Litwini mówią otwarcie o kolaboracji i zgody na zagładę Żydów

Litwini mówią otwarcie o trudnej historii kolaboracji i zgody na zagładę Żydów

Benas Gerdziunas


W 1940 r. – niedługo po inwazji na Polskę – Sowieci błyskawicznie zajęli Litwę. W 1941 r. wyparli ich naziści – tylko po to, by w trzy lata później ponownie ustąpić miejsca Sowietom. Tymczasowe władze Litwy kolaborowały z nazistami, mając nadzieję, że pomoże im to zachować niepodległość po zakończeniu wojny, pisze dla POLITICO litewski fotoreporter Benas Gerdziunas.

  • Litwini w większości nie znają szczegółów kolaboracji ich władz z Niemcami, a tym bardziej faktu, że ich rząd współpracował aktywnie w zagładzie Żydów
  • Litwa zawsze stanowiła mieszankę etniczną. Różne narodowości łączyły się ze sobą jak palce jednej dłoni. Poświęcając jedną z nich na rzecz krótkotrwałej niepodległości, już na zawsze zostaliśmy kalekami – mówi jeden z ocalonych
  • Wysiłki zmierzające do udokumentowania i rozpowszechniania wiedzy o Holokauście zaczynają powoli przynosić efekty. Coraz więcej Litwinów dowiaduje się o skomplikowanej historii swojego kraju

 

Tymczasowy rząd litewski zgodził się na daleko idącą współpracę z Niemcami, w tym przy eksterminacji Żydów i przez pierwsze pół roku niemieckiej okupacji śmierć poniosło 80 procent Litwaków, jak nazywano litewskich Żydów.

Kolaboracja na nic się nie zdała, bo po wojnie Litwa i tak stała się częścią Związku Radzieckiego. Nastąpiło kolejne pół wieku okropności.

Od 5 do 10 procent Litwinów zostało zesłanych na Syberię, ponad 50 tysięcy nigdy nie wróciło z głębi Rosji. Wiele z tych ofiar także stanowili Żydzi.

Bolesna historia czasów powojennych stała się jądrem patriotycznego oporu wobec Moskwy, która jeszcze długo po zakończeniu zimnej wojny twardo utrzymywała, że niepodległość krajów bałtyckich jest “nielegalna”.

Niestety, ta sama historia nie pozwoliła także na konfrontację Litwinów z ich własnymi demonami – i na przyjęcie do wiadomości, że wielu czczonych na Litwie bojowników ruchu oporu winnych jest współudziału w zbrodniach przeciwko ludzkości.

Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1991 r. kolejne rządy podtrzymywały narrację łączącą współczesne państwo z czasami II wojny światowej, kiedy starano się utrzymać niepodległość za cenę kolaboracji.

U stóp słynnej Baszty Giedymina w Wilnie rozciąga się ulica poświęcona Kazysowi Škirpie, współpracującemu z nazistami premierowi rządu tymczasowego Litwy.

Jonas Noreika, który podpisywał rozkazy przenoszenia Żydów do gett – w których później byli mordowani – po odzyskaniu niepodległości w 1991 r. został pośmiertnie odznaczony drugim co do ważności litewskim orderem.

To, że Škirpa trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego, a Noreika walczył później z nazistami tak samo, jak z Sowietami – dowodzi, jak cienka była na Litwie linia rozdzielająca kolaborację i opór.

Badacze przywracają historię

Próby rozwiania mgły okrywającej wydarzenia z czasów wojny spotykają się z oskarżeniami o usiłowanie pisania patriotycznej historii na nowo. Mimo to są ludzie, którzy próbują stawić czoła prawdzie o współudziale Litwinów w Holokauście.

Garsonas Taicas od 18 lat przeszukuje litewskie archiwa państwowe, uzbrojony jedynie w cierpliwość i przenikliwe spojrzenie, skrupulatnie gromadząc dokumenty mówiące o skomplikowanych losach Litwy i Litwinów.

– Litwa zawsze stanowiła mieszankę etniczną – mówi. – Różne narodowości łączyły się ze sobą jak palce jednej dłoni. Poświęcając jedną z nich na rzecz krótkotrwałej niezależności, już na zawsze zostaliśmy kalekami.

Niemal cała rodzina Taicasa została wymordowana w czasie Holokaustu w Wiłkomierzu, gdzie dziś, jak mówi nasz rozmówca, z liczącej około 10 tysięcy ludzi populacji litewskich Żydów pozostało zaledwie 10 rodzin. – W czasach Związku Radzieckiego nie dało się badać tej historii – tłumaczy. – W ZSRR dominował narodowy antysemityzm.

Niestety, po odzyskaniu niepodległości niewiele się zmieniło. Władze Litwy, zdaniem Taicasa, czekają “aż umrą ostatni świadkowie”.

Szkolne podręczniki historii krótko tylko wspominają o litewskich Żydach, choć ci przez ponad 500 lat stanowili integralną część litewskiego społeczeństwa. Historia Holokaustu coraz częściej dryfuje w stronę opowieści o tym, jak wielu Litwinów ratowało Żydów.

Rosja korzysta i skłóca Litwinów

Brak krytycznego spojrzenia na przeszłość Litwy działa na korzyść rosyjskich propagandzistów, którzy korzystają z każdej okazji, aby oskarżać kraje bałtyckie o “faszyzm” – tak samo, jak robili to (z dramatycznymi skutkami) na Ukrainie w czasie aneksji Krymu przez Rosję.

– Dzieci nie odpowiadają za grzechy rodziców – mówi Arkadijus Vinokuras, autor książki “Nie zabijaliśmy” (“Mes nežudėme”), której treść stanowi 35 wywiadów z krewnymi tych, którzy współpracowali z nazistami w czasie Holokaustu. – Czy jednak bohaterstwo w walce z Sowietami unieważnia zbrodnie przeciwko ludzkości?

Tytuł książki Vinokurasa to nawiązanie do sporu toczonego w starszym pokoleniu Litwinów: czy wszyscy Litwini zabijali Żydów, czy może wszyscy Żydzi kolaborowali z komunistami? – Może już czas przestać się wzajemnie obwiniać, wyjść ze swoich gett i zacząć rozmawiać? – komentuje autor.

W 2016 r. litewska pisarka Ruta Vanagaite sprawiła, że temat Holokaustu znów stał się centrum publicznych sporów – wydała książkę “Nasi. Podróżując z wrogiem” (“Mūsiškiai”). Tezy zawarte w książce zdecydowanie różnią się od oficjalnej narracji historycznej.

Natychmiast posypały się propozycje wywiadów ze strony – jak mówi – “apologetów Putina”, reprezentantów rosyjskich mediów i rosyjskiej ambasady w Wilnie. – Odmawiałam, bo miałam świadomość, co by to oznaczało dla Litwy – tłumaczy pisarka. – To sprawy, z którymi musimy poradzić sobie sami.

Motywacją do napisania “Naszych” była chęć zebrania opowieści naocznych świadków i odnalezienia źródeł pisanych, które litewski system edukacji najczęściej ignoruje. Jak mówi Vanagaite, cała nadzieja w pokoleniu postsowieckim, które nie jest już przywiązane do etnicznych mitów mówiących o tym, kto jest ofiarą, a kto bohaterem.

– Wielu nauczycieli, wykształconych jeszcze w czasach sowieckiej okupacji, ma problem z mówieniem prawdy na ten temat – komentuje Richard Schofield, szef pozarządowej organizacji Litvak Photography Center (dosł. “Centrum fotografii litewskich Żydów”), która organizuje spotkania i projekty edukacyjne w litewskich szkołach. – Każdy wie o tym, że tysiące litewskich Żydów w czasach stalinowskich zostało zesłanych na Syberię. Każdy wie, że w KGB pracowali także Litwini, którzy aresztowali i mordowali własnych współobywateli.

Mało kto jednak wie o tym, co działo się w czasie sojuszu Litwy z nazistami. – Ci sami nauczyciele historii czują ulgę, kiedy mówię ich uczniom, że Holokaust nie wydarzył się dlatego, że Żydzi byli komunistami – opowiada Schofield. – Mam wrażenie, że wszyscy chcą usłyszeć prawdę, ale nikt nie ma odwagi jej powiedzieć.

Wysiłki zmierzające do udokumentowania i rozpowszechniania wiedzy o Holokauście zaczynają powoli przynosić efekty. Coraz więcej Litwinów ma świadomość skomplikowanej historii swojego kraju.

– W pokoleniu postsowieckim głęboko zakorzeniony jest antysemityzm, natomiast młode pokolenie po prostu nie zna historii – mówi Marius Janulevicius, nauczyciel literatury i producent filmu dokumentalnego “The Forgoten” (“Zapomniani”). – I dlatego od niego trzeba zacząć.

Litwa do dziś pozostaje jednym z tych krajów UE, w których najsilniej dają o sobie znać uprzedzenia etniczne. Próby stawienia czoła historii Holokaustu mogą jedynie przyspieszyć proces odchodzenia od sowieckiej przeszłości.

– Lepiej nie gloryfikować kontrowersyjnych postaci, bo to znacznie utrudnia późniejsze przeprosiny – mówi Egidijus Puronas, którego cioteczny dziadek, Pranas, był szefem regionalnej jednostki wywiadu w czasach nazistowskich. – Moja rodzina ma świadomość niewybaczalnych czynów jednego z naszych przodków, nie ma żadnych tajemnic, więc nic już nie trzeba dodawać. Prawdziwym bohaterem jest dla mnie mój dziadek, który będąc prostym rolnikiem przetrwał wojnę i zdołał wyżywić swoją rodzinę.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com