Archive | 2022/09/20

Jak Zachód zbudował rosyjskiego wroga

Z perspektywy czasu wydaje się, że rosyjski prezydent Władimir Putin opracował staranny plan przetestowania granicy tolerancji mocarstw zachodnich, przechodząc od jednego łajdactwa do drugiego. Na zdjęciu: Putin przewodniczy posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa za pośrednictwem łącza wideo na Kremlu w Moskwie 9 września 2022 r. (Zdjęcie: Gavriił Grigorow/Sputnik/AFP via Getty Images)


Jak Zachód zbudował rosyjskiego wroga

Amir Taheri


Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


“Można by pomyśleć, że car wrócił!” Tak komentował kolega relacjonujący szczyt G8 w Sankt Petersburgu w lipcu 2006 roku po wizycie prezydenta Władimira Putina w obiektach przeznaczonych dla dziennikarzy relacjonujących to “historyczne wydarzenie”. Historyczne, bo po raz pierwszy gospodarzem szczytu była Rosja, przyjęta w 1997 roku jako pełnoprawny członek klubu “wielkich mocarstw”.

Putin miał swój zwykły pogardliwy uśmieszek, jak człowiek, który rozbił bank w Monte Carlo.

Aby pokazać, że Rosja wróciła, Putin wybrał Pałac Konstantinowski jako miejsce szczytu G8. Budowę eleganckiego zamku rozpoczął w 1714 roku Piotr Wielki jako rosyjską odpowiedź na Pałac Wersalski we Francji.

Jednak, podobnie jak wiele innych ambitnych planów Piotra Wielkiego, pałac został opuszczony na dziesięciolecia, a dokończono go kilkadziesiąt lat później jako rezydencję księcia Konstantina. Ale to za Putina częściowo opuszczona konstrukcja została przywrócona jako architektoniczny klejnot, odzwierciedlający status Rosji jako wielkiego mocarstwa. Nic dziwnego, że miejsce to nazywa się teraz Pałacem Putina.

W czasie szczytu dziennikarze relacjonujący wydarzenie uważali, że wybór miejsca przez Putina wskazywał na jego chęć zrealizowania ambicji Borysa Jelcyna, by uczynić Rosję pełnoprawnym członkiem tak zwanej “zachodniej” rodziny nowoczesnych narodów kapitalistycznych.

Gdy sowiecki “koszmar” się skończył, Putin zdawał się zapraszać Zachód do pomocy w budowie nowej Rosji, jakiej chciał, podobnie jak francuscy i włoscy architekci pomagali budować kolejne wersje Pałacu Konstantinowskiego.

Przez lata wydawało się, że przywódcy zachodni byli bardziej niż gotowi pomóc Putinowi osiągnąć to, o czym podobno miał marzyć Jelcyn.

Prezydent USA George W. Bush traktował Putina jako specjalnego gościa, zapewniając, że może “ufać” rosyjskiemu przywódcy.

Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair polecił urzędnikom, aby nie przyglądali się zbyt uważnie zalewowi rosyjskich pieniędzy napływających do londyńskich banków na konta “oligarchów” powiązanych z Putinem.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel sfinalizowała wieloletni plan uczynienia z Rosji największego źródła energii dla Republiki Federalnej.

Prezydent Francji Jacques Chirac zgodził się na żądanie Putina zbudowania w Paryżu gigantycznej rosyjskiej cerkwi prawosławnej. Zerwał także starą umowę gazową z Algierią, aby zamiast tego uzależnić Francję od Rosji w zakresie 20% jej zapotrzebowania na gaz ziemny.

Mocarstwa zachodnie zaoferowały Putinowi inne gesty przyjaźni, m.in. zniesienie wiz, zniesienie restrykcji w inwestycjach w Rosji czy specjalne uzgodnienia dotyczące transferu technologii. Zachodnie media podziwiały “silne przywództwo” i “wizję” Putina.

Chociaż pojawiły się wczesne oznaki, że Putin może nie być wzorowym harcerzem, jak myśleli zachodni przywódcy, nie zaczęli postrzegać go jako potencjalnego wroga aż do inwazji na Ukrainę w 2022 roku.

Kilka miesięcy po petersburskim festiwalu miłości agenci Putina użyli radioaktywnych izotopów, by zabić Aleksandra Litwinienkę, byłego agenta KGB ubiegającego się o azyl w Londynie.

W szerszej perspektywie Putin zaczął blokować plany NATO dotyczące uzyskania obecności w Azji Środkowej i na Zakaukaziu. Moskwa pomogła obalić prozachodni reżim w Kirgistanie, załatwiła sobie bazy wojskowe w Armenii i Tadżykistanie oraz zawarła umowę o wartości 4 miliardów dolarów na dostawę broni do Iraku.

W tym samym czasie Putin uzbroił secesjonistów w Mołdawii i wschodniej Ukrainie, a w sierpniu 2008 roku najechał Gruzję, aby zaanektować Abchazję i Osetię Południową. Stany Zjednoczone zareagowały wysłaniem okrętu wojennego na krótką wycieczkę po Morzu Czarnym.

Z perspektywy czasu wydaje się, że Putin opracował staranny plan przetestowania granic tolerancji mocarstw zachodnich, przechodząc od jednego łajdactwa do drugiego.

Prowadził wyjątkowo brutalną wojnę w Czeczenii, by zdławić bunt, którego Jelcynowi nie udało się poskromić. Nie było prawie żadnej reakcji Zachodu.

W 2010 roku agenci Putina zamordowali jego najwybitniejszą rosyjską opozycjonistkę, Annę Politkowską, 7 października, co zbiegło się z urodzinami Putina.

W 2012 roku Putin zaczął angażować się w syryjską wojnę domową po stronie prezydenta Baszara al-Assada, wspieranego przez Teheran. Po przetestowaniu wód, Putin również ustawił się w roli wielkiego gracza w Libii, mając nadzieję, że dostanie kawałek, kiedy i jeśli zostanie rozbita na kawałki.

W 2015 roku przed Kremlem zamordowano Borysa Niemcowa, uważanego przez mocarstwa zachodnie za potencjalnego rywala Putina.

W 2018 roku rosyjscy agenci otruli w angielskim mieście Salisbury Julię, córkę Siergieja Skripala, byłego agenta KGB.

W międzyczasie prezydent Francji Emmanuel Macron gościł Putina na wystawnym bankiecie w Pałacu Wersalskim i wychwalał “historyczną przyjaźń” Francji i Rosji.

Za każdym razem, gdy Putin popełniał zbrodnię, mocarstwa zachodnie reagowały mdłymi oświadczeniami, wydaleniem kilku dyplomatów i wyrazami współczucia dla Aleksieja Nawalnego, jednego z bardziej barwnych krytyków cara Władimira. Tymczasem Putin zbudował zaplecze polityczne na Zachodzie, finansując kilka partii zarówno lewicowych, jak i prawicowych.

Putin początkowo przejął kontrolę nad częściami ukraińskiego Doniecka i Ługańska, a przekonany, że nikt go nie powstrzyma, w 2014 roku poszedł dalej i anektował cały Półwysep Krymski. Uzyskał także bazę w Syrii, przywracając rosyjską obecność wojskową na Morzu Śródziemnym po raz pierwszy od upadku imperium sowieckiego. Jego kolejnym krokiem było przekształcenie Morza Kaspijskiego w rosyjskie jezioro, z wyłączeniem “outsiderów”, czyli mocarstw zachodnich.

Trudno powiedzieć, co się dzieje w umyśle Putina. Ale jego ulubiony “filozof”, Aleksander Dugin, odrzucił przywódców zachodnich demokracji jako bandę tchórzliwych mięczaków, zainteresowanych wyłącznie pieniędzmi i popisywaniem się.

Pogląd Dugina został częściowo potwierdzony przez sukces Rosji w zatrudnianiu czołowych zachodnich polityków z ogromnymi pensjami na fikcyjnych stanowiskach. Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, były premier Francji François Fillon i co najmniej 12 innych premierów i ministrów z Austrii, Finlandii i Włoch byli jednymi z pierwszych, którzy rzucili się, by zarabiać rosyjskie kokosy. Jeden z nich, niech pozostanie bez imienia, powiedział nam, że nie żałuje pracy dla Putina. – Czy Wolter nie pracował dla cesarzowej Katarzyny Wielkiej? zażartował.

Zachodnie pieniądze, technologia, a przede wszystkim chciwość pomogły Putinowi stać się, według słów sekretarza stanu USA Anthony’ego Blinkena, zagrożeniem dla pokoju na świecie.

Przez dwadzieścia lat mocarstwa zachodnie przeznaczały miliardy na ożywienie podupadającej rosyjskiej gospodarki, czyniąc Rosję drugim co do wielkości producentem ropy naftowej na świecie i pomagając Putinowi zbudować skarbiec wojenny o wartości 600 miliardów dolarów przed rozpoczęciem “operacji specjalnych” w lutym ubiegłego roku.

Zachód grał Pigmaliona, ale Putin nie okazał się piękną Galateą, którą sobie wyobrażał, ale “potworem”, jakiego stworzył dr Frankenstein.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


I Escape From Ukraine, to a Caucasian Mountain Film Festival

I Escape From Ukraine, to a Caucasian Mountain Film Festival

VLADISLAV DAVIDZON


Taking a break from heavy artillery to watch mountaineering-themed movies in the high peaks of Georgia.

.
A collage from the author’s visual diaryCOURTESY THE AUTHOR

On the cusp of burnout after months covering the war in Ukraine and helping my relatives get out of the country, I was ready for a break. In southern Ukraine I observed Russian artillery set Ukrainian grain fields ablaze, and Ukrainian babushkas—each one a visceral reminder of my own grandmother—queuing for hours at a time for potable water. The car that I was driving in with a Ukrainian general was strafed by sniper fire. My Ukrainian hometown port of Odessa was under Russian siege. Under those circumstances, a trip to the northern tip of the Caucasus Mountains to attend the Mestia International Short and Mountain Film Festival seemed tremendously appealing. Never having attended a mountain-themed film festival before, I had little idea of what to expect. Frankly, I would have gone anywhere without shelling.

What was most striking upon landing in Tbilisi after a yearlong absence were the palpable aftershocks that the Russian invasion of Ukraine has wrought upon Georgia. Like Ukraine, Georgia has also had a chunk of its territory occupied by the Russian army, and continues to live with the trauma of the 2008 war which the world chose to mostly ignore, thus emboldening the Kremlin to wage the next one. Ukrainian flags, posters, and banners are proudly displayed everywhere throughout the Georgian capital.

The effects that the Russian war has wrought on the tiny nation’s demographics are also nothing short of astounding. Being one of very few places where Russians can still land sans visa, Georgia has become a platform of choice for fleeing Russians. After Feb. 24, an estimated 400,000 Russian citizens have arrived or passed through this country of about 4 million. While many of these temporary denizens and refugees are members of the Russian liberal intellegentsia fleeing repression (the wine bars are full of the kinds of Muscovites who work in media) many others are not. Some have misbehaved, abusing the famed Georgian hospitality, and others are suspected by the Georgian security services of being spies or saboteurs.

Not everyone here is happy to be inundated by a veritable sea of Russians. “They are literally everywhere,” a Georgian acquaintance complained to me, adding: “They also often behave very badly and perhaps our government should not have allowed so many of them into the country.” A group of local Georgian activists in the capital was reported to be affixing stickers with the slogan “Russia Is an Occupier” to the trunks of vehicles bearing Russian license plates. Graffiti all over the capital demanded that “Russians go home.” My Ukrainian wife, who is from a Russian-speaking family but is perfectly fluent in Ukrainian, refused on general principle to interact with Russians in local restaurants and in hotel lobbies. She would shame and disquiet them with long stares from over her Jackie Onassis-style shades.

“Must you glare at them like that?” I inquired of her. “Yes. I must,” she retorted. “I have nothing to discuss with citizens of a country that is killing my countrymen and raping my countrywomen. Many, if not most, Russians are complicit in the bombing of my country, and as I do not know who is who, I will simply ignore all of them.” The next morning, seeing a couple of annoying Russian hipsters seated at the communal table of the hotel breakfast room, she began reading newly published statistics of Ukrainian kids kidnaped by the Russian army from occupied territories. The Russian hipsters turned tail and fled after about four minutes of this abuse.

Having vanquished the Russian hipster-occupiers, we piled into a spacious red minibus along with the rest of the festival guests and journalists and set off for the long mountainous drive to the northern Svaneti region. The Upper Svaneti region of Georgia is splendidly isolated while also paradoxically having played a central role in international trade routes over the centuries. The vistas on the way are breathtaking and the ancient kingdom of Colchis—where the adventures of Jason and the Argonauts took place—was here. The region was also home to Balkan-style clan warfare, honor killing and bride kidnappings that lasted through the start of the 20th century in medieval villages dotted with outcroppings of UNESCO heritage-listed, 25-meter-tall rock towers, erected a thousand years ago to protect the villages from raids.

The town of Mestia is bisected by the Enguri river, and one can still get stuck in traffic behind some cows as they are being taken home from pasture late in the evening. The hills surrounding the village are sheathed in verdant cedar and fir trees that intrepid German weirdos arrive to collect for use as Christmas trees back home. Watching a series of films about mountains and mountaineering while being surrounded by some of the most luscious nature on the planet and staring up at the frosted peaks of the Caucasus Mountains—dear reader, the experience contains more than a hint of nature worship.

Thus, a self-exculpatory confession: I myself was never much of a sporting fellow or worshipper of the great outdoors, and as a result I possess only a limited understanding of the Alpinist and mountaineering genres. If, however, Alpinism, skiing and mountaineering are your life’s passions, Mestia is surely the film festival for you. A delightful and relaxed event, with traditional Georgian dancing, barbecuing, and existentialist-themed films about mountains that would make a Beckett or an Ionescou happy, plus lots of excellent Georgian wine. What more does one need in life?

The opening festival film—No Man’s Land, from the legendary German-speaking Italian mountaineer and writer Reinhold Messner, who now seems to be coasting on his reputation—is a treacly and overwrought work of made-for-TV myth-making, a charmingly bad and incoherent work of nostalgia for the mountaineering tradition of the German-speaking Italian region of South Tyrol. “German and romantic nostalgia—it seems to me as an Indian, these do not go together very well,” a perceptive Indian film critic quipped to me as we were leaving the screening. Over the course of the next few days, we would also learn that the Italian variant of the existentialist worship of nature often comes wrapped in a particularly abstruse and peculiar poeticism—Walt Whitman mixed with Giorgio Agamben.

Yet despite the inherent tension and implicit drama of man confronting his limits and that of nature by throwing himself against a giant huge mountain, it is paradoxically difficult to keep a narrative going in this genre. As a result, many of the films at the festival were ethnographic in nature, or else poised somewhere on the register between National Geographic travelogue and a secondary outtake from a scholarly anthropological journal. A formalist study of the truly hardscrabble lives of Nepalese iron miners would go on to win a festival prize.

Outside of ecological, ethnographic, or martial virtues, the central aesthetic concern of films dealing with mountaineering themes is fundamentally the same as the depiction of other sensuous experiences, which are fundamentally private. It is fundamentally not easy to telegraph certain kinds of pleasures through the semiotics of the image. While piety is the natural impulse in relation to depicting the primordial sense of awe that envelops one on top of a large mountain, the attempt to depict the impulse to grandeur either works on screen or it simply does not. Occasionally, when there is a proper narrative to frame the adventure, the outcome can be very funny, as is the case with Ivan Dunsmore’s short film The Mad Belgian: Keep Walking. The mad Belgian of the title is an avid mountaineer who is kept from mountaineering by coronavirus pandemic restrictions, and is thus forced to concoct a Covidian substitute adventure. He decides to climb a steep staircase in his hometown of Liege 135 times—a distance equal to having hiked to the peak of Mount Everest.

Unsurprisingly, the effects of COVID on the bodies and spirits of the highly intrepid is a major theme of current nature films. Individuals who climb mountains simply because they are there appear prone to also be those whose psyches are most damaged by prolonged COVID-related confinement.

The bespectacled and slim Jaewon Sheol of Cultura magazine is a penetrating Korean film critic whom I spent time with at the festival. He explained to me why he chose to attend Mestia: “Regional film festivals are always fascinating, and in this post-COVID time, I was interested in the ways that a thematic festival might develop,” he told me. It was the gentleman’s first time in the Caucasus and he had not yet adjusted to the quirks of Caucasian timekeeping. “Still, everything is very fluid and very charming! he informed me. The other journalists on the bus with us were an Indian Muslim, an affable British Egyptian lady who had burned out on political writing after the collapse of the Arab Spring, a Turkish fellow, and my Jewish wife. Sheol was both happy and amused to be the only member of our party of Jews and Muslims to have no meat-based dietary restrictions. He informed me that he was enjoying Georgia’s largely pork-based cuisine immensely.

Screening out of festival competition was Namme, by Zaza Khalvash—a wonderful Georgian film director who sadly passed away two years ago in his early 60s. The mystically inclined tale follows the relationship of Namme with her patriarchal father, Ali. The family business is tending to a sacred fish which grants members of the family magical healing powers. She is forced to take on the traditional role of healer as her three older brothers are not interested in following the path of paganism, family business or not. Instead, they convert to other ideologies—one is a Georgian Orthodox Priest, another a Muslim, and the third a bespectacled teacher of Marxist materialism with a single student. Festival Director Khatuna Khundadze pronounced the film to be “perhaps the best piece of Georgian cinema of the last two decades,” and she is likely correct.

Though smaller regional film festivals often have a difficult time getting access to first-rate films, Berg by the Dutch filmmaker Joke Olthaar would have been every bit as visually impressive if had it premiered in Venice or Berlin. Berg (the German word for mountain) follows the adventures of three hikers connected by their own personal quests as they meander through the Slovenian Triglav mountain range.

It would not ruin the plot to say that nothing much happens during the course of the black-and-white film, which won the Grand Prix of the festival. Berg simply succeeds where other similarly themed films fail, as a gorgeous and formalist meditation on exploration and adventure. Having been prepared for the film and knowing exactly what to expect I made sure to down almost two entire bottles of Saperivi wine before attending the screening. I had finally made it to the top of the mountain, and here was bliss.


Vladislav Davidzon is Tablet’s European culture correspondent and a Russian-American writer, translator, and critic. He is the Chief Editor of The Odessa Review and a Non-Resident Fellow at the Atlantic Council. He was born in Tashkent, Uzbekistan, and lives in Paris.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Over 4,000 Attend First Annual ‘Chosen Comedy Festival’ in New York Starring Jewish Performers

Over 4,000 Attend First Annual ‘Chosen Comedy Festival’ in New York Starring Jewish Performers

Shiryn Ghermezian


(From left) David Attell, Jeff Ross, Modi and Elon Gold on stage at the first annual Chosen Comedy Festival in Brooklyn, NY, on Aug. 16. Source: Shiryn Ghermezian

More than 4,000 people gathered at the Coney Island Amphitheater in Brooklyn on Tuesday for a night of laughter and musical performances by Jewish comedians and artists as part of the first annual Chosen Comedy Festival, hosted by the comedy club Stand Up NY.

The event, the first comedy festival of its kind to feature all Jewish acts, benefited the Ukrainian Emergency Performing Arts Fund, which supports performing artists staying in Ukraine during the country’s ongoing war with Russia. The festival was hosted by Jewish comedians Elon Gold and Modi.

“The focus of tonight is about celebrating and doing Jewish comedy,” Gold told The Algemeiner before the event began. “These are some of the top Jewish comedians [and they] do stuff that speaks to our people, to our shared experience, to our collective experience.”

The evening opened with performances by singers Moshe Reuven and Laivy —who is the son of reggae and hip-hop singer Matisyahu — and rappers Kosha Dillz, and Nissim Black, the latter of whom was joined on stage for a surprise performance by Gad Elbaz. Together the duo sang their collaboration “Hashem Melech.”

Kosher food trucks provided food to the audience for purchase and throughout the evening, Modi and Gold introduced 11 Jewish comedians on stage, including Alex Edelman (twin brother of Olympic athlete AJ Edelman), Eric Tabach, Leah Forster, Jared Freid, Gary Guz, T.J. Miller, Jessica Kirson, Zarna Garg, and from Israel, Ofer Shechter and Yohay Sponder. The show closed out with legendary comic Jeff Ross and his surprise guest Dave Attell, who formerly hosted Comedy Central‘s “Insomniac.”

While majority of the puns made by the comics throughout the night were Jewish-centered and poked fun at Jewish traditions and communities — Sephardis, Ashkenazis, Chassidim and Chabadniks — other topics were also covered and some of the acts paid tribute to late, great Jewish comedians, including Rodney Dangerfield, Bob Saget and Gilbert Gottfried.

Gold joked about the importance of food to the Jewish community and the stereotype that Jews are money-hungry. He said, “There’s the stereotype that ‘Jews love money’ — We don’t love money. We need money to buy food! We’re food insecure.”

He earlier told the almost exclusively Jewish crowd at the Coney Island Amphitheater, “Jewish audiences are our favorite audiences,” while Moi quipped, “this is the biggest minyan I’ve seen in my life.”

Dani Zoldan, owner of Stand Up NY and founder of the Chosen Comedy Festival, told The Algemeiner on Wednesday that he was happily surprised by the event’s turnout and praised the comedians for their outstanding performances on stage.

“It’s great to see Jews from all religious backgrounds come together to laugh,” he said. “It’s rare where there’s an event like that, that’s purely about comedy. It wasn’t a political event, there was no agenda, it was just making people laugh. That was the goal and we accomplished that. The comics crushed it … For a first year festival, I’m very happy.”

Zoldan added that he looks forward to hosting the comedy festival again next year in Brooklyn and taking it to Los Angeles, Miami and Israel, while bringing in new talent to perform each time. He said, “I believe we planted a seed this year and hope to do this event for many, many years to come.”

Zoldan came up with the idea for the Chosen Comedy Festival four months ago while talking on the phone with Gold. The comedian and Modi immediately got on board and when Zoldan called other Jewish comics asking if they would join the lineup, they all agreed right away to participate, he told The Algemeiner.

When asked how he would describe “Jewish comedy,” Gold told The Algemeiner that it’s not much different than other types of comedy, which is all “about complaining.”

“You complain about your wife, girlfriend, husband, government, politicians, other people — that’s all of comedy. Jewish comedy probably takes it a step further where you’re also complaining about the littlest things… the minutia of everyday life. That’s going deep into complaining and then you complain about Jewish things. I don’t make fun as an outsider. I poke fun as an insider. I live such a connected Jewish life that I can’t help but think of observations about Judaism.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com