Izrael pokazuje, jak protestować w czasie epidemii
Robert Stefanicki
Fot. Oded Balilty / AP Photo
Dwa tysiące ludzi zebrało się w niedzielę na placu Rabina w Tel Awiwie, żeby zaprotestować przeciwko premierowi Beniaminowi Netanjahu i jego niedemokratycznym, zdaniem demonstrantów, metodom walki z koronawirusem.
*
Zgromadzeni stojąc w oznaczonych miejscach, utrzymywali przepisowy odstęp dwóch metrów i nosili maseczki dostarczone przez organizatorów.
Symbolem protestu była czarna flaga – po raz pierwszy użyto jej na początku marca, kiedy do Jerozolimy wjechała kawalkada kilkuset samochodów, aby zaprotestować przeciwko pozwoleniu służbie bezpieczeństwa na śledzenie telefonów Izraelczyków, co wcześniej było zarezerwowane dla walki z terrorystami. Kiedy podkomisja parlamentarna odmówiła zatwierdzenia tej metody, Netanjahu przepchnął ją dekretem.
– Tak umierają demokracje w XXI wieku: od środka, a nie dlatego, że czołgi rozjeżdżają parlament – przemawiał Jair Lapid, lider centrowego ugrupowania Jest Przyszłość. Stwierdził, że Netanjahu „uczynił z demokracji słowo »lewackie«” i ocenił, że Izrael idzie drogą Węgier i Turcji.
Jego polityczny sojusznik i były minister obrony Mosze Jalon oskarżył premiera, że „zagłodził” publiczną służbę zdrowia z powodów politycznych.
Zaś jeden z przywódców izraelskich Arabów Ajman Odeh ocenił, że obecny kryzys „stwarza wielką okazję na powstanie wspólnego frontu arabsko-żydowskiego na rzecz pokoju i demokracji”.
Izraelczycy niezadowoleni z działań antykryzysowych
Jak pisze „Haarec”, szef MSW Gilad Erdan chciał ograniczenia wielkości niedzielnego protestu, ale Netanjahu się nie zgodził, uznawszy, że to mu zaszkodzi. Przy paru wcześniejszych okazjach policja wręczała protestującym mandaty.
Dotąd 9-milionowy Izrael doliczył się 13,5 tys. zachorowań na koronawirusa i 172 zgonów z tego powodu.
Przez ostatni miesiąc Izraelczykom nie wolno było oddalać się od domów bez ważnego powodu, dozwolone były tylko zakupy żywności i innych niezbędnych artykułów. Pracodawców zobowiązano do mierzenia temperatury pracownikom.
W niedzielę restrykcje złagodzono. Otworzyły się małe biznesy, ale duże centra handlowe pozostają zamknięte.
Protest na placu Rabina nie był jedynym tego dnia. Parę godzin wcześniej przed Knesetem i siedzibą prezydenta demonstrowali samozatrudnieni i drobni przedsiębiorcy. Powodem była nieefektywność pomocy państwa. Z 41 tys. wniosków o nadzwyczajne pożyczki na utrzymanie firmy urzędnicy rozpatrzyli dopiero 3 tys.
Będą czwarte wybory w ciągu półtora roku
Epidemia nie załagodziła sporów politycznych w Izraelu. Wszystko wskazuje na to, że 4 sierpnia odbędą się tam czwarte wybory w ciągu półtora roku. Trzy poprzednie głosowania nie pozwoliły wyłonić rządu.
Tym razem było blisko powołania rządu jedności narodowej z udziałem rządzącego Likudu i głównej siły opozycji, Niebiesko-Białych.
Ostatecznie jednak lider opozycji Benny Ganc nie dogadał się z Netanjahu – podobno poszło o to, że oskarżony o korupcję premier naciskał na uchwalenie prawa wiążącego ręce sądowi najwyższemu.
Najświeższy sondaż dla Kanału 12 wskazuje, że w kolejnych wyborach Likud zdobyłby 40 mandatów, czyli o cztery więcej niż ostatnio, i jego prawicowej koalicji udałoby się osiągnąć większość. Koalicja Niebiesko-Białych tymczasem się rozpadła – odszedł z niej Lapid i Jalon, a bez nich Ganc może liczyć na skromne 19 mandatów. Partie arabskie utrzymałyby swoje rekordowe 15 miejsc w Knesecie, natomiast Partia Pracy, która rządziła Izraelem przez kilka dekad od niepodległości, po raz pierwszy w historii nie przekroczyłaby progu.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com