Archive | June 2022

News From Israel- June 28, 2022

News From Israel- June 28, 2022

ILTV Israel News


The Knesset taking one step closer to collapse as legislators pass the bill to disband thru its first official reading

Hamas terrorists provoking Jerusalem with new rumors regarding their long-held Israeli captives

If you’re planning on traveling from Israel anytime soon – maybe you should reconsider. Extreme lines and baggage delays causing chaos at the terminal


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Iran: zbliża się lato gniewu

Iran: zbliża się lato gniewu

Amir Taheri
Tłumaczenie:
Małgorzata Koraszewska


Przez ostatnie dwa tygodnie w Iranie duża liczba ludzi, być może setki tysięcy, protestowała w ponad 100 miastach, by dać upust złości na system, który uważają za skorumpowany, niekompetentny i opresyjny. Protesty wywołało zawalenie się wieżowca w Abadanie, co pochłonęło dziesiątki istnień ludzkich. Po raz pierwszy niektórzy protestujący zaczęli skandować “Precz z Chameneim”, atakując “Najwyższego Przewodnika” Iranu. Na zdjęciu: zawalony budynek w Abadan, 23 maja 2022 r. (Zdjęcie: Tasnim News/AFP via Getty Images)

Przez ostatnie dwa tygodnie w Iranie masa ludzi, być może setki tysięcy, protestowało w ponad 100 miastach, by dać upust dla swojego gniewu na system, który uważają za skorumpowany, niekompetentny i opresyjny.

Równocześnie rząd stoi w obliczu groźby ogromnych braków chleba jeszcze w tym roku w związku z doniesieniami, że zapasy pszenicy spadły do rekordowo niskiego poziomu, podczas gdy rozmowy o zakupie w Rosji 6,2 mln ton pszenicy, (ponad połowy rocznej konsumpcji w Iranie), utknęły, jak się wydaje, w martwym punkcie.

Są też inne złe wiadomości dla rządu Iranu, ponieważ eksport ropy, który wzrósł dzięki decyzji administracji Bidena o zignorowaniu sankcji nałożonych przez Trumpa, wykazuje spowolnienie, częściowo z powodu konkurencji ze strony Rosji, która oferuje znaczne rabaty, aby przechwycić większą część udziału Iranu na rynku azjatyckim. Złą wiadomością jest również impas w rozmowach wiedeńskich, aby ożywić tak zwane “porozumienie nuklearne” i uwolnić Republikę Islamską od niektórych sankcji.

Czego więc powinniśmy oczekiwać od Republiki Islamskiej, która stanęła w obliczu wielkiej burzy, prowadzącej, być może, do lata protestów?

Nie jest to pierwszy raz, kiedy Irańczycy próbują pokazać swój gniew na stan kraju poprzez marsze protestacyjne. W rzeczywistości niektórzy Irańczycy robią to od pierwszych tygodni rządów chomeinistycznych duchownych w 1979 roku.

W ciągu ostatniej dekady Iran był świadkiem co najmniej trzech poważnych ogólnonarodowych wybuchów niezadowolenia, które wstrząsnęły reżimem, ale nie doprowadziły do żadnej istotnej zmiany. W każdym przypadku reżimowi udało się odzyskać kontrolę, stosując mieszankę przekupstwa i brutalności, jednocześnie wykorzystując fakt, że protesty nie wytworzyły spójnego przywództwa opozycji na szczeblu krajowym.

Dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej?

Chociaż jest jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić, niektóre fakty mogą wskazywać na zmianę.

Po pierwsze, poprzednie wybuchy niezadowolenia miały ograniczony zakres polityczny.

Niektóre, jak masowa demonstracja w marcu 1979 r., dotyczyły pojedynczych kwestii, takich jak protesty przeciwko zmuszaniu kobiet do noszenia hidżabu lub rozprawa z określonymi grupami politycznymi, jak miało to miejsce w latach 1981 i 1982.

Inne protesty dotyczyły interesów specyficznych grup, jak straty poniesione przez drobnych akcjonariuszy giełdy w Teheranie oraz inwestycje w firmy wydmuszki.

Inne odosobnione kwestie, które wywołały protesty, dotyczyły robotników transportu i trzciny cukrowej walczących o lepsze płace i warunki pracy oraz nauczycieli domagających się większej swobody akademickiej i bardziej sprawiedliwych wynagrodzeń.

Inne protesty dotyczyły pojedynczych kwestii politycznych, takich jak protest pod hasłem Zielony Ruch przeciwko domniemanym oszustwom wyborczym, które przyniosły Mahmoudowi Ahmadineżadowi drugą kadencję prezydencką.

Pomimo różnych motywacji i tematów, wszystkie te protesty miały jedną wspólną cechę: żaden nie był nastawiony na zmianę reżimu i wszystkie mieściły się w istniejącym systemie.

Jednak ostatnie protesty wydają się różnić pod wieloma względami.

Po pierwsze, głównym tematem, choć nie od razu dostrzeganym, jest zmiana reżimu.

Ruch ten został wywołany zawaleniem się wieżowca Metropole Tower w południowym mieście naftowym Abadan, który pochłonął dziesiątki istnień ludzkich. Początkowo winą za tragedię obciążano pozbawionego skrupułów lokalnego dewelopera, który dążył do szybkiego zysku.

Jednak w ciągu kilku dni w Abadanie pojawiła się ulotka, w której postawiono wiele pytań: “Kto dał mu pozwolenie na budowę? Miejscowy burmistrz? Kto mianował burmistrza? Minister spraw wewnętrznych? A kto mianował ministra spraw wewnętrznych?”. Ulotka kończyła się perskim przysłowiem: Ryba gnije od głowy, a nie od ogona!

Po raz pierwszy niektórzy protestujący zaczęli skandować “Precz z Chameneim”, atakując “Najwyższego Przewodnika” Iranu. Podsycił on powszechny gniew, odmawiając nawet odniesienia się do tragedii przez kilka dni, zanim poprosił swoje biuro o wystawienie mdłego listu solidarności z ofiarami. To skłoniło do dalszych haseł antyreżimowych, takich jak “Islamska Republika powinna zostać rozwiązana” i “Sajjed Ali [Chamenei], opuść kraj!”

W przeciwieństwie do poprzednich protestów, Chamenei przegapił okazję, by udawać, że staje po stronie protestujących, obwiniając niezidentyfikowanych urzędników za to, że nie są wystarczająco “islamscy”.

Kolejną różnicą tym razem było to, że wielu protestujących, a może nawet większość, reprezentowało szerokie spektrum opinii.

W niektórych miastach (co najmniej 10 czy 12) mogliśmy z pewną rzetelnością udokumentować hasła typu “Reza Szach, błogosławiona twoja dusza!”, nawiązujące do fali nostalgii za dawną monarchią Iranu. W przeciwieństwie jednak do niektórych poprzednich okazji, nawet ci protestujący, którzy nie odczuwali nostalgii za starą monarchią, nie kwestionowali tych haseł, nie mówiąc już o szybkiej ucieczce od demonstrantów, którzy je skandowali.

Jest to ważne, ponieważ może wskazywać, że reżim nie może rozwiązać tej sytuację przez kolejne apele do Irańczyków o kontynuowanie walki z upadłą monarchią, zamiast z obecnym despotyzmem.

A to może sygnalizować jeszcze ważniejszy rozwój sytuacji: dążenie do krajowego konsensusu w sprawie potrzeby zmiany kierunku, jeśli nie po prostu zmiany reżimu.

Do tej pory takie posunięcie zostało wstrzymane, ponieważ wielu przeciwników reżimu uważało jego pozostanie za swój drugi wybór, a na pierwszym miejscu każdy z nich stawiał własne interesy. Oznaczało to, że każda grupa wolałaby, aby obecny reżim pozostał na miejscu, aby zapobiec zastąpieniu go przez rywalizującą grupę opozycyjną.

Jest za wcześnie, aby powiedzieć, czy nastąpiła poważna zmiana w tym sposobie myślenia. Z tego jednak, co można było zebrać na podstawie niekompletnych informacji, różne grupy opozycyjne w Iranie wydają się zmierzać w kierunku przynajmniej taktycznej jedności.

Potencjalnie ważniejszą nowością jest poparcie okazane przez część klerykalnego establishmentu szyickiego w mieście Kom, który próbował kryć się za najłagodniejszą tradycją, zachowując jednocześnie uprzejme stosunki z rządzącym duchowieństwem i jego bazą militarną i siłami bezpieczeństwa.

Protesty otworzyły również coś, co mogłoby stać się wyłomem w chomeinowskim establishmencie, z niektórymi członkami islamskiego Madżlisu (namiastki parlamentu), wieloma finansowanymi przez państwo celebrytami i “islamskimi” intelektualistami, mistrzami dwuznaczności, mamroczącymi wyrazy poparcia dla protestujących i wzywającymi do zmiany reżimu.

Za wcześnie na przewidywania, czy protesty będą kontynuowane lub jak mocno się nasilą. Ale jedno jest jasne: coś pękło między reżimem chomeinistów a wieloma Irańczykami, tworząc lukę, której nie można już wypełnić zwykłymi hasłami.

Kiedy zbliżamy się do lata gniewu, Republika Islamska jest na arenie krajowej na najsłabszej pozycji od lat. Czy Iran zmierza do poważnego wstrząsu? Musimy poczekać i zobaczyć.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Early Muslim DNA remains found in Syria linked to Negev Bedouin, Saudis, Yemenite Jews

Early Muslim DNA remains found in Syria linked to Negev Bedouin, Saudis, Yemenite Jews

JUDITH SUDILOVSKY


To better pinpoint the genetics, the researchers conducted further analysis comparing their DNA sequences to that of 37 modern groups from the Middle East, Arabian Peninsula and the Caucasus.

Human remains in graves dated to the Umayyad. / (photo credit: JONATHAN SANTANA)

Two young people buried in an Umayyad Dynasty Era grave site in Syria share some DNA with a subgroup of modern-day Bedouin from the Negev Desert in Israel and to a lesser degree with Yemenite Jews, according to a recently published study.

Until recently important bioarcheological data was more difficult to retrieve due to the poor preservation of organic materials in harsh environments. Use of new technologies more capable of analyzing degraded material allowed researchers to analyze the DNA remains of the two individuals who had been found at a burial site at Tell Qarassa in modern day Syria, believing them originally to be from the Neolithic period.

The results of their research were recently published in the peer reviewed Communications Biology journal section of Nature. The study included researchers from Spain, Sweden, Syria, Turkey, the USA, the UK, France and Australia.

“ANCIENT DNA ANALYSIS is a powerful tool to provide a genomic snapshot of this dynamic period, giving insight into past demographic processes of a currently conflicted and inaccessible territory of the Levant,” the researchers wrote.

The team

The team, coordinated by archaeogeneticist Cristina Valdiosera of the University of Burgos, Spain, explored general patterns of genetic affinity to modern populations and initially compared the two newly sequenced ancient DNA samples from the Umayyad Era individuals to that of the published DNA sequences of 262 ancient individuals from the Near East, Western Europe, North and sub-Saharan Africa from a broad set of modern Middle Eastern, Arabian Peninsula, European and North African groups.

 Human remains in graves dated to the Umayyad. (credit: JONATHAN SANTANA)Human remains in graves dated to the Umayyad. (credit: JONATHAN SANTANA)

They found that the Umayyad Era DNA sequencing did not cluster around that of any published ancient Levantine individuals, and the ancient groups they were closest to were Bronze Age Canaanites and groups from Neolithic, Chalcolithic and Bronze Age Levant, according to the report.

The two Umayyad Era individuals fell between the modern genetic variations in the Middle East and Arabian Peninsula, leaning more toward that of the Arabian Peninsula, said the researchers.

To better pinpoint the genetics, the researchers conducted further analysis comparing their DNA sequences to that of 37 modern groups from the Middle East, Arabian Peninsula and Caucasus. The results positioned the Umayyad DNA remains between groups known to originate from or inhabiting the Arabian Peninsula, including Saudi, Yemenite Jews and two Bedouin groups, including a group in today’s Israeli Negev Desert, noted the report.

The two individuals in the study had been excavated in 2009 and 2010 before the on-going Syrian Civil War broke out. They had been buried on top of a prehistoric site and analysis of their DNA revealed that one was a 14 to 15-year-old male and the other was a 15 to 21-year-old female. The remains were radiocarbon-dated to the second caliphate of the Umayyad Dynasty in the seventh to eighth centuries, which was centered in Syria.

Analysis also showed a “clear genetic differentiation from other modern-day Levantines,” said the researchers.

IN A PRESS STATEMENT from Uppsala University in Sweden, evolutionary biologist Megha Srigyan, who conducted the data analysis during her Master’s studies at the university, said the genomic results came as quite a surprise.

“The two individuals seemed genetically different from most ancient or modern-day Levantines. The most similar – though not identical – modern-day groups were Bedouin and Saudis, suggesting a possible connection to the Arabian Peninsula,” she said in the press statement.

The remains were found in two narrow graves located close to one another on the surface level of the excavation site.

“The two individuals seemed genetically different from most ancient or modern-day Levantines. The most similar – though not identical – modern-day groups were Bedouins and Saudis, suggesting a possible connection to the Arabian Peninsula.”

Megha Srigyan

The researchers noted that though buried in accordance with early Muslim funerary rituals – their bodies positioned facing Mecca – they were not buried in a traditional Muslim cemetery. This may indicate that they had been members of a nomadic group or group of pilgrims or perhaps victims of a plague pandemic that broke out in the Middle East between 541 to 749 CE. linked to a specific recorded outbreak in the area in 698 CE, said the researchers.

The research team was planning to focus on a much older time period but their study combining archaeological, historical and bioarchaeological data provided them with new insights into the early Islamic period in modern-day Syria revealing what they believe to be remains of early Muslims in the Syrian countryside, they said in the press statement.

“The Middle East plays a central role in human history, harboring a vast diversity of ethnic, cultural and religious groups. However, much remains to be understood about past and present genomic diversity in this region,” the team said in their paper.

THIS LATE ANTIQUITY period was a period of cultural and religious upheaval in the Middle East associated with the emerging Arab Islamic empire, they added. The Byzantine Syria-Palestine region was conquered by Islamic Arabs in the first half of the seventh century CE and became the political center of the empire with the founding of the Umayyad caliphate in Damascus in 661.

However, the Arabization and Islamization of the area did not fully take place until the last decade of the seventh century led by the fifth Umayyad caliph ‘Abd al-Malik ibn Marwan ibn al-Hakam, they wrote, and the Aramaean, Byzantine and Christian legacy of the area interacted with the new Arab Islamic rule and cultural values for decades.In their paper the researchers also noted that another study on medieval individuals from Lebanon who had previously been identified as Crusaders had demonstrated their ancestry to be either European or local as well as a mixture of new genetic lineages between Europeans and Near-Easterners.

These DNA signals are not detected in modern Lebanese groups, they said, which suggests that the individuals were only transient in the area. They said the results of that study provided evidence of “genetic signatures of historical religious events” such as the Crusades which saw considerable movement from Europe to the Middle East, a mixing with local populations and, eventually, their dilution over time.

“It is thus clear that the present distribution of genetic diversity in the Middle East is the result of convoluted processes with culture as an additional level of complexity,” concluded the researchers.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


TV7 Israel News 27.06

TV7 Israel News 27.06

TV7 Israel News


Ø 1) Israeli President Isaac Herzog warns Israel’s enemies not to test Jerusalem’s determination to protect its citizens.

Ø 2) Israel, the United States, Egypt, Bahrain, Morocco and the United Arab Emirates hold a meeting in Manama to deliberate paths forward on bolstering security cooperation.

Ø 3) Iranian President Ibrahim Raisi insists that Israel’s efforts to widen its circle of peace will not help guarantee Jerusalem’s security.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: gen. Anders i jego armia przez komunistów byli postrzegani jako wrogowie

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: gen. Anders i jego armia przez komunistów byli postrzegani jako wrogowie

Anna Kruszyńska


Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski. Fot. PAP/A. Zawada

Sowieci, a także tzw. polski rząd w Warszawie zaczęli bardzo szybko postrzegać 2. Korpus jako zagrożenie nie tylko polityczne, ale również militarne. Bano się też gen. Andersa, który był postacią niezwykle charyzmatyczną i zdecydowanym antykomunistą – mówi PAP dr hab. Tadeusz Paweł Rutkowski, historyk z UW.

Polska Agencja Prasowa: 24 marca mija 80. rocznica ewakuacji Polskiej Armii ze Związku Sowieckiego na Bliski Wschód. Jak na polskich żołnierzy patrzyli zachodni alianci i jak w czasie zmieniał się obraz Amii Andersa?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Ocena Armii Andersa dokonywana przez aliantów zmieniała się w trakcie wojny. Pamiętajmy o tym, że polscy żołnierze wyszli ze Związku Sowieckiego bez uzbrojenia, w fatalnym stanie zdrowia, a także w pewnym stopniu zdemoralizowani, co było wywołane przejściami obozowymi. Wobec tego proces stawania się profesjonalną armią, czyli ciałem złożonym z ludzi zmotywowanych i poddanych dyscyplinie wojskowej, był rozłożony w czasie.

To w trakcie tego procesu pojawiały się oceny krytyczne, choć były one jednak jednostkowe i niedyskredytujące tej armii jako całości. Natomiast te późniejsze, bardzo pozytywne, oceny Armii Andersa wiązały się z jej działalnością bojową, czyli przede wszystkim z udziałem w bitwie pod Monte Cassino, następnie z przełamaniem linii Gotów, zdobyciem Ankony i bitwą o Bolonię.

PAP: Mimo szacunku ze strony państw alianckich polska powojenna rzeczywistość polityczna nie była przychylna Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie. Z jakimi dylematami musieli mierzyć się zarówno dowódcy, jak i żołnierze Armii Andresa?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Musimy mieć na uwadze fakt, że była to jednak armia bardzo specyficzna, dlatego że w ogromnym stopniu wywodziła się z ludzi pochodzących z Kresów wschodnich, którzy doznali prześladowań, bardzo często brutalnych i dotkliwych, ze strony Związku Sowieckiego, a także przeszli przez zesłania i sowieckie łagry. Podobny los spotkał ich rodziny. Część z nich została w Związku Sowieckim, część zmarła, a część w bardzo ciężkich warunkach zdrowotnych i psychicznych wyszła z wojskiem.

Była to zatem armia, która doświadczyła realnie, czym był Związek Sowiecki i komunizm. W związku z tym Armia Andersa w znacznie większym stopniu niż pozostałe części Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie kontestowała postanowienia konferencji w Jałcie. Żołnierze 2. Korpusu mieli także poczucie niemożliwości powrotu do swoich rodzinnych stron, które znalazły się w wyniku ustaleń konferencji w Jałcie w Związku Sowieckim.

Większość kadry oficerskiej i podoficerskiej, a także żołnierzy i ich rodzin zdecydowała się zatem pozostać na emigracji. Oczywiście część zdecydowała się jednak wrócić do swoich rodzin i domów. Dopiero po upadku Związku Sowieckiego okazało się nawet, że kilkuset z nich powróciło po prostu do Związku Sowieckiego, do swoich rodzin i gospodarstw – tam zostali ponownie poddani represjom.

PAP: Czy represje spotkały też żołnierzy, którzy wrócili do Polski?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Dla komunistów polskich, w tym zwłaszcza organów bezpieczeństwa stalinowskiej Polski, wszyscy żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ale andersowcy w pierwszym rzędzie, byli traktowani z definicji jako grupa osób podejrzanych.

Oczywiście nie wszyscy z nich trafili do więzień czy byli bezpośrednio represjonowani, natomiast byli pod czujną obserwacją i traktowani byli jak podejrzani, jak ludzie co najmniej drugiej, jak nie trzeciej kategorii. Przynajmniej do połowy lat pięćdziesiątych nie mogli znaleźć pracy, zwłaszcza w swoim zawodzie, mieli trudności z funkcjonowaniem w stalinowskiej rzeczywistości. Różne osoby dotknęło to w różnym stopniu, na pewno bardziej oficerów niż szeregowych żołnierzy. Władze komunistyczne jeszcze długo po okresie stalinizmu, walkę w Armii Andersa, podobnie jak udział w Armii Krajowej, uważały za plamę na życiorysie.

PAP: Jak wcześnie polscy komuniści zaczęli postrzegać Armię Andersa jako zagrożenie?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Zarówno Sowieci, a także tzw. polski rząd w Warszawie zaczęli bardzo szybko postrzegać 2. Korpus jako zagrożenie nie tylko polityczne, ale również militarne. Wynikało to po pierwsze z tego, że 2. Korpus gen. Andersa szybko się rozrastał. W ostatnich miesiącach wojny rekrutowano Polaków, którzy byli jeńcami z armii niemieckiej. Z kolei tuż po zakończeniu wojny do Armii Andersa wcielono polskich żołnierzy, którzy znaleźli się pod władzą aliantów. Widzimy zatem, że liczebność 2. Korpusu pod koniec wojny i tuż po jej zakończeniu nadal wzrastała, co nie mogło nie budzić obaw komunistów. Obawy budziło również to, że 2. Korpus stacjonował we Włoszech, które graniczyły z komunistyczną Jugosławią. Sowieci obawiali się, że tak blisko innego komunistycznego kraju znajduje się wojsko tak jednoznacznie nastawione antykomunistycznie. Obawiano się możliwości ingerencji Korpusu na Bałkanach, zarówno w Jugosławii, jak i w zaczynającej się w 1946 r. wojnie domowej w Grecji.

Ponadto 2. Korpus utrzymywał także kontakt z krajem, prowadził działalność, która wspierała antykomunistyczne podziemie w Polsce. W związku z tym przez komunistów od razu niemal zaczął być postrzegany jako wróg. Bardzo szybko rozpoczęła się akcja propagandowa, która miała na celu doprowadzenie do jego rozwiązania. To właśnie w jej wyniku w 1946 r. nastąpiło przeniesienie się 2. Korpusu do Wielkiej Brytanii, a następnie jego demobilizacja.

Komuniści bali się jednak samego Andersa, który w swoich poglądach był zdecydowanym antykomunistą, a do tego był człowiekiem charyzmatycznym. Od śmierci gen. Władysława Sikorskiego był najbardziej znanym polskim dowódcą. Miał za sobą głośny szlak bojowy, a także zaplecze w postaci wiernych mu zarówno oficerów, jak i żołnierzy – był otoczony osobistym uwielbieniem i kultem. Gen. Stanisława Maczka oczywiście ceniono, lubiano i ufano mu, jednak nie miał on takiej charyzmy, jaką miał Anders. Żołnierze Andersa w swojej masie stali za nim murem, mogli zatem w ocenie komunistów stanowić narzędzie działań militarnych, a także politycznych.

PAP: Wspomniał pan o propagandzie. Jaki obraz Armii Andersa był przez nią kreowany?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Argumenty stosowane przez komunistów były stosunkowo proste i do dziś pojawiają się w różnego rodzaju dyskursach. O żołnierzach 2. Korpusu mówiono, że to faszyści, reakcjoniści, a nawet wytykano im rzekome związki z hitlerowcami i chronienie Ukraińców z SS-Galizien.

Były to więc różnego typu zarzuty, które swoim charakterem miały dyskredytować politycznie, ale także moralnie. Gen. Anders i jego najbliżsi współpracownicy oraz dowódcy stali się przedmiotem kampanii nienawiści. Ukoronowaniem tej kampanii było w 1946 r. pozbawienie polskiego obywatelstwa przez tzw. polski rząd gen. Andersa, ale także kilkudziesięciu innych polskich dowódców.

PAP: Czy z czasem ten obraz w komunistycznej propagandzie się zmieniał?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Najbardziej intensywnym okresem tej propagandy były lata czterdzieste i pięćdziesiąte, czyli okres stalinowski. Wówczas widziano szczególne zagrożenie dla komunistów ze strony samego Andersa w związku z dalszym istnieniem 2. Korpusu, a następnie Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia w Wielkiej Brytanii, który stanowił zaplecze emigracyjne.

Anders był postacią wyklętą, rzucano w niego największymi i najgorszymi wyzwiskami. W ocenie komunistów był on symbolem reakcji, zła, faszyzmu, zbrodni i w ogóle tego wszystkie, co najgorsze. Po 1956 r. obraz Andersa kreowany w propagandzie zaczął się stopniowo zmieniać, aczkolwiek do końca PRL nie ukazała się ani biografia gen. Andersa, ani bardziej dokładne opracowanie dotyczące samego 2. Korpusu.

Wyjątek stanowiło wydane w latach pięćdziesiątych, a następnie wznawiane „Monte Cassino” Melchiora Wańkowicza, choć z bardzo ładnym niuansem. Mianowicie w oryginalnym wydaniu z 1945 r. na pierwszej stronie książki widniało duże zdjęcie gen. Andersa. W Polsce Ludowej pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1959 r., także z dużym zdjęciem, ale Wańkowicza. Książka ponadto również podlegała cenzurze, chociażby ocenzurowano nie tylko część samego tekstu, lecz i zdjęcia przedstawiające żołnierzy, którzy wyszli z łagrów, które do dziś robią bardzo duże wrażenie. Również w 1959 r. została wydana książka byłego adiutanta gen. Andersa, rtm. Jerzego Klimkowskiego, pt. „Byłem adiutantem gen. Andersa” (Warszawa 1959), w której zarzucał on swojemu byłemu dowódcy czyny wątpliwe moralne i stawiał go w złym świetle jako człowieka.

Z czasem zaczęto także pisać nieco więcej o armii na Wschodzie oraz o wyjściu ze Związku Sowieckiego. Jednak nadal w pracach tych podkreślano, że antysowiecko nastawiony Andres nie chciał walczyć o wolność Polski najkrótszą drogą, a wszystkie jego dokonania były przyćmione przez jego irracjonalny antysowietyzm. Stopniowo ta krytyka gen. Andersa przestała być tak ostra i publicystyczna, jednak nadal pisano o nim zazwyczaj bardzo źle, albo źle, przedstawiając jego działania zgodnie z interpretacjami sowieckiej historiografii, mniej lub bardziej zbilansowanymi. Od lat osiemdziesiątych można już było publikować wspomnienia żołnierzy Korpusu, opisy jego bitew, ale bez uwzględniania roli Andersa.

PAP: A jak obraz gen. Andersa i jego armii wyglądał w pamięci zbiorowej Polaków okresu PRL?

Dr hab. Tadeusz P. Rutkowski: Wśród żołnierzy i oficerów, którzy otaczali gen. Anders kultem, o którym już mówiłem, było wielu ludzi pióra – literatów, artystów, dziennikarzy. Zauważmy, że przecież Jerzy Giedroyc i środowisko paryskiej „Kultury” wywodziło się ze środowiska 2. Korpusu. W związku z tym na Zachodzie piśmiennictwo dotyczące pobytu i prześladowań Armii w Związku Sowieckim, a następnie działań militarnych Korpusu było bardzo duże i obszerne. Powstało wiele prac wspomnieniowych i historycznych, a także o charakterze publicystycznym.

Kiedy w Polsce w połowie lat siedemdziesiątych powstał drugi obieg wydawniczy, część z tych publikacji była przedrukowywana właśnie w drugim obiegu. To wówczas zaczął przebijać się mit gen. Andersa i jego żołnierzy. Ten obraz zaczął przenikać do szeroko pojętych elit, osób kontestujących komunistyczną rzeczywistość.

Polacy ten kult Andersa poznali także poprzez wyjazdy zagraniczne czy częściową emigrację. Nie można, zatem powiedzieć że do 1990 r., czyli do zmian ustrojowych w Polsce, postać gen. Andersa była wyjęta czy wręcz wycięta z polskiej pamięci zbiorowej, był w niej choćby dzięki przekazowi rodzinnemu, a następnie drugiemu obiegowi wydawniczemu i działalności emigracji polskiej. Na pewno jednak nie był w niej obecny w takim stopniu, na jaki zasługiwał, bo do tego byłby potrzebny normalny, niepodległy kraj.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com