Stalin jako swatka, akuszer i grabarz.

Stalin jako swatka, akuszer i grabarz. Jak kończą się romanse żony szefa NKWD?

Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski


Od lewej: szef NKWD Nikołaj Jeżow (1895-1940), Jewgienija Feigenberg (1904-38) i pisarz, dziennikarz oraz dramaturg Izaak Babel (1894-1940) (Fot. domena publiczna)

Toczyli gry o podłożu erotycznym, sadystycznym i artystowskim, wcielając się w role ofiary, prześladowcy i wybawiciela. Znana z psychologii koncepcja trójkąta dramatycznego pozwala zrozumieć tę relację. Jej tłem był wielki terror, a ze środka spozierało oko boga na sowieckiej ziemi.

Przeczytamy o tym w co najmniej dwóch książkach, w tym w „Intymnych tajemnicach Związku Radzieckiego” Eduarda Makarewicza oraz w „Donosie na Sokrata” Witalija Szentalinskiego. Byłaby to relacja z relacji oraz wyimek z zapamiętanego stenogramu z podsłuchu w hotelu National.

Był sierpień 1938 r. Inwigilowani mogli widzieć z okien kremlowską Basztę Narożną Arsenalną, a z wyższych pięter bajkowy Sobór Opieki Matki Bożej. Pluskwy w ścianach i meblach ściągały dźwięki, a gdzieś w piwnicy enkawudzista pisał: „Męski głos: »Trudna jest nasza miłość, Gieniu«. Idą do łazienki. Całują się. Kładą się. Kobiecy głos: »Boję się«”.

Kilka dni później „kobiecy głos” – czyli jeden z trzech aktorów znanego z psychologii trójkąta dramatycznego – został uderzony w twarz owym stenogramem. Po czym padały już ciosy zadawane pięścią.

Wcześniacy

Gdy Antonina Nikołajewna Pirożkowa spytała męża, czy jego utwory są autobiograficzne, odpowiedział: „Nie”. Ale i życiorysy, które wystukiwał dla instytucji, więcej wspólnego miały z fikcją niż faktografią. I rzeczywiście trudno Izaaka Babla – bo to on jest najstarszym z owego trójkąta – nazwać urodzonym kronikarzem Mołdawanki, choć z tą dzielnicą Odessy jest kojarzony. Najwyraźniej jednak chciał mówić o sobie i gdy odsieje się nieco z „Historii mojego gołębnika”, z opowiadania wychynie nie tylko żydowski chłopczyk, ale też sam literat. Oto on, realizuje ambicje ojca i w leżącym między Odessą a Chersoniem Mikołajowie po raz drugi zdaje do liceum, gdzie znów uzyskuje najwyższe noty.

Na początku XX w. w rosyjskich szkołach średnich obowiązywał numerus clausus, ale nie dość, że Izaak znał na pamięć podręcznik, to jeszcze recytował Puszkina i nie dało się go utrącić. W nagrodę ojciec zgodził się, aby kupił wymarzone gołębie. Widzimy go, jak pędzi po ulicy z gołębicą w ręku, gdy nagle świat staje na głowie. Wiadomo, że pogromy 1905 r. były najokrutniejsze w Odessie i właśnie Mikołajowie i tam zginęły setki Żydów. Jedenastolatek miał szczęście, ocalał, ale doświadczył traumy na całe życie. Znajomy Rosjanin uderzył go na odlew jego gołębiem i przed utratą świadomości poczuł na sobie wnętrzności ptaka.

Drugi z trójkąta, młodszy o rok od Babla agresor bijący czym popadnie niewierną żonę, nie tylko mataczył, ale niemal cały swój obraz zbudował z kłamstw, a przy tym zacierał ślady po dzieciństwie i młodzieństwie. Dostosował swą biografię do ideału proletariusza. Zełgał więc, że jego ojciec był robotnikiem, kłamał, iż skończył tylko jedną klasę – u zarania bolszewickiego państwa nieuk cenniejszy był niż jajogłowy – oraz zmyślił akces do strajków przeciw caratowi.

A później historię reprezentowaną przez rzetelnych badaczy postawił pod ścianą i do dziś przyjęło się uważać, że Nikołaj Jeżow przyszedł na świat w Petersburgu. Najprawdopodobniej jednak stało się to w 1895 r. w miejscowości Wejwery na litewskiej Suwalszczyźnie; w ankietach zaznaczał, że oprócz rosyjskiego zna litewski i polski.

Matka – schorowana, krucha litewska chłopka, ojciec – rosyjski żołnierz, nieudacznik i pijak, zapewne sadysta, od początku miał co do syna plany – zamierzał go wysłać na naukę krawiectwa do Petersburga. Dziwi zatem, dlaczego ten mikry, niemal skarlały chłopczyna, piszący po latach w życiorysie: „Nauka mi ciążyła i na wszystkie sposoby próbowałem się od niej uwolnić”, faktycznie przeuczył się w Mariampolu nie rok, ale całe trzy lata. Miałby więc talent i poplecznika w nauczycielu?

Najmłodszy z aktorów trójkąta dramatycznego to kobieta, femme fatale czasów wielkiego terroru, owa podsłuchiwana kochanka i wiarołomna żona. Pochodziła z Feigenbergów, znanej w Homlu rodziny rabinów, kupców i urzędników. Historia zapamiętała męskich przedstawicieli jej rodu, a o Sulamit alias Jewgienii Sołomonownej milczy. Wiadomo tylko, że urodzona w 1904 r., już w wieku 17 lat wyszła za mąż i porzuciła marzenia o młodości i nauce. Jedyne świadectwo, dane post factum, o jej dzieciństwie przytoczył siostrzeniec Josef M. Feigenberg:

„Do dziś nie rozumiem, jak mogła wykonywać zadania wymagające olbrzymiej wiedzy. Przecież ciocia Gienia oprócz szkoły nigdzie się nie uczyła, nie otrzymała żadnego formalnego wykształcenia. Posiadała naturalną bystrość, była niezwykle utalentowanym człowiekiem”.

Bog trojcu lubit

Trójkąt dramatyczny, zwany też od nazwiska autora trójkątem Karpmana, to narzędzie, za pomocą którego diagnozuje się dysfunkcyjne relacje. Uczestników może być dwóch, trzech, a nawet – jak w tym przypadku – kilku, za to istnieją tylko trzy role: ofiary, prześladowcy i wybawiciela. Przy czym nie są one przydzielone na stałe, ba, w zależności od sytuacji wybawiciel, który w hotelowym pokoju pociesza kochankę, ofiarę swego męża, niebawem sam może stać się oprawcą. Trójkąt zaczyna wirować i odpowiedzialność, ocalenie oraz kara dotykają jego uczestników naprzemiennie.

Tak naprawdę nikt nie chce tu nikogo ratować ani z kretesem pogrążać i uzależniony od alkoholu usłyszy słowa zwalniające go z odpowiedzialności, a seksoholik za karę poddany zostanie dodatkowym pokusom. I choć trudno mówić o konkretnych dążeniach, wszyscy prowadzą grę, którą Karpman, uczeń Erica Berne’a, postrzegał jako zestaw działań pozornie ukierunkowanych na osiągnięcie oczywistego celu, z ukrytą motywacją, czyli „sztuczką”. Psychologowie uważają, że szczególnie predestynowani do takiego trójkąta są ludzie uzależnieni, wywodzący się z rodzin dysfunkcyjnych oraz nieznający celu i sensu swej egzystencji, osobowości niedojrzałe, które w dzieciństwie nie doświadczyły współczucia, akceptacji i uznania rodziców. W tym konkretnym przypadku dwie postaci – Jewgienija Sołomonowna oraz jej trzeci z kolei mąż Nikołaj Iwanowicz Jeżow – to stali aktorzy, z zastrzeżeniem, że dziewczyna z Homla zdaje się tym ziarnem, z którego wzrosła cała struktura.

Krwawy Karzeł – bo tak ze względu na swoje 151 cm zwany był Jeżow – dołączył do rozgrywanych gier później, ale dzięki niemu trójkąt zyskał dramatyzm w najbardziej ostatecznym, śmiertelnym znaczeniu.

Co do Babla miałby on również dublerów, bowiem jako główny kochanek co jakiś czas znikał, a jego miejsce zajmował inny pisarz i „męski głos” ze stenogramu należał nie do niego, ale do Michaiła Szołochowa. Niemniej jako pierwszy poznał Jewgieniję i symbolicznie reprezentuje pozostałych amantów, którzy pojawiali się w trójkącie w latach jego bujnego rozkwitu i równie dynamicznej dezintegracji. Oprócz tego byłby ktoś jeszcze, choć już nie uczestnik, lecz raczej superarbiter, i jak na ikonicznych wyobrażeniach w figurę należałoby wpisać oko.

W krajach rosyjskojęzycznych zwykło się mawiać „Bog trojcu lubit”, czyli „Bóg trójcę lubi”, adresując te słowa do rodziców dwójki dzieci i zachęcając, by postarali się o trzecie, a stwórca wesprze ich w rodzicielstwie. Tak i tu swatką, akuszerem oraz grabarzem okazał się Stalin, sowiecki bóg à rebours. Wykorzystał tę grę, a jego pomoc zawierała w sobie diaboliczną „sztuczkę” – wycierającą wszystko gumkę myszkę.

Życiopisanie

Znów relacje z relacji oraz wyimki z protokołów opracowane przez uznanych autorów – Benedykta Sarnowa w książce „Stalin a literaci” oraz wspomnianego już Szentalinskiego, tym razem w „Niewolnikach wolności”. Była połowa maja 1939 r., od przeszło miesiąca Jeżow przebywał w areszcie, gdy i Bablowi postawiono zarzuty „antyradzieckiej konspiracyjnej działalności terrorystycznej”. Autor „Armii konnej” podczas przesłuchań, upokarzany i bity, zeznał, że nawiązał współpracę z francuskim pisarzem André Malraux, któremu przekazywał państwowe sekrety, a także z odeskimi literatami Walentinem Katajewem i Jurijem Oleszą uczestniczył w trockistowskim spisku.

Odwołał to potem przed sądem, co pewnie przyspieszyło egzekucję. Jednak relacje dotyczące Jewgienii Sołomonownej byłyby bliższe prawdy, tym bardziej że nie mógł jej zaszkodzić. Żona Jeżowa, parafrazując Bułhakowa, już od pół roku znajdowała się w „miejscowościach znacznie bardziej odległych niż Sołowki i wydobycie [jej] stamtąd [było] zupełnie niemożliwe”. Enkawudziści próbowali zaś post mortem oskarżyć ją o szpiegostwo na rzecz Anglii, a tym samym obciążyć Jeżowa.

Babel wyjawił na przesłuchaniu, że Jewgieniję Jeżową, która wówczas nazywała się Gładun, poznał w 1927 r. w Berlinie, gdzie pracowała jako maszynistka w przedstawicielstwie handlowym ZSRR. Babel spotkał tam też odeskiego poetę Ilję Ionowicza Ionowa (Bernsztejna), który zaprosił go do siebie na wieczór, a którego Jewgienija przywitała słowami: „Nie znacie mnie, a ja was znam dobrze. Widziałam was na sylwestra w moskiewskiej restauracji”.

Babel opowiedział także, jak doszło do ich intymnych kontaktów: „Spotkaniu u Ionowa towarzyszyła porządna libacja, po czym zaprosiłem Gładun na przejażdżkę po mieście taksówką. Gładun chętnie się zgodziła. W samochodzie przekonałem ją, aby zaszła do mnie do hotelu. W meblowanych pokojach odbyło się moje zbliżenie z Gładun, a później kontynuowałem intymną relację aż do mojego wyjazdu z Berlina”.

Związek – stoi w protokole – rozwijał się w kraju i „Gładun […] wyszukała [mu] pokój na obrzeżach miasta, w Kuskowie”, dziś na obszarze Moskwy. Jak wielkim dobrem było lokum w jednej ze stolic ZSRR, literat przekonał się już u progu rewolucji i niewątpliwie umiał docenić gest kochanki. W połowie 1929 r. – oświadczył śledczym – „intymne kontakty się zakończyły i stracił Gładun z oczu”.

Tu pojawia się też i Jeżow, u którego Babel bywał kilkukrotnie, począwszy od 1932 r., choć jak stwierdził, starał się ograniczać wizyty, gdyż ówczesny zastępca kierownika Wydziału Organizacyjno-Dystrybucyjnego KC WKP(b) „nie lubił” go i pisarz miał wrażenie, że wie o jego relacjach. Po czterech latach Jewgienija Sołomonowna, już jako żona Jeżowa, szefa NKWD, zatrudniła Babla w czasopiśmie „SSSR na strojkie” („ZSRR w Budowie”), w którym była redaktorką naczelną, ale wtedy – czytamy w zeznaniach – „spotykał się [z nią] głównie w ramach oficjalnych kontaktów w redakcji”.

Tu rodzą się wątpliwości. Babel mawiał, że „żelazo nie wchodzi w serce z tak mrożącą siłą jak w porę postawiona kropka” i gdyby faktycznie zerwał intymną więź, upokorzyłby tę piękną, inteligentną i władczą kobietę. A jeśli stało się inaczej? Wiadomo, że na początku lat 30. jeździł na Ukrainę i niezależnie od oceny działań, które doprowadziły do Hołodomoru – niektórzy twierdzili, że stał się apologetą kolektywizacji – pisał do siostry, że dokumentacja tych wydarzeń jest „ciekawa i konieczna”.

Był rok 1936 i najtragiczniejsza fala wielkiego terroru rozlewała się już po kraju.

Biezdiełuszka

Ktoś był i nagle znikał, choć działo się to w skali trudnej do wyobrażenia; Robert Conquest szacuje, że z rozkazu Krwawego Karła aresztowano 8,5 mln ludzi, rozstrzelano 1,5 mln, a kolejne 2 mln zmarły w łagrach.

Bliżej połowy lat 30. relacje między Bablem a Jewgieniją wytraciły erotyczny impet, a w miejscu symbolicznego kochanka pojawili się wspomniany Szołochow, a także Michaił Jefimowicz Kolcow, poeta i pierwowzór Iwana Bezdomnego z „Mistrza i Małgorzaty”, oraz arcyciekawy, acz zapomniany twórca, opisany przez Hemingwaya w „Komu bije dzwon” Iwan Pribłudny.

Jeżow wiedział o nich i za każdą zdradę, jaką podsłuchał i wyśledził, niemiłosiernie bił żonę. Niemniej nie mógł zlikwidować amantów bez zgody Stalina, który nie zgadzał się jeszcze na wszczęcie procesów. Zdradzany mąż czuł się bezradny i upokorzenia kompensował, urządzając orgie i libacje.

Napisano o tym tomy, ale Josef M. Feigenberg przywołuje mało znane świadectwo dotyczące jego samego, jego matki oraz Jewgienii Sołomonownej: „Położył na kaloryferze grubą książkę telefoniczną – siostrzeniec zapamiętał wydarzenia z moskiewskiego domu Jeżowa – dał mi do rąk kbks i rzekł: »Strzelaj, zobaczymy, w jaką literę trafisz«”. Czternastolatek nie utrzymał broni, oparł o taboret i skierował w stronę sofy, na której siedziały matka i ciotka. Był przekonany, że jest nienaładowana, i spróbował nacisnąć spust, ale zabrakło mu sił, wówczas „Jeżow wziął karabinek i otworzył ładownicę, z której wypadł nabój”.

Takich „zabaw” było więcej, ale dopóki wszechpotężny komisarz NKWD był potrzebny, mógł realizować swe perwersje, choć do Stalina docierały skargi na jego żonę, a członkowie Komitetu Centralnego prosili, aby wpłynął na Jeżowa, żeby się rozwiódł. Paradoksalnie pruderia i hipokryzja były jednymi z wyznaczników krwawych czasów. I w końcu musiało dojść do takiej rozmowy, gdyż małżonkowie zaczęli żyć w separacji.

W 1938 r. aresztowania dotknęły współpracowników Jewgienii Sołomonownej, a później rozstrzelane zostały jej najbliższe przyjaciółki, piękne Zinaidy, Glikina i Koriman. Przerażona kobieta dwukrotnie pisała do Stalina, oskarżając męża o psychopatię, alkoholizm oraz homoseksualizm. W tym czasie otrzymała też anonim, w którym obwiniano ją o szpiegostwo. Skontaktowała się z Jeżowem i w odpowiedzi dostała dużą ilość luminalu, którego używała jako środka nasennego i uspokajającego, oraz tajemniczą biezdiełuszkę. W Rosji określa się tak nie tylko biżuterię, na przykład broszki, ale też małe precjoza, które stawia się na półce. Można zgadywać, że patrząc na to cacko, 21 listopada 1938 r. przyjęła śmiertelną dawkę luminalu.

Gumka myszka Stalina

Piszący pod pseudonimem Wiktor Suworow rosyjski publicysta i eksoficer GRU uważa, że Jeżow mógł zagrozić Stalinowi i ten musiał go usunąć, bo inaczej pewnego dnia sam obudziłby się jako „uczestnik trockistowskiego spisku”. Teza może na wyrost, ale niewątpliwie działalność Krwawego Karła zaczęła zagrażać stabilności państwa. Bez elit ZSRR niebawem stałby się bezbronny i wódz zaczął wygaszać wielką czystkę. Jeżow, stanąwszy przed rozstrzeliwującą trójką, zaśpiewał „Międzynarodówkę”. Po czym zniknął także ze zdjęć, a leżący nad Kubaniem Jeżowo-Czerkiesk ponownie stał się Czerkieskiem.

Stalin przy okazji rozwiązał problem trójkąta dramatycznego. Zginął więc i Babel, i wszyscy pozostali kochankowie pięknej Sulamitki, towarzysze po piórze, z jednym wyjątkiem. Ocalał Szołochow, bo jego twórczość Stalin lubił i po roku autor „Cichego Donu” został nawet nagrodzony najwyższą nagrodą ZSRR – Stalinowską Premią. Przeżyło także jedyne dziecko Jeżowa i Jewgienii Sołomonownej, przybrana córka Natasza, choć jej dalsze dzieje zdają się najtragiczniejszą puentą wydarzeń związanych z trójkątem dramatycznym.

Wywieziona do odległego domu dziecka była bita i poniżana za ojca. Już jako dorosła próbowała wrócić do Moskwy, ale wciąż obwiniano ją za Jeżowa i wyjechała na północ, w okolice Magadanu. Tam również towarzyszyło jej piętno przeszłości, choć sama zapamiętała Jeżowa mimo wszystko jako dobrego ojca, który ją kochał. W 1998 r. zwróciła się nawet do władz z prośbą o jego rehabilitację, ale rozpatrzono ją odmownie. Z częściowo wymuszoną, częściowo zatartą tożsamością – nigdy nie poznała prawdziwych rodziców – wielokrotnie pytała w listach Feigenberga: „Osien’ka, kimże ja jestem?”.


Wybrane źródła:
Chanielis W., „Dorogojmoj, jedinstwiennyjbratik!” [Wywiad z Josefem M. Feigenbergiem]; Czeprakow W., „Nowoje w biografii pałacza N.I. Jeżowa”; Grimes W., „Antonina Pirozhkova, engineer and widow of Isaac Babel, dies at 101”, „New York Times”, 22 września 2010; Makarewicz E., „Intimnyje tajny Sowietskogo Sojuza”, Moskwa 2007; Pomianowski J., „Historia spuszczona z łańcucha” [w:] Babel I., „Dziennik 1920”, Warszawa 1998 i „Sodoma i Odessa”, Warszawa 1993; Sarnow B., „Stalin i pisatieli”, Moskwa 2009; Szentalinski W., „Donos na Sokrata” Moskwa 2011 i „Raby swobody”, Moskwa 2009.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com