Archive | 2021/08/24

Twierdziła, że przetrwała Holokaust, ukrywając się z wilkami w lesie. Oszukała świat


Twierdziła, że przetrwała Holokaust, ukrywając się z wilkami w lesie. Oszukała świat

Marta Glanc


“Misha i wilki” – plakat filmu dokumentalnego – ALAMY LIMITED / Agencja BE&W

Kiedy belgijscy studenci, którzy poświęcili jej swoje prace artystyczne, dowiedzieli się prawdy, krzyczeli i płakali. Defonseca przyleciała do nich ze Stanów Zjednoczonych jako ocalała z Holokaustu. Opowiadała o tym, jak dzięki wilkom przetrwała czas wojny, stając się członkiem watahy. Jej wspomnienia przetłumaczono na 20 języków, a we Francji powstał o niej film. Prawda jednak okazała się okrutna dla każdego, kto pochylił się nad losem Mishy.
  • W 1997 r. wyszła książka o niesamowitej historii Mishy, która jako siedmiolatka ruszyła przez okupowane przez Niemców państwa na poszukiwanie swoich rodziców. W przetrwaniu miały pomóc jej wilki
  • Autorka Misha Defonseca twierdziła, że wszystko, co opisała, przeżyła na własnej skórze – chętnie opowiadała m.in. o tym, jak dołączyła do watahy wilków, a później zabiła nożem Niemca
  • Po sporze z wydawczynią Mishy – Jane Daniel – wyszła na jaw prawdziwa historia i prawdziwa tożsamość Mishy, której wcześniej udało się wygrać wielomilionowe odszkodowanie od Daniel
  • Historią Mishy zachwycali się czytelnicy w wielu państwach na świecie – we Francji nakręcono o niej film, a w 2021 r. ukazał się dokument, który opowiada o tym, jak kobiecie udało się oszukać wszystkich, iż jest ocalałą z Holokaustu

Ta historia zdawała się zbyt niewiarygodna, aby mogła być prawdziwa. Ale niemal wszyscy w nią uwierzyli. Najpierw byli to mieszkańcy Millis w Massachusetts. Dobrze znali Mishę, która przeprowadziła się do nich wraz z mężem z Belgii. Byli niewielką społecznością, ale mocno ze sobą zżytą. Kiedy usłyszeli, że Misha przetrwała Holokaust, byli w szoku. Kiedy dowiedzieli się, w jaki sposób to zrobiła, nie mogli wyjść z podziwu dla jej odwagi i wytrwałości.

– Zbierałam szczękę z podłogi. Misha była osobą ekscentryczną. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał taką więź ze zwierzętami. Opowiedziała mi swoją historię pewnego dnia, kiedy piłyśmy herbatę. Ze szczegółami – wspomina Pat Cunningham, jedna z jej przyjaciółek z Millis w filmie dokumentalnym “Misha i wilki”.

Miła, przyjacielska i kochająca zwierzęta sąsiadka opowiadała mieszkańcom Millis, że to właśnie dzięki wilkom przetrwała II wojnę światową. Jako siedmiolatka uciekła na poszukiwania rodziców, z którymi ją rozdzielono w ich rodzinnej Belgii. Jej rodzice zostali deportowani. A ona, jako kilkulatka, trafiła do rodziny, która jej nie kochała. Dlatego też spakowała trochę jedzenia i nóż, i zagłębiła się w las. Wśród drzew, wędrując przez kraje opanowane przez Niemców, miała przetrwać cztery lata. A wszystko dzięki… wilkom.

Dziewczynka – wilczyca. “Dzieliły się ze mną mięsem”

To właśnie fragmenty o tym, jak Misha została przyjęta do watahy wilków, wzbudzały największe zdumienie i zaciekawienie wśród osób, którym kobieta opowiadała swoją historię.

Pamiętam, że zostałam przyłapana przez rolnika. Widział, jak kradnę jedzenie z jego pola. Ze strachu zaczęłam uciekać, a on pobiegł za mną. Nagle odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam to wspaniałe zwierzę. Dla mnie wyglądało jak wielki pies

– mówiła Misha, wielokrotnie wracając wspomnieniami do tych wydarzeń podczas wywiadów i spotkań z czytelnikami swojej książki.

To nie był jednak duży pies, tylko wilk, a właściwie to wilczyca. Misha twierdziła, że stopniowo zdobywała jej zaufanie, aż w końcu stała się dla niej jak matka. Później obie dołączyły do watahy wilków. Misha zdobywała ich uznanie, akceptując to, że miała najsłabszą pozycję w stadzie. A w zamian dostawała od nich m.in. pożywienie – zawsze mogła zjeść resztki mięsa, które wilki jej zostawiały.

– Przyjęły mnie do stada i ochraniały – twierdziła Misha, która była w końcu znana z tego, że ma niesamowicie dobry kontakt ze zwierzętami. Sama mieszkała z wieloma kotami. Misha nie mogła określić, jak długo żyła razem z wilkami, ale to one sprawiły, że jej historię uznano za niezwykłą. Nie dość, że przetrwała Holokaust, to radziła sobie w lesie, bez pomocy innych ludzi. Wszyscy byli oczarowani.

Misha przekonała do siebie nawet ekspertkę od wilków Joni Soffron, która została jej przyjaciółką.

Misha różniła się od moich znajomych. Pomyślałam nawet, że powinna urodzić się jako zwierzę, a nie człowiek. Mówiła, że wilki przyjęły ją do stada i traktowały jak niższego rangą członka. Musiała wykazywać uległość i zachowywać się jak wilk, żeby móc z nimi być

– wspomina w dokumencie “Misha i wilki” w reżyserii Sama Hobkinsona.

Kiedy o tej historii usłyszała wydawczyni Jane Daniel, pomyślała: “To się sprzeda”. I zaproponowała swojej sąsiadce napisanie i wydanie wspomnień. Misha się zgodziła i już rok później – w 1997 r. – książka “Misha: A Memoire of the Holocaust Years” ujrzała światło dzienne. Polski tytuł to “Przeżyć z wilkami”, bo i na polski zostały przetłumaczone rzekome wspomnienia Mishy. A także na kilkanaście innych języków. Szybko stała się bestsellerem w Europie, a ekranizacją książki zainteresował się Disney.

Jane Daniel, pierwsza wydawczyni historii Mishy – Boston Globe / Contributor / Getty Images

Oko w oko z wilkiem. “Zawyła, a one odpowiedziały”

Ponieważ historia Mishy cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, pojawił się pomysł, aby zgłosić ją do programu Oprah Winfrey, która polecała najciekawsze lektury. Wszystko, o czym mówiła, sprzedawało się potem w milionach egzemplarzy. I udało się, bo Winfrey jak najbardziej była zainteresowana historią Mishy. I wysłała nawet ekipę, która sfilmowała Mishę z wilkami.

Rzekoma ocalała dzięki wilkom spotkała się z tymi zwierzętami na wybiegu u swojej przyjaciółki, wspomnianej ekspertki Joni Soffron. Misha stanęła oko w oko z bardzo dużym samcem. Początkowo zwierzę zachowywało się spokojnie.

Wilk był przyjacielski, Misha karmiła go serem. Ale nagle wilk postanowił położyć łapy na jej ramionach. Był wyższy od Mishy. A następnie otworzył pysk i objął szczękami jej głowę. Bardzo delikatnie. To trwało kilka minut. I nagle wszystko się skończyło. Wilk odszedł

– relacjonuje w dokumencie wydawczyni książki Mishy – Jane Daniel.

Później, zgodnie z relacją osób, które były świadkami spotkania Mishy z wilkiem, kobieta zawyła. A wszystkie wilki odpowiedziały jej tym samym. Mogłoby się wydawać, że Misha potwierdziła swoją niezwykłą więź z tymi zwierzętami. Jednak nagle jej nastawienie się zmieniło. Powiedziała swojej wydawczyni, że nie pojedzie do Chicago, aby wystąpić w programie Oprah. To był początek sporu między Mishą a Jane, który skończył się w sądzie.

Rok po wydaniu książki Jane Daniel została pozwana przez Mishę. Zarzucała ona swoje wydawczyni, że ta ją wykorzystała i traktuje jak maszynkę do robienia pieniędzy. Żądała od niej zwrotu praw autorskich, a także odszkodowania. W sądzie Jane Daniel nie miała szans z Mishą, ocalałą z Holokaustu, która podbiła serca ławników.

Werdykt? Autorce książki przyznano 22,5 mln dol. odszkodowania. Wszyscy byli w szoku, w największym jednak wydawczyni Mishy. Jane Daniel czuła, że jest skończona. Wyszła na potwora, który wykorzystał ocalałą z Holokaustu. Aż pewnego dnia pojawił się trop, który był dla niej nadzieją na wyjście z tej sytuacji.

Prawdziwa Misha

Jane w rozpaczy przeglądała wszystkie dokumenty zebrane w tej sprawie. I znalazła coś, co zwróciło jej uwagę. Imię i nazwisko panieńskie matki Mishy. Nic wielkiego? Ale sęk w tym, że Misha twierdziła, iż pamięta tylko imiona swoich rodziców. Nic ponadto.

Nagle coś zrozumiałam. Ona wie, kim jest. Wie, gdzie się urodziła. I wie, kim była jej matka. A rzekomo straciła tożsamość w czasie wojny

– mówi wydawczyni w dokumencie Sama Hobkinsona.

Jane postanowiła iść tym tropem. Uważa, że czuła się okropnie, grzebiąc w przeszłości osoby, która przetrwała coś tak strasznego. Ale nie widziała innego wyboru. Pomogła jej inna ocalała (jak się później okaże, jedyna w tej historii), belgijska genealożka. Ona powoli odkrywała prawdziwą tożsamość Mishy.

Tymczasem sama Misha podróżowała po świecie, spotykała się z czytelnikami swojej książki, nawiązywała nowe przyjaźnie. Jej książkę przejął francuski wydawca i zrobił z niej prawdziwy hit. W Belgii Misha polubiła się z profesorką psychologii, która wraz ze swoimi studentami przygotowała wystawę artystyczną zainspirowaną jej historią.

Misha chętnie występowała w telewizji. W jednym z wywiadów opowiadała o tym, jak miała zabić nazistę, który wcześniej zgwałcił kobietę. Zrobiła to nożem, który zabrała ze sobą do obrony. Często w takich momentach płakała. Kiedy oglądała fragmenty francuskiego filmu o sobie, reagowała bardzo emocjonalnie, wzruszała się. Była bardzo autentyczna.

“Misha i wilki” – plakat filmu dokumentalnego – ALAMY LIMITED / Agencja BE&W

Ale niestety była też oszustką. Okazało się, że Misha wcale nie jest Żydówką. Odnaleziono jej akt chrztu w Belgii. Nazywała się Monique de Wael. Ale to prawda, że jej rodzice zostali zamordowani przez Niemców, przez swoją działalność konspiracyjną. Ona sama jednak nie skończyła w lesie, ukrywając się przed wojną, a zwyczajnie, jak inne dzieci, chodziła w tym czasie do belgijskiej szkoły. Wychowywali ją babcia i dziadek.

Prawda wyszła na jaw dopiero w 2008 r. Czyli przez lata Misha z powodzeniem oszukiwała ludzi w różnych częściach świata.

“Tak, jestem Monique de Wael”

Możemy tylko sobie wyobrażać, jak czuli się przyjaciele Mishy, którzy wierzyli w każde jej słowo. A także poruszeni czytelnicy z różnych krajów. Wściekłość, złość, smutek, łzy. – Studenci stali na ławkach, nie panowałam nad sytuacją. Prawie rozpętali rewolucję – wspomina ten moment wykładowczyni, która zrealizowała z nimi projekt poświęcony życiu Mishy.

Co na to sama Misha? W wydanym oświadczeniu przyznała, że to prawda, iż naprawdę nazywa się Monique de Wael. “Ale chciałam o tym zapomnieć, odkąd skończyłam cztery lata. Moi rodzice zostali aresztowani, a mnie przygarnęli dziadek Ernest De Wael i wuj Maurice De Wael” – napisała Misha.

Jak dodała, nazywano ją córką zdrajcy, ponieważ jej ojciec pod wpływem tortur w więzieniu w Saint-Gailles miał podać nazwiska osób walczących w ruchu oporu.

Są chwile, kiedy trudno mi odróżnić rzeczywistość od mojego wewnętrznego świata. Historia w książce jest moja. To nie jest rzeczywista rzeczywistość — to była moja rzeczywistość, mój sposób na przetrwanie. Początkowo nie chciałam go publikować, ale potem przekonała mnie Jane Daniel. Proszę o przebaczenie wszystkich tych, którzy czują się zdradzeni.

Przeprosiny nie załatwiały jednak sprawy. Misha musiała oddać odszkodowanie, które dostała od swojej wydawczyni w Stanach Zjednoczonych. Niestety jej historia była wykorzystywana przez osoby, które uważają, że do Holokaustu nigdy nie doszło.

Misha nadal mieszka w Massachusetts ze swoim mężem. W 2021 r. znowu jest o niej głośno za sprawą wspomnianego już dokumentu “Misha i wilki”, który można obejrzeć na Netflixie.


Źródła: The Sun, Boston Globe, “Misha i wilki” reż. Sam Hobkinson


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


We can no longer ignore anti-Zionist Jews – opinion

We can no longer ignore anti-Zionist Jews – opinion

ELCHANAN POUPKO


Young anti-Zionist Jews have a straightforward question: Why can’t we have Judaism without Zionism?

AN ANTI-ISRAELI Jewish Orthodox activist wears a face mask with the Palestinian flag during a protest near the Israeli Consulate following a flare-up of Israeli-Palestinian violence in the Manhattan borough of New York City in May. / (photo credit: EDUARDO MUNOZ / REUTERS)

Who has not seen the PLO flag-wearing Neturei Karta Jews at the Israel Day Parade or any other pro-Israel rally? For decades we either laughed, nodded, dismissed, or were enraged by the anomaly of Jews publicly taking sides against the Jewish state. Yet, at no point did we need to address anti-Zionism in our community as something serious.

That has all changed over the past year. No. It is not just Peter Beinart saying Kinot on Tisha Be’Av for Palestinians displaced in 1948. A growing number of young Jews who have gone to our day schools may sit next to you in shul or be sitting at your Shabbat table. They deserve a thoughtful response from all of us.

Young anti-Zionist Jews have a straightforward question: Why can’t we have Judaism without Zionism? Fair question. Why can’t we have a day school education with no “Hatikva,” synagogues without Israeli flags upfront, rabbis that are not busy leading AIPAC missions to DC or trips to Israel, Hillel on campus without speakers coming to defend Israel, young Jews going on trips that are not Birthright trips to Israel, and Shabbat dinners that are not all about Israel-related content?

IN 2015 my wife and I began hosting Shabbat dinners. Since then, we have hosted more than 500 guests, most of whom we had never met previously. Most often, we did not know who our guests were until they walked through the door, nor did they know us. We had young Jews aspiring to become rabbis in Yeshiva University, Hebrew Union College and JTS. We welcomed guests from all various professional backgrounds, orientations from different countries and even had some non-Jewish tourists who wanted to see what a New York Shabbat table looked like. We had guests from across the political spectrum, some of whom worked professionally for non-profits from CAIR to AIPAC, Zionists, anti-Zionists, often people who cared for neither option – all were welcome.

This kind of big-tent Judaism is one that I passionately believe in, one in which all are welcome, and we create a space that is welcoming to all. That is the kind of community structure we should have. All must be welcome – Zionist or not. If there is a Jew who happens to have the opinion that Jews don’t necessarily need to have a state of their own, they must remain a welcome part of our community.

The new wave of anti-Zionist Jews changed this all.

The new anti-Zionist Jews are not like members of the Satmar Hassidic community who hold the theological belief that Jews should not have a state of their own until a miraculous messianic era. The new anti-Zionist Jews are Jews who have decided to wage war against other Jews. They are Jews who advocate for economic boycotts of Israel, which will rob other Jews of their means of livelihood; they are Jews lobbying to limit weapons sales to Israel, choking the Jewish state’s ability to defend itself, they are Jews seeking to tilt public opinion against Israel and seeking to diplomatically isolate Israel. This is not about Israel being in the land of Israel with all of the historical and religious meanings that might have; this is about waging war against the largest Jewish community in the world. It is about taking an active role in seeking to harm other Jews.

Peter Beinart could have taken whatever position he wanted on what the meaning of Zionism is. Joining Ben and Jerry’s campaign to actively boycott other Jews, whether they live inside or outside the Green Line, in Uganda or Iran, crosses a red line. It is the kind of behavior we cannot contain as a community. This brings us to why it is that Zionism plays a role in our communities when not religiously mandated or inspired.

Two things that have always brought together Jews regardless of place or ideology have been the concept of arevut – a commitment to the well-being of fellow Jews – and a shared belief in the need to secure the future of the Jewish people. Jewish institutions in America did not just pop up. They were built with immense sacrifices.

I think of my grandfather Rabbi Bernard Poupko who miraculously fled the Soviet Union in the 1930s just to come and help build Hillel Day School and much of the Jewish communal structure in Pittsburgh, or of my friend and hero, Rabbi Joseph Polak, who survived the Holocaust to become the Rabbi of Hillel in Boston University and raise funds to build one of the most beautiful and successful Hillel Houses in North America. They sweated and bled because of their commitment to the Jewish people and our shared future.

PASSIONATE ANTI-ZIONIST Jews are entitled to their opinions, but factually speaking, they have prioritized the cause of Palestinian nationalism over that of their fellow Jews. You can agree with them or disagree with them, but the fact is that they have abdicated one cause for the other. They have chosen to harm their fellow Jews in favor of advancing the Palestinian cause. They are entitled to that position, but by doing so, they have taken the exit door to our shared peoplehood.

Inclusion of anti-Zionist Jews is not about Zionism; it is about our shared peoplehood. When Ben and Jerry’s announced they would be boycotting Jewish communities beyond the Green Line, New York State Senator Simcha Eichenstein and many other hassidic store owners were the first to condemn the policy and announce a counter-boycott on Ben and Jerry’s products. These hassidic Jews may have never been in the Israel Day Parade and likely never sang “Hatikva,” but they knew that an assault on one of us is an assault on all of us. They knew what was behind the singling out of the Jewish State and that it was not about Achad Ha’am or the occupation – it was about being Jewish.

Finally and very sadly, being an anti-Zionist Jew can no longer be defined by Jews alone. We have seen over this past year increasing incidents of Jewish communities being attacked under the guise of the “Free Palestine” movement. Synagogues were vandalized, Jews of all ideologies have been attacked, and Jewish students on campus have been intimidated. Whether we like it or not, many antisemites and racists use the Palestinian issue as an excuse to physically and verbally attack Jews. Consequentially, anyone lending a hand to the Free Palestine Movement is lending a hand to a movement used to target Jews wherever they are – and that is the crossing of a red line – aligning oneself with organizations and individuals that are harassing Jews on campus, beating hassidic Jews on the streets of New York, and stabbing rabbis in Boston.

With COVID restrictions I don’t know when we will be hosting large Shabbat meals again. While I do not believe we will be able to share a space with anti-Zionist Jews, I do think they deserve answers and explanations to the real questions they have. I hope this is the first of many.


The writer is an 11th-generation rabbi, the president of EITAN – The American Israeli Jewish Network, a teacher and an author. He is a member of the Rabbinical Council of America and a member of its executive committee.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Palestinian killed in armed clash with Israeli security forces

Palestinian killed in armed clash with Israeli security forces

JERUSALEM POST STAFF


Palestinians opened fire at IDF soldiers who entered Balata to arrest a suspect.

A Palestinian gunman holds a weapon during the funeral of Palestinian Yazan Abu Tabekh, who was killed during an Israeli raid, in Jenin in the West Bank February 6, 2020 /  (photo credit: REUTERS/MOHAMAD TOROKMAN)

A Palestinian teenager was killed in an armed clash between Palestinians and Israeli security forces in Balata in the West Bank, east of Nablus, on Tuesday, according to Palestinian reports.

Imad Khaled Hashash, 17, joined a number of other Palestinians in a firefight against Israeli security forces who entered the town in order to conduct arrests. It is unclear if there were other injuries.

The IDF stated on Tuesday morning that Palestinian terrorists opened fire on soldiers from the roofs of buildings and that the soldiers responded by shooting towards the shooters.

As the soldiers prepared to leave the town, a disturbance broke out which including rioters throwing blocks and objects at IDF soldiers from the roofs of nearby buildings. One suspect was noticed attempting to throw a large object from a nearby roof on a soldier below him. One of the soldiers responded with fire and hit the suspect.

No soldiers were injured and the suspect the soldiers had entered the town to arrest was caught.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com