Muzeum opowiadające o wypędzonych Niemcach otwarte. Czy uwzględnia polską wrażliwość?

Niemieccy uciekinierzy ze wschodu, Berlin, czerwiec 1945 r.


Muzeum opowiadające o wypędzonych Niemcach otwarte. Czy uwzględnia polską wrażliwość?

Paweł Machcewicz


Centrum Dokumentacji “Ucieczka – Wypędzenie – Pojednanie” już otwarte. Nowe muzeum to opowieść o losach wielu narodów. Niemieccy wypędzeni są jednak w jej centrum. Autorzy ustawili ich m.in. obok Ormian i Syryjczyków, co może razić odbiorcę spoza Niemiec.

.

Po ponad 20 latach przygotowań i politycznych sporów otwarto w Berlinie, w obecności kanclerz Niemiec Angeli Merkel, muzeum poświęcone przymusowym przesiedleniom. Opowiada przede wszystkim o losie Niemców po II wojnie światowej, ale także innych grup i narodów, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich stron ojczystych w XX w. i w pierwszych dwóch dziesięcioleciach obecnego stulecia.

Niemieccy wypędzeni i polskie lęki

Geneza tego przedsięwzięcia sięga 1999 r. kiedy to Związek Wypędzonych wysunął ideę stworzenia Centrum przeciwko Wypędzeniom, które miało koncentrować się na losie Niemców w ostatnich miesiącach wojny uciekających przed Armią Czerwoną, a po zakończeniu działań wojennych wysiedlanych przez władze Polski, Czechosłowacji (z każdego z tych krajów ponad 3 mln ludzi) i Węgier.

W Polsce projekt ten wzbudził bardzo negatywne emocje, które łączyły ogromną większość opinii publicznej i klasy politycznej, w innych sprawach niezdolnej do wypracowania podobnej zbieżności poglądów. Przyczyniał się do tego niewątpliwie konfrontacyjny styl Eriki Steinbach, ówczesnej szefowej Związku Wypędzonych, która stała się w Polsce prawdziwym czarnym charakterem i jednocześnie prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalną przedstawicielką sąsiedniego narodu. Jątrzące były wypowiedzi jej i innych przywódców wypędzonych, którzy jako główną przyczynę wysiedleń wskazywali polski nacjonalizm, domagali się zwrotu utraconego mienia lub odszkodowań, a nawet – w przypadku Steinbach – sugerowali, że to polityka Polski w 1939 r. sprowokowała atak III Rzeszy.

Polskie obawy wzmagało narastające w Niemczech od lat 90. zainteresowanie cierpieniami niemieckiej ludności cywilnej w czasie wojny i bezpośrednio po jej zakończeniu, czego wyrazem były liczne książki i filmy koncentrujące się na ofiarach alianckich bombardowań, kobietach masowo gwałconych przez czerwonoarmistów czy właśnie wypędzonych. Ogromny rozgłos zyskała książka „Idąc rakiem” Güntera Grassa o zatopieniu statku „Wilhelm Gustloff” z wieloma tysiącami cywilnych uciekinierów na pokładzie. W Polsce prowadziło to do lęków, że Niemcy będą coraz częściej postrzegani jako ofiary wojny, a Polacy jako oprawcy. Nie bez znaczenia było to, że w tym samym czasie toczyła się wielka debata na temat Jedwabnego i innych polskich zbrodni na Żydach.

Uroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w BerlinieUroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w Berlinie Fot. Documentation Centre for Displacement, Expulsion, Reconciliation in Berlin

Spory o kierunek

Temat wypędzeń i projekt stworzenia poświęconego im muzeum stały się na tyle poważnym obciążeniem relacji polsko-niemieckich, że obie strony zaczęły poszukiwać wyjścia z tego zapętlenia. Rząd Donalda Tuska podjął decyzję o stworzeniu Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, według zgłoszonego przeze mnie publicznie pomysłu na łamach „Gazety Wyborczej”. Intencją było pokazanie całego obrazu wojny i niemieckich zbrodni, bez którego przymusowe wysiedlenia były pozbawione rzeczywistego kontekstu historycznego.

W Berlinie rządząca koalicja CDU i SPD podjęła decyzję o odebraniu Związkowi Wypędzonych decydującego wpływu na sposób upamiętnienia wypędzeń i nadaniu planowanej instytucji kształtu, który byłby do przyjęcia dla Polaków i Czechów. Temu miało służyć stworzenie fundacji Ucieczka – Wypędzenie – Pojednanie z udziałem przedstawicieli Związku Wypędzonych, ale poddanej kurateli rządu federalnego. Do współpracy zaproszono postaci i środowiska odległe ideowo od wypędzonych, w tym polskich historyków. Dwóch z nich – prof. Tomasz Szarota i prof. Krzysztof Ruchniewicz – wystąpili z rady naukowej, nie zgadzając się z kierunkiem prac nad wystawą. Początkowo podobnie postąpił prof. Piotr Madajczyk, by następnie powrócić do grona doradczego.

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

Efekt końcowy tych wszystkich mozolnych prac i burzliwych sporów możemy oglądać w samym sercu Berlina. Nowo otwarte Centrum Dokumentacji „Ucieczka – Wypędzenie – Pojednanie” mieści się w Deutschlandhaus, jednym z najciekawszych architektonicznie budynków z lat 20., w którym w ciągu kilku powojennych dziesięcioleci mieściły się władze Związku Wypędzonych.

Nie tylko o Niemcach

Już pierwsze zetknięcie z wystawą unaocznia, że postulowana przez rząd federalny uniwersalizacja tematu przymusowych wysiedleń – a więc niekoncentrowanie się wyłącznie na cierpieniach Niemców – w pełni się zmaterializowała. Całe pierwsze piętro wystawy – przestrzennie jej połowa – pokazuje losy wielu różnych narodów, grup etnicznych i religijnych, które doświadczyły nie tylko przymusowych wysiedleń, ale także innych form przemocy, aż do masowej eksterminacji jak w przypadku Ormian mordowanych przez Turków w czasie I wojny światowej. Niemieccy wypędzeni pojawiają się tam w różnych miejscach, ale obok uchodźców z Syrii, z Bałkanów, gdzie w latach 90. toczyły się krwawe wojny, czy na subkontynencie indyjskim, gdzie miliony ludzi musiały opuścić swoje domy, gdy powstawały tam w 1947 r. dwa państwa – Indie i Pakistan.

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

Wiele miejsca poświęcono gwałtom na kobietach w czasie konfliktów wojennych (w tym na Niemkach w latach 1944-1945) czy traumie dzieci. Jest tam mowa o rozwoju nacjonalizmów, pokazanych jako główna siła napędowa prześladowań, ale także o tym, jak wspólnota międzynarodowa starała się odpowiadać na masowe zbrodnie – poczynając od konwencji haskich i trybunału norymberskiego, wypracowania pojęć zbrodni przeciw ludzkości i ludobójstwa, aż do powołania Międzynarodowego Trybunału Karnego. Jest to więc opowieść nie tyle nawet o przymusowych przesiedleniach, co raczej o okrucieństwach XX w. i pierwszych dwóch dziesięcioleci obecnego stulecia – bardzo szeroka i dość chaotyczna, bez wyraźnego pomysłu, jak ją narracyjnie uporządkować.

Uwzględniona polska wrażliwość

Wystawa nabiera zupełnie innego charakteru na drugim piętrze. Notabene, część zwiedzających nie była pewna, czy znajduje się tam dalszy ciąg ekspozycji, i sprawiała wrażenie zdezorientowanych jej przestrzennym układem. Drugi poziom wystawy prezentuje już narrację znacznie bardziej zwartą i w swej większości koncentrującą się na losie Niemców – uciekających przed Armią Czerwoną, wysiedlanych po wojnie, starających się rozpocząć nowe życie na zachodzie bądź wschodzie podzielonych Niemiec. Zaczyna się jednak od pokazania narodzin narodowego socjalizmu, wraz z jego ideologią – antysemityzmem, pogardą wobec innych narodów i ekspansjonizmem.

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

W skrótowej formie znajdziemy tam wszystkie najważniejsze informacje, poczynając od ataku na Polskę po kolejne agresje i zbrodnie popełniane na okupowanych narodach. Widać, że twórcy wystawy bardzo się starali uniknąć zarzutu bagatelizowania niemieckiej odpowiedzialności za wywołanie bezmiaru zła i przemocy, śmierci dziesiątków milionów ludzi, bezprecedensowych zniszczeń materialnych, zmian granic i w konsekwencji utraty domów przez kolejne miliony – nie tylko Niemców, ale także Polaków czy Ukraińców. Dostrzegalne jest też wychodzenie naprzeciw polskiej wrażliwości – poruszające jest przedstawienie przesiedleń z Zamojszczyzny (ilustrowane są one m.in. losem polskiej dziewczynki wywiezionej do Auschwitz i zamordowanej tam zastrzykiem z fenolem) czy losu mieszkańców Warszawy w trakcie powstania 1944 r.

Centrum Dokumentacji „Ucieczka – Wypędzenie – Pojednanie”. Przemilczane wątki

Dużo miejsca (zdjęć i eksponatów) poświęcono Polakom przesiedlanym z terenów anektowanych w 1944 r. przez Związek Radziecki. Wspomniane są także wysiedlenia przeprowadzone przez Sowietów w latach 1940-1941. Pokazana jest kopia eksponatu z wystawy gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej – maska chroniąca przed mrozem używana przez Polaków pracujących przy wyrębie lasów na Syberii.

Obraz wojennego kataklizmu jest bardzo poprawny, uwzględniający doświadczenia innych narodów, które stały się ofiarami Niemców popierających politykę Hitlera.

Mimo to pewnych rzeczy na wystawie brakuje, a im dalej się zagłębiamy w jej opowieść, tym więcej pojawia się wątpliwości.

Pokazane są co prawda wysiedlenia Polaków, ale jedyny przykład to wspomniana Zamojszczyzna. Nie ma żadnej szczegółowej informacji o wysiedleniach Polaków z Gdyni i Wielkopolski, które zaczęły się już w pierwszych tygodniach okupacji i miały niezwykle brutalny przebieg.

Nie chodzi przy tym o to, żebyśmy zawsze wysuwali na plan pierwszy polskie cierpienia, ale o to, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z początkiem nazistowskiej polityki masowych wypędzeń, uruchomieniem tych procesów, które kilka lat później dotkną także ludność niemiecką.

Ogromna część drugiej części wystawy to bardzo szczegółowe przedstawienie ucieczek i wysiedleń Niemców z poszczególnych regionów – Prus Wschodnich, Pomorza, Śląska i innych. Jest to ciekawe i poruszające, dzięki indywidualnym historiom, ilustrowanym eksponatami, np. drewnianymi wozami, którymi uciekano, czy przedmiotami, które zdołano ze sobą zabrać. Zwiedzający koncentruje się na ludzkim dramacie doświadczanym głównie przez kobiety, dzieci, starców. Nie ma tu jednak miejsca na przypomnienie, że uciekający czy wysiedlani w swej większości identyfikowali się z reżimem Hitlera, czerpali z niego wcześniej korzyści, np. poprzez pracę robotników przymusowych czy jeńców, którzy w gospodarstwach rolnych zastąpili niemieckich mężczyzn wcielonych do Wehrmachtu. 

Uroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w BerlinieUroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w Berlinie Fot. Documentation Centre for Displacement, Expulsion, Reconciliation in Berlin

Trzeba jednak zaznaczyć, że na berlińskiej wystawie znajdziemy informację, że niemieckie zbrodnie trwały do końca wojny. Wspomniano, że w sąsiedztwie Mierzei Wiślanej, poprzez którą w tym samym czasie na zachód uciekały setki tysięcy Niemców, dzień po zatopieniu „Wilhelma Gustloffa” zamordowano w Palmnicken kilka tysięcy więźniów (w większości kobiet) z jednego z podobozów Stutthof. Jest to przedstawione jako zbrodnia SS. W gdańskim Muzeum II Wojny Światowej, gdzie prezentowane jest to samo wydarzenie, przypomina się, że w wyłapywaniu uciekających więźniów brała udział miejscowa ludność, w tym kilkunastoletni chłopcy z Hitlerjugend. 

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

Krzywda bez refleksji

Dużo miejsca poświęcono losom ponad dwunastomilionowej rzeszy niemieckich uciekinierów i wysiedlonych w powojennych Niemczech. Ich integracja była trudna ze względu na pauperyzację społeczeństwa i zniszczenia wojenne, ale przebiegała zupełnie inaczej w obu częściach Niemiec. O ile w Niemieckiej Republice Demokratycznej ich los był tabuizowany, to na zachodzie uzyskali oni duże wsparcie ze strony państwa – zarówno finansowe, jak i polegające na kultywowaniu ich pamięci w przestrzeni publicznej.

Uroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w BerlinieUroczystość otwarcia Centrum Dokumentacji Przesiedleń, Wypędzeń, Pojednania w Berlinie Fot. Documentation Centre for Displacement, Expulsion, Reconciliation in Berlin

Wystawa przypomina Kartę niemieckich Wypędzonych z 1950 r., w której wyrzekali się „odwetu”, ale jednocześnie podtrzymywali swoje prawa do powrotu w strony ojczyste i odrzucali granicę na Odrze i Nysie. Jest to oczywiście kwestia proporcji, ale zabrakło mi pokazania, że przez długie dziesięciolecia środowiska wypędzonych przede wszystkim pielęgnowały swoją krzywdę, w znikomym albo żadnym stopniu zdobywając się na refleksję o niemieckiej odpowiedzialności za narodowy socjalizm, wojnę, zbrodnie na innych narodach. Jeszcze w 1990 r., w czasie rozmów na temat zjednoczenia Niemiec, Związek Wypędzonych był przeciwny uznaniu granicy na Odrze i Nysie. 

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

Nie znajdziemy też w epilogu wystawy – poza lakoniczną wzmianką – informacji o burzliwej historii powstawania samego Centrum ani o tym, do jak silnych konfliktów z Polską doprowadziły działania Steinbach. Nie zastąpi tego reprodukcja okładki tygodnika „Wprost” z 2003 r., na której przewodnicząca Związku Wypędzonych w esesmańskim mundurze ujeżdża ówczesnego kanclerza Gerharda Schrödera. Bez przedstawienia ówczesnego kontekstu, tak ważnego dla historii i ostatecznego kształtu muzeum, może to być odebrane co najwyżej jako wyraz – najdelikatniej to ujmując – polskiego przewrażliwienia.

Nadmiar może szkodzić

Największy problem mam jednak nie tyle z tym, czego brakuje na berlińskiej wystawie, ale z tym, czego jest w nadmiarze. Uniwersalizacja, która miała sprawić, że Centrum nie stanie się wyłącznie mauzoleum niemieckiego cierpienia, sprawiła, że powojenny los Niemców jest przede wszystkim częścią ogólnoświatowego pejzażu przemocy i cierpień ludności cywilnej, w ciągu ostatnich 100 lat doświadczanych przez dziesiątki różnych narodów na wielu kontynentach.

Niemieccy wypędzeni stają obok Ormian, Syryjczyków, mieszkańców subkontynentu indyjskiego czy rozdartej wojną domową Kolumbii. Tak zapewne postrzega wystawę większość niemieckich zwiedzających, co jest zrozumiałe w kraju, który w ciągu ostatnich lat przyjął ponad milion uchodźców.

Berliński dziennik „Tagesspiegel” na okładce specjalnego dodatku z okazji otwarcia Centrum umieścił dwie przenikające się fotografie – niemieckich wypędzonych w 1945 r. i syryjskich Kurdów w 2014 r. Jest to pierwsze, naturalne skojarzenie, a narodowy socjalizm, III Rzesza, II wojna światowa przestają być najważniejszymi punktami odniesienia wobec tego, czego doświadczyli Niemcy w jej ostatnich miesiącach i bezpośrednio po jej zakończeniu. 

Centrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w BerlinieCentrum Dokumentacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie w Berlinie Markus Gröteke / architectureshooting / Copyright: Markus Grteke, Berl

O odbiorze wystawy decyduje rozłożenie akcentów, proporcje pomiędzy poszczególnymi wątkami, a nawet tak prozaiczna sprawa, którą część zwiedzający obejrzy najpierw. Warto jeszcze raz podkreślić starania jej twórców, by oddawała ona prawdę historyczną, a także szanowała polską wrażliwość.

Widać też wyraźnie, jak polityczna intencja, by temat niemieckich wypędzeń nie antagonizował innych narodów, wpłynęła na ostateczny kształt ekspozycji, niekoniecznie sprzyjając jej spójności.

Tak czy inaczej, gdy pamiętamy polskie lęki sprzed kilkunastu lat, możemy dziś powiedzieć, że nie ma powodu, by w berlińskim Centrum nadal widzieć zagrożenie – czy dla obrazu polsko-niemieckich relacji w przeszłości, czy współcześnie. To jeszcze jedna wystawa, która powinna podlegać rzeczowej refleksji i debacie, w której będziemy mówić zarówno o jej mocnych stronach, jak i słabościach.


Paweł Machcewicz jest historykiem, profesorem w Instytucie Studiów Politycznych PAN; ostatnio opublikował (wraz z Andrzejem Paczkowskim) książkę „Wina, kara, polityka. Rozliczenia ze zbrodniami II wojny światowej” (Znak/Instytut Studiów Politycznych PAN, Kraków 2021); w latach 2008-2017 był twórcą i dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com