Czy moralność jest zapisana w genach?


Czy moralność jest zapisana w genach?

Andrzej Koraszewski


Przedstawiam jeden z rozdziałów książki Skąd się wzięło dobro i zło, wydanej przez wydawnictwo „Stapis” i dostępnej w księgarniach.


Zapytał mnie ktoś: „Czy moralność jest zapisana w genach?” No cóż, geny nie słuchają kazań, ani tych w domu, ani tych w szkole, ani tych w kościele. Geny nie znają dziesięciu przykazań, nie czytały Arystotelesa, ani innych filozofów. Moralność to normy społeczne wyrażone w języku, różniące się często znacznie w różnych kulturach i w różnych grupach.

.

Tymczasem geny siedzą sobie w komórkach naszego ciała i aktywują się w reakcji na różne zdarzenia. Mamy tych genów około 25 tysięcy na głowę i to towarzystwo rządzi chemią naszego organizmu. Na szczęście nie wszystkie na raz, część jest wyciszona.

Zaczyna się ten genetyczny cyrk w momencie poczęcia, kiedy męski plemnik łączy się z jajeczkiem kobiety i powstaje zarodek. W zarodku geny matki łączą się z genami ojca. Jeśli wszystko idzie dobrze i ciąża kończy się żywym urodzeniem, to po dziewięciu miesiącach te geny, które odpowiadają za budowę naszego ciała, zamykają swój rozdział i powiadają: ulepiłyśmy człowieka.

Embriologia jest jedną z niesamowitych gałęzi medycyny, która dzięki genetyce przeszła w ostatnich dziesięcioleciach przez rewolucję. Teraz wiemy, że najpierw pojawiają się komórki macierzyste, które mogą się rozwinąć w dowolny organ naszego ciała. Genetyczna orkiestra powoli zaczyna tworzyć coś na kształt kijanki. Gen na budowę oka to ten sam gen u człowieka i muszki owocowej, gen na pojawienie się kończyn, to ciągle ten sam gen, który niegdyś zmutował się i pozwolił na przekształcenie się rybich płetw w kończyny. Instrukcja na rozwinięcie się jednej komórki w żywego człowieka jest kompletna i za każdym razem taka sama, ale efekty różne, nie tylko z różnym kolorem włosów, skóry, oczu, z różną budową ciała, ale i z różnymi cechami charakteru.

Rodzeństwo poczęte przez tych samych rodziców i wychowane w tych samych warunkach to często ludzie, którym trudno się ze sobą dogadać. Wciąż toczą się dyskusje, w jakim stopniu o naszym życiu decydują geny, w jakim stopniu środowisko, a jak bardzo my sami. Za kilkadziesiąt lat te dyskusje będą się toczyły nadal, chociaż zapewne ludzie będą wiedzieli znacznie więcej i o genetyce, i o ludzkim mózgu, i o wpływach środowiska. Teoria, że człowiek rodzi się jak biała kartka papieru, którą można dowolnie zapisać, jest już całkowicie skompromitowana, a jednak wiemy bardzo dobrze, że człowiek, którego od dziecka uczy się zabijania innych, prawdopodobnie będzie zabijał bez oporów. Wiemy o tym z historii nazizmu i komunizmu, z doświadczeń w wielu krajach, a w szczególności z Afryki, gdzie od ćwierć wieku działa „Armia Oporu Boga”, partyzantka fanatyka porywającego dzieci, zmuszającego je często do zabicia własnych rodziców i ćwiczącego je w nieustannym sadyzmie.

Zaczęło się to od Alice Auma, młodej kobiety którą „nawiedził duch” włoskiego oficera i kazał jej oczyścić Ugandę z tych, którzy nie są prawdziwymi chrześcijanami. Powołała Ruch Ducha Świętego i zdobyła tysiące zwolenników. Twierdziła, że ich kamienie będą się zmieniać w granaty, a ich ciała nasmarowane świętym olejkiem będą odporne na kule. Kazała im napadać na wsie i miasta. Ginęli setkami, ale ponieważ śmierć prowadziła ich prosto do nieba, więc po nich przychodzili następni. Kiedy Alice Auna uciekła do Kenii (gdzie potem zmarła), jej Ruch przejął Józef Kony, syn katechety, niegdyś ministrant, który również „usłyszał głosy duchów”. To on zmodernizował ruch i założył Armię Oporu Boga. Twierdził, że Bóg nakazał mu podbić Ugandę i zaprowadzić „rządy Dekalogu”. Był sprawniejszy od swojej poprzedniczki, zaczął praktykę porywania i szkolenia dzieci na morderców, zdobywał również nowoczesną broń. W 1989 r. założył Lord’s Resistance Army — Armię Oporu Boga.

W ciągu prawie 25 lat owa „Armia Oporu Boga” okazała się nieuchwytna dla ugandyjskiej armii, kryjąc się w dżungli i często przechodząc na tereny Konga lub Sudanu. Szacuje się, że ta „armia” zamordowała ponad 100 tysięcy ludzi, ponad półtora miliona osób zostało uciekinierami bez domów, ponad 65 tysięcy dzieci zostało uprowadzonych, z tego około 12 tysięcy dzieci zginęło w jej szeregach. Opowieści uciekinierów mrożą krew w żyłach.

Marcelline Namani jest jednym z kilku tysięcy, którym udało się zbiec lub których odbito, lub wzięto do niewoli. Jako piętnastoletni chłopiec został porwany z kongijskiej wioski w lipcu 2009 roku. Natychmiast po porwaniu wraz z innymi został zmuszony do zabicia innego dziecka.

Powiedzieli nam, że kto odmówi bicia go po głowie, będzie również zabity. Wykończyliśmy go. Kiedy to robiłem, chciałem płakać. Ta scena często wraca w mojej pamięci. Ponieważ tego nie chciałem robić, mam nadzieję, że Bóg mi to wybaczy. Oddaję się w ręce Boga.

Człowiek rodzi się ze zdolnością empatii, współczucia dla innych. (Nie zawsze, pewne zmiany genetyczne mogą spowodować, że tej zdolności do empatii nie ma lub jest bardzo słaba). Człowiek rodzi się ze zdolnością do agresji, która przy braku empatii może przerodzić się w sadyzm. Człowiek nauczony zabijania, zmuszony do zabijania, może utracić swoją zdolność empatii.

Praktyka porywania chłopców i zmieniania ich w maszyny do zabijania jest stara. Przez stulecia armia turecka składała się w części właśnie z chłopców porwanych w różnych krajach (między innymi i z Polski) i wdrożonych do największego okrucieństwa [ 1 ]. Ta praktyka stosowana była już przez starożytnych Rzymian.

Nasze genetyczne dziedzictwo zostaje poddane obróbce przez wychowanie, a droga do okrucieństwa wcale nie musi prowadzić przez porwanie i zniewolenie. Fanatyzm i mordercze instynkty można wzmacniać z pomocą rodzimej kultury, kochających rodziców i rodzimej władzy. W hitlerowskich Niemczech dzieci przygotowywano do mordowania innych od najwcześniejszych lat. Hitlerowskie wzory są dziś kopiowane między innymi w Libanie.

Stosunkowo niedawnym przykładem w naszym regionie były organizacje takie jak Hitlerjugend czy radzieccy pionierzy. W przeszłości szkoły były często nastawione na niszczenie charakterów. Pisał o tym niegdyś Józef Wybicki, autor naszego narodowego hymnu (którego za nieposłuszeństwo wyrzucono w młodości z gimnazjum):

„… Myśleć nas nie uczono, nawet zakazywano. Być inaczej nie mogło. Rządu opieka nie rozciągała się do edukacji publicznej . Poruczona została jezuitom, i od nich jeszcze ciemniejszym, a co do serca najdzikszym, tak nazwanym dyrektorom, w których dzikie i tyrańskie ręce z woli rodziców wpadliśmy. U nich żywość dowcipu, ciekawość, łatwe pojęcie, te dary najdroższe natury, gdy dobrze z młodości prowadzone, były w ich oczach przywarą; mimo wiek i krew sama należało być ponurym, milczącym i jak zwykle mnichy, aż do podłości pokornym Barbarzyńcy! chcieli mieć z młodzieży cienie i mary, z ludzi wolnych bydlęta w jarzmie, z obywateli przeznaczonych do służenia ojczyźnie radą i orężem — nieczułe i ciemne stwory.” [ 2 ]

Współczesnym przykładem wdrażania dzieci do nienawiści i mordów są przedszkola i szkoły prowadzone przez islamistów. W wielu miejscach dzieci w przedszkolu, w domu, w meczecie słyszą wezwania do zabijania, dowiadują się, że jeśli zginą w walce z niewiernymi, to pójdą do nieba. Dowiadują się, że Bóg (Allah) oczekuje od nich, że będą zabijać niewiernych. Towarzyszy temu trening, zabawki w kształcie broni, nieustanne zabawy w wojsko.

Moralność nie jest zapisana w genach. W naszych genach zapisane są skłonności do współczucia, opiekuńczość, zdolność do współpracy i przyjaźni. W naszych genach zapisana jest również zdolność do agresji i podejrzliwość w stosunku do obcych. Te skłonności podlegają obróbce przez kulturę, tradycję, religię. Geny to nie jest kompletny zapis naszych zachowań, to tylko mapa naszych możliwości. Dalej pałeczkę przejmuje społeczeństwo z jego tradycją, kulturą, religią, systemem prawa i (na szczęście) wystawieniem każdej jednostki na tysiące kontaktów z różnymi ludźmi.

Można się zastanawiać, ile różnych kodeksów etycznych spotykamy w życiu, i które z nich okażą się dla nas najważniejsze? Co jest tu ważniejsze: kazania czy przykład? Czyj przykład będzie nas pociągał i czy to zależy od naszych genów?

Jesteśmy zakładnikami naszych genów i więźniami naszej kultury. Jednak Homo sapiens sapiens to dziwne zwierzę, niezwykle ciekawe tego, co kryje się za horyzontem, ciekawe innych ludzi i (w szczególności w dzieciństwie i młodości) otwarte na innowacje. Przypadkowe spotkania z różnymi ludźmi pokazują nam, że nawet w ramach tej samej kultury jest ogromny wachlarz postaw i poglądów, i pozwala wyrwać się z kulturowych kajdan.

Historia moralności to przechodzenie od zamkniętego świata społeczeństwa kilkudziesięciu osób, dla których wszyscy inni byli śmiertelnymi wrogami, poprzez coraz większe społeczeństwa, dbające o swoją spójność przez uczenie wrogości do wszystkich innych, aż do idei ogólnoludzkiej wspólnoty, wrażliwej również na cierpienia zwierząt.

Ta moralność zakodowana w kulturach zawsze odwoływała się i nadal odwołuje się do tego, co mamy zakodowane w genach. Dziś wiemy znacznie więcej niż nasi przodkowie o naszej biologii i powoli, z oporami uczymy się przezwyciężać wrogość wobec innych.

Z tradycji religijnej, tradycji kulturowej, tradycji filozoficznej odrzucamy nienawiść i okrucieństwo. Odrzuciliśmy łamanie kołem i rozszarpywanie końmi, krzyżowanie i wbijanie na pal, kamienowanie i obcinanie rąk, ale również niewolnictwo, karę śmierci i bicie dzieci, rasizm i nacjonalizm. Rzeczy, które były akceptowane w różnych kodeksach moralnych, są dziś uważana za niemoralne.

Czasem pojawiają się ludzie, który chcą, żebyśmy wrócili do tamtej moralności, czasem widzimy potężne ruchy społeczne, które proponują powrót do barbarzyństwa.

Nasza moralność nie jest zapisana w genach i nasze geny nie obronią nas przed tymi propozycjami. Jesteśmy skazani na własne poszukiwania i własne wybory, na dyskusje i książki, na podejrzliwe oglądanie własnej tradycji i własnej kultury, na sceptyczne przyglądanie się autorytetom i, co jest najtrudniejsze, na krytyczne patrzenie na własne głębokie przekonania, które mogą i bardzo często są dziedzictwem po przesądach przodków.


Andrzej Koraszewski

Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii. Facebook


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com