznały, że tak liczne skupisko żydowskie w stolicy Generalnego Gubernatorstwa jest rażące i 18 maja 1940 r. zarządziły akcję masowego wysiedlania Żydów (Judenaussiedlung aus Krakau). Początkowo akcja wysiedleńcza przeprowadzana była dość wolno; jej przyspieszeniu i radykalizacji służyć miały następne zarządzenia (25.11.1940, 30.11.1940), które m. in. zezwalały na przeprowadzanie łapanek i ograniczały do 25 kg ilość bagażu, jaki wysiedleńcy mogli ze sobą zabrać. Droga wysiedlanych Żydów prowadziła przez obóz przejściowy w forcie przy ul. Mogilskiej do dystryktu lubelskiego (głównie powiatów lubelskiego, białopodlaskiego i radzyńskiego), gdzie w okresie 1942–1943 podzielili los tamtejszych współwyznawców i zginęli w ośrodkach zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince. W ramach akcji od połowy 1940 do 28.02.1941 r. Niemcy wysiedlili ok. 60 tys. osób.

W przeddzień utworzenia getta liczba Żydów w Krakowie wynosiła ok. 11 tys., następnie w rezultacie rozszerzenia granic miasta pod koniec 1941 r. wzrosła do ok. 20 tysięcy. Od 20 marca 1941 r. Żydzi mogli przebywać wyłącznie na terytorium getta, a od 15 października 1941 r. jego opuszczenie groziło karą śmierci. Od początku okupacji funkcjonowała w Krakowie reprezentacja ludności żydowskiej, tzw. Rada Gminy Żydowskiej (Judenrat), na której czele stał M. Bieberstein, następnie A. Rosenzweig (obaj zostali straceni); zastąpił ich D. Gutter, który przy pomocy policji żyd. i konfidentów gorliwie współpracował z Niemcami (mimo to został stracony w obozie w Płaszowie). Zarządzeniem starosty z 5 lipca 1940 r. utworzono Żydowską Służbę Porządkową (Ordnungsdienst), która pomagała w zaprowadzaniu reżimu w getcie, aresztowaniach, deportacji ofiar do obozów zagłady, a także wykrywaniu konspiratorów i Żydów ukrywających się „na aryjskich papierach”. Większość tzw. odemanów rozstrzelano w 1943 r. w Płaszowie.

Początkiem eksploatacji ludności żydowskiej jako taniej siły roboczej było rozporządzenie H. Franka o przymusowej pracy dla Żydów (26.10.1939). Sporządzono ewidencję wszystkich osób objętych tym przymusem (04.03.1940). Początkowo gmina wyznaczała do codziennych robót (m.in. praca w koszarach wojskowych, usuwanie gruzów, odśnieżanie ulic) po 250 osób; następnie przymus rozszerzono na tysiące Żydów, których zatrudniano w warsztatach w getcie, obozach pracy i obozach koncentracyjnych, a także w przemyśle (głównie zbrojeniowym) i przy robotach publicznych.

Równocześnie prowadzona była przez Niemców akcja fizycznej zagłady narodu żydowskiego. Głównym miejscem straceń był obóz koncentracyjny w Płaszowie. Egzekucje wykonywano również w więzieniach (przy ul. Montelupich oraz Św. Michała, a także w Krzesławicach i na Gliniku), w tzw. julagach, w komendach policji bezpieczeństwa oraz porządkowej i kryminalnej. Zbiorowych i pojedynczych zabójstw dokonywano w podkrakowskich miejscowościach, m. in. w Kostrzu, Tyńcu, Bieżanowie, Bieńczycach, Branicach, Mogile, Prokocimiu, Ruszczy, Bonarce. Zdarzały się też zabójstwa na ulicach Krakowa (m. in. 13.06.1943 zastrzelono grupę Żydówek próbujących ucieczki w trakcie przejścia z oddziału kobiecego więzienia przy ul. Helclów do więzienia przy ul. Montelupich). Podczas dwóch wielkich „akcji” (1–8 czerwca 1942 r. i 28 października 1942 r.) wywieziono z getta do Bełżca łącznie ok. 13 tys. Żydów, spośród których setki rozstrzelano na miejscu. Rozporządzenie W. Krügera (10.11.1942) dopuszczało istnienie w dystrykcie krakowskim żydowskich dzielnic mieszkaniowych wyłącznie w Krakowie, Bochni, Tarnowie, Rzeszowie i Przemyślu. Wszystkim Żydom, którzy przebywali poza gettami i obozami groziła śmierć na miejscu.

14 marca 1943 r., podczas likwidacji getta krakowskiego, wywieziono do obozu koncentracyjnego w Auschwitz ok. 2 tys. Żydów (ok. 1,5 tys. natychmiast zagazowano). Na ulicach getta zastrzelono kilkaset osób, resztę przepędzono do obozu w Płaszowie. Krakowscy Żydzi trafiali nieomal do wszystkich niemieckich obozów pracy i obozów koncentracyjnych w Polsce południowej (m. in. w Wiśniczu Nowym, Pustkowie, Szczebnie, Skarżysku, Częstochowie, Lwowie-Janowskiej), a także do obozów zagłady rozsianych po całej okupowanej Polsce i Europie (gł. Auschwitz, Flossenbürg, Gross-Rosen, Mauthausen).

Pomoc Żydom w ich tragicznym losie próbowała nieść Żydowska Samopomoc Społeczna (JSS, od 1942 r. JUS), która wchodziła w skład Naczelnej Rady Opiekuńczej w Generalnym Gubernatorstwie. Jej centrala mieściła się w Krakowie i działała pod kierownictwem M. Weicherta. Samopomoc zaopatrywała Żydów w żywność, leki, przekazywała dary z zagranicy, kierowała komitetami pomocy; mimo oskarżeń o kolaborację ze strony żydowskich organizacji podziemnych działała efektywnie do lata 1944 roku.

Od marca 1943 r. działała w Krakowie polska Rada Pomocy Żydom „Żegota”, podziemna organizacja społeczna ratująca Żydów, głównie poprzez ukrywanie, zdobywanie fałszywych dokumentów, organizowanie przerzutów za granicę, rozdział finansowego wsparcia z funduszy Polski Podziemnej. Setki Żydów ocalało dzięki pomocy udzielonej przez polskie rodziny (wszelka pomoc ludności żydowskiej była karana śmiercią). Część Żydów przeżyło obozy zagłady i została wyzwolona przez wojska alianckie. Niektórzy w czasie II wojny światowej trafili do Związku Radzieckiego, gdzie udawało się im przeżyć mimo represji i pobytu w łagrach. Około tysiąca Żydów, byłych więźniów obozu w Płaszowie, ocalało dzięki zatrudnieniu w fabryce Niemca O. Schindlera. Ocenia się, że wojnę przeżyło zaledwie ok. 3 tys. (5%) Żydów krakowskich. Ryszard Kotarba

Już w połowie stycznia 1945 r. rozpoczął się długotrwały proces powrotu ocalałych Żydów krakowskich do miasta. Jako pierwsi wrócili ci, którzy wojnę przetrwali ukryci w podkrakowskich miejscowościach, następni byli więźniowie obozów niemieckich, najpóźniej zaś ci, których wywieziono w głąb Związku Radzieckiego. Wszyscy byli krańcowo wyczerpani i bez środków do życia. Urzędowe wykazy z lat 1945–1949 dokumentują znaczne wahania liczby ludności żydowskiej w Krakowie. W kwietniu 1945 r. było to 500 osób, w czerwcu 1947 r. — 20 tys., w kwietniu 1950 r. — 4 tysiące. Powojenny Kraków stanowił często tylko etap w wielkiej migracji, głównie do Palestyny i Stanów Zjednoczonych. Wyjazdy (najczęściej nielegalne) organizowała działająca w Krakowie Syjonistyczna Koordynacja „Bricha”.

Żydzi osiedlający się w Krakowie znajdowali zatrudnienie głównie w spółdzielczości (w 1947 r. w 9 spółdzielniach pracowało ok. 150 Żydów) oraz prywatnych warsztatach rzemieślniczych (1947 — ok. 420). Na spore trudności natomiast natrafiały próby odtworzenia handlu żydowskiego. Przez pewien czas prężnie rozwijały się tzw. kibuce, których w 1947 r. działało w Krakowie aż 10. Część społeczności żydowskiej utrzymywała się ze skromnych dotacji Jointu. Odradzało się życie polityczne. W okresie 1945–1949 powstało w Krakowie wiele żydowskich partii politycznych, m.in. syjonistyczne Ichud, Poalej Syjon, Hitachdut, socjalistyczny Bund oraz religijne Mizrachi i Aguda; większość z nich posiadała młodzieżowe przybudówki. Istniała również żydowska frakcja komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej. Nad ogółem poczynań zmierzających do odbudowy ekonomicznych, kulturalnych i politycznych podstaw życia krakowskiej społeczności żydowskiej czuwał Wojewódzki Komitet Żydowski w Krakowie z siedzibą przy ul. Długiej 38, któremu przewodniczył L. Kupfenberg, a następnie E. Stulbach (PPR). Funkcjonowanie Komitetu utrudniała jednak nasilająca się wewnętrzna rywalizacja między syjonistami i komunistami. W Krakowie działała również agenda Żydowskiej Komisji Historycznej, kierowana przez M. Borwicza.

W kwietniu 1945 r. powstało Żydowskie Zrzeszenie Religijne (przewodził mu rabin M. Steinberg), następnie przemianowane na Żydowską Kongregację Wyznaniową (z siedzibą przy ul. Skawińskiej 2). W jej łonie szybko doszło do konfliktu między zwolennikami jej świeckiego charakteru (głównie związany z Polską Partią Robotniczą naczelny rabin Ludowego Wojska Polskiego ppłk D. Kahane) a obrońcami niezależności i religijnego, tradycyjnego oblicza organizacji. Kongregacja wymogła na władzach administracyjnych Krakowa zwrot 5 synagog i bożnic, następnie dwie z nich (Remu i Tempel) zaczęła remontować z własnych środków. Działalność prowadziła również Izba Chorych (25 lekarzy) oraz 4 domy opiekuńcze.

System oświatowy do 1949 r. tworzyła ośmioklasowa szkoła powszechna i gimnazjum (obie polskojęzyczne); hebrajskiego nauczano w związanej z syjonistyczną organizacją He-Chaluc szkole przy ul. Przemyskiej. Istniały też szkoły religijne: podstawowa (podlegająca stowarzyszeniu Talmud Tora) i na poziomie średnim jesziwa.

Stosunki polsko-żydowskie w Krakowie zaostrzyły antysemickie wystąpienia latem 1945 i 1946 r., z których najpoważniejsze (11.08.1945) było próbą pogromu. Powstanie państwa Izrael (1948) wywołało exodus Żydów z Polski. Władze państwowe popierały to zjawisko. Liczba ludności żydowskiej zaczęła się zmniejszać. Następne fale emigracyjne (1956–1957 i 1968–1969) sprawiły, że w Krakowie pozostała zaledwie rozproszona po wszystkich dzielnicach garstka Żydów (głównie ludzi starych, chorych lub samotnych). Stara Synagoga została po renowacji przekształcona w Muzeum Judaistyczne (oddział Muzeum Historycznego miasta Krakowa). Uporządkowano stary cmentarz żydowski przy ul. Szerokiej.

Pod koniec lat 60. XX w. zniknęły z krajobrazu Krakowa żydowskie sklepiki, warsztaty i antykwariaty; przestała też napływać pomoc Jointu. W latach 80. XX w. krakowska Kongregacja Wyznaniowa, obejmująca zasięgiem obszar 3 województw, skupiała ok. 200 członków. W połowie tego dziesięciolecia do wieczerzy sederowej w wigilię Pesach zasiadło ok. 100 osób. Kryzys nastąpił również w życiu religijnym; dzięki staraniom prezesów krakowskiej Kongregacji M. Jakubowicza i jego syna Czesława w Krakowie działały dwie synagogi. Modlono się już bez rabina, jedynie z dwoma kantorami. Od lat 80. XX w., ze względu na znikomą liczbę wiernych, nabożeństwa odprawiano wyłącznie w synagodze Remu i to w mocno uproszczonej formie (niewielu modlących się znało bowiem hebrajski). Spośród dawnych obrzędów przetrwały jedynie pogrzeby na cmentarzu żydowskim przy ul. Miodowej. Część budynku przy ul. Skawińskiej, która do końca lat 50. XX w. była siedzibą szkoły podstawowej Tarbudu, zajęła spółdzielnia pracy. Oprócz Kongregacji, która dostarczała świątecznej macy i codziennie wydawała ok. 30–40 koszernych obiadów, do 1968 r. działał również krakowski oddział świeckiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów (ul. Sławkowska 30).

W 1990 r. Kongregacja krakowska liczyła 229 członków (mężczyzn i kobiet) i była największą w Polsce. Ok. 1995 r. liczba ta zmalała do 164 (przywrócono też dawną nazwę gminy). W 1985 r. odbyła się w Krakowie pierwsza od 35 lat bar micwa, a w 1994 r. natomiast pierwszy od 38 lat żydowski ślub; bohaterami tych uroczystości nie byli jednak członkowie krakowskiej gminy wyznaniowej. W latach 90. XX w. reaktywowano Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów z siedzibą przy ul. Sławkowskiej 14. Nowe inicjatywy edukacyjne i kulturalne, a także związane z ochroną dziedzictwa kulturalnego, wsparły fundacje R. Laudera i Nissenbaumów. Odradzaniu się żydowskiej kultury w Krakowie sprzyja działalność Centrum Kultury Żydowskiej oraz Festiwal Kultury Żydowskiej na Kazimierzu. Od 1997 r. miasto jest ponownie siedzibą rabina. Tomasz Gąsowski


Treść hasła pochodzi z serwisów wiedzowych PWN; zobacz sam
Encyklopedia PWNSłowniki języka polskiegoSłowniki obcojęzyczne 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


History of Mel Brooks: Both Parts

History of Mel Brooks: Both Parts

Jesse Tisch
[ Winter 2020 ]


In the 1940s, when Mel Brooks launched himself into comedy, he invented a persona: “Crazy Mel.” Perhaps you remember Crazy Mel: He was exuberant, reckless, loud—a wild, comedic id. Carson loved him. So did his audience. When Crazy Mel wasn’t vamping on TV, he was mugging in photos, including one gloriously zany shot in which he appears wild-eyed and open-mouthed, like a zoo animal hit with a tranquilizer dart. Silently, he conveys shock, fear, and aggression. “Tragedy is when I cut my finger,” Brooks once said. “Comedy is when you fall into an open sewer and die.”

That crazy photo appears, fittingly, on the cover of Funny Man, a rich and revealing biography of Brooks by Patrick McGilligan. It’s an ancient human truth that comedians get away with murder, and here’s proof, 640 pages of it. Consider Brooks’s films, which serve up whatever comic mischief your inner teenager craves. For schlock, Spaceballs. For sheer chutzpah, The Producers. For cheeky homage, Young FrankensteinHigh Anxiety, and Silent Movie. For inspired, juvenile hokum—well, pretty much all of them.

If you love Brooks’s comic anarchy, you might hope for an appreciative biography. But McGilligan, a seasoned chronicler of Hollywood lives, is a cool, methodical narrator with a well-hidden ruthless streak. In Brooks, he has a fine subject, a well-known but not terribly well-understood creative genius. Brooks’s exuberance is legendary; his colossal egotism can be inferred—you don’t conquer Hollywood and Broadway without a healthy self-regard. But the rest of Brooks’s character may come as a harsh surprise. That he slavishly pursued wealth and fame, and was often selfish, spiteful, and cruel—Crazy Mel, minus the impish charm—is the main revelation here, served in huge, unsavory spoonfuls.

Mel Brooks with host Johnny Carson on the Tonight Show, July 24, 1991. (Photo by Wendy Perl/NBCU Photo Bank/NBC Universal via Getty Images.)

Funny Man tells the improbable story of how Melvin Kaminsky, the short, unbookish, unhandsome son of Kitty Kaminsky, became a comedy icon, an Emmy, Grammy, Tony, and Oscar winner. He was Kitty’s fourth son, supremely coddled and cared for. “I’d had such a happy childhood,” Brooks claimed, and maybe so, though its outlines were Dickensian. The Brooklyn Kaminskys were poor (“so poor, we do not even have a language—just a stupid accent!” wails a woman in History of the World: Part I). The family was grieving a tragedy—the death of Brooks’s father when Brooks was two. The main absence-presence in Brooks’s life, his father haunts this biography, as he apparently haunted Brooks long into adulthood.

Brooks’s school years were no easier, and McGilligan presents a far darker portrait than a previous biography, It’s Good to Be the King. School was misery—you had to sit still and be quiet—and stifled Melvin’s creative urges. He courted the jocks, becoming their jester and mascot. “Pretty soon, I came to hate them all,” he later recalled. “I really hated them for what they made me be.” Perhaps it was survival instinct. A small, sensitive child who wasn’t smart or athletic but sang “Toot, Toot, Tootsie” and “If You Knew Susie” with crack timing and crowd-pleasing gusto, he must have been a magnet for bullies.

As McGilligan has it, Brooks’s defining qualities—exuberance, charm, anger, and a deep insecurity—were all present in his teenage years. Brooks was “always on,” his classmates recalled; he was “the class shmendrik.” Brooks’s own judgments were just as harsh: He considered himself “short and ugly,” a mincing “Hebrew chipmunk.” At some point, Brooks realized that insecurity could serve his comedy. “Here I am, I’m Melvin Brooks!” he sang to Catskills crowds, as if daring them to ignore him. His routine ended with a naked plea: “Out of my mind, Won’t you be kind? / And please love Melvin Brooks!” He finished kneeling, arms outstretched, as if ready to hug or be hugged.

Brooks wasn’t book smart, but he possessed a kind of primitive wisdom, knowing in his kishkes that status and respectability—the normal blandishments of middle-class life—weren’t for him. Good instincts. He was, as Funny Man shows, a born comedian. He had quick reflexes, a wonderfully malleable face, and could think seriously about utter silliness. And he possessed an innate self-confidence. The flip side of his insecurity was a stunning grandiosity: Brooks would proclaim his genius loudly. (“Is the genius awake yet?” Moss Hart would ask, years later, on the phone.) On confident days, Brooks called himself “a tough Jew from Brooklyn” and apparently meant it. Once, during his army stint, a soldier called Brooks a “dirty Jew.” Brooks swung his steel mess kit at the man’s face.

Brooks was an incorrigible goofball, but he was fundamentally serious about comedy in a way that mirrored the seriousness of the times. In early 1944, just before D-Day, Brooks enlisted in the army and shipped out to France. Like so many soldiers, he returned scarred, damaged, prone to mood swings and depressions. He’d seen devastated French villages, streets strewn with fresh corpses. The experience “added a layer of outer shell to his personality,” McGilligan writes, insulating him from his own emotions and from other people’s.

Brooks may have been a mess, but he was a charming mess, and a surprising number of attractive women fell under his spell. One of them was a lithe young dancer whom he married in 1953, Florence Baum. Around that time came Brooks’s first big break: befriending Sid Caesar, a brilliant TV comedian whose Jewishness, like Brooks’s, was obvious yet hidden. The attraction to Caesar was powerful. “There’s something big, you know, emotionally missing from my life,” Brooks once said. “[Making] alliances with father figures was always very important to me.” Brooks cultivated Caesar, becoming a “sort of groupie”—really, a stalker—who shadowed Caesar everywhere, pitching sketch ideas. His persistence worked: By the early 1950s, Brooks was writing for Your Show of Shows, a Jewish-in-everything-but-name comedy revue hosted by Caesar.

The Brooks who charmed and bullied his way into Caesar’s writing room left an impression on everyone. Brooks was bumptious, crass, effusive, disruptive, chronically late, and wholly undisciplined. He was also very, very funny and ferociously driven. Funny Man is, among other things, a rather ugly portrait of ambition as a deranging and disfiguring force. Brooks stole jokes, jeered at his fellow writers, and dynamited their work. “I needed a success,” he later said. “I wanted to be famous.” That might explain why, when a senior writer threw lit cigars at his face while yelling “You’re fired!” Brooks didn’t think of quitting.

In the competitive hothouse of the writing room, Brooks was “evasive, unapologetic, belligerent,” McGilligan writes. Often, he was erratic and hostile. “He used to bare his teeth like a rodent if you crossed him,” said a cowriter who recalled his “towering” rages. “That’s not funny!” Brooks would shout during joke sessions. “You don’t know what’s funny!” In more tranquil moods, he delivered his verdict quietly: “All shit.” Serene or volcanic, Brooks radiated anger. Friends withdrew; coworkers urged therapy.

McGilligan shapes his narrative around these episodes; a coy biographer, he withholds insights, revealing character through action and anecdote, like a novelist. As Funny Man makes clear, there were two Mel Brookses: one cruel and peremptory, the other charming and jocular. The second Brooks drew people to him; he was energetic, funny, avid, joyful. He banished boredom from his life and other people’s. (“Oh good! The party’s about to begin,” Brooks’s second wife, Anne Bancroft, would think when Brooks came home at night.) Most of all, he seemed grandly, enviably free saying, doing, and making whatever he wanted. People loved sharing that freedom. They felt more alive in his presence.

The delightful Brooks, such grand company, gets short shrift in Funny Man, elbowed aside by the angry, belligerent Brooks. Beneath anger, there’s usually pain, and in Brooks’s case, there were reservoirs of it. In the 1950s, while writing Your Show of Shows, Brooks suffered frequent nervous breakdowns. There were bursts of hypomania; sudden, acute bouts of mourning; and at least one episode of paranoid psychosis. Finally, Brooks submitted to therapy. “All I did was cry,” he recalled of his psychoanalytic sessions. “For two years. I did nothing but sob.” Brooks’s dark night of the soul lasted six years.

By all accounts, Brooks learned much about himself, trading misery for ordinary unhappiness. What all that therapy didn’t do was change Brooks. He seems to have suffered from a looming sense of emptiness, an affliction not to be therapized away. In the showbiz mindset he carried with him, attention is oxygen; wealth is validation; prizes and praise are sustaining. The problem, McGilligan makes clear, is that no amount of applause could satisfy Brooks; his needs were bottomless. Even after he won an Academy Award for his short film The Critic, Brooks often felt neglected and unappreciated.

By that point, he’d pulled his life more or less together, leaving his wife for the actress Anne Bancroft, a showbiz pairing that somehow worked. With Carl Reiner, whom he had met when they both worked on Your Show of Shows, he created the 2000 Year Old Man, a kvetchy, old Jew based on Brooks’s real-life uncle. In 1968, he filmed The Producers, conscripting Zero Mostel for the Max Bialystock part. At first, Mostel was appalled: How could he, a Jewish actor, play a scheming, vulturous Jew—an antisemitic stereotype? Eventually, though, he yielded to Brooks’s importunate charm. “Mel has great craziness,” he later said, “which is the greatest praise I can have for anybody.”

McGilligan is a shrewd biographer, if somewhat immune to Brooks’s screwball charm. Too bad. A more appreciative approach might have better captured Brooks’s comedy. Brooks called his humor “big city, Jewish” and “energetic, nervous, crazy.” The critic Vincent Canby praised its “lunatic highs”—its speed, volume, risk-taking. Of course, not everyone enjoyed the carnival ride. “He has been conducting a vocal reign of terror,” Pauline Kael, a chatterbox herself, once complained. There was a bullying quality—“laugh, or else!”—to Brooks’s comedy, Kael wrote. It was pushy and excessive. She was gagging on all the gags.

But with Brooks, excess was always the point. An enemy of solemnness, of piety and cant, of repression and restraint, he was built for overflow. Just as surely, Brooks has a counterphobic streak, veering toward danger, accident, and death. Consider the 2000 Year Old Man, whose antic chatter about lion attacks and fried food (equally lethal, he implies) seems like an amulet against anxiety. Long before Seinfeld, it brought a distinctively Jewish voice to mainstream America. At first, Brooks worried it was too Jewish—how would it play in Peoria? Pretty well, actually: The album sold a million copies. To Gentile ears, it didn’t sound Jewish or ethnic. It merely sounded funny.

By that point, he had become “Mel Brooks,” having abandoned Melvin Kaminsky somewhere along the Palisades Parkway en route to the Catskills. This act of self-creation was also, of course, an act of distancing, a farewell to Jewish Brooklyn. It was, per McGilligan, a brief, ambivalent farewell; Brooks, in classic Jewish fashion, gradually returned home to his ethnic roots. After the 50s, Brooks never assimilated or concealed his Jewishness. He was proudly, emphatically Jewish. America assimilated him.

Brooks’s Jewish voice could rise into a Jewish roar. On a dozen memorable evenings, Brooks hijacked the Tonight Show, upstaging Carson with his inspired meshuggene act. Next to Carson—amiable, unruffled, WASPishly suave—Brooks seemed drawn toward self-caricature, the Jewishness turned up to 11. “Gentiles! They’ll drink anything!” he’d yell at Ed McMahon, seizing his coffee mug and spraying its contents at the audience. On another night, Brooks heckles the announcer—“Why don’t you put on a tie, shmendrik!”—and buries him in insults. “We’re going to come right back,” Carson smiles, but Brooks ignores him, refusing to go quietly into that good commercial break. Playing the loud, disruptive Jew seemed a compulsion for Brooks, an act of defiance. “I am a Jew. What about it?” Brooks once said on 60 Minutes. “What so wrong? What’s the matter with being a Jew? I think there’s a lot of that way deep down beneath all the quick Jewish jokes I do.”                       

The great puzzle of Brooks’s life is his anger, the intense, hair-trigger temper that sent actors scurrying for cover. It’s a riddle McGilligan can’t quite solve, only chronicle, exhaustively, with survivor stories from various writers’ rooms and film sets. Here, Brooks’s battered colleagues get their revenge, recalling tantrums, meltdowns, and 100 varieties of rude, unmenschy behavior. The stories are myriad, yet all alike. As a director, Brooks tyrannized crews, belittled writers, sent actors into therapy, and behaved like he had in Caesar’s writing room. His sets resembled a family where the father had gone crazy.

The roots of Brooks’s anger are surely complex, yet clues are scattered throughout his interviews. “I always felt it was my job to amuse those around me,” Brooks once said. “Don’t ask why.” You don’t need to be a Freudian to see how such a burden could stir up intense resentment, even rage, at an audience. Brooks’s response to critics—those professional withholders of approval and gratitude—often went beyond annoyance into fury. “I have a body of work!” Brooks once screamed at Roger Ebert. “You only have a body.” Deprived of affection, he turned from “Good Mel” into “Rude Crude Mel,” as McGilligan pithily puts it.

Brooks’s serious side, such as it is, came through in his directing. (Brooks wasn’t a writer, strictly speaking, but a talker, a human geyser of dialogue who relied on stenographers.) He certainly was a perfectionist, an exacting editor, a fanatic about casting. Actors earned their roles through intense, exhausting auditions that included long interviews. (“It lasted hours. I felt like I was at the Mayo Clinic,” Madeline Kahn recalled.) Once scripts were prepared, Brooks tolerated no meddling by big-shot producers. Universal’s Lew Wasserman balked at Springtime for Hitler and offered a compromise: Springtime for Mussolini. How would that have worked out? Thankfully, we’ll never know: Brooks refused, dumping the producer. He would mock Hitler into oblivion, he later said.

Brooks seems to have countered every rebuff with similar stubbornness. McGilligan quotes Anne Bancroft: “No man had ever approached me with that kind of aggression.” And: “The man never left me alone.” How might that courtship have gone in 2019, we wonder. Brooks seemed to interpret the word “no” to mean “maybe” or “convince me” and then coaxed, pressured, and hectored until he got his way. Of the Brooks–Bancroft union, McGilligan says little—like all marriages, it is mysterious from the outside—though he implies that Bancroft was a civilizing force, quite a task for any wife, but especially Mel Brooks’s.

Of Brooks’s first marriage, we learn slightly more, none of it pretty. Brooks gave his account in a screenplay, Marriage Is a Dirty Rotten Fraud, written in the messy aftermath. McGilligan portrays a jealous, resentful husband who found marriage stifling (“I needed more attention from the world, and less attention from a wife,” Brooks once said). Though the marriage was a quagmire, divorce freed neither party, certainly not Baum. In McGilligan’s account, Brooks never stopped punishing her, shirking alimony while stashing his millions in dodgy shell corporations. The couple had three children; Brooks maintained an aloof interest in their lives after moving to Hollywood.

Politically, Brooks was a liberal—or so people assumed after Blazing Saddles. In fact, Brooks’s films reveal something else. Brooks’s instincts—his “curious inner compass,” as the critic Kenneth Tynan put it—were mainly comedic: If a joke landed, he used it. On a deeper level, he gravitated toward risk, mischief, transgression—in a word, excitement. At the deepest level was a ferocious need for self-expression. “I’ve got to get this stuff out of my system,” Brooks once said. It was perhaps that simple. His talent needed a vehicle; his manic energy needed an outlet. Lord knows what might have happened had it remained bottled up.

With The Producers (1967), he unbottled it, gleefully tossing every rude, raucous, just plain wrong joke he could think of into the mixture. McGilligan’s account of that film, which gave Brooks his foothold in Hollywood, is wonderful. Arriving on set, Brooks was so nervous he yelled “Cut!” instead of “Action!” on his first take. The entire film seemed doomed, but soon enough, the crew was swept up in Brooks’s reckless audacity. “Oh my god, are we allowed to show this?” the choreographer wondered. Brooks, by being his wild, anarchic self, answered yes, everything is allowed, for me and for you. By most accounts, Brooks was a madman on set, yet even that worked for him. “Brooks’s craziness charged the atmosphere, ramped up excitement on the set,” an actor recalled.

Warner Brothers poster advertising Blazing Saddles, 1974. (PictureLux/The Hollywood Archive/ Alamy Stock Photo.)

A more confident Brooks began working on Blazing Saddles in 1972. The film skewers Westerns, and with them, the entire mythology of the American West. The writing process was unusually intense. Brooks described it as therapy, but it was more like an exorcism: “It just got everything out of me: all of my furor, my frenzy, my insanity, my love of life and hatred of death.” Though some critics griped—“He can be vicious and get away with it because he is Mel Brooks,” Kael complained—Blazing Saddles was a smash success and a turning point in his career. Brooks had flirted with seriousness in an earlier film, The Twelve Chairs, but from Blazing Saddles onward, he aimed for mass appeal. “I’m just becoming a crowd-pleaser,” he shrugged. “What have I got to say?”

The answer was 1977’s High Anxiety, his parody/homage to Alfred Hitchcock. “I don’t want to sacrifice a single laugh,” Brooks told critics, and in the spirit of excess, he crammed it with crude gags and clever allusions. It didn’t quite work. Both Mel Brookses were present, the needy, love-starved child—“Please love Melvin Brooks!”—and the angry, bellicose teenager. “He wants to offend, and he also wants to be loved for being offensive,” Kael griped. Overall, the response was mixed, but Brooks was pierced, falling into a depression surely made worse by his high expectations. As he told Kenneth Tynan before the film’s premiere, “When people see this, I want them to say, ‘He may be just a small Jew, but I love him. A short little Hebrew man, but I’d follow him to the ends of the earth.’”

recommended by: Leon Rozenbaum

For all its livelinessFunny Man can feel somewhat dutiful. What it doesn’t do—it would have been a tall order—is capture the sheer manic vitality of Brooks’s best comedy. For that, you’ll need Amazon Prime or YouTube, or your own memory reel. It’s easy enough to imagine a theater filled with Brooks’s inspired creations: the flatulent cowboys; the Yiddish-speaking Indians; campy, singing Nazis; the wan inmates of The Psycho-Neurotic Institute for the Very, Very Nervous.  Nearby, a clumsy, bewildered Moses drops the 15, make that 10, commandments. And, talking over them all, is the 2000 Year Old Man, oozing ire and venting shpilkes.

Even second-rate Brooks has its goofy delights. I’ll never stop laughing at Brooks’s cameo as a Rabbi Tuckman—“purveyor of sacramental wine and mohel extraordinaire!”—in the harmlessly nutty Robin Hood: Men in Tights. Entering Sherwood Forest, his mule ambles along in a loose zigzag. “You’re fershnikit!” he taunts the creature, wagging a rabbinical finger. “You drunken mule, you!” To the Merry Men, he explains what mohels do, using a tiny guillotine as a prop. They become suddenly less merry.

If Funny Man neglects Brooks’s comedy, it also sidesteps its many meanings. True, explaining humor is almost always a bad idea. Still, a little analysis wouldn’t have killed McGilligan (or his readers). Brooks’s comedy raises serious questions, or perhaps varieties of the same question. Who deserves mockery? Should comedy have a moral center? Are some subjects so serious they shouldn’t be turned into a joke? Is anything off limits? These issues never bothered Brooks, and Funny Man is similarly untroubled by them.

If Funny Man feels slight despite its heft, then in a curious way, it mirrors its subject. For nearly 500 pages, we’re in the company of a tireless showman, always performing. The real Brooks, whoever he is, doesn’t get much stage time apart from his meltdowns and rages; there is little sense of who he might be in quiet moments, alone with himself. Then comes a singularly revealing moment that also suggests why this biography must have been almost impossible to write. On page 482, Brooks’s former publicist notes that

In private, Mel turned off. No personality, deadpan, sullen. It wasn’t rude. But without an audience, he just turned miserably blank, which no one who saw him publicly would believe.

Quite clearly, Brooks was incapable of seeing himself in those moments; he could only see himself through other people, through their adoring gaze. It’s equally obvious that, in some fundamental way, Brooks never fully developed; in his lifelong rush toward success and applause, he never cultivated the parts of himself that would have added depth to his personality. Indeed, you can’t help notice how woefully narrow Brooks’s life seems, how empty of commitments, convictions, and compassion. McGilligan, losing his patience, labels this “solipsistic”—a painfully accurate term for Brooks’s self-enclosed universe.

A bit of that rubs off. What this long biography lacks, finally, is the quality of human sympathy. Brooks offers none—it isn’t in his character—and he elicits none, not from friends, fellow writers, or his biographer. McGilligan is unimpressed: Having seen too much of Bad Mel, he won’t be charmed by Good Mel. Some readers may muster more compassion for the adult Brooks—like the child, growing up fatherless, with an apprehension of death, he surely deserves our sympathy. And yet, Brooks, selfish and self-concealing, is a hard man to sympathize with.

By the 1980s, Brooks’s long career was winding down, his firecracker talent fizzing out. It seemed spent by the 1990s, then rebounded dramatically in 2001, when The Producers conquered Broadway. By then, Brooks had achieved comedic sainthood and Emmy, Oscar, and Grammy awards. “I never leave show business. It’s in everything I do,” Brooks once said, and he kept his word, though, in a way, Brooks had made himself redundant. His 70-year war against decorum was over; everything crude, vulgar, and offensive was now mainstream; Brooks’s juvenile gags now seemed positively wholesome compared to the gross-out shenanigans of younger comedians. The culture was more Brooksian, yet, somehow, it was no place for an aging vaudevillian.

Brooks is 93, alive and quipping, still popping up on stage. “As far as anyone can tell, he is unaltered,” David Denby observed last winter. Brooks may be a genius as H. L. Mencken defined it—someone who holds onto childhood. But genius is sometimes boring on the page, grey and inert. Still, McGilligan deserves credit for writing a smart, clear-eyed, revealing biography, devoid of unearned sympathy. He resists charisma. He isn’t charmed by charm. Sound of mind, he’s cool, not kind, and won’t love Melvin Brooks.


ABOUT THE AUTHOR: Jesse Tisch – is a writer, editor, and researcher. He lives in New York City.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


News from Israel – June 30, 2021

News from Israel – June 30, 2021

ILTV Israel News


A new economic deal struck and signed by Emirati and Israeli officials during Israeli Foreign Minister Yair Lapid’s landmark trip to the UAE… and ribbons cut at the #AbuDhabi #IsraeliEmbassy

Israel still in the green, but racing to prevent a potentially disastrous fourth wave

More news from #Surfside, and Israeli responders on the scene talk about their delicate search and rescue method as they work against time in Florida


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com