Marzec’68. Sprzątanie wspólnej pamięci

Marzec’68. Sprzątanie wspólnej pamięci

Agnieszka Dauksza


Fot. Krzysztof Wojciewski

Chciałabym się cofnąć, żeby posprzątać naszą wspólną pamięć – lub może raczej przeciw tym, którzy wspólną pamięć chcą zawłaszczyć – chciałabym krzyknąć: ja pamiętam inaczej – pisze Lidia Burska w książce “Awangarda i inne złudzenia. O pokoleniu ’68 w Polsce”.

“Awangarda i inne złudzenia. O pokoleniu ’68 w Polsce”
Lidia Burska
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2012

Za niespełna dwa miesiące minie pół wieku od wydarzeń Marca 1968. Zapewne będziemy świadkami niepokaźnych uroczystości państwowych, czytelnikami zdawkowych not prasowych i słuchaczami kilku dyskusji uniwersyteckich. To wariant optymistyczny, bo jest jeszcze inny scenariusz: wydarzenia sprzed 50 lat zostaną „przepisane” zgodnie z aktualnymi trendami polityki pamięci, będą rewaloryzowane i rekonstruowane ze znaczącym przesunięciem, na przykład z użyciem innych aktorów. Podczas oczekiwania rozwoju wypadków warto jeszcze raz rozważyć konsekwencje ’68 r. i zadać pytanie, czy można dziś mówić o ciągłości oddziaływania marcowego dziedzictwa.

Awangarda i inne złudzenia

Dobrym punktem wyjścia do tych refleksji jest książka Lidii Burskiej. Autorka – przez lata pracująca w Instytucie Badań Literackich PAN – zmarła w 2008 r., nie ukończywszy książki. Dzięki staraniom jej bliskich tom został wydany w 2012 r. Zasadniczo składa się z dwóch obszernych części – pierwszej, poświęconej pokoleniu studentów inicjujących wydarzenia ’68 r. oraz rekonstruującej przyczyny, przebieg protestów oraz ich skutki, z reperkusjami włącznie. Część druga dotyczy literatury, cenzury, poetów Nowej Fali i przemian ich języka.

Jest to dziwna historia, nietypowa i niełatwa do sklasyfikowania.
Wykracza bowiem poza języki politologii, historii i socjologii,
czerpie z literaturoznawstwa, filozofii i historii idei.

U Burskiej granice dyscyplin się zacierają, priorytetem jest zbliżenie się do wydarzenia jako pasjonującego i wciąż nie dość opisanego fenomenu. Chodzi zresztą nie tylko o Marzec jako punkt centralny czy radykalne cięcie, ale też o szerszą tendencję, która według autorki obejmuje w istocie dziesięciolecia: rok 1968 wciąż trwa, żyjemy bowiem w świecie będącym konsekwencją zainicjowanych wówczas przemian świadomości.

Burska ewidentnie jest pod wpływem 1968 r. i choć wydarzenia marcowe
nie były jej doświadczeniem, odnosi się do nich z estymą i sentymentem.

Wyczuwalna jest fascynacja „młodymi, silnymi, zdolnymi”, jak autorka określa m.in. Michnika, Szlajfera, Barańczaka, Krynickiego, Kornhausera, Karaska i Zagajewskiego. Narracja o realiach pomarcowych poświęcona jest zatem konkretnym jednostkom, gdyż ten, kto pisze o buntownikach roku 68 (…), staje się związany ich opowieścią.

Jednocześnie jest to przede wszystkim narracja o wspólnocie, którą ukonstytuowało doświadczenie marcowe. Świadectwa protestujących wskazują na atmosferę intensywności, determinacji i euforii tamtych dni. Zawiązująca się wspólnota emocjonalna poruszyła zresztą szersze (choć nie szerokie) kręgi społeczeństwa.

Burska przytacza słowa Jana Walca, który się zarzeka: Coś tak pięknego jak Marzec ’68 już się w moim życiu nie powtórzy, i relacjonuje liczne wspomnienia o ówczesnej aurze święta i karnawału, gdy profesorowie robili studentom herbatę, ludzie z ulicy, zamiast potępiać wichrzycieli, przynosili im jedzenie.

Strajkujących w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu wspierali kominiarze, kwiaciarki, mleczarze, licealiści, którzy oddawali im swoje śniadania, i krakowskie kwiaciarki, które ofiarowały białe i czerwone goździki tym, którzy przedzierali się ze strajkującego Uniwersytetu pod pomnik Mickiewicza. Wyjątkowe były także momenty interakcji z robotnikami, na przykład gdy jeden z nich przedostał się przez okno do protestujących i deklarował: Studenci, mnie do tego nikt nie upoważnił. Ale chciałem wam powiedzieć, że klasa robotnicza jest z wami, w reakcji na co wszyscy zebrani – jakby automatycznie – zaśpiewali „Międzynarodówkę”.

Mity a rzeczywistość wydarzeń Marca’68

Burska – choć daje się uwieść opowieściom marcowym – pozostaje jednak krytyczna wobec mitu roku ’68. I to na wielu poziomach. Jednym z przejawów jest obnażanie utopijnej wizji ogólnospołecznego i ponadklasowego charakteru protestów, gdyż – jak przekonuje autorka – zbiorowa świadomość pokolenia była w istocie świadomością niszową ludzi wykluczonych i napiętnowanych.

Burska wyraźnie akcentuje zasadnicze problemy: izolację studentów, brak poparcia i obojętność większości społeczeństwa, często także wrogość – wynikającą ze strachu przed pogłębieniem represji, zideologizowania, antysemityzmu itd. Co więcej, staje się jasne, że wraz z końcem strajków minęła także euforia samych protestujących, co odsłoniło bliską perspektywę reperkusji i pomówień. Krystalizujące się doświadczenie studentów – opierające się dotąd na determinacji i grupowej solidarności – zostało teraz wzbogacone o piętnującą marginalizację, mściwość władzy, osamotnienie. Stygmatyzację pogłębiało „opluskiwanie” przez prasę: piszącą najpierw o nieodpowiedzialnych wystąpieniach studentów, do których dołączyły się elementy chuligańskie, co doprowadziło do zakłóceń w ruchu ulicznym i komunikacji w rejonie Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu. Następnie pojawiała się dehumanizująca retoryka oraz dewaluowanie studentów jako bananowej młodzieży (…), której obce są potrzeby naszego społeczeństwa. Jak wiadomo, kolejnym stopniem propagandy była brutalna nagonka antysemicka. Choć Burska poświęca niewiele miejsca rozległym konsekwencjom tych aktów, czyni to jednak w jednoznacznym tonie. Z rozproszonych uwag da się wywnioskować, że według niej wypadki ’68 r. aktywowały przedwojenne nastroje antysemickie oraz kształtowały nowe postawy wrogości i podejrzliwości. Wyjazd około 13 tys. Żydów Burska podsumowuje relacją jednego z emigrantów wspominającego młodego żołnierza WOP, który podczas kontroli paszportów na granicy pytał: Co to dzisiaj? Cała Polska wyjeżdża?

Atutem opowieści Burskiej jest przedstawienie gruntownych podziałów ówczesnej sfery publicznej i sceny politycznej: od dogmatyków partyjnych, jawnych rewizjonistów i „komandosów”, ludzi o mentalności „podziemnej”, nieujawniających swoich poglądów, po tych, którzy obawiali się wszelkiego zaangażowania. Jak przekonuje autorka, pokolenie ’68 to nie tylko zwolennicy demokracji liberalnej i „miękkiej”, nieideologicznej lewicowości, jak większość komandosów i ich sympatyków, nie tylko sympatycy neokonserwatyzmu (…) – to również młoda kadra działaczy partyjnych, nawet aparatczyków, oraz rzecznicy powrotu do tradycji, pragnący uwodzić biologicznie silną polskością. Różnice światopoglądowe dotyczyły również samych protestujących i znacznie wykraczały poza wymiar „kłótni w rodzinie”, co z czasem ujawniało się coraz silniej. Trudno nie dopowiedzieć, że ówczesne rozdźwięki i podziały do dziś oddziałują na współczesną sferę polityczną.

Fot. materiały prasowe

Znaczenie polityki i kultury

Burska postrzega zmiany ’68 r. nie tylko przez pryzmat różnic, splotów i paraleli. Pisze również o zależnościach polityki i kultury: czasopismach, klubach, kabaretach, filmie, teatrze i literaturze, m.in. o Łódzkich Spotkaniach Teatralnych, FAM-ie w Świnoujściu, Teatrze Ósmego Dnia, Teatrze STU, Salonie Niezależnych, poezji Krynickiego, Barańczaka, Zagajewskiego, Kornhausera, Stabry, Karaska i innych. Właśnie poezja jest dla Burskiej głównym przewodnikiem w narracji o ’68 roku. Język jest w tym ujęciu rozpatrywany zarówno jako ofiara działania władzy, sprawca, środek propagandy i werbalnej przemocy, jak i świadek – także tworzywo poetyckie – „atrofii” form przekazu i „chorej komunikacji społecznej”. Książka jest więc pisana „z powodu wyrazów”, co zresztą wiąże się bezpośrednio z tytułową koncepcją awangardy, która nie jest tu pojęciem wyłącznie estetycznym, ale przede wszystkim przekraczaniem tego, co zastane, zmianą w polu polityczno-historycznym, intelektualno-artystycznym i społeczno-egzystencjalnym. Burska stawia tezę, że to właśnie zwątpienie w ideały rewolucji i socjalistycznej utopii – które według autorki przypadło mniej więcej na połowę lat 70. – przypieczętowało odwrót od mitu awangardy literackiej i światopoglądowej rozumianej jako wiara w postęp, możliwość korygowania doktryny, przemiana świadomości zbiorowej. Decydujący był więc moment, w którym bohaterowie pokolenia ’68 określili samych siebie jako politycznych opozycjonistów władzy.

Niedokończone dzieło

Z pewnością wyczuwalny jest brak kolejnych analiz i podsumowań, których Burska nie zdążyła napisać. Dlatego ważnym rozwinięciem lektury Burskiej może być tom wydany w 2016 r. nakładem Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego „1968/PRL/TEATR” pod redakcją Agaty Adamieckiej-Sitek, Marcina Kościelniaka i Grzegorza Niziołka. Wielu czołowych polskich badaczy rozważa w nim m.in. ówczesne napięcia społeczne, kontrkulturę, teatr „pomarcowy” i relacje rozmaitych aktantów – Kościoła, uniwersytetu, wspólnoty i partii, starając się jednocześnie uwolnić dyskurs o 1968 r. spod władzy dominującego fantazmatu (…) o tragicznym buncie, narodowym odrodzeniu i przezwyciężeniu społecznych antagonizmów. Choć autorzy „1968/PRL/TEATR” mówią na ogół innym językiem i bezkompromisowo odsłaniają wyparcia, wykluczenia oraz pominięcia reprezentacji ’68 r., to jednak zasadniczo ich perspektywa ma wiele wspólnego z opowieścią Burskiej: w obu przypadkach chodzi o próbę przedstawienia Marca jako – mówiąc słowami Niziołka – realnego, nieromantycznego, a czasami złowrogiego wyrazu społecznej emancypacji.

Trzeba jednak pamiętać, że niekiedy nie tylko uczestnictwo, ale też świadczenie jest mocnym gestem emancypacji. I z pewnością jest to przypadek Lidii Burskiej, która wyznaje: chciałabym się cofnąć, żeby posprzątać naszą wspólną pamięć – lub może raczej przeciw tym, którzy wspólną pamięć chcą zawłaszczyć – chciałabym krzyknąć: ja pamiętam inaczej.


twoje uwagi, linki, wlasne artykuly, lub wiadomosci przeslij do: webmaster@reunion68.com