Amos Oz: Prorocy są od tego, by rzucać w nich kamieniami

Amos Oz: Prorocy są od tego, by rzucać w nich kamieniami

Paweł Smoleński


To, że Amos Oz nie dostał Literackiej Nagrody Nobla, dowodzi fantastycznej niekompetencji Akademii Szwedzkiej.

Amos Oz, 4 maja 1939 – 28 grudnia 2018

Był pisarzem monumentalnym. Jego „Opowieść o miłości i mroku” to książka niezwykła, wspaniała i wielka, również dosłownie, bo po prostu gruba i ciężka. Ale już „Do fanatyków” – trzy wykłady zadedykowane wnukom, które autor nazwał skromnie „refleksjami” – liczą raptem kilkadziesiąt stron, lecz myśli w nich zawarte starczyłyby za dorobek życia tuzinowi profesorów i doktorów habilitowanych.

Nie mówiąc o niezwykłym, magicznym języku. O Ozie krążyły legendy, że jego hebrajski jest zbyt piękny i bogaty, a więc pisze za dobrze. Wymyślał nowe słowa, jak np. „znosorożczyć” (wziął to z dramatu Ionesco „Nosorożec”). Wyraz zadomowił się w języku, a znaczy tylko tyle, że jeśli jakiś polityk bałwanieje ze szczętem, zaś jego bałwaństwo jest po prostu groźne, „znosorożczył się” i kwita.

To, że nie dostał Literackiej Nagrody Nobla, dowodzi fantastycznej niekompetencji Akademii Szwedzkiej. Jego książki przełożono na pół setki języków. W tym, rzecz jasna, arabski. Na okładce jednej z nich, wydanej akurat w Egipcie, edytor zamieścił zdanie: „Dowiedzmy się, jak myśli wróg”. Oz opowiadał, że to dlatego, by nie czepiała się cenzura.

Amos pochodził z Jerozolimy; jego rodzina przybyła do Palestyny z ziem dawnej Rzeczypospolitej. Był kibucnikiem i żołnierzem czołgistą. Mieszkał w miasteczku Arad na pustyni Negew, ponad ścianą majestatycznego żółtego krateru. Znano go powszechnie; gdy inny izraelski pisarz Etgar Keret napisał pierwsze opowiadanie, włożył je w kopertę, którą zatytułował „Amos Oz, Arad”. List, ma się rozumieć, doszedł.

Nie znosiła go nacjonalistyczna i religijna prawica. Choćby za to, że już po wojnie sześciodniowej w 1967 r. głosił, że zajęty przez Izrael Zachodni Brzeg to skarbonka, którą zapłaci za pokój z Palestyńczykami: – Dla wielu Izraelczyków Zachodni Brzeg to biblijna ziemia ojców, żydowska Judea i Samaria, najważniejsza część naszej tradycji. Tam przecież, a nie w Tel Awiwie, znajdują się nasze święte miejsca, tamtymi drogami chodzili prorocy i królowie Izraela, to kraina opisywana przez święte księgi. Nie jest łatwo wyrzec się czegoś, co jest aż tak bardzo związane z żydowskim dziedzictwem i kulturą. Mimo to musimy porzucić tę ziemię, bo nie jesteśmy tam samotni, Palestyńczycy również mają do niej prawa. Pokój w przyszłości jest więcej wart od historii.

Ale też wielu traktowało Oza jak autorytet moralny i niemalże proroka. Tak opowiadał o nim choćby nieżyjący już rabin Menachem Froman z osiedla Tekoa na Zachodnim Brzegu, choć Amos chyba nie wierzył w Stwórcę.

Pytałem Oza, dlaczego – skoro dla wielu ma status proroka – bywa lżony i opluwany. Odpowiadał ze śmiechem, że na ziemi Izraela było i jest tak wielu proroków, iż łatwo trafić w nich kamieniem, a poza tym prorocy od tego są.

Miał się za syjonistę, ale powtarzał, że syjonizm spełnił swoje zadanie: – Celem syjonizmu było stworzenie żydowskiego państwa, bezpiecznego domu dla wszystkich Żydów, którzy w tym domu zechcą zamieszkać. Z bezpieczeństwem różnie bywa, lecz państwo istnieje. A że syjonizm nie stworzył raju na ziemi, o czym marzyli matki i ojcowie – założyciele Izraela, to całkowicie inna sprawa. Miał zbudować sprawiedliwy kraj dla Żydów, ale też dla wszystkich nieżydowskich jego mieszkańców i, jak to bywa z idealistycznymi ideami, się nie udało. Lecz taka jest natura wszystkich marzeń – nie można ich spełnić. Tyle że bez marzeń nikt nie umie żyć.

Kochał Izrael, czego dowodził nie tylko słowami, ale też na wojnach, i był z niego dumny, zresztą absolutnie słusznie. Ale też podkreślał, że sytuacja Izraelczyków i Palestyńczyków jest taka sama jak rozbitków, którzy po morskiej katastrofie uchwycili się jednej dryfującej deski. Oba narody mają prawo żądać i dostać miejsce dla siebie. Tak samo jak nie mają prawa spychać sąsiada do wody.

Nie żywił złudzeń co do natury reżimów Bliskiego Wschodu. Nie wierzył – jak prawdziwy prorok – w arabską wiosnę, choć życzył sąsiadom jak najlepiej. Opowiadał: – Nie przytrafiła nam się arabska wiosna, tylko islamska zima. Zaczęła się od rebelii młodych idealistów, ludzi światłych, głodnych wolności i demokracji, zorientowanych na przyszłość i wszystko to, co niesie ze sobą XXI wiek, ale szybko została porwana, zmanipulowana i koniec końców zawłaszczona przez islamistów. To jedna z najgorszych wiadomości dla wszystkich krajów i narodów arabskich, dla Bliskiego Wschodu i zapewne dla całego świata. A chcesz wiedzieć, co jest największą tragedią islamskiego świata?

Oczywiście, że chciałem. – Mężczyźni. Trzymają żony zamknięte w domach, zabraniają im edukacji. Kiedy kobieta, żona i matka, jest niepiśmienna, oznacza to, że dzieci tracą kilka pierwszych lat swojego życia, nie nauczą się wielu rzeczy, nie rozwiną. Tak tworzy się dystans, który później jest nie do nadrobienia. Przyczyną kłopotów, zacofania, agresywności świata islamskiego jest analfabetyzm kobiet, a za to można winić tylko mężczyzn. To zły kierunek, bo cofa islam, nie tylko w krajach arabskich, do wieków średnich, wpycha w rozbicie plemienne.

Przed laty współzakładał organizację Pokój Teraz. Bo też uparcie wierzył w pokój, co czyniło z niego marzyciela. Ale był realistą: – Nie mylmy pokoju z miłością. W latach 60. i 70. idealiści, a były ich miliony, maszerowali na całym świecie pod hasłem „Make love, not war” – „Czyńmy miłość, nie wojnę”. A ja sobie szeptałem: „Make peace, not love” – „Czyńmy pokój, nie miłość”.

O Izraelczykach, którzy są zaangażowani w działania pokojowe, mówił: – To wspaniali ludzie, właśnie oni świadczą o wartości Izraela, to strażnicy naszej przyzwoitości publicznej, uczciwości, otwartego umysłu. Wielu Izraelczyków przykleja im łatkę zdrajców. Mnie też taką łatkę się przykleja i noszę ją z dumą jak najcenniejszy order. Im więcej takich zdrajców, tym dla Izraela lepiej. Dają krajowi więcej niż zawodowi ślepi patrioci.

Nie uważał, że cierpienie uszlachetnia; nazywał to chrześcijańską mitologią. Dlatego – pisał o tym jak nikt inny – wśród Żydów mających zakodowane w genetycznej pamięci tysiąclecia prześladowań i Zagładę są ludzie dobrzy i źli, szlachetni i paskudni; ludzie po prostu. Jego książki są najlepszymi przewodnikami po Izraelu, ale też – po zakamarkach człowieczej duszy.

Powtarzał mi wielekroć, że doczeka czasów, gdy we wspólnej izraelsko-palestyńskiej Jerozolimie staną dwie ambasady: izraelska i palestyńska.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com