Archive | 2022/09/29

SZTUKA, HOLOKAUST I DYPLOMACJA


SZTUKA, HOLOKAUST I DYPLOMACJA

KAROL SIENKIEWICZ


Od lat trwa dyskusja o tym, co wolno artystom, a czego nie wolno, gdy podejmują temat Holokaustu. Tym razem powodem do utarczek stała się wystawa w Mocak

.

Notowania Holokaustu w sztuce są niezmiennie wysokie. Oskar Dawicki napisał nawet na kartce „Nigdy nie zrobiłem pracy o Holokauście”, sam sobie przecząc, bo potem oprawił ją w ramkę jako komentarz do okołoholokaustowej nadprodukcji.

Zresztą ta praca też znalazła się na wystawie „Polska – Izrael – Niemcy. Doświadczenie Auschwitz” w krakowskim Mocaku. To wystawa rocznicowa. W tym roku mija 70 lat od wyzwolenia obozu w Auschwitz. Kraków jest na szlaku holokaustowej turystyki, co trafnie ujął kilka lat temu Mirosław Bałka, który zbudował betonowy tunel z ażurowym napisem w stropie AUSCHWITZWIELICZKA. Gdy słońce pada pod odpowiednim kątem, świetlny napis ujawnia się na bocznej ścianie. Tunel ten stoi po drodze do Mocaku. A samo muzeum działa w zaadaptowanym budynku kompleksu byłej fabryki Schindlera, tego od filmu Spielberga, i sąsiaduje z muzeum historycznym, pod które podjeżdżają meleksy z turystami. Kilka kroków stąd jest Kazimierz. Zresztą Mocak wielokrotnie temat podejmował i problematyzował swoje szczególne położenie.

Polak, Niemiec, Izraelczyk

Sama wystawa jest też w swym ogólnym charakterze mocakowa – można powiedzieć: „Auschwitz w sztuce”; pod względem wystawienniczym – dosyć klasyczna, nudnawa. Prace jedna obok drugiej okupują ściany, a w całym układzie dostrzec można elementy symetrii. Dobór prac i artystów też jest dosyć przewidywalny.

Polska – Izrael– Niemcy. Doświadczenie Auschwitz

Kuratorzy: Delfina Jałowik, Jürgen Kaumkötter, MOCAK, Kraków, do 30 października 2015.

Ciekawa jest sama koncepcja i pytanie, z którego wystawa wyrasta: w jaki sposób temat obozów podejmują artyści osadzeni w kulturze Izraela, Niemiec i Polski, czyli potomkowie ocalonych, ci, którzy odziedziczyli winę oraz ci, którzy mieszkają w cieniu obozów. Wychodzi na to, że artystów niemieckich interesuje figura oprawcy, mierzą się z niemiecką przeszłością. Artyści polski podchodzą do obozu jako niezwykle naładowanego symbolicznie. Izraelczycy próbują przepracowywać traumę drugiego i trzeciego pokolenia, szukając nośnych metafor.

Ale kuratorzy zrezygnowali w dużej mierze z prac poetyckich, o Holokauście nie mówi się tu językiem naładowanej emocjonalnie abstrakcji – najbliższa jej jest być może Sigalit Landau, Izraelka, zatapiająca buty w Morzu Martwym tak, by obrosły warstwą soli. Organizatorzy postawili raczej na silne, zdecydowanie gesty. Może przez wybór konkretnego odniesienia – obozu w Auschwitz, czasem nazywanego anus mundi.

Pamiątki

Dla polskiego odbiorcy większość prac będzie znana, zwłaszcza polskich artystów – klocki Libery, „Berek” Żmijewskiego, „Arbeitsdisziplin” Rafała Jakubowicza czy złowrogie wideo Bałki „Audi HBE F144” z niemiecką limuzyną otoczoną wianuszkiem ochroniarzy w czarnych garniturach, którą po obozie oświęcimskim jeździł papież Benedykt XVI. Większość prac ma też już swoje lata. Nic nowego, chciałoby się powiedzieć. Prawie. Swoje obrazy z cyklu „Maus” przemalował bowiem Wilhelm Sasnal, dodając nowe elementy – np. szablonowo odrysowane sztućce i gwoździe. Jego płótna stają się palimpsestami, obrastają w nowe warstwy – tak jak pamięć ulega przemianom.

Sporo tu też typowej obozowej symboliki – zdjęcia sztucznych szczęk i okularów (w cyklu Naomi Terezy Salmon „Dając świadectwo / dowody rzeczowe”), numery wytatuowane na przedramionach (Vardi Kahana), buty powiązane sznurowadłami, ale tym razem odlane w brązie (Landau), filmy nagrywane w obozach (Marcel Odenbach). Innego rodzaju pamiątki stworzyła Agata Siwek – to przewrotne zestawy gadżetów jak z muzealnych sklepików, z tym że powstałe z myślą  o muzeum w Auschwitz – czepeczki, pocztówki, pasiaki.

Trudno stwierdzić jednoznacznie, gdzie wystawa się kończy. Mocak równolegle pokazuje dziesięć „Portretów Żydów” Andy’ego Warhola, a rodzajem aneksu do wystawy „Polska – Izrael – Niemcy” jest salka, w której przedstawiono postać Yahudy Bacona, który sztuki uczył się w obozie. Jego nauczycielem był Peter Kien, malarz, który w obozie zginął. Bacon ocalał i w Izraelu został nauczycielem wielu artystów, między innymi Sigalit Landau. W tym miejscu niemal dotykamy rzeczywistości obozowej – oglądamy miniaturowe rysuneczki Kiena powstałe w Theresienstadt, ale też ścianę przejmujących portretów Bacona z okresu tuż po wojnie i jedną rzeźbę Landau z butami obrośniętymi solą.

Tańczący

Z okładki katalogu uśmiecha się młoda dziewczyna. I nie byłoby w tym zdjęciu nic dziwnego, gdyby nie fakt, gdzie zostało to zdjęcie zrobione – zdradzają to druty kolczaste i nieco w oddali obozowa wieża. To oczywiście Auschwitz. Praca staje się bardziej wieloznaczna, gdy pozna się pochodzenie artystki – Sarah Schönfeld urodziła się w Berlinie Wschodnim jako córka katoliczki i żyda.

Na wystawie zarysowuje się szczególny wątek, który kiedyś w jednym z wywiadów podjął Artur Żmijewski, wspominając scenę podpatrzoną w obozie – bawiących się, dokazujących dzieci, trudnych do opanowania. Po prostu zachowujących się jak na dzieci przystało. Odczarowywały to miejsce. Żmijewski sam nakręcił film „Berek”, w którym grupa nagusów gania się w ciemnym pomieszczeniu – nagrywał ich częściowo w zwykłej ponurej piwnicy, a częściowo w komorze gazowej.

Z filmem Żmijewskiego koresponduje wideo Jane Korman, „Tańcząc w Auschwitz”. Występuje w nim rodzina artysty i ona sama – w większości reprezentują drugie i trzecie pokolenie, ale jest też głowa rodziny, dziadek, ocalony z Zagłady. To on legitymizuje ten taniec. Wykonują amatorskie układy w stylu „YMCA” do piosenki „I will survive” Glorii Gaynor, m.in. przed bramą z napisem „Arbeit macht frei”. Są też klocki Libery. No i uśmiechnięta Schönfeld. Śmiech i zabawa mają być więc sposobem na przełamanie traumy. Nikt nie naigrywa się przecież z ofiar ani nie zaprzecza temu, co się w tych miejscach stało, nie trywializuje Zagłady. Korman wysyła raczej sygnał – mimo tragicznych wydarzeń w przeszłości, wciąż żyjemy i mamy się świetnie.


1. Sarah Schönfeld, weil wenn…, 2004.   


2. Jane Korman, Tańcząc w Auschwitz, 2010.


3. Sigalit Landau, Avigdor, 2013.


4. Mirosław Bałka, Audi HBE F144, 2008.


Natychmiastowe usunięcie

Ale zestawienie zabawy i Holokaustu budzi kontrowersje. Chociaż w Polsce skandale związane ze sztuką dotyczyły raczej „naszych” świętości – symboli religii katolickiej: penis na krzyżu, „polski papież” przygnieciony meteorytem, Czarna Madonna z wąsem. To zresztą symptomatyczne. Do holokaustowych dzieł polskich artystów zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale to wciąż te same prace irytują konserwatywne, ortodoksyjne środowiska żydowskie czy izraelskich urzędników (w Izraelu Holokaust stanowi nieodzowny element państwotwórczej ideologii).

Krakowska wystawa wzbudziła protesty. Do „natychmiastowego usunięcia wystawy” wezwał prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder. Oburzał się też dyrektor Centrum im. Szymona Wiesenthala w Jerozolimie Efraim Zuroff oraz dyrektor Yad Vashem Avner Shalev. A ponieważ ekspozycję wsparła Ambasada Izraela w Polsce (w Izraelu z krytyką spotkało się z tego powodu Ministerstwo Spraw Zewnętrznych), łatwiej było wywierać naciski na muzeum. Jak zwykle najwięcej emocji towarzyszyło pracy Żmijewskiego.

Mocak na swój sposób szukał kompromisu, próbując wyjść z tego i cało, i z twarzą. Po płynących z zagranicy słowach oburzenia początkowo wideo Żmijewskiego zdjęto z wystawy, ale film powrócił po paru dniach, gdy zbudowano dla niego specjalny boks. A powszechnie wiadomo, że Mocak stroni od budowania architektury wystaw.

Praktyki cenzorskie

„Nigdy nie pokazałabym dzieła, które lekceważąco odnosi się do Zagłady”, tłumaczyła dyrektorka Mocaku Maria Anna Potocka. Ale ta wstydliwa budowla, która wyrosła nagle w rogu sali, pokazuje, że sytuacja była wyjątkowa. „Berek” Żmijewskiego został zamknięty w czymś na pierwszy rzut oka przypominającym toaletę. Przed wejściem do środka ostrzega kartka: „Praca budząca kontrowersje, przeznaczona tylko dla osób dorosłych”. Jakby czaiło się tam jakieś niebezpieczeństwo. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Wszystko to stało się bez konsultacji z artystą.

W sprawie „Berka” wypowiedział się też Związek Wyznaniowy Gmin Żydowskich RP, nawołując do „zaprzestania używania tego filmu jako fragmentu ekspozycji”. Trafnie skomentował to później profesor Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów: „Liderzy społeczności, którą reprezentują, powinni – według mnie – działać w obszarach im przynależnych. Każdy ma prawo do oceny i wyrażenia swojego stanowiska. Jednak czym innym jest ocena, nawet najmocniejsze potępienie praktyk artystycznych, a czym innym nawoływanie do działań administracyjnych, mających na celu uniemożliwienie zaistnienia działa sztuki w przestrzeni publicznej. To są praktyki cenzorskie”.





Berek!

Sytuacja przypomina wystawę „Mirroring Evil” (Odzwierciedlając zło) przygotowaną w 2002 roku przez Normana L. Kleeblatta w nowojorskim Jewish Museum. Kleeblatt podsumował na niej nowe zjawisko – artyści zaczęli podejmować wątek holokaustowy w inny niż dotychczas sposób, nie tyle opłakując ofiary, co zastanawiając się nad samą naturą zła. Niektóre prace poruszyły środowisko amerykańskich Żydów, były protesty i pikiety. Ale muzeum się na nie przygotowało – z dużym wyprzedzeniem opublikowało katalog, animowało dyskusję, odpowiadało na zarzuty. Temat był przegadany, zanim jeszcze wystawę otwarto. Ale był też pewien kompromis – prace uznane za najbardziej kontrowersyjne, w tym „Lego. Obóz koncentracyjny” Libery, wystawiono w osobnym pomieszczeniu tak, by zwiedzający według własnego uznania mogli je ominąć lub zobaczyć.

Zabiegi Mocaku przypominają więc te z Nowego Jorku sprzed kilkunastu lat. Z tym, że ta dyskusja u nas odbyła się już dawno. Zamieszania, głównie wokół prac Żmijewskiego, jest dziś więcej za granicą, głównie w Izraelu, niż w Polsce.

Niepokój budzi fakt, że sytuacja się powtarza. Na polsko-niemieckiej wystawie „Obok” przygotowanej przez Andę Rottenberg w Berlinie w 2011 roku na skutek protestu dyrektora Centrum Judaicum Hermanna Simona ocenzurowano właśnie „Berka” Żmijewskiego (chociaż sam Simon do cenzury nie nawoływał). Kuratorkę postawiono przed faktem dokonanym. Głośno było w tym roku o wystawie „My Poland” (Moja Polska) w estońskim Tartu. Kuratorka Rael Artel pokazała tam podejmujące holokaustowe wątki prace głównie polskich artystów. Dwa filmy Żmijewskiego, „Berek” oraz „80064” nie przetrwały nawet kilku dni. Protestowali nie tylko Żydzi, ale nawet sam minister kultury. Muzeum przepraszało. Na tle tych aktów cenzury, dosyć w gruncie rzeczy groteskowych, reakcja Mocaku może wydawać się wyważona.

Gdzie leży perwersja

Te dziwne przepychanki mają głębszy wymiar – chodzi o to, co robimy z pamięcią. Czy pozwalamy jej zastygnąć jako niezmywalnej skazie, czy podtrzymując ją, będziemy z nią pracować, czyniąc ją naszym wspólnym doświadczeniem; to pytanie o to, co celebrujemy. A może to różnice kulturowe, o których traktuje krakowska wystawa, przesiąknięcie różnymi filozofiami, różnymi ideologiami, innymi definicjami wolności wyzwalają te konflikty i próby cenzury na poziomie stosunków międzynarodowych.

Tymczasem jako kontrapunkt do prac współczesnych artystów na krakowskiej wystawie pokazano „Tryptyk oświęcimski” z lat 60. enerdowskiego artysty Otto Schuberta. To tradycyjne malarstwo ze szczyptą metafizyki, nagie ciała więźniów i oprawcy w mundurach. Ale mam wrażenie, że w tej przerysowanej dosłowności jest więcej perwersji, niestosowności niż w tańczących przed bramą obozową czy grających na golasa w berka w komorze gazowej.

Wszystko to znowu górnolotne słowa. Pamięć, wolność, perwersja. Je też chciałoby się przełamać. Włączyć magnetofon, chociażby Glorię Gaynor, na cały regulator. „I will survive”.


Zdjęcie na górze: Wilhelm Sasnal, „Maus” 4, 2001


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Rare ‘Quarter Shekel’ coin minted at Temple Mount returned to Israel from US

Rare ‘Quarter Shekel’ coin minted at Temple Mount returned to Israel from US

SAM TABACHNIK/THE DENVER POST/TNS


The shekel was officially handed over by Americans to Israeli officials Monday during a repatriation ceremony in New York City.
.

The rare Quarter Shekel coin returned to Israel
(photo credit: ISRAEL ANTIQUITIES AUTHORITY.)

One night two decades ago, in a valley outside Jerusalem, a group of looters dug up a startling piece of ancient Jewish history: A silver quarter shekel minted more than 2,000 years ago at the Temple Mount, one of Judaism’s holiest sites.

Israel doesn’t have a single one of these coins in its museums. But in 2017, this dime-sized relic appeared for sale at a coin show inside the Colorado Convention Center in downtown Denver.

Its value: $1 million. Now that prized relic is headed home.

The shekel was officially handed over to Israeli officials Monday during a repatriation ceremony in New York City, the result of a five-year global investigation that sent authorities on an ancient coin hunt from the Mile High City to Jerusalem.

“We are honored to return the Quarter Shekel, an exceedingly rare coin that has immense cultural value,” Manhattan District Attorney Alvin L. Bragg Jr. said in a statement. His office’s Antiquities Trafficking Unit took over the case this year after agents from Homeland Security Investigations in 2017 seized the coin in Denver.

Israel’s Ambassador to the United Nations, in a statement, called the shekel “a stark reminder of the Jewish people’s millennia-old connection to the land of Israel.”

The rare Quarter Shekel coin returned to Israel (credit: NAFTALI SHAVELSON)

Where did the Quarter Shekel come from?

The shekel’s origins hark back to a dark time in Jewish history.

The Jews in AD 66, living under Roman rule, launched what became known as the “Great Revolt.”

As many as one million Jews were killed during the bitter feud, which included the Romans sacking the sacred temple in Jerusalem. The conflict ended only after the legendary siege and mass suicide atop Masada, where a small group of Jewish rebels killed themselves to avoid being taken by the Romans.

The coin, produced in AD 69 during the fourth year of fighting, was used less as currency and more for propaganda reasons: “To show that the Jewish people were a people,” said Greg Wertsch, a special agent with Homeland Security Investigations in Denver.

These were expensive coins to produce, the agent said, and thus a rarity.

How the coin was stolen and brought back to Israel

The Israeli Antiquities Authority learned in 2002 that the shekel had been looted in the Ella Valley, a long, shallow swath of land outside Jerusalem believed to be the site of the famous David-versus-Goliath fight, according to the Manhattan DA’s office.

Over the next two decades, the shekel circulated within the illicit antiquities market, until it was smuggled from Israel to Jordan — and finally to London, investigators say.

From there, an unnamed person in 2017 used false provenance papers to export the prized object to the United States, where it was put up for sale at Heritage Auctions’ World Coins & Ancient Coins Signature Auction in Denver, authorities said.

“There were many reasons to believe that the coin was not his,” Wertsch said.

The seller told investigators that he bought several unwashed coins many years earlier and never really looked at them, Wertsch said. But recently, he told authorities that he realized he had an extremely valuable treasure on his hands.

“This sounds like the story of a grave robber,” Wertsch said, citing what he was told by an expert.

The silver artifact wasn’t on a watch list and the auction house didn’t have any reason to believe it to be stolen, the federal agent said.

No arrests have been made in the US over the item, Wertsch said. It’s unclear if Israeli or British authorities have taken anyone into custody.

Back in the summer of 2017, multiple media outlets, including The Denver Post, previewed the American Numismatic Association’s World’s Fair of Money, which included the ancient coins auction. They teased the valuables for sale — including early US  pennies or octagonal coins from 1900, forged with silver from the Cripple Creek mining district.

.
The official ceremony marking the coin’s return to Israeli hands on September 12, 2022 (credit: NAFTALI SHULMAN)

Ancient currencies also would be marketed to attendees, The Post noted.

“A lot of the things we know about ancient civilizations — the things that are left to tell us about them — are from the coins they issued,” David Stone, a coin cataloger for Heritage Auctions, told The Post. “You can tell what someone from 1,000 years ago looked like from a coin.”

This shekel retains such cultural — and monetary — value because there are so few. The DA’s office said it knows of just two. Wertsch said that beside the one that will be returned to Israel, there are only three others of its kind. One sits in the British Museum in London. The other two are still in the wind — likely looted, he said.

“It’s just really nice when we can bring something home that has this value,” Wertsch said. “It has national value, cultural value, social value, religious value, political value. There’s just so much to it. It’s not just a random coin.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


YouTube Removes Channel of UK Extremist Who Used Codewords to Attack Jews, Blacks

YouTube Removes Channel of UK Extremist Who Used Codewords to Attack Jews, Blacks

Shiryn Ghermezian


YouTube app is seen on a smartphone in this illustration taken, July 13, 2021. REUTERS/Dado Ruvic/Illustration

YouTube has shut down the channel of a right-wing extremist who has been called “Britain’s most racist YouTuber” for using codewords and euphemisms to verbally attack Jews and Blacks and bypass the video platform’s hate speech policies.

James Owens, 37, from the village of Hixon in Staffordshire, England, escaped censorship by YouTube’s artificial intelligence that monitors hate speech by using expressions such as “people who look white but aren’t” to refer to Jews, the term “negrophilia” when condemning the Black community, and referring to Nazi leader Adolf Hitler as “our uncle,” The Times reported. Owens rarely mentioned ethnic minorities by name on his channel called “Tollahvision,” where he referred to himself as the “ayatollah” and hosted discussions featuring antisemitism, racism and conspiracy theories. He also used a fake profile picture and disguised his voice with a fake accent.

“After review, we quickly terminated the ‘Tollahvision’ channel for repeated violations of our hate speech policy, which strictly prohibits content that promotes violence or hatred against individuals or groups based on certain attributes,” said a YouTube spokesperson. “We enforce this policy rigorously and removed over 95,000 videos for violating our hate speech policy in the first three months of 2022.”

Red Flare, an anti-far right group that exposes extremists in Britain, had been tracking content posted by Owens since 2020. The organization released a photo of the white supremacist in late August and revealed that he is also a key figure in the British far-right white nationalist group called Patriotic Alternative (PA).

Owens is a former host of “The Absolute State of Britain” (TASOB) podcast, which is published by the US-based Neo-Nazi outlet The Right Stuff. TASOB previously described itself as “Britain’s most racist podcast” and in one episode of the podcast Owens said, “We’re still fighting Hitler’s war, it’s just a guerrilla war now,” according to Red Flare.

On his own YouTube channel, launched in December 2019, Owens has featured PA organizers and other fascists as guests. Red Flare said the channel had garnered more than 400,000 views before it was terminated by YouTube.

“James Owens is Britain’s most racist YouTuber,” a spokesperson for the group said. “The degree of vitriol, malice, the kind of incandescent rage with which he speaks about ethnic minorities, gay people, Jews, the left, is unique among his peers.”

Owens defended himself in a statement to The Guardian. He said, “I reject the concept of ‘racism’ outright. Caring especially for your own people is the most natural and healthy thing in the world. ‘Racism’ is just an anti-white libel. It’s a weapon of mass psychological abuse devised and wielded to keep white people from thinking and acting in our own interests while our sovereignty and our homelands are taken from us.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com