Archive | 2023/01/04

Żołnierze radzieccy „ewakuowali” ukraińskie dzieła. Dziś Rosjanie kradną otwarcie

Fot. Tony Prikryl.


Żołnierze radzieccy „ewakuowali” ukraińskie dzieła. Dziś Rosjanie kradną otwarcie

Joanna Kozłowska


Z Mariją Łańko rozmawia Joanna Kozłowska


„Zdecydowaliśmy, że to ja, bezdzietna i bez innych zależnych ode mnie osób, zajmę się transportem «Fontanny» do Wenecji. Dotarcie do zachodniej granicy Ukrainy zajęło mi około sześciu dni. Dziesiątki tysięcy ludzi chciały wydostać się z kraju, codziennie udawało mi się przejechać zaledwie po 100 kilometrów. Dzięki wsparciu od wielu różnych osób i instytucji udało nam się przygotować wystawę na czas” – opowiada Marija Łańko, która dostarczyła pracę do ukraińskiego pawilonu sztuki na ostatnie Biennale w Wenecji.
.

Joanna Kozłowska: Jest pani znana z tego, że niemal samodzielnie uratowała pani Pawilon Ukraiński na ubiegłorocznym weneckim BiennaleTygodniami wiozła pani przez targaną wojną Ukrainę i przez Europę główny obiekt wystawy – instalację Pawła Makowa „Fontanna wyczerpania”.

Marija Łańko: 24 lutego 2022 roku, gdy rosyjska armia wtargnęła na terytorium Ukrainy, prace nad „Fontanną” były już niemalże zakończone. Mieliśmy właśnie z zespołem z kijowskiej galerii The Naked Room drukować katalog wystawy. Wcześniejsze informacje o zgromadzonych przy granicy rosyjskich wojskach budziły w nas niepokój – pomyśleliśmy, że może nam być potrzebny plan B. Chcieliśmy mieć wersję instalacji, która w razie potrzeby będzie mogła być przewieziona prywatnym samochodem. Żartowaliśmy nawet z tego: przynajmniej mamy te trzy pudła! No i okazało się, że plan B musimy wcielić w życie.

Zdecydowaliśmy, że to ja, bezdzietna i bez innych zależnych ode mnie osób, zajmę się transportem pracy do Wenecji. Dotarcie do zachodniej granicy Ukrainy zajęło mi około sześciu dni. Dziesiątki tysięcy ludzi chciały wydostać się z kraju, codziennie udawało mi się przejechać zaledwie po 100 kilometrów. Po drodze otrzymywałam telefony i wiadomości z propozycjami pomocy. Organizatorzy Biennale zapewnili nam dofinansowanie, zaoferowali, że zrekonstruują „Fontannę” w Wenecji na podstawie dowiezionych z Kijowa elementów. Dzięki wsparciu od wielu różnych osób i instytucji udało nam się przygotować wystawę na czas. Organizatorzy festiwalu dali nam też szansę pokazania osobnego projektu o nazwie „Piazza Ucraina”, stanowiącego komentarz do trwającej rosyjskiej inwazji. W jego ramach eksponowane były świeże prace większej grupy ukraińskich artystów.

Jak zostały przyjęte prace? Czy wojna zmieniła podejście zachodniej publiczności do ukraińskich artystów? „Fontannę” Makowa można interpretować na różne sposoby. Instalacja składa się z systemu lejków ułożonych w piramidę w taki sposób, że woda z najwyższego lejka nigdy nie dociera do najniższego. Strumień wody spływa powoli, mozolnie w dół, nie będąc w stanie wypełnić wszystkich mis. 

Jeżeli chodzi o Pawilon Ukraiński, rosyjska inwazja ograniczyła nam możliwości dyskusji. Pawło Makow zaczął pracować nad pierwszymi wersjami „Fontanny” jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych w Charkowie. Na Biennale spotykaliśmy się najczęściej z pytaniem: przekaz pracy jest jasny teraz, podczas wojny, ale co miała znaczyć wcześniej? Dla nas jako kuratorów było to oczywiście pewne rozczarowanie – chcielibyśmy, by o ukraińskiej sztuce można było rozmawiać nie tylko w kontekście rosyjskiej agresji. Trzeba natomiast nadmienić, że prace Makowa i innych artystów tworzących przez ostatnie trzydzieści lat świetnie pokazują, co działo się z Ukrainą i państwami ościennymi od rozpadu ZSRR. W pewnym sensie „Fontanna” opowiada też o tym, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Tematem przewodnim w twórczości Makowa jest poradzieckie, poprzemysłowe miasto, zwłaszcza jego rodzinny Charków – niegdyś znaczący ośrodek polityczny i kulturalny, który w latach dziewięćdziesiątych zaczął niszczeć. Inspiracją dla „Fontanny” było załamanie się charkowskiej infrastruktury, powolny rozpad niegdyś eleganckiego, budowanego z rozmachem miasta. W Charkowie pozostało wiele fontann, ale większość z nich nie działała z braku wody. Przerwy w dostawach bieżącej wody, z którymi boryka się dziś Ukraina w następstwie rosyjskich ataków, były w latach dziewięćdziesiątych nagminne. W jedną z wersji „Fontanny” wkomponowany jest tekst obwieszczenia, które Makow znalazł w swoim bloku. „Wody nie będzie przez trzy dni, od… do…”. Bardzo podobne ogłoszenia słyszymy teraz. To w pewnym sensie symptom rozpadu imperium, który rozpoczął się w latach dziewięćdziesiątych i trwa nadal.

Budujące w projekcie „Piazza Ucraina” było zwłaszcza to, że dzięki niemu świat usłyszał o współorganizującej go inicjatywie Ukraine Emergency Art Fund, która wspiera ukraińskich artystów podczas wojny. Galeria The Naked Room jest jedną z jej założycieli. Umożliwiamy artystom na przykład wynajęcie na tydzień mieszkania we Lwowie, gdzie mają dostęp do prądu i mogą stosunkowo spokojnie pracować. W ramach UEAF przygotowujemy też internetowe archiwum najnowszych dzieł, powstałych już w trakcie wojny. Będziemy organizować wystawy w Ukrainie i za jej granicami, promować ukraińską sztukę na świecie. 

Fot. Tony Prikryl.

Jak ukraińska sztuka odpowiada na rosyjską agresję? Czy można mówić o wyłaniającej się nowej opowieści o ukraińskiej tożsamości czy miejscu Ukrainy w Europie? 

Myślę, że wszyscy Ukraińcy, nie tylko artyści, mają teraz bardzo silne poczucie tożsamości narodowej. Po 24 lutego cały Kijów momentalnie przeszedł z rosyjskiego na ukraiński.

Jeśli chodzi o powstające teraz dzieła sztuki, bardzo często są one utrzymane w konwencji dziennika, reagują na bieżące wydarzenia. Potrzeba nam jeszcze czasu na głębszą refleksję – wciąż zmagamy się przecież z pełnowymiarową inwazją.

Mogę natomiast powiedzieć, że młode pokolenie ukraińskich artystów od lat poświęca uwagę temu, co dzieje się na wschodzie Ukrainy. Kijowianie Nikita Kadan czy Lesia Chomienko wielokrotnie podróżowali na okupowane od 2014 roku przez Rosję terytoria, Kadan wykorzystywał znalezione tam przedmioty w swoich pracach. Patrząc na współczesną ukraińską sztukę, zdajemy sobie sprawę, że wojna nie rozpoczęła się wcale w lutym 2022 roku. Może dla świata tak, ale nie dla nas.

Od rozpoczęcia Biennale mówi pani o potrzebie promocji ukraińskiej sztuki w Europie i na świecie. Czego zachodni odbiorcy powinni się dowiedzieć w pierwszej kolejności?

Bardzo chciałabym, żeby standardowym punktem odniesienia w rozmowach o ukraińskiej sztuce przestała być Rosja. Niestety nigdy całkowicie od tego nie uciekniemy. Wynika to częściowo z faktu, że wielu związanych z Ukrainą artystów rosyjska propaganda przysposobiła jako „swoich”. Pomyślmy choćby o tak zwanej „rosyjskiej awangardzie” z początku XX wieku. W rzeczywistości, podobne ruchy działały na całym terytorium ówczesnego carskiego imperium. Ich najwybitniejsi członkowie są dziś najczęściej klasyfikowani jako przedstawiciele „rosyjskiej” awangardy. Dobrym przykładem jest dorastająca i wykształcona w Kijowie Aleksandra Ekster, malarka i twórczyni sztuki użytkowej. Prawie wszystkie zachodnie publikacje opisują ją jako Rosjankę. Tożsamość [malarza i teoretyka sztuki, Kazimierza] Malewicza jest złożona, ale to też postać związana z Kijowem i tamtejszą sceną artystyczną. Jeśli chodzi o współczesnych artystów, mamy choćby charkowianina, fotografa Borysa Mychajłowa [wielokrotnie opisywanego jako jeden z najwybitniejszych ludzi sztuki urodzonych w ZSRR – przyp. JK]. Według wielu instytucji i światowej publiczności to też Rosjanin.

Przed ukraińskim światem kultury stoi ogromne zadanie. Musimy sami dla siebie, ale też dla zagranicznych odbiorców, napisać od nowa historię sztuki ukraińskiej. Nawet wewnątrz Ukrainy nie istnieje jeszcze dobrze wykształcona narracja na ten temat. W ubiegłym roku zostało zrealizowanych kilka projektów promujących ukraińską sztukę za granicą, ale wszystkie były przygotowywane w pośpiechu. Projekt „Piazza Ucraina” na weneckie Biennale powstał w dwa tygodnie. W tamtym momencie było to oczywiście nieuniknione, ale musimy pomyśleć o bardziej dogłębnych, długofalowych inicjatywach.

Nie sposób mówić o ukraińskiej kulturze bez wspomnienia o zniszczeniach wojennych i grabieży. Co najbardziej boli dziś ukraińskich artystów, a co może dawać nadzieję? 

Zbiory muzeów leżących na terenach obecnie lub do niedawna okupowanych przez Rosję – jak choćby w Chersoniu czy Mariupolu – zostały do szczętu rozgrabione. Istnieje na to historyczny precedens: podczas drugiej wojny światowej radzieckie władze „ewakuowały” do Rosji część kolekcji ukraińskiego Muzeum Narodowego. Wywiezione dzieła sztuki nigdy nie wróciły. Dziś Rosjanie kradną zupełnie otwarcie.

Historia Olesi Miłowanowej – kierowniczki Ługańskiego Obwodowego Muzeum Krajoznawczego – pokazuje, z jakimi stratami mierzy się Ukraina, ale też inspiruje. Kiedy w 2014 roku Ługańsk przejęły prokremlowskie siły, Miłowanowa ocaliła, co mogła, i zrekonstruowała muzeum w Starobielsku, wtedy kontrolowanym przez Ukrainę. Udało jej się tam poszerzyć kolekcję i zbudować całkowicie nową instytucję – chociaż jej sercem były wciąż zbiory z Ługańska. Niestety Starobielsk również jest teraz pod okupacją. Miłowanowa musiała czym prędzej wyjeżdżać do Lwowa. Nie udało jej się zabrać niczego, z wyjątkiem jednego rosyjskiego wojskowego spadochronu. Wciąż stara się kontynuować swoją pracę, ale jej losy uzmysławiają, ile straciliśmy. Nasuwają też pytanie, co tak naprawdę tworzy instytucję sztuki – czy czasem nie wystarczą ludzie zdeterminowani, aby na jej rzecz pracować?


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel’s Political System Is Broken

Israel’s Political System Is Broken

Vivian Bercovici


A general view shows the plenum at the Knesset, Israel’s parliament, in Jerusalem, June 27, 2022. REUTERS/Ronen Zvulun

Moments after the polls closed on November 1, Israelis learned that the outcome of the fifth election in three years was decisive. Very. Even with slight tweaks in final numbers, the so-called “right-wing bloc” had a clear path to power, effectively obliterating the fractious opposition parties. The latter carried 48% of the popular vote, but they were fraught with infighting; unable even now to mount a strong, unified threat to the surging right.

I have maintained for months — in the run-up and the aftermath — that this election was the most important since the state was founded, as it would determine the future of Israel: a robust, liberal democracy? Or a variation on extremist-thug-meets-theocracy-lite? What has taken 75 years to build may be dismantled in a very short time. The motivation and background for this alarming development is explored and explained in the following report.

Israelis are very, very worried. Many are in a “wait and see” mode. But the “deals” being made by Prime Minister-elect Benjamin Netanyahu in order to ensure that his coalition “works” are unconscionable. Repugnant. He is acceding to extortionate demands from his “partners,” who have rightly perceived his weakness and proven themselves adept at exploiting the moment.

There is an expression in Hebrew: עד כאן. The literal translation is “until here.” No further.

“No further” has become a rallying cry.

In the last  few decades, many Israelis have very determinedly taken advantage of opportunities to obtain a second passport, usually in European countries where their families originated. “Just in case.” You never know. Why not.

Today they are seriously thinking of using them. As a way out.

In this nation comprised of exiles ingathered, the sense of imminent displacement is embedded deeply in the collective DNA. But that is not why so many are grabbing second nationalities.

People are fed up: With disproportionate ultra-Orthodox political powerWith the ongoing Likud-led assault on democratic institutions. With the dual-tongue approach of the prime minister-elect: saying one thing to the foreign English language press and doing quite another in Israel. People are fed up with sending their children off to do military or national service and support a burgeoning Haredi population that steadfastly refuses to serve while demanding — and receiving — impossibly generous taxpayer-funded financial support — for housing. Dental care. Mundane family expenses. Transportation. Everything.

People are fed up with 12% of the population of Israel — the Haredi cohort — controlling who may marry or divorce, the “purity” of Jewishness, the legitimacy of less stringent denominations of Judaism, monopoly over all matters of religion and state — which hands them a very lucrative pot of money to use to reward friends. Like “supervisors” of kashrut standards in restaurants and hotels. Long known to be a cesspool of corruption. Yet the Haredim have been gifted a state-sanctioned monopoly over this and so much more.

Israelis are fed up with extreme religious nationalists like Itamar Ben-Gvir and Bezalel Smotrich being given the tools and latitude to promote their often violent hate-mongering, now legitimized with the imprimatur of the state.

They are fed up with core state institutions — like the Israeli Supreme Court and law enforcement infrastructure, whatever their shortcomings — being vilified and undermined by elected officials. Reform in these areas is badly needed, but authoritarianism is not the way preferred by liberal democrats.

Many Israelis are deeply pained by what they see as being the destruction of Israel from within; the trampling of the principles of liberal democracy, by degree, as the country veers into an environment controlled by religious and cultural extremists who openly value Jewish religious law above all.

To some, it may seem sudden, this cluster of madness. But it has been building for decades; death by a thousand cuts which, suddenly, has become a mortal wound. Society has shifted, in teeny increments, along a continuum, and has awakened long past the tipping point.

Never before has there been such sustained gloom following an election. Never before have so many, so openly, talked of leaving. Relocating. And they are not doing so lightly. Nor are they easily stereotyped.

They are secular, traditional, Modern Orthodox. They are many and varied. They tend to be educated, mobile professionally and committed democrats. People are in a “wait and see” mode. But passivity is no longer a solution. Israel’s macro and micro economies cannot sustain the economic and broad political demands made by Haredim. They cannot and the people decidedly will not. Enough. עד כאן

Infighting has destroyed Jewish nationhood before and we cannot be complacent or arrogant enough to think that it will not repeat.

I write this as a former lawyer, diplomat, lifelong student of history and politics, secular Jewish woman living in Tel Aviv, columnist, writer, entrepreneur. I write this as the daughter of a Holocaust survivor and descendant of so many who fled extreme persecution for more peaceful lives. And I write this to give voice to the sacrifice of those who built this magnificent country based on the ideals of equality and liberalism. More than anything, I write this with profound and boundless regret, sadness and rage.

Yes. It is that bad. And it is that serious.


Vivian Bercovici is the founder of stateoftelaviv.com, where a lengthier version of this op-ed appears. A former Canadian Ambassador to Israel, she resides in Tel Aviv. Follow her on Twitter at @stateoftlv, @vivianbercovici


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


MAGIC, PSYCHOLOGICAL, WARFARE…

MAGIC, PSYCHOLOGICAL, WARFARE…


ILTV Israel News


Ancient weapons, imbued with gods’ power, discovered in central Israel.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com