Archive | September 2022

„Idźcie na cmentarz”. Rocznica masakry w Babim Jarze

Babi_Yar_wiki_hahle_2.jpg [203.65 KB]


„Idźcie na cmentarz”. Rocznica masakry w Babim Jarze

Przemysław Batorski


29 września 1941 roku, w wąwozie o nazwie Babi Jar Niemcy rozpoczęli masakrę Żydów z Kijowa. W ciągu trzech dni rozstrzelali 33 771 osób. Była to największa masowa egzekucja od początku wojny, która przybliżyła realizację planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.

.Babiy-Jar_Kiev_1941_color_author-Johannes-Hahle.jpgEsesman przeszukuje rzeczy pozostawione przez ludzi rozstrzelanych w Babim Jarze. Zdjęcie Johannesa Hähle, Wikipedia, domena publiczna

Nieprzerwany potok ludzi

„Babi Jar” to nazwa dużego, rozgałęzionego wąwozu znajdującego się dziś w obrębie Kijowa. Przez stulecia znajdowały się w nim obozy wojskowe i cmentarze.

19 września 1941 r., niespełna trzy miesiące po ataku na Związek Radziecki, Niemcy zdobyli Kijów, biorąc do niewoli ponad 600 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej. Triumf być może uśpił ich czujność. 22 września budynki przy Chreszczatyku, reprezentacyjnej ulicy Kijowa, do których wprowadzili się niemieccy oficerowie, zaczęły eksplodować; bomby i miny z zapalnikami czasowymi zostały podłożone przez wycofujące się wojska radzieckie lub przez pozostałych w mieście agentów NKWD. Zginęło kilkuset żołnierzy wojsk okupacyjnych, co było ciosem dla Niemców, którym i tak brakowało sił do kontrolowania ogromnych podbitych terytoriów wschodniej Europy. Jak powiedział jeden ze świadków, „przestali się uśmiechać”[1]. Nesia Elgort zapamiętała Niemca krzyczącego na ulicy „– Partisan, Jude, kaputt!”[2].,

Kijów. Pożar miasta. Widoczna grupa niemieckich żołnierzy. Jesień 1941 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe


Kijów, zniszczone eksplozjami budynki przy ulicy Chreszczatyk, 1942. FOTO:FORTEPAN / Ungváry Krisztián, CC BY-SA 3.0., Wikipedia


Kijów, zniszczone eksplozjami budynki przy ulicy Chreszczatyk, 1942. FOTO:FORTEPAN / Ungváry Krisztián, CC BY-SA 3.0., Wikipedia

„Niemcy trzymali się prostej linii ideologicznej: jeżeli coś zrobiło NKWD, winą należy obarczyć Żydów”[3] – pisze Timothy Snyder. Nie miało dla nich znaczenia to, że Żydzi w większości przypadków nie mieli nic wspólnego z NKWD. Identyczny schemat wcielali w życie na Białorusi – po aktach sabotażu radzieckich partyzantów jednostki SS likwidowały bezbronnych mieszkańców wsi, głównie Żydów. Po wybuchach w Kijowie dowódcy Wehrmachtu, SS i policji podjęli decyzję o „odwecie” – miał być nim mord na Żydach, którzy nie zdołali uciec z miasta. Bezpośrednio odpowiedzialni za operację byli generał Wehrmachtu Kurt Eberhard oraz dowódcy niemieckich Einsatzgruppen: Friedrich Jeckeln, Paul Blobel i Otto Rasch.

„28 września (…) na skrzyżowaniach w mieście, na murach i płotach pojawił się rozkaz, by wszyscy Żydzi żyjący w Kijowie stawili się 29 września rano na ulicy Diegtiarowskiej, w rejonie cmentarza żydowskiego”[4]. Za niewykonanie rozkazu groziła kara śmierci. „Posłużono się kłamstwem, które miało wejść Niemcom w nawyk przy masowych rozstrzeliwaniach – celem było rzekomo przesiedlenie”[5].

Tłumy ludzi nieprzerwanym potokiem szły ulicą Lwowską, a na chodnikach stały niemieckie patrole. „Takie mnóstwo ludzi od wczesnego rana do samej nocy posuwało się po jezdni, że trudno było przejść z jednej strony Lwowskiej na drugą”. Trzy dni i trzy noce (…) [w] ulicę Lwowską, jak potoki do rzeki, wlewały się tłumy z ulicy Pawłowskiej, Dmitrijewskiej, Wołodarskiego, Niekrasowskiej. Za Lwowską zaczyna się ulica Mielnika, a dalej – odludna droga, nagie pagórki, wąwozy o stromych zboczach – Babi Jar. W miarę zbliżania się do Babiego Jaru nasilał się zgiełk, mieszając się z jękami i płaczem.[6] **********************************************

babi_jar_odezwa_wiki.jpg [166.71 KB]
Odezwa w języku rosyjskim, ukraińskim i niemieckim do Żydów z Kijowa,
wzywająca do zebrania się przy cmentarzu. Wikipedia

Młodzi i starzy, rodziny z dziećmi, ludzie z workami, wózkami, kołdrami, zapasami żywności podążali tysiącami w stronę żydowskiego cmentarza.

Pod otwartym niebem została zorganizowana kancelaria, stały biurka. (…) Z tłumu za każdym razem oddzielano po trzydzieści, czterdzieści osób i prowadzono pod konwojem do „rejestracji”. Ludziom odbierano dokumenty i kosztowności. Dokumenty natychmiast rzucano na ziemię: świadkowie mówią, że plac pokrył się grubą warstwą rozrzuconych papierów, podartych dowodów i legitymacji związków zawodowych. Następnie Niemcy zmuszali ludzi do rozbierania się do naga, wszystkich bez wyjątku (…). Nagim ludziom – mężczyznom i kobietom – zrywano z palców pierścionki.[7]

Niektórzy Żydzi jeszcze przed dojściem do „kancelarii”, gdy mijali uzbrojonych Niemców, zaczynali rozumieć, że nie idą na przesiedlenie, ale prawie nikt nie alarmował swoich towarzyszy. Tego dnia wielu Żydów, którzy przewidzieli, co ich czeka, popełniło samobójstwo. Inni powtarzali pogłoski o robotach przymusowych albo o wymianie rodzin żydowskich za niemieckich jeńców wojennych[8]. „Idźcie na cmentarz” – mówili Niemcy na pytania Żydów i Żydówek, którzy mieli małżonków Rosjan lub Ukraińców.

Może się wydawać, że Żydzi byli naiwni. Pamiętajmy jednak, że mieszkańcy ZSRR byli przyzwyczajeni do przesiedleń, wywózek, akcji tajnej policji, która nie tolerowała oporu.

W Babim Jarze – podobnie jak wcześniej w Kamieńcu Podolskim, Berdyczowie, miastach i niezliczonych małych miasteczkach i wsiach polskich Kresów, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, Besarabii, zachodniej Rosji – Niemcy prowadzili eksterminację masową z udziałem Einsatzgruppen, które w 1939 r. wymordowały w Polsce blisko 15 tysięcy Polaków i Żydów. Einsatzgruppen miały pozwolenie na niezależne działania za linią frontu i od czerwca 1941 r. wymordowały już kilkaset tysięcy mieszkańców zachodnich terytoriów ZSRR. Był to de facto pierwszy etap masowych mordów na przemysłową skalę.

Jelena Borodianska-Knysz, która wraz z czteroletnią córką szła na rozstrzelanie w wąwozie, wspominała (w relacji spisanej przez członka zespołu Czarnej księgi Ilji Erenburga i Wasilija Grossmana):

Po drodze do nas przyłączono jeszcze około stu pięćdziesięciu osób, nawet więcej. Nigdy nie zapomnę pewnej na oko piętnastoletniej dziewczynki, Sary. Trudno opisać urodę tej dziewczynki. Matka rwała sobie włosy z głowy, krzyczała rozdzierającym głosem „Zabijcie nas razem”… Matkę zabili kolbą, z dziewczynką nie spieszyli się, pięciu czy sześciu Niemców rozebrało ją do naga, co było dalej – nie wiem, nie widziałam.[9]

Oto dalszy ciąg jej opowieści:

Około północy rozległa się niemiecka komenda, żebyśmy się ustawili w szeregu. Nie czekałam na następną komendę, natychmiast wrzuciłam do rowu dziewczynkę i sama upadłam na nią. Sekundę później zaczęły na mnie spadać trupy. Potem zrobiło się cicho. Upłynęło około piętnastu minut – przyprowadzono drugą grupę. Znowu rozległy się strzały i do dołu znowu zaczęli spadać zakrwawieni, umierający i martwi ludzie.

Poczułam, że moja córka już się nie rusza. Przywarłam do niej, przykryłam ją własnym ciałem i zacisnąwszy pięści, podparłam nimi podbródek dziecka, żeby dziewczynka się nie udusiła. Moja córeczka poruszyła się. Starałam się trochę unieść, żeby jej nie przygnieść. Dookoła było bardzo dużo krwi. Rozstrzeliwanie trwało od godziny dziewiątej rano. Trupy leżały nade mną i pode mną.[10]

Niemiecki żołnierz chodził po ciałach i sprawdzał, czy ktoś nie przeżył. Dzięki temu, że stanął na Jelenie, nie otrzymała ciosu bagnetem.

Kiedy odszedł, podniosłam głowę. W oddali było słychać hałas. To Niemcy kłócili się z powodu ubrań – trwał podział.

Uwolniłam się, podniosłam, wzięłam na ręce córkę – była nieprzytomna. Poszłam jarem. Odszedłszy kilometr, poczułam, że córka ledwie oddycha. Wody nigdzie nie było. Zwilżyłam jej usta śliną. Przeszłam jeszcze kilometr, zaczęłam zbierać rosę z trawy i nawilżać nią usta dziecka. Powoli dziewczynka zaczęła dochodzić do siebie.[11]

Jelena wraz z córeczką ukryły się w piwnicy starej cegielni. Po kilku dniach kobieta odnalazła swoją ukraińską znajomą. U niej i dwóch kolejnych znajomych przemieszkała kilka tygodni. Nie była bezpieczna, bo po masakrze Niemcy i policjanci poszukiwali ukrywających się w okolicy Żydów: „przeczesywali nie tylko mieszkania, zaglądali do piwnic, jaskiń, wysadzali podłogi, podejrzanie zamurowane ściany, strychy, kominy”[12].

W dniach 29-30 września 1941 roku w Babim Jarze Niemcy zamordowali 33 771 osób. Tylko 29 osobom udało się przeżyć.

Babi Jar i technologia Zagłady

W Kijowie, a także Kamieńcu Podolskim, Rydze i innych miejscach masowych rozstrzeliwań SS-Obergruppenführer Friedrich Jeckeln tworzył metodę masowej eksterminacji, nazywaną niekiedy Sardinenpackung. Niemieccy żołnierze i esesmani wyprowadzali Żydów z getta (jeśli istniało już w danej miejscowości) lub tworzyli dla nich punkt zborny. Formowali ofiary w kolumny. Po doprowadzeniu do przygotowanych wcześniej masowych grobów zmuszali do rozebrania się i oddania kosztowności (w tej fazie dochodziło do gwałtów i innych okrucieństw). Potem ofiary musiały stanąć na brzegu masowego grobu lub położyć się na zwłokach już wcześniej zamordowanych osób. Niemcy zabijali przy użyciu karabinów, pistoletów i pistoletów maszynowych, strzelając w tył głowy.

jeckeln_yad_vashem_wiki.jpg [140.07 KB]
Friedrich Jeckeln. Yad Vashem/Wikipedia

Jeckelnowi zależało na ograniczeniu liczby niecelnych strzałów, zmniejszeniu zużycia pocisków, maksymalnym zapełnieniu grobów i dehumanizacji ofiar. Już w 1941 r. do władz SS zaczęły dochodzić sygnały o poważnych problemach psychicznych, jakich doświadczali szeregowi zbrodniarze – wielu z nich miało na sumieniu tysiące ofiar, bo łączna liczba żołnierzy Einsatzgruppen wynosiła około 3000, a zamordowali ponad milion ludzi.

Za rezygnację ze „służby” w Einsatzgruppen niemieckich żołnierzy nie spotykały żadne negatywne konsekwencje. Każdy mógł odejść, ale odchodziło bardzo niewielu. Lato i jesień 1941 roku były dla Niemców testem możliwości masowego rozstrzeliwania. Wynik nie zadowalał kierownictwa SS, które już na jesieni rozpoczęło eksperymenty z mordowaniem ludzi (sowieckich jeńców wojennych, osób chorych psychicznie) za pomocą ładunków wybuchowych i gazów bojowych – metody te miały w mniejszym stopniu wpływać na psychikę sprawców i bardziej pasować do planu przemysłowego wyniszczenia Żydów. Pod koniec 1941 r. – dokładna data nie jest znana – Hitler podjął decyzję o rozpoczęciu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” – eksterminacji europejskich Żydów za pomocą gazu w obozach zagłady zlokalizowanych w okupowanej Polsce.

Do października 1941 r. Niemcy rozstrzelali w Babim Jarze dalsze kilka-kilkanaście tysięcy osób. Chociaż zrezygnowali z masowych egzekucji jako podstawowej metody Zagłady europejskich Żydów, rozstrzeliwania w wąwozie prowadzili aż do 1943 r. Ogółem Niemcy zamordowali w tym miejscu nawet 70-100 tysięcy osób, oprócz Żydów także Ukraińców i Romów.

Sierpień 1943 r. przyniósł ostatni rozdział zbrodni w Babim Jarze. Wehrmacht był już w odwrocie – Armia Czerwona zbliżała się do Dniepru. Niemcy zmusili radzieckich jeńców wojennych do wykopywania zwłok osób rozstrzelanych w wąwozie. „Więzień Gajewski, zobaczywszy stosy trupów, postradał zmysły. Trupy w wyniku długiego leżenia pod ziemią scaliły się i trzeba je było oddzielać od siebie bosakami”[13]. Więźniowie na rozkaz Niemców układali zwłoki partiami po dwa tysiące na olbrzymich stosach drewna, oblewali ropą i palili. W ten sposób okupanci pozbyli się zwłok ponad 70 tysięcy osób. (Podobną akcję Niemcy przeprowadzili w 1943 r. m.in. w obozie zagłady Treblinka). Więźniowie domyślili się, że Niemcy będą chcieli ich zabić, rozkuli kajdany i rzucili się do ucieczki. Większość zginęła od kul niemieckich, ale kilkunastu udało się wymknąć[14]. Dołączyli do nielicznej grupy świadków, którzy po wojnie opowiedzieli o zbrodni.

Ofiary skazane na zapomnienie?

Po wojnie niektórych głównych sprawców zbrodni dosięgła sprawiedliwość – Jeckeln i Blobel zostali osądzeni i straceni, Eberhard popełnił samobójstwo w więzieniu, a Rasch zmarł na chorobę Parkinsona. Jednak w Związku Radzieckim Zagłada była po wojnie niemal tematem tabu. Oficjalnie nie istniało ludobójstwo Żydów jako osobna zbrodnia niemiecka. W sowieckiej narracji pod okupacją cierpiały „narody Związku Radzieckiego”, co było tylko częścią prawdy. Dlatego po wojnie nie wydano Czarnej księgi. Również w Kijowie lokalne władze blokowały jakiekolwiek próby upamiętnienia masakry w Babim Jarze. 

Babi_Yar_wiki_hahle_2.jpg [203.65 KB]
Babi Jar, 1 października 1941 roku. Sowieccy jeńcy wojenni pracują przy maskowaniu masowych grobów.
Zdjęcie Johannesa Hähle, Wikipedia, domena publiczna

Co gorsza, w 1961 r. doszło do tzw. katastrofy kureniwskiej (nazwa pochodzi od dzielnicy Kijowa Kureniwka) – lawiny błotnej, która zalała okolice Babiego Jaru, zabijając co najmniej 145 osób, a być może nawet 2000. Do lawiny doszło, bo wcześniej w miejscu masakry władze sowieckie utworzyły ogromny zbiornik odpadów z cegielni.

Pamięć o Babim Jarze w Związku Radzieckim przez długie lata żyła tylko w ukryciu. Masakra stała się tematem licznych dzieł sztuki, które były jednak cenzurowane przez władze ZSRR. W 1962 r. symfonię pod tytułem Babi Jar napisał Dmitrij Szostakowicz na podstawie wierszy Jewgienija Jewtuszenki (tekst został ocenzurowany). Wiersz o Babim Jarze napisał również Ilja Erenburg (władze go ocenzurowały). Obraz nawiązujący do masakry wykonał malarz Feliks Lembierski, pochodzący z Lublina. W 2006 r. Babi Jar, a także Kamieniec Podolski i inne zbrodnie Einsatzgruppen przedstawił w powieści Łaskawe – z perspektywy fikcyjnego esesmana – Jonathan Littell.

Babi Jar jest przykładem wielu zjawisk typowych dla Zagłady. Oprócz przemysłowej skali masakry, wymienić można samookłamywanie się prowadzonych na śmierć ofiar, udział w zbrodni żołnierzy Wehrmachtu, a nie tylko SS (przeczący rozpowszechnianemu po wojnie w Niemczech „mitowi czystego Wehrmachtu”), połączenie przez Niemców rzezi z systematyczną grabieżą mienia i wreszcie – nieliczne, ale zasługujące na szczególną pamięć przypadki ratowania Żydów przez nie-Żydów.

„Żydzi kijowscy zostali unicestwieni przez Niemców” – wspominał Dmytro Pasyczny, który wraz z rodziną, dzięki pomocy miejscowych księży prawosławnych, ukrywał się przez dziesięć miesięcy w domku cerkiewnym[15]. – „Ale wartościowe żydowskie książki z dużych bibliotek Kijowa Niemcy pedantycznie zapakowali i wywieźli, żeby za pośrednictwem agentów w krajach neutralnych sprzedać je do Ameryki i w ten sposób otrzymać walutę. Tak została rozwiązana przez Niemców «kwestia żydowska» w Kijowie”[16].

Dzisiaj za upamiętnienie ludobójstwa w Babim Jarze odpowiada powołana w 2016 r. instytucja pozarządowa Babi Yar Holocaust Memorial Center, która planuje budowę w Kijowie nowoczesnego muzeum i ośrodka edukacyjnego.


Przypisy:

[1] Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Warszawa 2011, s. 226.

[2] Ilja Erenburg, Wasilij Grossman, Czarna księga, tłum. Małgorzata Buchalik i in., oprac. Joanna Nalewajko-Kulikov, wstęp Marek Radziwon, Warszawa 2020, s. 57.

[3] T. Snyder, dz. cyt., s. 226.

[4] Ilja Erenburg, Wasilij Grossman, Czarna księga, dz. cyt., s. 635.

[5] T. Snyder, dz. cyt., s. 226.

[6] Ilja Erenburg, Wasilij Grossman, Czarna księga, dz. cyt., s. 63.

[7] Tamże.

[8] Tamże, s. 64.

[9] Tamże, s. 65.

[10] Tamże, s. 65-66.

[11] Tamże, s. 66.

[12] Tamże, s. 67.

[13] Tamże, s. 68.

[14] Tamże, s. 68-69.

[15] Tamże, s. 638.

[16] Tamże, s. 67.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


What Has the Game-Changing Abraham Accords Accomplished After 2 Years?

What Has the Game-Changing Abraham Accords Accomplished After 2 Years?

Israel Kasnett / JNS.org


Israel’s Prime Minister Benjamin Netanyahu, US President Donald Trump and United Arab Emirates (UAE) Foreign Minister Abdullah bin Zayed display their copies of signed agreements as they participate in the signing ceremony of the Abraham Accords, normalizing relations between Israel and some of its Middle East neighbors, in a strategic realignment of Middle Eastern countries against Iran, on the South Lawn of the White House in Washington, US, September 15, 2020. Photo: REUTERS/Tom Brenner/

 Jerusalem this week was in a festive mood as United Arab Emirates Foreign Minister Sheikh Abdullah bin Zayed Al Nahyan arrived to mark the second anniversary of the Abraham Accords.

On September 15, 2020, Sheikh Abdullah and Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu signed a normalization agreement known as the Abraham Accords, together with Bahraini Foreign Minister Abdullatif bin Rashid Al Zayani, at a ceremony on the White House lawn, chaired by then-US President Donald Trump.

While State Department spokesman Ned Price has in the past refused to call the Abraham Accords by name, referring instead to “normalization agreements,” the accords, forged during Trump’s tenure, led to normalized relations between Jerusalem and a number of Arab countries, namely the UAE, Bahrain, Morocco and, in partial measure, Sudan.

Most important, the accords have also led to a massive reconfiguration of Israel’s position in the Middle East, with the Jewish state now seen by Arab countries as an ally and asset, instead of a sworn enemy.

In a meeting with Israel’s President Isaac Herzog on Thursday, Sheikh Abdullah said, “This is historic, but I think in many ways this is a relationship which very few thought that in two years it would be as successful.”

Israel has spent much energy touting the success of the Abraham Accords and encouraging other countries to join. In July, US President Joe Biden visited Israel and Saudi Arabia, where there was speculation over warming ties between Jerusalem and Riyadh.

While Jordan and Egypt remain aloof from the developments, in part due to the Palestinian issue as well as widespread anti-Israel public sentiment in the two countries, the Abraham Accords, and Israel’s subsequent close ties with the UAE and Bahrain in particular, have led to agreements on everything from tourism to defense. Trade between the countries has reached approximately $2 billion annually and is expected to pass $10 billion within the next five years; Israeli officials point to this as a sure sign of success, with more to come.

But a poll in July by the Washington Institute reports that the proportion of those who view the Abraham Accords favorably in Saudi Arabia, Bahrain and the UAE “has dropped over the past year to a minority view,” David Pollock and Dylan Kassin said in an analysis.

According to them, “current attitudes contrast with the relative optimism exhibited by a significant percentage of Emiratis, Bahrainis, Saudis and even some Egyptians in the months after the announcement of the Abraham Accords.”

The authors also noted, however, that the data “indicates a countercurrent of openness to allowing business and social ties with Israelis in some parts of the Gulf, especially in comparison to their peers in Egypt, Kuwait and the Levant.” Opposition to allowing business or sports ties with Israel “remains at 85 percent in Egypt and 87 percent in Jordan despite long-standing official relations,” they wrote.

It is unclear whether there is a difference in these countries between the older generation, which has spent decades considering Israel as an enemy, and the younger generation, which is connected on social media and may have differing opinions on the subject.

Critics note that the Abraham Accords have failed in a number of ways. First, they have not led to new agreements with other Gulf Cooperation Council countries such as Oman, Qatar or Saudi Arabia, and they do not appear to have led to an improved view of Israel on the street. The agreements have also not led to any tangible improvement on the Palestinian front.

The March 2022 “Negev Summit” — a gathering of foreign ministers from Bahrain, Egypt, Israel, Morocco and the UAE, and facilitated by US Secretary of State Antony Blinken— went off course when Blinken used it to talk about the Palestinian issue instead of focusing on Iran, which was the original purpose of the gathering.

However, according to Gerald Feierstein and Yoel Guzansky of the Middle East Institute, “normalization has opened new opportunities for defense and security cooperation, especially among Israel, Bahrain and the UAE, which share a common perspective on the security threat posed by Iran.”

They said the Negev Forum that grew out of the Negev Summit, and which folded Egypt into the Abraham Accords coalition, “offered additional possibilities for cooperation on shared interests, including energy, food and water security, health and other issues.”

Jonathan Schanzer, senior vice president of research at the Foundation for Defense of Democracies, told JNS that “normalization is a process, not an event. There is no timeline or handbook for establishing warm ties after decades of enmity.”

Still, he remains optimistic about Israel’s ties with the UAE, Bahrain and Morocco. He is also confident that other Arab countries “will prioritize their national interests over the Palestinian issue.”

“Much of the region is undeniably ready to steer their countries toward stability and prosperity,” Schanzer said.

Others are optimistic as well.

Former Bahraini Ambassador to the US Houda Nonoo, the first Jewish ambassador to be appointed by an Arab country, told JNS, “We must celebrate the milestones between our nations. Through our support of them, coupled with the guiding light that our leaders and their diplomatic emissaries provide, we are able to watch as this relationship reaches its true potential. If this past year is any indication, the relationship between Bahrain and Israel is strong and will continue to flourish.”

She quoted the Chinese proverb that says, “One generation plants the trees; another gets the shade.”

“Our generation signed the accords to create a better future for our children and generations to come,” Nonoo said.

Avi Hasson, CEO of Start-Up Nation Central, said the Abraham Accords “unleashed great opportunity and potential for our region,” noting that the dialogue has shifted from defense and security to innovation and collaboration.

Hasson believes that trade and investment between Israel and the Abraham Accord countries “will double in 2023 and that innovation and technology will continue to play a significant part” in the relationships and cooperation.

In a video interview with the Im Tirzu NGO, former US Middle East envoy Jason Greenblatt suggested that instead of focusing on who will sign next, “we have to recognize the momentum that has happened since the Abraham Accords.”

“Rather than pressure Saudi Arabia and ask, ‘When are you going to sign?’” it is important to recognize that Saudi Arabia “is going through a tremendous transformation,” Greenblatt said.

As an example, he noted that Saudi Arabia has opened up air routes for flights to and from Israel. He added that “while a relationship with Israel is on that list somewhere, it is not on the highest part of the list.”

He believes this is true of Qatar as well but is unsure where Oman stands today.

In 2018, then-Premier Netanyahu visited Oman and met with Sultan Qaboos bin Said, leading to speculation over warming ties. But since Qaboos’s death in 2020, Oman has preferred to maintain a working relationship with Israel, without signing any agreement.

Greenblatt noted that Kuwait and Lebanon are not considering normalization agreements with Israel. However, reports have surfaced over the last few months suggesting that both countries were at some point considering their possibilities.

Avi Melamed, a commentator on Arab affairs and a former Israeli intelligence official, told JNS he does not foresee Saudi Arabia, Oman, Qatar or Kuwait officially joining the Abraham Accords in the near future, “though there is business being conducted between Israel and many of these countries.”

Melamed believes the countries that signed normalization agreements with Israel will deepen the relationships in the coming years “with an emphasis on intelligence, anti-missile and -rocket technologies and cyber, as well as advanced technologies that help solve and mitigate environmental and climate challenges.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


News From Israel- September 29, 2022

News From Israel- September 29, 2022

ILTV Israel News


Israel approves the use of attack-drones in Judea and Samaria, following recent escalations around the holidays.

MK Amichai Chikli banned from running with the Likud in upcoming elections. How will the party react?

An incredible organization that is changing the lives of thousands of Israeli Children…


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


SZTUKA, HOLOKAUST I DYPLOMACJA


SZTUKA, HOLOKAUST I DYPLOMACJA

KAROL SIENKIEWICZ


Od lat trwa dyskusja o tym, co wolno artystom, a czego nie wolno, gdy podejmują temat Holokaustu. Tym razem powodem do utarczek stała się wystawa w Mocak

.

Notowania Holokaustu w sztuce są niezmiennie wysokie. Oskar Dawicki napisał nawet na kartce „Nigdy nie zrobiłem pracy o Holokauście”, sam sobie przecząc, bo potem oprawił ją w ramkę jako komentarz do okołoholokaustowej nadprodukcji.

Zresztą ta praca też znalazła się na wystawie „Polska – Izrael – Niemcy. Doświadczenie Auschwitz” w krakowskim Mocaku. To wystawa rocznicowa. W tym roku mija 70 lat od wyzwolenia obozu w Auschwitz. Kraków jest na szlaku holokaustowej turystyki, co trafnie ujął kilka lat temu Mirosław Bałka, który zbudował betonowy tunel z ażurowym napisem w stropie AUSCHWITZWIELICZKA. Gdy słońce pada pod odpowiednim kątem, świetlny napis ujawnia się na bocznej ścianie. Tunel ten stoi po drodze do Mocaku. A samo muzeum działa w zaadaptowanym budynku kompleksu byłej fabryki Schindlera, tego od filmu Spielberga, i sąsiaduje z muzeum historycznym, pod które podjeżdżają meleksy z turystami. Kilka kroków stąd jest Kazimierz. Zresztą Mocak wielokrotnie temat podejmował i problematyzował swoje szczególne położenie.

Polak, Niemiec, Izraelczyk

Sama wystawa jest też w swym ogólnym charakterze mocakowa – można powiedzieć: „Auschwitz w sztuce”; pod względem wystawienniczym – dosyć klasyczna, nudnawa. Prace jedna obok drugiej okupują ściany, a w całym układzie dostrzec można elementy symetrii. Dobór prac i artystów też jest dosyć przewidywalny.

Polska – Izrael– Niemcy. Doświadczenie Auschwitz

Kuratorzy: Delfina Jałowik, Jürgen Kaumkötter, MOCAK, Kraków, do 30 października 2015.

Ciekawa jest sama koncepcja i pytanie, z którego wystawa wyrasta: w jaki sposób temat obozów podejmują artyści osadzeni w kulturze Izraela, Niemiec i Polski, czyli potomkowie ocalonych, ci, którzy odziedziczyli winę oraz ci, którzy mieszkają w cieniu obozów. Wychodzi na to, że artystów niemieckich interesuje figura oprawcy, mierzą się z niemiecką przeszłością. Artyści polski podchodzą do obozu jako niezwykle naładowanego symbolicznie. Izraelczycy próbują przepracowywać traumę drugiego i trzeciego pokolenia, szukając nośnych metafor.

Ale kuratorzy zrezygnowali w dużej mierze z prac poetyckich, o Holokauście nie mówi się tu językiem naładowanej emocjonalnie abstrakcji – najbliższa jej jest być może Sigalit Landau, Izraelka, zatapiająca buty w Morzu Martwym tak, by obrosły warstwą soli. Organizatorzy postawili raczej na silne, zdecydowanie gesty. Może przez wybór konkretnego odniesienia – obozu w Auschwitz, czasem nazywanego anus mundi.

Pamiątki

Dla polskiego odbiorcy większość prac będzie znana, zwłaszcza polskich artystów – klocki Libery, „Berek” Żmijewskiego, „Arbeitsdisziplin” Rafała Jakubowicza czy złowrogie wideo Bałki „Audi HBE F144” z niemiecką limuzyną otoczoną wianuszkiem ochroniarzy w czarnych garniturach, którą po obozie oświęcimskim jeździł papież Benedykt XVI. Większość prac ma też już swoje lata. Nic nowego, chciałoby się powiedzieć. Prawie. Swoje obrazy z cyklu „Maus” przemalował bowiem Wilhelm Sasnal, dodając nowe elementy – np. szablonowo odrysowane sztućce i gwoździe. Jego płótna stają się palimpsestami, obrastają w nowe warstwy – tak jak pamięć ulega przemianom.

Sporo tu też typowej obozowej symboliki – zdjęcia sztucznych szczęk i okularów (w cyklu Naomi Terezy Salmon „Dając świadectwo / dowody rzeczowe”), numery wytatuowane na przedramionach (Vardi Kahana), buty powiązane sznurowadłami, ale tym razem odlane w brązie (Landau), filmy nagrywane w obozach (Marcel Odenbach). Innego rodzaju pamiątki stworzyła Agata Siwek – to przewrotne zestawy gadżetów jak z muzealnych sklepików, z tym że powstałe z myślą  o muzeum w Auschwitz – czepeczki, pocztówki, pasiaki.

Trudno stwierdzić jednoznacznie, gdzie wystawa się kończy. Mocak równolegle pokazuje dziesięć „Portretów Żydów” Andy’ego Warhola, a rodzajem aneksu do wystawy „Polska – Izrael – Niemcy” jest salka, w której przedstawiono postać Yahudy Bacona, który sztuki uczył się w obozie. Jego nauczycielem był Peter Kien, malarz, który w obozie zginął. Bacon ocalał i w Izraelu został nauczycielem wielu artystów, między innymi Sigalit Landau. W tym miejscu niemal dotykamy rzeczywistości obozowej – oglądamy miniaturowe rysuneczki Kiena powstałe w Theresienstadt, ale też ścianę przejmujących portretów Bacona z okresu tuż po wojnie i jedną rzeźbę Landau z butami obrośniętymi solą.

Tańczący

Z okładki katalogu uśmiecha się młoda dziewczyna. I nie byłoby w tym zdjęciu nic dziwnego, gdyby nie fakt, gdzie zostało to zdjęcie zrobione – zdradzają to druty kolczaste i nieco w oddali obozowa wieża. To oczywiście Auschwitz. Praca staje się bardziej wieloznaczna, gdy pozna się pochodzenie artystki – Sarah Schönfeld urodziła się w Berlinie Wschodnim jako córka katoliczki i żyda.

Na wystawie zarysowuje się szczególny wątek, który kiedyś w jednym z wywiadów podjął Artur Żmijewski, wspominając scenę podpatrzoną w obozie – bawiących się, dokazujących dzieci, trudnych do opanowania. Po prostu zachowujących się jak na dzieci przystało. Odczarowywały to miejsce. Żmijewski sam nakręcił film „Berek”, w którym grupa nagusów gania się w ciemnym pomieszczeniu – nagrywał ich częściowo w zwykłej ponurej piwnicy, a częściowo w komorze gazowej.

Z filmem Żmijewskiego koresponduje wideo Jane Korman, „Tańcząc w Auschwitz”. Występuje w nim rodzina artysty i ona sama – w większości reprezentują drugie i trzecie pokolenie, ale jest też głowa rodziny, dziadek, ocalony z Zagłady. To on legitymizuje ten taniec. Wykonują amatorskie układy w stylu „YMCA” do piosenki „I will survive” Glorii Gaynor, m.in. przed bramą z napisem „Arbeit macht frei”. Są też klocki Libery. No i uśmiechnięta Schönfeld. Śmiech i zabawa mają być więc sposobem na przełamanie traumy. Nikt nie naigrywa się przecież z ofiar ani nie zaprzecza temu, co się w tych miejscach stało, nie trywializuje Zagłady. Korman wysyła raczej sygnał – mimo tragicznych wydarzeń w przeszłości, wciąż żyjemy i mamy się świetnie.


1. Sarah Schönfeld, weil wenn…, 2004.   


2. Jane Korman, Tańcząc w Auschwitz, 2010.


3. Sigalit Landau, Avigdor, 2013.


4. Mirosław Bałka, Audi HBE F144, 2008.


Natychmiastowe usunięcie

Ale zestawienie zabawy i Holokaustu budzi kontrowersje. Chociaż w Polsce skandale związane ze sztuką dotyczyły raczej „naszych” świętości – symboli religii katolickiej: penis na krzyżu, „polski papież” przygnieciony meteorytem, Czarna Madonna z wąsem. To zresztą symptomatyczne. Do holokaustowych dzieł polskich artystów zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale to wciąż te same prace irytują konserwatywne, ortodoksyjne środowiska żydowskie czy izraelskich urzędników (w Izraelu Holokaust stanowi nieodzowny element państwotwórczej ideologii).

Krakowska wystawa wzbudziła protesty. Do „natychmiastowego usunięcia wystawy” wezwał prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder. Oburzał się też dyrektor Centrum im. Szymona Wiesenthala w Jerozolimie Efraim Zuroff oraz dyrektor Yad Vashem Avner Shalev. A ponieważ ekspozycję wsparła Ambasada Izraela w Polsce (w Izraelu z krytyką spotkało się z tego powodu Ministerstwo Spraw Zewnętrznych), łatwiej było wywierać naciski na muzeum. Jak zwykle najwięcej emocji towarzyszyło pracy Żmijewskiego.

Mocak na swój sposób szukał kompromisu, próbując wyjść z tego i cało, i z twarzą. Po płynących z zagranicy słowach oburzenia początkowo wideo Żmijewskiego zdjęto z wystawy, ale film powrócił po paru dniach, gdy zbudowano dla niego specjalny boks. A powszechnie wiadomo, że Mocak stroni od budowania architektury wystaw.

Praktyki cenzorskie

„Nigdy nie pokazałabym dzieła, które lekceważąco odnosi się do Zagłady”, tłumaczyła dyrektorka Mocaku Maria Anna Potocka. Ale ta wstydliwa budowla, która wyrosła nagle w rogu sali, pokazuje, że sytuacja była wyjątkowa. „Berek” Żmijewskiego został zamknięty w czymś na pierwszy rzut oka przypominającym toaletę. Przed wejściem do środka ostrzega kartka: „Praca budząca kontrowersje, przeznaczona tylko dla osób dorosłych”. Jakby czaiło się tam jakieś niebezpieczeństwo. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Wszystko to stało się bez konsultacji z artystą.

W sprawie „Berka” wypowiedział się też Związek Wyznaniowy Gmin Żydowskich RP, nawołując do „zaprzestania używania tego filmu jako fragmentu ekspozycji”. Trafnie skomentował to później profesor Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów: „Liderzy społeczności, którą reprezentują, powinni – według mnie – działać w obszarach im przynależnych. Każdy ma prawo do oceny i wyrażenia swojego stanowiska. Jednak czym innym jest ocena, nawet najmocniejsze potępienie praktyk artystycznych, a czym innym nawoływanie do działań administracyjnych, mających na celu uniemożliwienie zaistnienia działa sztuki w przestrzeni publicznej. To są praktyki cenzorskie”.





Berek!

Sytuacja przypomina wystawę „Mirroring Evil” (Odzwierciedlając zło) przygotowaną w 2002 roku przez Normana L. Kleeblatta w nowojorskim Jewish Museum. Kleeblatt podsumował na niej nowe zjawisko – artyści zaczęli podejmować wątek holokaustowy w inny niż dotychczas sposób, nie tyle opłakując ofiary, co zastanawiając się nad samą naturą zła. Niektóre prace poruszyły środowisko amerykańskich Żydów, były protesty i pikiety. Ale muzeum się na nie przygotowało – z dużym wyprzedzeniem opublikowało katalog, animowało dyskusję, odpowiadało na zarzuty. Temat był przegadany, zanim jeszcze wystawę otwarto. Ale był też pewien kompromis – prace uznane za najbardziej kontrowersyjne, w tym „Lego. Obóz koncentracyjny” Libery, wystawiono w osobnym pomieszczeniu tak, by zwiedzający według własnego uznania mogli je ominąć lub zobaczyć.

Zabiegi Mocaku przypominają więc te z Nowego Jorku sprzed kilkunastu lat. Z tym, że ta dyskusja u nas odbyła się już dawno. Zamieszania, głównie wokół prac Żmijewskiego, jest dziś więcej za granicą, głównie w Izraelu, niż w Polsce.

Niepokój budzi fakt, że sytuacja się powtarza. Na polsko-niemieckiej wystawie „Obok” przygotowanej przez Andę Rottenberg w Berlinie w 2011 roku na skutek protestu dyrektora Centrum Judaicum Hermanna Simona ocenzurowano właśnie „Berka” Żmijewskiego (chociaż sam Simon do cenzury nie nawoływał). Kuratorkę postawiono przed faktem dokonanym. Głośno było w tym roku o wystawie „My Poland” (Moja Polska) w estońskim Tartu. Kuratorka Rael Artel pokazała tam podejmujące holokaustowe wątki prace głównie polskich artystów. Dwa filmy Żmijewskiego, „Berek” oraz „80064” nie przetrwały nawet kilku dni. Protestowali nie tylko Żydzi, ale nawet sam minister kultury. Muzeum przepraszało. Na tle tych aktów cenzury, dosyć w gruncie rzeczy groteskowych, reakcja Mocaku może wydawać się wyważona.

Gdzie leży perwersja

Te dziwne przepychanki mają głębszy wymiar – chodzi o to, co robimy z pamięcią. Czy pozwalamy jej zastygnąć jako niezmywalnej skazie, czy podtrzymując ją, będziemy z nią pracować, czyniąc ją naszym wspólnym doświadczeniem; to pytanie o to, co celebrujemy. A może to różnice kulturowe, o których traktuje krakowska wystawa, przesiąknięcie różnymi filozofiami, różnymi ideologiami, innymi definicjami wolności wyzwalają te konflikty i próby cenzury na poziomie stosunków międzynarodowych.

Tymczasem jako kontrapunkt do prac współczesnych artystów na krakowskiej wystawie pokazano „Tryptyk oświęcimski” z lat 60. enerdowskiego artysty Otto Schuberta. To tradycyjne malarstwo ze szczyptą metafizyki, nagie ciała więźniów i oprawcy w mundurach. Ale mam wrażenie, że w tej przerysowanej dosłowności jest więcej perwersji, niestosowności niż w tańczących przed bramą obozową czy grających na golasa w berka w komorze gazowej.

Wszystko to znowu górnolotne słowa. Pamięć, wolność, perwersja. Je też chciałoby się przełamać. Włączyć magnetofon, chociażby Glorię Gaynor, na cały regulator. „I will survive”.


Zdjęcie na górze: Wilhelm Sasnal, „Maus” 4, 2001


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Rare ‘Quarter Shekel’ coin minted at Temple Mount returned to Israel from US

Rare ‘Quarter Shekel’ coin minted at Temple Mount returned to Israel from US

SAM TABACHNIK/THE DENVER POST/TNS


The shekel was officially handed over by Americans to Israeli officials Monday during a repatriation ceremony in New York City.
.

The rare Quarter Shekel coin returned to Israel
(photo credit: ISRAEL ANTIQUITIES AUTHORITY.)

One night two decades ago, in a valley outside Jerusalem, a group of looters dug up a startling piece of ancient Jewish history: A silver quarter shekel minted more than 2,000 years ago at the Temple Mount, one of Judaism’s holiest sites.

Israel doesn’t have a single one of these coins in its museums. But in 2017, this dime-sized relic appeared for sale at a coin show inside the Colorado Convention Center in downtown Denver.

Its value: $1 million. Now that prized relic is headed home.

The shekel was officially handed over to Israeli officials Monday during a repatriation ceremony in New York City, the result of a five-year global investigation that sent authorities on an ancient coin hunt from the Mile High City to Jerusalem.

“We are honored to return the Quarter Shekel, an exceedingly rare coin that has immense cultural value,” Manhattan District Attorney Alvin L. Bragg Jr. said in a statement. His office’s Antiquities Trafficking Unit took over the case this year after agents from Homeland Security Investigations in 2017 seized the coin in Denver.

Israel’s Ambassador to the United Nations, in a statement, called the shekel “a stark reminder of the Jewish people’s millennia-old connection to the land of Israel.”

The rare Quarter Shekel coin returned to Israel (credit: NAFTALI SHAVELSON)

Where did the Quarter Shekel come from?

The shekel’s origins hark back to a dark time in Jewish history.

The Jews in AD 66, living under Roman rule, launched what became known as the “Great Revolt.”

As many as one million Jews were killed during the bitter feud, which included the Romans sacking the sacred temple in Jerusalem. The conflict ended only after the legendary siege and mass suicide atop Masada, where a small group of Jewish rebels killed themselves to avoid being taken by the Romans.

The coin, produced in AD 69 during the fourth year of fighting, was used less as currency and more for propaganda reasons: “To show that the Jewish people were a people,” said Greg Wertsch, a special agent with Homeland Security Investigations in Denver.

These were expensive coins to produce, the agent said, and thus a rarity.

How the coin was stolen and brought back to Israel

The Israeli Antiquities Authority learned in 2002 that the shekel had been looted in the Ella Valley, a long, shallow swath of land outside Jerusalem believed to be the site of the famous David-versus-Goliath fight, according to the Manhattan DA’s office.

Over the next two decades, the shekel circulated within the illicit antiquities market, until it was smuggled from Israel to Jordan — and finally to London, investigators say.

From there, an unnamed person in 2017 used false provenance papers to export the prized object to the United States, where it was put up for sale at Heritage Auctions’ World Coins & Ancient Coins Signature Auction in Denver, authorities said.

“There were many reasons to believe that the coin was not his,” Wertsch said.

The seller told investigators that he bought several unwashed coins many years earlier and never really looked at them, Wertsch said. But recently, he told authorities that he realized he had an extremely valuable treasure on his hands.

“This sounds like the story of a grave robber,” Wertsch said, citing what he was told by an expert.

The silver artifact wasn’t on a watch list and the auction house didn’t have any reason to believe it to be stolen, the federal agent said.

No arrests have been made in the US over the item, Wertsch said. It’s unclear if Israeli or British authorities have taken anyone into custody.

Back in the summer of 2017, multiple media outlets, including The Denver Post, previewed the American Numismatic Association’s World’s Fair of Money, which included the ancient coins auction. They teased the valuables for sale — including early US  pennies or octagonal coins from 1900, forged with silver from the Cripple Creek mining district.

.
The official ceremony marking the coin’s return to Israeli hands on September 12, 2022 (credit: NAFTALI SHULMAN)

Ancient currencies also would be marketed to attendees, The Post noted.

“A lot of the things we know about ancient civilizations — the things that are left to tell us about them — are from the coins they issued,” David Stone, a coin cataloger for Heritage Auctions, told The Post. “You can tell what someone from 1,000 years ago looked like from a coin.”

This shekel retains such cultural — and monetary — value because there are so few. The DA’s office said it knows of just two. Wertsch said that beside the one that will be returned to Israel, there are only three others of its kind. One sits in the British Museum in London. The other two are still in the wind — likely looted, he said.

“It’s just really nice when we can bring something home that has this value,” Wertsch said. “It has national value, cultural value, social value, religious value, political value. There’s just so much to it. It’s not just a random coin.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com