Archive | 2021/07/22

Całopalenie – W Jedwabnem zagłady Żydów Niemcy dokonali polskimi rękami

PAP, Artur Reszko / Rzeczpospolita – 80 lat od zbrodni w Jedwabnem


Całopalenie – “Rzeczpospolita”
[ pierwszy artykul w polskiej prasie o mordzie w Jedwabne ]
5 Maja 2000 roku

Andrzej Kaczyński


W Jedwabnem zagłady Żydów Niemcy dokonali polskimi rękami

10 lipca 1941 roku w Jedwabnem na ziemi łomżyńskiej Niemcy rozkazali zgładzić całą żydowską społeczność miasteczka. Wyrok śmierci wykonali miejscowi Polacy. Dowodzą tego ujawnione ostatnio relacje naocznych świadków, Żydów ocalałych z zagłady. Nie zaprzeczają im polscy świadkowie tragedii, mieszkańcy Jedwabnego. Z tych samych źródeł wiadomo, że podobnie, polskimi rękami, Niemcy zadali masowo śmierć także Żydom z Wąsoszy, Wiznej i Radziłowa. Wiele z tych świadectw znali wcześniej polscy badacze. A jednak to nie za ich przyczyną wstrząsająca prawda o polskim udziale w hitlerowskiej eksterminacji Żydów wychodzi na jaw. Ta wiedza przychodzi do nas z zagranicy.

Jedna tragedia, dwie historie

Polny głaz z tablicą pamiątkową to jedyny ślad po dwustuletniej obecności Żydów w Jedwabnem koło Łomży. Ale napis oskarżający wyłącznie hitlerowców o dokonanie zagłady żydowskich mieszkańców tego miasteczka nie mówi całej prawdy. Prawdy o tej tragedii nie ujawnili także krajowi historycy. Dopiero niedawno profesor Jan Tomasz Gross z Nowego Jorku opublikował relację Szmula Wasersztajna, opisującą walny udział grupy miejscowych Polaków w wymordowaniu jedwabieńskich Żydów. Dokument ten, sporządzony w 1945 roku, przechowywany w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, znali, a w każdym razie powoływali się nań, polscy naukowcy, ale zataili jego prawdziwą wymowę. W Stanach Zjednoczonych w Internecie został od niedawna udostępniony zbiór innych, późniejszych świadectw żydowskich, także oskarżających pewną liczbę Polaków z Jedwabnego i pobliskich wsi (imiennie; można doliczyć się co najmniej trzydziestu nazwisk) o uczestnictwo w wykonaniu tej zbrodni.

Wokół tej dokumentacji, a także z powodu odczytu profesora Jana Tomasza Grossa na jednym z amerykańskich uniwersytetów, wywiązała się w Internecie dyskusja na temat zagłady Żydów w Jedwabnem. Oto fragment jednego z takich listów, sprzed mniej więcej miesiąca: “Niemcy weszli do Jedwabnego, Polacy poprosili Niemców, żeby wyszli z miasta na osiem godzin. Po ośmiu godzinach było o tysiąc stu Żydów mniej”. Autorka listu podaje tę zniekształconą wiadomość z drugiej ręki czy też z zasłyszenia (nieuważnego). Inny autor pomylił datę, zatem puścił w świat komunikat, że Polacy dokonali zbrodni na Żydach, którzy uratowali się z hitlerowskiej zagłady. “Kielce [chodzi o pogrom z 3 lipca 1946 roku] przy tym, to małe piwo” – dodał. Oboje cytowani autorzy wykazują znaczne zaciekawienie, a także pewne znawstwo spraw polskich. Takie są skutki przemilczania prawdy. Jakie mogą być reakcje internautów, którzy o Polsce nie wiedzą nic lub prawie nic, niemiło pomyśleć.

Sprawdziłem, co na ten temat pisali polscy badacze szoah. Okazało się, że zagłada Żydów w Jedwabnem ma dwie rozbieżne, a nawet sprzeczne historie. Polskie źródła odpowiedzialność za zagładę przypisują wyłącznie lub prawie wyłącznie Niemcom, hitlerowskiej żandarmerii i policji. Udział Polaków w dokonaniu tej zbrodni jest w nich pomniejszany, przemilczany lub w ogóle zaprzeczony.

Będą odbierać mienie pożydowskie?

Wielu mieszkańców Jedwabnego wymówiło się od rozmowy, a jednak bez większego trudu uzyskałem generalne potwierdzenie żydowskich relacji o sprawcach zagłady. O tym, że to przede wszystkim Polacy zadawali Żydom okrutną śmierć, wiedzieli i powiedzieli nie tylko starsi ludzie, którzy przeżyli tam wojnę, ale i młodzi, którzy znali prawdę tylko z rodzinnego przekazu. – Nikt z morderców już nie żyje – zapewniali. Ale prawie wszyscy żądali zachowania nazwisk w tajemnicy. Naszemu fotoreporterowi, który na rynku poprosił młodych ludzi o wskazanie pamiątek po jedwabieńskich Żydach i pomnika ich zagłady, najpierw odpowiedziano pytaniem, z odcieniem szyderstwa, czy przyjechał odbierać mienie pożydowskie.

W Jedwabnem zachowała się bodaj tylko jedna żydowska kamienica. Ponad dwadzieścia lat temu jeden z autorów relacji zamieszczonych w Internecie odwiedził rodzinne miasto i biadał, że nie znalazł prawie żadnych żydowskich domów.

Podczas pierwszej wojny światowej miasto zostało w 75 procentach zniszczone. Parę lat przed drugą wojną odbudowano kościół i synagogę. Okazałą, nowiutką bożnicę, dumę Żydów Jedwabnego, spalili we wrześniu 1939 roku Niemcy.

28 września 1939 roku obaj najeźdźcy, III Rzesza i Związek Radziecki, uzgodnili rozbiór Polski. Jedwabne dostało się na dwadzieścia miesięcy pod okupację radziecką. Niemcy ponownie wkroczyli do miasta 23 lipca 1941 roku, drugi dzień po ataku na ZSRR. Osiemnaście dni później prawie wszyscy jedwabieńscy Żydzi zostali żywcem spaleni.

Wersja żydowska

Ci nieliczni Żydzi z Jedwabnego, którzy przeżyli całopalenie lub dowiedzieli się o nim od naocznych świadków, oskarżają o jego dokonanie Polaków, swoich sąsiadów i ziomków, mieszkańców Jedwabnego i okolicznych wsi. Według ich relacji Polacy byli wyłącznymi wykonawcami tej zbrodni. Od Niemców mógł pochodzić rozkaz lub zachęta do pogromu, ale w miasteczku w czasie zbrodni albo ich nie było, albo byli, ale zachowywali się biernie, albo nawet próbowali eksterminację powściągnąć lub ograniczyć.

Pierwszym źródłem są dwie relacje Szmula Wasersztajna, naocznego świadka tragicznych wydarzeń z 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem, złożone w 1945 roku przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku, przechowywane w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. W archiwum ŻIH znajdują się także inne świadectwa dotyczące Jedwabnego i okolic – Menachema Finkelsztejna, Abrahama Śmiałowicza, A. Belawickiego. Wszystkie oskarżają Polaków. Istnieją w obiegu naukowym od kilkudziesięciu lat, a w każdym razie wszyscy polscy autorzy powoływali się na nie jako źródła. Jan Tomasz Gross pierwszy opublikował w całości (w księdze zbiorowej ofiarowanej profesorowi Tomaszowi Strzemboszowi “Europa nieprowincjonalna”, Warszawa 2000) dłuższą z relacji Szmula Wasersztajna. Gross zasygnalizował, że pomiędzy obydwoma jego relacjami występują rozbieżności co do szczegółów, ale nie przeprowadził dokładniejszej krytyki tego źródła (zapewne uznając je za zasadniczo wiarygodne), natomiast zarysował plan dalszych badań nad stosunkiem Polaków do zagłady Żydów na wschodnich terenach Polski zajętych przez Niemcy po ataku na ZSRR.

Z relacji dostępnych w Internecie (niestety juz nie –  http://www.jewishgen.org/Yizkor/jedwabne/,
ale to jest dostepne –   http://www.radzilow.com/index.htm )
trzy pochodzą również od naocznych świadków: Herszela Piekarza-Bakera, Rywki Fogel i Icchaka (Janka) Neumarka.

Wasersztajn relacjonuje, że trzeciego dnia po zajęciu Jedwabnego przez Niemców, 25 czerwca 1941 roku, “swojscy, polscy bandyci” zaczęli rabować mienie, bić, a nawet zabijać Żydów. “Własnymi oczami” widział, jak zamordowano trzy osoby. “Jakuba Kaca ukamienowali cegłami. Eliasza Krawieckiego zakłuli nożami, później wydłubali mu oczy i obcięli język. Męczył się nieludzko przez 12 godzin, nim wyzionął ducha” – zeznał. Cztery inne ofiary mordu wymieniła w swej relacji Rywka Fogel.

Wasersztajn zeznawał dalej. “Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz. Kubrzańska Chaja, 28 lat, i Binsztejn Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, poszły nad sadzawkę, woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów. Wrzuciły dzieci do wody i własnymi rękami utopiły. Później skoczyła Binsztejn Baśka, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrzańska Chaja męczyła się przez kilka godzin”. Rywka Fogel podała nieco inne szczegóły. Kobiety zamieniły się dziećmi. Podcięły sobie żyły, zanim rzuciły się do wody. Według Wasersztajna, chuligani zrobili sobie z tragedii widowisko. Fogel podała, że z pierwszej próby Polacy wyratowali samobójczynie. Ich mężowie, działacze komunistyczni, uciekli z Rosjanami.

Pogrom trwał jeden dzień. Wasersztajn podał, że powstrzymał go ksiądz, jakoby tłumacząc, że “niemiecka władza sama zrobi już porządek”.

7 i 8 lipca w Jedwabnem schronili się Żydzi, którzy uciekli z pogromów w Wiźnie i Radziłowie. W Jedwabnem mieszkało około tysiąca Żydów, nie wiadomo, ilu uciekło z Rosjanami. Liczbę uciekinierów szacuje się nawet na 700 osób. Niektórzy ukrywali się poza miastem, spodziewając się katastrofy; co dzień bowiem hitlerowcy organizowali pogrom w innej miejscowości.

Ukrywający się widzieli, jak rankiem 10 lipca do Jedwabnego zjechało furmankami wielu chłopów z okolicznych wiosek. Jak w dzień targowy. Przyjechali też Niemcy. Ośmiu gestapowców odbyło naradę z przedstawicielami polskich władz miasteczka. Wasersztajn utrzymuje, że Niemcy chcieli zgładzić większość Żydów, ale zachować przy życiu potrzebnych im rzemieślników, a Polacy mieli domagać się, żeby nikogo z Żydów nie oszczędzać, gdyż do pracy wystarczy fachowców chrześcijan. Podobną wersję przebiegu narady podają też inne relacje żydowskie. Także niektórzy polscy świadkowie słyszeli, że miejscowi uczestnicy narady z gestapowcami mieli zająć takie właśnie stanowisko.

Żydom nakazano zebrać się na rynku. “Miejscowi chuligani uzbrojeni w siekiery, w kije nabite gwoździami i inne narzędzia zniszczenia i tortur, wypędzili wszystkich Żydów na ulice” – zeznawał Wasersztajn. Zmuszano ich do pielenia i czyszczenia placu. Zrzucono z piedestału pomnik Lenina i kazano młodym Żydom nosić go wokół rynku, śpiewać radzieckie piosenki i skandować: “Przez nas ta wojna”. Według niektórych relacji, wybrano kilkudziesięciu młodych, silnych ludzi, zmuszono ich, żeby zanieśli pomnik i pogrzebali w dole, który kazano im wykopać na żydowskim cmentarzu za miastem, po czym zamordowano ich i wrzucono do tego samego dołu. Pozostałych Żydów cały dzień trzymano na rynku w palącym słońcu, bez kropli wody. Byli znieważani i bici. Polscy oprawcy znęcali się nad sędziwym rabinem Awigdorem Białostockim, nie oszczędzali kobiet ani dzieci. Wieczorem popędzono wszystkich Żydów czwórkami w stronę kirkutu. Według niektórych relacji, rabinowi kazano iść na czele, z czerwonym sztandarem w ręku. Wpędzono wszystkich do stodoły. Oblano łatwopalnym płynem i podpalono. Ichak Neumark, były mieszkaniec Jedwabnego, opowiedział, że wrót pilnował znany mu Polak z siekierą w dłoni. “Był gotów zabić każdego, kto by próbował wydostać się. Stałem z rodziną tuż przy wejściu, ponieważ na szczęście zostaliśmy jedni z ostatnich wepchnięci do stodoły. Nagle od płomieni wrota rozpadły się. Pilnujący zamierzył się na mnie siekierą, ale zdołałem mu ją wytrącić. Mnie, mojej siostrze i jej pięcioletniej córeczce udało się uciec na cmentarz. Widziałem jak mój ojciec padł w płomieniach na klepisko”.

Tych, których nie spalono żywcem w stodole, polscy oprawcy mordowali tam, gdzie kogo dopadli. Rywka Fogel słyszała straszny krzyk Józefa Lewina, chłopca, którego bandyci zatłukli na śmierć. “Goje pochwycili małą Judkę Nadolną, ucięli jej głowę i grali nią jak piłką” – zeznała Fogel. Icchak Neumark opowiadał, że kobiecie w dziewiątym miesiącu ciąży rozpruł brzuch parobek jej teścia. “Na własne oczy widziałem, jak Aron leżał na ulicy zabity, z wyciętym na piersi krzyżem. Trzyletnia Chana schowała się w kurniku. Znaleźli ją goje i wrzucili w ogień jak kawałek drewna” – podał Neumark.

“Ani jeden Niemiec nie uczestniczył w tym dniu śmierci, wręcz przeciwnie. Dwaj oficerowie przyszli pod stodołę zagłady, aby ocalić przynajmniej rzemieślników, krawców, szewców, kowali i cieśli, których pracy Niemcy potrzebowali. Ale goje powiedzieli: nie może ani jeden Żyd pozostać przy życiu. Wystarczy fachowców wśród chrześcijan” – relacjonował Neumark. “Rozkaz zgładzenia wszystkich Żydów wydali Niemcy, ale polscy chuligani podjęli go i przeprowadzili najstraszniejszymi sposobami” – mówił Szmul Wasersztajn. “Polacy postanowili zabić wszystkich Żydów i wykonali to. Niemcy patrzyli z pogardą na bestialstwo Polaków” – zeznał autor jednej z relacji umieszczonych w Internecie, Herszel Piekarz-Baker.

Wersja polska

W 1966 roku Szymon Datner w biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie odpowiedzialność za masowe zbrodnie na żydowskiej ludności Białostocczyzny po ataku III Rzeszy na ZSRR przypisał specjalnym grupom operacyjnym niemieckiej policji. “Często działały one przy pomocy” tubylczych “formacji policyjnych, zorganizowanych spośród miejscowych zdrajców, faszystów, degeneratów lub kryminalistów. Niekiedy grając na najniższych instynktach oddziały te [niemieckie] organizowały wybuchy” gniewu ludu, “dostarczając broni, dając wskazówki, nie biorąc jednak same udziału w rzezi. Z reguły fotografowali rozgrywające się sceny, by mieć dowód, że Żydzi są znienawidzeni nie tylko przez Niemców”. Dalej Datner pisze o ziemi łomżyńskiej: “Do zbrodni na tych obszarach Niemcy przyciągnęli męty spośród miejscowej ludności oraz tak zwaną granatową policję. Było to zjawisko raczej rzadkie w dziejach okupowanej Polski, jak również na pozostałych obszarach Białostocczyzny, gdzie ludność miejscowa – polska i białoruska – nie dała się obałamucić niemieckiej prowokacji. (…) W sporadycznych wypadkach miejscowe szumowiny i elementy kryminalne dały się użyć do roli niemieckich pachołków katowskich. Większość jednak” roboty “dokonywali Niemcy własnymi rękoma”. Kto był sprawcą zbrodni w Jedwabnem, Szymon Datner nie napisał jednak jednoznacznie.

Najobszerniejszy polski opis wypadków w Jedwabnem przedstawił w 1989 roku w “Studiach Podlaskich”, czasopiśmie uniwersytetu w Białymstoku, prokurator Waldemar Monkiewicz z białostockiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. “W początkach lipca 1941 ze składu [niemieckich] batalionów policyjnych 309. i 316. wydzielono 200 funkcjonariuszy tworząc specjalny oddział, nazywany Kommando Bialystok, dowodzony przez Wolfganga Burknera, oddelegowanego z warszawskiego gestapo. Oddział ten 10 lipca przybył samochodami ciężarowymi do Jedwabnego. Do akcji podjętej przeciw Żydom zaangażowano również żandarmerię i policję pomocniczą. Ta ostatnia uczestniczyła jedynie w przyprowadzeniu ofiar na rynek i ich konwojowaniu poza miasto. Tam hitlerowcy dopuścili się niesamowitego okrucieństwa, wpędzając około 900 osób do stodoły, którą następnie zamknięto, oblano ściany benzyną i podpalono, powodując męczeńską śmierć znajdujących się wewnątrz mężczyzn, kobiet i dzieci. W dwa dni później ci sami sprawcy wymordowali prawie wszystkich Żydów w Radziłowie [według większości źródeł mord w Radziłowie nastąpił 7 lipca, a więc wcześniej niż w Jedwabnem]. Spalili tam w stodole około 650 osób. Zarówno w Jedwabnem, jak i w Radziłowie hitlerowcy starali się wciągnąć do pogromu niektórych policjantów pomocniczych narodowości polskiej. Ci spośród nich, którym udowodniono jakikolwiek udział – najczęściej zresztą w czynnościach drugorzędnych – ponieśli surowe kary”.

Trzy lata wcześniej, w okolicznościowym referacie na uroczystości 250. rocznicy nadania praw miejskich Jedwabnemu, prokurator Monkiewicz podał, że w dniu zagłady do Jedwabnego przyjechało stu kilkudziesięciu policjantów niemieckich, liczbę śmiertelnych ofiar żydowskich ocenił na “około 900, w każdym razie nie mniej niż 600” oraz przyznał, że udało się ustalić nazwiska tylko kilku rodzin, które wówczas zginęły. Natomiast co do nazwisk polskich policjantów pomocniczych, którzy mieli jakikolwiek związek z tą zbrodnią, to je tu, dodał, “ze zrozumiałych względów pomijam”.

W 1949 roku odbył się w Łomży proces 22 Polaków oskarżonych o współpracę z Niemcami w wymordowaniu Żydów w Jedwabnem. Wyrok śmierci orzeczono wobec folksdojcza z Cieszyna. Pozostałych skazano na kary 8 -15 lat więzienia. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Niestety, akta procesu, przechowywane w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Warszawie, są na razie niedostępne, ponieważ archiwum przeprowadza się właśnie do innej siedziby.

Prokurator Waldemar Monkiewicz twierdzi, że za udział w zbrodni w Jedwabnem osądzono w Niemczech także funkcjonariuszy państwa hitlerowskiego.

Żeby objaśnić, lecz nie usprawiedliwić

Omawiając “zajścia antyżydowskie i pogromy w okupowanej Europie” (w rozprawie w tomie ŻIH “Holocaust z perspektywy półwiecza”), profesor Tomasz Szarota pisał: “Prawdopodobnie za każdym razem była to prowokacja przygotowana przez Sipo i SD, na Wschodzie przez Einsatzgruppen. Pierwszy cel miał charakter propagandowy. Pokazywano oto światu, że nie tylko Niemcy odczuwają potrzebę eliminacji Żydów, a ładunek nienawiści wobec Żydów w innych krajach jest nawet większy niż w Niemczech. Przy okazji demonstrowano jakoby aprobatę krajów okupowanych dla szermującej antysemickimi hasłami ideologii hitlerowskiej. Wkraczając w pewnym momencie do akcji, jako czynnik ładu i porządku, osiągano cel kolejny – Niemcy występowali oto nagle jako obrońcy Żydów przed agresją Polaków…”. Scenariusz ten dokładnie pasuje do wydarzeń w Jedwabnem.

Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego stwierdził w 1992 roku (w biuletynie ŻIH), że na zachodnich obszarach Związku Radzieckiego, dawnych polskich Kresach Wschodnich, “po 22 czerwca 1941 ludność żydowska stała się bohaterem jednocześnie dwóch tragedii. Jedną z nich było – niezrozumiałe dla większości Żydów – niemieckie dążenie do fizycznego wyniszczenia narodu żydowskiego. Drugą była eksplozja długo skrywanej nienawiści, wynikającej z pobudek ekonomicznych i emocjonalno-ideologicznych, ze strony lokalnych społeczności autochtonicznych”. I dodał: “agresja społeczności lokalnych nie była wynikiem wyłącznie manipulacji niemieckich”.

Podczas niespełna dwóch lat okupacji radzieckiej stosunki polsko-żydowskie na Kresach uległy gwałtownemu pogorszeniu.

– Poparli nas Żydzi i tylko ich wciąż było widać. Zapanowała też moda, że każdy kierownik instytucji chwalił się, że u niego nie pracuje już ani jeden Polak – mówił na naradzie aktywu w 1940 roku naczelnik NKWD w Łomży, i nader krytycznie, z punktu widzenia państwa radzieckiego, ocenił tę sytuację.

Ktoś zanotował podczas wojny skargę rolnika spod Łomży. – Teraz to mamy żydowskie cesarstwo. Tylko ich wybierają wszędzie, a Polak jak koń, on tylko ciągnie i jego biją batem. Teraz dla Polaków nastały złe czasy. Historycy, nie tylko zresztą polscy, cytują te i podobne wypowiedzi, żeby wskazać na przyczyny pogłębienia się konfliktu między Żydami i Polakami w latach 1939 – 1941.

W zbiorze relacji Polaków, którzy wstąpili do armii generała Władysława Andersa, “W czterdziestym nas matko na Sibir zesłali” (wydanym przez Irenę i Jana Tomasza Grossów) znalazło się sprawozdanie członka polskiej konspiracji wojskowej z okolic Jedwabnego, który winę za swoje uwięzienie i zesłanie przypisuje m.in. denuncjacji Żyda – współpracownika NKWD.

W czerwcu 1940 roku w Jedwabnem NKWD rozbiło dwie konspiracje: “Partyzantkę” (35 członków) i Związek Walki Zbrojnej (około 80 żołnierzy z Białegostoku i okolic Jedwabnego). W grudniu 1940 roku ujawniło się przed władzami radzieckimi około stu dalszych członków, dokładnie spenetrowanego przez NKWD, polskiego podziemia. Z dokumentów znalezionych w archiwach radzieckich, ogłoszonych niedawno przez profesora Michała Gnatowskiego w “Studiach Łomżyńskich”, wynika, że spośród byłych konspiratorów NKWD zwerbowało 18 informatorów nie-Żydów; fakt ten nie był oczywiście znany opinii publicznej, która denuncjacje przypisywała głównie Żydom. W czerwcu 1941 roku NKWD zaczęło aresztować w Jedwabnem i okolicach ujawnionych konspiratorów, ich rodziny i zwolenników, w tym jednego księdza. Tuż przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej część z nich została deportowana na wschód. Innych ocaliła od wywózki paniczna ucieczka władz radzieckich.

– Po tym, co się tutaj działo podczas okupacji sowieckiej, nie można się dziwić wybuchowi gniewu Polaków na Żydów – powiedział mi jeden z mieszkańców Jedwabnego.

W tym miasteczku są dwa pomniki wojny. Jeden upamiętnia 180 mieszkańców zamordowanych w latach 1939 – 1956 przez władze radzieckie, niemieckie i komunistyczne polskie. Drugi – 1600 Żydów spalonych żywcem 10 lipca 1941 roku.

Siedmiu Żydów z Jedwabnego przechowała w swoim gospodarstwie rodzina Wyrzykowskich ze wsi Janczewko. Antoninie Wyrzykowskiej instytut Yad Vashem nadał medal “Sprawiedliwy wśród narodów świata”, ale ona nie mieszkała już wtedy w rodzinnej wsi. Bała się, iż za to, że ratowała Żydów, sama straci życie. – Pobito ją tak, że była cała niebieska – wspomina syn.

Pamięć

Kamień ku czci jedwabieńskich Żydów wystawił w 1962 lub 1963 roku łomżyński oddział Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, przypomina sobie Eugeniusz Adamczyk, który opiekował się pomnikiem. Inskrypcja na tablicy nosi ślady prób zniszczenia. Adamczyk był pierwszym komendantem posterunku Milicji Obywatelskiej w Jedwabnem. Miał szczęście, bo dwukrotnie był w terenie, gdy podziemie napadało na posterunek, ale i pecha, bo został za to wyrzucony z posady. – UB mnie podejrzewał, choć to był czysty przypadek – mówi. Pamięta też, że aresztował i odstawił do prokuratury w Łomży trzech sądzonych za mord na Żydach. – Pozostałych oskarżonych zaaresztowało “bezpieczeństwo” – dodaje. Adamczyk pochodzi z Krakowskiego, ale jego żona, Henryka, choć miała wtedy dwanaście lat, pamięta dzień zagłady. – Rodzice kazali mi się ukryć, ale jeszcze mam w uszach krzyk Żydów prowadzonych na śmierć, czuję swąd spalenizny…

Liczby, podanej na tablicy pamiątkowej, nikt nie weryfikował. Wiadomo tylko, że tylu – mniej więcej – Żydów z Jedwabnego nie można się doliczyć. Po wojnie nie przeprowadzono ekshumacji szczątków spalonych ludzi. Nikt z mieszkańców Jedwabnego nie potrafił wskazać mi miejsca, gdzie ich pochowano.

Jerozolimski instytut badań i pamięci o zagładzie nazywa się Yad Vashem; te dwa słowa hebrajskie oznaczają “imię i miejsce”, czyli to minimum pamięci, jakie żyjący są winni ofiarom holokaustu, czyli całopalenia. Żydzi Jedwabnego, którym taką właśnie, całopalną, okrutną śmierć zgotowano, tego minimum pamięci jeszcze nie otrzymali.

Coś jednak zaczęło się zmieniać. W Wąsoszy komitet polsko-żydowski postawił pomnik tamtejszym ofiarom zagłady. W Jedwabnem biskup łomżyński na miejscu kaźni Żydów odprawił niedawno nabożeństwo przebłagalne. Po tym, jak papież Jan Paweł II mówił w Rzymie i w Jerozolimie o winach chrześcijan wobec narodu żydowskiego, w diecezji łomżyńskiej zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób parafie, w których Polacy mieli jakikolwiek udział w prześladowaniach i eksterminacji Żydów, powinny dokonać samooceny i aktu skruchy.

Rozmowa

Adam Dobroński, profesor historii uniwersytetu w Białymstoku

Kontrowersje historyczne weryfikują się w dialogu

“Rz”: – Z relacji naocznych świadków, Żydów ocalałych z pogromu w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku, wynika, że wprawdzie rozkaz zagłady wydali Niemcy, ale wykonała go głównie grupa miejscowych Polaków. Nie przeczą temu polscy świadkowie, mieszkańcy Jedwabnego. Natomiast polscy historycy albo całkiem przemilczeli udział Polaków w tej zbrodni, albo sprowadzają na przykład tylko do konwojowania ofiar na miejsce kaźni. Jak wytłumaczyć te różnice, cenzurą, autocenzurą?

Adam Dobroński: – Były pewne ograniczenia cenzuralne co do historii stosunków polsko-żydowskich. A jeśli w jakikolwiek sposób temat zatrącał o bieżące, polityczne relacje z ZSRR lub z RFN, to tym surowsze nakładano ograniczenia.

– Żeby, jak mawiał Władysław Gomułka, nie lać wody na młyny niemieckich rewizjonistów?

– Właśnie. Ale przede wszystkim występowała do tej pory niechęć do zajmowania się tym tematem. Było więc nie tyle jego fałszowanie, co niepodejmowanie. Zapewne także z poczucia pewnego zawstydzenia. Na dobrą sprawę nikt w Białymstoku wcześniej rzetelnie tych wątków nie badał. Dopiero teraz w odniesieniu do pewnych miejscowości prowadzi się pierwsze badania. Ostatnio, na przykład, wyszła rozprawa o Żydach w Nowogrodzie, powstaje też publikacja o Żydach w Łomży. Ja kończę redagować trzeci tom “Żydów białostockich”, do którego przywiozłem znakomite relacje z Izraela. Ten marazm wynikał jeszcze z tego, że w naszym regionie nie ma obecnie ani jednej gminy żydowskiej, nie ma w ogóle przedstawicieli tej społeczności, którzy by budzili tu sumienia i podnosili ten temat. W Białymstoku, który przed wojną miał ponad 40 procent ludności żydowskiej, a bywało, że miał 70 procent, w tej chwili tylko dwie osoby oficjalnie deklarują tę narodowość. Ale to nas oczywiście nie usprawiedliwia.

– W Jedwabnem zetknąłem się z czymś w rodzaju przestrachu, że jedyną rzeczą, jaką świat się dowie o tym miasteczku, jest to że tu Polacy pomogli Niemcom wymordować Żydów.

– Co do tej pomocy, to niestety nie znam bliżej sprawy Jedwabnego, ale znam dobrze wydarzenia w Tykocinie, które dotychczas uchodziły za najbardziej drastyczny na Białostocczyźnie przykład udziału polskiego w zagładzie Żydów. Z relacji żydowskich wynikało, że to właściwie Polacy zorganizowali pogrom: zbrojni w kije wywlekli z kryjówek Żydów, a potem popędzili ich do Łopuchowa. Ale po szerszej penetracji źródeł, rozmiar polskiego udziału został wyraźnie pomniejszony, i obecnie mówi się, że owszem, pewna liczba Polaków w tym uczestniczyła, ale na takiej zasadzie, że wcześniej Niemcy zrobili łapankę wśród Polaków, niektórych wezwali imiennie, resztę wzięli z ulicy. I oni rzeczywiście, trzeba to niestety przyznać, rozkazy spełnili, ale nie była to w żadnym razie ich własna inicjatywa ani nie byli pierwszymi sprawcami zbrodni. Wypełnili pod przymusem tę, skądinąd haniebną, rolę.

– Podobny scenariusz mógł być w Jedwabnem. Za wódkę czy kiełbasę albo udział w łupach zwerbowano iluś Polaków, w tym przede wszystkim tych, którzy już dwa tygodnie wcześniej dali się poznać jako rabusie, prześladowcy Żydów. I oni bardzo gorliwie, do końca wykonali rozkaz, to znaczy nie tylko wyszukiwali i ścigali Żydów, spędzili ich na rynek, zapędzili na miejsce kaźni, ale także wepchnęli nieszczęsne ofiary do stodoły, podpalili ją i pilnowali, żeby nikt z niej nie uciekł. Natomiast z braku solidnych badań nie wiemy, ilu naprawdę było prześladowców ani ile ostatecznie było ofiar.

– Nie znamy też liczby Żydów spalonych w synagodze w Białymstoku. Trudno uznać dane, jakie podają niektóre źródła żydowskie, bo trudno uwierzyć, żeby aż tyle osób mogło się w synagodze pomieścić. W tym wypadku Niemcy zresztą nie użyli Polaków do popełnienia tej zbrodni, a ostatnio został rozpropagowany przeciwny przykład: ktoś z Polaków, narażając się Niemcom, którzy pilnowali synagogi, otworzył boczne drzwi, dzięki czemu część Żydów, co prawda niewielka, uratowała się z pożogi.

– Dotychczas o udziale miejscowej ludności w hitlerowskiej eksterminacji Żydów mówiło się głównie w odniesieniu do Ukrainy i Litwy. Okazuje się, że podobne rzeczy zdarzyły się w dawnym województwie białostockim. Jak to objaśnić?

– Jeśli były takie zachowania, to one musiały wynikać z lat poprzednich. Zwłaszcza w Łomżyńskiem relacje polsko-żydowskie tuż przed wojną wyraźnie się pogorszyły. Przykładem były choćby Sokoły, gdzie doszło może nie do pogromu, ale do znaczących ekscesów antyżydowskich. Wiąże się to z wpływami Narodowej Demokracji. To były tereny tradycyjnie endeckie. Sytuacja lepiej wyglądała w Białostockiem, gdzie, co przyznają także Żydzi, to współżycie było zupełnie znośne.

Głębokie podziały dotknęły także polską społeczność. Wydaje się, że znaczna część ludności odczuwała swoisty terror wywierany przez skrajną prawicę narodową. W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się ludzie przechowując Żydów, którzy musieli chronić i ich, i siebie zarówno przed Niemcami, jak i przed rodzimymi bandytami.

Trzeba też przypomnieć okres okupacji radzieckiej. Żydzi mówią o tym bardzo niechętnie; w latach 1939 – 1941 część proletariackiej młodzieży żydowskiej, może skomunizowanej, a może tylko biednej i bez szans, poszła na współpracę z NKWD. Środowiska polskie uznały to za sojusz żydowsko-sowiecki. Dziś wiemy, że tak absolutnie nie można sprawy stawiać, bo przecież Żydów także wywożono na Syberię, oni stanowili ponad 20 procent sybiraków z Polski, i większość Żydów cierpiała na równi z Polakami, a tylko pewna część poszła na służbę NKWD. Niemniej odczucie ludności polskiej było takie, że za represje radzieckie w dużej mierze odpowiadają Żydzi.

I w pierwszym okresie po wkroczeniu Niemców była taka niekontrolowana reakcja przeciwko wszystkiemu, co miało związek z Sowietami, i dopiero z czasem brutalne represje niemieckie, jak chociażby spalenie synagogi w Białymstoku, czarne dni na przełomie czerwca i lipca 1941 roku sprawiły, że społeczność polska ochłonęła z wrogości do Żydów związanej z okresem okupacji sowieckiej. To oczywiście nie jest argument, który by usprawiedliwił mordy…

– A czy na jednostronności ujęcia polskich historyków mogły zaważyć warsztatowe ograniczenia, np. nieznajomość jidysz, języka znacznej części źródeł żydowskich?

– Z pewnością zaważyły. I to po obu stronach. Jest taka książka Tobiasza Cytrona o getcie w Białymstoku, a właściwie w ogóle o historii Żydów w regionie za okupacji. Autor to znakomita postać, był lekarzem przed wojną, przeszedł przez obozy, zdobył duże uznanie jako lekarz w Tel Awiwie, niestety już nie żyje. Opowiadał mi swą historię, ale książkę napisał nie na podstawie własnych wspomnień, a szkoda, bo to byłaby rewelacja, tylko wykorzystał różne teksty izraelskie, nie historyczne, lecz potoczne. Nie był historykiem, nie potrafił przeprowadzić krytyki źródeł. A nie sięgnął po źródła polskie. Na przykład nie odróżniał Armii Krajowej od Narodowych Sił Zbrojnych; napisał, że na Białostocczyźnie AK masowo mordowała Żydów. To wywołało okropną reakcję w naszym regionie, choć po polsku książka ukazała się w śladowej liczbie egzemplarzy. A więc warsztatowe ograniczenia, nieznajomość języka i przyjmowanie bez żadnych zastrzeżeń obiegowej, propagandowej literatury, pisanej nie przez fachowców historyków, bo ci niestety bardzo mało napisali, działały po obu stronach.

Bardzo ważne jest, czy istnieje wśród Żydów za granicą, w Izraelu lub w diasporze, ziomkostwo; jeżeli istnieje, to dochodzi do konfrontacji, do dialogu, wtedy są i upamiętnienia historii Żydów. Na naszym terenie najlepszym chyba przykładem są Przasnysz, Brańsk…

– Znam te przykłady. W Przasnyszu Mariusz Bondarczuk, w Brańsku Zbigniew Romaniuk, pojedynczy pasjonaci, często nawet osamotnieni w swoim środowisku, ożywili te kontakty.

– Jest także przykład Ostrołęki. Powstała właśnie obszerna książka napisana przez Żydów ostrołęckich, zresztą w dużej mierze drukowana na ich koszt, ale została zredagowana w Ostrołęce przez doktora Janusza Gołotę. Badania dotyczące Tykocina, o których wspominałem, powiodły się między innymi dlatego, że za granicą jest silne ziomkostwo tykocińskie, zaś w Tykocinie jest muzeum, do którego wielu Żydów przyjeżdża. Gdy są kontakty, dochodzi do wspólnej wersji dziejów, zweryfikowanej, rzetelnej historycznie. Okazuje się jednak, że to odkrywanie prawdy historycznej przebiega za wolno lub omija pewne regiony. Jest to poważne wyzwanie dla młodego uniwersytetu w Białymstoku.

Rozmawiał Andrzej Kaczyński

Film dokumentalny Agnieszki Arnold poświęcony wydarzeniom w Jedwabnem. W filmie udział biorą świadkowie tamtych wydarzeń a także nieliczni ocaleni z masakry, rozsiani po całym świecie. Film „Sąsiedzi” Agnieszki Arnold powstał w 2001 roku. To m.in. na podstawie przeprowadzonych przez nią wywiadów z mieszkańcami Jedwabnego Jan Gross napisał książkę pod tym samym tytułem. Po premierze filmu reżyserka oświadczyła w warszawskiej synagodze Nożyków podczas dyskusji poświęconej sprawie Jedwabnego, że „Jest to polska zbrodnia popełniona na polskich Żydach”, co potwierdziły ustalenia IPN.

Agnieszka Arnold – Sąsiedzi część 1/2


Agnieszka Arnold – Sąsiedzi część 2/2

Fragment internetowych stron o Radziłowie i Jedwabne 


Home
 Shtetl Life | Holocaust | Landsmanshaftn | Surnames | Researchers
Maps | Photos | Trips | Links | Guest Book | Contact Me


Annihilation of Jews in the Districts of Grajewo and Lomza
in July 1941

Translation from Polish, pages 232-234 of the Grajewo Yizkor Book*

Province
Jewish Historical Commission
Bialystok 14 May 1946
L.p. 5/46

Deposition of Menachem Finkielsztejn
resident of Radzilow, age 22

22 June 1941 was the start of the war. The two districts are adjacent. The first line of Germans overran the district without doing any damage. A week later, the Polish police allied with the Germans, entered the houses. The Germans terrorized and the Poles looted. The Poles asked the Germans what penalty there was for killing Jews. The Germans replied that killing Jews was not a crime. A week later the Germans left. The Poles would enter Jewish homes at night to terrorize and rob.

5 July, the Polish police surrounded the little village of Wasosz (district of Grajewo). The hooligans went from door to door murdering inside and outside the Jewish houses. They raped the women, cut off their breasts and threw children against the walls. Also killed were the wives of the Soviet commandant and Soviet workers. The fingers of the cadavers were cut off to secure any jewelry and teeth were removed from the mouths for the gold. Any surviving children were killed while their parents watched and then they killed the parents. The pogrom lasted 3 days, the amount of time the Germans allowed the Poles for murder and robbery. Graves were dug and the bodies were buried. In the course of this 1200 Jews perished (the town had about 800 Jews but more were brought from other places). About 15 people survived until June 1942 in Wasosz. The Germans behaved well but the Poles could kill and plunder at will.

1 June 1942, a model farm was created in Milewo, community of Szczuczyn. This was on the property of a landowner from Grajewo. All the Jews were moved there as well as the Jews from neighboring villages, all together 500 people. The people were worked extremely hard from dawn to night. Supervisors were the Poles. Even the children were worked very hard. Shelter was very meager and there was terribly severe discipline.

2 November 1942, they were deported to the village of Bogusze on the German border. There was a former camp there where Soviet and Polish prisoners were literally worked to death. They were kept in this camp until January 1943 when they were sent to their deaths in Majdanek and also Treblinka.

In Bogusze there were no houses for the Jews. They slept outside in the fields and were thrown raw potatoes. Those that caught them ate. Half of the Jews died on this spot.

Stories were told that Soviet prisoners in the barracks were starved to death. There was one Jew that possibly survived. His name, Mroczek from Kolno (now in Lomza).

7 July 1941, the Polish hooligans who were armed with rifles and pistols by the Germans burned approximately 1500 Jews in Radzilow, community of Bialystok (100 from Radzilow and 500 from Szczuczyn, Jedwabne, etc.). This pogrom lasted 3 days. 22 Jews hid and they survived, including the family of Finkielsztejn (father, mother, 4 children, and one cousin who perished later – Zina Wasersztejn). The Finkielsztejn’s were hidden in the village of Konopki-Blonie, community of Hawiski, Lomza district. Other Jews stayed in Radzilow. After a month, the Jews remaining there were housed in a synagogue. They were forced into intense labor removing heavy stones from the River Radzilow [River Biebrza] to build a bridge. This lasted 3 weeks. The Jews bought themselves out at the office of the police commander (Konstanty Kiluk). He allowed them to live in one of the Jewish houses on Koscielnej Street. They were required to do heavy labor (street cleaning, etc.). This lasted until 1 June 1942. Meanwhile, they arrested Benjomin Kruk, Szapsa Moruszewski and others for being communists. They disappeared without a trace.

1 June, the people were deported to Milewo. The only survivors were the Finkielsztejn’s, Mojzez [Moshe] Dorogoj and his son Akiwa (they perished 28 January 1945, one week after the liberation by the Red Army). They were killed by the Poles in the village of Itucz, community of Radzilow.


Destruction of the Village of Jedwabne 11 July 1941 (also 3 days):
Translation from Polish, page 234 of the Grajewo Yizkor Book*


Before the war there were 2800 Jews there. They were all burned in a barn. The first in the death procession was the Rabbi and the butcher. The Rabbi carried a portrait of Stalin and the rest of the Jews carried red flags. As they passed before the monument of Stalin they were told to kiss his feet and cheer in his honor. As in Radzilow, the second day, the Poles went into the burnt remnants of the barn and pulled gold teeth from the jaws of the cadavers. 3300 Jews perished (3000 were burned, the rest were found and killed in the following 2 days). There were 302 that survived. They remained in Jedwabne in 3 houses until 11 February 1942. However, 15 from among them, due to some Polish provocation (the Jews were accused of hanging anti German banners), disappeared . . .

2 November 1942, the rest, along with the inhabitants of the Lomza ghetto were taken to Zambrow and then in January to Treblinka? . . .

Those left were Zyna Cukierbraun and 3 males (the males are in Jedwabne and Zyna is in Warsaw).

Witness:
Protocolant:
Jewish Historical Commission:  M. Turek, Mgr. 


*The Grayewo Memorial Book
Published by the United Grayever Relief Committee, New York, N.Y. 1950.
Pages 232-234, in Polish.

Editor’s notes or definitions are entered in [brackets].
(Parentheses) in the translation appear here as they appeared in the original text.

Translated from Polish by: Janine Oberrotman. Edited by: Roy M. Warshawsky.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


12 books to help you understand Israel’s history

12 books to help you understand Israel’s history

Naama Barak


Check out our recommended reading on the innovation, entrepreneurship, dazzling dreams and desperation of war that all make up Israeli history.
.Young people on their way to work in the fields in pre-state Israel, 1939. Photo by Kluger Zoltan/GPO

As Israel made headlines across the world in recent weeks, we at ISRAEL21c noticed people’s growing interest in understanding how things got to where they are, the ins and outs of the country’s history and the matters that influence public opinion.

We therefore put together a list of recommended books that tackle multiple facets of Israel’s fascinating history, ranging from the Holocaust and wars and battles to the most famous city on the planet and breakthrough innovation. Enjoy.

1. No Room for Small Dreams: Courage, Imagination, and the Making of Modern Israel by Shimon Peres

Authored by none other than the late Shimon Peres, one of Israel’s legendary presidents, No Room for Small Dreams gives a detailed account of the decisions and events that shaped the country. As a statesman involved in the machinations of the state from the very beginning,

Peres was uniquely positioned to give an insider view of the way Israel became what it is, discussing topics such the country’s nuclear power, the famous Operation Entebbe and the establishment of Start-Up Nation. Fans of the book include former US Presidents Barack Obama, Bill Clinton and George H. W. Bush

2. Israel: A Concise History of a Nation Reborn by Daniel Gordis 

Israeli analyst and author Daniel Gordis’ book does what it says on the cover: offering a concise, brief and accessible view of Israel that at the same time also manages to be thorough and intense

.

A great read for anyone interested in the history of Zionism and the makings of the Israeli state. The author’s passion of the country resonates throughout

3. Israel: A Simple Guide to the Most Misunderstood Country on Earth by Noa Tishby

Israeli actress, producer and public speaker Noa Tishby recently wrote a guide to Israeli history that is intertwined with her history as well as that of her family

.

The result is a fun and funny book that doesn’t skimp on hard facts, difficult questions and hot-button issues, all served in a personal, easy-to-read style. A great choice for those wanting to read up without feeling like they’re in history class

4. Israel: A History by Martin Gilbert

Speaking of history class, this detailed research by prominent British historian Martin Gilbert is a must-read classic. Gilbert starts his history at the beginning of the 20th century, when political Zionism began making waves, and ends it at the first intifada in the 1990s.

In between, he examines events such as Israel’s 1948 War of Independence, mass immigration to the country, the growth the country experienced in the 1960s and the effects of the 1973 Yom Kippur War, all in great and nuanced detail.

5. Jerusalem: The Biography by Simon Sebag Montefiore

British historian Simon Sebag Montefiore’s ambitious biography of Jerusalem is a most comprehensive account of the most famous city in the world: right back from the times of King David and all the way up to the Six-Day War.

He interviewed everyone from historians, archeologists and proud Jerusalemites of all sectors to the Duke of Edinburgh and the Prince of Wales. The result is an impressive and engaging work that resonates a long time after reading.

6. The Israelis: Ordinary People in an Extraordinary Land by Donna Rosenthal 

Donna Rosenthal’s book on the way in which Israelis view themselves and their country has become a classic for anyone trying to understand the often crazy, difficult and clashing realities permeating the land.

She interviewed Jewish, Muslim and Christian Israelis from all walks of life, giving a real sneak peek at communities and issues that don’t often make the headlines but which are newsworthy in their own right.

7. Beaufort by Ron Leshem

The first fiction entry on this list, Beaufort is a bestselling, award-winning novel about a group of soldiers stationed in the Beaufort post in southern Lebanon before Israel’s withdrawal from the region in 2000.

The book, which depicts the troubles, dangers and friendships that made up the world of those stationed on the isolated mountaintop, was later made into an Oscar-nominated film by director Joseph Cedar. As such, it gave its many readers and viewers a glimpse at the complicated, sad and poignant aspects of Israel’s military history, and is an absolute must read.

8. Start-Up Nation: The Story of Israel’s Economic Miracle by Dan Senor and Saul Singer

Perhaps the most famous book on this list, Start-Up Nation addresses the ever-relevant question of how on earth Israel became the entrepreneurial hot spot that it is.

Authors Dan Senor and Saul Singer explore themes such as persistence, order, chaos, immigration and opportunity, giving a well-rounded view of the way Israel pulled itself upward into the high-tech stratosphere.

The two have another book coming out later this year, The Genius of Israel: What One Small Nation Can Teach the World, and chances are it will be just as successful.

9. The Seventh Million: The Israelis and the Holocaust by Tom Segev

It’s a simple truth that no history or understanding of Israel is complete without the Holocaust. Israeli historian Tom Segev’s book deals with the tricky history of the Holocaust as viewed from pre-state Israel and the effects of the Holocaust on the country’s establishment, character and people.

While the book is not free of controversy, and is most definitely not a leisurely read, it is fascinating and thought-provoking and provides yet another important angle on Israel’s history.

10. Israel: A History by Anita Shapira

This award-winning book (by the same name as Martin Gilbert’s) was penned by Anita Shapira, one of Israel’s most prominent historians. Shapira examines the emergence of political Zionism in the late 19th century, immigration to Israel and the wars, political events and cultural shifts that brought the country to where it is today.

Her research is based on extensive archival work, and gives a detailed, thorough and nuanced explanation of Israel through the ages.

11. O Jerusalem! by Larry Collins and Dominique Lapierre

Instead of spanning centuries, Larry Collins and Dominique Lapierre’s book focuses on the space of a little less than two years, when the city became a battleground during the War of Independence.

The two give a multi-dimensional view of the events that shook the city and the people who determined its fate, combining small, personal incidents with larger military and political events that together give a detailed and fascinating account of that time.

12. 1948 by Yoram Kaniuk

Continuing with Jerusalem and 1948, Yoram Kaniuk’s novel 1948 is heart-wrenching account of his military service as a teenage boy in the city. One of Israel’s most celebrated authors, Kaniuk tries to remember what happened to him and his friends in the frenzy and desperation of war, all while noting the blurred lines between reality, memory and oblivion.

While not a history book per se, it nonetheless gives a detailed real-life account of what life was like for the first Israelis and, indirectly, the war’s effects on the country from then on after.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Biden to Delay Reopening of Jerusalem Consulate to Palestinians at Israel’s Request

Biden to Delay Reopening of Jerusalem Consulate to Palestinians at Israel’s Request

i24 News


US President Joe Biden delivers remarks on the economy during a visit to Cuyahoga Community College in Cleveland, Ohio, US, May 27, 2021. REUTERS/Evelyn Hockstein.

At Israel’s request, US President Joe Biden’s administration will delay reopening the US consulate in Jerusalem as a de facto mission to the Palestinians until the government passes a budget, according to Israel’s Walla news.

The US decision follows requests from Israel’s Prime Minister’s Office and the Foreign Ministry.

The news site also quotes an anonymous high-ranking Israeli source who claimed that Prime Minister Naftali Bennett is opposed to the reopening of the consulate, arguing that this contradicts the US recognition of Jerusalem in 2017 as the capital of Israel.

The official clarified that the decision is not supposed to take a position on the borders of Jerusalem, the eastern part of which is claimed by the Palestinians.

Likud MK Nir Barkat earlier this month submitted a bill that would prevent the US from reopening its Jerusalem consulate to the Palestinians, to thwart Washington’s plans to open the office.

“We are talking about the unification of Jerusalem,” Barkat, former mayor of the city, told Israel’s Channel 12 news, arguing that his bill was necessary to prevent the de facto division of the city.

In 2019, the Trump administration merged the 175-year-old consulate in Jerusalem — which historically served as a de facto mission to the Palestinians — and the new US embassy in the city.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com