Antysemityzm nie był tylko zasłoną dymną. O roku 1968, Żydach i PiS-ie

Antysemityzm nie był tylko zasłoną dymną. O roku 1968, Żydach i PiS-ie

David Ost


David Ost amerykański politolog zajmujący się tematyką polskiej transformacji ustrojowej, profesor nauk politycznych w Hobart and William Smith Colleges w stanie Nowy Jork

8 marca, w dniu upamiętniającym 50. rocznicę protestów na Uniwersytecie Warszawskim, polski rząd przedstawił swoją oficjalną linię: wydarzenia z roku 1968 to „ogólnopolski ruch społeczny przeciwko komunizmowi”, który został zmiażdżony przez „komunistów”, odwołujących się do nagannego antysemityzmu.

Marcowi wichrzyciele

Warto odnotować, że decydenci nie stwierdzili ostatnio, iż naród polski (w imieniu którego ten rząd rzekomo zawsze występuje) ma być szczególnie wdzięczny swoim żydowskim przedstawicielom za to, że stanęli na czele marcowego buntu. A przecież bez tej wiodącej roli na to, co się działo, nie można by odpowiedzieć antysemityzmem. Oto dlaczego, rząd nie zainicjował w roku 1968 kampanii przeciwko Ukraińcom czy Niemcom. Wskazanie na te grupy jako na kozły ofiarne byłoby całkowicie niewłaściwe i nieczytelne dla społeczeństwa, które nie byłoby w stanie ani trochę zrozumieć, kim są „wichrzyciele”. Obwinianie Żydów miało jednak pewien sens, ponieważ wielu wichrzycieli rzeczywiście było Żydami.

Od czasu uchwalenia nowelizacji ustawy o IPN-ie w styczniu tego roku, Żydzi są prezentowani przez zwolenników rządu PiS-u jako ludzie, którzy obwiniają Polskę za Holokaust i nieustannie próbują odzyskać pieniądze za utracony majątek. W tym kontekście zdecydowane odrzucenie przez rząd antysemickiej narracji z 1968 roku to dobry znak. Jednak bez pozytywnej wzmianki o roli Żydów w tamtym czasie, oficjalna linia brzmi następująco: ówczesny antysemityzm to przykład tego, jak komuniści szkalowali naród polski, oskarżając Polaków o bycie Żydami. To niespecjalna poprawa.

Zamiast zaprzeczać roli Żydów w 1968 roku lub twierdzić, że byli oni sztucznie stworzonym wrogiem reżimu, powinniśmy pójść o krok dalej i powiedzieć, że żydowscy Polacy odegrali istotną rolę w protestach. Nie możemy odpowiadać na retorykę Gomułki, który twierdził, że za wszystkim stali Żydzi, twierdząc, że rok 1968 nie miał z Żydami nic wspólnego. Powinniśmy zwalczać zakorzeniony polski antysemityzm nie poprzez jego uznanie, ale przez stwierdzenie, że bycie Żydem było jednym z czynników przemieniających niektórych młodych Polaków w zaangażowanych opozycjonistów walczących o demokrację.

Ale co to może oznaczać w sytuacji, kiedy większość osób potępionych przez reżim jako syjoniści nawet nie uważała się za Żydów? Większość dyskusji oscyluje pomiędzy rozumieniem żydowskości jako religii lub narodu. Kiedy ci, którzy zostali potępieni przez reżim, twierdzili, że nie są Żydami, mieli na myśli to, że nie są religijni! Nie praktykowali judaistycznych rytuałów ani nie przestrzegali religijnych tradycji, a nawet nie wierzyli w Boga. Postrzegali siebie jako Polaków. Jednocześnie wiedzieli aż nazbyt dobrze, że dominujące teorie polskości pozwalają na poczuwanie się do polskości tylko katolikom, a oni na pewno nimi nie byli. Powiedzieli więc, że są „Polakami pochodzenia żydowskiego”, mimo że samo to sformułowanie przemyca pojęcie żydowskości jako „narodu” lub żydowskości rozumianej jako więzy krwi, z czym się nie zgadzali. Ale religia lub naród były jedynymi dwiema koncepcjami żydowskości, o identyfikowanie się z którymi ich „oskarżono”.

Powinniśmy zwalczać zakorzeniony polski antysemityzm nie poprzez jego uznanie, ale przez stwierdzenie, że bycie Żydem było jednym z czynników przemieniających niektórych młodych Polaków w zaangażowanych opozycjonistów walczących o demokrację.

Obie te koncepcje pomijają jednak ważniejszy wyznacznik, dzięki któremu stawali się wyraźnie żydowscy. Wyróżniał ich polityczny humanizm, wiara w tolerancję i otwarte społeczeństwo. Całe pokolenia politycznych obserwatorów były wstrząśnięte zaangażowaniem Żydów na rzecz liberalizmu politycznego i demokracji. Rządzące klasy na Wschodzie i Zachodzie zawsze miały kłopoty z Żydami, którzy nieustannie walczyli o bardziej wolne społeczeństwa. Teoretycy żydowscy przyczynili się w znacznym stopniu do dewaluacji twierdzeń o „naukowym rasizmie”, który stanowił podstawę imperializmu i kolonializmu na całym świecie. W Europie zawsze stawali po stronie bardziej demokratycznych oraz inkluzywnych partii politycznych. W Stanach Zjednoczonych Żydzi byli najbliższymi sojusznikami Afroamerykanów w ruchu na rzecz praw obywatelskich. To Żydzi byli najbardziej konsekwentnymi propagatorami klasycznego polskiego hasła „Za naszą i waszą wolność”.

Kim jest Żyd

Szlomo Carlebach, ikona chasydzkiej piosenki folkowej, wspomniał kiedyś swoje wizyty na amerykańskich uniwersytetach, gdzie pytał studentów, kim są. „Jeśli ktoś wstanie i powie: «jestem katolikiem», wiem, że to katolik. Jeśli ktoś mówi: «jestem protestantem», wiem, że to protestant. Jeśli ktoś wstanie i powie: «jestem tylko człowiekiem», wiem, że to Żyd”.

Niestety, typową polską antysemicką reakcją jest postrzeganie takich zachowań jako podstępu: Żyd mówi, że jest człowiekiem, tylko po to, by mógł lepiej manipulować ludźmi, aby przynosić korzyści Żydom. W rzeczywistości ten uniwersalny humanizm, to wewnętrzne przywiązanie do demokracji dla wszystkich, jest szczerym przekonaniem wielu wykształconych świeckich Żydów. Czas dostrzec ten fakt i głośno o nim mówić. Ta tradycja jest z pewnością jedną z przyczyn, dla których tak wielu „Polaków żydowskiego pochodzenia” odegrało ważną rolę w walce o demokrację.

Czy w zajmowaniu tego stanowiska Żydzi nie mają własnego interesu? Oczywiście, że tak, ponieważ demokracja i liberalizm były historycznie korzystne dla Żydów. Dla grupy postrzeganej jako odrębna, wyizolowana wspólnota, w świecie, który wpadał w objęcia nacjonalizmu, liberalna ochrona mniejszości chroniła także ich. Ale ta zasada jednocześnie chroni pozostałych i z tego powodu tak wielu studentów z żydowskimi korzeniami było aktywnych podczas antyrządowych protestów z 1968 roku. To jest żydowskość, której wspomnienia z tamtego czasu powinniśmy dziś świętować. Tak wielu działaczy w tym czasie było Żydami, nie ze względu na religię czy naród, ale przez demokratyczne przywiązanie do wolnego społeczeństwa. Ich aktywizm był oznaką żydowskości, dlatego upamiętnienie antyrządowych protestów w marcu 1968 roku, powinno pociągać za sobą upamiętnienie i uznanie roli Żydów.

Problem polega oczywiście na tym, że ci bohaterowie, którzy zostali wtedy potępieni jako Żydzi, dziś nie chcą być jako Żydzi upamiętniani. Większość z nich nadal nie chce się identyfikować jako Żydzi, ponieważ wiedzą o tym, że wciąż, jeżeli nimi będą, dla wielu Polaków nie mogą być współobywatelami (niektórzy nawet nawrócili się na katolicyzm, prawdopodobnie próbując przekonać samych siebie, że są „normalnymi” Polakami). Ale ta niechęć do uznania ich żydowskości jest jedynie oznaką utrzymującego się antysemityzmu, z którym można walczyć poprzez przyjęcie żydowskości jako jednej z przyczyn demokratycznego aktywizmu z 1968 roku. Dlatego opis Marca ‘68 jako „ruchu społecznego przeciw komunizmowi” powinien zawierać szczególne docenienie zasług żydowskich Polaków, a nie zaprzeczać, że było w nim cokolwiek żydowskiego.

Demokracja i liberalizm były historycznie korzystne dla Żydów. Dla grupy postrzeganej jako odrębna, wyizolowana wspólnota, w świecie, który wpadał w objęcia nacjonalizmu, liberalna ochrona mniejszości chroniła także ich.

Oczywiście, niektóre zastrzeżenia są zasadne. Liberalne, inkluzywne usposobienie było szczególnie rozpowszechnione wśród miejskich, wykształconych Żydów europejskich, którzy zorientowali się, że nowoczesny nacjonalizm marginalizuje ich bardziej niż tradycyjny antysemityzm o źródłach religijnych. W XIX wieku, gdy nacjonalizm się rozwijał, Żydzi byli jedyną mniejszością, która nie mogła liczyć na ochronę ze strony narodowego państwa, jeśli to państwo miało służyć określonemu w jego nazwie narodowi. Żyjący w miastach wykształceni Żydzi, którzy chcieli odnieść sukces, mogli to uczynić jedynie w systemie politycznym, który opierałby się na otwartości i równych szansach dla wszystkich.

Żydzi w „ogólnopolskim ruchu społecznym”

Żydzi nadal żyjący w tradycyjnych społecznościach nie mieli wystarczających motywacji do zaangażowania się w ruchy demokratyczne i rzadziej to robili. Obrona społeczności często w większym stopniu oznacza ochronę wyjątkowości niż naleganie na równość. W pewnym sensie prawdziwą trawestacją roku 1968 nie były represje skierowane przeciwko studentom „zdemaskowanym” jako Żydzi, ale prześladowania tych, którzy otwarcie przyznawali się do swojej wiary i pochodzenia. Żydów z Wrocławia, Legnicy i z innych miejsc, Żydów, których życie społeczne było zorganizowane nie przez uniwersyteckie kluby dyskusyjne, ale przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów finansowane w części przez żydowskie organizacje z zagranicy. Studenci aktywiści, którzy angażowali się w protesty, znali grożące im ryzyko. Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, którzy nie byli Żydami, zostali wtrąceni do więzienia za samo propagowanie swoich idei, a również niebędący Żydem Leszek Kołakowski został wyrzucony z uniwersytetu. Antysemityzm nie był konieczny, aby prześladować „komandosów” (chociaż pomogło to w uzasadnianiu tych działań przed społeczeństwem), ale czystki z 1968 roku rozciągnęły się na tych, którzy byli religijni, którzy postępowali zgodnie z żydowskimi tradycjami, którzy studiowali w żydowskich szkołach i nadal często mówili w jidysz. Większość z nich nie miała nic wspólnego z polityką opozycji. Znaleźli się w środku politycznego cyklonu, którego efektem było mimowolne wygnanie, niesprowokowane niczym innym jak właśnie staroświeckim antysemityzmem.

Ironia polega oczywiście na tym, że wielu z tych Żydów mogło być fundamentem dla współczesnego konserwatyzmu. Religijni i nacjonalistyczni Żydzi nie są przecież typowymi liberalnymi demokratami. Ci, którzy koncentrują się na ochronie swojej wspólnoty religijnej lub państwa i nie aspirują do pełnego członkostwa we wrogim świecie, mogą być tak konserwatywni, jak każdy prawicowy nacjonalista. Wystarczy spojrzeć na współczesny Izrael, dla którego nieprzypadkowo taki szacunek i podziw wyraża PiS, a nawet taka osoba jak Rafał Ziemkiewicz.

Nie każda forma żydowskości sprzyja aktywizmowi demokratycznemu. Ale świecka tradycja żydowska zdecydowanie tak i to do niej w swoich działaniach nawiązywało wielu działaczy Marca ‘68.

Absurdem było określenie wykształconych świeckich żydowskich działaczy w 1968 roku mianem „syjonistów”. Byli oni nastawieni równie wrogo do syjonizmu jak Marek Edelman, a swoich tradycji dopatrywali się gdzie indziej: w Bundzie, PPS, Piłsudskim czy KPP/PPR/PZPR – ich zwolennicy wierzyli również, że walczą o wolność i sprawiedliwość dla wszystkich. Jak pisze Piotra Osęka w swoje książce „My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia ‘68”, niemal wszyscy rodzice protestujących w marcu 1968 roku studentów, którzy odznaczali się komunistycznymi poglądami, wspierali wtedy swoje dzieci, gdyż widzieli w nich kontynuację własnych demokratycznych nadziei, o które sami również chcieli walczyć.

Nie każda forma żydowskości sprzyja aktywizmowi demokratycznemu. Ale świecka tradycja żydowska zdecydowanie tak – i to do niej w swoich działaniach nawiązywało wielu działaczy Marca ‘68. Dlatego tradycji żydowskiej nie należy ignorować w rozmowach o tym okresie. Jeżeli rok 1968 ma zostać zapamiętany dla demokracji jako kluczowy element „ogólnopolskiego ruchu społecznego”, to należy docenić kluczową rolę Żydów w tym procesie. Potępiajmy antysemityzm, ale bijmy też brawo Żydom. Antysemityzm nie był przecież tylko zasłoną dymną.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com