NOWE SPOJRZENIE NA HISTORIĘ ŻYDÓW

Żydzi w Jerozolimie, ok. 1900 roku / Detroit Publishing Co


NOWE SPOJRZENIE NA HISTORIĘ ŻYDÓW

HENRYK GRYNBERG


Och, jak ja nie lubiłem żydowskiej historii. W mojej szkole lekcje odbywały się w jidysz, więc z początku mało rozumiałem, a później udawałem, że nie rozumiem. Po lekturze książki Simona Schamy wiem, dlaczego. Hitlerowcy nie wymyślili nic oprócz komór gazowych.


„Biblia hebrajska jest zapisem stanu żydowskiego umysłu”, dziełem „mędrców, skrybów i proroków – wszystkich tych, którzy między VII a V wiekiem p.n.e. starali się zebrać i zredagować wspomnienia, tradycje ustne, folklor i pisma”. Tak ją definiuje Simon Schama w „Historii Żydów od 1000 r. p.n.e. do 1492 r. n.e.”. Kult Księgi i „obowiązek [jej] czytania miał stać się najbardziej charakterystyczną praktyką” żydowskiej religii. Autor podkreśla, że ta sakralizacja pisma była „genialnym posunięciem”, gdyż „zwój przenośnej pamięci” można było wynieść z każdej klęski, przez co przetrwał „posągi i armie imperiów”, stał się „wspólną własnością elity i zwykłych ludzi, niezależną od zmian politycznych czy terytorialnych” i stworzył naród o całkiem innej definicji. Lud żydowski można było rozpraszać i mordować, lecz jego Księga – dusza – „pozostawała niezniszczalna”.

Niegdyś (w „Altera pars”) dziwiłem się, że tyle tam zdołano wyrazić przy pomocy początkującej „niezdarnej ludzkiej mowy”. Schama wyjaśnia, że tworzyło ją wiele pokoleń i że późniejsi, sprawniejsi autorzy i redaktorzy (redagowano ją od VIII do V wieku p.n.e.) umyślnie włączali „starożytne formy i wersy, aby ta formująca [żydowską] tożsamość Księga robiła wrażenie ustnej tradycji przekazywanej od niepamiętnych czasów”. Schama dochodzi do wniosku, że żydowski Bóg  jest „Bogiem słów”. Ja bym podbił stawkę, że ze słów. Zresztą Schama sam przyznaje, że ten „Bóg to ponad wszystko słowa”, przypominając, że to Boży palec pisał na ścianie ostrzeżenie dla Baltazara i że „nawet Mojżesz tylko spisywał, co mu podyktowano”. Takie dyktando zdarza się pisarzom do dziś (Miłoszowi podpowiadał „demonion”). Z tych powodów „obiektem adoracji jest Księga”. I dlatego angielski oryginał Schamy ma podtytuł „Finding the Words” („Znajdowanie słów”), który w polskiej edycji niesłusznie pominięto. Ale starożytni Żydzi byli narodem Pisma nie tylko z wielkiej litery. „Czytać i pisać w Judzie umieli nie tylko kapłani, skrybowie i arystokraci”, lecz także urzędnicy, poborcy podatkowi, rzemieślnicy, żołnierze. Schama cytuje prywatną korespondencję zwykłych ludzi. Przytacza „spontaniczne graffiti” w półkilometrowym tunelu na wodę, przekopanym pod Wzgórzem Świątynnym – sto osiemdziesiąt słów na cześć wojskowych inżynierów i robotników, którzy tego dokonali w końcu VIII wieku p.n.e.

Żydzi umieli być użyteczni (jak Józef w egipskiej niewoli). „Osiedlali się tam, gdzie potrzebowano ich specjalności biurokratycznych i wojskowych: kawaleria w Tebach […]; straż graniczna w Schedii; piechota w Leontopolis”. W odkopanych fortach judejskich z okresu pierwszej Świątyni znaleziono „tysiące sztuk broni, mieczy i ostrzy włóczni, drzewców i strzał”, bo w ówczesnym świecie  „Żydzi znani byli jako włócznie do wynajęcia”. Także Aleksander Wielki zachęcał ich przywilejami, by wstępowali do jego armii. Zatem diaspora zaczęła się na całe wieki przed wygnaniem i nie była żadną karą. Żydzi osiedlali się na Cyprze, na Rodos, Wyspach Egejskich, wybrzeżu Libii i niemal wszędzie wokół Morza Śródziemnego. Językiem Żydów ówczesnego świata był przede wszystkim grecki (jak dziś angielski). Nosili greckie imiona (nie Jakub, lecz Jakubis, nie Jehoszua lecz, Jazon), nawet król Judei z antyhelleńskiej dynastii Machabeuszy „zwał się Aleksandrem”. Synagogi (greckie słowo) budowano w stylu greckich świątyń z inskrypcjami na cześć Ptolomeuszy. Lojalność wobec lokalnej władzy była „elementem zauważalnym” w całej historii Żydów – podkreśla Schama. „Była to kultura, w której Żydzi bardzo chętnie pisali poezję, dzieła filozoficzne, dramaty…”. Jak później w polskiej, z tym że „literatura tamtego czasu nie przekłamywała tej rzeczywistości, która czyniła z nich Żydów […], co więcej, te greckie formy stawały się dla nich sposobem na wyrażenie swojej żydowskości”.

Simon Schama „Historia Żydów od 1000 r. p.n.e. do 1492 r. n.e.”Simon Schama, „Historia Żydów od 1000 r. p.n.e. do 1492 r. n.e.”. Przeł. Mateusz Fafiński, Wydawnictwo Poznańskie, 584 strony, w księgarniach od września 2016O

Okazuje się, że stosunki z hellenizmem nie zawsze były tak złe, jak uczono w mojej żydowskiej szkole, gdzie nawet nie wspominano, że powstanie Machabeuszy było w dużej mierze wojną domową tradycjonalistów z żydowskimi hellenistami-asymilantami.  Schama wskazuje, że Aleksandria „była jednym z największych żydowskich miast w historii: niemal dwieście tysięcy Żydów, co równało się jednej trzeciej mieszkańców miasta”. Jak przedwojenna Warszawa i dzisiejszy Nowy Jork. I „wydawała się żywym dowodem, że obie kultury da się pogodzić”. Tym większe musiało być zaskoczenie, gdy nagle – Schama nie wyjaśnia, dlaczego – uznano Żydów „za obcych w kraju, gdzie się urodzili”, wygnano z dzielnic, gdzie mieszkali, zmuszono „do gnieżdżenia się w jednej, zatłoczonej”, a tłuszcza „plądrowała i paliła ich domy, […] niszczyła synagogi”. Ten schemat będzie się zresztą powtarzał do polskiego 1968 roku.

Analogicznie Józef Flawiusz twierdził, że zeloci niepotrzebnie wywołali tragiczną wojnę z Rzymem. Nie jest on obiektywnym historykiem, bo zamiast walczyć i zginąć przeszedł na stronę Rzymian, ale – jak wskazuje Schama – innych źródeł o tamtych wydarzeniach nie ma. W wersji Józefa Flawiusza przywódca obrońców Masady przekonał ich do zbiorowego samobójstwa argumentem o nieśmiertelności duszy wyzwolonej od ciała. Schama dodaje, że „ten głos będzie słychać przez całą żydowską historię – od samobójstw w średniowiecznej Europie aż do powstania w warszawskim getcie”, ale głos ten brzmi jak chrześcijański, czego starożytny historyk żydowski nie był świadom, a Schama nie zauważa. „W jakimś stopniu oparte na mesjanistycznym szaleństwie” były również kolejne powstania przeciwko Rzymowi: w latach 115–117 w diasporze – „od Cyrenajki, przez Egipt z paroksyzmem w Aleksandrii, który niemal zmiótł tę wielką społeczność [żydowską] po Antiochię i Damaszek”, oraz w latach 132–135 krajowe pod wodzą Bar-Kochby i przywództwem duchowym rabiego Akiby. Po tej ostatniej wojnie żydowskiej cesarz rzymski nadał Judei obraźliwą nazwę Syria Palestina (Syria Filistyńska) i w tymże akcie „kulturowej zagłady” zakazał obrzezania, świętowania szabatu i studiowania Tory. Zakazy odwołał jego następca, lecz filistyńska nazwa duchowej ojczyzny Żydów się utrzymuje do dziś. Późniejszy żydowski bunt zbrojny – w 351 roku pod dowództwem Izaaka z Diocaesarei – skierowany był już przeciw władzy chrześcijańskiej i z powodów ekonomicznych (podatkowych), a nie patriotycznych czy religijnych.

Faryzejscy mędrcy (ta nazwa nie jest pejoratywna), którzy od początku uważali, że Tora jest ważniejsza od państwa, „skorzystali z okazji, jaką dało zniszczenie elity świątynnej, by przedefiniować judaizm i ustanowić siebie samych jako sędziów i prawodawców”. Stworzyli przenośną Świątynię i państwo ze słów – „ponad imperiami, wojnami i państwami”. Wynieśli judaizm z klęski, opancerzyli Talmudem, przenieśli przez ognie i rzezie średniowiecza. Aż do bezprecedensowej klęski w XX wieku, na którą jedyną odpowiedzią stało się znów państwo – z tym samym co zawsze fatalnym położeniem geograficznym i nieustającym stanem wojny. Oraz nowym dylematem, o którym Schama nie wspomina: Co ważniejsze, Żydzi czy judaizm? Żydzi bez judaizmu czy judaizm bez Żydów?  

„Kłótnia rodzinna” między żydami a chrześcijanami (tak samo ją nazwałem w „Altera pars”) zaczęła się w Antiochii od sporu konserwatywnego Piotra z postępowym Pawłem. Drugim stadium były Ewangelie Mateusza i Jana, gdzie – jak wskazuje Schama – dosłownie odsądzono żydów od czci i wiary i włożono im w usta niecne wypowiedzi. A trzecim stadium homilie Jana Chryzostoma „Przeciwko Żydom” wygłaszane w Antiochii w 386 roku. Synagogi są już „siedzibą demonów”, gdzie ofiarowuje się „nie owce i cielęta, lecz dusze ludzkie” oraz żywe dzieci. Żydzi są ludem Szatana i nosicielami zła. Jedni z najpracowitszych wśród ludów ziemi są „niezdolni do prawdziwej pracy”. Dosłownie jak w propagandzie Hitlera. Starożytny krasomówca (Chryzostom znaczy złotousty) nawołuje do walki z wrogami Chrystusa, jak nowożytny do walki z wrogami ludzkości, co w tym wypadku na jedno wychodzi. Zakaz małżeństw z Żydami też był pomysłem tamtego prototypa. Totalistyczne hasło Hieronima z Trydonu „ten, kto nie jest z Chrystusa, jest antychrystem” znalazło odzew w XX-wiecznym „kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Wymysły owych religijnych agitpropów zakorzeniły się w „chrześcijańskiej kulturze ludowej”. W 414 roku w mieście koło Antiochii „ktoś rozpuścił plotkę, że Żydzi w czasie Purim porwali dziecko w celu nikczemnego mordu”. Później kultura ludowa poprawiła tylko Purim na Paschę.

Żydów nie trzeba było namawiać, żeby poparli Persów w wojnie przeciw Bizancjum. Dwadzieścia tysięcy żydowskiego wojska odbiło Antiochię, „dumę i serce chrześcijaństwa”. Dołączyli do nich żydowscy ochotnicy z Seforis, Nazaretu i Tyberiady i „po trzytygodniowym oblężeniu odzyskali swoje miasto [Jerozolimę], ustanawiając tam autonomiczne miasto-państwo w granicach imperium perskiego”. Po czternastu latach radości Persowie się cofnęli, zostawiając Żydów sam na sam z bizantyjskim wojskiem, które wróciło i dało im nauczkę, „że nie będzie innego Mesjasza niż Jezus” i że muszą zaakceptować jego panowanie w Jerozolimie na zawsze. Ale i chrześcijanie się przeliczyli, bo zaledwie dziesięć lat później Jerozolimę podbił kalif Omar i pozwolił tam zamieszkać siedemdziesięciu żydowskim rodzinom z Galilei, a nawet postawić synagogę w pobliżu miejsca, gdzie niegdyś stała Świątynia.

Schama opowiada o mało dziś pamiętanej wczesnej koegzystencji Żydów z Arabami. Wzdłuż trasy karawan od Jemenu do Hidżaru ciągnął się „łańcuch żydowskich osad i miast”. Była to Arabia Judaica, kraina „zjudaizowanych Arabów i arabskich Żydów”. Żydowskie klany i plemiona posiadały forty, gaje daktylowe, dominowały w wielu miastach targowych. Żydzi byli jubilerami, złotnikami, handlowali jedwabiem, specjalizowali się w wytwarzaniu broni. Bywali nomadami, „żydowskimi Beduinami”. W niektórych rejonach kolebki islamu stanowili „co najmniej sześćdziesiąt procent mieszkańców”, co było dużą niespodzianką dla przybywających w IV wieku chrześcijańskich misjonarzy. Owszem, pod koniec tego stulecia nawrócono królestwo Himjar (dzisiejszy Jemen) – ale na judaizm. W całym rejonie arabskiej kultury, od Synaju do Oceanu Indyjskiego, Żydzi nosili arabskie ubrania i imiona, organizowali się w klany jak Arabowie i „wielu z nich było etnicznymi Arabami”. Schama przytacza badania DNA u jemeńskich Żydów w dzisiejszym Izraelu, które potwierdzają ich pochodzenie z „południowo-zachodnich grup arabskich i beduińskich”. Ekspansję judaizmu w głąb Półwyspu Arabskiego powstrzymał najazd chrześcijańskiej Etiopii na Himjar w 525 roku. Gdyby nie to, nie byłoby ani miejsca, ani potrzeby dla islamu. I nie byłoby dziś żadnej różnicy między Arabami a Żydami. Z korzyścią dla jednych i drugich, a może i wszystkich innych. To moje wnioski, a nie autora.

Schama pisze, że islam, który powstał „w żydowskiej miejskiej kolebce”, był „de facto arabskim judaizmem”. Mahomet „spędził wśród Żydów całe życie” i jego doktryny są „w gruncie rzeczy żydowskie”. Zmienił niektóre szczegóły: nie Izaak, lecz Iszmael miał być złożony przez Abrahama na ofiarę. Ogłosił, że jest nowym prorokiem, a islam „prawdziwym wypełnieniem żydowskiej Biblii”. I bardzo się rozczarował, gdy Żydzi mu odpowiedzieli – trochę za sprytnie – że lista proroków jest już zamknięta. Wystarczyłoby postawić mu warunek, żeby się nauczył czytać i uważnie przeczytał Pięcioksiąg, a mielibyśmy wspólną wiarę żydowsko-arabską z jeszcze jednym prorokiem i podwójnym potencjałem. Żydzi wymyśliliby broń skuteczniejszą od szabel i nikt by nam nie zaszurał – ani w Bizancjum, ani w Rzymie, ani w Toledo. Nasza wspólna semicka rasa nie raziłaby nawet Hitlera (który szczerze podziwiał Arabów). A tak to doszło do nowej „kłótni w rodzinie” z udziałem namiętnych żydowskich poetów i śpiewaczek – zwłaszcza w Medynie. Miasto spacyfikowano. Mężczyzn opozycyjnego klanu żydowskiego stracono, dzieci nawrócono na islam, kobiety sprzedano lub wydano za muzułmanów, w tym jedną za Mahometa. Ten epizod jest jednak pogmatwany w bliskowschodni sposób, bo tak zwana „Konstytucja z Medyny” zawiera punkty dotyczące „żydowskich klanów, które pozostały w Medynie po masakrze i wygnaniu głównych trzech plemion”. Jest tam również mowa o sojuszu wojskowym z żydami, którzy mieli pokryć część wydatków wojennych, a nawet o plemieniu złożonym „zarówno z muzułmanów, jak i żydów”. Po zdobyciu Chajbaru, gdzie schroniło się wielu żydowskich uchodźców i wygnańców z Medyny, Mahomet pojął jeszcze jedną brankę żydowską za żonę, nie brak więc w jego dynastii żydowskiej krwi. Był pragmatykiem: zostawiał podbite plemiona i klany w spokoju za część ich dochodów lub zbiorów. Dopiero kalif Omar, „architekt religijno-wojskowego imperium islamu”, ogłosił (w 642 roku), że w Arabii właściwej może istnieć tylko jedna wiara (i tak jest tam do dziś). Część Żydów przyjęła islam (dodatkowa dawka żydowskiego DNA), lecz w byłym Himjarze, a obecnie Jemenie Żydzi przetrwali aż do połowy XX wieku, gdy zabrano ich po kryjomu, „na latających dywanach” do Izraela. Widziałem ich pewnej nocy tańczących na galilejskich wzgórzach (piszę o tym w „Pamiętniku”). Są wiernymi żołnierzami Izraela i gorąco polecam ich jemeńskie restauracje w Tel Awiwie.

Wygnanie Żydów z Arabii było wyjątkiem, a nie regułą. Gdzie indziej mogli pozostać i nie musieli – jak pod władzą chrześcijańską – mieszkać w wyznaczonych dzielnicach. Uprawiali dowolne zawody, służyli w administracji publicznej i państwowej. „Żydzi rozgniewali, lecz nie zabili proroka”, nie uważano ich za  zabójców Boga i „nie dehumanizowano jako demonów i kompanów diabła”. Jak inni niewierni, płacili podatek za tolerancję i jak innym niewiernym nie wolno im było jeździć konno i nosić broni. Ponieważ byli podobni do Arabów, kazano im nosić odmienne ubrania, a w Bagdadzie, dla ułatwienia, wymyślono dla nich żółtą odznakę, która później przyjęła się w  chrześcijańskiej Europie – ze szczególnym zastosowaniem  w połowie XX wieku. Żyd nie miał prawa poślubić muzułmanki, lecz małżeństwo muzułmanina z Żydówką było całkiem legalne i tak jest do dziś. Przepisy dotyczące stroju nie były ściśle egzekwowane. W Egipcie i muzułmańskiej Hiszpanii Żydzi ubierali się po arabsku. Pisali po hebrajsku, aramejsku i arabsku – często hebrajskimi literami, które są dużo łatwiejsze od arabskich. Majmonides pisał częściej po arabsku niż po hebrajsku. Muzułmańscy władcy na Półwyspie Iberyjskim bywali kapryśni i zdarzały się najazdy radykalnych islamistów z Maroka, którzy prześladowali Żydów, lecz na ogół, „żydzi i muzułmanie żyli ze sobą, a nie tylko obok siebie”. „Często dzielili warsztaty z muzułmanami lub byli partnerami handlowymi”. Pośredniczyli w negocjacjach między władcami muzułmańskimi a chrześcijańskimi, dla których bezpośredni kontakt „był nie do pomyślenia”.

Żydowski dyplomata muzułmańskiej Andaluzji dowiedział się od Żyda z Konstantynopola o żydowskim królestwie od Morza Kaspijskiego do Czarnego (włącznie z Krymem) i wysłał list do jego władcy. Władca, który miał na imię Josef, wyjaśnił mu – po hebrajsku, przypuszczalnie ręką skryby – że jego przodek Bulan przyjął judaizm po wysłuchaniu przedstawicieli wszystkich trzech religii monoteistycznych. Ale miał do tego dodatkowe powody. Otóż Bizancjum po zwycięstwie nad  Persami zmuszało Żydów do konwersji i wielu uciekało do pogańskiej Chazarii, gdzie się asymilowali, zachowując jednak pamięć o swym pochodzeniu i szabat. Jednym z nich był Bulan, dowódca wojskowy, który gdy został królem, „obrzezał siebie i swoich notabli, sprowadził mędrców z Bagdadu i Persji, pobudował synagogi….”. Dokumenty znalezione w kairskiej Genizie wskazują, że „reformy judaizujące rozciągały się na całą populację”, a nie tylko rządzącą elitę (nie bez słuszności sprawdza się w Polsce pochodzenie, gdy ktoś próbuje sięgnąć po władzę). Wszyscy następcy Bulana mieli żydowskie imiona: Obadiasz, Ezechiasz, Menasze, Benjamin, Aaron i ostatni Josef. Kontakt między żydowską Chazarią a muzułmańską Andaluzją, potwierdzony także w innych ówczesnych dokumentach, zaniepokoił chrześcijańskie Bizancjum i  jego neofitów na Rusi i zadziobali w końcu państwo żydowskie, które zawsze było im solą w oku. Pod wrażeniem tej historii i legendy poeta Jehuda Halewi napisał – po arabsku – obronę żydowskiej religii w formie dialogu króla Bulana z rabinem pod tytułem „Kuzari”, który jest od ponad stu lat dostępny po angielsku, lecz nie po polsku.

Podrozdział o złotym wieku współżycia żydowskiej kultury z kulturą arabską w Hiszpanii nosi tytuł „Poezja i władza”. Poezja ta, „często recytowana przy akompaniamencie fletu” i podobnie dyskretnych instrumentów, miała szeroką gamę, łączyła tematykę religijną ze świecką, wojenną z miłosną nawet w tym samym utworze: „Najpierw wojna jest jak piękna dziewczyna, z którą wszyscy chcemy flirtować / później wstrętna jak stara dziwka, której klienci są smutni i gorzcy ”. Ulubioną scenerią była nocna uczta, gdzie podpici goście „sięgają po puchar lub chłopca czy dziewczynę, którzy im podają”, „na łożu migdałowych kwiatów / wpatrzeni w młodego podczaszego”, bowiem  „życie jest tańcem / a ziemia roześmianą dziewczyną / z kastanietami”. Ówczesna arabska kultura seksualna była biseksualna – wyjaśnia Schama. Władza potrzebowała poetów. Samuel ibn Naghrela, mistrz języka arabskiego i autor powyższych wersów, był dyplomatą, wysokim urzędnikiem, a w końcu wezyrem i „niekwestionowanym rządcą Granady”. Wezyrem został po nim jego syn Jehosef, też literat, redaktor, edytor. Poezja nie była jednak mocniejsza od miecza, a Żydzi na świeczniku jak zwykle wzbudzali zawiść. Uznawszy tę sukcesję za przejaw, że Granada staje się państwem żydowskim, zabito Jehosefa i większość Żydów Granady – oczywiście plądrując ich domy.

Dwadzieścia lat, to jest jedno pokolenie później, Żydzi wrócili do Granady i znów „modlili się, handlowali” i pisali wiersze. Najlepszym poetą był Mosze ibn Ezra ze starej dworskiej rodziny, która „jakimś cudem przetrwała podrzynanie gardeł 1066 roku”. Zgłosił się do niego kilkunastoletni Jehuda Halewi z chrześcijańskiej Nawarry i został przyjęty do „ogrodu poezji”. Wkrótce jednak przybyli ascetyczni Berberowie z Maroka, wezwani na pomoc  przeciw chrześcijanom, przejęli władzę w Andaluzji i skończyło się odrodzenie życia żydowskiego w Granadzie. Halewi przeniósł się do Luceny, gdzie afrykańscy najeźdźcy pozwalali Żydom żyć, ale za tak wysokie podatki (okup), że była to wegetacja. Udał się więc do Sewilli i utrzymywał się z wierszyków, które układał na wesela, bar micwy i pogrzeby. Potem wrócił pod władzę chrześcijańską, do Toledo, gdzie akurat zakwitło życie żydowskie, bo król Alfons VI „był gościnny dla Żydów, którzy posiadali przydatną wiedzę o języku i kulturze muzułmańskich wrogów” i tłumaczyli arabską naukę, filozofię i poezję na łacinę i kastylijski. Ale po jego śmierci doszło znów do wybuchu przemocy wobec Żydów, więc Halewi wrócił do muzułmańskiej Andaluzji i zatrzymał się w Kordobie. Tam się dowiedział, że krzyżowcy po zajęciu Jerozolimy spalili synagogę i pomordowali Żydów. Schama optymistycznie dodaje, że „nie jest całkiem jasne, czy Żydów w niej spalono”. I czy wszystkich, bo „wielu wykupiono i wielu wzięto w niewolę”. Halewi doszedł do wniosku, że dla Żydów nie ma schronienia poza wiarą, która głosiła, że „gdy dość Żydów stanie na Górze Oliwnej naprzeciw Wzgórza Świątynnego, to [Boska] szechina wróci do zrujnowanej Świątyni”, a wtedy pojawi się Mesjasz, wyzwoliciel. Popłynął ze swoim zięciem i jeszcze jednym ideowym Żydem do Aleksandrii, gdzie zatrzymano go na dłużej, bo okazało się, że jest sławny i tłumy ludzi go chciały zobaczyć. Potem goszczono go długo w Kairze. Zięć i drugi towarzysz podróży tam pozostali i poeta sam wszedł na statek, który z nim odpłynął do Akry „i nikt już więcej Jehudy Halewiego nie widział”. Schama przytacza informację z 1586 roku, że „dotarł do bram Jerozolimy, gdzie został stratowany na śmierć przez arabskiego jeźdźca”. W mojej szkole żydowskiej uczono, że przez krzyżowca, co logiczniejsze, bo to było w chrześcijańskim Królestwie Jerozolimskim. Ale całkiem możliwe, że bezbronny stary Żyd został obrabowany i zamordowany, zanim gdziekolwiek dotarł. Jak można było go puścić samego w taką drogę?

Kościół zabraniał chrześcijanom pożyczać pieniędzy na procent, więc władcy i możnowładcy, którzy potrzebowali funduszy na inwestycje (i ciągłe wojny z Saracenami), zachęcali Żydów do osiedlania się, udzielali im autonomii, pozwalali budować synagogi, zwalniali od podatków. Z drugiej strony zabraniano Żydom innych zajęć, z wyjątkiem medycyny, bo trudno było się obejść bez żydowskich lekarzy. Zatem robili pieniądze i – byli łatwym celem. W memorbuchu (księdze pamięci) Wormacji zapisano, że w maju 1096 krzyżowcy zamordowali tam ośmiuset Żydów, niemal wszystkich. W Moguncji doszło do sytuacji jak na Masadzie i memorbuch przytacza niemal identyczne słowa przywódcy duchowego: „Tylko na tym świecie nasz wróg może nas zabić […] nasze dusze w raju będą żyły na wieki…”. Nazywało się to kidusz haszem – ofiarą ku chwale BogaOgrom okropności poruszył cesarza Henryka IV. Wydał „edykt pozwalający przemocą nawróconym Żydom powrócić do swojej wiary” i zapowiedział surowe kary za takie zbrodnie. Także król Ludwik VII potępił zbrodnie, ale jego syn Filip August kazał zabić wszystkich żydowskich mieszkańców miasta Bray (albo Brie), bo publicznie cieszyli się, że stracono chrześcijanina za zamordowanie Żyda. „Każdy trzeźwo myślący władca chrześcijański miał paranoicznych następców” – komentuje Schama.

Czasami „książęta i prałaci po prostu nic nie mogli poradzić na prostacką nienawiść”. Jak podczas koronacji Ryszarda Lwie Serce, gdy tłum podpalał żydowskie domy i zabijał każdego, kto wybiegł na zewnątrz. „Holokaust ukończono dopiero drugiego dnia” – z satysfakcją zanotował klasztorny kronikarz, po raz pierwszy stosując ten termin. W Stamford został zamordowany jakiś młodzieniec i oskarżono Żydów. W lesie koło Norwich znaleziono zabitego dwunastoletniego chłopca i pewien przechrzta przysiągł, że zamordowali go Żydzi. Tobołek niegarbowanych skór wpadł Żydowi do Loary i czyjś koń nie chciał tam pić, więc uznano, że wrzucił do rzeki zamordowane dziecko i spalono na stosie wszystkich Żydów w Blois. Wskutek podobnego oszczerstwa zabito pięćdziesięciu siedmiu w Bury St. Edmunds. Byli najlepszym alibi dla morderców, zwłaszcza dzieciobójców. W Yorku kasztelan pozwolił Żydom schronić się w zamku, ale tłum się włamał i doszło do zbiorowego kidusz haszem jak na Masadzie, w Wormacji i Moguncji, przy podobnej zachęcie ze strony żydowskiego duchownego. W Yorku nie wszyscy Żydzi chcieli umrzeć i wołali, że chcą przyjąć chrzest. Przywódca tłumu kazał im wyjść z zamku i zabito ich, gdy wyszli. Oczywiście spalono przy tym wszystkie zapisane długi. „Kiedy umierał żydowski wierzyciel, przynajmniej jedna trzecia jego majątku przepadała na rzecz Korony”, a jeśli został „słusznie” uśmiercony (z wyroku sądu), to cały majątek. „Przez wiele lat pieniądze de facto ukradzione Żydom stanowiły jedną siódmą dochodów Korony”. Kaplicę koronacyjną w Westminster Abbey zbudowano za majątek Licordii i jej męża Dawida, żydowskich bankierów z Oksfordu – dodaje Schama. Zabijanie Żydów się po prostu opłacało. A że zbrodni potrzebna jest ideologia, „zaroiło się od świętych chłopców zamęczonych przez Żydów […]. Żadne szanujące się opactwo czy katedra nie mogły się obejść bez takiego męczennika”. Jednym z nich był chłopiec z Lincoln kanonizowany i „uwieczniony na witrażach oraz w «Opowieściach kanterberyjskich» Geoffreya Chaucera; potrzeba było siedmiuset lat, żeby Kościół anglikański oficjalnie odrzucił ten mit i umieścił na miejscu grobu tablicę z wyrazami żalu”. Największy dochód przyniosło wygnanie wszystkich Żydów z anulacją wszystkich zaciągniętych u nich długów. „Wolno im było zabrać tylko to, co mogli unieść […], ich domy wykupowano za bezcen”. Jak w XX wieku. Dla pozoru oskarżono ich przedtem o przycinanie złotych monet (co było powszechną praktyką) i dwustu sześćdziesięciu dziewięciu powieszono na ulicach Londynu.

Majmonides uczył Żydów, by „żyli według przykazań, a nie według nich umierali”. W swoim „Liście o wymuszonej konwersji” pisał, że najważniejszym obowiązkiem jest ratowanie życia i dlatego można „przyjmować zewnętrzne oznaki obcej religii, pozostając wiernym Torze kiedykolwiek i jakkolwiek to możliwe”. Twierdził też, że „kto potajemnie zachował wiarę, może być pewny zbawienia w życiu przyszłym jak każdy inny Żyd”. Zalecał ucieczkę „gdziekolwiek można postępować zgodne z Torą […], a najlepiej do Kraju Izraela”. Za największy dar od Boga uważał intelekt. Bóg chce, żeby prawo było przestrzegane dla jego wartości etycznych i racjonalnych, a nie z przymusu. Przykazania mają sens nie tylko duchowy, „wiara powinna się wspierać na filarach rozumu”, bo w prawie Mojżeszowym wszystko jest zgodne z rozumem i dotyczy tego świata. Był przeciwnikiem skrajnego ascetyzmu i fanatycznej ucieczki od świata oraz teorii, że „esencja Boga będzie zawsze ukryta przed intelektem”. Biblię traktował jako połączenie historii z alegorią.

Od dziecka wiedziałem, że w 1242 roku w Paryżu spalono Talmud zwieziony furami z całego kraju. Schama pisze, że pergaminowe księgi żarzyły się całą noc, „wypełniając powietrze słodkawym zapachem palonej skóry” – jak przy paleniu ludzi – a tłum stał wokół placu i przyglądał się egzekucji. Księgi skazał na spalenie sąd paryskiego uniwersytetu, a głównym oskarżycielem był przechrzta, który znał Talmud. Nie wiedziałem, że pomysł, aby chrześcijańskie władze zakazały tych ksiąg, wyszedł od żydowskich doktrynerów, którzy nie akceptowali racjonalistycznych komentarzy Majmonidesa. Schama ich nazywa „żydowskimi łowcami herezji”. Wrogowie Żydów mieli teraz nowy kij i odtąd głosili, że wszystkiemu winien Talmud. Znalazł się on ponownie na „ławie oskarżonych” w 1263 roku w Barcelonie i też oskarżycielem był konwertyta, a bronił słynny Nachmanides, argumentując, że Talmud się składa zarówno z obowiązująch przepisów, jak i z dyskusyjnych opinii i komentarzy, których nikt nie musi akceptować, a  „goje”, którym się tam niekiedy złorzeczy, to przecież poganie. Skończyło się wynikiem remisowym: papież kazał zwrócić Żydom Talmud jako niezbędny im dla zrozumienia Biblii i ewentualnego nawrócenia, cenzurując tylko „fragmenty uznane za bluźniercze”. Ale pisemną relację Nachmanidesa z tej dysputy spalono, a jego skazano na wygnanie i – jak Halewi – udał się do Palestyny.

Dysputy z Żydami nie przynosiły pożądanych rezultatów. Dużo skuteczniejsza była demonizacja bez szansy obrony. Obrazy pasji Jezusa stawały się coraz dosłowniejsze, coraz okrutniejsze cierpienia zadawane przez Żydów i coraz więcej ich widniało na witrażach w kościołach. Fantazja judeofobów nie znała granic. Płaskorzeźba Judensau, „żydowskiej maciory” w katedrach i kościołach Wittenbergi, Regensburga, Bamberga, Magdeburga, Strasburga i wielu innych miast, „przedstawiała Żydów, którzy ssają sutki świni i otwierają szeroko usta, pożerając jej ekskrementy”. Żydzi mieli szczególnie krwawe hemoroidy, zwłaszcza około Wielkanocy, porywali dzieci – też w okresie Wielkanocy – a ich największą namiętnością była desekracja hostii. We Florencji kaznodzieja Giordano da Rivalto oskarżył Żydów o miażdżenie hostii w moździerzu i zabito kilka tysięcy żydowskich mieszkańców. Wskutek takiej propagandy „armia ludowa” Rindfleischa zmasakrowała w 1298 roku ludność żydowską południowych Niemiec (728 zabitych w Norymberdze, 840 w Würzburgu, 130 spalonych na stosie w Gamburgu). Uczestniczyły w tym wszystkie stany: chłopi, mieszczanie, rycerze. 

Na Majorce Żydzi „mówili i czytali po arabsku i przenosili arabską wiedzę o astronomii, medycynie i filozofii  do świata chrześcijańskiego”. Handlowali z wszystkimi portami Maghrebu i Egiptu, przekraczając „granice językowe, religijne i zwyczajowe”. Nie oskarżano ich o zatruwanie studni, sprowadzanie „czarnej śmierci” ani szerzenie trądu. Co więcej, „byli rządzeni i sądzeni przez własne autonomiczne instytucje”. Produkowali papier, oprawiali książki, byli księgarzami. Owszem, „dochodziło do niefortunnych buntów, konfiskat mienia, a nawet synagog”, ale bez paroksyzmu nienawiści. Katastrofa przyszła w 1391 roku pod wpływem ogólnoeuropejskiego buntu miast i wsi przeciw władzy świeckiej i kościelnej „w imię Siły Wyższej”. Przewodzili tym buntom mnisi. „W zalęknionym świecie, gdzie jedna trzecia populacji zmarła z powodu plagi, która w ich rozumieniu była karą za grzechy, lub skutkiem demonicznego spisku Żydów, heretyków i trędowatych, nie było więcej miejsca na Augustyńską filozofię, chroniącą Żydów jako świadków zbawczej pasji Chrystusa”. Domagano się nowej krucjaty, przeciwko Żydom: konwersja lub śmierć. Hierarchowie i establishment „bali się władzy, jaką mieli nad tłumem mnisi […], którym się wydawało, że nawracając lub zabijając Żydów, przyśpieszają powrót Chrystusa”. Gubernator Majorki próbował powstrzymać „siedem tysięcy wściekłych provinciales, wymachujących flagami ze znakiem krzyża”, ale ledwo sam uszedł z życiem. Trzystu Żydów zabito, w tym  wiele kobiet i dzieci, zniszczono synagogi i zwoje Tory i oczywiście spalono weksle, sto osób przyjęło chrzest. W Sewilli w ciągu kilku dni zabito kilka tysięcy. Przerażeni Żydzi tłumnie się godzili na chrzest, „nawet o niego błagali”. Rabin z Burgos oświadczył, że został „filozoficznie przekonany przez nauki Tomasza z Akwinu”, nawrócił swoje dzieci i braci i został mianowany biskupem. Jego uczeń też się nawrócił, został lekarzem papieża i „wielkim ewangelizatorem”. Inny nowo nawrócony uczony wystąpił jako oskarżyciel w pokazowym procesie judaizmu w Tortos. Do rzezi doszło także w Kordobie, Lucenie i Toledo, ośrodkach żydowskiej nauki i kultury. „Z powodu mordu lub masowych konwersji zniknęła cała społeczność” żydowska Barcelony.

Nowi chrześcijanie kontynuowali pracę jako skrybowie, introligatorzy, księgarze, iluminatorzy Biblii, psałterzy, brewiarzy. Kartograf Jafuda Cresques „otrzymał kolejne zlecenie na wielką, królewską mapę świata”. Gdy fala nienawiści odpłynęła, władze ukarały przywódców tłumów na Majorce i w Aragonii (dwóch powieszono). Zażądano zwrotu splądrowanej własności, a zmuszonym do chrztu pozwolono wrócić do swojej wiary (nowożytne pogromy z reguły uchodziły bezkarnie i bez zwrotu zrabowanej własności). Tragiczne wydarzenia 1391 roku rozerwały społeczność żydowską Hiszpanii na trzy równe części: sto tysięcy zginęło, sto tysięcy przyjęło chrzest, sto tysięcy „jakimś sposobem” pozostało Żydami – pisze Schama.

W Hiszpanii Żydom nie zarzucano, że się separują i nie asymilują (jak w XIX i XX wieku w Polsce), lecz przeciwnie, że za blisko współżyją z chrześcijanami i wywierają na nich zgubny wpływ (jak w XIX i XX wieku w Polsce). Jezuicki misjonarz Vicente Ferrer zażądał separacji. Nie mieli więcej prawa mieszkać wśród chrześcijan. Musieli w ciągu ośmiu dni przeprowadzić się do wyznaczonych (najgorszych) dzielnic. Nie wolno im było uprawiać intratnych zawodów – włącznie z medycyną i pożyczaniem pieniędzy. Chrześcijanom nie wolno było utrzymywać towarzyskich stosunków z Żydami. Kobiecie chrześcijańskiej nie wolno było nawet rozmawiać z Żydem. Nie wolno było zwracać się do Żydów per pan, pani. Musieli nosić żydowską odznakę. Nie wolno im było nosić kolorowej odzieży i biżuterii ze srebra i złota. Zabroniono im przycinać brody – to zasadnicza różnica, bo hitlerowcy przemocą ścinali brody (jak mojemu dziadkowi z Dobrego). Nie brakowało tu nic prócz plutonów egzekucyjnych i komór gazowych – konkluduje amerykański historyk. Gdy tumult minął, władze świeckie odwołały wiele restrykcji, ale przywrócono je, gdy mnisi znów wzięli górę w rywalizacji o panowanie nad światem. Na Majorce „ostatecznym ciosem był proces o mord rytualny w 1435 roku”. Wymuszono torturami przyznanie się i wykonano cztery wyroki śmierci. Spalono księgi i zwoje. Zabrany z największej synagogi kandelabr na trzysta świec zawieszono w katedrze, gdzie można oglądać go po dziś dzień. Według Schamy obliczeń, oprócz tego kandelabru zostały po Żydach na Majorce chromosomy w DNA jakichś dwudziestu tysięcy mieszkańców. Podobnie zresztą jak u milionów innych Hiszpanów. W Toledo z dziewięciu synagog została tylko jedna, w stylu arabskiego meczetu, przechrzczona na kościół o „ekumenicznej” nazwie Sinagoga de Santa Maria.

Chrześcijanie wcale się nie cieszyli, że jedna trzecia Żydów przyjęła chrzest, wróciła do eleganckich dzielnic i korzystnych zawodów, wchodziła w związki małżeńskie z arystokracją („która chciała ich pieniędzy”) i robiła jeszcze większe kariery niż przedtem. Przytoczony wyżej toledański „Statut Wykluczenia” wziął to pod uwagę, głosząc, że nawet nawróceni Żydzi nie są godni piastowania urzędów publicznych i „sprawowania jakiejkolwiek władzy nad prawdziwymi chrześcijanami” – pierwszy taki rasistowski wzór dla przyszłych ustaw norymberskich. Papież uznał ten statut za sprzeczny z nauką Kościoła, ale zasada podziału rasowego pozostała (w Polsce przykładem tego jest stosunek do „żydowskiego księdza” Romualda Wekslera-Waszkinela). Schama przytacza żydowską ilustrację książkową z tamtych lat, gdzie „całe falangi kotów walczą z ich śmiertelnymi wrogami – myszami”. Ilustruje ona historię Żydów od wieków średnich do Holokaustu i to pewno ona podsunęła pomysł autorowi opowieści  rysunkowej pod tytułem „Maus”.

Kościół miał wątpliwości, czy przemocą nawróceni Żydzi są naprawdę chrześcijanami. To przede wszystkich ich śledziła utworzona w 1478 inkwizycja z nieograniczonym prawem stosowania tortur. „Członkowie rodziny, służący, sąsiedzi – przerażeni i przymuszeni – wszyscy stawali się donosicielami i szpiegami, nawet w klasztorach i konwentach mnisi i mniszki donosili na swych braci i siostry”. Żydzi, którzy pozostali Żydami i którym nie imponowało to, że wielu ich rabinów i mistrzów zostało ewangelistami, też donosili na konwertytów (o czym nie uczono nas w żydowskiej szkole). Tak powstało pierwsze w historii państwo policyjne. Hiszpańskie autodafe było masową rozrywką jak igrzyska w starożytnym Rzymie (z zamienionymi rolami ofiar i katów). Ogłaszano dzień wolny od pracy, żeby wszyscy mogli to widzieć. Z czasem razem z żywymi skazańcami palono ekshumowane trupy zabitych w inny sposób i powietrze nad miastem stawało się nieznośne. Jak w okolicy Treblinki.

Podobnie jak w Anglii obliczono, że wartość tego, co można „przejąć, skonfiskować i spieniężyć”, w szczególności nieruchomości, wielokrotnie przekroczy ewentualne straty gospodarcze z wygnania Żydów. Oficjalnie edykt uzasadniono tym, że podważają wiarę nowych chrześcijan, którzy pomimo wysiłków inkwizycji wracają do poprzedniej religii, dodano do tego proces o zamordowanie chrześcijańskiego dziecka i wymuszono przyznanie się dziecięciu Żydów i konwertytów. Pięćset lat później Hiszpania przeprosiła Żydów za wygnanie, ale kanonizowane dziecko jest otaczane kultem do dziś. Musieli opuścić kraj w ciągu dwóch miesięcy, wyprzedając za bezcen sklepy, domy, ogrody, winnice, gaje oliwne, a nie wolno im było zabrać z sobą złota, srebra, żadnych kosztowności i walut. Nawet koni i mułów. Osły ciągnęły ich wozy i większość szła pieszo w upale hiszpańskiego lata.  W tych okolicznościach jeszcze czterdzieści tysięcy się nawróciło, żeby zostać – między innymi główny rabin i jego syn. Sypiali pod gołym niebem, chorowali i umierali. Na drogach łupili ich zbójcy, a na granicy strażnicy, których trzeba było przekupywać (jak w latach 1968–69 w Polsce). W portach wyciskali z nich ostatnie pieniądze kapitanowie przeładowanych statków. Kolumb musiał czekać, aż port w Kadyksie uwolni się od statków z Żydami. Na morzu czyhali piraci. Osiemdziesiąt tysięcy wpuszczono do Portugalii, lecz po ośmiu miesiącach kazano im się wynieść i drogo zapłacić za pobyt i pozwolenie opuszczenia kraju. Gdy nie mieli czym zapłacić, sprzedawano ich w niewolę – zabierając im dzieci. Dzieci chrzczono i osadzano na wulkanicznej wyspie Sao Tomé, żeby wymieszały się tam z niewolnikami afrykańskimi i utworzyły „pobożną i zdolną populację Mulatów” dla uprawy trzciny cukrowej i kakao. W tych okolicznościach tysiące przyjęło chrzest, żeby wrócić do Hiszpanii.  

Portugalskich Żydów chciano raczej nawrócić niż wygnać. Kazano im przynieść do lizbońskiej Wielkiej Synagogi zwoje Tory, modlitewniki, talmudy, tefilin i mezuzy – wszystko, co zawierało hebrajskie słowa. Rozdzielano rodziny, żeby udaremnić ucieczkę za granicę. W pierwszą noc Paschy żolnierze wpadli do żydowskich domów i zabrali wszystkie dzieci powyżej drugiego roku życia. Hitlerowcy też wybierali żydowskie święta do swoich „akcji”. Tysiące Żydów zamknięto w opuszczonym pałacu bez ubikacji i nie dopuszczano żywności ani wody. Rzeczywiście, hitlerowcy nie wymyślili nic oprócz komór gazowych. Och, jak ja nie lubiłem żydowskiej historii. Bałem się jej (patrz „Życie ideologiczne”). Lekcje odbywały się w jidysz, więc z początku mało rozumiałem, a później udawałem, że nie rozumiem. Teraz rozumiem, dlaczego.

Ale jest i pocieszający szczegół. Pewien rezolutny urzędnik wykradł z Wielkiej Synagogi całą skrzynię z księgami, którą jego syn zabrał na okręt płynący do Indii i korzystnie sprzedał „na wybrzeżu malabarskim w Koczin, gdzie istniała społeczność żydowska od starożytnych czasów”. Widziano je także „wystawione na sprzedaż w Maroku”.

PS Moje cytaty są zgodne z tekstem oryginału („The Story 0f the Jews: Finding the Words 1000 BC – 1492 AD”, Random House 2013), raczej niż z polskim przekładem, który jest często niewierny, niechlujny lub niezrozumiały. Przykłady:

W oryginale Józef Flawiusz jest historykiem z I wieku n.e., a w przekładzie z I wieku p.n.e.; w oryginale są trzy stulecia od VIII do V wieku n.e. („eight to fifth BCE”), a w przekładzie „trzy stulecia od VIII do III”; „the lunatic Antiochus IV” znaczy „szalony Antioch IV”, a nie „lunatyk Antioch IV”; „Mark Antony perishes” znaczy, że „Marek Antoniusz ginie”, a nie „umiera”; „[Żydzi] nie stawiają posągów w swoich miastach i swoich świątyniach”, a nie „w ich miastach i ich świątyniach”; „[Babatha] wiedziała, że będzie potrzebowała tego archiwum (archive)”, a nie „tych papierów”, bo papieru tam jeszcze nie znano. „Przewodniczył sanhedrynowi, czyli zgromadzeniu (assembly) a nie „sanhedrynowi, czyli zebraniu”; „z ikonami utraconej Świątyni” (lost), a nie „zaginionej”; „Chociaż w Seforis nie znaleziono kamiennych ławek, to wiemy, że wierni tam siedzieli – przypuszczalnie na drewnianych ławkach – po trzech stronach żydowskiej bazyliki”, a nie „Chociaż w Seforis nie odnaleziono kamiennych ławek, to wiemy, że wierni siedzieli prawdopodobnie na drewnianych ławkach…”; Żydzi byli „zwierzchnikami targowisk (market overlords)”, a nie „handlarzami”; Alfons VI „okazywał gościnność Żydom, bo posiadali przydatną wiedzę o języku i kulturze [jego] muzułmańskich wrogów”, a nie bo „imponowali mu wiedzą o języku…”; „dzięki Jehosefowi wiemy”, a nie „dzięki Jehosefie wiemy”; „przed oczami Jehudy Halewiego”, a nie „przed oczami Jehuda Halewi”; „zarówno kapłan, jak i imam przyznali, że ich religie oparte są na starożytnych żydowskich fundamentach”, a nie „zarówno kapłan, jak i rabin przyznali, że ich religie oparte są na starożytnych żydowskich fundamentach”; „o tysiąc lat wcześniej”, a nie „w tysiąclecie wcześniej”; kazał „zabić wszystkich żydowskich mieszkańców […] na wieść o tym, że chrześcijanin został stracony za zamordowanie Żyda”, a nie „na wieść o tym, że chrześcijanie zostali straceni za morderstwo na Żydzie”; „że miało tam miejsce gorszące (unseemly) świętowanie”, a nie „że doszło do przedziwnego świętowania”; „uczciwego skarbnika instytucji dobroczynnej i sądu”, a nie „uczciwego skarbnika zajmującego się dobroczynnością i sądu”; „Meira ben Barucha z Rotenburga”, a nie „Meirbena Barucha z Rotenburga”; „że przestrzeganie talmudycznego judaizmu właściwie wymagało (actually required), by Żydzi obrażali chrześcijaństwo i szkodzili mu”, a nie „że zmuszało Żydów do szkodzenia i obrażania chrześcijaństwa”; „Mnisi wybierali nie tylko szabat […], lecz i inne najświętsze dni roku, by wdzierać się (to storm in) do synagogi, kiedykolwiek im to dogadzało, i poddawać Żydów gwałtownym (violent) tyradom o ich niegodziwości (iniquity) i ślepocie”, a nie „by wpraszać się do synagogi i poddawać Żydów tyradom na temat ich ślepoty” – te nieścisłości wydają się tendencyjne; „Wizerunki Miriam i izraelickich kobiet radujących się ze zniszczenia egipskiej armii…”, a nie „Przedstawienia Miriam i izrealickich kobiet radujących się ze zniszczenia żydowskiej armii…”; „Wielka segregacja […] miała powrócić w latach osiemdziesiątych XV wieku (1480s)” , a nie „w latach osiemdziesiątych XIV wieku”; „słowa uwolnione od ciał i pergaminu ulatywały w powietrze niczym cząsteczki fatalnego miazmatu (miasma)”, a nie „słowa funkcjonowały bez ciał i pergaminu – odlatywały w powietrze niczym siła fatalna”; „Przykład wygnania z Andaluzji powinien był ostrzec Sefardyjczyków, aby się nie spodziewali niczego prócz bezlitosnej eksploatacji i oportunizmu”, a nie „Sefardim był jednym z wygnańców w Andaluzji i ostrzegał na swoim przykładzie, by nikt nie spodziewał się niczego innego poza…” – zupełne niezrozumienie kontekstu; „Sefardyjczycy (Sefardim) docierali do portów i posterunków granicznych…”, a nie „Sefardimi dostali się do portów i punktów granicznych…”; „Sefardyjczycy (Sefardim) opuścili Hiszpanię”, a nie „Sefardymi opuścili Hiszpanię…”; „niektórzy trzymali się kurczowo swoich szalów modlitewnych, gdy ich przemocą ciągnięto do chrześcijaństwa”, a nie „niektórzy nadal trzymali szale modlitewne, po to, by przymusić ich do chrześcijaństwa”.

Tłumacz miał także kłopoty z językiem polskim. „Do prostego przedsięwzięcia nie należało stworzenie pięknego sufitu, ozdobionego malowanymi, ceramicznymi płytkami”; „Jedne z najzacieklejszych wersji targa gniew…”; „Oba [klany] zostały wygnane z miasta ich pochodzenia, przenosząc się na północ do Chajbaru…”; „po nieudanym oblężeniu Jasrib, które dało mu kontrolę nad miastem, prorok zgotował znacznie brutalniejszy los za ich zdradę”; „ziemia trzęsie się nad tą niemoralnością”; „brała udział w nabożeństwach w judeoniemieckim albo w oddzielonym budynku, lub też za parawanem w części przeznaczonej dla jej płci”; „Fezu nie dało się znieść pod rządami Almohadów”; „pisał w eleganckiej, rymowanej prozie”; „nawet czterdzieści dni nie minęło od spalenia książek Majmonidesa a stosami z Talmudem”; „rozjuszonych czeladników z rachunkami do wyrównania, wymachującymi flagami”; „Poza sześćset trzydziestoma rodzinami, które portugalski król uznał za ekonomicznie przydatnymi dla królestwa…”.

Nie cieszcie się, pisarze, że wasze książki się ukazują w przekładach.


HENRYK GRYNBERG – Prozaik, poeta, eseista i dramaturg urodzony w 1936 roku. Od roku 1967 mieszka w Stanach Zjednoczonych. Utwory Grynberga tłumaczono na wiele języków. Autor otrzymał m.in. nagrody im. Tadeusza Borowskiego (1966), Fundacji Kościelskich (1966) oraz Stanisława Vincenza (1991). Stale współpracuje z dwutygodnik.com.

Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com