Prof. Jacek Leociak: Ludowy katolicyzm uczy nienawiści do Żydów

Prof. Jacek Leociak: Ludowy katolicyzm uczy nienawiści do Żydów

Maciej Stasiński


Jasna Góra, 8. Ogólnopolska Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców 9 stycznia 2016 r. Motyw przewodni – 60. rocznica poznańskiego Czerwca oraz 1050-lecie chrztu PolskI (Fot. Maciej Kuroń / Agencja Gazeta)

Kaczyński nie jest antysemitą. On jak mąż stanu czyta znaki czasu i duszę swoich wyborców

Prof. Jacek Leociak – polski literaturoznawca, historyk literatury, profesor nauk humanistycznych, pracownik Instytutu Badań Literackich PAN oraz Centrum Badań nad Zagładą Żydów

MACIEJ STASIŃSKI: W 50. rocznicę antysemickiej rozprawy marcowej władz PRL mamy awanturę z Izraelem i USA o rolę Polaków w nazistowskiej zagładzie Żydów. Antysemityzm leje się z prawicowych mediów. I właśnie ukazała się książka o pogromie w Kielcach.

JACEK LEOCIAK: Nie mogło być lepszego momentu na książkę Joanny Tokarskiej-Bakir. Nie jest to tylko historyczna rekonstrukcja pogromu. To także książka antropologa kultury, filozofa i humanisty, która odsłania korzenie polskiej tożsamości, polskości, polskiej państwowości.

A to, co się dziś dzieje na naszych oczach każdego dnia, układa się w głęboki wzór mentalności i działania osadzony w paradygmacie narodowo-katolickiej państwowości. W Kielcach 1946 roku autorka ukazuje korzenie tego wzoru, tkwiące głęboko pod powierzchnią zjawisk, zdarzeń i sporów.

Niezwykłość tej książki bierze się właśnie ze zderzenia z tym, co mamy dzisiaj. Ujawnia nowy wymiar tego, co się w tej chwili w Polsce dzieje, z obezwładniającą argumentacją.

To socjologiczny portret powojennych Kielc i społeczeństwa, jak w hucie Ludwików, i wszystkich władz – wojewódzkich, UB, komendy MO, wojska. Komunistycznych, czyli narzuconych, a jednak nie było tam prowokacji ani spisku. Pogromowy antysemicki nacjonalizm w natarciu.

– Tak, to znakomita i benedyktyńska praca o niezwykłej sile. Ale nie oszukujmy się, trafi do nielicznych.

Jak pan dziś czyta publicystykę prawicową w porównaniu z prasą marcową, którą opisywał pański mistrz Michał Głowiński?

– Miałem wtedy 11 lat i pamiętam, że gdy ojciec wrócił do domu, jego ubranie śmierdziało gazem. Na tyłach kościoła św. Augustyna na Nowolipkach w warszawskiej dzielnicy Muranów pokazywaliśmy sobie zdobyczną pałkę milicyjną. Nauczyciele wstawiali uczniom w dzienniczkach pieczątki o wyjściu do domu i wymagali wpisu o powrocie do domu, żeby dzieci nie szwendały się po mieście.

Potem czytałem to całe „marcowe gadanie”. Tak otwartego antysemityzmu jak dzisiaj wówczas nie było. Panował kryptojęzyk, mówiło się o syjonizmie i ludzie nie wiedzieli, o co chodzi, o Syjam… itd. Otwartego języka antysemickiego nacjonalizmu nie używano.

Gomułka dzielił w przemówieniach Żydów na dobrych i złych, obywateli polskich i kosmopolitów, którzy wspierali Izrael. Dla jednych było miejsce, drudzy mogli sobie wyjechać. On sam nie był antysemitą, miał żonę Żydówkę i wielu towarzyszy pochodzenia żydowskiego jeszcze z KPP.

Dzisiaj mowy Gomułki brzmią jak akademickie rozważania. Teraz leje się z prawicowych mediów, internetu, nawet z mediów publicznych język knajacki, kastetowy, czarnosecinny. Jak w TVP Ziemkiewicz i Wolski mówią o „parchach”, jest to jeszcze klasyczna endecka obelga, ale jak się mówi o żydowskich obozach zagłady albo o Żydach, którzy sami palili Żydów w krematoriach, to przekracza wszelkie granice. I ma przyzwolenie władz.

Wielu ludzi wierzy, że chodzi tylko o obronę dobrego imienia Polski przeciw zniesławieniu.

– Nie. Ofensywa dyplomatyczna rządu w sprawie ustawy o IPN świadczy, że to świadoma polityka. Słowa premiera Mateusza Morawieckiego i jego postępowanie to nie jest żadna niezręczność, błąd czy nietakt. Uważam, że to postępowanie z pełną premedytacją.

W jednym z pierwszych raportów wysłanych na początku 1940 r. do rządu RP na uchodźstwie Jan Karski pisał, że postawa Polaków wobec okupantów jest bez zarzutu, naród zachowuje się wspaniale, jest zjednoczony w oporze, popiera rząd na uchodźstwie i Niemcy nic nie zdziałają.

Jest tylko jedna sprawa, pisze Karski, która może łączyć Niemców i Polaków, „wąska kładka”. To nienawiść do Żydów – i na tym mogą Niemcy budować. Na żadnej innej płaszczyźnie, oprócz antysemityzmu, nie mogą się z Polakami dogadać. Karski pisał: „Rozwiązanie kwestii żydowskiej przez Niemców – muszę to stwierdzić z całym poczuciem odpowiedzialności za to, co mówię – jest poważnym i dosyć niebezpiecznym narzędziem w rękach Niemców do »moralnego pacyfikowania« szerokich warstw społeczeństwa polskiego. (…) Naród nienawidzi swego śmiertelnego wroga – ale ta kwestia stwarza jednak coś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie [podkreślenie Karskiego] Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa”.

To niezwykle trafna obserwacja Karskiego z samego początku wojny, kiedy jeszcze nie ma mowy o Zagładzie. Potem depesze Delegatury Rządu na Kraj czy Komendy Głównej AK, Grota Roweckiego tylko to powtarzają: że rząd musi uważać z filosemityzmem, bo w kraju nie ma zgody na powrót do sytuacji sprzed wojny, że Żydzi muszą zniknąć, nie mogą wrócić na swoje miejsce w społeczeństwie. I jest to panujące przekonanie po wyjściu Polski spod okupacji.

Kaczyński i PiS grają żywiołowym, ukrytym antysemityzmem?

– Jarosław Kaczyński zapewne nie jest antysemitą, to jest mu obce. Ale jest pragmatykiem. I odważył się, jak „mąż stanu”, odczytać znaki czasu, pokazać prawdziwą twarz swojego elektoratu, suwerena.

Mówi się czasem, że PiS okupuje Polskę, narzuca nam coś. Nieprawda. PiS nie jest okupacją, tylko emanacją narodowo-katolickiej polskości i państwowości. To, co mówi i robi Morawiecki, kiedy czci pomnik Brygady Świętokrzyskiej, jest świadomą polityką.

W tym sensie Joanna Tokarska-Bakir pokazuje, że nic się nie zmieniło. Jest ciągłość. To, co się dzieje, świadczy o trwałej tożsamości wielkiego odłamu polskiego społeczeństwa.

Dowodzi tego dzisiejsza katastrofa, drastycznie widoczna w stosunkach z Izraelem i USA. Dotąd mieliśmy rozprawę z Trybunałem Konstytucyjnym, z sądami, mediami, demokracją liberalną, ale dopiero teraz władza weszła na taki diapazon emocjonalny, że wdepnęliśmy w błoto nacjonalistyczne.

Przerażająca jest ta agresja i nienawiść płynące z mediów publicznych i prawicowych. I to w rocznicę Marca ‘68! Marzec był jeszcze w rękawiczkach, PiS zdjął rękawiczki.

Skąd ta matryca umysłowa się bierze, z grubsza wiadomo. Zabory, wojny, klęski, okupacja, komunizm… Ale dlaczego jest tak odporna na doświadczenie czasów wolności?

– Ta mentalność należy do długiego trwania. Doświadczenie naszej wolności, obywatelstwa, miejsca, jakie zajmujemy w Europie jako kraj średniej wielkości, świadomość tego, czego częścią jesteśmy, są krótkie, naskórkowe, płytkie. Tylko jakieś 25 lat. Samowiedza historyczna, świadomość i znajomość historii europejskiej i własnej są znikome.

Żeby zrozumieć to głębokie długie trwanie, trzeba się cofnąć.

Korzenie tkwią w niezmiennej od dwóch tysięcy lat kulturze chrześcijańskiej, zwłaszcza w jej wydaniu katolickim, czyli u nas narodowym, ksenofobicznym, antyjudaistycznym i antysemickim. Tu tkwią źródła fantazmatów ludzkich przekonań i działań, tu mają one transcendentne zaczepienie, czyli wykraczające poza doświadczenie osobiste ludzi.

Żydzi to bogobójcy, dręczą hostię i przerabiają chrześcijańskie dzieci na macę – to trzy aksjomaty, z którymi Polak wzrastał. Nikt tego nie burzył przez wieki, aż po Sobór Watykański II i deklarację Nostra Aetate. Ale to się do katechezy parafialnej nie przedostaje. Ludowy katolicyzm uczy nienawiści do Żydów. Tego nie wolno lekceważyć.

Joanna Tokarska-Bakir i Alina Cała badały te zjawiska, legendy krwi, sceny z kościoła w Sandomierzu, w latach 80., 90. ubiegłego i na początku tego wieku. Czyli obraz Żyda w kulturze ludowej. W jej ramach zagłada Żydów jest częścią bożego planu i karą boską.

A gdzie Kościół Lasek, ks. Musiała, Wojtyły, „Tygodnika Powszechnego”?

– Nie przeszkadza ludowemu katolicyzmowi. Ksiądz Stanisław Musiał był napiętnowany i w końcu wypchnięty ze swojego zakonu. Taki jest los sprawiedliwych w polskim Kościele. Polski katolicyzm to nie Laski, Tischner, Mazowiecki, „Tygodnik Powszechny”. To Kościół ludu i zabobonu, ks. kardynała Wyszyńskiego.

A Wojtyła i Jan Paweł II?

– To osobny rozdział. Jego rola w kształtowaniu polskiego katolicyzmu musi zostać zbadana i zrewidowana.

Zrewidowana?

– Trzeba zrewidować sądy o nim jako o mężu opatrznościowym polskiego Kościoła i katolicyzmu. On jest odpowiedzialny za umocnienie konserwatyzmu i dogmatyzmu katolickiego.

Ale od tej mentalności, o której mówimy, był całkowicie wolny.

– To prawda. Ale on miał decydujący wpływ na obecny skład polskiego episkopatu. Ukształtował go, to jego dzieło. Ten episkopat stał się całkowicie bezbronny wobec nacjonalizmu. Ostatni list biskupów w tej sprawie sprzeciwia się temu zjawisku, ale nic z tego nie wynika. Na Jasnej Górze święcone są sztandary faszystowskie. Jasna Góra stała się matecznikiem polskiego faszyzmu.

To, co zrobiono ze schedą Jana Pawła II, to wtłoczenie człowieka w monidło i tysiące potworkowatych pomników, żeby zasłonić jego encykliki i nauczanie. Jak Polacy zmarnowali dziedzictwo, które od niego dostali? Jego przesłanie o wolności zmieniono w ampułki z krwią, które kardynał Dziwisz rozdaje znajomym. Katolicyzm czysto pogański. A przecież Wojtyła był człowiekiem formacji głęboko religijnej, rozpiętej między filozofią personalistyczną, teologią i etyką.

Polska miała idealną sytuację dzięki Wojtyle. Kościół mógł zaistnieć w świecie pozakonfesyjnym, otworzyć się na cywilizację współczesną. Człowiek jest drogą Kościoła, mówił Wojtyła. To była szansa na wyjście z kruchty, do ludzi, także niewierzących, bez piętnowania i wykluczania.

Wszystko to zostało zaprzepaszczone przez polski Kościół. Jego uwikłanie w politykę jest oburzające. Dzisiejszy Kościół to wielkie „Nie” dla Wojtyły i wielkie „Nie” rzucane papieżowi Franciszkowi. Dzisiejszy język polskiego Kościoła to agresja, inwektywa, krucjata przeciw cywilizacji śmierci. Nie jest to język Jana Pawła II.

Cywilizacja śmierci to akurat jego pojęcie. Odnosił je do aborcji.

– Tak, ale nie miało ono takiego wymiaru publicystycznego, jak w ustach biskupa Jędraszewskiego. Ja się z tym określeniem nie zgadzam, podobnie jak ze skojarzeniem aborcji z Holocaustem, co również robił Jan Paweł II, ale to tylko dowodzi, że trzeba przemyśleć jego dziedzictwo.

Dlaczego młodzi ludzie, którzy od ponad 25 lat jeżdżą w świat, uczą się i pracują, poznają innych ludzi, inne kraje, wracają do wsobnej, nacjonalistycznej skorupy? Wbrew ich wolnościowemu doświadczeniu. Nie ma zaborów, okupacji, opresji, cenzury, dyktatury, granic, żadnych barier w poznawaniu innego. Ta umysłowość nie tłumaczy współczesnego świata.

– Fantazmaty, czyli wyobrażenia transcendentne o naturze i roli narodu, są niezależne od doświadczenia historycznego. Barier nie potrzebują. Mentalności ksenofobiczna, antysemicka, wrogość do Obcego i Innego pozwala rozpoznać samego siebie. Samowiedza, poznanie siebie jest ryzykowne, bo zakłada, że można się mylić i rozczarować. Że nie jesteśmy tym, kim myśleliśmy, że jesteśmy. Że np. popełnialiśmy błędy i sami jesteśmy winni tego, co się z nami działo, a nie – wrogi świat czy spisek. Łatwiej przyjąć sztuczną konstrukcję, która krzepi i wszystko tłumaczy, bo życie w chaosie, gdy nie wiemy, kim jesteśmy, jest niemożliwe.

Jesteśmy więc narodem ochrzczonym, to nasza cecha konstytutywna. Prawym, dzielnym, bohaterskim, bezinteresownym, broniącym najwyższych wartości, który bierze na siebie ciosy i agresję wrogiego otoczenia.

Już od XVI wieku kształtuje się sarmacka mitologia Polski broniącej Europy przed barbarzyństwem i pogaństwem – narodu z misją. W XVII wieku, po bitwie pod Wiedniem, tożsamość obrońcy świata krystalizuje się np. w „Psalmodii Polskiej” Wespazjana Kochowskiego. Od tamtej pory wszystko, co nam się złego przytrafiło, jest nie skutkiem rozkładu wewnętrznego, degeneracji demokracji szlacheckiej, tylko dziełem wrażych, niekatolickich sił. Ta maszynka interpretacyjna tłumaczy doświadczenia jednostkowe i zbiorowe.

Kiedy w Polsce XVIII wieku rodziła się świadomość, że kraj trzeba ratować, że muszą być reformy, że trzeba armii – czyli próba odrodzenia z upadku – zrodziła się konfederacja barska, prawdziwie polski ruch narodowy, antyrosyjski, antyinnowierczy. Tam są zalążki tej polskiej tożsamości.

Skutkiem było przyjście tej Rosji i rozbiór. Konfederacja była dokładnie w interesie Rosji. Dziś mamy prawdopodobnie agentów Rosji umieszczonych w strukturach państwa. I to, co się dzieje, znowu jest w interesie Rosji.

Widać, że 25 lat to dla zakorzenienia się idei wolności i demokracji liberalnej to za krótko i za mało. Potrzeba doświadczeń kilku pokoleń. Na zachodzie Europy tradycja obywatelska, współżycia różnych wyznań to były długie procesy. Nam brakuje ciągłości doświadczeń pokoleń.

Kołaczemy się między Wschodem a Zachodem, jak u Norwida, między tchnieniem Azji i zachodniej Europy.

Ale dzisiaj klęski na nas nie spadają.

– Ostatnie 25 lat to, zgadzam się, najlepsze czasy od 300 lat. Ale w toku tych przemian wciąż ktoś czuje się skrzywdzony, przegrany, coś stracił, czegoś mu brakuje. W badaniach Macieja Gduli w Miastku widać, jak godność jest ważna dla ludzi, jak rozdęte polskie ego domaga się czci i uhonorowania.

PiS daje taką rewolucją godnościową. Porusza się w tym metarejestrze, nie w wymiarze ekonomicznym, czysto materialnym, pragmatycznym, społecznym, ale ignoruje rzeczywistość, przenosi ludzie w relację: ja a świat. Muszę wygrać, chociaż przegram. Były rozbiory, przegrane powstania, klęski, okupacje, powstanie warszawskie, ale zwyciężyliśmy. Jarosław Rymkiewicz cały jest taki, dla niego powstanie warszawskie to najważniejsze wydarzenie w historii Polski. To jakieś konserwowanie odruchów w formalinie.

Przed wyborami w 2015 r. ok. 80 proc. Polaków było zadowolonych ze swojego życia, jak to badał Radosław Markowski. To skąd te pokłady krzywdy domagającej się zadośćuczynienia godnościowego?

– Widać, że badania socjologiczne trzeba traktować z rezerwą. Bo jak jest, widzimy. Wyborcy PiS, ci rzekomo przegrani, chcieli przywrócenia sprawiedliwości, godności, dumy narodowej.

Ponad 70 proc. popierało przyjmowanie uchodźców. I jak to się zmieniło! Jak można odwrócić sytuację za pomocą propagandy. To potęga inżynierii społecznej. Jarosław Kaczyński umiał po nią sięgnąć. Po retorykę epidemiologiczno-parazyto-sanitarną przeciw uchodźcom, czysto nazistowską retorykę stosowaną wobec Żydów. Uchodźcy – jak Żydzi odporni na tyfus, który przenoszą – sami są odporni na zarazki i choroby, ale nas zarażą. W tym sensie Kaczyński to uczeń propagandy nazistowskiej.

I to się udaje w kraju chrześcijańskim, 1052 lata po chrzcie, w Polsce najlepszej Córze Kościoła, kraju każącym kochać bliźniego. To całkowite pogaństwo.

Zresztą Kościół tylko w kwestii stosunku do uchodźców sprzeciwia się PiS-owi, choć za słabo i nieśmiało. Mówili o tym biskupi Polak, Nycz, Gądecki, Muszyński.

Co się jest w stanie przeciwstawić recydywie nacjonalizmu? Czy Polacy nie upomną się o inną cywilizację? Tę, której im brakowało i której potrzebowali, jak pisał Jerzy Jedlicki?

– Mam nadzieję, że w ostatnich dziesięcioleciach coś z tej europejskiej cywilizacji się w Polsce zakorzeniło. Ale na razie zwycięża przekaz PiS do społeczeństwa o wycofaniu się z modernizacyjnych deklaracji poprzedników. Z tych europejskich miazmatów. Bardzo wielu ludzi to podchwyciło. My jesteśmy z Krakowskiego Przedmieścia, żyliśmy na wyspie, nie znaliśmy tej Polski, a ona była uśpiona.

I rozwijała się. Po 1989 roku ruch nazistowski w Polsce rozwijał się cały czas. Tutaj produkowano gadżety nazistowskie, koszulki, tutaj robili to niemieccy naziści. Hajlowano po klubach i zamkniętych koncertach. To było zasłonięte, lokalne, ale kiełkowało.

Za rządów PiS zostało uobywatelnione?

– Dobre określenie. Przyznano im świadectwo narodowe, patriotyzmu, poprzez marsze niepodległości. Władza ich broni i dowartościowuje. To leżało jak jako węża w filmie Bergmana. PiS w to jajo zapukał i pomógł się wykluć.

Kaczyński czytał Karskiego ze zrozumieniem, poszukał tego suwerena i znalazł sposób, by go z sobą związać. Wcale nie tylko 500 plus. PiS nie przekupił Polaków kiełbasą, tylko wzbudził ich potrzebę godności. Jest to obłędna interpretacja wstawania z kolan. Wywołuje się zło, nazywając je dobrem. Sieje się agresję, nazywając ją samoobroną. To pseudochrześcijaństwo, ubrane w pogańskie szaty. Przekroczone zostały wszelkie granice przyzwoitości. To wprost szatańskie odwrócenie znaczeń. Szatan występuje jako małpa Pana Boga, jak u św. Augustyna.

Nie wiem, dlaczego Polacy się na to łapią. Mają tak niską samoocenę? Nie uczymy się od innych państw w Europie. Jesteśmy w Unii, w NATO. Mamy bezpieczne miejsce jak nigdy wcześniej. Ale nie wierzymy w to. Nie umiemy być partnerem innych krajów. Tylko ofiarami, nauczycielami, obrońcami wartości, chcemy ich rechrystianizować, jak mówi Morawiecki.

Czy to nie musi się rozsypać w zderzeniu z doświadczeniem?

– Nic wiecznie nie trwa. Ale ważniejsze jest to, że nie chodzi o zbudowanie czegokolwiek. Na fantazmatach niczego nie da się zbudować. Chodzi o budowanie. W ideologii nazistowskiej chodziło o „Bewegung”. Wszystko jest ruchem. Ruch jest podstawą politycznego nacjonalizmu PiS. PiS nigdzie nie dojdzie, on tylko musi iść.

Nie jest to projekt polityczny, tylko mesjański. On się nie spełni tu i teraz, lecz w porządku eschatologicznym. Kaczyński mówi o przeoraniu Polski i potrzebuje na to trzech kadencji.

Tysiącletnia Rzesza też miała się wypełnić w porządku eschatologicznym. Niemcy mieli lepsze korzenie cywilizacyjne, europejskie niż Polska, ale mieli poczucie krzywdy, upokorzenia po I wojnie światowej. Łatwo było w nich obudzić poczucie krzywdy i frustrację. Popierała Hitlera większość Niemców. Tysiącletnia Rzesza się skończyła. No, ale musiała najpierw przegrać wojnę.

Nie porównuję wcale Kaczyńskiego do Hitlera, tylko zwracam uwagę na mechanizm komunikacji między władzą i przedmiotem władzy, bo to już nie jest społeczeństwo. Trzeba zmobilizować elektorat ludzi, którzy czują się wykorzystani, przegrani.

Ten walec sam się nie zatrzyma. Oni budują swój dom dla lalek, nowy świat, cierpliwie. Zniesiono Trybunał Konstytucyjny, media publiczne, przejmowane są sądy, szkoły mamy już z głowy z nauczaniem religijno-narodowym. Brakuje jeszcze uniwersytetów. Oni potrzebują jeszcze swoich profesorów.

Umawiałem się już z sędzią Rzeplińskim na kursy samokształceniowe w obozach rehabilitacji narodowej przez modlitwę i pracę, jak będziemy kopać szpadelkami Mierzeję Wiślaną.

– Jeszcze tego nie ma, ale mamy przed sobą ważne zadania, jak Uniwersytet Latający, Towarzystwo Kursów Naukowych.

Nie pęknie ta bańka ułudy narodowej?

– Może dojść do spektakularnej klęski, może w porządku symbolicznym, jak w sprawie Smoleńska, gdzie nie udało się dowieść zamachu, albo w ekonomicznym, jeśli się zmieni koniunktura. Wszystkie wstrząsy społeczne w Polsce, oprócz roku ’68, zaczęły się od protestu ekonomicznego: ’56, ’70, ’76, ’80. Żądanie wolności przyszło potem, najpierw był chleb.

Na razie klęska wizerunkowa Polski już jest, a na notowania PiS to nie wpływa. Jesteśmy silni, nie cofamy się ani na krok. Propaganda działa.

Ale ludzie szybko się dostosowują do zmienionej sytuacji, kiedy odgórny przekaz się zmienia. Może antysemici i nacjonaliści zamilkną i się schowają, kiedy uchylona klapa zostanie zamknięta.

Ale przecież nie znikną…


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com