Archive | 2022/06/12

Żydowski Sztab Kryzysowy [fragmenty reportażu]

Żydowski Sztab Kryzysowy [fragmenty reportażu]

REDAKCJA / MICHAŁ BOJANOWSKI


Fragment okładki „Chiduszu” 4/2022, który przedstawia ludzi pracujących w tzw. Białym Budynku (obok synagogi Nożyków w Warszawie) / Projekt okładki: Katarzyna Modzelewska

W REPORTAŻU ŻYDOWSKI SZTAB KRYZYSOWY („CHIDUSZ” 4/2022) MICHAŁ BOJANOWSKI PISZE O POMOCY UCHODŹCOM Z UKRAINY, JAKIEJ NA MASOWĄ SKALĘ UDZIELAJĄ WARSZAWSKIE ORGANIZACJE ŻYDOWSKIE. ZAPRASZAMY DO LEKTURY FRAGMENTÓW TEKSTU – M.IN. WYWIADU Z MICHAELEM SCHUDRICHEM (NACZELNYM RABINEM POLSKI), KARINĄ SOKOŁOWSKĄ (DYREKTORKĄ JOINTU W POLSCE) CZY MARTĄ SARACYN (JCC WARSZAWA).

.

„Już w czwartek rano, czyli w kilka godzin po ataku Rosji na Ukrainę, Karina Sokołowska, dyrektorka Jointu w Polsce, naradzała się z Lesławem Piszewskim, przewodniczącym Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, co robić. Sprawy potoczyły się bardzo szybko: w piątek podjęli decyzję, że zakładają gorącą linię dla uchodźców, a w sobotę byli już w drodze do Lublina, gdzie gmina prowadzi hotel Ilan w dawnej jesziwie. – Jechaliśmy jeszcze zupełnie na luzie – wspomina Karina. – Zatrzymaliśmy się nawet na śniadanie. To był chyba ostatni posiłek, jaki normalnie zjedliśmy. Potem pojechaliśmy do Kazimierza, gdzie przyjęliśmy grupę chasydów. W niedzielę zaczęliśmy organizować naszą ekipę na granicy. Na początku wysłaliśmy ich jako wolontariuszy, bo wydawało nam się, że to będzie jakaś krótka akcja. 

patronite-chidusz-magazyn-zydowski

W Lublinie czekali na nich już pierwsi uchodźcy. Głównie osoby z pieniędzmi, świetnie przygotowane do ucieczki. Odpoczęli w Ilanie, zapłacili za pobyt i pojechali dalej swoimi samochodami. Już wtedy jednak pojawili się też ludzie bez jakichkolwiek środków do życia. – Bez wahania podjęliśmy decyzję, że pokryjemy koszty ich utrzymania. I oczywiście odwołaliśmy wszystkie rezerwacje w hotelu – opowiada Lesław. Wszyscy dostali pokoje, wyżywienie i wszelką możliwą pomoc.

W poniedziałek, cztery dni po rosyjskiej inwazji, odbyło się spotkanie organizacji żydowskich działających w Warszawie. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że świat tak szybko okaże ogromne wsparcie. Idea była taka, żeby połączyć siły i działać jak najbardziej efektywnie. W ten sposób w tak zwanym Białym Budynku, tuż obok synagogi Nożyków przy Twardej 6, powstał Żydowski Sztab Zarządzania Kryzysowego. Niemal od początku wojny działa siedem dni w tygodniu przez całą dobę. W szczytowym momencie, gdy granicę przekraczało codziennie po kilkadziesiąt tysięcy uchodźców, na gorącej linii telefony odbierało dziewięć osób. – Transporty z darami przychodziły również w środku nocy. Nie potrafię nawet zliczyć, ile ton przerzuciłem własnymi rękoma – wspomina Lesław. – Życie postawiło przed nami wyzwanie, na które w ogóle nie byliśmy gotowi, ale nieskromnie mówiąc, sprostaliśmy mu.

Gmina żydowska oddelegowała do pomocy uchodźcom niemal wszystkich swoich pracowników. Właściwie zarzucono codzienne obowiązki i w ciągu kilku dni powstała sprawnie działająca, ogromna siatka pomocy. – Pomagamy Żydom i nie-Żydom, wojownikom, osobom cywilnym, każdemu, kto się do nas zwróci – dodaje Lesław. – Weszliśmy we współpracę z Kościołem prawosławnym, ponieważ w moim odczuciu ma on najlepsze kontakty w Ukrainie i wie, gdzie są ci najbardziej potrzebujący”.

I

Przed pamiętnym czwartkiem w Ukrainie mieszkało ponad dwieście tysięcy Żydów, z których większość do dzisiaj tam pozostała. Joint (czyli American Jewish Joint Distribution Committee albo JDC) bezpośrednio opiekował się blisko pięćdziesięcioma tysiącami podopiecznych skupionych w małych organizacjach pomocowych, tzw. Chesedach (hebr. łaska, dobroć). Były to osoby, o których w uproszczeniu można powiedzieć, że dostawały mniejszą lub większą pomoc socjalną. Wielu spośród nich nie mogłoby bez niej przeżyć. Samych pracowników Chesedów było około pięciu tysięcy, z czego większość stanowili nie-Żydzi. W lutym 2022 roku w Ukrainie było więcej osób, które przeżyły Zagładę, niż wszystkich członków organizacji żydowskich w Polsce razem wziętych. 

Michał Bojanowski: Przed chwilą ktoś tu wszedł i powiedział, że czekacie na jedenaście kobiet, które zostały zgwałcone.

Karina Sokołowska: Tak, to nowa sprawa. One są z Buczy. Dzisiaj przyjadą. Z uwagi na to, co przeszły, nie mogą być w żadnym z naszych ośrodków, musimy znaleźć im osobne, pięciopokojowe mieszkanie.

To są Żydówki?

Nie pytamy ludzi, którzy do nas trafiają, kim są, ani jakie mają pochodzenie. Jeśli ktoś został wysłany przez Chesed z drugiej strony granicy, to pewnie ma jakieś żydowskie pochodzenie, ale też niekoniecznie. W naszych ośrodkach i hotelach jest na przykład kobieta, której mąż jest Żydem i walczy w Ukrainie, a ona uciekła z trójką dzieci. Albo inna – jej mąż, Izraelczyk, może po nią wróci, a może nie. Inny pan poleciał do Tel Awiwu i ślad po nim zaginął – na miejscu została jego ukraińska żona. Również do naszego magazynu na Twardej może przyjść każdy, kto potrzebuje pomocy. Na pewno ją otrzyma. Liczba osób, którym pomagamy i które nie mają związku z szeroko rozumianą żydowskością, dotarła do nas dopiero, gdy w ośrodkach zaczęliśmy świętować Purim i szabaty. Sporo osób w ogóle nie wiedziało, o co nam chodzi [śmiech].

II

Michał Bojanowski: Ujęło mnie, że na Twardej pomoc dostanie każdy, kto się zgłosi. Niezależnie od narodowości czy religii. 

Naczelny rabin Polski Michael Schudrich: Dzwoni do mnie pewna kobieta – to był chyba trzeci dzień wojny – opowiada, że jej córka i synowa wraz z dziećmi nie mogą wsiąść do samolotu do Izraela, ponieważ nie mają aktualnych testów covidowych. Tyle że samolot odlatuje… za dziesięć minut. Mówię do niej, że w takim razie musimy szybko coś zadziałać. Na co ona do mnie, że ani ona, ani jej córka i synowa nie są Żydówkami. „Mój mąż jest Izraelczykiem, a dzieci są z pierwszego małżeństwa” – mówi. To było bardzo urocze – widocznie uznała, że jak rozmawia z rabinem, to musi takie sprawy od razu wyjaśniać. Powiedziałem jej, że w tej chwili to nie ma znaczenia. Zarezerwowałem im pokój w hotelu na Okęciu. Tu nawet nie chodziło o to, że one potrzebowały pieniędzy. Sytuacja je przerosła – uciekały z Ukrainy, dotarły na lotnisko, a gdy koszmar już miał się skończyć, okazało się, że nigdzie nie polecą. To taki moment, kiedy siadasz na walizce, masz łzy w oczach i nie jesteś w stanie się ruszyć. W takiej sytuacji trzeba poprowadzić kogoś za rękę: „Wstań, wyjdź głównym wyjściem z lotniska, naprzeciwko jest hotel, wejdź do środka i podaj swoje nazwisko”. Wszystko się udało, już dawno są w Izraelu.

III

Gdy wchodzę do jego biura, współzałożyciela Fundacji Puszke, Igor akurat debatuje z kimś ze sztabu kryzysowego na temat kobiety z Izraela, która poprosiła, aby eskortować jej rodziców od granicy do samolotu na Okęciu. – Musimy być bardziej asertywni – przekonuje Igor. – Jeśli jest to obywatelka Izraela, która normalnie pracuje, musi wsiąść w samolot i sama zająć się rodzicami. Aż tylu wolontariuszy nie mamy – zwraca się do mnie. – A ludzie bywają bardzo roszczeniowi. My natomiast każdego kolejnego dnia jesteśmy coraz bardziej zmęczeni.   

Michał Bojanowski: Jak dziś wygląda sytuacja? 

Igor Susid: Na granicy mamy wszystko dobrze ogarnięte – są tam nasi ludzie z samochodami, kartami kredytowymi, gotówką. Wypożyczyliśmy kampery i busa, podpisaliśmy umowy z firmami transportowymi. Jeśli trzeba kogoś przywieźć, to wystarczy jeden telefon i wszystko idzie bardzo sprawnie. Podobnie jest z zakwaterowaniem – nasi pracownicy zawsze znajdą łóżko, a jak nie znajdą, to wynajmą coś nowego. Niedawno zabieraliśmy z granicy dwudziestoosobową grupę Żydów. Podstawiliśmy autokar, ale blisko połowa miejsc pozostała pusta. Zaoferowaliśmy je każdemu, kto akurat przechodził i chciał jechać do Warszawy. Nie kręciliśmy nosem, gdy ktoś do autobusu wprowadzał zwierzęta. Nie pytaliśmy, czy mają pieniądze. Oczywiście nie zostawiliśmy nikogo na bruku. Dla wszystkich znaleźliśmy miejsca do spania, jedzenie, ubrania, leki.

Jednym z największych wyzwań są teraz problemy zdrowotne, z którymi przyjeżdżają uchodźcy. Dostaną PESEL…

…ale jak dostać się do lekarza? 

No właśnie. Jest sporo kobiet w ciąży, ktoś ma gangrenę na nodze, inny cukrzycę i trzeba mu natychmiast podać dawkę insuliny. Jeden pan w Śródborowie ma nadciśnienie, nie może spać, wzywanie karetki nic nie pomoże, bo to jest człowiek przewlekle chory. Okazuje się, że musimy zatrudniać pracowników socjalnych, którzy będą pracować w dwuosobowych grupach – aby mówić jednocześnie po ukraińsku, rosyjsku i po polsku.

Często jest tak, że chcesz pomóc komuś w jakiejś jednej małej rzeczy, a to otwiera cały wachlarz kolejnych problemów. Już nam się wydawało, że wszystko działa jak w zegarku. Podpisaliśmy umowy z firmami taksówkarskimi w Warszawie, które o każdej porze wożą na terenie miasta uchodźców. To ogromny krok, bo w pierwszych tygodniach robiliśmy to sami. I nagle wczoraj w nocy dostajemy telefon, że ktoś w złym miejscu wysadził pewną ciężarną kobietę i już kilku taksówkarzy nie może jej znaleźć. Na domiar złego ta pani zemdlała i nie ma z nią kontaktu. Leży najpewniej gdzieś na ulicy. Udało nam się ją namierzyć, zawieźliśmy ją do hotelu, ale trzeba było też szybko znaleźć dla niej lekarza. I tak naprawdę czterech pracowników zajmowało się nią od dziesiątej wieczorem do trzeciej nad ranem. I po kilku godzinach snu wrócili na Twardą.

IV

Gdy przychodzę na Chmielną, akurat kończą się zajęcia w świetlicy dla uchodźców. Spotykam Martę Saracyn, która na co dzień zajmuje się programami i komunikacją oraz zasiada w zarządzie Fundacji JCC Warszawa. 

Michał Bojanowski: Najważniejszym elementem waszej pomocy dla uchodźców jest świetlica. 

Marta Saracyn: Podjęłyśmy z Agatą Rakowiecką, szefową JCC, decyzję, że otwieramy świetlicę. Świetnie, dzieci przyszły, spędziły miło czas. Dopiero po kilku dniach zorientowałyśmy się, że przecież nawet nie wiemy, jak one się nazywają. Teraz już codziennie opiekunowie wypełniają odpowiednie zgłoszenia – imię, nazwisko, numer paszportu.

(…)

Czy do świetlicy przychodzą tylko żydowskie dzieci?

Głównie nieżydowskie. Powoli docieramy z naszą ofertą do osób w „żydowskich” hotelach i ośrodkach. To, co nas cieszy, to fakt, że ci, którzy już urządzili się w Warszawie, przyprowadzają do JCC dzieci na nasze regularne programy, np. do klubu Moadon, bo coś podobnego robili przed ucieczką w Kijowie. Doszło nawet do tego, że dwójka znajomych z Ukrainy odnalazła się u nas na zajęciach. To było tragiczne i urocze jednocześnie.

Pewnego dnia przyszła do nas dziewczyna i zapytała, czy może skorzystać z komputera. Nie szło jej, więc usiadłam obok. Pomagałam jej wypełnić aplikację o wizę. Ona mówiła do mnie po rosyjsku, ja odpowiadałam po polsku. Walczyłyśmy razem, było naprawdę ciężko. Strona odsyła cię na infolinię, infolinia na stronę. Można jeszcze napisać maila, ale to nic nie zmienia. W końcu udało się. Potrafię już teraz załatwiać wizy do Kanady.

V

W pamiętny tłusty czwartek Jakub Łysiak, menedżer generalny programu turystycznego Fundacji Centrum Taubego w Warszawie, idzie na modlitwę ekumeniczną pod ambasadę Ukrainy, a później na pokojową demonstrację pod ambasadę Rosji. Czuje, że to jednak za mało. 

Michał Bojanowski: Rozmawiałeś z ludźmi, których woziłeś? 

Jakub Łysiak: Zatrzymywałem się z nimi na ciepły posiłek. I zawsze wiązało się to z negocjacjami. Twierdzili, że nie są głodni. Nie mówię po ukraińsku ani po rosyjsku, więc za każdym razem dzwoniłem do znajomych, żeby z nimi pogadali. I zawsze okazywało się, że są bardzo głodni i że to ich pierwszy ciepły posiłek od wielu dni.

(…)

Za każdym razem w pewnym momencie kończyły się wolne miejsca. 

Był taki moment, że zatrzymałem się na jednej ze stacji benzynowych i przeszedłem załamanie nerwowe. Wiedziałem, że za parę chwil będę musiał znowu powiedzieć komuś, że przepraszam, ale nie ma dla niego miejsca. Tu nie chodzi o kurtuazję. Wyobraź sobie, że podchodzi do ciebie kobieta z kilkumiesięcznym dzieckiem. Nie jadła od dwóch dni, więc jeszcze zanim odjedziemy, musimy załatwić jej lekarza. Wolontariuszki karmiły ją jedzeniem dla dzieci, bo z nerwów nie była w stanie nic przełknąć. Wyobraź sobie, że musisz jej odmówić.

Jak układała się współpraca ze służbami? 

Dziwne to było. Masz świadomość, że kilkadziesiąt kilometrów na północ te same służby zachowują się wobec innych uchodźców tak zupełnie inaczej. Pamiętam, jak jeden mundurowy tłumaczył Ukraińcom, że nie zmieszczą się do autobusu. Mówił, że są przecież bezpieczni, że nie spadają im na głowy bomby, że mają ciepło i jest tu pełno jedzenia. Że muszą chwilę poczekać i znajdzie się dla nich transport. A kawałek dalej na północ…

VI

W Błękitnym Wieżowcu, w świetlicy prowadzonej przez Hillela, Centrum Taubego i ŻIH, pracuje Vitalina Paskarenko, związana od dawna z warszawskim Hillelem. W Polsce jest od ośmiu lat. Najpierw studiowała w Katowicach, a od 2017 roku mieszka w Warszawie. – Pochodzę z Borodzianki – zaczyna – tej słynnej Borodzianki spod Kijowa, której teraz już właściwie nie ma. 

Michał Bojanowski: Pracujesz tu, w świetlicy dla dzieci?

Vitalina Paskarenko: Właściwie to jest świetlica dla ich mam. Miejsce, w którym mogą odpocząć, porozmawiać ze sobą, przekonać się, że nie zdradziły Ukrainy. One mają często ogromne poczucie winy. Pomyślały o swoich dzieciach i uciekły z nimi, a teraz zjadają je wyrzuty sumienia. Wiele z nich wraca do Ukrainy. Wbrew pozorom nawet z praktycznego punktu widzenia nie można im się dziwić: w Polsce nie mają nikogo, większość z nich nigdy nie była za granicą. I nagle trafiają do ogromnego miasta. Naprawdę nie wiedzą, jak się tu odnaleźć. Nie mają żadnego wsparcia, są zdezorientowane, a jeszcze muszą zająć się dziećmi. W Ukrainie była mama, teściowa, mąż, koleżanki. Dzieci miały przedszkola, przyjaciół, zwierzątka, zabawki. Teraz nie ma niczego. Dlatego tutaj przychodzą.

(…)

A twoja rodzina? 

Błagałam, żeby przyjechali do Polski. Moja mama zdecydowała, że najpierw zawiezie rodzinę z Borodzianki do Lwowa, a potem wróci jeszcze po rzeczy. Kierowała małym samochodem, w którym była moja siostra z mężem, dwójka ich dzieci i mama mojego szwagra. Nie wiem, jak się zmieścili. Podczas drogi mijały ich czołgi, mama opowiadała, że nawet nie wiedziała, czy to nasze czołgi, czy nie nasze. „Zamknęłam oczy, zacisnęłam wargi i jechałam do przodu”, mówiła. „Mam rodzinę, dzieci, wnuków, muszę ich dowieźć do Lwowa”. We Lwowie został szwagier, a mama już nie mogła wrócić do Borodzianki po rzeczy. Już było za późno.

zydowski-sztab-zarzadzania-kryzysowego-twarda-6-warszawa-gmina-zydowska-w-warszawie-synagoga-nozykow-02Cały tekst reportażu dostepny jest w „Chiduszu” 4/2022. Zapraszamy do prenumeraty oraz zakupu elektronicznej wersji pisma w sklepie publio.pl


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


New film brings Eichmann’s Holocaust confessions to life using his own voice

New film brings Eichmann’s Holocaust confessions to life using his own voice

STUART WINER


Original recordings are dubbed over actors portraying senior Nazi figure and his interviewer before Israel put him on trial; he expresses pride in genocide, says has no regrets

Adolf Eichmann during his trial in Jerusalem (public domain)

Convicted Nazi war criminal Adolf Eichmann is heard but not seen in a new film as an actor mouths the words he used over 60 years ago to describe his key role in the Holocaust.

Eichmann, a key architect of Nazi Germany’s Final Solution, went into hiding after the war and was snatched from Argentina by Israeli intelligence in May 1960 to be put on trial in Jerusalem. Israel executed the top Nazi official by hanging in 1962 for his role in the mass murder of six million Jews.

Four years before he was captured, Eichmann gave hours of interviews to Dutch Nazi journalist Willem Sassen at the reporter’s home in Argentina. Sassen was one of many Nazis who also fled to the South American country after the war.

The recordings include remarks attributed to Eichmann that prosecutors presented at the trial, but that he denied at the time, including his clear declaration of having no regrets about the mass murder and even an expression of disappointment that millions more Jews were not killed.

Eichmann claimed in his defense during the trial that he was just a minor bureaucrat.

“In conclusion, I must say to you… I regret nothing. I have no desire to say that we did something wrong,” Eichmann said in the recordings.

“If we had killed 10.3 million Jews I would say with satisfaction ‘Good, we destroyed an enemy.’ Then we would have fulfilled our mission. And thus, to my regret, it was not to be,’” Eichmann is heard saying in parts of the recordings that feature in the film and in which he was apparently referring to the entire Jewish population of Europe on the eve of the Holocaust.

Actor Eli Gorenstein plays Eichmann in scenes in “The Devil’s Confession: The Lost Eichmann Tapes” that recreate the interview in which Eichmann described to Sassen and others how the Holocaust occurred.

To maintain an element of authenticity, while the actors mouth the exact words Eichmann and Sassen used, it is the original voices from the recordings that are heard on the soundtrack.

Screen capture from video of Israeli actor Eli Gorenstein as Nazi war criminal Adolf Eichmann in ‘The Devil’s Confession: The Lost Eichmann Tapes.’ (YouTube)

Sassen had proposed to Eichmann that he write his life story, and they conducted some 70 hours of interviews over six months.

As word of the sessions spread among the expat Nazis in the area, some came to the Sassen home to participate and hear, firsthand, about the Holocaust, producer Yariv Mozer told Channel 12 News.

According to Mozer, many of the other Nazis found it hard to comprehend that six million Jews were really killed, believing that it was a lie made up by the Jews themselves. The recordings captured their astonishment at being told that it was true.

In a recording, one of those present can be heard saying “It can’t be done, it can’t be.”

At that point, the recording machine was apparently stopped and only restarted later.

Sassen carefully transcribed all of the recordings and gave them to Eichmann for review, with the latter occasionally adding handwritten notes.

Eichmann was aware of the significance of what he was putting on the record and is heard instructing Sassen that the content must only be used for research and only be published after his death.

However, after Eichmann’s capture by the Mossad spy agency and his transfer to Israel, Sassen sold a story to Life, an American magazine. An article based on the interviews was published on November 28, 1960, with the title “I transported them to the butcher” and the byline “Adolf Eichmann.”

Weeks before Eichmann’s trial opened, a copy of the magazine was sent to the Israel Police, which still has it its archives. Six months into the trial itself, 700 pages of transcripts from the recordings were sent to Israeli prosecutors who used some of the material, though the court only accepted the pages that had Eichmann’s handwritten notes on them. It is not clear who had mailed the magazine or the transcripts to Israeli authorities.

Screen capture from video from the documentary film ‘The Devil’s Confession: The Lost Eichmann Tapes.’ (YouTube)

To counter Eichmann’s claims of being just a small cog, Israel’s attorney general and chief prosecutor Gideon Hausner presented him with the transcripts during the trial.

Eichmann rejected quotes from the transcripts — including some from the Life article — saying he needed to review the original recordings, which were not held by the prosecution. The Life magazine, he said, was quoting him out of context.

But, at the time, the original recordings were hidden.

Sassner had at first buried them at a secret location and then later handed them over to the Eichmann family, from where they eventually ended up at the German national archive in the city of Koblenz.

Tami Revah Hausner told the Kan public broadcaster that her father, Gideon Hausner, had “very much wanted to get his hands on the recordings.”

“If he had the sounds, the job would have been much easier,” she said. Hausner died in 1990.

A three-part series about the recordings will be broadcast on Kan starting June 7.

“The Devil’s Confession: The Lost Eichmann Tapes” is scheduled to be shown at the DocAviv Film Festival in Tel Aviv on May 29, where it is entered in the Israeli documentary competition.

It was made jointly by MGM and Tadmor Entertainment, with support from the Kan public broadcaster.


Jessica Steinberg contributed to this report.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Pro-Palestinian Activists in Boston Publish Map of Jewish Groups

Pro-Palestinian Activists in Boston Publish Map of Jewish Groups

i24 News and Algemeiner Staff


A pro-BDS demonstration. Photo: Wikimedia Commons.

Pro-Palestinian activists in Boston have published an online map of Jewish organizations across Massachusetts, in a move that drew condemnation from Israel’s Foreign Ministry and local members of Congress.

The Mapping Project, which is aligned with the anti-Israel Boycott, Divestment and Sanctions (BDS) movement, created the interactive map of “Zionist leaders and powerhouse NGOs” in the state with the goal to expose “local institutional support for the colonization of Palestine.”

The map includes a Jewish arts group, a Jewish high school, a Jewish newspaper and synagogues. The Pro-Palestinian activists also published the names, addresses and staff members of many Jewish organizations.

Boston’s communal Jewish organizations condemned the map in a joint statement, calling it an effort to “dismantle” the city’s organized Jewish community.

Lior Haiat, spokesperson for Israel’s Foreign Ministry, also condemned the map in a Twitter post, saying that it “is reminiscent of a dangerous antisemitic pattern of activity known from antiquity through the horrors of the 20th century: a pattern which has led to violence against Jews and their institutions.”

The map also got attention on Capitol Hill, where at least four Democrats in Congress condemned it — Representatives Ayanna Pressley, Jake Auchincloss and Seth Moulton from districts in Massachusetts and Ritchie Torres, who represents a district in New York.

“There is no doubt that antisemitism and organized, violent white supremacy are at a boiling point in this nation and threaten our communities,” Pressley said in a statement, adding, “It is not acceptable to target or make vulnerable Jewish institutions or organizations, full stop.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com