Archive | May 2022

Actor Liev Schreiber Says Jewish Grandfather’s Roots Inspired His Relief Efforts in Ukraine

Actor Liev Schreiber Says Jewish Grandfather’s Roots Inspired His Relief Efforts in Ukraine

Shiryn Ghermezian


Actor Liev Schreiber. Photo: Gage Skidmore/Wikimedia Commons.

Jewish actor and director Liev Schreiber told a radio program that his Jewish maternal grandfather’s ties to Ukraine pushed him to help residents of the country during the ongoing invasion by Russia.

The “Ray Donovan” star was in Poland last month serving food to Ukrainian refugees for Passover, and in March, he co-founded the BlueCheck Ukraine organization, which identifies, vets and provides financial support to frontline aid groups aiding Ukrainians.

At a recent fundraiser for BlueCheck Ukraine in Washington, DC, Schreiber spoke to NPR‘s “All Things Considered” about his grandfather Alex Milgram, a Jewish immigrant from Ukraine and Poland who survived the Holocaust.

“My mother and father separated when I was very young. And so in many respects, Alex … raised me in New York City,” Schreiber explained. “And he was a huge influence on me. And he died right after I got out of graduate school. And I had this kind of powerful, emotional feeling about him when he died that I hadn’t bothered to get to know him. And it was something that really motivated and inspired a lot of the work I did from that time forward.”

He added that when he saw images of the conflict in Ukraine, he connected to the crisis, and compelled to act. “It made me feel like I was related,” he said.

Schreiber also shared memories about his grandfather, telling the radio show, “he played football, and he was a hockey player. And there were all these things that people said Jews didn’t do that my grandfather did that I loved. He was the kind of guy that would slap me in the back of the head if I didn’t open a door for somebody — not hard, but hard enough.”

The filmmaker’s grandfather did not speak much about his experience in the Holocaust, Schreiber said. Still, his interest in learning about his grandfather’s past ultimately led him to write a screenplay about a young American who visits Ukraine to explore his heritage — which he scrapped before ultimately directing the film adaptation of “Everything Is Illuminated,” in 2005. The movie, which was Schreiber’s directorial debut, is about an American Jewish man who travels to Ukraine to find the woman who saved his grandfather’s life during the Holocaust.

Schreiber additionally praised Ukrainians for being “resilient and courageous” while facing war, and spoke about plans for continued aid efforts.

“That’s the thing that’s stuck in my mind right now — the families, the women carrying, you know, those suitcases behind them and heading for the border with their children while their men go off to the front lines to fight a battle in which they’re hugely outgunned and outnumbered,” he noted. “That is the big image in my mind and, I think, in everybody else’s. The challenge for me is, like, sustainability, like keeping everyone interested, you know, keeping this in the headlines, keeping people aware of what’s going on.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Kochaj obcego jak siebie samego

Kochaj obcego jak siebie samego

REDAKCJA


Fragment okładki „Chiduszu” 1/2022 / Autorka: Katarzyna Modzelewska

GDY UKRAINA STOI W OGNIU, A JEJ OBYWATELE SZUKAJĄ U NAS SCHRONIENIA, SPRAWDZAMY, CO BIBLIA MÓWI O TRAKTOWANIU PRZYBYSZÓW I UCHODŹCÓW. 

OKŁADKA

Ceny szaleją, więc na stole nic więcej poza zupą nie wylądowało. W Ukrainie wojna. Na granicy z Białorusią, gdzie uchodźcy walczą o przeżycie, powstaje mur. Mur zapewne tak samo bezsensowny i nieskuteczny, jak ten między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Albo tak „rozwiązujący” konflikt, jak ten między Izraelem a Palestyną. Obrazu dopełnia afera podsłuchowa, w której rządy Polski i Izraela – wedle doniesień medialnych – w czasach rzekomego „największego kryzysu dyplomatycznego” ostatnich dekad, miały ze sobą wzorowo współpracować. Do naszego smutnego stołu trzeba by jeszcze dodać to, że inflacja i szalejące ceny papieru zbiegły się w czasie z obniżeniem o połowę dotacji, którą MSWiA przyznaje nam na wydawanie „Chiduszu” w ramach wsparcia dla mniejszości. Gdyby nie pomoc organizacji żydowskich, musielibyśmy zakończyć działalność. 

PLOTKI NA CIĘŻKIE CZASY

Trochę na przekór okolicznościom postanowiliśmy nie tylko dalej wydawać „Chidusz”, ale i stworzyć na poprawę humoru Plotkies – nowy plotkarski dział z krótkimi artykułami. Dowiecie się z niego między innymi o tym, czy popularny, pomarańczowy „emenems” jest Żydem, oraz jak bardzo sexy jest Paul Rudd (czyli m.in. mąż Phoebe Buffay z Przyjaciół). 

Z TOBĄ NIECHAJ ZAMIESZKA

Kolejny raz wracamy do tematu migrantów i uchodźców. Mamy w pamięci niedawny atak terrorystyczny na synagogę w teksańskim Colleyville, ale przede wszystkim dramatyczną sytuację na granicy polsko-białoruskiej oraz widmo dalszych działań wojennych w Ukrainie. Joanna Maria Machel przypomina, jak ważne w Torze jest godne traktowanie obcych i przybyszów.

Mędrzec tanaicki, rabin Eliezer ha-Gadol, zapytał: „Dlaczego Tora ostrzegała w trzydziestu sześciu miejscach (a niektórzy mówią, że w czterdziestu sześciu) przed prześladowaniem gerim (obcych/innych)? Z powodu jego [człowieka] skłonności do zła” (tr. Bawa mecija 59b). Żadna inna micwa nie jest powtarzana tak często, jak ta związana z traktowaniem przybysza. Nawet szabat wspominany jest rzadziej. Skąd nacisk na tę kwestię i ciągłe jej przypominanie?

QUEEROWY STAN WYJĄTKOWY

Prawdziwa historia miłego, żydowskiego chłopca, który wstępuje do Kościoła Scjentologii i odchodzi z niego po dwunastu latach, aby stać się tą uroczą kobietą, którą jest teraz

W piątej części swoich wspomnień Kate Bornstein opowiada o tym, jak prawie zginęła, pnąc się po szczeblach kariery (i siedemnastometrowym maszcie) na okręcie flagowym scjentologów, o antysemityzmie w szkole i myślach samobójczych, a także o początkach życia w Nowym Jorku, swoim pierwszym małżeństwie i narodzinach córki.

Dziesięć minut po wschodzie słońca stałam na dziobie statku, patrząc w górę przez lornetkę. Rzeczywiście, na samym końcu poziomej belki tkwiła w bloczku zgnieciona flaga. Jedna z tych ładniejszych, które Hubbard wywieszał z dumą. Sygnalizowała, że Komandor jest na pokładzie. Podałam lornetkę George’owi, weszłam na drabinę i jak idiotka zaczęłam wspinać się na maszt. Pierwszych kilka metrów to była łatwizna. (…) 

Zanim zrównałam się z prawie czterometrową reją, minęło kolejnych piętnaście minut. Nie mogłam zwyczajnie sięgnąć stamtąd do bloczka – cholerstwo przymocowane było dobre półtora metra od miejsca, gdzie kurczowo trzymałam się drewnianej belki. Musiałam jednym ramieniem objąć maszt i zejść do pozycji, w której zawisnę pod reją. Wiedziałam, że w pewnym momencie nie będę mogła niczego się złapać. „Zrób tak, żeby było dobrze” – pomyślałam i skoczyłam. Piętnaście metrów pode mną jakaś dziewczyna pisnęła przerażona.

Udało się – zawisłam na rei w pozycji leniwca. Gdybym chciała, mogłabym z niezwykłą łatwością po prostu się puścić. Właśnie wtedy po raz trzeci w życiu poważnie pomyślałam o samobójstwie.

Przekład: Jolanta Różyło


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Kataryna: I komu to przeszkadzało?

Foto: PAP/Piotr Nowak


Kataryna: I komu to przeszkadzało?

Katarzyna Sadło


Tomasz Lis: „W Polsce media nie kontrolują władzy, to władza na różne sposoby kontroluje większość mediów albo przynajmniej na nie wpływa. Istnieje atrapa wolnych mediów. Kontrola władzy przez media jest iluzoryczna. Wpływ władzy na media jest faktyczny”.

Jest rok 1999, pijany prezydent Aleksander Kwaśniewski chwieje się nad charkowskimi grobami. Tomasz Lis jest szefem „Faktów“, ale jego widzowie taśm z pijanym prezydentem nie zobaczyli, dopóki nie nagłośnili ich inni.

Po latach Leszek Miller zdradził, jak się udało wymusić na wszystkich mediach zmowę milczenia. „W mroku alejek ogrodu Saskiego przekonywałem Zygmunta Solorza i Piotra Nurowskiego, aby Polsat nie emitował zdjęć zataczającego się prezydenta. W końcu uzyskałem deklarację, że jeśli inne stacje nie podejmą tematu, Polsat też tego nie uczyni. Inni wysłannicy prezydenta przynieśli podobne ustalenia”. Wbrew temu, jak mogliście to zapamiętać, TVN wcale nie przełamał zmowy milczenia, bo taśma trafiła do telewizyjnego sejfu z krótkim uzasadnieniem Mariusza Waltera „Chcecie mi stację wyp… w powietrze”.

Jest rok 2002, Lew Rywin przychodzi do Adama Michnika z korupcyjną propozycją w imieniu – ponoć – Leszka Millera. Tomasz Lis ciągle jest szefem „Faktów”. I choć Michnik o korupcyjnej propozycji Rywina opowiedział każdemu, kto chciał słuchać, przez 158 dni ani „Fakty”, ani żadne inne medium się o sprawie nie zająknęło. Trzeba było żartobliwej notki duetu Mazurek i Zalewski, żeby zmowę milczenia przełamać. Ale gdy Janina Paradowska w wywiadzie dla „Polityki” zadała Millerowi dość niewinne pytanie o aferę Rywina, ten interweniował u Michnika, żeby Michnik pomógł zablokować temat. Ostatecznie pytanie z wywiadu wycięto. Zaczepić o aferę próbowała też Monika Olejnik w rozmowie z ówczesnym ministrem sprawiedliwości. „Byłam pierwszą osobą, która zapytała Grzegorza Kurczuka o sprawę Rywina. Był zaskoczony. Ale inne media nawet nie podjęły tematu” – tak wspominała rozmowę, po której w środowisku medialnym zapadło zgodne milczenie.

Obserwuję media od dawna i wiem na pewno, że żadna władza nie była tak rozliczana jak obecna, bo trudno sobie nawet dzisiaj wyobrazić równie skuteczne wyciszanie niewygodnych tematów w prywatnych mediach.

Obserwuję media od dawna i wiem na pewno, że żadna władza nie była tak rozliczana jak obecna, bo trudno sobie nawet dzisiaj wyobrazić równie skuteczne wyciszanie niewygodnych tematów w prywatnych mediach. A to, że nie wszyscy mają ochotę zejść na poziom Tomasza Lisa, tylko tej debacie służy. Bo ten wybitny niegdyś dziennikarz jest teraz opozycyjnym odpowiednikiem prorządowych propagandystów. Tylko on akurat służy władzy, która dopiero przyjdzie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Symphonic Poem ‘Auschwitz’ by Greek Holocaust Survivor to Debut at Carnegie Hall Concert

Symphonic Poem ‘Auschwitz’ by Greek Holocaust Survivor to Debut at Carnegie Hall Concert

Shiryn Ghermezian


Carnegie Hall. Photo: StrangeTraveler/Wikimedia Commons.

A symphonic poem written by an Auschwitz survivor from Greece, who wrote the orchestral music in honor of those killed during the Holocaust, will make its debut at Carnegie Hall in New York City on Wednesday.

Michel Assael wrote the symphonic poem “Auschwitz” in 1947, after being freed from the Nazi extermination camp, but it will heard for the first time publicly this week.

The Carnegie Hall concert is sponsored by the Holocaust Memorial and Tolerance Center of Nassau County, and also pays tribute to Austrian composer and conductor Viktor Ullmann, who was killed in the gas chambers at Auschwitz. The event will honor two Holocaust victims — one who survived and one who was murdered.

“It’s powerful. The first few minutes feels very unresolved and that must be the fear in the beginning of what he was trying to express,” Assael’s daughter, Deborah Assael-Migliore, told CBS News after hearing her father’s 100-plus-page work during a rehearsal. “His whole experience of what he told me when I was growing up, all the stories I’m hearing in his musical language.”

Assael, a Jewish musician and composer from Salonika, Greece, was deported to Auschwitz in 1943, where he played the accordion in an orchestra of prisoners. Assael’s two sisters also survived the war because they were musicians performing in the group.

Dr. Albert Menache, a physician and fellow prisoner at Auschwitz, also played in the orchestra and recommended for Assael to join the group. After his liberation, Dr. Menache wrote a memoir, which inspired Assael to pen a score in memory of all the victims of the Holocaust. The score remained in a box since 1946, never transcribed or performed, until its recent rediscovery. Both Assael and Menache moved to New York after the war.

“For me, personally, I knew my father more as a bandleader, which is how he knew the entire community I grew up in, yet this is a validation of his skills as a serious composer,” Assael-Migliore said to CBS about her father’s work. “On some level, after he wrote a certain amount of composition, he gave up composing. So for this to happen, it’s like his moment. His moment is here and it’s at Carnegie Hall.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Trzy etapy stworzenia

Trzy etapy stworzenia [Komentarz do parszy Be-reszit]

RABIN JONATHAN SACKS


„Stworzenie zwierząt”. Szkic nieznanego twórcy, Niderlandy, XVI wiek /fot. The Metropolitan Museum of Art

PARSZA BE-RESZIT

„I rzekł Bóg: «Niech się stanie (…)». I stało się (…). I widział Bóg, że dobre”.

To zdanie rozpoczyna najważniejszą i najbardziej rewolucyjną opowieść o stworzeniu w dziejach ludzkiej duchowości.

Raszi w swoim komentarzu cytuje rabina Icchaka, który zastanawia się, dlaczego Tora zaczyna się od historii stworzenia. Twierdzi on, że jako księga praw – zbiór przykazań spajających dzieci Izraela w jeden naród – powinna rozpoczynać się pierwszym z nich. To jednak pojawia się dopiero w dwunastym rozdziale księgi Szemot.

Według rabina Icchaka Tora zaczyna się historią narodzin wszechświata, aby uzasadnić przekazanie Erec Israel ludowi Izraela. Stwórca świata jest więc tym samym jego właścicielem i zarządcą. Jego dar nadaje tytuł. Roszczenia Żydów do tej ziemi mają inne podstawy niż roszczenia jakiegokolwiek innego narodu. Wynikają bowiem nie z arbitralnych faktów związanych z osiedleniem: historycznych powiązań, podbicia terytorium czy międzynarodowej umowy (choć w przypadku współczesnego Państwa Izrael wszystkie trzy mają zastosowanie). Nadrzędne znaczenie roszczeń Żydów ma swój początek w słowie samego Boga, który w dodatku uznawany jest przez wszystkie trzy wielkie monoteistyczne religie: judaizm, islam i chrześcijaństwo. Tak wygląda upolitycznione odczytanie pierwszego rozdziału księgi Be-reszit. Pozwolę sobie jednak zasugerować inną (nie sprzeczną, ale dodatkową) interpretację.

Jednym z niezwykłych założeń Tory jest wezwanie ludzi, stworzonych na podobieństwo Boga, do naśladowania Go. „Świętymi bądźcie, bom święty Ja Wiekuisty Bóg wasz!” (Wa-jikra 19:2). Przyjrzyjmy się słowom Majmonidesa:

Mędrcy nauczali: „Tak jak o Bogu mówi się, że jest miłosierny, tak i ty bądź miłosierny. Tak jak Jego nazywa się litościwym, i ty bądź litościwy. Tak jak On jest święty, i ty bądź święty”. Również prorocy przypisywali Wszechmocnemu wiele różnych atrybutów – niezwykłą cierpliwość, nieporównywalną dobroć, absolutną cnotę, prawość, doskonałość, potęgę, siłę i tak dalej – aby nauczyć nas, że te wartości są dobre i słuszne, i że człowiek powinien je u siebie doskonalić, a w ten sposób naśladować Boga tak dokładnie, jak to tylko możliwe (Miszne Tora, Hilchot deot 1:6).

Pierwszy rozdział księgi Be-reszit kryje więc w sobie doniosłe wyzwanie: Bóg jest stwórcą, więc i my powinniśmy tworzyć. W procesie kreacji tylko jedna istota (znana dotąd nauce) została obdarzona zdolnością nie tylko dostosowywania się do środowiska, ale i podporządkowywania go sobie. Człowiekowi dano zdolność kształtowania świata, bycia aktywnym w stosunku do wpływów i okoliczności, które go otaczają:

Egzystencja zwierzęcia jest niegodna, ponieważ jest bezradna. Istnienie człowieka jest godne, ponieważ jest pełne chwały, dumne i silne. Starcy, którzy nie mogli walczyć z chorobą i w wielkiej liczbie poddali się z poniżającą bezsilnością żółtej febrze lub innej pladze, nie mogli pretendować do statusu godnego człowieka. Tylko ten, kto buduje szpitale, wynajduje metody leczenia i ratuje życie innych może otrzymać błogosławieństwo godności (…). Cywilizowany człowiek zdobył ograniczoną kontrolę nad przyrodą i stał się pod pewnymi względami jej panem. Dzięki władzy zdobył również godność. Władza sprawiła, że może lepiej spełniać swoje powinności[1].

Pierwszy rozdział Be-reszit uczy nas zatem, jak w trzech krokach stać się stwórcą. Pierwszy etap to powiedzenie „niech się stanie”, drugi „i stało się” i trzeci to dostrzeżenie, że to, co uczyniliśmy, „jest dobre”.

Nawet pobieżnie patrząc na ten model tworzenia, zauważymy coś niezwykłego, co zaprzecza zdrowemu rozsądkowi: prawdziwą siłą twórczą nie jest nauka czy technologia per se, ale słowo. To ono formuje wszystko, co istnieje.

To, co rzeczywiście wyróżnia Homo sapiens od innych gatunków zwierząt, to zdolność mowy. W Targum Onkelosa ostatnie słowa wersu „I tak utworzył Wiekuisty Bóg człowieka z prochu ziemi, i tchnął w nozdrza jego dech żywota, i stał się człowiek istotą żyjącą” (Be-reszit 2:7) przetłumaczone są jako „I zmienił się człowiek w ruach memalela”, w mówiącego ducha. Dzięki zdolności mówienia możemy również myśleć, a co za tym idzie, wyobrażać sobie świat inny niż ten, który istnieje obecnie.

Proces tworzenia zaczyna się od słowa, idei, wizji, marzenia. Język, a dzięki niemu możliwość pamiętania odległej przeszłości i konceptualizowania przyszłości, jest centralnym elementem wyjątkowości istot stworzonych na obraz Boga. Tak jak On stworzył świat natury przy użyciu słów („I rzekł Bóg (…). I stało się…”), tak i my tworzymy ludzki świat z ich pomocą. Dlatego w judaizmie słowa są traktowane bardzo poważnie. W Księdze Przysłów czytamy: „Śmierć i życie są w mocy języka” (18:21). Już pierwsze słowa Tory, sam początek historii stworzenia, są zapowiedzią żydowskiej doktryny objawienia, która mówi, że Bóg ujawnia się ludziom nie w Słońcu, gwiazdach, wietrze czy w burzy, ale w słowach i poprzez słowa, które są święte i dzięki którym stajemy się partnerami Boga w dziele zbawienia.

„I rzekł Bóg: «Niech się stanie (…)». I stało się…”. Drugi etap tworzenia jest dla nas najtrudniejszy. Spłodzić ideę to jedno, czym innym jest wprowadzenie jej w życie. „Między zamiarem/ A czynem/ Pada cień”, jak pisał T. S. Elliot[2]. Między intencją a faktem, marzeniem a rzeczywistością, leżą zmagania, sprzeciw i zawodność ludzkiej woli. Zbyt łatwo jest po nieudanej próbie nabrać przekonania, że cel jest niemożliwy do osiągnięcia, że świata nie da się zmienić i że wszystkie ludzkie wysiłki skazane są na porażkę.

Jest to jednak wniosek charakterystyczny dla myśli starogreckiej, nie żydowskiej. To Grecy wierzyli, że pycha i przesadna arogancja (hybris) prowadzą do nieuniknionej kary (nemezis); że przeznaczenie jest nieubłagane, a my musimy się z nim pogodzić. W judaizmie jest odwrotnie – mimo że tworzenie jest trudne, skomplikowane, żmudne i pełne niepowodzeń, jest jednocześnie naszym podstawowym powołaniem. Jak powiedział rabin Tarfon: „Nie do ciebie należy dokończenie zadania, ale nie możesz też go zaniechać” (Miszna awot 2:16). Inne piękne rabiniczne sformułowanie głosi: machaszwa towa Ha-Kadosz baruch Hu mecarfa lemaase (Tosefta, Pea 1:4). Zazwyczaj tłumaczy się je jako: „Bóg traktuje dobrą intencję jak dobry uczynek”. Ja jednak wolę inne tłumaczenie: „Kiedy człowiek ma dobre intencje, Bóg pomaga zamienić je w czyny”. To znaczy daje nam siłę, aby prędzej czy później zrealizować plan.

Jeśli pierwszym etapem tworzenia jest użycie wyobraźni, drugi musi być związany z wolą. Świętość ludzkiej woli jest jednym z najbardziej charakterystycznych motywów w Torze. Wiele nurtów w filozofii, zwanych ogólnie determinizmem, bazowało na przekonaniu, że wola człowieka jest iluzją. Według zwolenników tych idei o naszym losie mają decydować inne czynniki – genetycznie zakodowany instynkt, społeczne i ekonomiczne okoliczności, odruchy warunkowe – a myśl, że sami możemy zdecydować o tym, kim jesteśmy, jest mitem. Judaizm jest protestem przeciwko ideom determinizmu, w imię ludzkiej wolności i odpowiedzialności. Nie jesteśmy z góry zaprogramowanymi maszynami – jesteśmy ludźmi obdarzonymi wolą. Tak jak Bóg, człowiek jest wolny, a Tora jest wielkim wezwaniem ludzkości do praktykowania odpowiedzialnej wolności i tworzenia takiego społecznego środowiska, które byłoby pełne szacunku wobec wolności innych. Wola jest mostem między „niech się stanie” a „stało się”.

Co jednak z trzecim etapem: „I widział Bóg, że dobre”? Ten etap najtrudniej nam zrozumieć. Co to zdanie oznacza? Wydaje się ono zbędne. Czyż nie wszystko, co stwarza Bóg, jest dobre? Judaizm to nie gnostycyzm ani wschodni mistycyzm. Nie uważamy, że zmysłowy świat, tak jak został stworzony, jest produktem zła. Przeciwnie, wierzymy, że jest on miejscem błogosławieństwa i dobra.

Być może owa fraza ma nas właśnie nauczyć, że nie powinniśmy prowadzić religijnego życia w wycofaniu się ze świata i odwróceniu się od jego konfliktów, w zachwycie mistycyzmem i nirwaną. Bóg chce, abyśmy stanowili część świata, brali udział w staczanych w nim bojach, doznawali jego rozkoszy i celebrowali jego zjawiskowość. Ale to nie wszystko.

Z powodu wykonywanej pracy zdarzało mi się odwiedzać więzienia i ośrodki dla nieletnich przestępców. Wielu z podopiecznych tych miejsc to potencjalnie dobrzy ludzie, którzy tak jak my mieli marzenia, nadzieje, pragnienia i aspiracje. Ich życiowym celem nigdy nie było zboczenie na kryminalną ścieżkę. Tragizm ich sytuacji polegał na tym, że zazwyczaj pochodzili z dysfunkcyjnych rodzin i dorastali w trudnych warunkach. Nikt nie poświęcił im wystarczająco dużo czasu i uwagi, nie wspierał ich. Nie uczył, jak radzić sobie w świecie, jak osiągać zamierzone cele poprzez ciężką pracę i perswazję zamiast przemocy i łamania prawa. Wszyscy oni byli pozbawieni szacunku do samych siebie i poczucia własnej wartości. Nikt im nigdy nie powiedział, że są dobrymi ludźmi.

Zauważenie w człowieku dobroci i powiedzenie mu o tym jest jednym z największych aktów tworzenia. Być może istnieją ludzie bezwzględnie źli, ale nie ma takich wielu. Niemalże w każdym z nas kryje się coś pozytywnego i wyjątkowego, ale bardzo łatwo jest to uszkodzić – aby te cechy mogły rosnąć i wydawać owoce, potrzebują światła uwagi i pochwały. Widzenie w ludziach dobra i danie im możliwości przejrzenia się w lustrze naszego szacunku pomoże im stać się najlepszą wersją siebie. W Talmudzie jest powiedziane: „Większym niż ten, który sam czyni dobro, jest człowiek, który skłania innych do szlachetnych czynów” (Bawa batra 9a). Poprzez pomaganie innym w dążeniu do bycia lepszym człowiekiem, rozpalamy w ich duszach kreatywność. Nie osiągniemy tego jednak poprzez krytykę i negatywne emocje, ale przez odnajdywanie dobroci w każdym człowieku i sprawianie, że ta osoba sama dostrzeże, rozpozna i posiądzie tę dobroć, a później zacznie nią żyć.

„I widział Bóg, że dobre” – ten etap jest również elementem procesu twórczego, najdelikatniejszym i najpiękniejszym ze wszystkich trzech. Kiedy dostrzegamy dobro w drugim człowieku, nie tylko częściowo je stwarzamy, ale napełniamy je twórczą mocą. Tak Bóg postępuje z nami i do takiego działania wobec innych nas powołuje.


[1] Joseph B. Soloveitchik, The Lonely Man of Faith, Nowy Jork 1992, s. 16-17.
[2] T. S. Elliot, The Hollow Men, [w:] Collected Poems 1909-1962, Londyn 1963, s. 92.
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com