Archive | 2021/08/02

Powstanie warszawskie. Krzysztof Kamil Baczyński odpadłby na każdej komisji wojskowej

Dziewiętnastoletni Krzysztof Kamil Baczyński. 22 stycznia tego roku minęła setna rocznica urodzin najwybitniejszego poety czasu okupacji, z tej okazji 2021 został ogłoszony Rokiem Baczyńskiego (Fot. domena publiczna)


Powstanie warszawskie. Krzysztof Kamil Baczyński odpadłby na każdej komisji wojskowej

Tomasz Urzykowski


Tydzień przed powstaniem Krzysztof Kamil Baczyński pisze do matki: “Wiesz, że nam się nic nie stanie, zawsze wyleziemy obronną ręką”. Ale w wierszach przepowiada swoją śmierć.

Po wojnie Jerzy Turowicz, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, dostaje list z Anglii. Autor, Zbigniew Czajkowski „Deivir”, był żołnierzem batalionu „Parasol”, podkomendnym Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w powstaniu warszawskim. Obaj bronili Ratusza i przylegającego do niego Pałacu Blanka przy placu Teatralnym. „Deivir” opisuje, jak zginął poeta. To na długo jedyna relacja o śmierci Baczyńskiego. Turowicz zamieszcza ją w „TP” (nr 28 z 1948 r.):

„(…) (4 sierpnia) wezwano patrol sanitarny do rannego w Pałacu Blanka. Poszedłem z tym patrolem, bo nie miałem nic do roboty. Na stanowisku w narożnym pokoju pierwszego piętra zastaliśmy Krzysztofa leżącego na dywanie z wielką raną głowy. Był martwy. Sanitariuszki przeniosły ciało do Ratusza. Pogrzeb odbył się tego samego dnia wieczorem (…)”.

Dwie dekady później Czajkowski opisuje nieco inaczej to wydarzenie w tomie wspomnień o Baczyńskim „Żołnierz, poeta, czasu kurz…” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967). Zaznacza, że cytuje swój pamiętnik prowadzony przed powstaniem i w jego trakcie, który „odtwarza tamten czas w sposób chyba najbardziej bezpośredni i najpełniejszy”:

„4 sierpnia: (…) Dowiaduję się, że partol sanitarny właśnie wszedł do Pałacu Blanka po jakiegoś rannego. Podążam za nimi. W narożnym pokoju Pałacu, wysłanym pięknym czerwonym dywanem, zastałem sanitariuszki ładujące na nosze jakiegoś człowieka. Głowa zupełnie rozbita, nie można poznać, kto to. Na pozycjach spotykam kolegów, którzy są zajęci wyczekiwaniem przy oknach na Niemców pojawiających się od czasu do czasu naprzeciwko, w Operze.

Podobno Krzysztof rozwalił już kilku Niemców z myśliwskiego sztucera, który stanowił naszą zdobycz z Pałacu. Nie widzę go jednak nigdzie.

(…) Wieczorem odbył się pogrzeb poległego z Pałacu Blanka. Na dziedzińcu wykopano dół i zeszło się kilkanaście osób. Przyniesiono ciało przykryte papierem. W momencie wkładania ciała do grobu spostrzegłem w klapie kurtki małą odznakę »Agricoli« [konspiracyjnej Szkoły Podchorążych]. W tej chwili przyjrzałem się baczniej ciału. Że też wcześniej nie zwróciłem uwagi: przecież to Krzysztof. Naumyślnie nie powiedziano mi wcześniej. Szybko zasypano grób, zebrani odśpiewali hymn. Kapitan powiedział parę słów. Uroczystość skończona. Teraz dopiero zrozumiałem, że ubył nam bliski kolega”.

Ruiny zniszczonego w powstaniu Pałacu Blanka przy ul. Senatorskiej. To w nim kula snajpera dosięgnęła BaczyńskiegoRuiny zniszczonego w powstaniu Pałacu Blanka przy ul. Senatorskiej. To w nim kula snajpera dosięgnęła Baczyńskiego Fot. domena publiczna

Co teraz najważniejsze?

Miesiąc przed powstaniem 23-letni starszy strzelec podchorąży Krzysztof Kamil Baczyński ps. „Krzysztof Zieliński” zostaje pozbawiony funkcji w 2. kompanii harcerskiego batalionu „Zośka”. Powód: „mała przydatność w warunkach polowych”. Rozkaz podpisuje dwa lata młodszy od niego dowódca kompanii Andrzej Romocki „Andrzej Morro”. Zaleca, by Baczyński objął w niej „nieoficjalne stanowisko szefa prasowego”. Krzysztof ujmuje się honorem, odmawia i przechodzi do siostrzanego batalionu „Parasol”.

Chce walczyć, ale wojna nie jest jego żywiołem.

Ten niewysoki, wątły blondyn, od dziecka słaby i chorowity, wycofany i żyjący w swoim świecie, odpadłby na każdej komisji wojskowej.

Nadopiekuńcza matka Stefania Baczyńska, nauczycielka, drży o jedynaka. Chce mieć go tylko dla siebie. Ciężko znosi jego małżeństwo z Barbarą Drapczyńską, w której syn zakochuje się w końcu 1941 r. Po pół roku biorą ślub. Matka nie akceptuje synowej.

Barbara Drapczyńska, żona poety, zginęła niespełna miesiąc po nim - 1 września 1944 r.Barbara Drapczyńska, żona poety, zginęła niespełna miesiąc po nim – 1 września 1944 r. Fot. domena publiczna

Ojciec Krzysztofa Stanisław, pisarz, krytyk literacki i działacz socjalistyczny, w przeszłości żołnierz Polskiej Organizacji Wojskowej, Legionów Piłsudskiego i Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, twierdzi, że „odrobił obowiązek historyczny i za siebie, i za syna”, któremu „pozostawia spokój”. Umiera tuż przed wojną, w lipcu 1939 r.

Szkolni koledzy Baczyńskiego z Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego działalność konspiracyjną rozpoczynają już na początku okupacji. Najaktywniejsi: Tadeusz Zawadzki, Jan Bytnar i Maciej Aleksy Dawidowski wstępują do Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN), potem do Związku Walki Zbrojnej, późniejszej Armii Krajowej. Najpierw w ramach Organizacji Małego Sabotażu „Wawer” malują na murach antyniemieckie napisy, wybijają szyby w lokalach obsługujących Niemców i zrywają hitlerowskie flagi. Potem biorą udział w akcjach zbrojnych Grup Szturmowych Szarych Szeregów.

Baczyński długo nie angażuje się w walkę.

Od 1940 r. publikuje konspiracyjne tomiki wierszy (m.in. pod pseudonimem Jan Bugaj). Zamieszcza swoje utwory w podziemnych antologiach i czasopismach. Występuje na tajnych wieczorach autorskich. Starszy o ponad dekadę Jerzy Andrzejewski wprowadza go na literackie salony Warszawy. Krzysztof poznaje Jarosława Iwaszkiewicza, Czesława Miłosza i Kazimierza Wykę. Na początku 1942 r., w wieku 21 lat, osiąga twórczą dojrzałość. Powstaje wtedy jeden z jego najbardziej znanych wierszy – „Oczy otwieram”. Pisze w nim:

Nawałnice z wolna się rodzą –
najpierw to brzęk fletni.
Dzień rudy tak uderza odchodząc,
Spływając kolorem w kwiat.
O, rozwiążcie mi ręce dawne –
prężne konary skrzypów,
bo zbyt jasno już widzę prawdę,
jeszcze oślepi mnie blask.

Środowisko literackie zaczyna go przyrównywać do Słowackiego. Jesienią 1942 r. rozpoczyna studia polonistyczne na podziemnym Uniwersytecie Warszawskim. Porzuca je po pierwszym roku. „A wie pan, co teraz najważniejsze?” – pyta wtedy pisarza Lesława Bartelskiego. I sam odpowiada: „Piosenki żołnierskie”…

Krzysztof Kamil Baczyński. Wyraz twarzy zamyślony

W Grupach Szturmowych prym wiodą jego szkolni koledzy. Ale gdy latem 1943 r. zostaje przyjęty do drużyny Juliusza Bogdana Deczkowskiego „Laudańskiego”, w GS-ach nie ma już Jana Bytnara „Rudego” i Macieja Aleksego Dawidowskiego „Alka”. Pierwszy zmarł po skatowaniu przez gestapo, drugi od ran doznanych w akcji uwolnienia „Rudego” z niemieckiej więźniarki pod Arsenałem 26 marca 1943 r. A w nocy z 20 na 21 sierpnia, w ataku na posterunek graniczny w Sieczychach koło Wyszkowa ginie Tadeusz Zawadzki „Zośka”. Ukazują się pierwsze konspiracyjne wydania „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Głównymi bohaterami książki opartej na zapiskach Tadeusza są „Zośka”, „Rudy” i „Alek”. Staną się legendą dla kolejnych pokoleń.

Baczyński rzuca się w wir pracy konspiracyjnej, jakby chciał nadrobić czas. Zostaje dowódcą sekcji 16-18-latków, jeszcze chłopców, ale już doświadczonych w akcjach małego sabotażu, niektórzy zdążyli otrzaskać się z bronią.

Przy nich Krzysztof jest zielony, patrzą na niego z dystansem. Nie pasuje im jego delikatność, nieznajomość musztry, brak wojskowego drylu.

Prowadzone przez niego zbiórki przypominają spotkania towarzyskie.

Mieszkanie Baczyńskiego na Dolnym Mokotowie staje się magazynem broni, miejscem odpraw i szkoleń wojskowych. Jest niewielkie, pokój z kuchnią na drugim piętrze trzypiętrowego bloku przy ul. Hołówki 3. Krzysztof i Barbara przeprowadzają się tu po ślubie z większego mieszkania w tym samym domu. Początkowo dzielą tę klitkę z jego matką, ale po konflikcie z synową Stefania przenosi się do Anina. Po jej wyprowadzce w mieszkaniu, pod podłogą, powstaje skrytka na broń. Przechowywane są w niej pistolety maszynowe, granaty „filipinki”, czasem szkoleniowe materiały minerskie, podręczniki, mapy, podziemne gazety.

Latem 1943 r. Krzysztof uczy się strzelać w piwnicy willi swojego kolegi Jacka Karpińskiego w pobliżu Królikarni. Jesienią z Juliuszem Bogdanem Deczkowskim wstępuje na kurs „Agricoli”. Zajęcia odbywają się m.in. w jego mieszkaniu. Przez pół roku raz w tygodniu zbiera się tu siedmiu elewów.

„Drzwi otwierał przeważnie Krzysztof. Podczas podawania ręki lubiłem patrzeć na jego błękitne, łagodne oczy, otoczone czarnymi brwiami i rzęsami. Wyraz twarzy miał najczęściej zamyślony. Najbardziej ożywiał się podczas opowiadania różnych kawałów, wesołych anegdotek z życia okupacyjnego” – zapamięta Deczkowski.

Szkolenie pod kierunkiem wymagającego ppor. Andrzeja Górala „Tomasza” trwa zwykle do godz. 2 w nocy. Potem uczestnicy śpią do rana z głowami opartymi o blat stołu lub ścianę. „(…) nasze zebrania odbywały się w kuchni, a w pokoju przebywała żona Krzysztofa, pani Barbara. Ze względu na zasady konspiracji pani Barbara wolała nie patrzeć, kto przychodzi do mieszkania. (…) Była wobec nas cicha, spokojna, nie dawała nigdy odczuć, że obawia się o siebie lub Krzysztofa” – napisze „Laudański” w tomie wspomnień o Baczyńskim.

Nosiłem plecak Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

Warszawskie Grupy Szturmowe 1 września 1943 r. zostają przekształcone w batalion Kedywu (Kierownictwa Dywersji) Komendy Głównej AK, który przyjmuje nazwę „Zośka” od pseudonimu Tadeusza Zawadzkiego. Jeszcze we wrześniu „zośkowcy” atakują posterunki żandarmerii i koszary lotników w Wilanowie. Baczyńskiego na akcję nie zabierają. Ma żal. Tłumaczą mu, że jest z nimi za krótko i brak mu doświadczenia.

27 kwietnia 1944 r. Krzysztof bierze udział w wysadzeniu niemieckiego pociągu na trasie Tłuszcz – Urle. Męczy się podczas biegu, cierpi na astmę.

W maju i czerwcu w czasie ćwiczeń batalionu pod kryptonimem „Leśna Baza” w lasach wyszkowskich Krzysztof zostaje przeniesiony do innej drużyny.

„Pamiętam go recytującego wiersze, (…) które, jak się później dowiedziałem, sam pisał. Uczył nas śpiewać piosenki. Śpiewaliśmy »O Barbaro, o Barbaro…« i inne. Dyrygował, widzę go trzymającego w ręku witkę – wspominał Stanisław Sieradzki „Świst”, żołnierz „Zośki”. – Pamiętam też, że Krzysztof był chłopcem ode mnie słabszym. I trzeba powiedzieć, że jego koledzy z »Alka« [nazwa II plutonu 2. kompanii batalionu „Zośka”] robili wszystko, aby mu pomóc. Ponieważ uważano mnie za osiłka, to sugerowano, abym nosił za niego plecak. (…) Więc z kumplowskiej solidarności ten plecak nosiłem. Krzysztof był też zapraszany przez »Kołczana« [Eugeniusza Koechera, dowódcę plutonu »Alek«] do siedzenia na furmance, którą dysponował nasz oddział”.

„Świst” wyręczał Baczyńskiego także przy kopaniu bunkrów służących do przechowywania zapasów żywności i amunicji: „Chłopcy dawali do zrozumienia, abym Krzysia oszczędzał. On zaś w tym czasie obok kopanego dołu… recytował wiersze”.

Z „Zośki” do „Parasola”

Po opinii „Andrzeja Morro” o „małej przydatności w warunkach polowych” Baczyński przyjmuje zaproszenie Wacława Dunin-Karwickiego „Lutego”, szefa kompanii w „Parasolu”. W nowym batalionie przybiera pseudonim „Krzyś”. Z „Zośki” do „Parasola” idzie zresztą większa grupa. Jest w niej Bohdan Czarnecki „Mors”, którego kilkadziesiąt lat później odnajdzie Wiesław Budzyński, badacz życia i twórczości Baczyńskiego. Po przejściu do „Parasola” „Mors” zostaje dowódcą jednego z plutonów, a „Krzyś” jego zastępcą.

Dowódca kompanii Andrzej Romocki 'Morro' uważał, że Baczyński do walki się nie nadaje. Romocki zginął 15 września 1944 r.Dowódca kompanii Andrzej Romocki ‘Morro’ uważał, że Baczyński do walki się nie nadaje. Romocki zginął 15 września 1944 r. Fot. domena publiczna

Widują się prawie codziennie. „Kontaktowaliśmy się zwykle na Pańskiej u jego teściów – nocował tam często przed Powstaniem. Poznałem tam też Basię. Rzadko zachodziłem do ich mieszkania na Hołówki. Nie było tam już skrytki, nie pamiętam też, czy w jego mieszkaniu odbywały się odprawy… – powie Budzyńskiemu. – Żołnierzem był takim samym jak każdy z nas, zdolności wojskowe miał nie gorsze. Nieprawda, że nie nadawał się do walki. Drylu każdy nie lubi, szczególnie w pierwszym okresie szkoleń, gdy dostaliśmy się pod rozkazy zawodowych dowódców. Nie chwalił się, że jest poetą. Nie wiedziałem, że pisze wiersze”.

W poezji Baczyńskiego z ostatnich miesięcy powtarza się wizja śmierci. W „Modlitwie do Bogarodzicy” pisze:

Któraś wiodła jak bór pomruków
ducha ziemi tej skutego w zbroi szereg,
prowadź nocne drogi jego wnuków,
byśmy milcząc umieli umierać.

Piąta rocznica śmierci ojca Baczyńskiego wypada 27 lipca 1944 r. Krzysztof odwiedza jego grób na wojskowych Powązkach. Tego dnia rozmawia z przyjacielem ojca Edmundem Semilem, nauczycielem francuskiego z Batorego, który próbuje go przekonać „o zbyteczności jego udziału w powstaniu warszawskim”. Bezskutecznie.

Zabiłem człowieka

Nazajutrz Zbigniew Czajkowski „Deivir” zapisuje w pamiętniku: „Jadę na odprawę do Krzysztofa na Hołówki. Są wszyscy drużynowi. »Mors« jak zwykle spóźnił się pół godziny. Dyskutujemy sprawę smętnego stanu magazynu. Podobno magazyn nasz ma starczyć na całą kompanię”.

Baczyńskiego spotyka też na odprawie 30 lipca, a 1 sierpnia notuje: „Już od rana czuć coś w powietrzu”. Dostaje rozkaz stawienia się o godz. 16 na odprawę w kamienicy przy ul. Focha 8, tuż obok placu Teatralnego. Pod tym adresem jest mały sklepik z wózkami dziecięcymi służący „zośkowcom” za punkt kontaktowy. „Deivir” ma w nim pobrać buty dla chłopaków z plutonu. W sklepiku zastaje czterech kolegów, wśród nich Baczyńskiego. Czekają na rozkazy, ale żadne tutaj nie docierają. Krzysztof jest zmartwiony, bo wychodząc z domu, nie pożegnał się z żoną.

„Brakuje tylko Morsa, który spóźnia się jak zawsze. Godzina 4.30. Zniecierpliwieni jesteśmy ostatecznie i mamy zamiar rozejść się. Od strony ulicy Miodowej rozlega się parę strzałów. Granat – jeden, drugi, długa seria karabinu maszynowego – relacjonuje „Deivir”. – Cofnęliśmy się od wejścia. Serie z broni maszynowej, wybuchy granatów i pojedyncze strzały nie ustają ani na chwilę. Musi to być jakaś duża akcja”. Przez witrynę widzą kobiety z podniesionymi rękami i SA-manów w pełnym bojowym rynsztunku. Czajkowski cytuje słowa Krzysztofa: „Nie róbcie krzyku. Przecież nas nie zawiadomiono. A zresztą pozostaje nam tylko czekać na rozwój wypadków”.

Są odcięci od plutonu, który zgrupowanie ma przy ulicy Ciepłej – kilometr w linii prostej w kierunku Woli, a po drodze pełno Niemców. Zapada zmrok. „Wszędzie widać łuny ogromnych pożarów. Strzelają rakiety. Od mostu idą w górę kolorowe sznury pocisków z działek przeciwlotniczych. Prawie nie można zmrużyć oka tej nocy. Tam toczy się dawno upragniona walka, a my musimy tu siedzieć i nic nie robić” – pisze „Deivir”.

Według Witolda Sławskiego „Sławka”, gdy wieczorem na Ratuszu (Pałacu Jabłonowskich) przy placu Teatralnym pojawia się biało-czerwona flaga, najstarszy stopniem Baczyński decyduje, że tam pójdą. Następnego dnia dołączają do powstańców, którzy opanowali już Ratusz i wkrótce zdobędą przylegający do niego Pałac Blanka, siedzibę hitlerowskiego starosty Warszawy. To żołnierze żandarmerii majora Włodzimierza Kozakiewicza „Barry’ego” i Batalionu im. Stefana Czarnieckiego kapitana Lucjana Giżyńskiego „Gozdawy”.

„Sławek” zapamięta wspólną służbę z Krzysztofem w jednej z ratuszowych sal. O zmierzchu przed ich okna zajeżdża niemiecki samochód. Mają broń zdobytą na Niemcach podczas zajmowania pałacu. Pierwsze kule trafiają w opony i pojazd uderza w parkan kwietnika na środku placu. Następne dosięgają jadących samochodem. Jeden z niego wypada, drugi zostaje w środku. Baczyński ma wyrzuty sumienia, że zabił człowieka, choć nie wie, czy to jego kula była śmiertelna.

Powstanie warszawskie. Walka i rzeź

Piątek 4 sierpnia 1944 r. Maria Dąbrowska notuje w dzienniku: „O trzeciej wielki lot samolotów nad Warszawą, ale nie wiadomo jakich”.

Miasto znów bombardują nurkujące sztukasy, które siały postrach w 1939 r. Dowódca AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór” domaga się od Londynu dostarczenia amunicji i broni przeciwpancernej: „Czeka nas walka co najmniej kilkudniowa i musimy być przez ten cały czas zaopatrywani. My postawiliśmy wszystko na utrzymanie Stolicy, zdobądźcie się na wysiłek”.

Powstańcy opanowują oderwane od siebie fragmenty miasta. Zajmują elektrownię na Powiślu, gmach Poczty Głównej i wieżowiec Prudentialu przy placu Napoleona, ale większość strategicznych obiektów, w tym centrale telefoniczne, linie kolejowe, dworce, mosty oraz gmachy władz okupacyjnych, pozostaje w rękach Niemców. Na wyzwolonych obszarach powiewają biało-czerwone flagi, ludność pomaga budować barykady. „Cała Stolica owładnięta jest zapałem walki, bije Niemców i zaciera ślady niewoli” – raportuje „Bór”.

Tymczasem w rejon Warszawy przybywa odsiecz pod dowództwem gruppenführera SS Heinza Reinefartha, a w niej kryminaliści z brygady Obersturmbannführera SS Oskara Dirlewangera. 5 sierpnia uderzają od zachodu na miasto, dokonując po drodze apokaliptycznej rzezi 40-50 tys. mieszkańców Woli. Dzień wcześniej krwawą pacyfikację Ochoty rozpoczyna kolaboracyjna brygada RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa) Brigadenführera SS Bronisława Kamińskiego.

Na placu Teatralnym niemiecki snajper, ukryty być może za kolumnadą Teatru Wielkiego, dostrzega swoją ofiarę w oknie pierwszego piętra stojącego vis-a-vis Pałacu Blanka. Nie chybi. Jest około godz. 16.

I lekko się wychylił…

„Baczyński zginął 4 sierpnia w narożnym pokoju pierwszego piętra Pałacu Blanka. Kiedy przyniesiono go, już nie żył. Byłam w punkcie sanitarnym, kiedy został wniesiony przez nasze sanitariuszki (pamiętam Wisię Kałęcką, Krysię Sypniewską, panią »Nitę«, był też starszy mężczyzna niewysokiego wzrostu) do pokoju lekarskiego, gdzie był lekarz, zawodowa pielęgniarka i nasza komendantka. (…) Pamiętam dokładnie, że koleżanki mówiły nazwisko – Baczyński, skąd go przyniosły, że pierwszej pomocy udzielał mężczyzna, że stan rannego był beznadziejny. Był on nam znany, bo poprzedniego dnia odwiedzał w naszym punkcie kolegę rannego w łokieć, Zbigniewa Czajkowskiego” – opowie po latach Krystyna Pączkowska-Łabinowicz „Śnieg”, sanitariuszka z Ratusza.

Jej wspomnienie będzie jedną z relacji zebranych przez Wiesława Budzyńskiego w książce „Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila” (wyd. Słowo, Warszawa 1992). Znajdą się w niej też inne, nieraz wzajemnie sprzeczne. Niektórzy będą przekonani, że Baczyński poległ na ratuszowej wieży, na którą wysłał go „Barry”, by obserwował ruchy Niemców, ale zapewne mylą go z kimś innym. Kilku powstańców zezna, że widzieli śmierć poety w Pałacu Blanka.

Andrzej Domaszewicz „Szczapa”: „Ostrzeliwaliśmy podcienia Opery. Ja byłem przy jednym oknie, przy drugim – Baczyński. Czy może wychylił się za mocno. (…) Baczyński zginął w piątek, 4 sierpnia, około 16-16.30, na pierwszym piętrze przy środkowym oknie narożnika od placu Teatralnego i Daniłowiczowskiej. (…) Byłem jedynym bezpośrednim świadkiem postrzelenia Krzysztofa, który w krótkim czasie zmarł. Otrzymał postrzał nad lewym okiem i pocisk odłupał część kości czołowej”.

Zbigniew Bylica „Bergman”: „I przyszedł taki młody człowiek (Baczyński?) w marynarce, nie powiem, czy w bryczesach… Nie miał przy sobie broni. Powiedziałem, żeby stanął między oknami. Stał tak tyłem do ściany.

Luźna pogaduszka… I w trakcie tej rozmowy on się lekko wychylił…

Zaraz odwrócił się padając, a z tyłu głowy trysnęła fontanna; krew jak z tętnicy”.

Jan Kukuła, lekarz weterynarii wezwany do rannego w Pałacu Blanka, napisze w 1980 r. w liście do Anieli Kmity-Piorunowej, ciotecznej siostry Baczyńskiego, że jest niemal pewien, iż Krzysztof zmarł na jego rękach.

Włosy, medalik i oficerki

Barbara Baczyńska nie wie o śmierci męża. W połowie sierpnia zamieszcza w powstańczej gazecie anons, że go poszukuje. Potem spotyka „Morsa”, który na pytanie o Krzysztofa bąka coś z niewyraźną miną. 26 sierpnia zostaje ciężko ranna na podwórku domu przy ul. Panieńskiej, w którym mieszka jej rodzina. Odłamek trafia w szybę, a odprysk szkła wbija się w głowę Barbary i uszkadza mózg. Umiera po operacji, 1 września, ściskając tomik wierszy męża i jego dyplom podchorążówki.

Po wojnie Krzysztofa poszukuje też matka. O syna wypytuje Kazimierza Wykę, Jerzego Andrzejewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza. „Chociaż powszechnie w Krakowie, jak to mi mówił Pan Przyboś, panuje przekonanie, że syn mój zginął w powstaniu – ja osobiście nie znalazłam dotąd potwierdzenia tej wersji. Wskazywano mi aż pięć dzielnic, w których jakoby miał zginąć, najwięcej mówiono o Ratuszu” – pisze do Wyki.

Krzysztof Kamil z ojcem Stanisławem na zdjęciu z 1928 r.Krzysztof Kamil z ojcem Stanisławem na zdjęciu z 1928 r. Fot. domena publiczna

I do Iwaszkiewicza: „Przypadkowo zupełnie dowiedziałam się, że Szanowny Pan otrzymał od kogoś wiadomość o moim synu, Krzysztofie. Wobec tego, że nie wiem o nim nic od sierpnia, błagam Sz. Pana o napisanie do mnie kilku słów. (…) Czy mam Sz. Panu mówić o tym, co dzieje się ze mną? Co przeżywam? Takiego piekła nie życzyłabym najgorszemu z ludzi!”.

Na przełomie 1946 i 1947 r. „Życie Warszawy” drukuje jej ogłoszenie o poszukiwaniu syna. Akurat w tym czasie Komitet Ekshumacyjny kapitana „Gozdawy” z grupy majora „Sosny” otwiera mogiły żołnierzy pochowanych na dziedzińcu Ratusza. Przychodzi tu matka poety, jest też rodzina jego żony. Trzyma mróz, więc ziemię trzeba rąbać kilofami. Odnajdują Krzysztofa drugiego dnia ekshumacji, leży drugi z brzegu. Nie ma przy nim dokumentów, ale rozpoznają go po włosach i zębach, butach oficerkach, medaliku od pierwszej komunii z jego inicjałami i znaczku „Agricoli”. Nabożeństwo żałobne odbywa się w wypełnionym po brzegi kościele Kapucynów przy ul. Miodowej.

Władze obawiają się manifestacji, dlatego odprowadzenie trumny na cmentarz przesunięte jest na późniejszy termin. Wtedy też Baczyński pochowany zostaje razem z żoną Barbarą na Powązkach Wojskowych, w cywilnym grobie w sąsiedztwie kwatery batalionu „Zośka”. Przez wiele lat na tym samym cmentarzu będzie istniał jeszcze jeden grób Krzysztofa – symboliczny w kwaterze „Gozdawy”. Dopiero w 1972 r. administracja nekropolii usunie z niego wprowadzającą w błąd tabliczkę z nazwiskiem poety.


Korzystałem z książek Wiesława Budzyńskiego „Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila” (wyd. Słowo, Warszawa 1992) i „Warszawa Baczyńskiego” (wyd. Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2004), tomu wspomnień „Żołnierz, poeta, czasu kurz…” pod redakcją Zbigniewa Wasilewskiego (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967), książek Władysława Bartoszewskiego „Dni walczącej Stolicy” (wyd. Muzeum Powstania Warszawskiego i Świat Książki, Warszawa 2004) i Tomasza Szaroty „Okupowanej Warszawy dzień powszedni” (wyd. Czytelnik, Warszawa 2010) oraz „Pamiętników żołnierzy baonu »Zośka«” pod redakcją Tadeusza Sumińskiego (wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1986)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Plans Unveiled for New Royal Air Force Exhibit on Jewish Bomber Command Personnel

Plans Unveiled for New Royal Air Force Exhibit on Jewish Bomber Command Personnel

Shiryn Ghermezian


Planes on display outside the Royal Air Force Museum in London. Photo: Wikimedia Commons.

As part of the British soccer team Chelsea FC’s “Say No to Antisemitism” campaign, the Chelsea Foundation and the Royal Air Force (RAF) Museum have partnered on a project that will highlight Jews who served in the RAF.

The Chelsea Foundation and the museum announced an expansion of the museum’s “Hidden Heroes” project featuring a new Bomber Command exhibition, focusing on the previously little-known stories of Jewish personnel in the RAF during World War II and the vital role they played in defeating the Luftwaffe (Nazi Germany’s air force) in the Battle of Britain.

The new Bomber Command exhibition at the museum’s London and Cosford sites will open in 2023. The partnership is sponsored by Chelsea FC owner and Russian-Israeli businessman Roman Abramovich.

New additions to the “Hidden Heroes” project will include in-gallery screens that explain contributions by Jewish personnel to the Bomber Command. The Avro-Lancaster — a British World War II heavy bomber on display at the museum — will be accompanied by a large augmented reality screen that will show Jewish RAF members sharing personnel stories.

According to the announcement by Chelsea FC, “The partnership will also bring to life the Jewish ‘Hidden Heroes’ Community Outreach Program, which will extend to the wider community through school networks in London, sharing the positive narrative of the Jews fighting for their country and the survival of their race.”

RAF Museum CEO Maggie Appleton said, “More than ever we need to challenge prejudice in all its ugly forms, and more than ever we need to educate young minds as to the experiences of previous generations – those who suffered as well as those who fought back. I am incredibly proud of our partnership with the Chelsea Foundation and the Jewish Hidden Heroes project and hope that it goes some way to challenging the rise of antisemitism and wider racism in society. These are inspiring stories of courage and human spirit which will endure and resonate.’


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Actress Shira Haas Speaks About Portraying Terminally Ill Teen in ‘Asia’ and New Golda Meir TV Series

Israeli Actress Shira Haas Speaks About Portraying Terminally Ill Teen in ‘Asia’ and New Golda Meir TV Series

Shiryn Ghermezian


“Asia” director Ruth Pribar, left, and actress Shira Haas. Photo: Screenshot.

Israeli actress Shira Haas discussed in two recent interviews the emotional toll of playing a terminally ill character in the film “Asia” and her upcoming collaboration with legendary singer Barbara Streisand on a TV series about former Israeli prime minister Golda Meir.

The Hebrew-language film “Asia,” which premiered in the US on June 11, centers on the relationship of a single mother named Asia (Alena Yiv), a nurse at a Jerusalem hospital, and her 17-year-old daughter Vika (Haas), whose suffers from Lou Gehrig’s Disease and finds her health rapidly deteriorating. The film earned Haas Israel’s Ophir Award for best supporting actress and when it premiered at the 2020 Tribeca Film Festival it won three awards, including the best actress award for Haas.

“I basically couldn’t stop crying after reading it for the first time,” Haas told ET Canada on Sunday about the film’s script. “And I’m not an easy crier in real life, so it says a lot.”

The film’s director, Ruth Pribar, explained that the project was inspired by her older sister, who died 15 years ago, and how the tragedy “shaped my life, and the way I see life.”

“It’s really [a story about] a mother and daughter that in a way are separating from one other, slowly but surely,” Pribar said, describing the movie’s storyline. Haas added, “It’s a story about some tough matters and subjects and yes, there’s illness and the subject of death as well. But for me it’s really about life, relationships and love.”

To prepare for her role as Vika, Haas told The Wrap on Friday that she studied people who faced terminal illness.

“I did a lot of physical research,” she continued. “At first, I met with a doctor and I met with a young girl, a very brave patient with the same disease as Vika, so I could know what it felt like. [And] I reacquainted myself with the five stages of grief [denial, anger, bargaining, depression, acceptance]. This was the closest way to learn how to experience death.”

Haas will next star as Meir, Israel’s first and only female prime minister, in an American TV series executive produced by Streisand and based on the book by Francine Klagsbrun, “Lioness: Golda Meir and the Nation of Israel.”

“She’s an amazing, difficult, interesting, complex and way ahead of her time kind of woman,” Haas told ET Canada about Israel’s legendary leader. “And I’m very exciting and honored that Barbara Streisand is part of it, which is a dream basically. We had a phone call and it was probably the most exciting phone call I’ve had. It was very very exciting to talk to her.”

Haas also updated fans about the progress of the show, saying, “It’s in the making. It’s being written, probably as we speak, so it will take time until we start filming it.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com