Hitler chciał pokonać Leningrad głodem i zimnem. A Stalin nienawidził tego miasta.

Hitler chciał pokonać Leningrad głodem i zimnem. A Stalin nienawidził tego miasta i nie pomógł oblężonym

Jelena Czyżowa


Badanie lekarskie dzieci w oblężonym Leningradzie (Fot. East News)

W rocznicę przełamania blokady Leningradu państwo rosyjskie podarowało mojej matce trzy paczki przeterminowanych krakersów. Oto jak traktuje żyjących uczestników tamtej tragedii.

.

Jelena Czyżowa – ur. w 1957 r. w Leningradzie, rosyjska pisarka, eseistka i tłumaczka. W Polsce ukazały się w wydawnictwie Czarne jej powieści „Czas kobiet” (nagrodzona Rosyjskim Bookerem) i „Grzybnia”. Mieszka w Petersburgu.

.

Tekst jej eseju o blokadzie Leningradu za „Nową Gazietą”, gdzie ukazał się rok temu w ślad za publikacją w szwajcarskim dzienniku „Neue Zürcher Zeitung” (6 maja 2019 r.). Po polsku we wrześniu 2019 r. ukazał się w „Rzeczpospolitej”. „Wyborcza” także go publikuje ze względu na wagę sporów o przeszłość i intensywność polityki historycznej Putina w dzisiejszej Rosji. Tytuł: „Magazyn”. Dołączamy też list rosyjskiego Pen Clubu w obronie atakowanej za ten tekst autorki.

Dyskusja tak, paragrafy nie – od redakcji „Nowej Gaziety”

Przed państwem esej pisarki Jeleny Czyżowej „Moja pamięć blokady”, opublikowany w „Neue Zürcher Zeitung”. Ostry jest tekst i ostry temat: rola Stalina w tragedii oblężonego w czasie II wojny światowej Leningradu. Duma Państwowa nazwała jej artykuł fałszowaniem historii, „obrzydliwą prowokacją i bluźnierstwem”. Politolog Natalia Jelisejewa skierowała do Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej oświadczenie z żądaniem, by wszcząć przeciwko Czyżowej postępowanie z paragrafu zakazującego „rehabilitacji nazizmu”, za co grozi do pięciu lat. [Komitet Śledczy FR ostatecznie nie dostrzegł w artykule usprawiedliwiania nazizmu].

Temat blokady Leningradu, wojny i kultu jednostki, tak jak inne, nawet najbardziej kontrowersyjne i niewygodne tematy, nie powinien być wyciszany – powinien stać się przedmiotem szerokiej, publicznej dyskusji. I z pewnością nie jest powodem do słania skarg do organów śledczych. Kto się nie zgadza, może polemizować.

Pamięć ma prawo być stronnicza – Jelena Czyżowa dla „Nowej Gazety”

Szczerze mówiąc, nie chcę sprawy szczegółowo komentować. Muszę jedynie przypomnieć, że nie jest to rozprawa ani artykuł naukowy, ale esej, w którym opisuję moją pamięć blokady. Moje wyobrażenia o tym, jak Stalin traktował Leningrad i leningradczyków, opierają się na lekturze wspomnień Lidii Czukowskiej i Nadieżdy Mandelsztam, pamiętników Olgi Bergholc i wreszcie książek Aleksandra Sołżenicyna i Daniiła Granina, historyków Siergieja Jarowa i Nikity Łomagina. Słuchałam relacji ocalałych z blokady mieszkańców miasta. Ich świadectwa – świadectwa ludzi, którzy znali tamte czasy z pierwszej ręki – stały się moją pamięcią.

Wierzę, że tak działa „mechanizm” pamięci. Albo „mechanizm” kultury. Pamięć ludzka jest stronnicza. Może dlatego na jedno z mott mojej powieści „Miasto opisane z pamięci” wybrałam słowa: „Możesz kłócić się z prawdą. Z pamięcią nie”.

* * *

Zakazana pamięć blokady Leningradu [ESEJ CZYŻOWEJ]

Jedna z najbardziej nieznośnych scen światowego kina to te kilka sekund, kiedy bohaterka „Wyboru Zofii” musi zdecydować, kogo – syna czy córkę – wysłać na śmierć. Tylko raz wytrzymałam tę scenę. Oglądając ponownie film, wyłączałam obraz i dźwięk.

Każdy, kto chce sobie wyobrazić, czym była blokada Leningradu, musi rozumieć, że zimą 1941-42 r. wiele leningradzkich matek musiało wybierać, które ze swoich dzieci wykarmić.

W naszych rodzinach pamięć o blokadzie przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Ta pamięć to nieustający ból i powszechna trauma leningradczyków: każda rodzina ma własną martyrologię, listę zmarłych i poległych.

Blokadowy kamerton

3 lipca 1941 r. moja mama skończyła dziesięć lat. Jej matka pracowała w fabryce obuwia, a babcia w izbie przyjęć szpitala im. Koniaszyna. Ewakuowały się na Ural w sierpniu 1942 r., przechodząc coś, co leningradczycy do dziś nazywają „czasem śmierci”. Przeżyły z jednego powodu: wyjeżdżając na front, ojciec mojej matki kupił ciężarówkę drewna na opał, a okna w pokoju zabił sklejką. Jeszcze wcześniej, w maju, rozebrał duży piec i zrobił nowy, mały – żeby w nim napalić, wystarczyły dwie-trzy kłody. Tej zimy cierpiały TYLKO głód.

Leningradczycy wiedzieli, że głód i zimno to łącznie gwarancja śmierci. Ale dla mnie, urodzonej po wojnie, znaczyło to, że ojciec matki, mój dziadek, który poległ pod Leningradem 27 stycznia 1944 r. (dzień ostatecznego zniesienia blokady), nie wierzył oficjalnej propagandzie, która przekonywała, że wojna nie potrwa długo, najdalej do jesieni, kiedy siły faszystowskie zostaną odparte.

Moje dzieciństwo mijało pod znakiem milczenia.

Teraz rozumiem, że pamięć mojej rodziny o blokadzie była zablokowana z dwóch stron: od wewnątrz i od zewnątrz.

Od wewnątrz, bo blokada jest bólem, o którym trudno, strach mówić, a z zewnątrz, bo bali się powiedzieć „coś niepotrzebnego” – nawet podczas wojny blokada była tematem podlegającym cenzurze, państwo robiło wszystko, żeby ukryć prawdę. W tym celu w 1946 r. władze zrównały z ziemią muzeum narodowe, któremu leningradczycy przekazali dzienniki czasu blokady i rzeczy osobiste, w nadziei, że przetrwa pamięć o ich cierpieniu. Starsze pokolenie pamięta ognisko na dziedzińcu likwidowanego muzeum, w którym spalono te pamiętniki i rzeczy. Nie wolno było podawać prawdziwej liczby ofiar cywilnych. Dopiero po pierestrojce powiedziano otwarcie: od 1 do 1,2 miliona.

Jak wszystkie wielkie liczby tak i tę trudno sobie wyobrazić. Ale można przyjrzeć się twarzom. W naszym rodzinnym archiwum zachowała się przedwojenna fotografia, na której dziesięcioletnia matka bawi się na podwórku z koleżankami. Na zdjęciu widać dziewięć dziewcząt. Sześć zginęło podczas blokady, zostały trzy (z chłopców z jej podwórka, posyłanych rok w rok na front, nie wrócił żaden).

Milczenie matki i babci nie oznacza, że w dzieciństwie nie wiedziałam o blokadzie.

Nie miały gdzie ukryć się przed swoją pamięcią. Kiedy wspominały, zmieniał im się głos. Robiły się bezbronne, jakby zawstydzone własnym cierpieniem. Rozmawiały cicho. I czasem mówiły „coś niepotrzebnego”.
Ot mama rzuci nagle: „W naszej rodzinie nie było chłopców”, a ja, czteroletnia dziewczynka, siedzę i zastanawiam się, jacy chłopcy, dlaczego ich nie było.

A babcia wspomni o jakichś „miękkich częściach”. „Rano przychodzisz do szpitala, a oni są cali – wychodzisz wieczorem, a wszystkie miękkie części powycinane” (czym był kanibalizm czasu blokady, domyśliłam się, zanim moja babcia mi o tym opowiedziała).

Tak się złożyło, że najważniejsze rzeczy, które wiem o blokadzie, podsłuchałam. Nie mam na myśli wiedzy, którą można czerpać z książek i pamiętników. Ich też przeczytałam wiele. Ale zrozumienie, czym była blokada Leningradu, przyszło w wieku jakichś pięciu lat. Odtąd nie działały już na mnie żadne oficjalne mity – do dziś jestem pewna, że to one, moja matka i babcia, swymi cichymi rozmowami wbudowały mi specjalny blokadowy kamerton, umożliwiający odróżnienie prawdy od kłamstwa.

Tragiczna fuga Hitlera i Stalina

Pamięć blokady w moim pokoleniu to powolny, długi proces przemyśleń, stopniowe dochodzenie do wniosku, że tragedii blokady Leningradu winni byli Hitler i Stalin – dwaj najstraszniejsi dyktatorzy XX wieku, którzy grali na cztery ręce tę tragiczną fugę. „Partia” Hitlera jest oczywista: chcąc uniknąć strat własnych w ludziach i sprzęcie, nieuniknionych podczas walk w wielkim mieście, podjął „naukowo uzasadnioną” decyzję: pokonać leningradczyków głodem i zimnem – wszystkich, w tym starców i dzieci.

Dla Stalina Leningrad był przedmiotem czystej jak kryształ nienawiści.

Myślę, że powodem tego była duma mieszkańców Leningradu, zdolność do samodzielnego myślenia, które dla umocnienia jego boskiej władzy trzeba było wyrwać z korzeniami, zniszczyć raz na zawsze. Trudno inaczej wyjaśnić, dlaczego w sytuacji, gdy podczas blokady transporty produkowanego w leningradzkich zakładach sprzętu wojskowego szły na „kontynent” [określenie nieokupowanych terytoriów kraju], Stalin i jego słudzy nie organizowali regularnych dostaw żywności do miasta, a przynajmniej nie w ilościach zapewniających przetrwanie. Z „kontynentu” te same wagony wracały załadowane surowcami (tysiącami ton potrzebnych metali), komponentami i narzędziami. Według historyków kursowało co najmniej sto składów pociągów. Nie jestem historykiem, ale myślę, że nawet niewielka ich część mogłaby uratować dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy ludzkich istnień.

Teraz, po 75 latach, kiedy otworzono archiwa (bynajmniej nie wszystkie), jest więcej pytań związanych z blokadą niż odpowiedzi. Ale jestem pewna, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Ta wspólna, i ta osobista, hołubiona w każdej leningradzkiej rodzinie.

Mój skromny wkład do wspólnej pamięci blokady to powieść „Miasto opisane z pamięci”, czerpiąca z relacji matki (w 2017 r., rozumiejąc, że wkrótce może być za późno, nagrałam je), rodzinnych fotografii, opowieści babci i bolesnych historii, których sama doświadczyłam.

Wyobraźcie sobie dzwonek do drzwi. Otwieracie, a tam starszy pan. Obok kobieta w moim, średnim wieku. On stoi, milcząc, wsparty na jej ramieniu. Ona mówi: – Proszę wybaczyć, przyjechaliśmy z daleka, ojciec mieszkał tu jako chłopiec podczas blokady, wyjechali w 1944, ale nie wrócili. Prosił od dawna, ale jakoś nie wychodziło, no wie pani, jak to bywa, raz nie ma pieniędzy, raz czasu.

Kobieta milknie, żeby dać ci czas zrozumieć i w zakłopotaniu odsunąć się, i powstrzymując łzy, cieszyć się, że nic cię nie kosztuje, by zrobić tak, jak chciał, urzeczywistnić marzenie jego życia. Przechodzi już bez pomocy z pokoju do pokoju. Idziesz za nim, mamrocząc: przepraszam, tu wszystko teraz inaczej, remonty, drzwi, okna… – Nie – mówi; palce opartej o ścianę dłoni lekko drżą. – Wszystko jest, jak było. Teraz mogę umierać.

Moja pamięć blokady odzywa się przy lekturze eseju W.G. Sebalda o dywanowym bombardowaniu Kolonii, a po głowie krąży uparta myśl: „Tam też mieli piekło”.

Moja pamięć to także wstyd za to, jak państwo rosyjskie traktuje żyjących uczestników blokady. Z jednej strony parada wojskowa na placu Pałacowym w rocznicę przełamania blokady.

A z drugiej Stowarzyszenie Blokady (oficjalna organizacja finansowana z budżetu miasta) dało w podarunku noworocznym mojej matce trzy paczki przeterminowanych krakersów. Nie pytałam, co czuła w tym momencie, żeby oszczędzić jej przykrości.

Prezent trafił do kosza.

Kwestia blokady wciąż dzieli rosyjskie społeczeństwo. Minęły dekady, a wokół „prawdy o blokadzie” toczą się boje. Za pytanie „Czy nie mądrzej było poddać miasto, by uniknąć koszmaru blokady?” stacji telewizyjnej Dożd groziło zamknięcie. Za takie publiczne pytanie może paść oskarżenie o „fałszowanie historii” lub „ekstremizm”. Jednocześnie władze wykorzystują czasem tę kwestię do zdyskredytowania swoich politycznych przeciwników. Na przykład tymczasowy gubernator Petersburga oskarżył posła opozycji, który stwierdzić miał, że trzeba było skapitulować. Oskarżony poseł próbował go pozwać, broniąc swojego honoru i godności, sąd oddalił sprawę.

Nie trzeba szczególnej przenikliwości, żeby zauważyć, że nie chodzi tu o samo pytanie, tylko o to, że nasze obecne władze, ideologiczni spadkobiercy ZSRR, reagują ślepą furią na wszelkie wykraczające poza oficjalny dyskurs rozważania o blokadzie (w tym o prawdziwej roli Stalina). W ich „pamięci” nie ma cierpień umierających w Leningradzie z głodu dzieci, są zaś majestatyczne pomniki i podniosłe uroczystości, podczas których wychwala się na wszelkie sposoby czyn mieszkańców Leningradu, którzy bronili miasta przed hitlerowskimi hordami. Obowiązująca militarystyczna retoryka o udręce i cierpieniach wspomina mimochodem.

Przykro mi, że blokada – w odróżnieniu od Holocaustu i Gułagu – pozostaje marginesem europejskiej świadomości. Tymczasem jest ona lustrem, w którym przegląda się współczesna Rosja. Patrząc w nie, można wiele zrozumieć.

* * *

Donos to nie recenzja. Solidarni z Jeleną Czyżową

Oświadczenie petersburskiego oddziału Pen Clubu, 10 maja 2019 r.

Nasza przyjaciółka i koleżanka, pisarka Jelena Czyżowa, opublikowała w szwajcarskiej „Neue Zürcher Zeitung” artykuł o blokadzie Leningradu zatytułowany „Pamięć zablokowana z dwóch stron”. Rosyjska wersja dostępna jest w sieci, każdy może zapoznać się z nią i podjąć decyzję. Niektórzy jednak już przeczytali i przygotowali nie tylko opinię, ale także zawiadomienie przekazane Komisji Śledczej FR, uznając, że nie warto marnować przepisów prawa dotyczących „fałszowania historii”, „obrażania uczuć” czy „rehabilitacji nazizmu” (chociaż żadnego „obrażania”, „rehabilitacji” itp. w artykule Czyżowej jako żywo nie było).

Tematem jej artykułu (dodajmy, że łatwiej go przeczytać niż streścić) jest percepcja blokady, ochrona pamięci o niej wśród tych, którzy urodzili się po wojnie. Przekaz nie tylko o historii blokady, ale też o jej odczuwaniu. Kiełkowało ono i kiełkuje wśród mieszkańców naszego miasta mimo kaprysów historiografii państwowej, która albo ignorowała blokadę, albo czyniła z niej sztandar patriotyzmu.

Artykuł Jeleny Czyżowej jest jasnym, a zarazem żarliwym apelem o przechowanie osobistej, ludzkiej, a nie upaństwowionej pamięci o blokadzie. Autorka kończy, wyrażając słuszny żal, że blokada nie stała się częścią zbiorowej pamięci ludzkości. „Przykro mi – pisze – że blokada – w odróżnieniu od Holocaustu i Gułagu – pozostaje marginesem europejskiej świadomości”.

Jednak nie chodzi tu wcale o pamięć ani, ściślej, o rywalizację dwóch pamięci – oficjalnej, państwowej, z jednej strony, a z drugiej oddolnej, społecznej, która tak wzburzyła oskarżycieli Jeleny Czyżowej. Wyprowadziło ich z równowagi parę zdań, w których autorka obarcza osobistą odpowiedzialnością za tragedię blokady nie tylko Hitlera, ale i innego „strasznego dyktatora” – Stalina. Zdaniem Czyżowej Stalin nienawidził Leningradu i jego mieszkańców, a w blokadzie dostrzegł okazję do rozprawienia się z miastem.

W tej kwestii możliwe są różne punkty widzenia, ale jedno jest pewne: Stalin ponosi straszną odpowiedzialność za niepowodzenia wojenne, które doprowadziły do blokady. Stalin i stalinowski reżim mieli za nic ludzkie życie i szanse przetrwania nie tylko leningradczyków, ale wszystkich poddanych władcy. Jednak zniszczenie po wojnie Muzeum Historii Blokady i jego zbiorów dowodzi, że Stalin był co najmniej wrogo nastawiony jeśli nie do samego Leningradu, to na pewno do jego wielkości i prób utrwalenia jej w pamięci.

W artykule Czyżowej jest zdaniem wielu jedna istotna nieścisłość. W najtrudniejszym momencie blokady komunikacja kolejowa z miastem została przerwana, nie był więc możliwy ani wywóz sprzętu wojskowego, ani dostawy surowców zamiast żywności, o czym pisze Czyżowa (różne opinie na temat artykułu są dostępne w sieci). Tak czy inaczej, arbitrem w sporach o interpretację historii nie powinien być Komitet Śledczy, tylko specjaliści.

A co najważniejsze, punktem ciężkości artykułu nie jest historia blokady, tylko współczesna „polityka pamięci”. Rodzi się podejrzenie, że narastającą w ostatnich dniach falę wściekłości i wulgarnych obelg spowodowała nie tyle charakterystyka roli Stalina, ile następujący akapit artykułu:

„Moja pamięć to także wstyd za to, jak państwo rosyjskie traktuje żyjących uczestników blokady. Z jednej strony parada wojskowa na placu Pałacowym w rocznicę przełamania blokady. A z drugiej Stowarzyszenie Blokady (oficjalna organizacja finansowana z budżetu miasta) dało w podarunku noworocznym mojej matce trzy paczki przeterminowanych krakersów. Nie pytałam, co czuła w tym momencie, żeby oszczędzić jej przykrości. Prezent trafił do kosza”.

Władze upolityczniają pamięć blokady, zamieniając ją w polityczną broń służącą rozprawie z nieprawomyślnymi, o czym pisze wprost Czyżowa: „Jednocześnie władze wykorzystują czasem tę kwestię do zdyskredytowania swoich politycznych przeciwników. Na przykład tymczasowy gubernator Petersburga oskarżył posła opozycji, który stwierdzić miał, że trzeba było skapitulować. Oskarżony poseł próbował go pozwać, broniąc swojego honoru i godności, sąd oddalił sprawę”.

Wydaje się, że przeciwników Czyżowej bardziej irytują te precyzyjne i aktualne oskarżenia niż opisy historycznej roli towarzysza Stalina podczas blokady.

My, członkowie petersburskiego oddziału Pen Clubu, jesteśmy świadomi tego, że reputacja Jeleny Czyżowej, autorki niedawno opublikowanej, pięknej, opartej na wspomnieniach rodzinnych książki „Miasto opisane z pamięci”, nie potrzebuje naszej obrony. Rozumiemy, że nie ma sensu spierać się z ludźmi, którzy uważają donos za formę recenzji. Nie pierwszy raz rosyjscy pisarze stają pod pręgierzem i są piętnowani za publicznie wyrażone poglądy. Jak mówi poeta, „doprawdy żyjemy w mrocznych czasach”.

Jednak nie wolno nam milczeć. Jelena Czyżowa uczciwie sformułowała swoje stanowisko jako mieszkanka Petersburga, jako artystka i jako ta, której rodzina przetrwała blokadę. Uczciwość nie wymaga uzasadnień, ale zasługuje na zrozumienie i szacunek. Wyrażamy naszą solidarność z Jeleną Czyżową, a wielu z nas w pełni podziela jej punkt widzenia.

Pod oświadczeniem podpisali się:

Konstantin Azadowski, historyk literatury, w czasie II wojny mieszkaniec oblężonego Leningradu
Jewgienij Anisimow, doktor nauk historycznych, profesor, członek Prezydenckiej Rady ds. Nauki i Edukacji
Anatolij Berger, członek Związku Pisarzy Petersburga i Związku Pisarzy Rosji
Tamara Bukowska, poetka
Borys Wiszniewski, członek Zgromadzenia Ustawodawczego Petersburga, pisarz, dziennikarz, politolog, członek Federalnego Komitetu Politycznego partii Jabłoko
Tatiana Woltska, poetka, dziennikarka
Aleksandra Glebowska, tłumaczka
Jakow Gordin, pisarz, publicysta
Dmitrij Grigoriew, poeta, prozaik
Lubow Gurewicz, pisarka, krytyczka sztuki
Aleksander Dolinin, historyk literatury, syn, wnuk, brat mieszkańców oblężonego miasta
Walerij Dymszyc, tłumacz, nauczyciel
Borys Jegorow, doktor filologii, profesor
Wadim Żuk, poeta, dramaturg
Sergiej Zawiałow, poeta
Aleksiej Zacharenkow, członek Związku Pisarzy Rosji, wydawca
Nina Katerli, pisarka, działaczka społeczna
Aleksander Kobryński, doktor filologii, literaturoznawca
Nikołaj Kononow, poeta
Irina Krawczowa, filolog, wydawca
Olga Kuszlina, krytyczka, literaturoznawczyni
Aleksander Ławrow, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, historyk literatury rosyjskiej, urodził się w rodzinie mieszkańców oblężonego Leningradu
Irina Lewińska, historyczka
Aleksander Melichow, pisarz, publicysta
Waleria Michalewicz, członkini Związku Pisarzy Petersburga i Związku Pisarzy Rosji
Grigorij Michnow-Wajtenko, publicysta, działacz społeczny
Giennadij Nikołajew, pisarz
Nikołaj Podosokorski, publicysta, krytyk literacki
Dawid Raskin, doktor nauk historycznych, pisarz
Borys Rogiński, krytyk, nauczyciel
Natalia Siwochina, poetka, dziennikarka
Natalia Sokołowska, pisarka, redaktorka dzienników mieszkańców oblężonego Leningradu
Siergiej Stratanowski, poeta
Aleksander Timofiejew, historyk literatury rosyjskiej XX wieku
Dmitrij Trawin, dyrektor naukowy Centrum Badań Modernizacyjnych Uniwersytetu Europejskiego w Petersburgu
Marietta Turjan, doktor filologii, członkini Związku Pisarzy Petersburga
Andrej Czernow, pisarz
Tatiana Czernyszewa, tłumaczka
Ilja Sztemler, pisarz, laureat nagrody miasta Petersburg i wielu innych nagród i wyróżnień literackich
Walery Szubiński, pisarz
Michaił Jasnow, poeta, tłumacz

Do oświadczenia dołączyli popierający prawo pisarzy do wolności słowa członkowie moskiewskiego oddziału Pen Clubu i Stowarzyszenia Wolne Słowo:

Nadieżda Ażgichina, dziennikarka
Aleksandr Archangielski, pisarz
Dmitrij Bawilski, pisarz
Nune Barsegian, pisarka, psycholożka
Leonid Bachnow, pisarz
Irina Bogatyriewa, pisarka
Tatiana Boncz-Osmołowska, pisarka
Marina Borodycka, poetka, tłumaczka
Olga Warszawer, tłumaczka
Dmitrij Wedeniapin, poeta, tłumacz
Alina Wituchnowska, pisarka
Marina Wiszniewiecka, pisarka
Maria Galina, pisarka, tłumaczka
Siergiej Gandlewski, pisarz
Alisa Ganiewa, pisarka
Aleksandr Gelman, dramaturg
Ałła Gerber, pisarka
Warwara Gornostajewa, wydawca
Mark Grinberg, tłumacz
Natalia Gromowa, pisarka
Witalij Dikson, pisarz
Olga Drobot, tłumaczka
Jewgienij Jermolin, eseista, historyk kultury
Wiktor Jesipow, literaturoznawca, poeta
Georgij Jefremow, poeta, tłumacz
Leonid Zorin, pisarz, dramaturg
Natalia Iwanowa, pisarka
Giennadij Kałasznikow, poeta
Giennadij Krasuchin, literaturoznawca
Sergiej Kuzniecow, pisarz
Maja Kuczerska, pisarka
Oleg Lekmanow, filolog
Maria Liudkowska, tłumaczka
Natalia Mawlewicz, tłumaczka
Wiktor Matizen, krytyk filmowy
Anton Nieczajew, pisarz
Leonid Nikitinski, dziennikarz
Lew Oborin, poeta, dziennikarz
Maksym Osipow, pisarz
Pawieł Polan, historyk, autor prac historycznych
Alosza Prokopiew, poeta, tłumacz
Lew Rubinsztejn, poeta, eseista
Maria Rybakowa, pisarka
Olga Sedakowa, pisarka
Wiaczesław Sereda, tłumacz
Aleksiej Słapowski, pisarz
Borys Sokołow, historyk, dziennikarz
Władimir Sotnikow, pisarz
Tatiana Sotnikowa (Anna Berseniewa), pisarka
Irina Staf, tłumaczka
Dmitrij Stachow, pisarz
Liubow Summ, tłumaczka
Irina Surat, filolożka
Lew Timofiejew, pisarz
Ludmiła Ulicka, pisarka
Igor Chariczew, pisarz
Ałła Szewełkina, dziennikarka
Arkadij Sztypel, poeta
Tatiana Szczerbina, pisarka

Do oświadczenia dołączyli:

Sergiej Zenkin, filolog
Aleksiej Motorow, pisarz

Przeł. Sergiusz Kowalski


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com