Archive | 2021/08/17

Szanowny panie ambasadorze, wynocha z Polski! Jak w 1967 r. Polska zerwała stosunki z Izraelem

Ekipa Gomułki w 1969 r. Od prawej: Ignacy Loga-Sowiński, Władysław Gomułka i Zenon Kliszko (FOT. WOJCIECH DRUSZCZ/AG)


Szanowny panie ambasadorze, wynocha z Polski! Jak w 1967 r. Polska zerwała stosunki z Izraelem

Paweł Smoleński


Pracownicy izraelskiej ambasady w Warszawie musieli iść do samolotu na Okęciu pochyleni, ponieważ zwiezieni na płytę lotniska przez władze demonstranci wyszydzali ich, szarpali i popychali.

.

Przerwa we wzajemnych polsko-izraelskich relacjach trwała bardzo długo, bo aż 23 lata. Wydarzenia, które doprowadziły w 1967 r. do tak drastycznego posunięcia polskich władz, były jednak zupełnie innego kalibru od tych, które wywołały obecny kryzys między oboma krajami.

Napięcie i natężenie w stosunkach

Relacje (a raczej ich brak) między Izraelem i otaczającymi go państwami arabskimi nigdy nie były zbyt pogodne. Lecz w początku lat 60. ubiegłego stulecia zaczęły się komplikować jeszcze bardziej.

Nie tak dawno na Bliskim Wschodzie zmieniły się sojusze. Związek Sowiecki, początkowo życzliwy wobec Izraela, zaczął wspierać i dozbrajać reżimy arabskie deklarujące przychylność socjalizmowi, jak Egipt czy Syria. Kilka lat wcześniej społeczność międzynarodowa, w tym Stany Zjednoczone, wymusiła na Izraelu wycofanie wojsk z egipskiego półwyspu Synaj, wprowadzonych tam w efekcie kryzysu sueskiego. Izraelskie Siły Obrony zostały zastąpione przez rozjemcze oddziały ONZ.

Napięcie było tak duże, że zaczęto przewidywać wybuch kolejnej izraelsko-arabskiej wojny.

Bitwa o wodę

W 1963 r. prezydent Iraku Abd as-Salam Arif  zapowiedział „zniszczenie Izraela przez Arabów”. Pomysł bardzo spodobał się dyktatorowi Egiptu, Dżamalowi Abdelowi Naserowi.

Rok później powstała Organizacja Wyzwolenia Palestyny, której zadaniem była walka z państwem izraelskim przy tajnym wsparciu Egiptu.

Prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser machający do tłumów w Al-Mansura, 7 maja 1960 r.Prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser machający do tłumów w Al-Mansura, 7 maja 1960 r. Fot. Wikimedia Commons

W Izraelu ogłoszono Narodowy Plan Wodny, czyli przepompowywanie wody z Jeziora Galilejskiego na pustynię Negew. Syria uznała, że żydowski sąsiad prowadzi prace w strefie zdemilitaryzowanej i w ten sposób narusza warunki rozejmu, oraz wezwała wszystkie kraje arabskie do wypowiedzenia Tel Awiwowi wojny.

Próbowano też, przy wsparciu Jordanii i Libanu, dokonać zmiany biegu górnych dopływów rzeki Jordan, aby pozbawić Izraela wody pitnej.

Państwo żydowskie wielokrotnie powtarzało, że takie działania, połączone z blokadą Cieśniny Tirańskiej, od której zależał los portu i miasta Ejlat nad Morzem Czerwonym, są równoznaczne z militarną agresją. W listopadzie 1964 r. Syryjczycy ostrzelali izraelski patrol na brzegu granicznej rzeczki Dan. Odpowiedzią były naloty na Wzgórza Golan i ostrzał artyleryjski instalacji przeznaczonych do przekierowywania nurtu dopływów Jordanu. Od 1965 r. zaczęto mówić o regularnej bitwie o wodę.

Antyizraelskie przymierze

Prezydent Dżamal Abdel Naser, uznawany za nieformalnego przywódcę świata arabskiego, zapewniał wiosną 1965 r. arabskich sojuszników, że kiedy wkroczą do Izraela, „jego ziemia nie będzie pokryta piachem, tylko przesiąknięta żydowską krwią”. Wspierana przez Egipt Organizacja Wyzwolenia Palestyny i wybijający się na przywództwo Al-Fatah Jasira Arafata przeprowadziły wiele zamachów na obywateli izraelskich, skutkujących żydowskim odwetem. Podpisanie pomiędzy Syrią a Egiptem układu sojuszniczego zachęciło wojska syryjskie do nasilenia ostrzału kibuców i moszawów ze strefy przygranicznej u podnóży Golanu. W odwecie izraelskie lotnictwo dokonało serii nalotów na syryjską artylerię. W bitwie powietrznej Izraelczycy zestrzelili sześć syryjskich myśliwców MiG-21, dwa z nich zostały zniszczone na przedmieściach Damaszku.

Powoli kształtował się antyizraelski sojusz, nazwany przez Nasera „arabskim przymierzem”. Nie chciał w nim uczestniczyć król Jordanii Husajn, z miejsca nazwany „imperialistycznym agentem i niewolnikiem”.

Krzyczeli: „Idziemy na Tel Awiw!”

W maju 1967 r. Izrael poinformował na forum ONZ, że jeśli nie ustaną przygraniczne ataki terrorystyczne przeprowadzane przez Palestyńczyków, ale też Syryjczyków i Egipcjan, zastrzega sobie prawo do czynnej obrony. Minęło kilka dni i Związek Sowiecki ostrzegł Nasera, że Żydzi grupują żołnierzy w pobliżu półwyspu Synaj. Syryjskie lotnictwo i egipskie patrole nie zweryfikowały tych informacji, ale Naser uwierzył Sowietom i wysłał na Synaj dodatkowe wojsko. Nalegał też, by pokojowe oddziały ONZ zostały wycofane z półwyspu.

W krajach arabskich nasilała się antyizraelska histeria. Egipcjanie maszerujący na Synaj skandowali: „Idziemy na Tel Awiw”. Sztabowcy prezydenta Nasera przygotowali plan „Zdobywca”, wątpiąc w zdolności bojowe Izraelczyków. Na Bliski Wschód wyruszyli specjalni wysłannicy, również radzieccy i amerykańscy, by zażegnać zbliżającą się wojnę, prawdopodobną tym bardziej, od kiedy Egipt wreszcie zawarł sojusz z Jordanią.

Również w Izraelu tliły się nadzieje, że zwycięży pokój. Wielu polityków (m.in. premier Lewi Eszkol) oraz wpływowi rabini uważali, że wojna z arabską koalicją będzie równać się kolejnej Zagładzie. Z kolei do wyprzedzającego ataku parł świeżo powołany minister obrony Mosze Dajan, gen. Icchak Rabin i Szimon Peres.

Sromotna klęska i upokorzenie Arabów

Tuż po siódmej rano 5 czerwca 1967 r. wystartowały izraelskie samoloty, wybierając kurs nad Morze Śródziemne, a jednostki pancerne ruszyły w kierunku Synaju. Wzmożony ruch w powietrzu zauważyły jordańskie radary i nawet próbowano uprzedzić o nim Egipt odpowiedzialny w koalicji za zniszczenie izraelskiego lotnictwa. Nic z tego nie wyszło, gdyż Egipcjanie nie umieli odczytać zaszyfrowanych depesz; dzień wcześniej, bez porozumienia z sojusznikami, zmienili kody radiowe.

Palestyńczycy poddają się izraelskim żołnierzom w czerwcu 1967 r. na okupowanym terytorium Zachodniego Brzegu.Palestyńczycy poddają się izraelskim żołnierzom w czerwcu 1967 r. na okupowanym terytorium Zachodniego Brzegu. Fot. AFP / East News

Izrael rozpoczął operację „Moked”. W dwóch falach bombardowań trwających łącznie 160 minut zniszczono 293 egipskie samoloty i ponad 30 śmigłowców. Do 6 czerwca koalicja arabska straciła 416 samolotów, z czego 393 znajdujące się na ziemi. Straty własne wyniosły 28 maszyn. Był to bez wątpienia najskuteczniejszy atak lotniczy od czasów Pearl Harbor.

Wojna sześciodniowa była jedną z najlepiej przeprowadzonych wojen błyskawicznych w historii. Izrael zwyciężył dzięki lotnictwu, ale też zaskakującym manewrom pancernym. Zdobyty został Synaj, Wzgórza Golan, Zachodni Brzeg i Strefa Gazy – po dziś dzień dwa ostatnie terytoria są dostarczycielem problemów – oraz, co najważniejsze, Jerozolima.

Wielopaństwowa koalicja arabska została zniszczona i upokorzona. W arabskich stolicach nie przyjmowano tego do wiadomości, nazywając klęskę niepowodzeniem. Zaś wkrótce po pogromie 13 krajów arabskich uchwaliło w Kuwejcie wspólną deklarację, że po wsze czasy pokój z Izraelem nie zostanie zawarty. Historia, jak wiemy, potoczyła się swoją drogą.

Zerwanie wymuszone przez Moskwę

Na Izrael obraził się definitywnie również Związek Sowiecki, a co za tym idzie – podporządkowane mu kraje bloku wschodniego. I choć warszawska ulica radowała się setnie, bo „nasi Żydzi” dali popalić sowieckim Arabom, to jednak zza polskich narodowych pleców zaczęły wyglądać wszystkie najgorsze antysemickie upiory.

12 czerwca 1967 r. wiceminister spraw zagranicznych Marian Naszkowski wezwał do siebie ambasadora Izraela w Polsce Dova Satatha. Oficjalnie oznajmił, że PRL uważa państwo żydowskie za agresora w zakończonej dwa dni wcześniej wojnie z krajami arabskimi. We wręczonej Satathowi nocie dyplomatycznej napisano: „W związku z powyższym Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej postanowił zerwać stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Rząd Polski oczekuje, że ambasador Izraela opuści Polskę wraz z personelem w najbliższych dniach”. Podobne spektakle działy się w innych stolicach Europy Środkowo-Wschodniej, wyłączając brykającą od czasu do czasu Rumunię.

Główny scenariusz tej polityczno-dyplomatycznej awantury nie był pisany w Warszawie. Naszkowski oszukał izraelskiego ambasadora.

Nie wspomniał, że decyzja dotycząca zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem przez ZSRS i podporządkowane mu „kraje demokracji ludowej” zapadła w Moskwie.

Miało to miejsce na spotkaniu Doradczego Komitetu Państw-Stron Układu Warszawskiego, które odbyło się w dniach 9-10 czerwca, a więc w końcówce wojny sześciodniowej. Arabska klęska była dla wspierających ich Sowietów dotkliwą porażką.

Prawdziwi Polacy na Okęciu

Lecz – czego doświadczamy i dziś – jeśli trafia się nam okazja, żeby coś dokumentnie schrzanić, bądźmy pewni, że Polacy nie zmarnują szansy. W czerwcu 1967 r. nasz oryginalny wkład w ówczesne wydarzenia wyglądał tak.

W niedzielne popołudnie, 18 czerwca dyplomaci izraelscy przybyli na lotnisko Okęcie. Mieli odlecieć samolotem Air France. Nie zostali, mimo wcześniejszych ustaleń między Polską a ambasadą Holandii reprezentującą przez dwie późniejsze dekady interesy Izraela, wpuszczeni do lotniskowego saloniku VIP. Czekało tam kilku zachodnich dyplomatów chcących pożegnać się z izraelskimi kolegami.

Wiec poparcia dla antysyjonistycznej polityki partii po zamieszkach marcowych w Hucie Lenina, 1968 r.Wiec poparcia dla antysyjonistycznej polityki partii po zamieszkach marcowych w Hucie Lenina, 1968 r. Fot. Andrzej Piotrowski / PAP

Polscy pogranicznicy zafundowali Izraelczykom skrupulatną i pełną złośliwości odprawę paszportową. Dyplomatów wyprowadzono prosto na płytę lotniska, gdzie czekała na nich grupa demonstrantów wymachująca transparentami i wznosząca obraźliwe, antyizraelskie okrzyki.

W nocie protestacyjnej do polskiego MSZ ambasador Holandii napisał: „Wbrew obowiązującym przepisom bezpieczeństwa grupa ponad stu demonstrantów przywiezionych na Okęcie specjalnymi autobusami ustawiła się szpalerem między terminalem a samolotem (…)

Władze polskie zabroniły stewardesom Air France udzielić pomocy wyjeżdżającym, wśród nich kobiecie w zaawansowanej ciąży oraz małemu dziecku z ręcznym bagażem.

Równocześnie, aby wzmocnić efekt wydarzenia, nakazały zaparkować samolot francuski w odległości około stu metrów. Demonstranci wyszydzali i popychali przechodzących przez szpaler pochylonych Izraelczyków. Niestety nie mogę stwierdzić, aby władze polskie uczyniły cokolwiek, aby zapobiec temu zawstydzającemu widowisku”.

Gomułka mówi o „piątej kolumnie”

Następnego dnia na kongresie związków zawodowych I sekretarz PZPR Władysław Gomułka powiedział: „W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spotkała się z aplauzem w syjonistycznych środowiskach Żydów – obywateli polskich, pragnę oświadczyć co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na stanowisku, że każdy obywatel polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę – Polskę Ludową […] Nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, więc także również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opowiadają się za agresorem, za burzycielami pokoju i za imperializmem”.

Gomułka nazwał obywateli polskich żydowskiego pochodzenia „piątą kolumną”. Departament III MSW został zobowiązany do rozpracowania „środowiska syjonistycznego”. Wskazano prawie 400 osób, którzy podczas wojny sześciodniowej opowiadali się za Izraelem. Była to przygrywka do antysemickiej czystki w wojsku, aparacie partyjnym i państwowym.

Zamieszki studenckie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, marzec 1968 roku.Zamieszki studenckie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, marzec 1968 roku. Fot. IPN / East News

Kulminacyjna fala represji, antysemickiej histerii i „patriotycznego wzmożenia” komunistycznych nacjonalistów, w którym odnaleźli się również zwyczajni Polacy, nadeszła w Marcu ’68. Uderzyła we wszystkie środowiska, lecz bodaj najmocniej przeorała wyższe uczelnie, polskie życie kulturalne i naukowe. Emigrację – niekoniecznie i nie przede wszystkim do Izraela – wybrało kilkanaście tysięcy ludzi.

Stosunki znów w zgliszczach

Polska nie utrzymywała z Izraelem stosunków dyplomatycznych aż do lutego 1990 r. Nawiązał je na powrót premier Tadeusz Mazowiecki. Mieliśmy w Izraelu dobrą, a nawet bardzo dobrą opinię. Nie bez znaczenia było tu wsparcie przez Polskę operacji „Most”, czyli przerzutu setek tysięcy Żydów z konającego Związku Sowieckiego do Izraela.

Przed epidemią koronawirusa do Tel Awiwu i Ejlatu latało z naszych lotnisk nawet po kilkanaście samolotów dziennie. Bodaj najpopularniejszym – po polskim, a przed ukraińskim – językiem klientów warszawskiej galerii handlowej Złote Tarasy był hebrajski. Popsuliśmy sobie reputację, uchwalając w 2018 r. szkodliwą poprawkę do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej grożącą karami wszystkim, którzy ośmielą się wspominać o udziale w Zagładzie polskich antysemitów i kolaborantów.

Dzisiejsze napięcia w sprawie mienia utraconego podczas wojny w pod rządami komunistów, spadków i własności to kolejny rozdział psucia polsko-izraelskich stosunków, którego z pewnością można było uniknąć.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The Nanny State Meets the Marquis de Sade

The Nanny State Meets the Marquis de Sade


JACOB SIEGEL


Using social justice totems to worship state power—all in the name of ‘public health’—is the acme of pandemic-era journalism

A room at the Hoxton Dungeon Suite, a BDSM apartment in central LondonELIZAVETA MALKHINA/AFP VIA GETTY IMAGES

If you want a picture of the present, imagine Anthony Fauci in studded leather bullwhipping hordes of the unvaccinated and unmasked until they learn to experience their punishment as pleasure. Or you could just read this Rolling Stone article from a few days ago that expresses the spirit of the moral revolution reshaping American society more pointedly than any intellectual analysis: “Meet the Dommes Who Are Demanding Their Submissives Get Vaxxed.”

In 10 words, the headline conveys the supreme value of health, safety, transgression, and bureaucratic regulation to the American professional classes, as well as the new status hierarchy constructed by the stakeholders in that regime. We pledge allegiance to our sainted dominatrixes and to coercive power wielded through symbolic proxies in the name of public wellness. If only social media were somehow more directly involved, you’d have a full hymnal for the new American religion.

A day before the publication of the Rolling Stone article, the writer, Sean Illing, observed on Twitter: “The collapse of trust in authority is maybe the single biggest civilizational problem we face and absolutely no one has any idea what to do about it.” He’s right, but power abhors a vacuum. In the absence of popular trust in shared authorities, counterfeit authority is manufactured to legitimize the mandate of the ruling class. Enforced obedience to technocratic experts takes the place of respect for learning and technical competence. And in a more overt idolatry, ceremonial deference is lavished on categories of people who, apart from any qualities they possess as individuals, are invested with authoritative identities.

Are “trans women of color” and “dommes” genuine authorities in America? No, but they are made into public idols that real power can hide behind. In theory, these totems of the marginalized are being “centered” by social justice movements that overturn historical power structures. In practice, the dominatrix, stripped of all authentic erotic power and allure, becomes a new kind of patriotic hero defending the civic virtues of the American middle class. You can see it in this anecdote from the article about “Bob” and his dominatrix …

Then Bob saw a tweet from Goddess Alexandra Snow, a professional dominatrix and dungeon owner who operates Wicked Eden, a BDSM collective based in Columbus, Ohio. The tweet stated that any submissives who wanted to session with Snow in person would have to show proof of vaccination. Bob had been subscribing to Goddess Snow’s OnlyFans and “tributing” her (giving her money) for almost two years, and he got in touch with her to discuss whether or not he should get the vaccine. “It was less about convincing me and more about her confirming to me that it was the right thing to do,” he says. He got his final shot three weeks ago. “It [feels] good to know that I’m (hopefully) contributing to others not falling seriously ill,” he says. “And of course, it’s gratifying to know I’ve done something that Goddess Snow approves of.”

Somehow the whip of the domme and the warm embrace of the nanny state have become one and the same. The general plot, with Bob as a misguided but goodhearted fella who in the end learns a valuable lesson from a social better, is surely familiar to any American born in the era of after-school TV specials. You are being whipped, alright, but it’s for the good of the nation. It is purest cringe.

Just how many dominatrixes are enforcing these mandates that Rolling Stone thinks their efforts merit a story? I count fewer than five cited, but the article exemplifies a successful formula for faux-reported journalism that has become ascendant over the past decade. The journalist, beginning with her conclusions in hand, seeks out representatives from the list of marginalized American groups to highlight their special suffering and exemplary virtue in the context of a broader social issue. In this case, the national debate over vaccinations is reframed as a simple morality tale about the quiet heroism of dommes. “I specialize in toilet play, and I can’t do it with people who are unvaccinated,” the article’s subhed states, gratuitously reaffirming the headline’s premise that professional sexual sadists are making exceptional sacrifices in America’s public health battle, worthy of greater recognition. The effect of social and traditional media fusing together in a single memetic complex, is that it takes only a few dozen such stories bouncing off each other online to sustain an illusion of popular enthusiasm for this new sex-positive jingoism.

Of course all of this is playacting, but of the most virginal kind. There is no actual phenomenon of dominatrixes enforcing COVID morality. That is a fantasy, perhaps sexual in its own repressed way, that exists in the minds of the journalists who concoct this kind of story to dramatize the public morality that they have so thoroughly internalized. Everything in the Rolling Stone article may be strictly true and yet remains utterly false. Don’t you get it? You’re all the subs, and we magazine writers are the real dommes whipping you for your own good. Ha. What a jolly joke. But just imagine!

It’s all enough to make you feel bad for the real perverts out there, who have to see the symbols of their deviance so remorselessly conscripted into the service of bureaucratic moralizing. Until you realize there are people even worse off—and it’s us.


Jacob Siegel is a senior writer at Tablet.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


News From Israel- August 16, 2021

News From Israel- August 16, 2021

ILTV Israel News


Firefighting efforts ongoing as thousands of acres, and climbing, burnt to nothing near Jerusalem.

As Islamic jihadists threatening to renew a war with Israel – Israeli author and journalist, Ben-Dror Yemini blaming, the west for the spread of such extremism. Stay tuned for his extended analysis.

A devastating series of earthquakes in the Caribbean. ILTV speak with Israaid volunteers at the epicenter of the disaster, in Haiti.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com