Kobiety żelaznego Feliksa

Kobiety żelaznego Feliksa

Sebastian Duda


W 1905 r. Feliks Dzierżyński zakochał się na zabój w Sabinie Feinstein, warszawiance z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Ale równocześnie płomiennym uczuciem zapałała do niego jej młodsza siostra Michalina. Niestety, bez wzajemności, więc zrozpaczona dziewczyna zażyła cyjanek. Za Dzierżyńskim, który w partii nazywany bywał Apollem, rewolucjonistki szalały.

W latach 50. i 60. ubiegłego wieku do kościoła Sióstr Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu często zachodziła staruszka o imieniu Aldona. Wstępowała do zakrystii, by zamówić mszę za duszę dawno zmarłego brata. Trochę mitygowała się przed księdzem Bronisławem Bozowskim – znanym duszpasterzem warszawskich chuliganów i wszelkiej maści heretyków: – Proszę księdza, z niego był drań skończony – mówiła. – Ale może miłosierny Bóg sprawił jednak, że siedzi w czyśćcu, a nie w piekle. Proszę o tę mszę, to pewnie dla niego jedyna już dziś pomoc. 

Ksiądz Bozowski się zgadzał, choć wiedział, że po odczytaniu intencji mszy w kościele z pewnością nastąpi poruszenie. Chodziło bowiem o śp. Feliksa Dzierżyńskiego, “czerwonego kata Rosji“, twórcę Czeka (Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do walki z Kontrrewolucją i Sabotażem), czyli powstałej tuż po przejęciu władzy przez bolszewików najkrwawszej w historii policji politycznej. 

Wydawałoby się, że Żelazny Feliks nie miał nic wspólnego z religią, tymczasem Aldona doskonale wiedziała, że jego wiara w rewolucję mocno wiązała się z dość szczególnie pojmowanym chrześcijaństwem. Był na swój sposób religijny, co wynikało z jego egzaltowanej uczuciowości, a ta najsilniej dochodziła do głosu w relacjach z kobietami. 

Aldona przez wiele lat była dla młodszego brata powiernicą. Opowiadał jej o swych ideowych i uczuciowych rozterkach, których od dzieciństwa było niemało. 

Szkolne amory Felisia

Urodzony w 1877 r. Feliks już w wieku pięciu lat stracił ojca. Przypominano mu nieraz, że imię zawdzięcza temu, że szczęśliwie się urodził ( felix to po łacinie szczęśliwy) – dzień przed porodem matka spadła ze schodów i mały Feliś, jak nazywali go bliscy, mocno się poturbował. Wzrastał na dworze w Dzierżynowie na Wileńszczyźnie wśród gromadki rodzeństwa. Jak wspominała Aldona, był “posłuszny, pilny, delikatny i zdolny”, i tak żarliwie pobożny, że rodzina widziała w nim kandydata do seminarium duchownego. 

Podczas nauki w wileńskim gimnazjum mieszczącym się w murach dawnego uniwersytetu (w 1885 r. ukończył je też Józef Piłsudski) młody Dzierżyński wstąpił do Kółka Serca Jezusowego, którego członkowie przysięgali walczyć z caratem w imię niepodległości i Boga. Ksiądz Jasiński, gimnazjalny katecheta, odradził jednak Feliksowi wybór kapłańskiej profesji. Chłopak był przystojny, wciąż uganiały się za nim dziewczęta ze szkoły żeńskiej, które posyłały mu miłosne liściki. Niewiele sobie z tego robił, ale szkolne amory nie uszły uwagi księdza prefekta – znajdował on w swych kaloszach karteluszki z afektowanymi wyznaniami, które do niedoszłego kleryka z Dzierżynowa słała pewna Zosia. Księżowskie kalosze służyły bowiem za skrzynkę pocztową dla obojga, bo ksiądz wykładał zarówno w męskim, jak i w żeńskim gimnazjum. 

Rewolucjonista w Kółku Serca Jezusowego

Pod koniec 1894 r. Feliks już wiedział, że do seminarium nigdy nie wstąpi. Szef Kółka Serca Jezusowego Romuald Malecki zaczął bowiem sympatyzować z socjalistami i pociągnął za sobą swych gimnazjalnych kolegów. W 1922 r. Dzierżyński zwierzył się litewskiemu komuniście Mickevieiusowi-Kapsukasowi: Kiedy byłem w szóstej klasie gimnazjum, zaszedł przełom (…), cały rok nosiłem się z tym, że Boga nie ma, i wszystkim to gorąco udowadniałem. 

Ta radykalna przemiana duchowa zbiegła się w czasie z ciężką chorobą matki. Pod koniec 1894 r. Helenę Dzierżyńską zaczęły nękać bóle i zawroty głowy, a wkrótce doszły ataki furii i wizje religijne. Czy Feliks wyparł się Boga, gdy uznał, że nie ma szans na wyzdrowienie matki, a jej choroba ma związek z wiarą? Zdaniem Sylwii Frołow, autorki biografii Dzierżyńskiego, wydaje się to prawdopodobne. Helena Dzierżyńska zmarła 14 stycznia 1896 r., a wkrótce potem Feliks porzucił naukę w wileńskim gimnazjum i został zawodowym rewolucjonistą, i to nie spod znaku PPS, lecz warszawskich esdeków, czyli członków Socjaldemokracji Królestwa Polskiego, którzy wyrzekali się “polskich mrzonek patriotycznych” na rzecz internacjonalizmu światowej klasy robotniczej. 

Apollo, który bał się kobiet

Między 1897 a 1912 r. Dzierżyński był sześciokrotnie aresztowany. Trzy razy został skazany na zesłanie w głąb Rosji, skąd za każdym razem udawało mu się zbiec. Ciągłe pobyty za kratami nie przeszkadzały jednak młodemu rewolucjoniście prowadzić intensywnego życia miłosnego. 

Jak zanotowali carscy policmajstrzy, Feliks miał dwie arszyny i trzy ósme wierszka wzrostu, tj. ok. 175 cm. Na swoje czasy był wysoki, a uwagę kobiet zwracała jego jasnoruda, bujna czupryna i piękny, wydatny nos. Przez lata – właściwie aż do 1917 r. – starał się też nosić elegancko. Nie bez powodu w partii nazywany był czasem Apollem, a rewolucjonistki za nim szalały. Jednak miał trudności z wchodzeniem w głębsze emocjonalne związki z kobietami. 

W 1898 r. Dzierżyński zadurzył się podczas swego pobytu na zesłaniu w starszej o cztery lata Rosjance Margaricie Nikołajewej. Imponowała mu. Jako studentka wyższych kursów żeńskich w Petersburgu została członkinią tajnych kółek, wydawała i kolportowała nielegalne pisma, za co została skazana na pobyt w Nolińsku. Feliks również bardzo się jej spodobał. 

W tamtych czasach Polacy cieszyli się u Rosjanek opinią niezwykle gorących kochanków, ale młody Dzierżyński w kwestii miłości fizycznej miał akurat wiele skrupułów. W intymnym dzienniku prowadzonym na zesłaniu pod datą 1 grudnia 1898 r. napisał o Margaricie: Jaka szkoda, że ona nie jest mężczyzną. Wówczas moglibyśmy być przyjaciółmi. (…) Kobiet, szczerze powiedziawszy, się boję. Boję się, że przyjaźń z kobietą musi prędzej czy później przemienić się w zwierzęce uczucie.

“Sprawa” ważniejsza od miłości

Romans nie był łatwy dla obojga, i to nie tylko z powodu powściągliwości seksualnej kochanka. Feliksa wkrótce przeniesiono bowiem z Nolińska do innej miejscowości i dopiero tam zdał sobie sprawę, jak Margarita stała się mu bliska. Kocham Panią tak mocno, jak tylko potrafię – pisał 2 stycznia 1899 r. – i jak nigdy nikogo w życiu nie kochałem. Na Pani skupiły się wszystkie moje uczucia, o których nie miałem wcześniej pojęcia, bo tak byłem zajęty sprawą, a wtedy nie ma czasu na rozpatrywanie uczuć. (…) Sprawę stawiamy przecież ponad siebie, nawet jeśli w walce któreś z nas wcześniej miałoby zginąć. Wówczas drugie z jeszcze większą siłą przystąpi do dalszej walki

Kobiet, szczerze powiedziawszy, się boję. Boję się, że przyjaźń z kobietą musi prędzej czy później przemienić się w zwierzęce uczucie
Dzierżyński proponował Margaricie wspólną walkę dla “sprawy”. Zakochana kobieta zaangażowała się więc jeszcze mocniej w działalność rewolucyjną, byle tylko być bliżej Feliksa. W czerwcu 1899 r. dostała pozwolenie na wyjazd i odwiedziny u ukochanego, który jednak przyjął ją z rezerwą. Nosił się już pewnie z zamiarem ucieczki, o czym zapewne nie chciał Margaricie wspominać (zbiegł 28 sierpnia 1898 r.). Pogrążona w rozpaczy kobieta nie miała żadnej wiadomości od kochanka przez następne dwa lata. 

Po zdobyciu jego warszawskiego adresu napisała list, zapewniając, że jej uczucia do niego nie wygasły. Ale on – po kolejnym już aresztowaniu – odpisał oschle i po raz ostatni z więzienia w Siedlcach 27 listopada 1901 r.:Sądzę, Pani zrozumie, że lepiej dla nas będzie nie pisać do siebie, bo to tylko okaże się rozdrapywaniem ran. (…) Jestem włóczęgą, a z włóczęgą żyć to napytać sobie biedy

Margarita Nikołajewa wszystkie listy od Feliksa przechowywała w szkatułce aż do śmierci w 1954 r. Potem trafiły one do Archiwum Państwowego w Moskwie. Jednak dopiero w 2007 r. wydała je rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa, następczyni Czeka i KGB, pod tytułem “Kocham Panią”. Publikacja egzaltowanych wyznań pierwszego szefa bolszewickiej bezpieki wywołała w Rosji sensację. 

Jestem chrześcijaninem!

Widziałem się olbrzymem, nawet porównywałem do Chrystusa i wydawało mi się, że mogę ogarnąć ludzkie cierpienia, cierpieć za innych i odkupić ludzkość – pisał Feliks w jednym z listów do Margarity. Odniesienie do Chrystusa nie było jedynie pustym literackim ornamentem. W 1951 r. władze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej poprosiły siostrę Dzierżyńskiego o wypożyczenie na wystawę rękopisów Feliksa. Znaleziono wśród nich list, który Dzierżyński wysłał z siedleckiego więzienia do Aldony i jej męża Gedymina Bułhaka w październiku 1901 r. Komunistyczne władze nigdy się nie zdecydowały na jego publikację. 

Sądzicie, że stałem się znowu katolikiem – pisał przyszły założyciel bolszewickiej bezpieki. Nie! Nim ja nie jestem! Ja jestem tylko chrześcijaninem, ja wierzę tylko w naukę Chrystusa, w Jego Ewangelię, w miłość Jego niezmierzoną ku ludziom nieszczęśliwym . Ja wierzę, że (…) Jego chwalić można tylko w czynach, prawdzie i duchu, że Jego wyznawcą być można dziś tylko, będąc prześladowanym za miłość ku swym bliźnim i oddając za nich i za siebie zarazem swą duszę i ciało; ja wierzę, że Bóg Chrystus to Miłość. Innego Boga oprócz Niego nie mam

Takie wyznanie wiary człowieka, który w stalinowskiej Polsce był uznany za ikonę idei komunistycznej, nie mogło zostać ujawnione. A Dzierżyński w liście do Bułhaków pomieścił jeszcze więcej: Ja, jakim przedtem byłem, takim i teraz jestem , (…) jak przedtem zamieszkiwał we mnie Chrystus, chociaż nie wiedziałem o tym, tak i teraz mieszka i wiem o tym; jak przedtem nienawidziłem zła, tak i teraz go nienawidzę, jako szatana; jak przedtem dążyłem ku temu, aby nie było niesprawiedliwości, przestępstwa, pijaństwa, rozpusty, zbytków, rozkoszy, uciech diabelskich, domów publicznych, w których ludzie sprzedają albo swe ciało, albo swą duszę, albo to i drugie razem, ucisku, walki, wojen bratobójczych, nienawiści plemiennych, tak i teraz dążę ku temu całą siłą swej duszy (…). Tak! ja jestem chrześcijaninem, ja chcę nim być strasznie i maluczko tylko potrafiłem nim być! Ja chciałbym objąć całą ludzkość swą miłością, ogrzać ją i zmyć ją z brudów; chciałbym tak kochać ją jak Chrystus ukochał (…). 

Nie znaczy to, że rewolucjonista wrócił do dziecięcych marzeń o byciu księdzem. Dla radykalnych socjalistów z przełomu XIX i XX w. Chrystus był uosobieniem idei powszechnej sprawiedliwości. Aldona prawdopodobnie jednak do końca wierzyła, że jej brat, choć wyrzekł się katolicyzmu, nigdy nie przestał być człowiekiem religijnym. 

W liście z siedleckiego więzienia zwraca uwagę mocne potępienie “uciech diabelskich” i “domów publicznych”. Sylwia Frołow sugeruje, że Dzierżyński miał tak wielką obawę przed kontaktami seksualnymi (o czym świadczy też korespondencja z Margaritą), że dużo lepiej czuł się w związkach platonicznych, w roli kochanka korespondencyjnego. Nie ulega jednak wątpliwości, że złamał serca wielu kobiet. 

“Ja palę namiętność swą!”

Gdy w 1901 r. Margarita słała Feliksowi rozpaczliwe listy, związany był już z inną kobietą – znajomą z czasów wileńskich Julią Goldman. Chciała nawet jechać z nim na zesłanie, ale zachorowała na gruźlicę. Zamiast na Syberię udała się więc na kurację do Włoch, skąd wciąż z Dzierżyńskim korespondowała. A gdy w 1904 r. pojechała do sanatorium w Szwajcarii, Feliks kilkakrotnie ją odwiedzał, był przy jej agonii. Jula umarła 4 VI, nie mogłem odejść od jej łoża dniem i nocą. Męczyła się okropnie. Cały tydzień umierała, zachowując aż do ostatniej chwili świadomość – pisał 16 czerwca 1904 r. do Aldony. 

W następnym roku wybucha rewolucja w Rosji i Królestwie Polskim, w której towarzysz “Józef” (takiego pseudonimu Dzierżyński wówczas używał) wziął aktywny udział. 1 maja 1905 r. stanął na czele pochodu robotniczego w Warszawie, podczas którego od kul carskich żołnierzy zginęło 25 osób, a 20 zostało rannych. Działalność rewolucyjna nie pochłonęła jednak “Józefa” całkowicie, wczesną wiosną 1905 r. zakochał się na zabój w Sabinie Feinstein – o dwa lata starszej, świetnie wykształconej (władała kilkoma językami) warszawiance z zasymilowanej rodziny żydowskiej. W domu jej rodziców zbierały się elity artystyczne i czołowi socjaldemokraci, m.in. Róża Luksemburg, Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński. 

Rozmowa z Timothym Snyderem: Do Polski przez naród czy przez rewolucję?
24 marca 1905 r. w liście do Sabiny w charakterystycznym młodopolskim stylu towarzysz “Józef” pisał: Ja palę namiętność swą – pożądanie swoje palę, bo gdybym nie palił – nie spalił jej – zgubiłaby mnie – zabiła. Muszę palić i spalić muszę – nie ma dla niej wyjścia. Jest wyjście – lecz albo wstrętne – ohydne swym fałszem, swym kłamstwem – i albo zabiłoby uczucie samo – albo – jeśli wybrać drugie wyjście niemożliwe dziś do uskutecznienia. Mówię teraz o farsie. Tak, to “farsą” by było – gorzej nawet. Ale teraz – niemożliwe, zupełnie niemożliwe. Lecz kocham – mocno, bezgranicznie kocham. (…) Dusza moja ratuje samą siebie i wyjście znajduje w tych wybuchach i nastrojach mistycznych, w tych uczuciach rzewnych jak dla dziecka ukochanego, najdroższego – dla Ciebie

“Farsa”, o której mowa w liście, to związek małżeński. Esdecki Apollo pałał miłością do 30-latki (wedle ówczesnych kryteriów starej panny), ale wolał tę namiętność raczej spalić, niż zamknąć ją w formalnym związku. 

A jeśli będzie bachor?

W latach 1905-13 r. Feliks i Sabina wymienili mnóstwo listów. Dzierżyński dużo czasu spędził wtedy za kratkami, ale w chwilach wolności nie był (mimo wyrzutów, które sobie czyni) dla Sabiny jedynie platonicznym kochankiem. Kobieta bała się jednak, że zajdzie w ciążę i zostanie z nieślubnym dzieckiem, ale on nie bardzo się tym przejmował. I znów mnie porwał [w ramiona] – odetchnąć nie mogłam – wspominała jedną ze schadzek. – Jedyna Ty moja, a jeśli będzie bachor? – Bachor? – zapytałam. – A więc nie chcesz mu dać nazwiska? Tak brzydko mówisz o dziecku, które będzie naszym, które kochać będziemy

Związek skomplikował się jeszcze bardziej, gdy w Feliksie zadurzyła się młodsza siostra Sabiny Michalina (Micia), także aktywistka SDKPiL. W 1905 r., umykając przed żandarmami, wyskoczyła przez okno i złamała nogę. Kulała do końca życia. Chorowała też na gruźlicę. Dzierżyński nie zwracał uwagi na jej afekty, Micia kochała go bez wzajemności, zdając sobie sprawę z jego uczuć względem siostry. 14 października 1909 r. zrozpaczona popełniła samobójstwo, zażywając cyjanek. Nie męcz się. Żyj spokojnie, bo nie chcę, by myśl o mnie zatruwała (…). To moja prośba, wielka prośba. Zrób J. [towarzysza “Józefa”] szczęśliwym, bądź nią sama. Żegnaj, całuję, droga, droga – napisała w liście pożegnalnym do Sabiny. 

Na przełomie 1909 i 1910 r. Dzierżyński kilkakrotnie proponował Sabinie małżeństwo. Od marca 1910 r. czekał na nią w Krakowie, ale ona, wciąż chyba mając wątpliwości, nie przyjeżdżała. I wtedy w jego życiu pojawiła się inna warszawianka. 

Rewolucjonista przed ołtarzem

Zofia Muszkat podobnie jak Sabina pochodziła z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Po skończeniu w 1900 r. gimnazjum przez dwa lata uczęszczała do konserwatorium. Udzielała lekcji gry na fortepianie, jednocześnie działając w SDKPiL. Po wygnaniu jej przez władze carskie za granicę zamieszkała w Krakowie. W ciągu kilku wiosennych i letnich miesięcy 1910 r. połączył ją tam namiętny związek z Dzierżyńskim. W sierpniu wzięli tzw. ślub partyjny. Wstali na zebraniu i oświadczyli, że chcą być razem, deklarację przyjęto gromkimi brawami. Pod koniec miesiąca wyjechali do Zakopanego, a 7 września Sabina napisała z Warszawy do Feliksa dwa zdania: Powiedziano mi, że Pan się ożenił. Czekam na odpowiedź: czy to prawda

Dzierżyński odpisał 25 września. Próbując się usprawiedliwiać, jednocześnie atakował: Pani mnie nie kochała. Były minuty, chwile i była moja miłość. (…) Nie planowałem, nie rozumowałem – przyszło samo i przyjść musiało – jako konieczność – mus mój . (…) Ja się nie usprawiedliwiam – ja nie żałuję – ja, pisząc to, nie zdradzam swej żony

W październiku okazało się, że Zofia jest w ciąży, zdecydowali się wtedy – oboje zdeklarowani ateiści, choć on przecież “wierzący w Chrystusa” – na ślub kościelny. Zawarli go 10 listopada 1910 r. w kościele św. Mikołaja przy ul. Kopernika w Krakowie. Po uroczystości Feliks wysłał świeżo poślubioną małżonkę z materiałami partyjnymi do Warszawy, gdzie w grudniu aresztowała ją carska policja. W więzieniu urodziła chłopczyka, któremu dała imię Jan. Z mężem nie widziała się przez kolejnych osiem lat. 

Cierpienia Feliksa

Po wyjeździe żony Dzierżyński znów zaczął intensywnie korespondować z Sabiną. Zdradziłem Ciebie – tamtą pokochałem – i tamta da mi dziecko, którego tak pragnąłem (…), czy nie zrozumiesz nigdy, jak bardzo mnie dręczy myśl o matce dziecka mego, krzywdy jej wyrządzonej? Podeszła do mnie pierwsza – to prawda. Niby dziewkę wziąłem ją bez miłości… Lecz ona przebaczyła, gdy jej napisałem prawdę – pisał. Jej reakcją na słowa kochanka, który dopuścił się zdrady, były słowa zapisane w intymnym dzienniku: Boisz się, bym Cię nie posądziła o zdradę ” legalnej”, kochanej żony. Mnie wolno było zdradzić

Gdy jednak Sabina doniosła w 1911 r. Dzierżyńskiemu, że rozważa małżeństwo z partyjnym kolegą Kubą Haneckim, Feliks wpadł w szał: Ach tak , więc można być czyjąś żoną bez miłości – nie kochając? (…) Nienawidzę Pani – słyszy Pani – nienawidzę, jak kiedyś bezgranicznie kochałem

Ostatni list do Dzierżyńskiego wysłała Sabina do X Pawilonu Cytadeli w Warszawie 30 lipca 1914 r., gdzie był wtedy więziony. Nigdy nie dotarł do adresata, ale pogrążona w miłosnej rozpaczy Sabina pisała: Wielka wina moja – i grzech wielki. Zrozumiałam – za późno… I płacę (…) życiem moim całym

Sabina nigdy już nie związała się z żadnym mężczyzną. Zmarła w Warszawie w 1964 r. w wieku 89 lat. Kazała się pochować z pierścionkiem matki Feliksa, który przed laty jej podarował. 

Róża ponad wszystkie

Gdy w niedzielę 1 lutego 1919 r. Dzierżyński sprowadził wreszcie legalną żonę i syna do dwupokojowego mieszkania na Kremlu, po powitaniu natychmiast poszedł do pracy na Wielką Łubiankę. Zofia rzadko widywała męża aż do jego śmierci w 1926 r. W gabinecie Dzierżyńskiego znajdował się portret tylko jednej kobiety – Róży Luksemburg. 

Nigdy jednak nie wyrzekł się związków z rodziną z Dzierżynowa, wciąż korespondował z Aldoną, mimo że nie akceptowała jego ideologicznych wyborów, a jej syn Antoni Bułhak został nawet adiutantem Piłsudskiego.Gdybyś widziała, jak żyję, gdybyś mi w oczy zajrzała – zrozumiałabyś, raczej odczułabyś – że pozostałem tym samym co dawniej – pisał Feliks do siostry 15 kwietnia 1919 r. Aldona chyba wierzyła w szczerość jego intencji.

W czasach stalinowskich udało jej się uzyskać ułaskawienie u Bieruta dla kilku skazanych, m.in. Władysława Siły-Nowickiego. Potęga nazwiska Dzierżyńskiego sprawiała, że komuniści przymykali oko na to, że starsza pani daje na mszę za duszę brata. Zmarła w 1966 r. 


Korzystałem m.in. z książki Sylwii Frołow “Dzierżyński. Miłość i rewolucja”, Kraków 2014 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com